innabajka26
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
także i ja kiedyś zaglądałam na to forum. Kilka lat temu wybranek rzucił mnie ot tak, nagle, bez powodu czy uzasadnienia. Wróciliśmy do siebie po jakimś czasie. na pocieszenie powiem wam, że da się być razem po rozstaniu. ja i mój były-obecny i ma nadzieję, że przyszły, jesteśmy pół roku po ślubie. da się :) czasami warto zawalczyć. ale jedno chciałam wam napisać - nic za cenę własnej godności, tego jednego nie warto poświęcać, żeby odzyskać drugą połowę. pozdrawiam.
-
mala26 troszke mnie nie bylo, wchodze i co widze? mala pisze, oczywiscie nie zapeszajac, ze jest cudownie :) no powiem ci, ze cieplo sie w okolicach serca robi, kiedy cos takiego sie widzi. trzymam kciuki za happy end, w ktorakolwiek strone wasza historia by sie nie potoczyla. pomyslalam sobie,ze moze to i lepiej, ze mieszkacie daleko od siebie. po pierwsze macie czas na rozmowy (niby przez telefon, ale zawsze to jakas wymiana, a nie tylko trzymanie sie za raczki, chociaz to tez jest czasami wskazane, takie bezmyslne gruchanie sobie). a po drugie ta odleglosc pozwala wam, a w zasadzie tobie, popelnienia pewnych bledow, o ktorych kilka razy ludzie tu wspominali. najwidoczniej prawdziwe jest powiedzenie, ze nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. acha! rzadko tu zagladam ostatnio - praca, praca, praca, wiec moja droga mala, zapraszam cie serdecznie do kontaktu mailowego. pozdrawiam wszystkich
-
mala skoro rozmawiacie, to chyba i tak postep w stosunku do tego, co bylo do niedawna, prawda? trzymam za ciebie (was?) kciuki. daj znac jak ci idzie. moze sie nie znamy, ale przez dlugi czas wylewalam tu z siebie zale, jak w konfesjonale, wiec chyba w jakis sposob mozecie cieszyc sie ze mna :) co zas do mojego powrotu - to nie jest tak, ze ciach! i zapominamy o tym, co bylo. tak sie nie da. zreszta na razie to jest taki \"okres probny\". ja wiem, ze P. to nie samochod, ktory bierze sie na jazde probna, ale nie wpadam w przesadna euforie, bo na serio duzo juz wycierpialam. mysle sobie, ze bedzie, co ma byc. i z perspektywy czasu moge smialo przyznac, ze takie podejscie jest znacznie lepsze niz zycie nadzieja czy zludzeniami. wybaczylam mu, bo go kocham, ale to nie sprawia, ze zapomnialam o tym, jak bylo mi zle. nie roztrzasam tego na razie tego, co sie wydarzylo. przyjdzie jednak moment, kiedy bedzie musial powiedziec mi wszystko, jak na spowiedzi, bo zasluzylam na wiedze, zareczyny? na razie powiedzialam \" nie wiem.chce z toba byc, ale musze byc pewna, ze i ty tego chcesz\". moze to nie bylo wobec niego fair, ale bylo fair wobec mnie. to rozstanie nauczylo mnie jednego - nie warto zapominac o sobie, bo tak naprawde tylko siebie samego czlowiek ma na wylacznosc i moze zdarzyc sie tak, ze \"ja\" bedzie wszystkim, co nam zostanie. warto wiec dbac o to \"ja\", traktujac to jako swego rodzaju inwestycje. po prostu szczypta zdrowego egoizmu jest czlowiekowi potrzebna, zeby nie stracil dystansu do innych ludzi.
-
dzieki,mam nadzieje, ze tym razem bedzie dobrze. i wiecie co? wierze, ze jesli mi sie udalo, to i wam sie uda :) a tak na marginesie mala, to jak tam Twoje relacje z Ex? bo tez ostatnio pisalas, ze cosik jakby drgnelo... i jeszcze jedno - to forum przez dlugi czas podtrzymywalo mnie na duchu. dziekuje wam absolutnie wszystkim.
-
WROCIL!!!:) przeprosil, oswiadczyl sie i powiedzial, ze byl i jest bezdennie glupi. kaika juz nie jest najszczesliwsza na swiecie - wlasnie ja zdetronizowalam :)
-
czy walka o milosc, o druga osobe to zawsze ponizenie? to chyba zalezy od granic, ktore czlowiek sam sobie postawi. bo masz racje, czasami jest tak, ze przekraczamy pewna linie, za ktora jest juz tylko ponizenie. kazdy te granice wyznacza sobie sam. i wszystkie nasze wysilki, jesli zdecydujemy sie na walke, powinny zmierzac nie tylko do tego, zeby kogos odzyskac, ale tez do tego, aby tej wlasnie granicy nie przekroczyc. a ze sie pewnie czasami nie uda, to juz inna kwestia :)
-
czytam sobie tak to forum i wiecie co sobie mysle? ze ludzie powinni sie rodzic z instrukcja obslugi :) wiem, wiem, byloby nudno, ale o ile latwiej... moj pan P. zaprosil do kina, a ze biletow braklo, to na grzanca zabral, poopowiadalismy sobie rozne bzdety, posmialismy sie z glupot, a w powietrzu wisialo i tak niedomowienie. nastepnego dnia udalo sie w koncu pojsc na film (zanabyl bilety nawet wczesniej). i co on zrobil? no niby nic, jest mily, nawet bardzo, jakis uwazny, slucha co mowie, opowiada o sobie, ale nadal nic z tego nie wynika.wypytuje o plany na jutrzejszy wieczor (mam urodziny). i co mu powiedzialam?ze owszem, plany sa :) ale niestety, nie dodalam, zeby przyszedl, ani nawet (o zgrozo!) nie powiedzialam, jakie konkretnie... wypytuje wiec, jakie plany na nastepny dzien (i zapewne w jego rozumieniu noc:) ). no i nie wiem, o co jemu chodzi. albo mi \"kolega\" zbzikowal na dobre albo marzy mu sie sex bez zobowiazan. no i powiem wam, ze niedoczekanie jego!!! swoj pozegnalny sex juz mial. a ja nie jestem juz na kazde jego zawolanie.jak chce celebrowac ze mna urodziny, to niech je celebruje z kwiatkami w garsci, a nie z wymaganiami i roszczeniami. i jeszcze jedno. w ten weekend oddam mu te jego \"ruchomosci\". i juz nie bedzie mial zadnego pretekstu,zeby sie odezwac. a ja? a ja sobie zyje dalej. coraz spokojniej i coraz weselej. chyba cos we mnie peklo. najnormalniej w swiecie jestem zmeczona jego wiecznym\"nie wiem\". zasluguję na kogos, kto wie.
-
backforgood zauwaz, ze tylko kilka pierwszych niemal kazdego z nas mowi bezposrednio o powrocie i o walce. kazdy kolejny to juz tylko pisanie o tym, ze nam zle, ze mamy mniejsze lub wieksze dolki czy sukcesy. nie ma sie co oszukiwac, powroty, udane powroty zdarzaja sie niezwykle rzadko.ale wiesz, od kazdej reguly sa wyjatki :) i pewnie gdzies tak gleboko w srodku, kazdy z nas ma nadzieje,ze akurat jego historia bedzie tym wyjatkiem. z osoba, ktora zerwala (czy tez, z ktora sie zerwalo) nie tyle nie mozna, co chyba nie powinno sie przyjaznic, a juz na pewno nie bezposrednio po zerwaniu. wtedy prawie zawsze jedna ze stron dobrze sie bawi, a druga... no coz, druga ma ochote sama siebie zamordowac, bo dala sie po raz kolejny wyciagnac na spotkanie, bo myslala, ze moze tym razem cos sie zmieni, ze moze to akurat to spotkanie stanie nowym poczatkiem. a tu klops. a najgorsze jest w tym wszystkim to, ze tak czy siak, jak zadzwoni taka osoba druga to i tak dojdzie do kolejnego spotkania. milosc jednak ubezwlasnowolnia.
-
listonosz pamietam o tym kazdego dnia. i za kazdym razem, kiedy mam ochote zlapac za tel i zadzwonic, mowie sobie, ze jeszcze nadejdzie taki moment, kiedy on bedzie chcial wrocic, a wtedy to ja bede ta silniejsza strona. to ode mnie bedzie zalezala decyzja. ale tak zupelnie powaznie - watpie czy on kiedykolwiek bedzie chcial wrocic. ale tak czy siak - swiadomosc, ze teraz ja podejmuje decyzje dodaje mi skrzydel. no a moj pan P. wczoraj odzywal sie niemal caly dzien, wieczorem zaprosil na winko i film do siebie, ale nie skorzystalam. mialam juz zaplanowany wieczor, takze z winkiem :) no i myslalam, ze to tyle, ale nie. on sie odzywal caly wieczor, opowiadal mi o filmach, ktore chcialby zopbaczyc, az w koncu zaprosil mnie dzis do kina. wiem, ze chcielismy zobaczyc ten film, ale po naszym roztsaniu tego typu ustalenia stracily sens. nie wiem, czego on ode mnie oczekuje i dlaczego sie odzywa. mam oczywiscie kilka pomyslow. pierwszy - potrzebne mu pogotowie sexualne, ale na mnie w tej kwestii nie moze liczyc. drugi pomysl - nie bardzo ma sie z kim umowic i umwia sie ze mna z braku innych mozliwosci. po trzecie - oszalal i sam nie kontroluje tego, co robi. po czwarte - nie moze zniesc tego,ze moje zycie bez niego toczy sie dalej i chce miec jakas nad nim kontrole. pomysl piaty (najbardziej absurdalny) - teskni za mna, bo nijak zyc beze mnie nie moze tylko pogodzenie sie z tym faktem przychodzi mu z trudem i nawet sam przed soba nie bardzo chce sie do tego przyznac. no i pomysl szosty - traktuje mnie po prostu jak kumpele, z ktora moze wyjsc na piwo czy do kina. no w kazdym razie znowu wysyla mi jakies dziwne sygnaly. jesli ktos jest madrzejszy ode mnie nech mi powie - czego on u ciezkiej cholerki chce?! nie dosc juz napaskudzil w moim zyciu? jejku, dlaczego nie moze po prostu powiedziec, ze mnie chce, albo dac mi swiety spokoj. chce odejsc? niech odchodzi, a nie bawi sie w kotka i myszke. chociaz z drugiej strony, to, że po zerwaniu mam znim kontakt jest dla mnie amortyzacja zerwania. ech, tak zle i tak nie za dobrze :)
-
mala26 i jeszcze cos... ja go nie odtracam, po prostu traktuje go jak bylego faceta, z ktorym lacza mnie juz tylko kwestie majatkowe (chociaz to chyba zbyt szumne okreslenie) ;) no przeciez chyba o to mu kurcze blade chodzilo, nie?
-
tak, cos sie zaczyna dziac, po raz kolejny. tylko ciekawe dokad to tym razem prowadzi? odpowiedz znam: jak zawsze do d**y ciemnej. staram sie wmowic sobie:spokojnie, to nic takiego, on nie chce od ciebie nic, tak, jak kilkanascie razy ci to powiedzial i jak powtorzy ci jeszcze milion razy zanim do ciebie dotrze, ze tak jest naprawde, i po raz kolejny nic nie wychodzi z tego mojego racjonalizowania.ale jak napisalam, ja sie nie odzywam pierwsza, a juz na pewno nie po to, zeby zapytac jak mu leci, czy jaki film oglada. sam sobie zabral prawo do dzielenia sie ze mna tego typu refleksjami, wiec niech teraz nie plecie dyrdymalow, ze calkiem przypadkiem wybiera sie na spacer w moje okolice. ta, jasne, zawsze byl z niego maratonczyk, a spacery dlugodystansowe to cos, co uwielbial. zwlaszcza w moje postindustrialne rejony:) o ile pamietam, a pamiec mam niestety w niektorych przypadkach dobra, zawsze powtarzal, ze w mojej okolicy jest szaro, buro i ponuro. wiec niech teraz nie plecie jak potluczony, ze mu sie na spacery zebralo. a jesli chce odzyskac ruchomosci, to ok, ale nie te, ktore od dawna znajduja sie u niego. i kiedy pisze, ze pozostala czesc przywioze dzis autkiem to chyba powinien napisac:ok, to o ktorej? a nie,ze za tydzien, nie? za tydzien, to ja mam urodziny i chce je spedzic z ludzmi, ktorzy mnie kochaja i ktorzy nie robia mi krzywdy, a nie z kims, kto sam nie wie, czego chce. jesli sie dowie - wie, gdzie mnie szukac. ja pierwsza reki nie wyciagne, bo sie najnormalniej w swiecie boje,ze mi te reke odgryzie. a obie łapy sa mi potrzebne, chocby po to, zeby moc klepac na tym forum :) mala26 polityka, ktora stosuje (mam nadzieje, ze obie stosujemy) jest niby ok. tylko ja nie wiem czy on sie odzywa, bo cos do tego jego pustego baniaka zwanego powszechnie glowa cos dotarlo czy tylko jego meskie ego cierpi, bo mu sie niewolnica emancypuje. sadze,ze niestety to drugie, bo moj wybranek nie jest niestety typem, ktory latwo zmienia decyzje. co do tego, ze ludzie sie nie zmieniaja, chyba że na gorsze... gdyby tak bylo, to swiat bylby strasznie monotonny i przygnębiajacy, a przeciez taki nie jest,prawda?
-
no i tak - wywolalam wilka z lasu :) napisal, ze moze wpadlby po ruchomosci, bo wybiera sie wmoje okolice na spacer (pominawszy fakt, ze mieszkamy w duuuuzym miescie, na dwoch jego koncach).i ze cos tam by zabral ode mnie przy okazji. niestety, tej jednej rzeczy, po ktora sie wybieral juz u mnie nie ma, bo spakowalam mu ja jako pierwsza do walizy, kiedy zerwalismy:) co oczywiscie mu oznajmilam. uznal wiec,ze szkoda, bo teraz nie ma celu, zeby isc na spacer. bo rzecz jasna ot tak po prostu to isc nie moze.oczekiwal chyba,ze powiem mu: och tak moj luby, co tam, ze wlasnie siedze w bamboszach i niezwykle gustownej kreacji domowej z papilotami na glowie i maseczka na twarzy, daj mi sekundke a przeobraze sie w aniola i pobiegne z toba na spacer, skoro o tym wlasnie zamarzyles. niestety, jesli liczyl na to, to chyba sie przeliczyl. jesli ma zatesknic, to musze mu dac szanse, a to oznacza , ze nie ma spotkan, nie ma gadek o byle czym. podjal decyzje, wiec niech sie jej trzyma i szanuje mnie i moje uczucia tak, jak ja uszanowalam jego.
-
a u mnie znowu nijak :) nie odzywam sie jak sobie postanowilam. on odezwal sie ostatnio sie w czwartek. po co? nie wiem. zeby zapytac czy kupilam juz pewna rzecz,to raz. dwa,zeby powiedziec, jaki film wlasnie oglada i co o nim mysli. tiam... wiem, ze to chore. ja sie pierwsza nie odzywam, tzn wczoraj napisalam formalna wiadomosc (z bolem serca, bo nie chce sie do niego odzywac, chociaz czasami prawie sama siebie bije po lapach,zeby za telefon nie zlapac), ze nie dam rady przywiezc mu jego ruchomosci bo moj szofer zaniemogl po imprezie, odpisal, ze nie ma sprawy. i to tyle. ja tam juz za nim nie nadazam.raz sie odzywa, pozniej znika i milczy, pozniej sie chce spotkac, a na pytanie dlaczego o dpowiada,ze mial ciezki dzien w pracy. no ale co ja mam z tym wspolnego??? niech mnie nie zabiera na emocjonalna karuzele, bo w koncu zrobi mi sie nedobrze.raz sie odzywa kilka dni z rzedu, chce sie spotykac, innym razem milczy jak zaklety w kamien. paranoja. a ja? trwam dzielnie przy swoim postanowieniu - nie odezwe sie pierwsza, nie gadam z nim o byle czym, nie widuje sie z nim. a on niech z tym zrobi, co chce. albo mu to w koncu przemowi do rozsadku albo nasza znajomosc sie skonczy. chociaz decyzja o milczeniu byla jedna z trudniejszych w moim zyciu... ale trudno, niech sie dzieje wola nieba :)
-
polinka87pk to nie wiem, moze tak naprawde trwac w nieskonczonosc. i nie zakladajmy nic z gory, moze to naprawde znaczy nie wiem. nie staraj sie myslec tak, jak on, nie staraj sie doszukac w tym sensu, ktorego byc moze nie ma, bo zwariujesz. uwierz mi na slowo - ja to przerabialam z moim kilka razy. on nie wie, on ma watpliwosci itd... a ja w tym czasie zachodzilam w glowe, o co jemu tak na serio chodzi.cokolwiek wymyslisz, jakkolwiek bedziesz starala się sobie to wytlumaczyc, to on musi sie dowiedziec i sam musi podjac decyzje. sa pewne rzeczy, na ktore wplywu nie mamy i z tym, niestety, musimy sie pogodzic.wiem, ze to pewnie cie nie pociesza, ale glowa do gory, bedzie lepiej, bo pewnie w tym moemencie czujesz,ze gorzej byc nie moze :) kazdego dnia bedzie ci latwiej, jesli tylko przestaniesz sobie tym wszystkim zaprzatac mysli w sposob obsesyjny. pomysl - bedzie, co ma być i pozwol wydarzeniom plynac. trzymam kciuki za ciebie i za twojego \"pana nie wiem\":)
-
bezimienna ma racje. ja uwaza,ze kiedy facet, mowi \"nie wiem, czy cie kocham\" to tak naprawde w wiekszosci przypadkow chca nam przekazac, ze nie kochaja, tylko w jakis absurdalny sposob nie chca nam tego powiedziec wprost. moze dlatego, zeby nas dodatkowo nie ranic, moze, zeby zostawic sobie jakas droge powrotu otwarta, a moze, ale to akurat chyba najrzadziej, mowia tak, bo faktycznie nie wiedza. ja tez uwazam, ze trzeba zebrac sie w sobie i po prostu przestac zyc dniem wczorajszym.i to nie dlatego, zeby pokazac naszym exom, ze dajemy sobie rade bez nich, ale dlatego, ze tak po prosru jest dla nas najlepiej. jesli bedzie chcial/chciala wrocic - cudownie, tylko czy wtedy mybedziemy tego chcieli? i faktycznie - kobieta dziala glownie powodowana emocjami i to one w duzej mierze sa pozywka, na ktorej bazujemy. a faceci, chyba wszyscy sie zgodzimy, ze jednak sa bardziej racjonalni. i sadze, ze w istocie nasi panowie forumowi maja duzo wieksze szanse na odzyskanie swoich ex. wystarczy zagrac na odpowiednich strunach emocjonalnych :) my nie bardzo wiemy, na jakich strunach mozna grac. bo nie oszukujmy sie - jesli facet powiedzial, ze nie chce, ze nie kocha, to najczesciej ma to gruntownie przemyslane. wiec co jeszcze moga zrobic kobiety? pamietam, jak weszlam na to forum - wiedzialam, ze chce walczyc i bylam pelna wiary w to, ze sie uda. a teraz? systematycznie, z biegiem czasu, coraz mniej w to wierzylam. a teraz sama nie wiem. chyba cos peklo we mnie. jestem bardzo tym wszystkim zmeczona (tym wszystkim i nim przede wszystkim, jego checia spotykania sie ze mna, albo tej checi brakiem, jego nie chce cie, bo cie nie kocham i z drugiej strony: \"co powiesz na sobotni spacer?\". albo niech wraca albo niech da mi swiety spokoj, bo inaczej jest duza szansa,ze wyladuje w zakladzie penitencjarnym po tym, jak go udusze albo wykastruje ;) . tesknie, cierpie, ale nie wiem, czy chce zeby wracal... czy tylko ja mam taki metlik w glowie? bo jesli tak, to naprawde trzeba mnie oddac w rece specjalistow:)