Witam......
Przeczytałam Wasze wpisy.
Trafiłam na to forum bo szukam , nie wiem- pomocy? raczej wsparcia i osób które ROZUMIEJĄ. Których bliskie, kochane osoby odeszły czy odchodzą. Nie mówię, że piją/ pili z własnej durnoty, tak sa skonstruowani, taki defekt na psychice.... Ale dlaczego nie dają sobie pomóc
Nie wiem jak zacząć. Mam córkę z problemem alkoholowym. Długie lata dawałam sie oszukiwać i manipulować. Bo trudno uwierzyć w to, że Twoje dziecko jest alkoholikiem i że ciebie najzwyczajniej w świecie roluje.
trzy tygodnie temu wylądowała w szpitalu ze spuchnietymi nogami, brzuchem jak balon, żółta. Wcześniej nie bardzo mogła jeść, zwracała. W szpitalu po dokładnych badaniach stwierdzili, że wątroba uszkodzona po wieloletnim zażywaniu horonów; przeciez nie przyznała się że pije!
Wyszła ze szpitala i ..... natychmiast zaczęła pić. Wtedy wreszcie do mnie dotarło, że jest źle i to bardzo. Coś we mnie pękło. Niech mnie znienawidzi... Ale ma synka, 6 letniego.
Przecież jak będzie pić na tą wątrobę to .............
.......................................... nie ma ratunku??
Zgodziła sie wyjechać do ośrodka terapeutycznego ale właśnie dziś, po dwóch dniach pobytu tamże oświadczyła że wraca do domu i zapisze się do jakiegoś lokalnego AA. Ja jej już nie wierzę.
Chociaż to ponoć już mały sukces, że przyznaje przed sobą, że ma problem z alkoholem?
..................................................
Cuda się zdarzają???