Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marzenie255

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez marzenie255

  1. Moleczka, najlepiej jak mąż zmieniłby pracę. To jedyne wyjście.Jak pracodawca jest głupi, to głupim pozostanie i nie ma co szargać sobie nerwów z jakimiś debilami. Mówię tak z własnego doświadczenia. Żadna praca i żadne pieniądze nie są warte nerwów i wyniszczenia psychicznego.To Wam na dobre nie wyjdzie i niestety odbije się na domowym życiu. Też miałam taką robotę, skargi, kłótnie,upomnienia, nagany, zwolnienia i to był koszmar - dla mnie i męża. Dopiero, jak się stamtąd wyniosłam, odzyskałam spokój. Tylko fakt, teraz jest kryzys i o nową pracę ciężej. Jednak jak tylko sytuacja na rynku się uspokoi, to wydaje mi się, że powinien pomyśleć o zmianie pracy. Może np. w przyszłym roku ?Takie moje zdanie.
  2. Jeszcze co do tego raka, to grunt, że tata ma dobre, optymistyczne podejście do tego, a nie zaraz czarne wizje.Ja mam dowód w rodzinie, że rak to nie wyrok. Kobitka wyleczyła się całkowicie i nie ma żadnych nawrotów. A jeśli chodzi o moje samopoczucie, to jakoś mam od dłuższego czasu dość dobry nastrój w tym sensie, że nie przejmuję się wciąż tym brakiem ciąży. Z jednej strony to chodzenie do lekarzy mnie tak uspokaja no i chyba też moją uwagę od tego tematu odwróciła ta nadżerka, którą mi wykryli i bardziej teraz myślę o wyleczeniu tego niż płodzeniu dzieci. Też tak czytam sobie o chorobie taty Klempy i poczułam po raz pierwszy od niepamiętnego czasu, że czasem są ważniejsze sprawy w życiu niż tylko lamentowanie, że dziecka nie ma.Poza tym zajmujemy się teraz z mężem takim małym remontem u nas w domu i to też skupia teraz moją uwagę.
  3. Przykro mi Klempa z powodu tego raka ojca. Nic teraz nie pozostaje, jak jedynie z nim walczyć z całych sił i być przekonanym, że się go pokona całkowicie.Nie on pierwszy i nie ostatni, co go to choróbsko dopadło, a wielu się wyleczyło i żyje normalnie wiele lat. Tak czytam o Waszym mega wkur..ie i się zszokowałam, bo my z mężem też mamy mega wkur...a. Wczoraj się tak pokłóciliśmy, że aż drzwi trzasnęły, a sąsiedzi to naszą kłotnię chyba w promieniu 10 pięter słyszeli. Fakt, po 2 godzinach się niby pogodziliśmy, ale jeszcze dziś mam taki uraz do mojego m, że nadal nie mogę na niego do końca patrzeć.
  4. Zresztą po ostatniej mojej wizycie u gina, to dowiedziałam się, że nawet nie ma co się gorączkować, jak 1 czy 2 dni okres nie przyjdzie, tylko dopiero po 2 tygodniach bez planowanego okresu podejrzewać ciążę i wtedy iść to potwierdzić u lekarza.
  5. Klaudynka - racja,jak już jesteś z kilka dni po terminie okresu, to najlepiej zrób test lub badanie krwi pod kątem hormonu ciążowego. Nie ma co skupiac się na objawach, bo nie sposób zgadnąć, co dany objaw oznacza.
  6. Lulu, a co do tematu wyksztalcenia i niepłodnosci, to się z tym zgodzę.Przeanalizowałam sobie środowisko moich koleżanek, sąsiadów, znajomych, rówieśników i faktycznie dużo ciąż i małych dzieci jest u osób mniej wykształconych lub mających mniej ambitną czy mniej intelektualną pracę.Przeważnie Ci po dobrych studiach czy z tak zwaną "dobrą pracą" mają dzieci albo bardzo późno, albo wcale jeszcze nie mają. Może faktycznie tacy ludzie żyją w zbyt dużym stresie i napięciu. Ciągłe dbanie o wyksztalcenie i dobrą pracę podświadomie blokuje ich przed ciążą. Ci mniej wykształceni z kolei żyją bardziej na luzie, nie mają tego życia tak trwardo poukładanego i tym samym nie mają blokad.Dlatego ciąża może pojawia się u nich łatwo.
  7. Klempa, ja też na mojego m jestem dziś wkurzona. Miał dawno załatwić pewną sprawę, a przeciąga to i przeciąga. Od tygodnia ciągle ściemnia, że nie ma na to czasu, a bo to praca, a bo to zmęczony, a bo to jeszcze coś innego wypadło. Na początku pierwszy, drugi raz byłam wyrozumiała dla tych wymówek i mówiłam, dobra, nie ma sprawy, załatwisz to później.Ale dziś już miarka się przebrała i go ochrzaniłam.Znając życie to i tak pewnie jeszcze tego nie załatwi, ale co mu nagadałam swoje, to nagadałam. Niech wie, że nie można pewnych rzeczy lekceważyć. Co do hsg jeszcze, to w sumie się dziwię ginowi, bo on mówił mi, że po badaniu od razu można się kotasić i starać o ciążę. Tyle że jak można, skoro plamię. Jakoś nie nakłania mnie to do staranek. Wolę poczekać, aż wszystko mi tam się ułoży i plamienie ustanie.
  8. Ach, wiecie, niby dużo kobiet ma nadżerkę, a ja wciąż myślę o tym cholerstwie i się tym martwię. Boję się, żeby mi się to nie powiększyło i żeby leczenie tego nie spowodowało odłożenia starań albo jeszcze większych problemów z zajściem.Głupia jestem, wiem, ale wiecie, pierwszy raz w życiu mi nadżerkę wykryto i czuję się już jak jakaś baba po 15 porodach. Bo mi się tak kojarzy, że nadżerka to jest u kobiet, które już rodziły. Mąż też się wystraszył, ze zaniedbana nadżerka to wstęp do raka, bo mamy niestety takie traumatyczne doświadczenia w rodzinie i mam kurka teraz stracha. Do tej pory regularnie robili mi cytologię i zawsze było wszystko ok, aż tu nagle - proszę, nadżerka.Dobra, trzaśnijcie mnie w papę, bo głupia jestem !Już koniec na ten temat. Klempa, kurczę, ciekawe, co oni chcą powiedzieć Twojemu tacie. Miejmy nadzieję, że pokrzepiające wieści.W końcu jasny gwint to 1 stopień, więc powinno być ok. Ja jeszcze też plamię - już 2 dzień po tym hsg. Mam nadzieję, że wkrotce to przejdzie. A co do czekania na to badanie, to nie musiałam nic czekać, tylko dopasować termin badania do najbliższej miesiączki. Poszłam do gina, który dał skierowanie na hsg, potem poszłam prywatnie do lekarza,który to hsg miał mi robic i umówiłam się z nim na wizytę za kilka dni w szpitalu.I tyle.
  9. Kazika, trzymam kciuki, by ta druga kreska pozostała i oby ta insema okazała się strzałem w dziesiątkę !
  10. Libra, no powaga. Personel - jak najbardziej ok. Wiadomo, trzeba było czekać to tu, to tam, to na to, to na tamto,jak to w szpitalu, ale położne i lekarze byli ogólnie uprzejmi i troskliwi - na tyle,że jak bym musiała jeszcze jakieś badanie robić, to z chęcią bym tam poszła drugi raz. Więc dobre wrażenie pozostawili.I naprawdę to było w Polsce robione:-) Teraz zobaczymy, jak mój cykl będzie wyglądał po tym cholerstwie. Cały czas jeszcze lekko plamię po tym badaniu, ale nic mnie nie boli i czuję się super. Tak że jedno mam za sobą, teraz mnie jeszcze ciekawi ta wrogość śluzu. Musimy to jeszcze zrobić. 4mala - jeśli czeka Ciebie to badanie, to nie ma siły, trzeba je zrobić. Jak poboli, to najwyżej, dasz radę. Co dopiero, jak poród trzeba wytrzymać:-) W trakcie bólu pomyśl, że to 1 krok bliżej do Twojego przyszłego maleństwa, to o bólu zapomnisz. Ja też, jak mi te aparatury zakładali, to myslałam wciąż, że to dla tego malucha, który ma się pojawić i miałam wtedy więcej powera i siły na wszystko.
  11. Hej, hej. Dzięki za komentarze do nadżerki. Uspokoiłyście mnie.Ale wiecie, zawsze jest strach, bo zaniedbana nadżerka może doprowadzić do raka. U nas w rodzinie właśnie ktoś tak miał. Niby regularnie robiona cytologia, aż tu nagle przy którejś okazało się, że nadżerka IV stopnia - czyli rak. Jednak na szczęście go wyleczyli i kobitka czuje się póki co dobrze, a minęło sporo czasu. Lekarz coś mi wspomniał o przepisaniu jakiś globulek dopochwowych. Klempa, jak tam z tatą ? Nie przejmuj się na zapas. To nie tak, że każde wykryte komórki rakowe to od razu wyrok. Tym bardziej, że wykazało I stopień. Teraz tylko za wczasu leczyć to cholerstwo, żeby zniszczyć to w zarodku.Dobrze, że wykryli to przy I stopniu, a nie później. Libra, miałam robione na NFZ w szpitalu i było bardzo dobrze. Byłam w tym szpitalu tylko kilka godzin, z czego 90% czasu praktycznie zeszło na czekanie na badanie, przebranie się, wpisy do papierów itp. i czekanie na wypis. Samo badanie z 5 - 10 minut może trwało, a sam moment wstrzyknięcia kontrastu to zaledwie chwila. Tylko fakt - bolesna chwila - ale jak najbardziej do przeżycia, nic wielkiego.Zaznaczam, że jajowody okazały się super drożne, więc nie wiem, jak by było przy zrostach. Personel był super, wszystko mi tłumaczyli, z troską traktowali, więc nie narzekam.Teraz jak odbiorę wynik, idę z nim do mojego gina i pytam, co dalej.Pewnie zaleci badanie na wrogość śluzu, bo powiedział mi wcześniej, że jak jajowody będą drożne, to musimy zrobić jeszcze to badanie.No i muszę zająć się oczywiście tematem nadżerki.
  12. Witam Was moje wspieraczki. Klempa, dobrze, że to 1 stopień choroby u Twojego taty. Teraz tylko trzeba to zwalczyć, oby było dobrze.Na pewno będzie. Znam też np.młodą kobietę, co miała raka szyjki i to dość zaawansowanego, nie jakiś tam niski stopień i wyleczyła się, wycięli jej w środku wszystko fakt, ale nie ma przerzutów, jest zdrowa. U mnie kurka też jakieś wizje rakowe w głowie, bo lekarz wykrył u mnie nadżerkę. Fakt, jego zdaniem to II stopień, czyli ten najniższy ( bo I stopień to brak nadżreki ) ,muszę zrobić cytologię, ale ja już mam wizje, że z nadżerki może być rak i że teraz to świństwo będę musiała leczyć i że to przekreśli moje starania. No i teraz to, na co czekałyście. BYŁAM NA HSG ! Już jestem po. Nie było wcale źle, po opisach dziewczyn w necie to myślałam, że będzie z 10 razy gorzej, a to był w sumie pikuś. Chwila bólu owszem, dość nieprzyjemna, ale to tylko chwila. Zaraz po wstałam, ból minął i czułam się dobrze. Tylko lekkie krwawienie miałam. No i jeśli chodzi o wynik, to lekarz powiedział, że mam super drożne jajowodyi piękną macicę. Kontrast przelał się błyskawicznie. Może dlatego ból był tylko chwileczkę i nie był aż tak silny. Położna mówiła mi, że miałam szczęście, że mam idealnie drożne jajowody, bo gdybym miała niedrożne, mogłoby być nieprzyjemnie i bolałoby znacznie mocniej i dłużej. Pocieszcie mnie co do tej nadżerki, miała któraś z Was ? Kurka i muszę to wyleczyć zanim zajdę w ciążę ? A, Klempa, pisz śmiało na gmaila, jeśli masz ochotę.
  13. Tzn adres jest, jak klikniecie na mojego nicka, muszę jeszcze go jakoś wynieść na stopkę
  14. Słuchajcie, też nie będę gorsza. Bitte schön, oto mój adres mailowy.Ci,którzy mają ochotę napisać, albo podaś swoje namiary na naszej klasie, proszę bardzo:-)
  15. Oto oficjalny debiut mojej nowej stopki - chyba adekwatnej do mojego nicka:
  16. Ja zawsze w gołych nogach siadam na "samolot", tzn. ściągam wszelkie skarpetki czy pończochy.
  17. Lulu, a co do \"fryzurowania się\" przed wizytą u gina, to ja ogólnie jakoś tak staram się depilować regularnie nie tylko ze wzgledów ginekologicznych, więc w sumie, jak idę do gina, to nie mam tam jakiejś wielkiej szczeciny i nawet jak coś tam mi odrośnie lekko, to nie golę się świeżo przed wizytą. No chyba, że jakaś dłuższa szczecina tam powstanie, to wtedy tak. Nie poszłabym jednak do gina w jakiś włosach nie golonych np. od miesiąca. Boże, co ja tu wypisuję:-)
  18. Bobowa, uszy do góry. Mnie też się takie dni płaczliwe zdarzają. Niby bez powodu, a tak naprawdę wiem, że to przez te całe starania. Człowiek wpada w jakąś melancholię od razu i nie umie się niczym cieszyć. Potem to mija i nabiera się znów nadziei. 4mala- dam znać, jak będę po hsg, wszystko opiszę. Na razie jestem tuż przed. Boje się i jakaś nerwowa jestem. No ale cóż, trzeba to przeżyć.
  19. Witam, witam. Oj, ale tu się przez weekend ruch zrobił. Witam również Bobową i Agulanę. Kazika, podziwiam silną wolę, jeśli chodzi o testy. Widzę, że od ślubu przeszłyśmy do pierwszych randek. To może ja też w skrócie opowiem o swoim poznaniu męża. Ja go w sumie znałam z widzenia parę miesięcy wcześniej, zanim go poznałam tak na dobre. Gapił się często na mnie, jak przechodziłam lub gdzieś minęłam się z nim. I właśnie tak go kojarzyłam, że się na mnie gapi.Poznaliśmy się wreszcie w klubie na parkiecie. Weszłam ze znajomymi do tego klubu, wskoczyłam na parkiet i patrzę - on - ten, co się na mnie wciąż lampił.Tam akurat tańczył ze swoimi znajomymi. Zauważyliśmy się, no i jakoś tak podeszliśmy do siebie i zatańczyliśmy razem taniec przytulaniec. No i najlepsze jest to, że przy tym tańcu i poznaniu zarazem od razu zaczęliśmy się całować.Jak wariaci. Potem miałam wyrzuty sumienia, że się zachowałam jak pierwszy lepszy lachon z dyskoteki, ale cóż, tak się zaczęło. Od tego czasu mój obecny m wypisywał do mnie sms-y, dzwonił, nalegał na randki,spotkania, ja się na to zgadzałam, choć jakoś tak za bardzo nie byłam przekonana do niego. Twierdziłam ciągle, że on nie dla mnie i mu nawet kiedyś powiedziałam, że nie chcę z nim być, że możemy zostać tylko kumplami. No ale on mimo to zabierał mnie to tu, to tam, traktował poważnie i pokazywał, że jestem dla niego ważna i w końcu zaczęłam się do niego przekonywać. I wiecie, spotykałam się z nim na początku twierdząc, że to będzie tylko taka przelotna znajomość - wiecie - dla zabawy, seksu itd, ale powiedziałam sobie, ze w życiu nic poważnego z tego nie będzie.Aż z czasem tak się w nim zabujałam i tak go pokochałam, że świata poza nim nie widziałam, no i wylądowałam przed ołtarzem:-)
  20. My decyzję o ślubie podjęliśmy na 1,5 roku przed ślubem. Rok przed już zaczęliśmy pierwsze przygotowania. Ślub był tradycyjny - Kościół, wesele, goście - ale nie dużo, tylko 40. Sukienkę wzięłam z wypożyczalni. Ogólnie impreza była bardzo udana. Mieliśmy super żarcie, supermuzykę, wszyscy najlepiej wspominają właśnie tańce z tego wesela.Wzięliśmy bowiem Didżeja puszczającego muzykę z płyt, nie śpiewającą kapelę. Nie było to takie typowo biesiadno - discopolowe tańcowanie, jak na większości wesel ze śpiewającą kapelą, tylko prawdziwe hiciory muzyczne z dawnych i trochę młodszych lat. To wszystkim bardzo podpasowało, szczególnie mnie i męzowi, bo my nie lubimy imprez, na których tylko śpiewają biesiadne melodie naszych babć.
  21. Madusiak, to jest topik wyjątkowy. Ile miesięcy juz istnieje. Ile stron już ma, i co dzień nowe wpisy. Ja się dołączyłam parę miesięcy temu i nadal go nie opuściłam.Normalnie drugi dom - taki wirtualny. Myślę, że każdy, kto ma problemy z poczęciem, może wypisać wszystko, co mu na sercu leży.
  22. E tam, wiecie, już mi się nie chce lamentować. Idę w przyszłym tygodniu przepchać sobie rury jajowodowe, może to mi też nastrój poprawi:-) Będzie ciąg jak w nowo postawionym piecu kaflowym, tylko zapładniać:-) Mam temat z innej beczki. Do tych z Was, co są ohajtane ze swoimi menami. Jaki miałyście ślub - skromny, czy z pompą ? Jak go wspominacie ?Długie były starania........do ślubu ?
  23. No a co Klempa mówisz znajomym, sąsiadom i w ogóle ludziom, z którymi się spotykasz, jak Cię zapytają, czemu dzieci nie macie ? Mi jest np.łatwiej powiedzieć prawdę. Męczyłabym się ukrywając to przed wszystkimi. Owszem, sedno sprawy, tzn. ile się staramy, że do lekarza chodzimy i że to i to jest nie tak , znają tylko nieliczni. A dalszym znajomym mówię, że chcemy dziecka, że to nie tak, że my odkładamy decyzję, tyle, że to nie takie łatwe, jak by się wydawało i że na razie się nie udaje. Chyba bym się zadręczyła, jak bym pozwalała ludziom wkoło napawać się myśleniem, że ja z wygodnictwa dzieci nie mam. Dlatego na wstępie podcinam im skrzydła i obalam ich punkt widzenia.
×