Stellla45
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Stellla45
-
Roxanne, ale mnie rozbawiłaś :)...przeceniasz mnie ..chaaaaa....Wszystko to jest kwestią poczucia humoru i ciętego ozorka:) A co się tyczy Przema to słyszałam, że wrócił do mody lat 70 i nosi buty na koturnie!( 15 cm!)......Odejmij teraz to teraz od jego wzrostu i wynik gotowy:) Katie, flirtuj, flirtuj......lubię Cię czytać moje Ty słonko:)
-
Lece teraz poszukać Antycha, bo zabrał na spacer również mojego psa, a potem obiecał, że razem ciasto upieczemy ( mam nadzieję, że nie moimi rękami)......
-
Roxanne,wariant hotelowy jest czymś obrzydliwym.Deszcz cały czas pada na głowę, a człowiek udaje, że jest na Hawajach. Uprawia totalna hipokryzje i cały czas gra swoją rolę z maską clowna przyklejoną do buzi. Isnieją jednak większe nieszczęścia i do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nie jest źle- trzeba tylko zorganizować sobie czas na maxa. Moja córka znosi to dobrze, bo ja nigdy nie jestem smutna, nigdy nie widziała mnie pogrążonej w rozpaczy. Razem chodzimy, wyjeżdżamy itd ( z ojcem też ma b. dobry kontakt). A że wzory rodzinne fatalne? Cóż....nie można mieć wszystkiego.....Wytłumaczyłam jej, że czasami dwoje ludzi nie potrafi się ze sobą porozumieć, a szczegółowo porozmawiamy, gdy przyjdzie na to czas ( będzie większa).
-
Miaa, brawo! Tak właśnie ma być !
-
Do końca życia Kochana, musisz iść na terapię ! Sama sobie nie poradzisz......Jestes tak cholernie od niego uzależniona, że brak mi słów........
-
Roxanne, nie rozwiodlam sie, bo to nic by nie zmienilo.On nie chce rozwodu, pasuje mu hotel ( mnie zresztą już też), poza tym wspolne interesy itd....Żyjemy jak dwoje obcych ludzi, nie wchodzimy sobie w drogę, każdy robi to, na co ma ochotę....... Jesli chodzi o mnie to swietnie przystosowalam sie do tej \" chorej\" sytuacji, ale droga do tego byla bardzo ciężka i trwała 3 lata( nie było kolorowo).Widać można z tego wyjść o zdrowych zmysłach, żyć dobrze, żyć dla siebie, uśmiechać się i czerpać radość z każdego dnia:) Nie można leżeć, patrzec w sufit i rozczulac sie nad sobą i swoim losem.Nie wykluczam jednak prawnego zakończenia związku.....Jak spotkam kogos odpowiedniego to kto wie?:)......Ale nie sądzę, bo wysoko postawiłam poprzeczkę.......oj, wysoko......
-
Dosyć tego dokazywania:)......obowiązki mnie wzywają. \"Krowy wydojone? Nieee! Świnie nakarmione? Nieee! Pola zaorane? Nieee! Chaty wysprzątane? Nieee!\"....To do roboty!!!
-
Teraz wszystko wiadomo! A ja- durna-rzuciłam się na największego przystojniaka, a on do mnie: Co, pani? Co pani? Chłopa pani trza???..... Naprawde to Ty byles ten malutki, bialutki?.......przeciez mówiłam, żebyś gorset sobie darował :)
-
Kochani, zajrze tu wieczorem, a Ty Katie otworz poczte i przewietrz pomieszczenie:) Życze wszystkim milego popoludnia
-
Do Katie Mam pomysl: najpierw ja spotkam sie z Przemem i ocenię, czy warto..... Jestem dojrzała i nie szukam faceta:) Tak będzie bezpieczniej.....
-
Do końca życia Ja tez Cię serdecznie pozdrawiam, a na Antycha się nie gniewaj , bo to fajny facet, ale jak coś powie-to już powie -mam na myśli to krocze:).....mógł przynajmniej cudzysłów postawić :).....chaaaa Wszystkich Was pozdrawiam i wracam do roboty ( Katie, buziaki prywatne)
-
Wow, ale tu dzisiaj dyskusje......
-
Siedze sobie sama w domku i mysle o smierci ( jako zjawisku) Dzis przeczytalam: \"Nad kim placzesz? Nad tymi, co umarli, czy nad soba? Nad soba. Oplakujac ich smierc, oplakujesz wlasne osamotnienie, wlasna dole tego, ktory zostal. Wlasna smierc. Bo ich odejscie to trochę (un peu) twoja wlasna smierc. Nieodwracalnosc. Niczego juz sie nie da naprawic, niczego odwolac, nie da sie powiedziec tego, z powiedzeniem czego se zwlekalo. Za pozno na skąpioną - nie wiedziec czemu - czulosc. Teraz niewykonane, niepowiedziane, nienaprawione trzeba niesc w sobie. \"Spieszmy się kochac ludzi...\". Kochac? Spieszmy sie, zeby zdazyc powiedziec o milosci. Hmm.....nic dodac ,nic ujac..... Do zobaczenia kochani
-
Witajcie, kochani Teraz wróciłam zmachana jak.......Potem się odezwę ( mam nadzieję, że nie padnę:).......Pozdrawiam
-
Antych, musisz mieć ostatnie zdanie?!...Chcesz się kłócić ?:)....
-
Do Antycha Nie mogę wyprowadzić Twojego psa, bo moja sunia ma cieczkę i dzieci gotowe.Wtedy musiałbyś płacić alimenty, a znając facetów....... No?...... Co byś mi zaproponował ?
-
Nie myślcie, że jestem gruba, bo piekę i piekę..... Lubię wcielać w życie nowe przepisy, a efekty mojej pracy......zabieram do pracy:)
-
Do Antycha Dawno Cię tu nie było......Dzięki za wsparcie. Podlizujesz się ? Masz w tym cel?:)..... To, czy ktoś wyciągnie wniosek z moich słów zależy tylko od niego. Niektórzy potrzebują wielu, wielu ( zmarnowanych ) lat....... Niebawem napiszę o problemie terapii i trzeźwienia. Teraz zmykam z psem i piekę ciasto:)
-
Sto lat Sto lat!.....Riplej ma chyba dziś urodziny:)...siedzi cicho jak mysz pod miotłą, żeby nie musiał stawiać i puszczać muzyczki:)......Cwana bestia:) Najlepszego, Riplej! Spełnienia marzeń.......
-
chaaaaaa:))))...jednak nie udusił!:)
-
Alkoholik musi sam dokonać wyboru: leczę się lub tracę rodzinę, ale wtedy dopiero się zaczyna jazda...... Robi wszystko, żeby odwrócić kota ogonem: płacze, grozi samobójstwem, ubliża, znowu płacze, wzbudza litość i.......znowu biedna żona - chcąc nie chcąc- siada na karuzeli, bo mąż kupił dla niej wszystkie bilety. Wręczając je cwaniak mówi: Wiesz, jak bardzo cię kocham! Życzę ci dobrej nocy i żeby przyśniły ci się wszystkie zwierzątka z wyjątkiem pawia".
-
Swego czasu pisałam pracę na temat tej choroby. Spotkałam kobiety, które były przypalane żelazkiem i petami papierosów( nie wspomnę o nieprzespanych nocach i wizytach policji), a mimo to....dalej kochały swych oprawców. Nie wiem, ilu kobietom udało się wyjść na prostą..... Gorszy jest problem , gdy taka patologia zachowania chorego nie istnieje.Facet pije i na pozór jest wszystko ok. Chodzi do pracy, jest miły dla wszystkich, a w domu( przeważnie wieczorami i nocami) zmienia \" skórę\" i staje się- delikatnie ujmując-niemiły. Kobieta nie ma świadków, bo za wszelką cenę ( ze wstydu) wszystko tuszuje.Robi to i cierpi.....Ma tak dalej żyć ?.....To zależy tylko od niej: jej siły, chęci na zmianę i determinacji. Przepraszam, że piszę o alko w rodz. męskim, ale w większości to mężczyźni.....
-
Jeszcze jedno. Strasznie trudno osobie wspóuzależnionej ( nie mylić z uzależnieniem alkoholowym) opuścić partnera, którego ( jakże często się kocha).Niestety- czasami jest to jedyna droga do jego ZDROWIENIA i jedyna droga ratunku SIEBIE i DZIECI( celowo użyłam caps locka).
-
Zgadzam się.
-
Co sie tyczy życia z alkoholikiem to sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Owszem, to ludzie chorzy, ale jeśli nie chcą sie leczyć- nie mają prawa zatruwać życia innym.To sprytni osobnicy. Gdy są inteligentni świetnie potrafią manipulować otoczeniem. Uważam, że jeśli żona daje kilka szans mężowi, aby się leczył, a on mimo to tego nie docenia i wykorzystuje swoją pozycję osoby chorej( a więc nieszczęśliwej i dalej brnie w nałóg)- należy jak najszybciej uwolnić sie od takiego związku i ratować SIEBIE. W takim wypadku należy być egoistą. Zauważcie ilu mężczyzn ratuje żony- alkoholiczki? Niewielu.Oni dają ultimatum: ja albo wódka. Jeśli wygrywa to drugie- zmieniają partnerkę i pozbywają się problemu. A żony alkoholików walczą i walczą. Dają sobą pomiatać, narażają się na obelgi, nieprzespane noce etc. Należy zadać sobie pytanie: Czy chcę, aby tak wyglądało moje życie? Czy chcę żyć z takim partnerem?......Wtedy należy wybrać swoją drogę. Tzw \" poświęcanie\" się dla dobra dzieci przynosi więcej szkody niż pożytku.