Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

innabajka26

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez innabajka26

  1. także i ja kiedyś zaglądałam na to forum. Kilka lat temu wybranek rzucił mnie ot tak, nagle, bez powodu czy uzasadnienia. Wróciliśmy do siebie po jakimś czasie. na pocieszenie powiem wam, że da się być razem po rozstaniu. ja i mój były-obecny i ma nadzieję, że przyszły, jesteśmy pół roku po ślubie. da się :) czasami warto zawalczyć. ale jedno chciałam wam napisać - nic za cenę własnej godności, tego jednego nie warto poświęcać, żeby odzyskać drugą połowę. pozdrawiam.
  2. mala26 troszke mnie nie bylo, wchodze i co widze? mala pisze, oczywiscie nie zapeszajac, ze jest cudownie :) no powiem ci, ze cieplo sie w okolicach serca robi, kiedy cos takiego sie widzi. trzymam kciuki za happy end, w ktorakolwiek strone wasza historia by sie nie potoczyla. pomyslalam sobie,ze moze to i lepiej, ze mieszkacie daleko od siebie. po pierwsze macie czas na rozmowy (niby przez telefon, ale zawsze to jakas wymiana, a nie tylko trzymanie sie za raczki, chociaz to tez jest czasami wskazane, takie bezmyslne gruchanie sobie). a po drugie ta odleglosc pozwala wam, a w zasadzie tobie, popelnienia pewnych bledow, o ktorych kilka razy ludzie tu wspominali. najwidoczniej prawdziwe jest powiedzenie, ze nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. acha! rzadko tu zagladam ostatnio - praca, praca, praca, wiec moja droga mala, zapraszam cie serdecznie do kontaktu mailowego. pozdrawiam wszystkich
  3. mala skoro rozmawiacie, to chyba i tak postep w stosunku do tego, co bylo do niedawna, prawda? trzymam za ciebie (was?) kciuki. daj znac jak ci idzie. moze sie nie znamy, ale przez dlugi czas wylewalam tu z siebie zale, jak w konfesjonale, wiec chyba w jakis sposob mozecie cieszyc sie ze mna :) co zas do mojego powrotu - to nie jest tak, ze ciach! i zapominamy o tym, co bylo. tak sie nie da. zreszta na razie to jest taki \"okres probny\". ja wiem, ze P. to nie samochod, ktory bierze sie na jazde probna, ale nie wpadam w przesadna euforie, bo na serio duzo juz wycierpialam. mysle sobie, ze bedzie, co ma byc. i z perspektywy czasu moge smialo przyznac, ze takie podejscie jest znacznie lepsze niz zycie nadzieja czy zludzeniami. wybaczylam mu, bo go kocham, ale to nie sprawia, ze zapomnialam o tym, jak bylo mi zle. nie roztrzasam tego na razie tego, co sie wydarzylo. przyjdzie jednak moment, kiedy bedzie musial powiedziec mi wszystko, jak na spowiedzi, bo zasluzylam na wiedze, zareczyny? na razie powiedzialam \" nie wiem.chce z toba byc, ale musze byc pewna, ze i ty tego chcesz\". moze to nie bylo wobec niego fair, ale bylo fair wobec mnie. to rozstanie nauczylo mnie jednego - nie warto zapominac o sobie, bo tak naprawde tylko siebie samego czlowiek ma na wylacznosc i moze zdarzyc sie tak, ze \"ja\" bedzie wszystkim, co nam zostanie. warto wiec dbac o to \"ja\", traktujac to jako swego rodzaju inwestycje. po prostu szczypta zdrowego egoizmu jest czlowiekowi potrzebna, zeby nie stracil dystansu do innych ludzi.
  4. dzieki,mam nadzieje, ze tym razem bedzie dobrze. i wiecie co? wierze, ze jesli mi sie udalo, to i wam sie uda :) a tak na marginesie mala, to jak tam Twoje relacje z Ex? bo tez ostatnio pisalas, ze cosik jakby drgnelo... i jeszcze jedno - to forum przez dlugi czas podtrzymywalo mnie na duchu. dziekuje wam absolutnie wszystkim.
  5. WROCIL!!!:) przeprosil, oswiadczyl sie i powiedzial, ze byl i jest bezdennie glupi. kaika juz nie jest najszczesliwsza na swiecie - wlasnie ja zdetronizowalam :)
  6. czy walka o milosc, o druga osobe to zawsze ponizenie? to chyba zalezy od granic, ktore czlowiek sam sobie postawi. bo masz racje, czasami jest tak, ze przekraczamy pewna linie, za ktora jest juz tylko ponizenie. kazdy te granice wyznacza sobie sam. i wszystkie nasze wysilki, jesli zdecydujemy sie na walke, powinny zmierzac nie tylko do tego, zeby kogos odzyskac, ale tez do tego, aby tej wlasnie granicy nie przekroczyc. a ze sie pewnie czasami nie uda, to juz inna kwestia :)
  7. czytam sobie tak to forum i wiecie co sobie mysle? ze ludzie powinni sie rodzic z instrukcja obslugi :) wiem, wiem, byloby nudno, ale o ile latwiej... moj pan P. zaprosil do kina, a ze biletow braklo, to na grzanca zabral, poopowiadalismy sobie rozne bzdety, posmialismy sie z glupot, a w powietrzu wisialo i tak niedomowienie. nastepnego dnia udalo sie w koncu pojsc na film (zanabyl bilety nawet wczesniej). i co on zrobil? no niby nic, jest mily, nawet bardzo, jakis uwazny, slucha co mowie, opowiada o sobie, ale nadal nic z tego nie wynika.wypytuje o plany na jutrzejszy wieczor (mam urodziny). i co mu powiedzialam?ze owszem, plany sa :) ale niestety, nie dodalam, zeby przyszedl, ani nawet (o zgrozo!) nie powiedzialam, jakie konkretnie... wypytuje wiec, jakie plany na nastepny dzien (i zapewne w jego rozumieniu noc:) ). no i nie wiem, o co jemu chodzi. albo mi \"kolega\" zbzikowal na dobre albo marzy mu sie sex bez zobowiazan. no i powiem wam, ze niedoczekanie jego!!! swoj pozegnalny sex juz mial. a ja nie jestem juz na kazde jego zawolanie.jak chce celebrowac ze mna urodziny, to niech je celebruje z kwiatkami w garsci, a nie z wymaganiami i roszczeniami. i jeszcze jedno. w ten weekend oddam mu te jego \"ruchomosci\". i juz nie bedzie mial zadnego pretekstu,zeby sie odezwac. a ja? a ja sobie zyje dalej. coraz spokojniej i coraz weselej. chyba cos we mnie peklo. najnormalniej w swiecie jestem zmeczona jego wiecznym\"nie wiem\". zasluguję na kogos, kto wie.
  8. backforgood zauwaz, ze tylko kilka pierwszych niemal kazdego z nas mowi bezposrednio o powrocie i o walce. kazdy kolejny to juz tylko pisanie o tym, ze nam zle, ze mamy mniejsze lub wieksze dolki czy sukcesy. nie ma sie co oszukiwac, powroty, udane powroty zdarzaja sie niezwykle rzadko.ale wiesz, od kazdej reguly sa wyjatki :) i pewnie gdzies tak gleboko w srodku, kazdy z nas ma nadzieje,ze akurat jego historia bedzie tym wyjatkiem. z osoba, ktora zerwala (czy tez, z ktora sie zerwalo) nie tyle nie mozna, co chyba nie powinno sie przyjaznic, a juz na pewno nie bezposrednio po zerwaniu. wtedy prawie zawsze jedna ze stron dobrze sie bawi, a druga... no coz, druga ma ochote sama siebie zamordowac, bo dala sie po raz kolejny wyciagnac na spotkanie, bo myslala, ze moze tym razem cos sie zmieni, ze moze to akurat to spotkanie stanie nowym poczatkiem. a tu klops. a najgorsze jest w tym wszystkim to, ze tak czy siak, jak zadzwoni taka osoba druga to i tak dojdzie do kolejnego spotkania. milosc jednak ubezwlasnowolnia.
  9. listonosz pamietam o tym kazdego dnia. i za kazdym razem, kiedy mam ochote zlapac za tel i zadzwonic, mowie sobie, ze jeszcze nadejdzie taki moment, kiedy on bedzie chcial wrocic, a wtedy to ja bede ta silniejsza strona. to ode mnie bedzie zalezala decyzja. ale tak zupelnie powaznie - watpie czy on kiedykolwiek bedzie chcial wrocic. ale tak czy siak - swiadomosc, ze teraz ja podejmuje decyzje dodaje mi skrzydel. no a moj pan P. wczoraj odzywal sie niemal caly dzien, wieczorem zaprosil na winko i film do siebie, ale nie skorzystalam. mialam juz zaplanowany wieczor, takze z winkiem :) no i myslalam, ze to tyle, ale nie. on sie odzywal caly wieczor, opowiadal mi o filmach, ktore chcialby zopbaczyc, az w koncu zaprosil mnie dzis do kina. wiem, ze chcielismy zobaczyc ten film, ale po naszym roztsaniu tego typu ustalenia stracily sens. nie wiem, czego on ode mnie oczekuje i dlaczego sie odzywa. mam oczywiscie kilka pomyslow. pierwszy - potrzebne mu pogotowie sexualne, ale na mnie w tej kwestii nie moze liczyc. drugi pomysl - nie bardzo ma sie z kim umowic i umwia sie ze mna z braku innych mozliwosci. po trzecie - oszalal i sam nie kontroluje tego, co robi. po czwarte - nie moze zniesc tego,ze moje zycie bez niego toczy sie dalej i chce miec jakas nad nim kontrole. pomysl piaty (najbardziej absurdalny) - teskni za mna, bo nijak zyc beze mnie nie moze tylko pogodzenie sie z tym faktem przychodzi mu z trudem i nawet sam przed soba nie bardzo chce sie do tego przyznac. no i pomysl szosty - traktuje mnie po prostu jak kumpele, z ktora moze wyjsc na piwo czy do kina. no w kazdym razie znowu wysyla mi jakies dziwne sygnaly. jesli ktos jest madrzejszy ode mnie nech mi powie - czego on u ciezkiej cholerki chce?! nie dosc juz napaskudzil w moim zyciu? jejku, dlaczego nie moze po prostu powiedziec, ze mnie chce, albo dac mi swiety spokoj. chce odejsc? niech odchodzi, a nie bawi sie w kotka i myszke. chociaz z drugiej strony, to, że po zerwaniu mam znim kontakt jest dla mnie amortyzacja zerwania. ech, tak zle i tak nie za dobrze :)
  10. mala26 i jeszcze cos... ja go nie odtracam, po prostu traktuje go jak bylego faceta, z ktorym lacza mnie juz tylko kwestie majatkowe (chociaz to chyba zbyt szumne okreslenie) ;) no przeciez chyba o to mu kurcze blade chodzilo, nie?
  11. tak, cos sie zaczyna dziac, po raz kolejny. tylko ciekawe dokad to tym razem prowadzi? odpowiedz znam: jak zawsze do d**y ciemnej. staram sie wmowic sobie:spokojnie, to nic takiego, on nie chce od ciebie nic, tak, jak kilkanascie razy ci to powiedzial i jak powtorzy ci jeszcze milion razy zanim do ciebie dotrze, ze tak jest naprawde, i po raz kolejny nic nie wychodzi z tego mojego racjonalizowania.ale jak napisalam, ja sie nie odzywam pierwsza, a juz na pewno nie po to, zeby zapytac jak mu leci, czy jaki film oglada. sam sobie zabral prawo do dzielenia sie ze mna tego typu refleksjami, wiec niech teraz nie plecie dyrdymalow, ze calkiem przypadkiem wybiera sie na spacer w moje okolice. ta, jasne, zawsze byl z niego maratonczyk, a spacery dlugodystansowe to cos, co uwielbial. zwlaszcza w moje postindustrialne rejony:) o ile pamietam, a pamiec mam niestety w niektorych przypadkach dobra, zawsze powtarzal, ze w mojej okolicy jest szaro, buro i ponuro. wiec niech teraz nie plecie jak potluczony, ze mu sie na spacery zebralo. a jesli chce odzyskac ruchomosci, to ok, ale nie te, ktore od dawna znajduja sie u niego. i kiedy pisze, ze pozostala czesc przywioze dzis autkiem to chyba powinien napisac:ok, to o ktorej? a nie,ze za tydzien, nie? za tydzien, to ja mam urodziny i chce je spedzic z ludzmi, ktorzy mnie kochaja i ktorzy nie robia mi krzywdy, a nie z kims, kto sam nie wie, czego chce. jesli sie dowie - wie, gdzie mnie szukac. ja pierwsza reki nie wyciagne, bo sie najnormalniej w swiecie boje,ze mi te reke odgryzie. a obie łapy sa mi potrzebne, chocby po to, zeby moc klepac na tym forum :) mala26 polityka, ktora stosuje (mam nadzieje, ze obie stosujemy) jest niby ok. tylko ja nie wiem czy on sie odzywa, bo cos do tego jego pustego baniaka zwanego powszechnie glowa cos dotarlo czy tylko jego meskie ego cierpi, bo mu sie niewolnica emancypuje. sadze,ze niestety to drugie, bo moj wybranek nie jest niestety typem, ktory latwo zmienia decyzje. co do tego, ze ludzie sie nie zmieniaja, chyba że na gorsze... gdyby tak bylo, to swiat bylby strasznie monotonny i przygnębiajacy, a przeciez taki nie jest,prawda?
  12. no i tak - wywolalam wilka z lasu :) napisal, ze moze wpadlby po ruchomosci, bo wybiera sie wmoje okolice na spacer (pominawszy fakt, ze mieszkamy w duuuuzym miescie, na dwoch jego koncach).i ze cos tam by zabral ode mnie przy okazji. niestety, tej jednej rzeczy, po ktora sie wybieral juz u mnie nie ma, bo spakowalam mu ja jako pierwsza do walizy, kiedy zerwalismy:) co oczywiscie mu oznajmilam. uznal wiec,ze szkoda, bo teraz nie ma celu, zeby isc na spacer. bo rzecz jasna ot tak po prostu to isc nie moze.oczekiwal chyba,ze powiem mu: och tak moj luby, co tam, ze wlasnie siedze w bamboszach i niezwykle gustownej kreacji domowej z papilotami na glowie i maseczka na twarzy, daj mi sekundke a przeobraze sie w aniola i pobiegne z toba na spacer, skoro o tym wlasnie zamarzyles. niestety, jesli liczyl na to, to chyba sie przeliczyl. jesli ma zatesknic, to musze mu dac szanse, a to oznacza , ze nie ma spotkan, nie ma gadek o byle czym. podjal decyzje, wiec niech sie jej trzyma i szanuje mnie i moje uczucia tak, jak ja uszanowalam jego.
  13. a u mnie znowu nijak :) nie odzywam sie jak sobie postanowilam. on odezwal sie ostatnio sie w czwartek. po co? nie wiem. zeby zapytac czy kupilam juz pewna rzecz,to raz. dwa,zeby powiedziec, jaki film wlasnie oglada i co o nim mysli. tiam... wiem, ze to chore. ja sie pierwsza nie odzywam, tzn wczoraj napisalam formalna wiadomosc (z bolem serca, bo nie chce sie do niego odzywac, chociaz czasami prawie sama siebie bije po lapach,zeby za telefon nie zlapac), ze nie dam rady przywiezc mu jego ruchomosci bo moj szofer zaniemogl po imprezie, odpisal, ze nie ma sprawy. i to tyle. ja tam juz za nim nie nadazam.raz sie odzywa, pozniej znika i milczy, pozniej sie chce spotkac, a na pytanie dlaczego o dpowiada,ze mial ciezki dzien w pracy. no ale co ja mam z tym wspolnego??? niech mnie nie zabiera na emocjonalna karuzele, bo w koncu zrobi mi sie nedobrze.raz sie odzywa kilka dni z rzedu, chce sie spotykac, innym razem milczy jak zaklety w kamien. paranoja. a ja? trwam dzielnie przy swoim postanowieniu - nie odezwe sie pierwsza, nie gadam z nim o byle czym, nie widuje sie z nim. a on niech z tym zrobi, co chce. albo mu to w koncu przemowi do rozsadku albo nasza znajomosc sie skonczy. chociaz decyzja o milczeniu byla jedna z trudniejszych w moim zyciu... ale trudno, niech sie dzieje wola nieba :)
  14. polinka87pk to nie wiem, moze tak naprawde trwac w nieskonczonosc. i nie zakladajmy nic z gory, moze to naprawde znaczy nie wiem. nie staraj sie myslec tak, jak on, nie staraj sie doszukac w tym sensu, ktorego byc moze nie ma, bo zwariujesz. uwierz mi na slowo - ja to przerabialam z moim kilka razy. on nie wie, on ma watpliwosci itd... a ja w tym czasie zachodzilam w glowe, o co jemu tak na serio chodzi.cokolwiek wymyslisz, jakkolwiek bedziesz starala się sobie to wytlumaczyc, to on musi sie dowiedziec i sam musi podjac decyzje. sa pewne rzeczy, na ktore wplywu nie mamy i z tym, niestety, musimy sie pogodzic.wiem, ze to pewnie cie nie pociesza, ale glowa do gory, bedzie lepiej, bo pewnie w tym moemencie czujesz,ze gorzej byc nie moze :) kazdego dnia bedzie ci latwiej, jesli tylko przestaniesz sobie tym wszystkim zaprzatac mysli w sposob obsesyjny. pomysl - bedzie, co ma być i pozwol wydarzeniom plynac. trzymam kciuki za ciebie i za twojego \"pana nie wiem\":)
  15. bezimienna ma racje. ja uwaza,ze kiedy facet, mowi \"nie wiem, czy cie kocham\" to tak naprawde w wiekszosci przypadkow chca nam przekazac, ze nie kochaja, tylko w jakis absurdalny sposob nie chca nam tego powiedziec wprost. moze dlatego, zeby nas dodatkowo nie ranic, moze, zeby zostawic sobie jakas droge powrotu otwarta, a moze, ale to akurat chyba najrzadziej, mowia tak, bo faktycznie nie wiedza. ja tez uwazam, ze trzeba zebrac sie w sobie i po prostu przestac zyc dniem wczorajszym.i to nie dlatego, zeby pokazac naszym exom, ze dajemy sobie rade bez nich, ale dlatego, ze tak po prosru jest dla nas najlepiej. jesli bedzie chcial/chciala wrocic - cudownie, tylko czy wtedy mybedziemy tego chcieli? i faktycznie - kobieta dziala glownie powodowana emocjami i to one w duzej mierze sa pozywka, na ktorej bazujemy. a faceci, chyba wszyscy sie zgodzimy, ze jednak sa bardziej racjonalni. i sadze, ze w istocie nasi panowie forumowi maja duzo wieksze szanse na odzyskanie swoich ex. wystarczy zagrac na odpowiednich strunach emocjonalnych :) my nie bardzo wiemy, na jakich strunach mozna grac. bo nie oszukujmy sie - jesli facet powiedzial, ze nie chce, ze nie kocha, to najczesciej ma to gruntownie przemyslane. wiec co jeszcze moga zrobic kobiety? pamietam, jak weszlam na to forum - wiedzialam, ze chce walczyc i bylam pelna wiary w to, ze sie uda. a teraz? systematycznie, z biegiem czasu, coraz mniej w to wierzylam. a teraz sama nie wiem. chyba cos peklo we mnie. jestem bardzo tym wszystkim zmeczona (tym wszystkim i nim przede wszystkim, jego checia spotykania sie ze mna, albo tej checi brakiem, jego nie chce cie, bo cie nie kocham i z drugiej strony: \"co powiesz na sobotni spacer?\". albo niech wraca albo niech da mi swiety spokoj, bo inaczej jest duza szansa,ze wyladuje w zakladzie penitencjarnym po tym, jak go udusze albo wykastruje ;) . tesknie, cierpie, ale nie wiem, czy chce zeby wracal... czy tylko ja mam taki metlik w glowie? bo jesli tak, to naprawde trzeba mnie oddac w rece specjalistow:)
  16. Ten_zły wlasnie to mu wczoraj zakomunikowalam :) po tego typu wieczorze uznalam, ze jednak rozstanie bylo wcale nie takim zlym pomyslem skoro on sam nie bardzo wie,czego chce ode mnie, od siebie, od zycia. a ja nie moge na te pytania odpowiedziec za niego, prawda? przypuszczam, ze bylo to nasze ostatnie spotkanie i tyle. co do wyciagania reki - hmmm... to zalezy w jakim sensie. jesli ma to oznaczac wyciagniecie reki do "powrotu" to nie ma mozliwosci,zebym ja jako pierwsza to zrobila. o nie, zbyt wiele godnosci kosztowal mnie ten zwiazek, zebym jeszcze i tym razem miala ja poswiecac. jesli o zwykle "bycie kumplami" to wtedy... hmmm... nie wiem czy chce miec kumpla, ktory potrafi z dnia na dzien powiedziec, nie jestes fajna, zabieram zabawki i ide do innej piaskownicy albo po prostu wracam do domu:) dziewczynki, ja wiem, ze jest nam ciezko, wszystkie cierpmiy, ale czy to ma sens? jesli faceta nawet nie interesuje, co u was, to moze nie warto wyplakiwac sobie oczu,co? kochacie, ja tez kocham, ale wiecie co? siebie jednak kocham bardziej i nigdy wiecej juz nie pozwole mu, zeby te pewnosc we mnie zabil. a jak mu sie chce spacerow niech nabedzie psa :) ja juz nie biegam u niego na krotkiej smyczy. pozdrawiam.
  17. mala26 wiecie co? ja jednak mysle, ze rozstanie z milosci (?!) to paradoks, jakis oksymoron. moze takie przypadki sie zdarzaja, ale tak czy siak - jest to jakas drobna paranoja. i ten_zly - nie moge mowic o reszcie piszacych tutaj, ja mojego nie nienawidze, kocham go nadal.mam jednak w sobie mnostwo pytan, na ktore nie znajduje odpowiedzi. i nie, nie czuje zalu. jestem moze nieco rozczarowana, czasami zrozpaczona, ale nie zycze mu zle (raczej umiarkowanie dobrze:)) mala zebys ty wiedziala, jakie ja mam potwornie dziwaczne nastroje! raz jest git, a innym razem klops.raz placze, raz sie ciesze, a innym znowu razem chce znowu walczyc o niego. ale nie odezwe sie do niego! klamka zapdla i tyle. musze jeszcze dokonac podzialu wspolnego majatku, oddac mu jego ruchomosci i koniec. jesli bedzie chcial - wie, gdzie mnie szukac. a jesli nie - no coz, glowa muru nie przebije, bo szkoda glowy, a i mur chyba nie jest tego wart. bedzie zle, ale kontakt z nim nie jest tym, czego moja psychka teraz potrzebuje. i jesli chce sie kontaktowac, zeby zapytac, co u mnie, to jego sprawa. niech ruszy glowa i zastanowi sie - co do jasnej anielki moze byc slychac?! hmmm... nie trzeba byc einsteinem, zeby wpasc na pomysl, ze bywalo lepiej, prawda? wiec jak powiedzialam, jesli ma sie odzywac tylko po to - niech sobie daruje. jesli bede chciala mu opowiedziec, co slychac, odezwe sie. dzis odnioslam sukces - odezwal sie a ja nie odpisalam. wprawdzie odezwal sie w zwiazku z rzeczonymi ruchomosciami, ale nie to jest wazne. wazne jest to, ze nie pobieglam jak radosny zajaczek po zielonej laczce, zeby jak najszybciej wyslac smsa. ok, wiem, ruchomosci trzeba podzielic i w zasadzie juz to zrobilam, czekaja tylko az znajde czas,zeby je oddac, ale zrobie to, kiedy JA bede tego chciala, nie kiedy on znajdzie czas w napietym grafiku. moj tez jest napiety:) nie bede zmieniac moich planow tylko dlatego, ze hrabia raczyl sie odezwac i zakomunikowac mi, ze wlasnie jest na gg, wiec powinnam zapewne jak najszybciej podreptac jak posluszna gejsza i napisac mu, ze zajade jutro z tobolami, azeby on sie nie fatygowal zanadto. i niech nie szuka glupkowatych pretekstow, zeby mnie sprawdzic czy aby nie zaczelam zyc normalnie. bez tych kilku koszulek przezyje, a jesli nie - zapraszam po odbior. przykro mi, ale czesciowo to on obudzil tego wstretnego babiszona, ktorego w sobie nosilam. i chyba chwala mu za to :) kurcze, alez sie rozpisalam:) dobrej nocy wszystkim
  18. jak z tym zyc? po prostu.rano wstawac, oddychac, w ciagu dnia pracowac/uczyc sie/ bawic/ smiac , a wieczorem klasc sie nie zapominajac o oddychaniu itd. i niech kazdy oddech, kazde mrugniecie oczami nie bedzie poswiecone Jemu/Jej. po prostu. przestac zyc nadzieja a zaczac zyc dla siebie. trzeba dopuscic do swiadomosci, ze ICH juz nie ma. nie wmawiac sobie, ze wroca. przeciez to, ze czlowiek przestaje zyc zludzeniami nie znaczy, ze przekreslil szanse na powrot. ale mysl o powrocie nie moze stac sie obsesja. drugi czlowiek nie moze byc calym sensem, trescia naszego zycia. zwlaszcza, jesli ten czlowiek postanowil nas zostawic. moze na zawsze, a moze na jakis czas. zacznijmy podejmowac wlasne decyzje, ktore nie maja zadnego zwiazku z Nimi.dajmy sobie szanse na zapomnienie, a przynajmniej na zlagodzenie bolu. ja wiem, ze to wszystko nie jest latwe. dojscie do tych radosnych wnioskow zajelo mi chwile i bylo okupione lzami, bezsennoscia, chudnieciem. ale w koncu zaczyna do mnie docierac,ze teraz licze sie ja. nie On, nie nasze sprawy, nie jego sprawy.JA! moze tak czasami trzeba - stac zdrowym egoista. backforgood co do zapomnienia - nie ma recepty. gdyby byla, chyba nie byloby tego forum i setek jemu podobnych. ja spotykam sie z przyjaciolmi, chodze na spacery, czytam, chodze do kina, pracuje i pije wino / piwo/ kawe/ herbate z ludzmi, z ktorymi czuje sie fajnie. moze nie od razu, ale pomaga. pozdrawiam serdecznie.
  19. kamask zapomnisz. tylko nie oczekuj,ze to bedzie rewolucja. kazdego kolejnego dnia bedziesz mniej o nim myslec i czesciej sie usmiechac.tylko daj sobie taka szanse. moze skoro tak sie stalo, to gdzies indziej czeka na ciebie twoja prawdziwa polowka,co? mala ja tez kiedys blagalam,plakalam, a pozniej tego zalowalam.chociaz wtedy wrocil do mnie... tylko sama zobacz, na jak dlugo? 5 miesiecy, kiedy tak naprawde (i przyznaje sie do tego pierwszy raz) kazdego dnia mialam wrazenie, ze zaraz znowu zerwie, kiedy balam sie powiedziec cokolwiek, zeby go boze bron nie sprowokowac. no i tak miala wygladac reszta mojego zycia? chyba jednak nie, prawda? a ty teraz nie zalu, robilas to, co w danym momencie uwazalas za stosowne. i zamiast zalowac, lepiej wg mnie wyciagnac z takiego zachowania konstruktywne wnioski. a co do psychologa - nie zeby od razu czynil cuda, ale powiem wam, ze tak naprawde czasami dobrze jest \"wybebeszyc\" sie emocjonalnie przed kims obcym i posluchac, co ten obcy ktos ma do powiedzenia. przyjaciele sa swietni, ale najczesciej malo obiektywni. no a poza tym, po przelamaniu pierwszego wstydu, slowa plyna jak potok. i to najzupelniej prawdziwe.bez zbednego wybielania czy zarozowiania rzeczywistosci. poza tym - z braku innych mozliwosci zabicia glupich mysli calkiem poswiecilam sie pracy i moj szef w przyplywie pomrocznosci przyznal mi za to awans i podwyzke, wiec jak widzicie - jakies pozytki z mojego porzucenia plyna ;)
  20. kamask za kazdym razem,kiedy pomyslisz o blaganiu go o powrot, przypomnij sobie,co ci powiedzial. i zastanow sie:czy chcesz to uslyszec po raz kolejny? tylko taka rada przychodzi mi do glowy.przepraszam, jesli to, co napisalam zabrzmialo brutalnie, ale uwierz - dziala. kazdy na tym forum powotrzy ci jedno: czas jest tym, co pomaga. naprawde. mala26 dolki sie nam zdarza, jeszcze nie raz i pewnie nie dwa. na razie przestan myslec o nim. ja kazda mysl o moim zabijam zanim sie jeszcze pojawi. a kazda lza, upewnia mnie w przekonaniu, ze, jak napisala chyba bezimienna, on mnie nie kochal, bo gdyby mnie kochal, nie zrobilby mi czegos takiego. a na razie zyje, chodze do psychologa (na serio pomaga) i staram sie byc taka, jak kiedys. i w trakcie wczorajszego dolka (a w zasadzie megaaaa dola) nastapilo katharsis. nareszcie wykasowalam jego nr z gg i zablokowalam.i jestem z siebie dumna! niech wie, ze nie czekam na jakikolwiek znak z jego strony. a w tygodniu umowilam sie na niezobowiazujace piwo z przyjacielem, o ktorym kiedys pisalam. wiec wychodze na prosta, bardzo powoli. jeszcze nie ciesze sie malymi rzeczami, ale juz widze,ze dawna energia wraca. wiec niech swiat zaczyna drzec w posadach, bo wracam :)
  21. bezimienna5 tak wlasnie postanowilam zrobic. nie chce juz myslec o tym, co kiedys powiedzial. nie chce myslec, co by bylo gdyby... nie chce juz miec z nim kontaktu. a jesli on chce sie spotkac ze mna tylko po to, zeby pogadac o tym, co slychac, to ja sie wypisuje z tej zabawy. nie chcial mnie, wiec daje mu spokoj i tego samego wymagam od niego.zaczynam nowe zycie. tym razem bez niego. i chcialabym,zeby wiedzial jedno, jesli sie kiedys okaze, ze uzna,ze sie pomylil, moze byc tak, ze nie bedzie mial do kogo wracac. ja nie jestem penelopa, ktora bedzie czekala na niego przez nascie lat. zasluguje na cos lepszego niz takie wieczne czekanie. po prostu mam tego serdecznie dosyc. podjal decyzje, najwyrazniej swiadoma, wiec niech teraz sie jej trzyma. skoro dwa tygodnie temu byla wg niego sluszna, to teraz tez niech taka bedzie. fundowanie komus chustawki emocjonalnej od zludzen przez nadzieje az po skrajne rozczarowanie i rozpacz jest nieludzkie. kocham go, ale nie po prostu nie moge tak zyc.musze wyrzucic go z mojego zycia i ruszyc przed siebie, a nie ciagle wstecz.
  22. mala26 moj niestety nie jest skruszony i chyba wcale nie zaluje. wiec trzeba sie pogodzic z mysla o rozstaniu. i chyba faktycznie nie odzywac sie. nie chce juz zyc zludzeniami, bo a moze jednak... nie chce juz nigdy wiecej w ten sposob myslec, to mi nijak nie pomaga. i chce miec to za soba. bo teraz jestem zmeczona, znowu jest dolek, znowu i znowu i znowu. i czasami jest dobrze, a czasami, w taki dzien jak dzis, mam ochote znowu sie odezwac. telefon az pali w kieszeni. ale nie ma sensu sie juz ludzic, teraz trzeba probowac zapomniec.
  23. zabko nie podziwiaj mnie za takie postanowienie. samo powiedzenie sobie - zrywam kontakt nic nie zmienia. trzeba jeszcze wprowadzic to w zycie. a z tym, jak znam siebie, bedzie znacznie gorzej. ale i tak robie male kroczki - nie odezwalam sie od niedzieli :) on tez nie, ale wlasnie o to go prosilam. mi znajomi nie mowia - nie wroci. moi mowia,lepiej dla ciebie, zeby nie wracal.i ja to wiem, rozum mi mowi, lepiej, zeby to sie skonczylo.poplacze i jakos pewnie wroce do zycia. a serce... ono mowi cos calkiem innego - walcz! nie pozwol odejsc komus, kto jest dla ciebie wazny. i tak sobie to wszystko tlumacze. czasami pomaga, czasami nie.czesciej nie. co do drzwi, w ktorych stoi juz ktos inny. chcialabym powiedziec,ze te drzwi nie sa mimo wszystko zamkniete. to wlasnie powiedzialabym sobie. ale czy ja wiem... nie wiem czy tak naprawde jest sens podsycac w sobie te nadzieje. ja powiedzialam mojemu, ze kiedy bede na to gotowa na pewno sie odezwe, ale teraz nie chce miec z nim kontaktu. nie chce udzielac ci porad, nie jestem autorytetem w tej kwestii, ale sadze, ze sama sobie powinnas odpowiedziec na bardzo proste pytanie: co jest dla ciebie najlepsze? nie dla niego, nie dla was, tym razem dla ciebie. czy placz cos ci daje? czy pokchal cie, kiedy bylas placzliwa? i w koncu: czy to ci pomaga? czy latwiej ci zapomniec, zyc? wiem, latwo sie mowi, uwierz, wiem to bardzo dobrze. taka decyzja o zerwaniu kontaktow boli jak jasna ch**era. przeciez na sama mysl o tym, ze nie bede wiedziec, co dzieje sie u niego.ale tak bedzie lepiej, w dluzszej perspektywie. tesknie bardzo, ale utrzymujac z nim jakikolwiek kontakt, nie daje sobie szansy na zapomnienie czy zlagodzenie bolu. gdyby cokolwiek sie dzialo, gdzies tam wczesniej podalam swojego maila, pisz smialo.
  24. u mnie w zasadzie też kiepsko. jak pisala, - odzywal sie i dzwonil, martwil, ze jestem chora. wpadl na niespodziewany spacer, zaprosil na spotkanie wieczorne, spedzilismy caly weekend raze i co? i jedno wielkie nic.oglaszam zatem wszem i wobec,ze dosyc samoudreczania sie. teraz to moze pisac, dzwonic slac telepatyczne sygnaly i generalnie robic, co tylko mu przyjdzie do glowy - nie ma mnie dla niego. nie chce mnie? ok. w takim razie koniec kontaktow, koniec z uprzejmoscia i koniec ze spotkaniami.mam dosc. jestem zmeczona i smutna. ale zdecydowana.powiedzial koniec z nami?powiedzial! to niech teraz bedzie konsekwentny. nie mozna zjesc ciastka i miec ciastka. i na tle tych kilku moich doswiadczen jedna rada - nie ma czegos takiego jak przyjacielskie spotkania po zerwaniu. bo zawsze jest tak, ze dla jednej strony to po prostu spotkanie na kumpelskiej stronie, a dla drugiej wbijanie sobie noza w plecy i igiel pod paznokcie. wcale nie jest latwiej. przede wszystkim nie da sie zapomniec, bo ciagle podsycza sie w sobie nadzieje. a ja chce, zeby albo on sie zreflektowal (jak widac kontakty ze mna mu w tym nie pomagaja) albo dal mi swiety spokoj i pozwolil odbyc mi zalobe po naszym zwiazku.
  25. przede wszystkim inwestowalismy w nich nasze emocje, czyli to, co w czlowieku tak naprawde wazne (i najbardziej kruche). jak sie okazalo, nie byla to najlepsza inwestycja. teraz musimy sobie odpowiedziec na jedno wazne pytanie: czy naprawde chcemy,zeby wrocili? a jesli tak, to na jakich zasadach? ja wlasnie o tym mysle. takie zadanie na ten tydzien. a on? odzywa sie codziennie. nie wiem dlaczego. rozmawiamy, jakby nic sie nie stalo. nie poruszamy tylko drazliwych tematow. ja nie wspominam o tym, co bylo. on tez nie. nie mowimy o ewentualnym spotkaniu. po prostu rozmawiamy. dziwne to, wiecie? nie rozumiem tego. nie rozumiem jego. jakies sugestie? ja sie juz pogubilam.
×