Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marzenie255

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez marzenie255

  1. No ja mam na szczęście i w domu i w pracy płaski monitor.W pracy trochę starszego typu płaski,ale jednak płaski, nie tą starą krowę z wielkim tyłem. Ja jesieni nie lubię, bo nie lubię pogody, przy której przed wyjściem z domu trzeba na siebie zarzucić 56285285 płaszczy, czapek,swetrów i kozaków. Lubię lato i wiosnę, kiedy można wyjść z domu w bluzce czy szortach, tak jak się stoi, gdy słońce świeci i jest przyjemnie ciepło. A poza tym zimą człowiek cały czas po uszy zakryty tymi ciuchami i tylko skóra robi się blado trupia, bo słońca nie widzi i człowiek wygląda jak "idź stąd i nie wracaj", a po kremach brązujących i samoopalaczach to tylko skóra robi się tłusta i zapryszczona.Nie ma to jak gołe ciało, lekka bluzka i opalenizna od słońca.Ale niestety jesień idzie i koniec z tymi uciechami.
  2. Co do teściowych, mam i przypominaniu o datach urodzin czy imienin, to ja akurat nie znam, co to takiego.Ani teściowa nie ma tego w zwyczaju, ani moja mama.Tylko najbliższej rodzinie składamy życzenia czy dajemy jakiś prezent, ale nie, żeby po wszystkich ciotkach,babkach czy kuzynkach dzwonić czy kartki wysyłać. Moja teściowa ma za to taki nawyk, że jak ktoś do nas przychodzi w gości,to non stop biega do kuchni i stawia co 5 minut nowe dania. Według niej, jak jest gość, to trzeba przez 5 godzin, jak ten gość jest np. cały czas biegać, jedno wynosić, drugieprzynosić, zmywać, przynościć świeże naczynia i co minutę pytać czy oby czegoś ktoś nie chce. Taki tryb przyjmowania gości może skutecznie obrzydzić chęć ich przyjmowania. W końcu gościna to nie tylko kuchnia, ale też i siedzenie z tym gościem przy stole, rozmowa, zabawa itp.A jak teściowa ma gościa, to 90% czasu gościny spędza ona w kuchni, tyle goście ją widzą.
  3. Ty Klempa, masz inną sytuację.Tobie zabronione w Twoim stanie na tym mrozie i zimnie tam wystawac w nocy.Też bym nie pracowała w takiej sytuacji. Ale ja mam ciepłe biuro, wygodne krzesełko i niestresową pracę, więc nie widzę przeszkód do pracy u mnie. Trochę mnie tylko komp zastanawia, bo dośc dużo czasu przed nim spędzam, więcej niż te 4 ustawowe godziny, ale mam nadzieję, że to nie ma złego wpływu na ciążę. No nie ma co przesadzać. Wszystko wkoło jest szkodliwe na dobrą sprawę, chyba nie musze się od kompa izolować.
  4. Ha, dobry ten rozpis szkolenia dla facetów:-):-)Chyba mojego zapiszę na takie:-) U mnie 2 dni nie było żadnych mdłości i mulenia, a dziś znów powróciło, ale w znośnym stopniu. Prawie tego nie czuję. Wiecie, ja nie poszłam na zwolnienie i mam zamiar normalnie chodzić do pracy do czasu, póki brzuch nie będzie mnie ciągnął do ziemii:-)Czuję się dobrze, żadnych krwawień nie mam, ciąża prawidłowa, nawet nie rzygam, tylko mnie z lekka muli, to po co mi zwolnienie.Tylko pracodawca by krzywo patrzał, że mu se poszłam w długą od początku ciąży, więc wolę pracować.W pracy już mówiłam o ciąży i przyjęli to normalnie, spokojnie. Klempo, lulu, ja właśnie też coś takiego mam, jak za długo mnie nie muli i jeszcze piersi przestaną boleć, to zaraz się zastanawiam,czy moje 2 cm żyje i jestem zaniepokojona.Najbardziej nie mogę wyczekać kolejnej wizyty u gina, która dopiero za 3 tygodnie. Ja najlepiej 2 razy w tygodniu bym sprawdzała, czy wszystko jest ok, ale wiadomo,to by była gruba przesada. Zawsze raz na miesiąc się chodzi. Mnie wkurza, że jesień idzie. Tak nie znoszę jesieni i zimy, że szok. Jak lato się kończy, to zawsze mam kiepski nastrój. Przeraża mnie fakt przebywaniaponad pół roku w słocie, plusze, przy zachmurzonym niebie i zimnie przenikającym do kości.Ja odżywam dopiero, jak idzie marzec i są pierwsze oznaki wiosny.
  5. Corina, każdy ma tam swoją teorię co do tego,czy powinno się załatwiać coś za faceta, czy nie, jedne kobiety wolą, jak facet się za wszystkow równym stopniu zabiera jak kobieta, inne facetom nadskakują, inne jeszcze inaczej.. Mi jednak np. wystarczyło,że mąż uczstniczył ze mną w badniach, diagnozach, staraniach, pytał, interesował się w sensie rozmowy, czy pójścia na badanie nasienia. Dla mnie akurat nie było problemem przekopanie internetu, czy zapytanie się wkoło,, do jakiego lekarza iśc. Potem też sama poszłam do tego lekarza, obcykałam sama wszystko całkiem sama,potem wtajemniczyłam w to męża i było ok. Jak bym się uparła, że on ma wykazać inicjatywę, to bym tylko niepotrzebnie się denerwowała i traciła energię na w sumie niepotrzebne dociekanie, co kto powinien zrobić i w jakim stopniu się zaangażować, czas by leciał, a efektów by nie było, tylko byśmy się sprzeczali. Lepiej czasem pofolgować jak na moje.
  6. Odczekać kilka dni, to tylko tydzień, jakies 2 dni przed spodziewaną @ na upartego test można trzepnąć, ale lepiej poczekać do terminu @.Rozumiem Ciebie, ja też się nie raz nakręcałam tydzień przed @ i bujałam z dziwnymi objawami. Oby Ci się udało i za tydzień nie było krwawego potopu.
  7. U mnie np. z piersiami było tak : przed @ zazwyczaj mnie nie bolały. Kilka cykli mi się zdarzyło, że mnie bolały jak oszalałe tydzień przed @, a ciąża to nie była. A teraz w ciąży też mnie wcale nie bolały przed spodziewaną @, dopiero w 6 tc zaczęły, czyli 2 tygodnie po terminie @.Tak że objawy to jeden wielki szajs, który nic nie mówi konkretnego.
  8. Na tym etapie cyklu temperatura 37 st, to może być normalka, jeśli ona utrzymuje się przez conajmniej 16 dni po owulacji, można podejrzewać dopiero ciążę. Myślę, że jak jest jeszcze tydzień do @, to dużo za wcześnie na test, poczekaj jeszcze. Ja zrobiłam 1 test dzień przed spodziewaną @, a objawy to jedna wielka niewiadoma, mogą oznaczać coś, a mogą nie oznaczać nic.
  9. Klempo, u nas właśnie czasem, kilka razy na krzyż tego typu rozrywki to nasz środek zastępczy :-) Kiedyś nawet było fajnie, bośmy sobie zrobili spotkanko w łazience, jak mąz się kąpał, umyłam mu plecy, pomasowałam głowę przy myciu szamponem, a potem....No ale też mi się przykrzy, ja bym chciała normalnie,jednak tego brakuje. Mam różne schizy, że z braku seksu to mi mąż polezie i zdradzi z jakąś inną itp., mąż mi na to się śmieje, że przecież seks to nie najważniejsza rzecz i spokojnie może się bez niego obyć wiele miesięcy dla dobra malucha, że mu to wcale nie przeszkadza. Chyba ja mam znów bardziej schizy niż on. Tak że sobie żyjemy jak jakieś dziadki, grzecznie kładąc się spać wieczorem.Zresztą nawet zanim nam lekarz zabronił, to mój m nie chciał, bo się bał, że zaszkodzi.
  10. Co do przewrażliwienia, to mój m też ma właśnie teraz czasem takie schizy. Nie każe mi na brzuchu leżeć, wyzywa na mnie, jak ubiorę obcisłe spodnie z paskiem, że brzuch ściskam za bardzo. Jak chcę się napić gazowanego napoju, to mi nie pozwala, mówiąc, że ja powinnam niegazowane i soki pić. Seksu to unikał jak ognia, bojąc się, że to zaszkodzi dziecku. Nie dość tego lekarz kazał nam na razie się wstrzymać z seksem, więc mamy celibat na całej linii. Nie wiem, czemu tak kazał, przecież seks nie jest zabroniony w ciąży,może przez to, że biorę 2 razy dziennie tą luteinę dopochwową. Teraz jak pójdę na kolejną wizytę we wrześniu, to mam nadzieję, że już nam zniesie celibat, bo ja sobie nie wyobrażam tak miesiącami nic nie robić, tym bardziej, że teraz nie mam brzucha, czuję się świetnie i jak najbardziej można by było:-)Wszyscy kurka się kotaszą w ciąży, a nam zabronili :-)
  11. Wiecie, ja w tej ciąży to taka przewrażliwiona jestem na punkcie bakteriii, zarazków, chorób itp, jak jakiś głupek normalnie. Nigdy nie byłam taka przewrażliwiona. Toż ja owoców nie myłam, rąk przed jedzeniem, siadałam na desce klozetowej w obcych miejscach, a teraz to jak schizol, wszystko myję, sprawdzam, uważam, jak mnie piersi na 1 dzień boleć przestaną teraz, to zaraz schizuję, że z ciążą coś nie tak.To chyba te hormony na mnie tak działają.Jak bym jeszcze z czymś przesadziła, to mnie w łeb zdrowo puknijcie:-) A ja wczoraj się nażarłam za przeproszeniem jak beczka kapusty kiszonej. Taką miałam chęć na kwaśne, że szok. A potem mi było ciężko i źle po tej kapuście i dziś rano, jak poczułam jej zapach w lodówce, to mnie drzuciło. Dziś za to mam chęć na śledzia:-)Może to jakieś pierwsze zachcianki ciążowe?
  12. Lulu, olej dyra i się nie denerwuj. Niech se gada, co chce.Czytam o Twoich i Klempy wymiotach i jestem zszokowana, mnie jeszcze nic nie doprowadziło do pawia. Może to dlatego,że ja z reguły zawsze byłam odporna na tę dolegliwość. Prędzej dostaję biegunki niż pawiowania.
  13. Co do kotów, to ja Wam powiem, że teraz unikam ich jak ognia, nie dotykam itp., ze względu na toksoplazmozę. Klempa, Katarina, może Wy powinniście zrobić tak profilaktycznie badanie na toksoplazmozę. Ty Klempo, w ciąży, więc to bardzo ważne, by tego świństwa nie mieć, a niestety ślina i odchody kocie mogą to zawierać. Ty Kaziko,też chyba masz jakiegoś kota. Ja tak samo, miałam pół życia koty, ale zrobiłam badanie na toksoplazmozę i nic nie wykazało. Podobno nigdy jej nie miałam i nie mam, koty, które miałam, okazały się być chyba zdrowe. Ale warto to sprawdzić, mając w pobliżu siebie koty.Toksoplazmoza jest bowiem bardzo niebezpieczna w ciąży.
  14. Corino, czytałam opis Wszych badań i zmagań. To na pewno trudna sytuacja dla Was obojga. Sprawa wymaga fachowej opieki lekarskiej i chyba zabieg usunięcia żylaków będzie nieunikniony. Postaraj się jednak nie naciskać zbytnio na męża, nie marudzić mu. Nie możemy oczekiwać od facetów, że oni wszystko załatwią sami w tego typu temacie. Facet z natury nie jest zbyt skory do grzebania w intymnej sferze jego "skarbów". Informacja o zaburzeniu jego płodności, tak jak pisała Klempa, to dla niego coś nie do przyjęcia, coś traumatycznego. My jesteśmy bardziej przyzwyczajone i odporne na rozkraczanie się przed lekarzami, to jakby część naszej natury. Mój mąż też nie chciał dać sobie wmówić, że to tylko u niego jest przyczyna niepowodzeń, choć najprawdopodobniej tak właśnie było.Też nie rozwodził się nad lekarzami, nad ich opiniami, nie miał ochoty porównywać diagnoz kilku lekarzy, tylko przyjmował to, co mówił jeden lekarz, a na mnie nawet wyzywał, jak mu marudziłam,że może lekarz się myli. Faceci tacy są i jak będziemy na nich za bardzo naciskać w tym temacie, to tylko pogorszy się sprawę. Corina, musisz przyjąć, że faceta trzeba niestety czasem poprowadzić za rączkę, załatwić coś za niego, szczególnie w tak trudnym i drażliwym dla niego temacie. Mam nadzieję, że rozwiążecie szczęśliwie sprawę tego schorzenia i to pokonacie.
  15. Ja uważam, że jeśli mieć dziecko "z ciąży", nie adopcyjne, to tylko własne, swoje i partnera. Dla mnie to by była katorga nosić w sobie dziecko jakiegoś innego faceta, dawcy, czy też żeby mój mąż miał np. wynająć jakąś babę, by nam dziecko urodziła i potem oddała. Masakra jakaś. Dla mnie nie do przyjęcia.Albo swoje, albo kompletnie nie swoje, czyli adoptowane, to jest dla mnie wyjście. Jak bym miała wybrać być bezdzietną, albo doświadczyć ciąży, ale tylko z nasieniem dawcy, to bym wybrała bezdzietność.Mówię prosto z mostu, dla mnie dawcy i wynajmowanie brzucha to już grube przegięcie nie do przyjęcia.
  16. Ja też nie jestem absolutnie za nasieniem dawcy, surogatkami itp. Jedynie nasienie męża czy partnera wchodzi w grę na moje.Ale wszelkie metody zaciążenia z własnym partnerem jak najbardziej uznaję, choćby te bajbardziej sztuczne. Jak natura płata nam figla, to po to mamy naukę i medycynę, by sobie dopomóc szczęściu.
  17. Corina, może i będzie hiper ciężko, rozstrój hormonalny itp, ale jaki efekt:-), czyż nie warto zaryzykować ?Jeśli to szansa na szczęście. Ludzie robią in vitro, rodzą im się z tego dzieci i są szczęśliwi, zapominają te trudne chwile, jak urodzą swoje wyczekane dzieci.
  18. He, he, Kazika, nawet jak by striptizer chciał ze mną coś zmajstrować, to już podczas jego pokazu było po ptokach, czyli dawno po mojej owulacji i po zapłodnieniu,choć byłam tego jeszcze nieświadoma.Byłam już zapłodniona, a piłam drinole i sobie tańcowałam, będąc pewna, że okres za tydzień przyjdzie:-)I zazdrościłam laskom z wieczoru panieńskiego, bo wszystkie były dzieciate.
  19. Mój, jak mu się by żarcia nie robiło, to dzień w dzień by jadł pizze i kebaby w pobliskich barach. Toż jak on by miał sobie odgrzać w mikrofali gotowy obiad, to wolałby iść kupiś kebaba, taki jest antykuchenny.Już kiedyś pisałam, że jak miał mi zrobić herbatę, to zapytał, czy soku mi nie może wlać.Ale to prawda, facet nas wkurzy do czerwoności, ale go nadal kochamy i chcemy z nim mieszkać, a teściowa to może nas śmiertelnie wkurzyć nawet tym, że miesza inaczej zupę niż my i już się nam nie chce z nią mieszkać.
  20. Ja tu jestem zwolennikiem metody, że jak natura kompletnie zawodzi, to działać inaczej, choćby i w probówce i się na nic nie oglądać.
  21. Grunt, to corina obrać jakąś konkretną metodę, walczyć. Bo tak, to ni w pięć ni w dziewięć, ani tabletek mówisz, mąż nie bierze regularnie, ani na laboratoryjne metody wyłuskania komórek też się nie dycydujecie. Myślę, że trzeba coś wybrać i się tego konsekwentnie trzymać, czas leci, lepiej działać. Ja np. już miałam plan, że 2 lata się nie uda i idziemy na inseminację, bo co się bedę łudzić dalej, że cud się stanie. Już miałam iść we wrześniu, no i cud się stał, ale gdyby się nie stał, już bym się szykowała do 1 insemy.Ale przy strasznie kiepskich wynikach nasienia i chęci własnego potomstwa, biologicznego ja chyba bym się nie oglądała i myślała poważnie o in vitro i uzyskaniu plemników jakąś laboratoryjną drogą.
  22. Corina, ja swojemu też musiałam "na tacę" podać, bo on sam by nie pamiętał. Zawsze co dzień, ja sięgałam do szafki i wyciągałam mu porcję tabletek przy obiedzie czy śniadaniu.Do lekarza też ja go zaprowadziłam, ja szukałam w necie,mąż poszedł jakby na gotowe. Faceci chyba tak mają już. Ale to, że tak on robił nie oznaczało, że ona ma gdzieś starania. Uczstniczył w tym, na wszystko się zgadzał, ale niestety działka szukania lekarzy i pamiętania o lekach i zaleceniach to już należy chyba do nas, bab.
  23. Corina, kait, kurka, zmartwiły mnie Wasze wypowiedzi o tych wynikach badania nasienia. Może leki niedobrane właściwie i wynik się pogorszył ? Po niektórych specyfikach wyniki się właśnie wręcz pogarszają. My tak mieliśmy np. po Salfazinie. Zamiast lepiej, to gorzej.Może warto by wtedy pomyśleć o jakimś uzyskaniu dobrych plemników drogą laboratoryjną od męża ? Przecież robią takie rzeczy. Z niczego uzyskują plemniki zdolne do zapłodnienia. Kurka, znaleźć jakiegoś dobrego lekarza, który by coś w tej kwestii doradził, zdziałał.Kait, Ty piszesz, że zachodziłaś w ciążę, więc to się trochę nie ima z diagnozą lekarza o niezdolności plemników do zapłodnienia.
  24. Teściowa moja już dawno po menopauzie, bo jest dobrze po 60-tce. Wiecie, nie jest aż tak źle, że ja nie mogę wytrzymać mieszkania z nią i tylko marzę o swoim. Gdyby tak było, to bym już dawno poleciała na inną chatę nie patrząc na koszta. To są takie typowe nieporozumienia z teściową, jak z kawałów.Typowy, szablonowy przykład.Ja już w kłótni jej kiedyś mówiłam, że pójdziemy na swoje, że żałuję, że kiedykolwiek się zgodziłam na mieszkanie z teściową, a ona na to odpowiedziała "To idźcie, proszę bardzo". Ale po takiej wymianie zdań potem na drugi dzień znów jest miła, pomaga nam, idzie na rękę i nie dokucza. Ile razy teraz jak jestem w ciąży zrobiła nam obiad, poszła po zakupy, gdy ja z mężem dłubałam przy remoncie, albo czułam się źle i mnie mdłości męczyły.Obiad miałam pod nos i jeszcze pozmywane i mogłam odpoczywać.A samemu to mogłabym pawiować, zdychać i kto wie co jeszcze i jeszcze obiad trzeba by było samemu zrobić, bo mąż niestety ma dwie lewe do gotowania. Kazika, co z tą cukrzycą ? Moja teściowa ma właśnie cukrzycę, więc trochę wiem, co to jest. Dieta, leki bądź insulina.I tak dzień w dzień.
  25. Ech, o teściowych to można napisać księgę większą niż 20-tomowa encyklopedia. Kaziko, nie chcesz pomieszkać z przemiłą teściową tak przez miesiąc ?:-)
×