Zaraz wpadną tu komentatorzy, twierdzący że:
- za dużo wymagacie,
- jesteście brzydkie,
- macie małe tzytzki,
- macie krzywe zęby,
- jesteście głupie,
- ciągle siedzicie w domu,
- non stop narzekacie,
itd itp.
A ja was dziewczyny rozumiem. Też nie mam nikogo, mam 22 lata i za sobą parę przelotnych związków (o ile to można nazwać związkami). Co więcej nie siedzę non stop w domu, mam przyjaciół, z którymi wychodzę na piwko do baru średnio dwa razy na tydzień. Mam kolegów, z którymi umawiam się na osobności (tak we dwójkę), ale to tylko koledzy. Czasem gadamy na tematy związków i ZAWSZE wychodzi temat: jakie to dziwne, że Ty nikogo nie masz, lub: znajdź sobie kogoś w końcu.
Hm, to co? Mam zakładać każdego dnia koszulkę z napisem: SZUKAM FACETA? Tak po prostu bywa u niektórych ludzi, że mają trudność ze znalezieniem tej właściwej osoby. I nie ma tu nic do rzeczy wygląd (bo nie wmówi mi nikt, że wszystkie ładne dziewczyny są zajęte..). Staram się iść z uśmiechem przez życie, jestem optymistką, mam swoje pasje i marzenia, które realizuję, podróżuję, piszę, fotografuję. I mimo, że jestem szczęśliwa to brakuje mi cholernie fajnego mężczyzny u boku. I na to jedno w moim życiu będę narzekać.