Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mama natalki

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez mama natalki

  1. nie jest z nim dobrze, ale narazie nie chce o tym mowic.. dostalismy w gratisie od szpitala rotawirusa, wiec do kolekcji szczęliwoci dołączyły wymioty, rozwolnienia, bóle brzucha... mały jest dętka... co do mnie, to leze na karimacie w szpitalu z guzem pod cięciem (naciek ropny) :( ale tym sie zajme potem... wlasnie podmienil mnie patryk abym zobaczyla sie z natalką i mogla sie wykapac, bo smierdze niemożebnie :) wiec mam okazje odpisac na maile. jestem potwornie zmeczona... głownie emocjonalnie... doły... doły... doły...
  2. my od piatku jestesmy w szpitalu... wpadłam do domu sie wykapac, patryk mnie zastapil przy ma lym... przekorne szczescie- dzieki żóltaczce, zrobilismy badania w ogole... sa bardzo, bardzo zle... po dziecku nic nie widac. nie goraczkuje, je dobrze, krzyczy- wsio ok. 4 lekarzy, ktorzy go ogladali pytali mnie ze zdumieniem skad przypuszczenia, ze cos jest nie tak. narazie przez 10 dni bedziemy leczeni na zapalenie układu moczowego, potem diagnostyka - jak juz skonczy antybiotyk, czy nie jest to spowodowane wadami wrodzonymi... takze troche w tym szpitalu posiedzimy. a i tak najbardziej boje sie aby nie dluzej, by jakies dziecko nie sprzedało nam na miejscu w szpitalu jakiegos rotawirusa czy innego cholerstwa... mały jest wymeczony, pokłuty, zdenerwowany - spi tylko u mnie na rekach. jak go odkładam, to krzyczy... natalia nie schodzi mi z kolan, wiec nawet za bardzo pisac nie moge.
  3. Witajcie, Tymek juz prawie rozowy :) wrociłam do karmienia piersią, ale on wymiotuje po moim pokarmie... nie wiem co jest grane... normalnie powtorka z rozrywki z natalką... jesdtem umowiona jutro do poradni laktacyjnej... jak mu podaje bebilon- bez atrakcji, jak piers, szalenstwo... zyganie, prezenie, bol brzucha... nie wiem co robic, jak nie urok, to.... niewazne.. pytanie z innej beczki- czy ktorakolwiek z Was uzywała sterylizatora do butelek? czy to sie rzeczywiscie przydaje, czy raczej zbiera kurz? ja narazie wyparzam każdorazowo w garku i myśle nad kupnem, ale mam po natalce mase rzeczy, ktore kiedys wydawały mi sie niezbedne, a uzyłam dwa, trzy razy...
  4. Misiu - jak rozmawialysmy - konfliktu nie ma, bo wszyscy czworo mamy O+ spadł nam poziom bilirubiny! lekarz mowił, że byłoby idealnie jakby spadł o 1,5 a nam spadł az o 4!!!! rzeczywiscie odstawienie małego od piersi na 2 dni pomoglo! byla to nietolerancja enzymow w moim pokarmie. ufffffffffffffffffffff......... ja juz chce, zeby miał z pol roku, bo z takim malenstwem to juz zapomniałam ile to nerwow... a najlepiej niech juz bedzie w wieku natalki :)
  5. małemu nasiliła się znowu żłtaczka... nie wiem czy nei bedziemy musieli wrocic do szpitala...
  6. raaaju, dalka, co Wam sie na tej drodze przydazylo???? Ja urodziłam 29.01 - czwartek, ale dopiero wyszlismy ze szpitala, bo maly z zoltaczka walczyl... co lepsze, nie leczyli go - zwalczyl ją sam :) jest bardzo silny.... no i ważył swoje - 4550... najwiekszy na oddziale :) co do mnie, przeszlam druga cesarkę - doktor twierdzi, ze znacznie trudniejsza, bo po natali popękała mi macica samoistnie i miałam masę zrostów i deformacji, więc cieli i przebijali się strasznie dlugo. Twierdza, że po pierwsze, dobrze ze sie zdecydowali na cesarkę, bo nie było opcji w tym wypadku, abym urodziła normalnie, a po drugie, że nie mogę sobie pozwolić już na kolejne, bo nie urodze z taką macicą, a cięcie kolejne to juz dla prawdziwego konesera. Generalnie koniec z dziecmi. Niby tak planowaliśmy, ale jest strach, że moze niechcący sie wydarzyć... Co wiecej?..... hm... przy nakłuciu w kregosłup straciłam przytomnosc i obudziłam sie z osmioma osobami nad soba... operacja rzeczywiscie była dość długa i wbrew pozorom - bolesna... bo zniczulony jest brzuch, ale mostek po ktorym mnie walono aby wypchnac dziecko - juz nie.... natomiast wg mnie przeprowadzona tysiac razy lepiej niz tamta, bo szybciej znacznie doszłam do siebie - chodze, czuje sie wprawdzie obolała, ale to pikuś... po tamtej łaziłam na czworaka... a zmeczona... no coż... hormony, przetrzymywanie nas w tym szpitalu 6 dni, obsługa pretensjonalna, lekarze wszystko wiedzący, klimat szpitala, traktowanie przedmiotowe, łamanie wszystkich granic intymności, Natalka, ktora dzowniąc mowiła, ze ja nie chce do niej przyjechac... że chce byc z braciszkiem.... tesknota za nią i absolutny zakaz odwiedzin, bo grypa w szpitalu - czyli samotnosc... wszystko to sprawiło że jestem zmęczona głównie emocjonalnie wiecznym płaczem... jak sie dowiedziałam, że mnie wypisują, to stopień euforii chyba równoznaczny z wygraniem w totka... Pszczółko... ja nie miałam takich odczuc... ani przy Natalce, ani przy Tymku... Patrzyłam i nie czułam, że to moje... choć tu złamał mnie znacznie szybciej,... przeszlismy jedna noc, gdy cierpiał, bolał go brzuch, prężyl sie, nie spalismy, płakał... i juz był moj... najpiekniejszy, najmilszy, najukochańszy... sie rozpisałam... generalnie jestesmy juz w domu i staram sie jakos poradzic sobie z emocjami, wysiłkiem, bólem brzucha, szczebiocącą natalką i obowiązkami... idzie mi narazie kiepsko, ale mysle, ze to kwestia czasu... Natalia zachwycona Tymoteuszem :) całuje Was mocno...
  7. jesteśmy w domu. Natalka nie sypia, ciągle sie wybudza płacząc, że ją boli, gorączkuje, jest marudna, tak więc chodze jak zoombi :) i nie mam czasu nawet umyc glowy, bo musze ja ciągle tulić... ma dwa tygodnie kwarantanny, wiec do przedszkola wróci dopiero jak juz pewnie braciszek bedzie na swiecie... nie jest to zbyt dobre wyjscie, bos ei boje, ze odczuje to jakbysmy ja ze wzgledu na brata wyganiali do przedszkola. jakby teraz chodziła, to by sie nic nie zmieniło... ale co ja sie martwie... zobaczymy... co tam w eleganckim swiecie slychac?
  8. dzieki dziewczyny... to niesamowite, ze ktos, gdzies tam, daleko, mysli.... bardzo Wam dziekuje...
  9. ooo raaaaju... sorry za ta składnie....
  10. Natka po operacji. Lekarz twierdzi, ze jest dobrze, choc jak twierdzi, migdał podniebienny był wielkości sliwki, czego sie nie spodziewał, bo rentgen nie wskazywał iż jest az tak duzy. W zwiazku z czym go wycieli, a nie podcieli, a podcieli oba migdałki gardłowe. W związku z tym ze byl taki duzy, podobno dobrze, ze sie zdecydowalismy w samą pore, bo by doszly nam takie przyjemności jak bezdechy czy duszenia sie nocne dziecka. Mnie wygonili ze szpitala po operacji, bo narazam plod na zarazki szpitalne, siedzi z nia Patryk a ja dostaje fioła w domu, ze mnie przy niej nie ma. Podobno cały czas spi... wybudza sie na siusiu i pytanie, czy jedzie juz do domu do mamy i znowu zasypia... wychodzą jutro. dla mnie to duze wyzwanie emocjonalne... nie do konca sobie radze.. to okropne uczucie jak dziecko po narkozie nagle wiotczeje na rekach... zbyt dosłowne w obrazowaości... co do mnie, miałam skierowanie na patologie, bylam wczoraj w szpitalu na przyjecie na oddział, ale jak uslyszałam, ze nei beda ciąć, tylko sie przyglądać, to stwierdziłam, ze nie mam na to czasu bo wole byc przy Natalii i za zgoda lekarza wyszłam. umowiłam sie z nim, ze jak nic sie do 27 stycznia nie wydarzy wczesniej, to przychodze juz na ciecie... tak wiec o ile synek nie zażyczy sobie inaczej, mam jeszcze niecałe dwa tygodnie :) niestety zamieszanie jakie wprowadzil lekarz kierujacy mnie na ta patologie doprowadzilo do ogolnego chaosu i zamieszania... mojego rozchwiania i wycia przez dwa dni, nagłego powrotu mojego meza z delegacji we Wrocławiu i wypadku jaki mial w drodze powrotnej.. powoli opanowywujemy sytuacje, a ja jestem najszczesliwsza osoba na swiecie, ze jestem w domu i bede jutro jak corka wroci... te hormony mnie kiedys wykończą... tyle doniesien z frontu. Marta - SAMYCH SŁONECZNYCH DNI z okazji urodzin!
  11. Natka w czwartek ma przyjecie do szpitala, w piatek operacje, wiec w sobote powinna byc juz w domu.... nie chcą mi pozwolic siedziec w nocy na krzesełku, bo urodze... ja jej nie zostawie... jestem teraz sama do piatku, wiec codziennie kursuje z mała do szpital na badania przed przyjeciem. jedynie w srode nie ma, to wtedy mam swoje, hehe... jestem zmeczona, zła i sie boje tej narkozy ogolnej u niej... :( do tego nie najlepiej sie czuje, bo dziecko wazy swoje... i te skorcze,... no i brudze ciagle bluzki bo mi leci z piersi sporo... etam...szkoda gadac, jestem poirytowana i zmeczona wiec sie wyzalam...
  12. nie, nie pijam... poza okresem w ciazy jestem zywym przykladem nie dbania o swoje zdrowie- pale, kocham piwo, pijam kawe i obrzeram sie mnóstwem słodyczy.... w okresie ciazy, zarowno przy Natalii jak i teraz nie robie rzadnej z tych rzeczy, gdyz trafia do mnie argument mojego meza, ze nie chodzi o mnie :) no moze z tymi slodyczami to moze mnie Julia troche zdemaskowac, ze to nie do konca prawda, bo jak siedziałysmy razem w gorach przez tydzien to widziała jakie lody potrafie zjesc :) misiu - w tym szleństwie jest metoda, hehehe... choc jak nasza nadobna kolezanka Julia twierdzi, ze - otwieram cytat : jak urodze 5 kilowe dziecko, to bede miała dziure zamiast d..... - zamykam cytat :)
  13. ooo raju... co sie dzieje z ta szkarlatyną? skad to sie w ogole bierze? tyle dzieci choruje... to zarazliwe? przechodzi sie wielokrotnie??? Pszczolko zdrowia dla Tobiasza! My jestesmy po wczorajszym USG mocno rozbawieni. Okazuje sie, ze nasz synek, ktory teoretycznie do kalendarzowej daty porodu ma prawie trzy tygodnie wazy już - tadam! 4 KILOGRAMY!!!! wiek wg USG to 40-41 tydzien :) Natalka byla najwieksza na oddziale, ale czuje, ze pielegniarki teraz beda pod prawdziwym wrazeniem :) moje maleństwo, hehehe co do planowanej cesarki - powinna byc- ale jaja jakie sa w szpitalach w warszawie przestaja byc nawet juz smieszne... nigdzie nie ma miejsc, wiec probujemy w kolejnych sie umowic. Gdy to sie nie uda, czekam do akcji porodowej i wtedy podobno po 2 godzinach braku postepu beda mnie ciąć... nie chce mi sie nawet tych wszystkich perturbacji opowiadac, bo mi rece opadają... dodatkowo sie mocno boje, wiec wole o tym wszystkim nie myslec... bedzie co bedzie... w kazdym razie dziecko jest pokaznych rozmiarów i chcialabym juz urodzic...
  14. Wrócilim, przeżylim, choć nie obyło sie bez atrakcji ;) ktos niechcacy wyslal mojej mamie sms-a w sylwestra o 1 w nocy o tresci \" jestem na pogotowiu - krwawie\". A moja mama- obudzona, na wpol przytomna, jedyne z czym to skojarzyla- to ze mną. Obcy numer odebrała jako ktoras patryka slozbowa komorke i noc miała z glowy, poniewaz tamten numer nie odpowiadal na jej telefony, a ja czulam sie b. kiepsko w sylwestra i telefony po polnocy mnie budzily, wiec z Patrykiem wylaczylismy telefony... nieprzytomna ze zmeczenia i nerwow mama dodzwonila sie do nas rano i uslyszała od nas na pytanie i co u nas, ze ok. jedziemy wlasnie z Natką na sanki... w zaistnialej sytuacji bylo to dla niej srednio zabawne ;) poza tym bylo ok. Natka sie wystraszyla fajerwerkow i sie poplakala... ale sniegu troche zazylismy i temperature -11stopni... choc ze zdziwieniem odkrylam, ze w Warszawie po powrocie tez snieg jest... :) co do terminow - sa dwa - na 14 i na 28 stycznia... :) ja obstawiam ten pozniejszy, bo w moim przypadku wielkosc dziecka nie swiadczy o tym ze dziecko jest starsze... ja po prostu rodze kolosy, hiehie... moze pojawic sie 3 termin, jak mi szpital wyznaczy planowane cięcie. ale to sie okaze po 10 stycznia chyba... no i jeszcze czeka nas operacja migdałkow Natalki w styczniu :( p. doktor twierdzi, ze nie pozwolą mi zostac z nia na noc w szpitalu w zaawansowanej ciązy, ale ja sobie nie wyobrazam, ze mnie przy niej nie bedzie... Mam nadzieje, ze Wam milo minal Sylwester i ze ten rok bedzie pelen optymizmu :) caluje Was mocno K
  15. acha! no i szczególne życzenia dla Agnieszki i Iwony z okazji urodzin! :)
  16. Dziewczyny! kolejny rok jesteśmy razem... choć już wątło się trzymamy, to jednak... to Wam sie skarzyłam na swój ogromnie ciężki los ;) więc jesteście mi bardzo bliskie... dziękuję Wam za to w ten czas Świąt i życzę może bardziej sobie, abyśmy dotrwały do kolejnych... A w ogóle to absolutnie ciepłych, może dla niektórych bardziej bolesnych w tym roku, ale pełnych otuchy Świąt! I ciszy w sercu by - móc usłyszec głos Maleńkiej Miłości. Kaśka... acha! Patryk mówi, że on też. Natka nie wie o co chodzi, ale krzyczy ja też- więc ona też :) ide o zakład, że Tymoteusz gdyby mógł juz krzyczeć, to też by chciał się dołączyć :) Słowem cała nasza rodzina składa Wam życzenia :)
  17. oooo raju.... Iwka bardzo wspólczuje... ja też już mam tylko jednego brata z trzech... kurde... smutno sie u nas tu ostatnimi czasy zrobiło... dziewczyny, aby ten Nowy! nastepny rok przyniosł więcej spokoju... nadziei... troche wczesnie na życzenia noworoczne, ale NAPRAWDE Wam tego zycze!!!! Pszczółko, czuję się w miarę dobrze, choć jest juz mi dość ciężko :) ale byłyśmy z Julią tydzień w Zakopanym i Jaśmina z Natalią zmusiły nas do większej ilości rochu, więc przynajmniej zdrowego, górskiego powietrza trochę złapałyśmy :)
  18. nigdy nie wiem co w takich chwilach pisać... wszystko wydaje sie być banalne.... Irenko - siły...
  19. Isiu...... nie wiem co powiedziec... mam nadzieję, jak kolwiek to imfantylnie brzmi, iż wszystko bedzie dobrze... Dalka wyobrażam sobie jak musiało Ci być przykro... Rozmawiałas potem z Dawidem? Pytałaś go o to jeszcze? My wczoraj bylismy na USG i pragne doniesc, ze mały waży 2350.. a jeszcze 1,5 miesiaca.... Pani dr twierdzi, ze albo dziecko jest starsze niz liczymy i urodzi sie na poczatku stycznia, albo bedzie wyjatkowo duze... z uwagi na wage urodzeniowa natalki obstawiam jednak to drugie :)
  20. Elu - nie pamietam, ale napewno wiecej - 5 czy 6... Martus - kiedys juz pisalam o porodzie chyba... takie chwile sa nieistotne w obliczu cudu jakim jest Natalia... nie myslalam o tym... tylko im blizej porodu, tym bardziej ożywają pod wpływem strachu... ;) Irenko, bo mąż służbowo, a my spalismy 2 dni w Rzeszowie... myslałam nawet, że chetnie bym sie zobaczyła, ale glupio tak zawracac glowe... za to zamek pierwsza klasa! :) Patrykowi najbardziej podobały się malownicze, kręte drogi... i tak był wsciekły, ze nie pojechalismy najpierw do Krosna, to bysmy tam hotel wzieli a nie w Rzeszowie. Duuuuużo piekniej :) Juliett, do Ciebie sie wiecej nie odezwe, wiec pytam pisząc - 2 grudnia wyjazd z Warszawy. Pasuje? a w ogole to ja tez chce w niebieskim aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa... ze nie wspomne, jak chetnie bym zapaliła...
  21. Nesiu, to absolutnie CUUUDOWNA wiadomość!!! Juliaa- jedziemy za dwa tygodnie niestety. Troche sie obawiam, ze to zbyt duzo czasu dla Ciebie i mi sie rozmyslisz po drodze... hehe Pszczołko- po krótce - po 26 godzinach porodu bez wielkiego postepu, robienia przez lekarzy na sile tzw \"korbki\" za która moj mąż mało ich nie pozabijał, a poniewaz nie jest mały, to lekarz chodził z ochroną ;) dostałam 40 stopni goraczki i stracilam przytomność. Dziecku zaś spadło zupełnie tętno... dopiero wtedy zaczela sie panika i nagle znalazło sie kolo nas kilku lekarzy i natychmiastowa cesarka... cesarka tez nie przebiegała niestety normalnie, bo po nacieciu okazało się, ze dziecka nie mozna wyciagnac, bo jest pod zebrami, w zwiazku z czym jedna doktor skakała mi po żebrach (nosilam imponujace siniaki prawie miesiac), a druga probowała wyciagnąc, krzycząc na tą ktora mi skakała, aby wypychała, na co ta sie darła, że to robi... wiec co chwile mnie docinały szerzej... dziewczyny po cesarce mialy malenkie naciecia, a ja usmiech na brzuchu od ucha do ucha... pielęgniarki siedziały jak trusie przygladając się, a dwie p. doktor walczyły...dziecko tetna nie ma, a one go nie moga wyciagnac, w koncu stwierdzily ze dalej ciąć się nie da i zawołały o kleszcze, którymi dodatkowo mnie pocharatały... jak tylko wyciagneły Natkę to ta doktor, która ciagneła ją - natychmiast zemdlała- pielegniarki ja złapały... meksyk... jak wyszła do mojego męża, którego na czas ciecia wyprosiły, bo sie go bały, to mu powiedziała, że z całego serca nienawidzi tego dziecka... oj, miało być po krotce... generalnie macica ma dużo blizn i zrostów które powodują jej deformacje i przewężenia... nie wydaje mi się realne, aby dziecku udało się przez nią przecisnąc do wyjscia...tymbardziej ze juz teraz nie przebywa w jej dolnej czesci, tylko wylacznie w gornej... ale nie mam zaufania do rozsądku lekarzy... szczególnie przy dzisiejszej nagonce na cesarki... dlatego \"troszeczkę\" się boję... :) \' dalej zdycham, choc juz dzis nawet troche udało mi sie spac :)
  22. No to ja wznosze herbatą, choc odrobine pozniej ;) rzeczywiscie u nas wystarczy podac alkohol i sie od razu ruch robi ;) Julia, nie wiem gdzie Ty te zaproszenia w swiat wysyłasz, bo ja skype mam w miare czesto wlaczony, a Ciebie ani widu ani slychu... Pszczolko, o ruchach pisalam na poprzedniej stronie, a o chlopcu troche wczesniej... i tez mam wrazenie, ze mi odpisywalas :) nic, zrzucam to na karb zapracowania przy dwójce maluchow ;) Jestem paaaaaaadnieta... noc nie przespana, ciagle wymioty, bo gardlo zapchane... patryk gripex i przespal jak susel... natce katar juz tak nie dokucza tylko kaszlec zaczela... a ja jedyna bez lekarst, to dogorywam... :( Nesia??????????????????????? hoooop hoooop!
  23. Misu - gratulations!!!!! to kiedy do nas przyjeżdzasz??? :) Julia - Ty to sie jednak prosisz, zeby w zeby dostać!... ;) acha! dzieki za smsa! uspokoiłas mnie :) Irenko, szwendaliśmy sie ostatnio w Twojej okolicy i moj małżonek jest zauroczony Krosnem.... Carla, kiedy napiszesz cos wiecej??? Marta, juz wiem o co chodzi w tymi ruchami... okazuje sie, ze po tym koszmarze ktory przeszłam na sali porodowej pozostały mi duże, szarpane rany, ktore na duzej płaszczyznie i w brzydki sposob sie pogoiły... powoduje to deformacje macicy i przewężenia. W związku z czym mały ma tam nie dość, ze ogólnie dośc niewygodnie, to jeszcze ma miejsca, w ktore jak uderzy, to troche bardziej boli :) ogólnie jestem przerażona tym, iż mogą mi kazać rodzić naturalnie... zastanawiam sie Asiu, czy nie jechac rodzić do Wielunia ;) my zakatarzone obie... fajnie jest, jak sie leczyc za bardzo nie mozna, hehe... Patryk wział na noc gripex noc i jak mlody bog... a ja sie zwlec z lozka nie moge...
  24. My żyjemy, choć rzekłabym, iż trafniejszym określeniem byłoby, że się \"toczymy\"... Brzuch ogromny, znacznie większy niż z Natalką, chłopak nad wyraz aktywny. I tu mam pytanie do Was - czy pamiętacie jeszcze jak to jest- czy przy nadmiernych ruchach dziecka jest powód do paniki, czy nie? To brzmi może głupio, ale mały w ogóle nie sypia chyba... zamykam oczy jeszcze sie wiercie- otwieram, juz sie kreci. I to nie są takie lekkie ruchy jak wyczuwałam z Natalką, ale potężne kopnięcia, które naprawdę bolą. Mam krwiaki na brzuchu... takie małe wylewy krwi pod skórą... No naprawdę rusza się naokrągło i naprawdę dokuczliwie. Czy któras z Was tak miała? Natalka chodzi do przedszkola, które mimo mojej złej opinii o nim, potężnie ją stymuluje. Jestem zaskoczona jej rozwojem. Ja wiem, że każda matka chwali swoje dziecko, ale wydaje mi się bardzo dojrzała jak na 3 latka. Wczoraj odebrałam ją z przedszkola. W szatni przedszkola dała mi jabłko. Na co ja odpowiedziałam, że nie chcę. A ona, że to nie ma znaczenia, bo dzidzia chce i muszę myśleć, żeby dzidzia zdrowe jabłuszko jadła. Za chwilę pokazuje mi dziewczynkę, która bawi się w szatni i mówi: mamo ta dziewczynka mnie nie lubi. Ja się pytam, dlaczego, a ona, że \"jest dla mnie niedobra. Szczypie mnie jak robimy kółeczko\". Na co ja mówię: ojej, to bardzo niegrzeczna dziewczynka. A Natalka: \"dlaczego jej mama nie powiedziała, że nie wolno szczypać dzieci? Powinna jej powiedzieć. Gapa jej mama.\" Zaskoczyła mnie kompletnie. 3 letnei dziecko, które rozumie, że odpowiedzialność za złe zachowanie nie leży po stronei dziecka, ale przerzuca ją na rodzica. A, no i będziemy operować migdałki. Czekamy na termin. Oby sie wyrobić przed porodem :( miałam wiele obaw co do tego zabiegu, jego sensowności i w ogole, ale przekonało mnie tłumaczenie jednego z lekarzy, iż większe spustoszenie w organiźmie robią ciągłe choroby dziecka - które przecież nie pozostają bez śladu, mocno oslabiając organizm, niż sam zabieg, narkoza itd... ojej, znowu sie rozgadałam. pozdrawiam z rana i kawą częstuję.... :)
×