Konefffka
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Konefffka
-
Nie mówię o hańbieniu ambicji czy wiecznym czekaniu aż praca sama przyjdzie. Wiem co znaczy szukać pracy bo przezyłam to własnie w stolicy i moje zderzenie z rzeczywistościa było okrutne, mimo ukonczonych 2 kierunków studiów i biegłej znajomosci 2 jezyków obcych, bujałam sie bez pracy ładnych kilka miesięcy. Wnusia swoja drogoą wygląda mi na typową królewnę snieżkę, co to musi mieć kilku krasnoludków do usługiwania (jeśli nie pomyliłam bajek ;-) ;-) i lekarstwo jest proste - ignorować. Po co przejmujesz sie tym, że nie ma pracy, że wyciąga od babci? Ja na Twoim miejscu martwiłabym sie o to, czy mnie nie chcą wykorzystać i asertywnie podchodziła do wszelkich propozycji typu wakat sprzątaczki na mieszkaniu wnusi! przecież to jest istna paranoja - nie jestem materialistką i jeśli mogę komus pomóc - to pomagama, ale są granice, a w tym przypadku zostały one chyba znacznie przekroczone...Nie nakrecaj sie calineczka tylko olej to - tak bedzie lepiej dla Twoich nerwów.
-
Myli sie ktos myslac, że w wawie praca leży na ulicy....praca w sklepie to nie moja działka, nie wiem jak wyglada taki rynek pracy, ale wcale nie jest tak łatwo i malowniczo. Wiem z doswiadczenia. Co do babci - niezła jazda...
-
Oj Calineczka z tą pracą w wawie to przesadziłaś trochę :-(
-
Alonic - cenne spostrzeżenie, tyle, że nie zawsze gra jest warta świeczki. Podziwiam determinację i zaangażowanie - jak widać na Twoim przykładzie warto jest podjąć wyzwanie.Ja nie mam jego długów do spłacenia, ale są studia które musi opłacić i dokładam do tego z własnej kieszeni. Jak jest się razem to trzeba wspólnie walczyć z rzeczywistością, pomimo wątpliwości i rozterek. Jest mi ciężko czasami bo kłopoty zazwyczaj zwalaja się na człowieka cała chmarą, w pracy cisnienie, kłopoty rodzinne, brak kasy, choróbska itd...czasami zyć się odechciewa totalnie...
-
Hej dziewczyny, Ja wczorajszy dzień musiałam zakonczyć butelką wina, dobrym jedzonkiem i kojącym snem. Dołka załapałam jak się masz, ale dzisiaj jest juz lepiej. Być może i mnie - spróbuj moze rozdzielić dwie sprawy - dowiedziałaś się, że był zonaty - to dla Ciebie szok. Okłamał Cie - boli. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestes w stanie zaakceptować jego przeszłosć - to jedno. Natomiast inna sprawą jest załamanie zaufania i kłamstwo czy zatajenie prawdy. Jeśli jesteś w stanie zyć z jego przeszłością, może uda Ci się odbudowac zaufanie do niego. To ciężka sprawa ale wykonalna. Zastanów sie czy warto - i czy kochasz go na tyle, by jego przeszłośc nie przeszkadzała Ci w zyciu z nim. Co do spotkania z rodziną - moja propozycja - postaraj sie najpierw uporządkować swoje mysli i uczucia, przemyśl sobie dobrze wszystko i zajrzyj w głąb swojego serducha. Spotkanie z rodzina jest ważne i nie dziwi mnie to, ze chciałabyś ich poznać, ale najpierw radze uporządkować sprawy miedzy wami. Piszesz, że boisz się iż on od Ciebie odejdzie...chyba większość z dziewczyn piszących tutaj przeżywa taki dylemat - niektóre mówią o tym głośno, inne nie przyznaja sie do tego na forum. Prawda jest taka,ze chyba każdy związek obciążony jest jakimś \"ryzykiem\" i nie jest ważne to, ze on wczesniej był żonaty i juz od jednej kobiety odszedł. Gdyby każdy chciał rezygnować z bycia z ukochanym tylko dlatego, ze może sie kiedyś rozstanie, to nie byłoby żadnych związków. Warto spróbować moim zdaniem, warto jest walczyć. Nie poddawaj sie tylko rozmawiaj i idź na spacerek - sama. Człowiek doskonale odnajduje siebie w samotności, ja jak mnie gnebią jakieś dylematy czy watpliwości idę się przejść i rozmyslam w samotności. Polecam. Ninke - szczęsciaro! Anouk - fajny dzionek - reasumując - spalony garnek i makaron, rozwalony płot, nawalili z odstawą krzeseł i łóżka, wredny typ od szaf nie chce oddać zaliczki - zazdroszczę wytrzymałości i poczucia humoru ;-) ps: opcja z psem bardzo mi sie podobała ;-) pozdrawiam was serdecznie, ma ktos jakieś wieści od Garnierki???
-
Garnierka - odezwij się kochana, martwimy się bardzo! Widze, ze ogólna apatia równiez na topiku :-( Ja siedzę dzisiaj w pracy i staram się cały czas czymś zajmować, bo też jakieś smutki mnie nachodzą. Jako, że mamy dzień marudzenia na swoich facetów, dorzucę i ja jedno - wkurzam się jak coś zaczyna albo coś ma załatwić i zamiast zrobić to od ręki, gniecie sie z tym kilka dni jak nie kilkanaście :-( :-( :-( nie mam juz siły zrzędzić i robić za jego prywatny terminarz-przypominacz. chyba muszę porozmawiac z Miłkiem poważnie, bo kilka spraw ugrzęzło na mieliźnie a wystarczyłaby choć odrobina chęci by zostawić je już za sobą. Uhhhh jak sie człowiek wygada to lżej na sercu ;-) Odnośnie mam - nie umiem powiedzieć jak należałoby sie zachować. Nieładnie, że tak Cię nazwała i niefajnie sie zachowuje. Rozumiem brak akceptacji, ale takie słowa kierowane pod adresem córki :-( niefajnie... Anouk życzę zdrówka :-) Calineczka, Ninke, nowe forumowiczki - pozdrawiam serdecznie :-) :-) :-)
-
Hej dziewuszki :-) @--\'--,---- Dla was Kfffiatek :-) I Miłego dzionka życzę wszystkim bywalczyniom topiku 'On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną' vel BĘDZIE DOBRZE :-)
-
PS: Calineczka, ja poczekam aż faceci będą rodzić dzieci ;-) bo każda opcja mnie przeraża... ;-)
-
Cześć kochane :-) Ja to chyba jestem pod szcześliwą gwiazda urodzona, bo moi rodzice Miłka zaakceptowali, i wiecej, bardzo polubili. Bardzo sie cieszą gdy przyjeżdżamy razem, Miłek jest bardzo kontaktową odobą i szybko zjednał sobie ich serca, szczgólnie mamy, bo ojciec to jest zazdrosny o każdego faceta :-) ;-) Ale na początku tez nie było mi łatwo - bałam sie jej reakcji, ale stwierdziłam, że od razu wywale całą szczerą prawdę bo nie ma co zatajać, kęcic i motać. Wiedzą, że nie jest jeszcze po stępelku, ale widzą jak mnie kocha i jak szanuje, więc nie mają pretensji. Ja z matką też nie miałam zawsze różowych stosunków, wiecej się kłóciłysmy niż rozmawiałysmy ze sobą, ale tera jakos tak i ona mnie bardziej rozumie i ja dojrzałam i spokojnie rozmawiamy. I wiecie co - jestem jej wdzięczna za to bardzo, bo nie chciałabym, by postawiła mnie w sytuacji, kiedy musiałabym np. wybierać... wiem, że bardzo dużo zrozumienia i mądrości trzeba, by spokojnie zaakceptować taką decyzję. Ninke - próbuj, próbuj ijeszcze raz próbuj rozmawiać. Ja trzymam kciuki i wierzę, że ułozy sie w końcu. Lecę do domku kurować siebie i Miłka. Pozdrowienia serdeczne dla wszystkich.
-
Ufff wreszcie troche oddechu po pracy! Kochane nikt nie mówił, że bedzie nam łatwo, ale wiecie co - najważniejsze dla mnie jest to, że mamy jakieś wspólne plany i marzenia, że oboje jesteśmy zakręconymi wariatami i że bardzo sie kochamy. Sprawy czasem nam się komplikuja, jak na przykład teraz z rozwodem, ale nic to, trzeba to jakos przeczekac, przetrawić, i wspierać się nawzajem. Anouk - wyslę Ci maila z małym zapytankiem, jesli możesz - odpisz. Lece zaraz do domku i na zakupy, bo juz nam myszy na łyżwach w lodówce jeżdżą a obiecałam dzisiaj Miłkowi moje popisowe naleśniki :-) Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego wieczorku :-) :-) :-)
-
Ninke - to wiadomosc dnia! Super! Bardzo się cieszę i życzę szczęścia :-) Zielony Groszku - spotkanie- fajny pomysł, a juz spotkanie w ciepłych krajach - najlepszy! Pozdrawiam Was wszytkie, zajrze później bo zawalona jestem robotą jak sie masz...:-(
-
ależ pomarańczowy..... zbędne twe współczucie.... :-P
-
Anouk - oj mnie nie trzeba błogostanem zarazać, bo noszę go w sobie :-) Mała - nie chodziło mi o to, ze ty jako ex mnie sprzątniesz, lecz ex mojego Miśka. Ona jest babiszonem jak z jakiegoś koszmaru sennego i gdybym nie słyszała tego od niego samego i jego znajomych, nie uwierzyłabym, że COŚ takiego chodzi po tej ziemi i do dzisiaj nie moge uwierzyć, że mój Miłek - taki wrazliwy, troskliwy i czuły zwiazał się z taka jędzą i wytrzymał kilka lat ( nie dacie wiary, ale przypłacił zdrowiem to małżeństwo i dopiero teraz dochodzi do siebie :-( a sprwy rozwodowej jeszcze nie było. Ja się nie waham czy być z człowiekiem którego kocham czy nie - nieważne dla mnie jest to, że jest po przejściach - powiem wiecej - w pewnym sensie uważam, że dzieki temu, że zycie go przeczołgało, jest bardziej wrażliwy, dojrzalszy i rzadziej sypie wspomnianymi trocinami. Ja Mała wszystkim życzę dobrze - ex, nie ex, bo uważam, że ludzie powinni być szczęsliwi i spełnieni...tylko po co to kręcić palcem w otwartej ranie - dla własnej satysfakcji? Jakąż ona ma z tego uciechę - przypuszczam, że chwilową, bo bycie podłym i wrednym to nie jest powód do dumy... Zycze jej, by znalazła sobie kogoś kto a pokocha, kto będzie w stanie ją zrozumiec - ale skoro ja jako kobieta nie rozumiem jej niektórych zachowań, to tym bardziej nie dziwię się facetowi.... Swym zachowaniem sprawiła, że własny mąż ją nienawidzi i nie chce mieć z nia nic wspólnego, przyjaciele pierzchają na boki na sam jej widok a jego rodzina odetchnęła z ulgą, ze wreszcie odszedł od gestapowca...ot co...zero klasy, szacunku, dojrzałości. Zagrywki przez nia stosowane sa jak zabiegi doktorka mengele, tyle, że ona eksperymentowała na jego psychice. I to jest dla mnie przykre. Bo o cóz ja mogę miec do niej żal czy pretensje - nie ja z nia żyłam, nie ja byłam szmacona, gnojona i inwigilowana 24h/24. Podziwiam kobiety, które są w stanie rozwiązać taki problem w zaciszu domowym, nie opluwać jadem, dojrzale i z twarzą zakończyć związek. A chyba nie nazwiemy takowym zachowanie, kiedy ex (juz prawie) chce przekupić pieniędzmi kogoś z jego rodziny, by podczas rozprawy zeznawał/a na jej korzyść!!! Cyrk na kółkach. Nie powracam już w rozmowach z Miłkiem do jej osoby, bo nie chcę by sie denerwował niepotrzebnie, a na samo wspomnienie włosy mu sie na posladkach jeżą ;-) Koncentruje się na naszym zyciu - tym, że wyjedziemy za rok, będziemy zarabiali na domek, w wolnej chwili łażę po stronach z wystrojami wnętrz i sciągam jakieś fotki z pomysłami na nasz wspólny dom, siedzimy sobie razem wieczorkiem przy winku i duskutujemy nad kolorem kanapy i kominkiem w salonie :-) :-) :-) bo życie jest piękne i szkoda tracić czas na rozważania nad ex.... Calineczka - u nas łóżko przypominało rozmiarami kozetkę ;-) wiec teraz od kilku dni nie sładamy lotniska i cieszymy sie tą przestrzenią... Z tamtego wyrka pozostała nam nazwa przytulasa - zawsze jak dzwoni budzik rano przez sen jeszcze wołam do Miłka \"chcę na naleśnika\" i odwraca się bym mogła przytulić do jego szyi nosek i całą resztę do całej reszty ;-) :-) :-) :-) hihihi....
-
Zielony Groszku... brakowało tu Ciebie bardzo :-) Życze powodzenia i trzymamy kciuki :-) Miłość górą ;-)
-
Witajcie dziewczyny, serdeczne pozdrowienia dla wszystkich tu obecnych :-) Miło, że wpadaja tu do nas również byłe zony, cieszy szczególnie, gdy widzę, że potrafią tak mądrze i kulturalnie z nami rozmawiać :-) Mała odnaleziona - na tym topiku, skądinąd bardzo sympatycznym, opisujemy nasze doświadczenia i przeżycia. Nie jest to miejsce, gdzie szorujemy jadem wszystkie byłe, ponieważ są przypadki, że wyżej wspomniane zachowywały sie przyzwoicie, powiem więcej, nawet z klasą. Ale jest też i grono dziewczyn, które nie jedno musiały znieść i nie jeden cios przezyć zadany celowo przez ex - ja sie m.in. do takowych zaliczam. Nigdy nie szykanowałam wszystkich ex, jedynie opowiedziałam o tej \"najblizszej memu sercu\" :-P I ręczę, że zapewne i niektóre ex nie pozostawiają na nas suchej nitki, nie zwarzając na okoliczności, w jakich poznałysmy czy pokochałyśmy...ich ex czy prawie ex mężów :-/ Uwierz, wolałabym o wiele bardziej móc powiedzieć o tej kobiecie coś dobrego, bo wiem, że jej też nie jest łatwo, ale mnie chodzi jedynie o to, by chwilę sie zastanowiła nad tym co zrobiła i by nie sprawiała sama, że jej ,niedługo juz ex mąż, ma rozwolnienie na sam dźwięk jej imienia i nienawidzi jej tak mocno jak tylko można. Przypuszczam, o czym juz pisałam, że gdyby ta dama horroru rodzinnego wiedziała o mnie, już słałybyście wirtualne kwiatki na wirtualny pogrzeb mojej skromnej osoby. Ale co tam - Ninke - ja wierzę w to, że rozwód ułatwi nam zycie i to nie dlatego, że przestanę myslec o tym, że ona była kiedyś w jego zyciu, ale dlatego, że będziemy mogli normalnie żyć - bez ukrywania się, chowania po kątach, stresu, że nie da mu rozwodu na złośc jak nas gdzieś zobaczy razem... Bo o niej nie myślę już prawie wcale - a jeśli już, to w czysto praktycznym aspekcie - czy jak pójdziemy tu do kina to nie wpadniemy nanią, czy nie odwinie szopki na sali sądowej... Ja jestem tak szczęsliwa z Miśkiem, że nie mam czasu juz zadręczać sie myślami o tym, co było kiedys między nimi. Teraz skupiam sie na tym, by jemu i mnie było jak najlepiej i staram sie cieszyc z drobnostek, z uśmiechu, ze wspólnej kawy w sobotni poranek, z tego, że mamy nowe łóżko - przedtem spalismy jak naleśniki, teraz muszę i chłopa i kołdry szukać w nocy na tym \'lotnisku\' :-) ;-) :-) :-) Kochane - prosze mi sie nie poddawać - nigdy w życiu :-) Wiosna idzie, za chwilkę wskoczymy w letnie kiecuszki, polecam zakup tulipana w drodze do pracy - bo aż milej się robi na duszy jak człowiek na zieleń popatrzy. Za dużo smutków i strapień. I fajnie, ze memy to nasze forum, bo można sie w rękaw wypłakać... zastanawiam sie czasami jakby to było, gdybyśmy sie spotkały w realcu na mega kufel piwka i pogaduchy :-) Pozdrawiam :-)
-
Hej dzewczyny, nadrobiłam własnie weekendowe posty ufff... Anouk, Calineczka - imprezka była przednia, nie pamiętam kiedy tak dobrze się bawiłam. Ludzie dopisali, humory przednie, salwy smiechu aż sasiad o 3.00 dał znak sygnał w kaloryfer, by się troche uciszyć ;-P ;-) ;-) ;-) Co mnie raduje? - moi znajomi bez gadania zaakceptowali to, że jestesmy z Miłkiem razem, nie było żadnych pytań, dyskusji, zachęcania do cichych zwierzeń.... Gorzej dzisiaj, bo złapałam przeziębienie wstrętne i siedzę w pracy osowiała, kicham, prycham i marzę by iśc już do domku, wygrzać się pod kołerką. A tu własciciele naszej kawalerki nowe duuuże łożko nam przywożą i będzie zamieszanie niezłe. Nie zamierzam sie udzielac za specjalnie... Klementynkaa - po co Ci znajomosc ex? Ja poznałam, i co mam z tego? Paranoje - bo idę po mieście i wszędzie ją widze (tzn wydaje mi sie, że to ona). Jade autobusem przez jej okolice - czaję sie - bo jest taka smoczycą, że pożarłaby mnie zywcem. Nie ma co sie grzebac w przeszłości - jak widzę a raczej porównam sobie zachowanie Miłka z czasu jak był z nia a teraz - cieszę sie, ze jestesmy razem. Wyluzowany, usmiechnięty, wypoczęty, nie ma depresji, normalnie je, na imprezie nie siedzial w kącie zdołowany tylko rozsmieszał wszystkich do łez, chętniej siada do nauki, jest po prostu szcześliwy. Dbamy o siebie nawzajem, szanujemy. Powiedziałam mu, że nie chce kłamstw, bo wolę gorzką prawdę niż słodkie kłamstwo. I tego sie trzymamy. Klementynka - nie umiem ocenic tego co zrobił z punktu widzenia morale bo ja też przezywałam rozterki tylko chyba bardziej podobne do naszych sióstr bliźniaczek ;-) z tą róznicą, że ja nie padłam ofiarą kłamstwa. Zaznaczyłam, że jesli mnie okłamie, niech nawet nie próbuje niczego wyjaśniac tylko spakuje się i won ! Juz raz cierpiałam przez kłamce - i t tak bezczelnego, że szkoda gadać. Facet potrafił mi po 3 latach powiedzieć, że spał ze swoja byłą, jak ja byłam w delegacji on gził sie z jakimis ciziami w moim łózku!!! i na koniec jeszcze powiedział, że nie wyprowadzi się z mieszkania, bo podob mu sie kolor scian w pokoju (przemalowałam mieszkanie na miesiac przed naszym rozstaniem! sama - on nie wyłozył ani kasy ani nie pomagał). Jestem więc uczulona na kłamczuchów i nie zniosłabym tych wykrętów i mamienia po raz kolejny. Kocham go bardzo, ale dla mnie równie ważny jest mój komfort psychiczny. I gdyby mnie okłamał - nie wiem czy byłabym w stanie mu to wybaczyć. Kazdy ma jakieś swoje fobie - ja mam własnie taką :-( Ale póki co - jest nam razam cudownie, spokój mąci jedynie świadomość, że nie ma jeszcze rozwodu a ex-nie-ex - jak szalona krowa z ptasią grypą szaleje. A co do szczerości z rodzicami - ja powiedziałam swoim od razu jak sprawa wyglada. \'Baba z wozu, koniom lżej\"...nie chciałam sie motać w jakiś kłamstwach czy zatajać. Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie i zyczę, by przeszły wam dołki i smutki ... wiosna już tuż tuż :-) :-) :-)
-
U mnie nie ma szans na unieważnienie kościelnego - zreszta to jeden z koronych argumentów ex - nie dam Ci rozwodu, bo będę potepiona, a do kościoła biegała jak kupiła sobie nowy płaszczyk. Ja od wczoraj wprowadzam dekoratorskie zmiany na mieszkanku, kupiłam Miłkowi nowy stolik pod komputer i lampke, a dla siebie nowe zasłony i zapachowe swieczki. Dzisiaj dalszy ciąg przemeblowań i rewolucji i bardzo sie cieszę na samą myśl, że zawiszę nowe zasłonki :-) :-) :-) i pojeżdzę z meblami po pokoju - odmiana zawsze dobrze mi robi. Miłka tak wczoraj wymęczyłam tym przestawianiem mebli, że usnął mi w opakowaniu na dywanie ;-P i biedę miałam go dobudzić ;-) Jutro zaplanowałam urządzenie imprezki u nas, zaprosiłam grono przyjaciół i znajomych, więc pracy mam sporo i to mnie cieszy, bo nie bede miała czasu na myslenie o jego ex. I wczoraj przy okazji robienia porzadków pozbierał wszystkie listy i kartki od niej jakie miał i pofrunęły do zsypu. Powiedział mi póxniej, że bardzo mu ulzyło....że nie chce o niej pamiętać. My też mieliśmy sytuację podobna w te walentynki - zadzwoniła późnym wieczorem i lała jad do słuchawki. Chciała wyszpiegować jedza co robi i gdzie jest, że na rozprawie nie zamierza pójść mu na ręke i takie tam - franca siódma nawet w walentynki musiała nam zepsuć wieczór! Kończę i uciekam do domku - pozdrawiam was serdecznie!
-
Ninke - pierwsze koty za płoty - teraz może już być tylko lepiej. Wyobrażam sobie jak ciężko jest dziewczynom własnie w takiej sytuacji - mamy miękkie serca i łatwo nas zranić, a kwestie dzieci z ex są bardzo delikatne i drażliwe. Ufam jednak, że powolutku, dzieki waszej cierpliwości i kobiecej mądrosci wszystko się wylkaruje i będziecie mogły spoglądać w przyszłość ze spokojem ducha. Nie łatwo jest wykrzesać z siebie uczucie do dziecka ukochanego, ale z drugiej strony - przecież nie są niczemu winne. Jesli nie jestescie w stanie, bądź coś wam uniemozliwia stworzenie serdecznych relacji z jego dziećmi, postarajcie się chociaż, by były poprawne. Mam nadzieje, że nie polecą kamienie w moją stronę, ale własnie tak sobie wyobrażam taką sytuację. Ostatnio sporo nad tym myslałam, i czytajac wpisy na nazym topiku i obserwując taką sytuację na żywo. Trzymam kciuki, by nie zabrakło wam wiary i siły do pielęgnowania Waszej miłości. :-) :-) :-)
-
Aż mi się włos na głowie zjerzył jak przeczytałam wypowiedź iwony z ! W głowie mi się to nie mieści...i na takim komentarzu poprzestanę.
-
Ależ się zrobiło gorąco na topiku.... Anouk powiedziała w zasadzie wszystko, ja ze swojej strony chciałam poruszyć tylko dwie kwestie - drugiej zony - jak to nazwano - kaleki! Większych bzdur nie czytałam i zagotowałam sie czytajac coś takiego. Czy drugie jeżdżą na wózkach? czy są głupsze, czy nagle odjeło im ręce i nogi? Majac doswiadczenie w innych zwiazkach moge z całą pewnością powiedzieć, że ten zwiazek w którym jestem obecnie, z mężczyzną rozwodzącym się, jest najbardziej wartościowym jakiego doświadczyłam. On wie, czego chce, wie ile kosztuje pielęgnowanie miłości i uczucia, wie, jak bardzo potrzebne jest zaufanie i szacunek. A drugie? - potęga charakteru potrzebnego do zmagania się nie tylko z codziennościa, ale i z przeszłością. Mnie rzadko już dręczą jakieś myśli o niej, najczęściej wtedy, kiedy o sobie przypomina, a robi to w brutalny i mało elegancki sposób. Ona może nam tylko pozazdrościć tego, co jest między nami, ja nie mam jej czego zazdrościć. Została sama ze swoja furią, odwrócili sie od niej ich znajomi odetchnąwszy z ulgą na wieśc o rozwodzie. Siedzi teraz jak kwoka na grzędzie którą sobie wymościła i wiem, że nie jest jej za wesoło. Udaje wyzwoloną, światową kobietę, urazoną księżną i bidulkę, a wystarczy wzrok spuścić z jej rąk to nóż w plecach ląduje jak się masz. Nie trzeba nam tu złości i opluwania się jadem, do tego można pochodzić po innych topikach i tam naczytac się wyzwisk i niewybrednych komentarzy. Nasz powinien być kopalnią wiedzy i możliwoscią podzielenia sie swoimi doswiadczeniami, uwagami, bez zbędnych emocji i momentami chusteczką do otarcia łez. Ile ludzi tyle przypadków - są wredne ex, są wredne drugie, są zazdrosne, i takie, które sobie z tą zazdrością radzą. Są dzieciate i te, które z dzieckiem Miłka muszą sobie radzić. Każdy może się wypowiedzieć, ale cechowac te wypowiedzi powinna jedna rzecz - kultura. I będzie git. Jutro walentynki, panowie zapewne osłodzą nam jakoś ten uroczy dzionek :-) Pozdrawiam i zmykam :-)
-
Jeden dzień zabójczej pracy i tyle mnie ominęło ;-) Nie dziwię się wcale dziewczynom, które chcą intercyzą zabezpieczyć swoją przyszłość. Przyznam się, że i mnie taka mysl przeszła przez zwoje mózgowe, ale fakt, że nie ma dzieci i ich wspólny majatek został \'bezboleśnie\' podzielony trochę mnie uspokaja. U nas obrzydliwe roztopy, siedzę teraz w pracy i suszę buty bo udało mi się wskoczyć w piękna kałużę :-( Ja już jutro zaczynam weekend, zycze więc wszystkim dobrego samopoczucia i udanych erotyczno-romantycznych wieczorków przy winie ;-)
-
Nie twierdzę, że dramat, ale jednak...nie jest to komfortowa sytuacja dla żadnej ze stron. Na samą myśl, że mialby z nią dziecko az mnie dreszcze przechodzą i podziwiam was bardzo, że jestescie w stanie stawić czoła takiej sytuacji. Bez wątpienia nie jest łatwo.
-
Anouk - podobnie było w moim przypadku, to chyba lepiej, że rozwiódł sie nie przez Ciebie... Ja wiem, że to jest dowód na uczucie gdy podejmuje sie takie kroki, gdy mężczyzna decyduje sie na rozwód, ale nie chciałabym by po głowie krążyła mi myśl, że to ja jestem powodem rozpadu czyjegoś związku. Wiem od niego i od znajomych, że to nie miało szans, że cierpiał przy niej poniżany i opluwany. Szkoda gadac, jak wiecie przypadków jest tyle co ludzi i nie ma co generalizować. Jak czytam jakie rozterki was dręczą z dzieciaczkami, przykro mi, ale nie umiem wam nic doradzić bo nie mam takiej sytuacji. Sami planujemy dzieci i jestem szczęśliwa widząc jak on dojrzale i mądrze podchodzi do tej sprawy, jak bardzo kocha dzieci i z jakim szacunkiem odnosi się do mnie i do naszego związku. Wiem, że nie jestem dla niego tylko pocieszeniem i cizią do łóżka na zimowe wieczory, ale kobietą jego życia :-) i matką jego dzieci :-) Uwielbiam, jak wieczorami wracamy z pracy, przytulamy się i całuje mój brzuszek i głaszcze mówiąc, że to będzie ciepłe mieszkanko dla naszego krasnoludka :-) :-) :-) Nie będę wam radziła jak macie się zachowywać w stosunku do dzieci czy Miłka majacego dzieciaka, bo nie wiem jak ja bym sie czuła. Przypuszczam, że bolało by mnie bardzo, ale gdybać nie chcę. Życze wam wytrwałości, ciepła i otwartego serducha.
-
Hej wszystkim, Kiedy będzie wreszcie wiosna! Umysliłam sobie, że choć mam mały balkon, w tym roku koniecznie posadzę jakieś kwiatki, żeby było przyjemniej. Co do innych topików jeszcze - strach czasami to czytać, bo ludzie okrutnie się obrażają i plują jadem. U nas jest sympatycznie i za to wam dziekuję. Za kulturę wypowiedzi :-) U mnie w sercu lato :-) Wczoraj dałam Miłkowi ta upragniona książkę, tak bardzo sie cieszył :-) Całuję was mocno i pozdrawiam :-)
-
Ps: fajny ten nasz topik :-)