Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marzenie255

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez marzenie255

  1. No, Klempa, zgadza się, czasem ludzie przesadzają. Z takich zdjęć to można wywnioskować, że ktoś już nic kompletnie w życiu nie ma do pokazania , jak jedynie kolejne ujęcia dziecka. Jak by to było ich jedyne osiągnięcie życiowe i nic więcej by już nie mieli. Też mam taką znajomą z byłej pracy na NK, która non stop wstawia tylko zdjęcia dziecka. No dobra, wstawiła jedno, drugie trzecie, wiadomo, każdy chce się pochwalić, normalne. Ale 50-te z kolei zdjęcie dziecka, a mamy ani widu ani słychu ?Chciałam kiedyś zobaczyć, jak ona wygląda, czy się zmieniła itp, to się nie dowiedziałam, bo na zdjęciach widać jedynie jej dziecko. Nie wiem, może mi na łeb padło z tej niepłodności i może dlatego tak gadam, a gdybym sama doczekała się dziecka, to zasypałabym net zdjęciami dziecka, a może ci ludzie przesadzają jednak.
  2. A widzisz, kazika, jak duży wpływ na nasze parcie na dziecko ma otoczenie. Pisałaś kiedyś,że masz to szczęście, że wśród Twoich znajomych wiele osób nie ma dzieci.Zobaczyłaś teraz jednak równolatków na weselu, którzy , jak się okazało, mają już swoje pociechy i człowiek zaraz zaczyna się zastanawiac, co to z sobą i swoją niepłodnością zrobić. Tak to właśnie jest. Ja wyobraź sobie mam dużo znajomych w wieku 20-parę lat i koło 30-stki i większość z nich już ma dziecko, albo niedawno co byli w ciąży, urodzili. No i wciąż wkoło siebie widzę to parcie i odczuwam ten ból, że ja taka jedyna bezdzietna wśród nich. Czasem ciężko się odnaleźć w tym tłumie mam i bobasów. Naprawdę. Na naszej klasie moi znajomi wklejają co rusz tylko zdjęcia pierwszych ząbków, wycieczek do zoo, zabawy w piaskownicy , szczęśliwych rodzinek w komplecie itp, a ja jedynie mogę wstawić kolejną fotke siebie i męża na tle gór czy morza. Tak to jest niestety....Ale co tam, nie ma co się załamywać, jakoś to będzie.
  3. W poście klaudynki było, że 35% wolnych, 15% w miejscu, więc wygląda na to, że nie ma wcale szybkich. W sumie ja jestem przyzwyczajona do tego typu badania, że mam na kartce napisane 4 grupy plemników i przy każdym % - A- szybkie, B- wolne, C- w miejscu i D - bez ruchu. A+B ( szybki + wolny )popwinno być 50%. Stąd mój wywód powyżej. Mój łyka Androvit, Pentohexal i L karnitynę.
  4. Klempa, zobaczysz, mężowi przejdzie i będzie miły i potulny jak baranek :-)A może faktycznie ten list coś zdziała:-)Z tego co pisałaś, to z niego dobry i poczciwy chłopina jest, to może się opamięta. Kazika, myślę, że to dobra decyzja z tym in vitro. Macie już kilka inseminacji za sobą, leczenie, starania, a czasu coraz mniej,więc trzeba próbować szans, które daje nam medycyna. Ja teraz np. na moim etapie walki też już szykuję się na myśl, że za 3-4 mies., jak nadal nie \"zaskoczę\"naturalnym sposobem, walimy na kilka insem z rzędu. Też mi 30-stka niedługo stuknie,starania coraz dłuższe, to na co mam czekać... Kazika, ile w sumie czasu trwa Wasza walka o dziecko ?
  5. Klaudynka, z tego co piszesz, to będzie problem z ruchliwością plemników oraz liczbą plemników o prawidłowej budowie.Według wyniku nie ma żadnych plemników o ruchu postępowym szybkim, tylko jest wolny i w miejscu, a ten ruch szybki jest podobno istotny do zapłodnienia. Ale za to ilość jest dobra, bo minimum jest 20 mln w 1 ml, a u Was jest ponad 40 mln. Lekarz musiałby coś przepisać na podrasowanie ruchliwości i prawidłowej budowy plemników. Mój m tak samo ma problem z ruchem postępowym szybkim, a do tego ma za małą troszkę ilość. Morfologia, budowa jego plemników jest akurat dobra. Cały czas od kilku miesięcy łyka różne specyfiki na poprawę armii. Klempa, z chłopami czasem tak jest, że tak wkurzają, że tylko rozwieść się z nimi chce. Mój też mnie czasem rozwala na łopaty i ręce mi opadają :-)
  6. A co do testów owul.,to jeśli kreska testowa jest tylko troszkę słabsza od testowej, a na drugi dzień juz nie było kreski,to przyjmuje się, że test był pozytywny. Jedynie, jak jest dużo bledsza, to jest negatywny.
  7. Libra, badanie polegało na tym, że mieliśmy przyjść z próbką nasienia do gina. Po przyjściu do niego pobrał mi próbkę śluzu szyjkowego i zmieszał z przyniesionym nasieniem. On to robił u siebie, nigdzie nie dawał tego do żadnego laboratorium. Na drugi dzień był wynik. Oczywiście odpowiednio wcześniej musiałam chodzić na monitoringi, by lekarz ustalił, w jaki dzień zrobimy ten test, bo to musi być odpowiednia wielkość pęcherzyka, odpowiedni dzień cyklu.
  8. To Klempa Twój tata się namęczy na tych 6 zabiegach chemii. Ale musi to przetrwać, to w końcu dobre działko przeciw temu cholernemu choróbsku, niech sobie pomyka w siną dal po tej chemii ! Co do facetów,mężów itp, to ja np. u nas nie narobię się wiele w domu, bo dużo pomaga nam teściowa, poza tym nie mamy jakichś strasznie wymagających zajęć. Mamy oboje taką pracę, że nie musimy w domu już o niej w ogóle myśleć, jedynie myślimy o niej przez te 8 godzin, jak siedzimy poza domem, w pracy.Żadnego zwierzaka póki co nie mamy, więc z tej strony nie mamy obowiązków, więc tylko tyle co zrobić zakupy, ugotować coś, poprać i posprzątać.Pranie robi nam zawsze teściowa, czasem też nam ugotuje, jak późno wracamy z pracy, więc naprawdę nie odczuwam obowiązków domowych. Ale mój m tak ma, ba, tak został wychowany przez swoją mamę, że facetowi podaje się wszystko pod nos. Teściowa za młodu to swojego męża do kuchni nie wpuszczała, tylko wszystko sama robiła, no i tak wychowała dzieci, że baba jest od garów i mojemu m tak zostało. I jest wielka obraza majestatu, jak ja go garnę do tego, by np.coś mi przyniósł z kuchni, czy wyniósł po sobie choćby talerz. Tak już ma to wychowanie zakorzenione w sobie, że choćbym nie wiem ile razy mu powtarzała, że ja wyznaję inne zasady w domu, że facet też powinien coś ruszyć w kuchni, to on jak baran stoi i nie umie się tego nauczyć.
  9. Witam Was poweekendowo:-) 4mala - już sobie wyobrażam tego małego kudłacza u Ciebie, musi być fajny. Kazika, z góry chcę Ciebie przeprosić, bo się wnerwisz, jak się dowiesz, co zrobiłam. Otóż z emocji zapomniałam zapytać mojego gina przy teście na wrogość, skąd się bierze wrogi śluz:-( Kazika, tylko mnie nie bij za to :-(:-)Ale przynajmniej jestem o jedną informację do przodu - nie mam wrogiego śluzu !!! Lekarz zrobił test i okazało się, że wynik prawidłowy, nie ma żadnych przeciwciał. Z jednej strony dobrze, a z drugiej można zapytać, \"to do ciula dlaczego nie zachodzę od prawie 2 lat w ciążę ?\"Może to tylko wina trochę za słabych plemników. To na razie jedyna rzecz, jaką u nas znaleźli. A w sumie większość rzeczy nam już zbadali. Kij wie. No ale ogólnie humor dopisuje. Jestem po płodniakach. Po raz pierwszy od dawnego czasu miałam zarąbistą ochotę na przytulanka w dniach płodnych i było zarąbiście, na luzie i superancko. W teoretycznym dniu owulacji zrobiliśmy sobie z mężem wieczorek we dwójkę, drineczki, te sprawy. Gadaliśmy sobie cały wieczorek, miło spędzaliśmy czas, a potem przeszliśmy do dzieła - bez przymusu i bez myślenia o owulacji:-)
  10. Klempa, to widzę,że się zabrali u Twego taty za leczenie tego cholerstwa. Niech ta chemia wybije i wykruszy te guzy na miazgę ! 4mala-chciałam zapytać apropos kudłacz. Jak sobie będziecie radzić z nim, jak np. oboje będziecie w pracy, a pies zostanie aż do wieczora czy popołudnia sam. Jak pies już starszy, to nie ma problemu, przesiedzi do czasu,az się wróci z roboty, ale taki młody szczeniak to pod nieobecność panów może niezłego bajzlu narobić w domu....Tak pytam, bo sama zastanawiam się nad psem, tylko przeraża mnie fakt wyprowadzania go i wychowania z okresu szczenięctwa.A jak oboje w domu pracują, to już w ogóle sobie nie wyobrażam. I na koniec proszę Was bardzo o trzymanie kciuków, gdyż dziś będę miała robiony test na wrogość śluzu...!!!!Szczególnie Kazice będzie ten temat bliski :-) Zapytam się lekarza, od czego ta wrogość się bierze..A przynajmniej postaram się zapytać ....:-)I dobra wiadomość, wczoraj gin zobaczył u mnie jakieś jajo, co ma 15 mm, oby urosło i pękło w tym cyklu.
  11. Witam Was moje wspieraczki i doradczynie :-) Nie przeczytałam Was dokładnie, więc proszę nie miejcie pretensji, jak komuś nie odpiszę :-) Kazika - gratuluję szczęśliwego wypadu i szczęśliwego powrotu. Lulu, dołączam się do grona wykotaszonych i napalonych. Od kilku dni patrzę bowiem na mojego m jak na jeden wielki obiekt seksualny i wciąż mam na niego ochotę, w najmniej sprzyjających sytuacjach nawet. Co dziwne, jego też tak jakoś naszło i w weekend żeśmy sie kilka razy targali w takich dzikich okolicznościach, w jakich dawno nam się nie zdarzało.Co lepsze, tuż przed moim napaleniem i chęciami mieliśmy kilka dni kłótni. Może kłótnie działają na mnie tak napalająco :-) Co gorsza, jesteśmy w trakcie remontu i nie mamy drzwi w pokoju, więc nie mamy jak się zamknąć przed teściową, a mimo to chce nam się sto razy bardziej kotasić niż jak były drzwi i mimo braku drzwi sobie radzimy:-) I mam super nastrój przez to.Tyle tego wywodu erotyczno - seksualnego. Jeśli chodzi o staranka, to jutro idę na monitoring i mam nadzieję na jakieś jajo, bo w zeszłym cyklu, jak wiecie, nie miałam żadnego. Tyle póki co, 4mala - nie podobają mi się te Twoje objawy. Trzeba to zbadać.
  12. Witam Was ! Czytam Was wciąż, ale jakoś nie mam weny twórczej do pisania ostatnio:-)Nic ciekawego się u mnie nie dzieje. Kolejny cykl,kolejne starania, lekarz itp itd....Humor dość dobry, bez płaczu i bez smutów. Dużo ostatnio rozmawiam sobie z moją przyjaciółką, ona wyznaje mi swoje problemy, ja jej swoje, tak się wzajemnie wspieramy. Ona nawet potrzebuje teraz bardziej wsparcia niż ja i może dlatego nie mam już weny i pomysłów, co by tu jeszcze powiedzieć Wam. Być może uda mi się wreszcie w tym cyklu zrobić test na wrogość śluzu. Bo ostatnie 2 miesiące się nie udało. Jakoś sobie zyję, nie zamartwiam się specjalnie, nie schizuję z powodu braku ciąży, jakoś leci.Ja chyba podświadomie czekam już na moment, kiedy przystąpimy do inseminacji......A ma to być za kilka miesięcy. Pozdrawiam Was wszystkie.
  13. Klempa, no ładnie idziesz, jak burza z tym odchudzaniem. Tak więc Twoja teoria o wielorybie, którego chce uratować na plaży green peace,jest już zupełnie obalona w tym momencie. Tylko kobito nie przesadź znów za bardzo w drugą stronę !Żeby nie trzeba było mrówki na plazy szukać !Twój facet teraz może się upiększac jak chce, a Ty przy nim i tak świecisz ! Ja się cieszę w odwrotną stronę, bo przytyłam trochę i nie czuję, że dzwonię gnatami. Jeszcze 2 lata temu, jak brałam ślub, to byłam za chuda. Aż mi się na zdjęciach ślubnych mój kościsty, szczurzy ryjek nie podobał.Teraz jest lepiej.Wróciłam do normalnych kształtów. Opalić też by mi się przydało. Klempa, może Ty mi coś doradzisz, bo jesteś specjalistą od samoopalaczy.Jakoś nie mam weny do smarowania się samoopalaczami, które sobie kupiłam. Wolę iśc z 2-3 razy w miesiącu na solarium i mam spokój, a samoopalaczem to bym co 2 dzień musiała się cała smarować, a potem po smarowaniu jeszcze godzinę stać rozebrana, by to wsiąkło w skórę, a nie w ubranie.Za du zo zachodu. Ostatnio z lenistwa smarowałam się samoopalaczem już tylko na twarzy i dekolcie, a czasem na rękach, ale i to wymagało więcej czasu niż wpadnięcie na 10 min. na solarium, a po solarium przynajmniej opalone całe ciało na dłużej niż tylko 2 dni. No i nie wspomne już o pobrudzonych bluzkach po tym samoopalaczu.Normalnie plamiłam na brązowo na drugi dzień.Słowem - masa czasu i zachodu prawie dzień w dzień i brudne bluzki.
  14. Witam ! Tak czytam Klempa o Twoim mężu i Lulu o Twoim i o ich przeżywaniu braku dziecka i jestem w szoku ! Mój tak chyba tego nie przeżywa.Albo może tego po nim nie widać.U nas to chyba jedynie ja jestem tą stroną przeżywającą i cierpiącą na widok dzieci przyjaciół. To mąż zawsze mi gada, że ja się wykańczam i że źle ze mną i czy ja czasem za kilka miesięcy to już całkiem psychicznie nie siądę z tego powodu.On mi zawsze mówi, że on się dobrze czuje, nie ma jakichś cierpień i zszarganej psychy na widok dzieci kolegów i nie rozumie, dlaczego ja tak wariuję na takie widoki. Owszem, on leczy się ze mną dzielnie, uczestniczy w tym aktywnie, gada, że chce mieć dziecko,pociesza mnie itp, ale nie martwi się tym tak. Dlatego w szoku jestem, że Twój facet Klempa,mógł tak zareagować na wieść o ciąży przyjaciela, tak się przybić. Mojego m nigdy nie widziałam w takim nastroju z tego powodu. I w sumie czasem właśnie mnie to wkurza, że on tego nie czuje. Wolałabym, żeby poczuł i wiedział, jak ja się męczę od wielu miesięcy.
  15. Kazika, zarąbiście. Takim jachtem.A czy te kumpele będą i z mężami i z dziećmi ?
  16. My się z m zastanawiamy latem nad last minute do Turcji. Chociaż też z kasą teraz krucho, bo remont itp... Więc pewnie nie pojedziemy, Poza tym szaleje teraz ta świńska grypa i ja mam stracha, ze jak się gdzieś w takie kraje pojedzie, to jeszcze coś złapiemy.A poza tym mam lekkiego stracha przed lotem samolotem, choć już leciałam kilka razy. Kazika, jeszcze raz udanej podróży życzę. A może zmajstrujecie cosik na tym statku ( tzn. kogoś :-) )
  17. Kazika, super sprawa ta Kopenhaga. Zarąbista wręcz. Taki urlopik. Czadowego wyjazdu życzę !Racja, trzeba sobie jeździć, póki czas, młodość i kasa pozwalają. A praca nie ucieknie !
  18. Wiecie, ja też nerwus jestem, o byle co się stresuję i przejmuję. Tyle że ja nie mam żadnych dolegliwości ze strony żołądka, układu trawiennego itp. Moim objawem, będącym skutkiem stresu czy nerwów jest bezsenność. Często miewam tak, że budzę sie co chwila w nocy, śpię jakoś tak płytko, byle szum mnie wybudza. Rano budzę się jakies 2 godziny przed budzikiem.Ostatnie miesiące miałam z tym spokój, a teraz przez ostatnie 5 dni znów mi się wzmogło. Jestem np. padnięta jak byk, robię łóżko o godz. 9.00 wieczorem, kładę się, prawie zasypiam, a potem nagle coś tam mąż się do mnie odezwie, jakiś hałas uszłyszę, wybudzę się i już nie mogę zasąć aż do 24.00 np. Potem jak w końcu zasnę, to ciągle coś mi się śni, co 2 godziny się przebudzam, tak że jak to zsumować, to może przez całą noc śpię 4 godziny. Tak mi się porobiło po takiej jednej mojej stresującej pracy i do teraz się z tym borykam.
  19. Hej ho ! Co Wy z tymi mdłościami. Mi to pachnie ciążą. Poranne mdłości ?
  20. 4mala - mój m tak ma, że co rusz to mdłości, zgaga, problemy trawienne. Zje coś ciężkiego, za duzo się obje, czy wypije więcej alkoholu i zaraz go albo mdli, albo ma zgagę.Do tego ma trochę brzuszek.Ktoś kiedyś się zaśmiał, że on chyba zamiast mnie w ciążę zaszedł, bo ma większość jej objawów. Ostatnio się wiecie trochę martwię, bo coś mi m narzeka, że go pobolewa po prawej stronie pod żebrem. Niby nasila się to, jak idzie na siłownię i daje sobie wycisk Czyżby wątroba ? Nie wiem, czy nie powinien wybrać się do lekarza.
  21. Witam houstona ! Ja po jakichś 7 miesiącach starań też zaczęłam się już niepokoić, a po 10 miesiącach już byłam u lekarza. I tak już w sumie zleciało 20 miesięcy starań aktualnie. Masakra. Może właśnie sęk w tym, że za bardzo się martwiłam od samego początku, że się nie udaje. Kazika, mój m też potrafi zadymiać i marudzić o jakąś drobnostkę dotyczącą jedzenia, np. że nie dokończyłam jogurtu, wstawiłam jego resztkę do lodówki i potem go nie zjadłam i wyrzuciłam, bo był zepsuty, albo o nie wyrzucony karton od soku, lub o to, ze nie kupiłam nic, co on by chciał akurat zjeść i że nic nie ma w lodówce, podczas, gdy dopiero byłam na zakupach i lodówka ugina się od jedzenia....Takie są chłopy.A jak my im marudzimy o coś naprawdę poważnego, to wielce oburzeni, że trajkoczemy i że mamy się zamknąć, traktują to jak błahostkę. Widzę, że @ się posypały. Ja jeszcze mam trochę czasu do @ i póki co nie odczuwam napięcia przedokresowego.
  22. Dodam, że właśnie po dostaniu @ nastrój tak siada, pada na ryj czasem normalnie, a najlepiej jeszcze, jak dostaniesz @, a tu Ciebie odwiedza koleżanka w 8 miesiącu ciąży - oj też miałam tak nie raz. Wiesz, Katarina, ile ja małp przeryczałam przez ten cały cas ? Ile wypadów, urlopów, miłych spotkań i weekendów zepsuła mi @ ? Morze łez normalnie...U mnie akurat w tym miesiącu nastrój zarąbiście wesoły, bo wiem z góry, ze @ dostanę i nie mam na co czekać i super się czuję, olewanko totalne..Tumiwisizm, olewas totalas wszystkos:-)
  23. Katarina, spokojnie, zobaczysz, nastrój się poprawi. Ja też miewam takie dni zastanawiania się i płaczu. Musimy wierzyć, że jakoś ten nasz problem się rozwiążę - albo szczęśliwą ciążą, albo adopcją, albo pogodnym i spokojnym pogodzeniem się z sytuacją. Ja w to wierzę. Nawet, jak dziecko się nie pojawi, to musi być jakies wyjście, by mimo tego braku żyć normalnie i się nie zamartwiać. Ale poki co musimy mieć nadzieję. Znam doskonale to, co przeżywasz, bo samej zdarza mi się to przeżywać. Czasem naprawdę ciężko mi poruszac się wśród znajomych, którzy w większości są już rodzicami.I uwierz mi, bardzo dużo dziewczyn starających się przeżywa dokładnie to samo - zazdrość na widok ciąży koleżanki , myśl, co to będzie za kilka lat, gdy wszysy już będą się spotykać na spacerkach ze swoimi dziećmi.Ale jakie mamy wyjście ? Musimy z tym żyć i mieć nadzieję, że się kiedyś w końcu uda.
  24. A mnie w ogóle denerwuje mój wiek. Tak nagle mi skończyło się to 20-parę lat, że w szoku jestem. Czasem sobie myślę, że stara rura ze mnie już. Tak bardzi chciałabym mieć znów 25-26 lat. Przeraża mnie fakt, że do 40-stki to już bliżej jak dalej. A jeszcze parę lat temu człowiek czuł się jak gówniarz, co dopiero wyleciał spod skrzydeł mamy. Teraz to już masakra - 30 na karku, cellulit i kto wie co jeszcze....Ja chcę mieć znowu 20- lat :-(
  25. Jeszcze dodam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pierwsza moja reakcja po usłyszeniu, że najprawdopodobniej nie będzie w tym cyklu jaja, to był smutek i łzy w oczach w domu, a teraz , po czasie, właśnie dzięki tej wiadomości i świadomości, że nie muszę się nakręcać, bo i tak nic nie ma,jakoś mi ulżyło i czuję się spokojniej bez tej nerwówy przedokresowej. Pierwszy raz od dawna:-)
×