czarne glany
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez czarne glany
-
Pewnie, że tak, cholera. I podatki, podatki, raz jeszcze podatki. Nie wspomnę już o tym, że duchowny nie ma prawa odmówić wiernemu ostatniej posługi,ślubu, chrztu etc... nawet za darmo. No, bez przesady - 500 zł za 50 minut "pracy"? Przecież to jakiś żart jest :O Moja mama brała czynny udział w tych dziwnych obrzędach, spowiadała się, zawsze kolędę wpuszczała. A przecież i tak się wpierdzielają do polityki - taki Rydzyk, czy Dziwisz z Wawelem. No, tak, przecież jak mógł odmówić... Bluźnierstwa mi się cisną na usta. Dziś pobijam rekordy w bieganiu :D
-
Hahahaha, nie widziałam tego :D Masakra! Rzeczywiście, powód do zerwania ;) Dobrze mówisz Mariusz. To jest niesamowite jaką papkę z mózgów robią niektórym ludziom. Nie wspomnę już o sekciarskich Neokatechumenatach :O Mam znajomych, którzy przystąpili, a dokładnie mówiąc, byłych znajomych. Żeby nie było nieścisłości - ja szanuję religijność innych, ale tylko do czasu, gdy ci inni nie próbują mnie nawracać... A to małżeństwo jest parą fanatyków. Dużo mogłabym o nich opowiedzieć ;) Denerwuje mnie zakłamanie kleru. Nie wspomnę w ogóle jaką kaszanę odstawili na pogrzebie mojej mamy :( Zero szacunku dla zmarłej i rodziny. Noo i cennik! Zakrystianka powiedziała mojemu ojcu: "500 zł, albo nie mamy o czym rozmawiać" :O Msza była żałosna. Jeden daremny księżulo, który odwalił szopkę na odpieprz. Do kościoła wszedł pies, szczekał i czaił się koło wieńców chcąc na nie oddać swój mocz. Biegaliśmy za nim, aż w końcu chyba po 15 minutach łaskawie przyszedł kościelny w celu wyprowadzenia intruza :O Nie wspomnę o tym jak ksiądz potraktował moją mamę, gdy była ciężko chora i nie mogła z domu wychodzić. Kurwa, no ciśnienie mam maxymalne do dzisiaj.
-
Taa, zagadać... Na stosie chcą mnie spalić, Mariusz! :D Tak myślę ;) Nie pohańbiłabym się kawą z zakonnicą czy księdzem. Mam nadzieję, że nikogo nie urażę swoją skrajnie anty postawą. Może to zabrzmi ostro, ale po śmierci ojca dokonam aktu apostazji. Nie przeżyłby tego. Ciężko przełknął to, że nie jestem bożą owieczką, przesiadującą w kościele.
-
Myślisz Mariusz, że wystarczy jakaś kuria czy od razu Watykan? :D
-
Hej Basiu :) U mnie całą noc padało, a teraz od czasu do czasu. Niestety trochę się przejaśnia, ale da się żyć ;) Hmmm... ja bym rzekła, że w moim przypadku spotkanie zakonnicy mogłoby oznaczać bezczelne pozbawienie mnie weekendu...:( Zawsze się sprawdza ;) Podejrzewam, że pingwiny migrują stadnie do katedry, która mieści się niedaleko od mojej pracy :D
-
Witam Was w środku nocy ;) Melduję się na stanowisku pracy. Mariusz, przepraszam, że się wczoraj nie pożegnałam :( Do zakonu chciałam wstąpić w wieku około 4-6 lat. Ja już miałam plan na życie :D Wyobrażałam sobie jak w habicie odwiedzam rodziców, jak uczę religii w salce katechetycznej (pamiętamy, że w szkole nie było), jak pomagam biednym dzieciom. :D Sama w to nie wierzę, biorąc pod uwagę mój obecny stosunek do zakłamanego kościoła i kleru :O Spieszę donieść, że w drodze do domu znów spotkałam zakonnicę :D Witaj wypoczęta Basiu :) Bardzo się cieszę, że wypad się udał, a spotkanie z Mariuszem przyniosło zarówno Tobie jak i jemu wielką radość :) Świetnie, że już nie jesz "byle czego" ;) Widać, że wróciłaś do życia, a nastąpiło to szybciej niż się spodziewałam. Zuch dziewczyna! Bravo! Noo to ja pracuję do 17:30
-
Ahh... wypowiadania się :D No to musisz się upić koniecznie :P
-
Eee tam, nie masz :D Wydaje mi się, że my wszyscy mamy teraz czasy pokoju... chyba - mówię za siebie ;) Dzisiaj prześladują mnie zakonnice...hmmm
-
O, Mariusz :) Żyjesz! :D
-
ol Zauważyłam pod tym względem, że już nie mam ich w szafkach, a co za tym idzie w żywności. Dla mnie to i tak bardzo wiele :)
-
Piter, nie życzę powodzenia wobec tego, ale nigdy nic nie wiadomo :) Miło zobaczyć, byle ran nie rozdrapać. Miłego weekendu :) Do zobaczenia. Olivier Nadrobisz jeszcze :) Do następnego :)
-
Ale broń chemiczną trzeba stosować dłużej i należy odłożyć atak dla wspólnego dobra :D A czy w ogóle istnieje możliwość, żeby jakiś człowiek nie miał predyspozycji do walki? Wydaje mi się, że każdy może się nauczyć odpowiednich technik :D Ps. jak to mawiał mój znajomy: głupota dobrze dup... tzn. walczy :D Na szczęście nie miałam okazji się przekonać o prawdziwości tej tezy :) Jest jeszcze jedna kwestia... nadmierne, długotrwalsze używanie działa, może prowadzić do jego chwilowej niedyspozycji :P
-
Eee, mówiąc o broni biologicznej, miałam na myśli bardzo zarybiony staw :D...piraniami, oczywiście ;) Hmmm Instynkt, powiadasz... czyli jednak doświadczenie nie jest jedyną drogą do celu? :D Dobre z tym studentem! :)
-
Przekonałeś mnie, że dla doświadczonego żołnierza żadna przeszkoda nie stanowi problemu... Tzn jedna na pewno, ale nie będę poruszać tematu broni biologicznej :D:D:D Owszem, są takie jednostki, wiem... ale uważasz, że można puścić żółtodzioba na tak głęboką wodę? :)
-
Pojawiły się zeszłej jesieni. Wierzę w Twoje obrzydzenie... gdy sprzątałam szafkę, natrafiłam na ryż z larwami :O Fuuuuuuj! Ale dzięki tej pułapce takie rzeczy już się nie zdarzają :)
-
Marines, owszem! Ale w przypadku, gdy padnie na żołnierza z innego korpusu? :D Owszem, centralna dolina zalesiona nie jest, ale właśnie intryguje mnie to przedzieranie się przez nią, gdy działa nie wypada użyć. Broń ręczna i inne uzbrojenie po zęby :D Myślę, że Basia się uśmieje :D Piter... Nie wiem czy żołnierze zgodziliby się na szkolenie koedukacyjne...? :D
-
Szkolić, owszem... ale na jakich celach? :D
-
U mnie też się pojawiają, ale odkąd mam tę pułapkę feromonową to nie dostają się do żywności. Cierpliwości, niech samce się wyłapią ;) 3 dni to nic. Zawsze przez okno to cholerstwo wleci, ale ważne, żeby się nie rozmnażało.
-
Czyli jednak doświadczenie, doświadczenie i raz jeszcze doświadczenie.... Dlatego uważam, że decyzja o wprowadzeniu zawodowej armii była bardzo trafna ;) Do ataku na już szturmowany uprzednio cel nie powinno się dopuszczać żółtodziobów, bo obiekt ataku może się katapultować do obozu konkurencyjnego żołnierza :D
-
Mariusz, ale "spocznij" następuje automatycznie po działaniach militarnych i ostrzale celu :P
-
Ale ja właśnie mówiłam o tych zbudowanych z tej samej tkanki, czyli broń ręczna i rzucanie się z zębami w tym się zawiera :P Bywają właśnie cele bardzo odporne na te rodzaje broni i właśnie co wtedy? :D Mariusz Jestem samozwańczą panią generał :D Baczność! :D
-
Olivier, ja też w wojsku nie byłam ;)
-
Masz rację, jednakże niepokoi mnie jedno... Ewentualny, chwilowy brak amunicji i brak niebieskich wspomagaczy, a cel... wiadomo, musi być zdobyty w określonym czasie, plan wykonany itd. Mówimy naturalnie o strzelaniu do celów ruchomych :D Wiem, wiem, są działa zastępcze, lecz zakładając ich brak, tudzież niewystarczającą moc tych zbudowanych z identycznej tkanki co działo - co zrobiłby celowniczy, aby cel się nie oddalił? :D
-
Oczywiście, oczywiście - doświadczenie celowniczego, normy ISO i BHP to podstawa podczas działań militarnych :D W razie wpadku.. tfu! wypadku (dlaczego powieliłam Twój błąd?:D ) ludność cywilna powołana do służby może ucierpieć. Zależy do jakiej jednostki trafi, wiadomo ;)