Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marzenie255

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez marzenie255

  1. Klempa, to normalnie mamy takie samo zdanie kropla w kroplę. Ja też w ogóle pomysł kawalerskiego i panieńskiego uważam za jakies dziwactwo, które jest nie wiem po co, żeby chyba tylko okazję dawać chłopom, by zrobili coś, czego ich narzeczona nie powinna widzieć.
  2. Klempa, mam takie samo zdanie. Wczoraj miałam ostrą dyskusję z moim m na ten temat. On mnie zapewniał,że Pan Młody robi kawalerski w klubie, więc po pierwsze nie będzie okazji do zamawiania striptizerki, a po drugie podobno ten Pan Młody wcale nie lubi takich atrakcji i nawet ten kawalerski robi z musu, tylko dlatego, że jego narzeczona się tym wieczorem tak zachwyca i go robi. Poza tym mi mówi, że on nie ma na to wpływu, co będzie na kawalerskim. Pójdzie, posiedzi i co, okaże się, że zamówili striptizerkę, to przecież nie zrobi siary i nie wyjdzie. To nie od niego zależy.Zapewnia mnie też, że nie zrobiłby kompletnie nic, co by mogło godzić w nasz związek czy uczucia. Ja się jednak tak boję, bo zostałam właśnie zaproszona na panieński i koleżanka Panny Młodej pytała się mnie od razu, czy dorzucę się do striptizera w ramach prezentu dla niej. Odpowiedziałam, że tak, bo co mam się przed szereg wystawiać, ale jestem w głębi serca temu ostro przeciwna.
  3. A,dodam, że byłam wczoraj na monitoringu. Jajo miało 22 mm i jeszcze nie pękło, a przed weekendem gin przewidywał, że do poniedziałku powinno być po owulacji, a tu w poniedziałek okazało się, że jeszcze nie było owulki. Już nie mam zamiaru tego sprawdzać, ale ciekawe, czy ten pęcherzyk w ogóle pęknie. 22 mm to chyba maksymalna wielkość, już powinien pęknąć..... Słuchajcie, idę na wieczór panieński i mi się totalnie nie chce.Odechciało mi się, jak się dowiedziałam, że ma tam być striptizer. No bo mój m też idzie na kawalerski do Pana Młodego i ja zaraz mam wizje, że u Pana Młodego też będą jakies laski wywijać i mnie szlag trafia, jak pomyślę, że mój m miałby w czymś takim uczestniczyć....siedzieć i patrzeć jak jakiś lachon mu wywija gołymi cyckami przed nim.Nie wiem, ale ja zawsze byłam przeciwna zamawianiu takich atrakcji na Polterabend, może i przesadzam, ale nie uznaję takich rzeczy. Niech ten wieczór już minie, w ogóle nie mam ochoty tam iść.
  4. Klempa, no nieźle, nieźle. Ale tu nam album powstawiałaś, no no. Ja też lubię fajne firany, ale niestety nie umiem ich sobie uszyć, a jak zamówiłam taką jedną do dużego pokojuw sklepie i u krawcowej, to zapłaciłam kilkaset złotych.... 4mala- grunt że się wyjaśniło. Ale zaznaczam nadal swoje zdanie , że nie ma co za często o takie pierdoły robić wielkiego halo. Czasem warto na niektóre rzeczy przymknąć oko, bo inaczej rodzice nam na głowę wejdą. Tez widziałam przemówienie córki Jacksona. .... Co do teściowej, to pogadam z moim m, ale nie od razu na takiej zasadzie, że zaproponuję mu przeprowadzkę, tylko najpierw zapytam go o zdanie, co on o tym sądzi i co powinniśmy zrobić. Nie mogę mu zaproponować\"Słuchaj, kupujemy 2 mieszkania, w jednym będziemy my, w drugim mama\", bo chłopak się wkurzy. Od kilku miesięcy dręczy się i męczy nad remontem chaty, w której jestesmy, ja sama go gonię, zeby się z tym streszczał, prawie każdy weekend zawala by pogrzebać przy remoncie, a ja mu teraz wyskoczę, że ja chcę jednak inne mieszkanie. To może nie być zbyt dobre rozwiązanie. Myślę, że na początek warto jedynie zaznaczyć, co mnie męczy, co mi się nie podoba, co wolałabym i jak on to widzi. A potem zobaczymy, co dalej.Klempa, masz rację, ja sama nie miałam zamiaru psioczyć mu na mamę, tylko spokojnie wszystko jakoś zobrazować.
  5. Ha, ha, ja wczoraj też jadlam fasolkę i nie miałam takich problemów, a zjadłam cały słoik !Ale słuchaj, jest jeden plus - staramy się o fasolkę, no nie ? No i teraz jesteśmy wreszcie zafasolkowane.
  6. Święta racja, kazika. Ja doszłam do wniosku, że też lepiej na swoim. Niby teściowa nam zapisała chatę, mówi mi wciąż, że mam sama sobie rządzić i ustalać co chcę kupić, jak wyremontować,co ugotowac a czego nie,niby sama prowadzę z mężem osobne gotowanie i mamy osobne sprawy,a teściowa prowadzi swoje osobne, ale jednak nie jest to w pełni bycie panią własnego gniazda, jednak jest pewne ograniczenie. Tak jak klempa napisała, na początku to się człowiek cieszy, że w ogóle mieszka ze swoim ukochanym , a potem zaczyna pragnąć czegoś więcej, swojego kąta, w którym sam rządzi. Mieszkanie z teścową, to jakby wrzucić 2 prezydentów odo jednego Białego Domu i kazać im zgodnie rządzić krajem.
  7. Tylko najlepsze jest to, że my jesteśmy w środku remontu tego własnie mieszkania, sporo kasy w to włożyliśmy, więc mogłam się zastanowić, zanim w to zaczęłam wkładac kasę. Ale w sumie nie ma tego złego...bo wyremontowaną chatę można drożej sprzedać:-)Myślę, że powinnam pogadać z moim m, przedstawić mu moje rozmyślania i odczucia, tak jak tu Wam to opisałam i zapytac go, co o tym myśli i jakie widzi rozwiązanie. Wiecie, z tym kotaszeniem to akurat nie odczuwamy o dziwo jakiegoś strasznego dyskomfortu, bo teściowa nie siedzi przecież cały dzień w domu, bądź jest u siebie w pokoju i śpi , więc sa i okazję, by \"pokulać się po całym domu\",poza tym są jeszcze drzwi i jak je zamkniemy, to teściowa nie wejdzie do nas, póki nie zapuka i nie zapyta, czy może wejść. Ale wiadomo, na pewno, jak się jest całkiem samemu, jest lepiej. Zresztą ja sobie zawsze tłumaczę to tak: przecież planuję dziecko, a wiadomo z dzieckiem podobnie jak i z teściową czy jakimkolwiek innym \"lokatorem\" nie ma juz takiej \"swobody seksualnej\".Więc z jednej strony ta teściowa to dla nas taka wprawka przed byciem opanowanym w obecności dziecka.Bo gdyby na to tak patrzeć, to dzieci wcale nie moglibyśmy planować, bo nie będziemy wtedy mogli robić tego gdzie chcemy i kiedy chcemy.A patrząc np. na małżeństwa, które mają dzieci tuż po ślubie, to nawet jak sa sami, niedługo nacieszyli się swobodą seksualną, bo zaraz mają dzieci i muszą \"uważać\". Co do psa, Klempa,to naprawdę normalna kolej rzeczy. Niestety mając psa czy kota, trzeba się z tym liczyć, że kiedyś przyjdzie czas, że albo nam samo stworzenie zdechnie, albo trzeba będzie pójść go uśpić. To nieuniknione. A pies, co miał 17 lat i był schorowany, to juz swoje przeżył i nie dziwota, że czas na niego przyszedł. To bardzo boli,ale trzeba to przeżyć. Boże, ile ja dziś wywodów nawypisywałam, co mnie naszło dziś , jakaś wena poetycka ???
  8. Kazika, :-):-):-), oj, bo padnę. Ja mam inny sposób. Musimy spłodzić dwójkę, czy trójkę dzieci, wtedy będzie super okazja i wymówka, by szukać innego mieszkania, bo to zwyczajnie będzie dla nas za małe ! A tak poważnie, to myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby sprzedać to mieszkanie, dołożyć trochę kasy biorąc jakiś kredyt i kupić dwa mniejsz, osobne mieszkania w jednym bloku. Dla teściowej jakąś kawalerkę, a dla nas coś ciut większego. Wtedy każdy byłby na swoim.
  9. Klempa, ja miałam trochę psów w dzieciństwie i wszystkie były zakopywane po zdechnięciu przez nas samych, nie były usypiane, więc też było mi ciężko przeżyć uśpienie psa teraz niedawno.Też byłam przeciwna i mówiłam, że trzeba dać psu samemu zdechnąć, a nie decydować, kiedy ma zdechnąć. Ale potem zrozumiałam, że przecież skoro weterynarze sami to zalecają i to wykonują, to jest to chyba normalne rozwiązanie w takich sytuacjach.
  10. Klempa, mamy 3 pokoje. Tyle że jedno mieszkanie z jednym wejściem. Ale nie wiem, co się ze mną stało.Mi mieszkanie z teściową w ogóle wcześniej nie przeszkadzało, wręcz się super z nią dogadywałam, lepiej niż z własną mamą. Z moją mamą miałam konflikty, a teściowa mnie super rozumiała, mogłam się jej zwierzyć itp, czułam się z nią świetnie. I smiałam się ze wszystkich, którzy się mi dziwili, że mi się tak dobrze mieszka. A teraz, jakiś dłuższy czas po ślubie nagle taki zwrot u mnie o 180 stopni i niechęć do niej. Nie wiem,co się dzieje. Chyba właśnie o to, Klempa, o czym piszesz, o swobodę. Robiłabym,co chcę, rządziła się sama w swoim domu, a tak to kapa.
  11. No ja mam też awersję do wielu zachowań rodziców i teściów. To racja, oni zawsze chcą miec ostatnie zdanie i mimo tego,że ich dzieci się dawno pożeniły czy wyszły za mąż, to nadal chcieliby wmawiać tym dorosłym dzieciom, co dla nich najlepsze. Przyznaję Wam, tym, kóre mieszkają na swoim, że to najlepsze rozwiązanie. Po latach dopiero to zrozumiałam. Wiecie, ale jakoś ostatnio mimo tego, że się z teściową nie kłocę w ogóle ( a jak wiecie, z nią mieszkam ) i wszystko jest ok,w zgodzie, to sam jej widok jakoś działa mi na nerwy. Wracam do domu i mówię sobie, jak fajnie by było teraz iść do innego domu, gdzie nie ma żadnej mamy ani teściowej, tylko my. Denerwuje mnie ostatnio sam fakt, że ją widzę, denerwuje mnie wszystko, co gada i wszystko, co robi.I też się zastanawiam czemu. Ona jest przecież ogólnie dla nas dobra, też nam pomaga, wyręczy mnie z wielu domowych prac, mieszkanie, w którym jesteśmy, zapisała na mnie i męża,co uważam za wspaniały gest z jej strony, aż mi głupio było, że ja obca dziewucha i jestem razem z jej synem wpisana jako współwłaściciel. Mimo to jednak jakoś mnie ciągnie coraz bardziej do swojego.Mam czasem ochotę rzucić to mieszkanie, zabrać m i pójść gdzieś indziej. No ale wkopaliśmy się w to mieszkanie z mamą na dobre, jesteśmy w sumie właścicielami, więc siara by była teraz szukać czegoś innego i to mieszkanie olać. I widzę, że ona - teściowa też czasem się męczy z nami. Wiadomo, ona starsza osoba ma swoje widzimisię i jej nie po drodze, co my robimy. Nie wiem,co robić, mam coraz większą ochotę iść na swoje, ale mój m się nie zgodzi, bo on nie chce zostawić matki samej na starość. Nie wiem, co robić. Sorry, tak musiałam to z siebie wyrzucić.
  12. Lulu, zgadzam się z Kaziką, marsz do apteki, bo inaczej będą klapsy jak wrócisz z Litwy !
  13. Kazika, najpierw musimy armie naszych mężów do porządku przywołać, żeby powyłazili trochę liczniej ze swoich norek i się ruszali, a nie tylko robili przerwy na fajkę :-) 4-mala - jeszcze raz przepraszam, jeśli Ciebie w jakikolwiek sposób wkurzyłam swoim zdaniem...
  14. 4-mala - eee, to spoko, nic takiego w sumie się nie stało. A czasem zdarzają się człowiekowi takie bezmyślne wtopy, potem trzeba to odkręcać, ale nie ma co zaraz robić płaczu i się śmiertelnie obrażać.Przepraszam z góry, jeśli nie zgodzisz się z moim zdaniem albo się na mnie wkurzysz, ale myślę, że Twoja mama mogła też nie trzymać Ciebie tak w niepewności i się umawiać na osobne rozmowy,jak by o jakąś straszną chorobę chodziło.Tylko niepotrzebnie się przez to denerowowałaś.No ale racja, mąż też nie jest bez winy. Na moje to i mama i mąż troszkę przesadzili - oboje, ale to moje subiektywne zdanie,nie miej mi za złe.Niech mąż załagodzi sprawę,odkręci to co powiedział swoim teściom i będzie ok.
  15. Witam Was, widzę, że forum naszedł trochę zdołowany nastrój. Rozumiem Was, bo sama nie raz też takie nastroje łapałam i też pisałam tu, do Was, by się wyżalić. Ja Wam mówię, że to wszystko właśnie przez ten brak ciąży, to właśnie niepłodność ma taki zgubny wpływ na psychikę. Klempa, wiem, co przeżywasz z psem. Ja miałam to samo na początku tego roku. Musi minąć trochę czasu, zanim się otrząśniesz i przyzwyczaisz do tej sytuacji. Na początku jest pustka, każdy przedmiot po psie wywołuje nostalgię lub płacz, ale dojdziesz do siebie i uświadomisz sobie w końcu, że to uśpienie to było najlepsze dla psa rozwiązanie. Poza tym uszy do góry, Klempa.Skąd te myśli, że nie pasujesz do reszty świata ? Zaradna, dynamiczna babka z Ciebie ze świetnym poczuciem humoru. Tylko pozazdrościć :-) Kiedyś byłam przejazdem w Tatralandii, ale polecałabym też baseny termalne w Besenowej,kiedyś byłam - było tam super. Lulu, ty dziołcho uparta, kiedy ten test zrobisz :-)? Leć do pierwszej lepszej apteki litewskiej i zakup natychmiast jakiś test !!!!! Bo my tu zaraz forum rozwalimy klawiaturą z niecierpliwości !!!!! Co do mnie, to jestem w środku płodniaków. Według obliczeń gina powinnam miec wczoraj lub dziś owulację. Dziś idę sprawdzić, co tam faktycznie jest. I zaciskam kciuki, żeby było tylko jakieś jajo, które pękło...Po ostatniej , jednorazowej przygodzie z brakiem jaja mam teraz co miesiąc strach, że znów jaja nie będzie :-(
  16. Witam nowe dziewczyny, pozdrawiam. Dołączajcie do pogaduch:-) Co do wieku, to ja kończę za kilka miesięcy 30 lat.
  17. Witam Was poweekendowo. Ja dopiero co wróciłam znad morza. Było fajnie, wesoło, zarąbiście,choć przyznam, że jestem zrypana i zmęczona na maksa. Po południu chyba strzelę sobie jakąś drzemkę.Męża nie wytargałam na urlopie, bo niestety nie było okazji i sprzyjających warunków, ale się nie przejmuję, bo mój gin stwierdził po monitpringu, że owulacja wystąpi najwcześniej dzisiaj. Lulu, ja się też dziwię, czemu ty tego testu nie zrobiłaś. Ewidentnie ten brak okresu to podstawa, by go zrobić. Nie zwlekaj i uwierz, że może Ci się przytrafić ciąża, a nie tylko torbiel :-) Betii, czasem tak jest, że nie dość, że człowiek ma jedne problemy, to jeszcze z 10 innych stron Ci dowalą problemów. A teściowe to faktycznie bywają wkurzające. Wiem coś o tym, bo mieszkam z teściową i przyznam, że czasem sobie mówię, że to był błąd, że lepiej trzeba było iść na swoje.A co do finansów i zapisywania domów dzieciom,czy dawania im kasy, to ja jestem zdania, że nie ma co patrzeć na takie darowizny, tylko budowac wszystko samemu, bo potem rodzą się chore pretensje, że \"a, jak ci zapisałam to i tamto, a Ty taka wyrodna dla mnie jesteś \". A potem jaka satysfakcja jest, że dosżło się do czegoś samemu, a nie dzięki łasce rodziny, która potem jeszcze wymaga rewanżu. Klempa, co z Tobą, Ty okaz optymizmu i humoru masz zrąbany nastrój ? Skąd to się wzięło ?Może ta sąsiadka, co rzekomo jest w ciąży, tak na Ciebie podziałała ? Wiem coś o tym, bo na mnie takie wieści własnie czasem tak działają. Nie wiem czemu, mam potem z tydzień, dwa jakiś płaczliwy, depresyjny nastrój i byle co mnie wnerwia.Potem uświadamiam sobie, że to chyba się zaczęło po tym, jak np. znajoma oznajmiła, że jest w ciąży, lub jak znajomy zadzwonił do mojego m, by mu oznajmić, że jego żona właśnie urodziła. Wiecie, jak pisałam, byłam nad morzem. I normalnie pogrom ciężarnych kobiet tam był. Gdzie poszłam, to zawsze w tłumie widziałam ciężarną, a nie raz jeszcze było tak, że jakaś dziewczyna miała np. dwójke dzieci już przy sobie - jedno w wózku, drugie takie 3-4 letnie już chodzące - i trzecie jeszcze w widocznym już brzuchu. I sobie mówię, jak ona tego dokonała ? Nie zdołowało mnie to specjalnie, zbyt dobrze się bawiłam,by się tym dołowac, ale sam fakt, że tyle kobiet \"zapylonych\" na tym świecie.Z 10 kobiet, które widzisz na ulicy, 5 jest w widocznej ciąży normalnie.
  18. Kazika, ja z wrażenia, że nie mam wrogiego śluzu, zupełnie zapomniałam wtedy spytac, skąd takie coś się bierze. A teraz znów mam jakiś wstyd i opory, by się zapytać gina przy kolejnej wizycie. Kazika, plemniki mojego m to chyba po wejściu do mnie idą sobie na komputerze pograć, zamiast biec i pracować nad zapłodnieniem,bo mój m też się lubi tak lenić przed kompem, zamiast coś zrobić. Kurna, to jajo chociaż by mogło coś zrobić łaskawie, ruszyć się, a nie tylko rozłożyć się i czekać w miejscu, aż któryś z plemników łaskawie podejdzie. Ale skoro ja za młodu nie dopuszczałam długo do siebie facetów i cud się stawał, jak jakiś się wkoło mnie zakręcił, to pewnie tak samo z moim jajem :-)
  19. Oj, przeczytałam wywód Klempy i już nie wiem, co napisać, bo się cały czas śmieję :-):-).................................... No, już ochłonęlam, to mogę zoś napisać.............Co do Klempy i Kaziki, to się zgodzę, czasem trudno mi odróżnić, która co napisała, bo macie podobne poczucie humoru i podobny styl. Kazika,to ja robiłam 3 miesiące podchody do wrogiego śluzu, bo to albo nie ten dzień cyklu był, albo był weekend i lekarza nie było, albo to albo tamto nie pasowało. No ale w końcu po 3 cyklach udało mi się ten test zrobić. A my się wybieramy na mały wypad weekendowy ze znajomymi, to mojego męża - estetę wytargam, jak będzie po kilku wieczornych piwkach i będzie łatwiejszy:-) Wtedy zapomni o walorach estetycznych badania :-)
  20. A mnie zastanawia, co z Lulu, czy ona czasem w ciąży nie jest na tej Litwie......
  21. A u mnie ewenement, deszcz pada i niebieskie, bezchmurne niebo za oknem.....Skąd ten deszcz pada ?
  22. Ja mam monitoring w piątek, a mój m już wczoraj się martwił, że to nieestetyczne będzie dla badania. Esteta z niego :-) wiem, wiem, kotaszenie na zawołanie też nie jest mi obce. Ile razy tak u nas było, bo owulacja, bo trzeba, masakra. Ostatnie cykle mam teraz jednak dla odmiany takie fajne, że akurat wciąż mi się chce i non stop bym targała męża, dzień w dzień :-) Czyżby to prawda jednak była, że kobiecie w wieku 30 lat najbardziej wzrasta libido i pożądanie, bo u mnie coś się zgadza chyba, jestem tuż przed 30-stką :-):-)
  23. Libra, poprawiłaś mi humor tym zdaniem o rurce i latających plemnikach :-) Mi sie jednak wydaje, że przecież starania wielokrotnie idą równocześnie z monitoringiem, więc co tu się estetyką martwić. To wtedy wcale nie moglibyśmy się starać w czasie owulacji, bo wtedy idzie się wlaśnie na monitoring.Zresztą to nie są jakieś byczaste ilości, żeby zaraz wszystko było upaćkane, to w końcu kilka mililitrów, z których jeszcze połowa wyleci zaraz po kotaszeniu. Kurka,przepraszam za te mega nieestetyczne wywody, ale cóż, takie życie mężatki :-) Zresztą długo nie mam zamiaru się tak monitorować, zdecydowaliśmy z m, że po wakacjach robimy inseminację i mam zamiar o tym oznajmić mojemu ginowi.
  24. Oj dziewczyny, czy Wyście coś piły czy ja podwójnie widzę wpisy:-) ? Widzę, że tu szpitale się szykują, to powodzenia Wam życzę. Ja mam straszną chcicę na męża, a on mi wyskoczył, że idę teraz na monitoring i chyba nieestetycznie będzie, jak mi będzie gin robił usg, podczas gdy w środku będzie nasienie:-):-) i mi gada, że nie powinniśmy się kotasić. Też on ma teorie !
  25. A, Katarina, co do zazdrości o ciążę, to ja też to mam, że zastanawiam się, dlaczego inne znajome łatwo zachodzą, a ja nie mogę ? Po prostu planują i mają, zanim się obejrzą. To nie jest tak, że same wpadki, choć i takie są. 3 znajome np. planowały. Jedna zaszła w 1 cyklu starań, druga w 3 cyklu, trzecia po roku. A ja się męczę już 22 cykl teraz i nic. I mnie to wkurza, że ktoś chce, ma nawet gorsze pod różnymi względami warunki niż ja by wychować dziecko, bądź jest krótszy stażem w związku ze swoim m niż ja i zachodzą w te ciążę jak po maśle. Nie mogę tego zrozumieć, dlaczego Bóg nie pozwoli cieszyć się dzieckiem komuś, kto ma wręcz wszystko, by mógł je przywitać na świat.Dziwny ten świat.
×