Czajka
Zarejestrowani-
Zawartość
5 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
1 Neutral-
Trochę dziwią mnie takie doświadczenia kobiet w ciąży z autobusów, czy tramwajów. Ja nigdy nie miałam takich problemów. Zawsze, bez problemów ustępowano mi miejsca, wprawdzie było to kilkanaście lat temu, ale początek lat 90-tych to długie kolejki wszędzie, ale wtedy sprzedawczynie obsługiwały bez kolejki kobiety w ciąży, czasem chciały żeby okazać kartę ciąży, zwłaszcza zimą, kiedy pod grubą kurtką nie było widać 5, 6- miesięcznej ciąży. Ale dwa lata temu, po operacji na stopy poruszałam się z kulami, autem nie mogłam jeździć i pozostawała mi komunikacja miejska i... czasami aż głupio mi było, bo ledwie wsiadałam do tramwaju a tu prawie wszyscy podrywali się z miejsc i to niezależnie od tego czy były wolne miejsca, czy nie, młodsi, starsi, aż sama była zdziwiona. Nikt nie odwracał głowy i nie udawał, że mnie nie widzi. Mam szczęście do spotykania takich ludzi?
-
No tak, u siebie w Biblii w Przekładzie Nowego Świata przetłumaczyli to w taki sposób, żeby wyglądało na to, że to nie dla wszystkich, ten fragment z kielichem przetłumaczono \" ,wy wszyscy\" , czyli tylko apostołowie obecni na wieczerzy. 26 Gdy jeszcze jedli, Jezus wziął chleb i pobłogosławiwszy, połamał go, a dając uczniom, rzekł: „Bierzcie, jedzcie. To oznacza moje ciało”. 27 Wziął także kielich i złożywszy podziękowania, dał im go, mówiąc: „Pijcie z niego, wy wszyscy; 28 bo to oznacza moją ‚krew przymierza’, która ma być wylana za wielu dla przebaczenia grzechów. Sprytnie. I teraz \"szary i maluczki\" Świadek, nie ma żalu, że nie dostaje emblematów.
-
-->janka897- jeśli już chcesz pisać aż tak dokładnie, to w Biblii nie ma także wyrażenia \"z tego\", nie tylko \"wszyscy\". Dokładnie to jest napisane: 26. A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Słowo \"wszyscy\" znajduje się w następnym wersie : 27. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, 28. bo to jest moja Krew Przymierza. Nie bardzo rozumiem jaki z tego miałby być wniosek? że ten chleb to nie dla wszystkich, tylko dla wybranych?
-
--> zamulista pani - Aga? masz na myśli kogoś kto tu kiedyś pisał pod nickiem -aga1979-? Aga to nie ja. Kiedyś ten topik tętnił życiem, regularnie go czytałam, czasem sie wypowiadałam, bo bardzo mnie interesował ten temat. Może znów tak będzie?
-
Widzę, że topik odżywa, to dobrze. A tacy ludzie jak --> Dorooota, zawsze się tu pojawiali, nic nowego nie wnoszą, tylko wylewają tu swoje frustracje i problemy życiowe, czy im potem lżej? Jeśli choć trochę tak, to można im wybaczyć i nie zwracać na nich uwagi, nie komentować ich postów.
-
Czajka dołączył do społeczności
-
Jeśliby przyjąć, że KK modlą się do Krzyża, do obrazów, do figur, to trzeba by także przyjąć, że mają nie jednego Boga, a wielu. I to w każdym kościele, gdzie chodzą się modlić po kilku, kilkunastu, a może i kilkudziesięciu w dużych kościołach, bo tyle jest tam RÓŻNYCH obrazów, Krzyży i figur. Idąc na Mszę Św. do innego kościoła zmieniam Boga, bo tam są inne obrazy? A jak dodać do tego to co każdy KK ma w domu, to ile by tego było? Tysiące różnych bożków? To tylko taka refleksja po przeczytaniu tych wypowiedzi, które ciągle, uparcie twierdzą, że KK modlą się DO figur, DO Krzyża, DO obrazów.
-
Ja uważam, tak jak i Aga, że najlepiej byłoby skupić się na jakimś jednym temacie, a nie tak biegać po wszystkich. Z tego względu właśnie tak dawno nic tu nie pisałam, choć czytam ten topik na bieżąco, bo trudno się połapać o czym jest aktualnie mowa.
-
--> a ja myślę – zacytowałaś „jota w jotę” fragment Biblii, mówiący o tym ,że nie wolno jeść krwi i dziwisz się, że większość katolików ją je i to z takim apetytem. Dlaczego nie zacytowałaś całego tego fragmentu, byłoby więcej powodów do zdziwienia. Oto większy fragment – Kapłańska 7 : 22 Dalej Pan powiedział do Mojżesza: 23 «Powiedz Izraelitom: Nie wolno wam jeść tłuszczu cielców, owiec i kóz! 24 Wolno się posługiwać dla różnych celów tłuszczem zwierząt padłych lub rozszarpanych, ale nie wolno go jeść. 25 Każdy, kto je tłuszcz zwierząt składanych na ofiarę spalaną dla Pana, będzie wykluczony spośród swego ludu. 26 Gdziekolwiek będziecie mieszkać, nie wolno wam spożywać żadnej krwi: ani krwi ptaków, ani krwi bydląt. 27 Ktokolwiek spożywa jakąkolwiek krew, będzie wykluczony spośród swego ludu. Czy w takim razie nie powinniśmy także jeść smalcu, łoju, słoniny, masła? To przecież jest tłuszcz, o którym tu mowa. A przecież wszyscy go jedzą, i katolicy i Świadkowie Jehowy, i to z takim apetytem. :D
-
... zaraz, zaraz, jak to? -->bardzo proste - to ta dziewczyna sama o tym zadecydowała? To każdy sam decyduje juz teraz gdzie chciałby być potem???
-
Jeśli nie --mizou-- to może ktoś inny mi na to odpowie? Bo to naprawdę jest bardzo ciekawe. Jak to rozumieć?
-
---> mizou, co to znaczy, że te osoby (te, które mają „powołanie niebiańskie”) są przekonane o tym, że pójdą do nieba za pośrednictwem Ducha Świętego? Skąd u nich takie przekonanie i u wszystkich pozostałych Świadków, bo są teraz inaczej traktowani. I co to znaczy, że wyrzekają się życia na ziemi w raju? To brzmi tak, jakby się dobrowolnie poświęcały rezygnując z tego. Czy tu w raju na ziemi będzie lepiej, niż w niebie? Bo taki z tego wynika wniosek, skoro Ty sam mówisz, że wolisz być na ziemi w raju, niż w niebie.
-
Wróćmy może do nieba i do tych 144 tys. wybranych przeznaczonych do życia w niebie. Dla mnie jest jasne, że ci wybrani będą kiedyś mieli lepiej, niż ci co pozostaną na ziemi, bo przecież będę razem z Jezusem. Czy to nie oznacza właśnie równych i równiejszych? Czy wszyscy Świadkowie Jehowy nie woleliby pójść do nieba i tam królować z Jezusem zamiast pozostać na zawsze tu, w raju na ziemi? Ja bym wolała, Wy nie? A to oznacza, że skoro teraz staracie się żyć wg przykazań bożych, to zostaniecie potraktowani niesprawiedliwie, bo czym od nich się różnicie? Czy Jezus nie odkupił wszystkich jednakowo? Czy jednych bardziej, a drugich mniej? Nie rozumiem. Zresztą ci wybrani już tu i teraz są traktowani inaczej, bo tylko im wolno spożywać emblematy. Skąd wiadomo już teraz kto pójdzie do nieba, a kto nie? Skąd wiadomo, że ktoś ma „niebiańskie powołanie”?
-
Cały dzień byłam zajęta przygotowaniami do Świąt, teraz już chwila wytchnienia, usiadłam do komp., a tu burza z piorunami? ---> Anno, co to jest to „niebiańskie powołanie”, które uprawnia do spożywania emblematów? To chyba najbardziej dziwna i tajemnicza rzecz z jaka się spotkałam. Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś zachciała to jakoś bliżej wyjaśnić. ---> poirytowana, myślę, że w obchodach Pamiątki może wziąć udział każdy i niekoniecznie Świadek, bo nawet ja byłam na nie zaproszona, nie poszłam. ---> Anno, wróćmy do sprawy dopuszczalności rozwodów, w Ewangelii wg Mateusza faktycznie jest tak :(Mat 19:9) „A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” tylko, że chodzi tu najprawdopodobniej o związek pozamałżeński (jakich mnóstwo było w tamtych czasach) a użyty w tym miejscu grecki termin „Gyne” oznacza zarówno żonę, jak i w ogóle kobietę. Ten sam fragment spisany już przez św. Marka (Mk 10:2-12) i Łukasza (Łk 16:18) nie zawiera tego wyjątku o nierządzie i z tych fragmentów Biblii wynika jasno i niedwuznacznie, że Jezus przywrócił pierwotną nierozerwalność małżeństwa i nie pozwolił na żadne rozwody. A ponadto, gdyby chcieć tak dowolnie i bardzo wygodnie dla niektórych tłumaczyć sobie Biblię, to czy mężczyźni nie mogliby powiedzieć, że wyraźnie to tylko oni mają prawo do rozwodu w przypadku zdrady żony, a żona w przypadku zdrady męża już takiego prawa nie ma? ---> lukareno, bardzo nerwową atmosferę wprowadziłaś swoimi wpisami i wcale nie wynika z nich, jak to napisałaś, że „kochasz i szanujesz cały świat, a ludzi szczególnie” , zbyt dużo jakiejś zajadłości i agresji w nich było. Jeśli jesteś naprawdę Świadkiem Jehowy, to sprawiasz wrażenie bardzo zgorzchniałego, rozżalonego (nie wiadomo czym) człowieka, a nie szczęśliwego. Wolisz ludzi rozbawiać? Jakoś nie boli mnie brzuch ze śmiechu po przeczytaniu Twoich wpisów, czuje raczej duży nie smak. Anna odpowiadała na moje pytania dotyczące grzechów i wykluczania, czytałam jej wpisy bardzo uważnie i ani razu nawet nie przyszło mi do głowy, że mówienie o swoich grzechach przed starszymi zboru to spowiedź, w takim znaczeniu, jak spowiedź w Kościele Katolickim, więc komu niby ona mydli oczy? Chyba tylko temu, kto czyta i nie rozumie co czyta. Prawdę mówiąc nie bardzo wierzę, że jesteś Świadkiem Jehowy, chyba, że na tej zasadzie jak niektórzy katolicy – katolik wierzący, ale niepraktykujący - fajne określenie. Powiem Ci nawet dlaczego tak myślę. Jeśli uważasz się za wyznawcę jakiejś religii, to przyjmujesz ją z całym „dobrodziejstwem inwentarza”, a nie tylko to co odpowiada, resztę autorytarnie krytykując. A jeśli już, widzi się jakieś niedociągnięcia, to tym bardziej o współwyznawcach mówi się MY, samemu poddając się własnej krytyce, jeśli się z nimi identyfikuje, a nie ONI.
-
Anno, to nie jest tak, że katolik nie ponosi, żadnych „konsekwencji” swoich grzechów, chociażby z tego względu, że jednym z warunków dobrej spowiedzi jest zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu, a więc nie wystarczy, jak to mówisz, odmówić parę „zdrowasiek” i sprawa załatwiona. Trzeba naprawić to co można, co złego zrobiło się komuś, bez tego spowiedź będzie nieważna, a więc grzechy nie będą odpuszczone, a wszystko rozstrzyga się we własnym sumieniu. Tylko teraz pytanie: co można, a czego już nijak nie da się naprawić? A na pewno nie powinno się tym zadośćuczynieniem mnożyć cierpień, a w przypadku przyznania się do zdrady tak by było. Dlaczego ciężar zdrady miałyby dźwigać dwie osoby? Niech dźwiga go ten kto zawinił, niech sam pije to piwo, a nie dzieli się nim z małżonkiem, to chyba bardziej sprawiedliwe. Czy nie uważasz, że to trochę jak zrzucenie choć części odpowiedzialności za zdradę na zdradzonego? Nie wiem skąd wziął się pogląd, że lepiej nie przyznawać się do zdrady, piszę to co sama czuję. Świadomość, że mąż mnie zdradził kładłaby się cieniem na całe nasze życie małżeńskie. To prawda, że niepewność jest okropnym odczuciem, tylko skąd ta niepewność się bierze? Zdradzonemu nie zaczynają wyrastać nagle jelenie rogi. Ile razy było tak, że żona coś tam sobie wyobrażała, kiedy tak naprawdę nic nie było? I co wtedy? Albo mąż się nigdy nie przyzna, bo nie ma do czego, albo dla świętego spokoju w domu, przyzna się do czegoś, czego nie było (mój kolega tak w końcu zrobił, jestem pewna, że żony nie zdradził, ale ona zrobiła piekło w domu, a kiedy się przyznał wszystko ucichło, tylko.... to już nie jest to samo małżeństwo), albo…już po fakcie postara się, żeby było się do czego przyznać. Takie podejrzenia biorą się z jakiegoś, konkretnego zachowania męża/żony, a więc to zachowanie trzeba zmienić, bo to można zmienić, przeszłości już nie. Mówisz o podejmowaniu decyzji utrzymania małżeństwa, ale jeśli żona kocha męża, a mąż żałuje zdrady, to choćby nie wiem co, to małżeństwo i tak przetrwa, tylko jak będzie wyglądało to małżeństwo, czy żonie będzie lepiej ze świadomością, że została zdradzona? Zupełnie inną kwestią jest czy Biblia dopuszcza rozwody. Uważam, że nie. Nie daje przyzwolenia na rozwód z możnością ślubu z kimś innym z żadnego powodu. Nie jest grzechem odejście od żony, czy męża, jeśli sytuacja w domu jest nie do wytrzymania ( alkoholizm, zdrady, ciągłe awantury, bicie) i ze względu na dzieci i na samego siebie, ale to niestety wiąże się także z pozostaniem samym do końca.
-
Ja właśnie dlatego mam tu takie wątpliwości, co do przyznawania się do zdrady. Zdradę można wybaczyć, oczywiście, że można, ale nigdy się tego nie zapomni i to juz do końca będzie tkwiło jak cierń i przysporzy wiele cierpień, moim zdaniem zupełnie niepotrzebnych Anno --> objawem lojalności wobec małżonka jest przyznanie się do zdrady, tylko skoro przez zdradę ta lojalność i tak już została poważnie nadszarpnięta, to teraz chyba już lepiej chronić tą zdradzoną osobę przed świadomością tego, bo to już czasu nie cofnie nic nie zmieni. Ze świadomością zdrady i tak do końca życia będzie się zmagał ten kto zdradził, po co obciążać czymś takim jeszcze osobę temu niewinną? A to ciężar jest ogromny. Być może jest tak, że temu, że doszło do zdrady winna po części jest i ta druga strona, ale nie zawsze, na pewno nie zawsze i nie zawsze ta zdrada ma choćby cień szansy, że zostanie kiedykolwiek ujawniona. A przecież im więcej osób o tym wie, tym większe na to szanse i to często osoby, które znają osobę zdradzoną. Oj, chyba bardzo mi się to nie podoba. Pewnie, że lepiej nie zdradzać, ale łatwo powiedzieć. Kiedy idzie się do spowiedzi do księdza, to jest to jedna osoba i zawsze można pójść do takiego, który cię nie zna, więc jakby miał „chlapać jęzorem na lewo i prawo”, to co z tego? A u Świadków nie możesz ( a może można?) pójść do starszych innego zboru. Właśnie to chyba byłoby najlepsze rozwiązanie. Wyjechać np. do innego miasta i pójść do starszych innego zboru, można tak? Musi to być własny zbór?