Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marzenie255

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez marzenie255

  1. Kazika, kobito, poczekaj do terminu @ !!! Bo lanie dostaniesz !
  2. Libra, mogę dać namiar na mojego gina, tylko skontaktuj się ze mną na mój adres mailowy, który jest w moim nicku. Nie chcę pisać o konkretnych nazwiskach i namiarach otwarcie na forum.
  3. A mi się coś tak napęcznia w podbrzuszu i mam takie leciuchne napięcie podobne do tego przed okresem. Mój gin kiedyś powiedział, że własnie takie podobne do przedmiesiączkowych objawy można miec w czasie owulacji. No to ja może właśnie owuluję.Mam nadzieję, że sprinterzy biegną teraz co sił, by osaczyć to jajo, o ile ich coś tam jeszcze zostało od ostatniego kotaszenia :-)
  4. Jakby co, to pójdziemy razem na terapię odwykową dla testomaniaków. Ale nie, ja robię testy owulacyjne tylko w czasie dni płodnych, aż pojawią się 2 kreski. Potem już nic nie testuję, aż do następnej owulacji. Ale w ogóle jaka różnica w cenie tych testów w aptece i na allegro. W aptece zapłaciłam za 5 testów 22 zł, a na allegro 19 zł za 10 testów + 3 ciążowe. Oj, Kazika, przeszło na mnie z Ciebie. Wciąż o testach gadam....
  5. Skoro plemniki \"produkujące\" dziewczynkę są niby wolniejsze, to teoretycznie z moim m powinnam mieć większą szansę na córkę, bo mój m ma właśnie za mało tych \"sprinterów\", a dość sporo plemników o wolnym ruchu postępowym. To chyba podobnie jak u Ciebie, Kazika ? Katarina, a może Ty wcale nie wydłużyłaś cyklu, tylko w ciąży jesteś ?
  6. Lady, no to widzę, że Ty też pełną parą zabierasz się za starania i leczenie. Dołączam się do Twojego klubu :-) Nie znam się na zastrzykach, więc nic Ci w tej kwestii nie powiem:-) Ja jakoś w lepszym humorze. Mieliśmy wprawdzie ustawiane kotaszenia, ale mimo to tak fajnie było, że nawet nie odczułam w trakcie, że robimy to, bo mam owulację. Stwierdziliśmy po wszystkim, że jak na \"umówione\" targanko, to było całkiem całkiem....:-) Dziś idę znów na monitoring, by zobaczyć, czy pęcherzyk nadal rośnie, czy już pękł. No i niestety z testu na wrogość w tym cyklu nici. Włąśnie dlatego, że pęcherzyk szybciej urósł, niż się z ginem spodziewaliśmy. Gin stwierdził więc, że teraz najlepszy czas na starania i szkoda pogarszać jakość nasienia przez oddawanie go do testu.Dlatego mam przyjść w następnym cyklu trochę wcześniej, by zrobić test, jak pęcherzyk będzie jeszcze kilka dni przed pęknięciem i jeszcze nie trzeba będzie się starac. Widzicie, jednak miałam nosa twierdząc przed wizytą u gina, że dzisiaj na test może być za późno..:-) Poza tym zrobiłam wczoraj test owul. i wyszedł pozytywny, więc w 100% zgadza się to z monitoringiem. 2 kreska pojawiła się niemal natychmiast.Szkoda, że nie ciążowa.....he he No i na koniec jeszcze Wam powiem, że odzyskałam z powrotem dziewictwo !!! Mój wynik cytologii po leczeniu globulkami i tabletkami wyszedł bowiem najlepszy z możliwych, wszystko w 1 stopniu, czyli jak u dziewicy :-):-):-)
  7. O kurczę, jeszcze 3 godziny do monitoringu, już nie mogę się doczekać !!!!Jest tam jeszcze to jajo, czy już pękło :-|
  8. I właśnie sobie w tej mojej odmóżdżonej głowie przypomniałam, że ja przecież biorę Wiesiołek ! i może przez niego mam takie przyspieszone obawy owulacyjno-śluzowe, mimo tego, ze może owulacji jeszcze nie było !Wiesiołek przecież wzmaga wydzielanie śluzu, niby jest go więcej i dłużej !
  9. haha, Kazika, tylko czy wtedy nadążę z bzykaniem ! Tak tydzień w tydzień !
  10. I dodam, że tak sobie myślę, że mój gin to chyba zna mój tyłek lepiej niż mój własny mąż:-)
  11. To ja może dołączę do klubu uzależnionych od monitoringu, bo ostatnio w każdym cyklu chodzę. Kazika, i to podekscytowanie, jak lekarz mówi " Jest pęcherzyk", normalnie jak by mi mówił "Jest ciąża" Hi hi, oj my baby to mamy problemy, normalnie koń by się uśmiał.
  12. A mnie coś jajnik znów pokłuwa. Coś dziwnie z tą owulacją w tym cyklu. Już się nie mogę doczekać dzisiejszego monitoringu, co tam cholerka na nim wyjdzie !!!
  13. ha, ha, no nie wiedziałam, że można mieć radość z takiej czynności. Ja takie podekscytowanie może czuję, jak robię test owulacyjny, bo te dość często robię, i jak ujrzę 2 kreskę, to mam maleńką namiastkę radości, jaka pojawia się przy zobaczeniu 2 kresek na teście ciążowym. Ale tak na poważnie, to nie ma co się nakręcać ciągłym testowaniem. Wszędzie trąbią, że test ciążowy robi się najwcześniej w dniu spodziewanej miesiączki.
  14. Chociaż ja jestem taka, że nawet 100 testów w zasięgu mojej ręki nie robi na mnie wrażenia. Teraz np. mogłabym też gdybać i testować, bo dostałam jakoś za szybko okres, jakiś taki przerywany, 2-dniowy,a wcale nie zatestowałam, mimo że mam testy ciążowe w domu. Uznałam, że to by była paranoja podejrzewać ciążę, jak przyszła @ Poza tym miałam teraz objawy owulacji, więc chyba normalnie przebiega następny cykl, a nie jakaś ciąża. Tak że dla mnie test ciążowy to "ostateczna ostateczność", tylko wtedy,jak naprawdę nie dostanę okresu i jeszcze będę miała jakieś mega podejrzenie, że to ciąża. Tylko wtedy zatestuję.
  15. Kazika,musisz czekać do @. Na objawy nie ma co się nakręcać. Ja już też trochę ich przeżyłam i za każdym razem zawiodły, więc teraz jedynie dowody czarno na białym w postaci testu krwi, testu z moczu lub w postaci ciąży widocznej na usg mnie przekonają. Spokojne czekanie do @ i test po jej terminie, gdy się nie pojawi to podstawa. Można ewentualnie coś podejrzewać i zatestować, jak okres jest bardziej skąpy niż zawsze, dużo krótszy, ogółem, jak nie przyjdzie taka @, jak zawsze. Poza tym chodzimy do ginów na badania, to jak będziemy w ciąży, na pewno nam to wykryją w czasie, więc nie ma co się nakręcać kilka dni po możliwym zapłodnieniu.Jak będziemy w ciąży, na pewno się dowiemy.
  16. Kazika, ja zakupiłam właśnie zestaw 10 testów owulkacyjnych + 3 ciążowe gratis, tak że jak Ciebie weźmie głód testowy, to ja mam w zasięgu ręki cały arsenał !Tylko nie wiem, po co mi te ciążowe, bo ja takowych w ogóle nie używam. Może kiedyś, za iles tam lat, jak będą miały teramin ważności, to sobie zrobię, jak będę podejrzewać ciążę. Katarina, coś w tym jest, że psychika przestawia cykl. Ja np. strasznie niecierpliwię się podczas okresu, kiedy wreszcie będzie kolejna owulacja. No i mam,cykl mi się skraca, owulacja występuje coraz szybciej, na moje życzenie. Jak bym miała przetrzymać cykl np. 30 dniowy i mieć owulację po 15 dc, to bym oszalała ze zniecierpliwienia. Tyle że z reguły miałam okres po 26-27 dniach cyklu, a ostatnio miałam w 24 dc, a teraz, jeśli potwierdzą się moje obawy co do owulacji w 8dc, to mój obecny cykl będzie miał 22 dni ! Niedługo będę miała cykle tygodniowe jeszcze !
  17. Witam Was czwartkowo ! Wiecie, nie wiem, czy nie mam już czasem po owulacji i czy test na wrogość umówiony na piątek to nie będzie test stracony. Wczoraj ( 8 dzień cyklu ! )miałam typowy śluz owulacyjny, kłucie w jajniku już od 2 dni, ale o dziwo testy owulacyjne wychodzą wszystkie negatywne. Robiłam 3 - jeden w 7 dc i 2 testy w 8dc o różnych porach. Nie wiem, jak to rozumieć. Dziś idę na monitoring i zapytam gina, czy widać pęcherzyk, czy już może pękł i czy jest jeszcze szansa na test wrogości, czy już po ptokach. Jak by co, to może przesuniemy ten test na dzisiaj, żeby złapać jeszcze resztki płodnego śluzu. Fakt, że przytulanka były, więc nawet jak owulka była, to starania nie stracone. Chciałam jednak bardzo zrobić w tym cyklu ten test wrogości, ale jak będzie po owulce, to nici z tego, bo do testu musi być śluz owulacyjny:-(:-( Nie wiem, co myśleć, gin ustawiał mnie na ten test najwcześniej w 10dc, a ja o dziwo w 7 i 8 dc mam objawy owulacji. Wszystko się poprzesuwało po tym hsg. A co do odchudzania, to trzeba mieć do tego silną wolę. Mój m się np. odchudza i też ciężko mu czasem wytrwać w diecie. On zresztą jest taki, że może głodować całymi dniami , chodzi wciąż na siłownię, a i tak niewiele waga mu drgnie. Jedynie osiągnie tym tyle,że już więcej nie tyje, ale ze schudnięciem to ciężko. Ja się nie odchudzam. Zresztą nie mam też jakiś napadów obżarstwa. Czasem bywa, że zjem 2 sznytki chleba , potem za kilka godzin jakiś cienki obiad, bo na tradycyjny obiad nie mam chęci i po tym obiedzie od godziny 17 aż do następnego dnia rano nic już nie jem, bo wcale ochoty nie mam, nie czuję głodu. Ale znów jak mam ochotę, to jem to, czego akurat mi się chce.
  18. Oj ludziska, chyba mój dół na Was przeszedł. Nie zauważyłyście, że jak jednej coś się nie wiedzie, to zaraz przechodzi to na pozostałe, czy to grypa, czy problemy z Mieczysławą, czy to kłótnia z mężem, czy dół. Klempa, to teraz trzymaj silną wolę i nie wcinaj za dużo !!! My np. na rocznicę w zeszłym roku - to była nasza pierwsza - poszliśmy po prostu do takiej lepszej, droższej knajpy na obiadek i tyle. Jakoś wielce nie świętowaliśmy tego, nie kupowaliśmy sobie żadnych prezentów itp. My też będziemy mieli teraz 2 rocznicę, już za 1,5 miesiąca. Wiecie, po tym hsg chyba jednak coś mi się trochę poprzestawiało. Tzn. dostaję okresy jakoś szaybciej niż zawsze, aż za szybko. Teraz np. dostałam okres już w 24 dc !!! Tzn. właściwie w 25 dc, bo bardzo późnym wieczorem w 24 dniu zaczęły się dopiero lekkie plamki.Więc liczę to na poczet dnia 25. No ado tego okres był trochę dziwny. Normalne, obfite krwawienie z pobolewaniem podbrzusza trwało 2 dni, na 3 dzień nagle pustka, nawet 1 zdechła plamka się nie pojawiła, a potem w 4 dniu nagle chlupnęło znów coś na chwilę i potem znów zanikło....itp. Taki okres przerywaniec. Do tego od wczoraj, czyli od 7dc zaczął mnie dziwnie kłuć jajnik, jakby na owulację. Śluz jakby już bardziej płodny, więc nie wiem, o co biega. Owulacja w 7 dc ? To chyba byłoby za wcześnie. Zrobiłam sobie test owulacyjny wczoraj, ale wyszedł negatywny. Monitoring mam umówiony dopiero na czwartek i piątek, na 9 i 10 dc,bo nigdy jajo nie pękało u mnie wcześniej niż w tych dniachno, ale teraz boję się, że wtedy może już być za późno.I jeszcze mamy robić test na wrogość, więc w ogóle bym się wkurzyła, jak w czasie badania okazałoby się, że już po śluzie płodnym i po owulacji i z testu nici. Kto wie, czy organizm mi nie zaszalał i owulki nie przyspieszył. Tyle że jeszcze to kłucie w jajniku takie dziwne, bo przy owulce to kłuje mnie najwyżej jakieś 2-3 godziny, a raczej bardziej boli i potem od razu ustępuje. A teraz mam tak, że od wczoraj całymi dniami i w nocy takie lekkie kłucie, jakby ktoś wciąż lekko szpileczkę wbijał.
  19. Kazika, najlepszy kumpel mojego m kiedyś mu powiedział w żartach, że \"Jak Twoje plemniki są tak leniwe jak Ty, to ja nie wiem, czy coś z tego będzie...\" Wtedy się z tego śmialiśmy, ale ten kumpel miał chyba rację. Lenistwo męża przekłada się na lenistwo jego plemników, he, he, bo mąż bywa leniwy, oj bywa.
  20. Kazika, ja też tego nie czaję. Jajeczko jest zdolne do zapłodnienia właściwie tylko jakieś 12 godzin po uwolnieniu, więc jakim cudem może byc tak, że ktoś z kimś się raz prześpi i akurat utrafi ???? Albo się zabezpiecza, a mimo to jakiś plemnik się przedostanie i wpadną, przecząc wszystkim teoriom o tym, ile plemników powinno być w nasieniu w momencie wytrysku, by doszło do zapłodnienia. Jak się patrzy na te przypadkowe ciąże, to aż nie chce się wierzyć tym teoriom medycznym, są jakby zupełnie w sprzeczności z tym, co się dzieje na świecie.
  21. Kazika, ja też miałam do tej pory taka filozofię, że trzeba się kotasić już tak z dni przed owulacją, dzień w dzień,aż do owulacji,ale do tej pory nic to mi nie dało. Nie zaszłam. Lekarz mi mówił, że przy monitorowaniu i ucelowaniu jak najbliżej owulacji powinnam w ciągu roku zajść.Więc teraz chcę się trzymać filozofii, żeby ucelować z kotaszeniem jak najbliżej owulacji,nie kilka dni przed. Mój m ma słabsze plemniki, więc nie mam co liczyć, że kilka dni mi one przetrwają w środku. Jest u nas typ A,czyli ten postępowy, ale zamiast minimum 25%, było raz 12, a drugi raz 18. Poza tym mało tych chłopaków trochę, bo jest tylko niezbędne minimum, ok. 20 mln. na 1 ml, a to jest najniższa z możliwych granic. Powinno być więcej. No więc, im lepiej się im poda to jajeczko \"na tacy\", tym większa szansa, że jakikolwiek z tych biednych chuderlaków męża dotrze do tego jaja. Oczywiście, jeśli nie mam wrogiego śluzu, bo jak okaże się, że mam, to nici z wszystkiego.
  22. Jak bedę się użalać, to do niczego nie dojdę. Sama pisałam, że trzeba przejść 3 etapy: od naturalnych starań poprzez leczenie do odpuszczenia sobie, a ja przez moje żale zaniedbuję i psuję etap leczenia. Tak że z tej jednej strony umiem się podnieść, ale gorzej u mnie ze zniesieniem naporu ciężarnych w moim otoczeniu. Nie wiem jeszcze, jak z tym sobie poradzić, muszę coś wymyślić. Mam nadzieję, że jakoś to przeskoczę.
  23. Witam Was. Ja już znów w lepszym humorze. Wzięłam się trochę w garść i zaczęłam znów obmyslać plany i strategie co do naszego dalszego leczenia. A więc: W tym tygodniu jeszcze robimy test na wrogość śluzu. No i Kazika przy okazji zapytam gina, skąd to cholerstwo się bierze. Czy tak po prostu, czy jest jakaś tego przyczyna. Jeśli \"branie do buzi\" ma tu jakieś znaczenie, to pewnie o tym wspomni. Choć wydaje mi się, że to po prostu zwykły żart i tyle. Do tego w tym cyklu idę na porządny monitoring, ze 3 razy tak, aż do momentu, gdy lekarz powie,że pęcherzyk pękł. Oprócz tego zakupiłam testy owuklacyjne, by jeszcze lepiej kontrolować moment zbliżającej się owulacji. No i druga kwestia,zależnie od tego, co wykaże test wrogości. Mianowicie, jeśli okaże się, że nie mam wrogiego śluzu, będę jeszcze kilka miesięcy chodzić co cykl na te monitoringi i robić testy owulacyjne, a jak wyjdzie że jestem \"wrogo nastawiona\" do armii męża, to dam sobie oczywiście spokój z monitoringiem i wtedy zależnie od tego, co zaleci lekarz pomyślimy o insemie lub jeśli to możliwe i skuteczne, to będziemy leczyć tę wrogość. Do tego w najbliższym czasie zbadamy nasienie męża, by sprawdzić, czy po lekach coś drgnęło. Po drodze jeszcze, jeśli w tym wszystkim będziemy mieli wrazenie, że nasz lekarz nie za bardzo zajmuje się tematem ( bo kilka razy takie mieliśmy wrażenie ), to przeniesiemy się z leczeniem do kliniki niepłodności. Tyle planów na najbliższy czas. Nie mam co ryczeć.Muszę przynajmniej w miarę swoich możliwości robić coś, by się udało.
  24. Co do facetów jeszcze, to wiadomo, każdy trochę inny. I moja filozofia jest taka, że dopóki kocha swoją kobitę, nie bije jej i nie zdradza, to wszystko inne można jakoś przetrwać, starać się naprawić. My też swoje przeszliśmy. Jeszcze teraz wśród niektórych znajomych, tych co nas dobrze znają, uchodzimy jako parka, która się czesto ze sobą kłóci. Jak zaczniemy, to i przez 2 tygodnie potrafimy dzień w dzień do sprzeczki doprowadzać, każdego dnia o coś zupełnie innego,z reguły o bzdurę.A jeśli chodzi znowu o podstawowe zasady i ważne dylematy życiowe, jak np. starania o dziecko, to potrafimy razem i zgodnie planować i działać, i mamy te same cele.
  25. Klempa, poproszę trochę tej energii dla siebie, bo ja z kolei siedzę jak jakiś ćwok i za jedną rzecz się nie mogę zabrać....
×