

samotny47
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez samotny47
-
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Iralrka/ - nie złamuj się, dopóki Twój ojciec żyje, bądź przy nim, rozmawiaj z nim – to jest bardzo ważne! I nie szukaj zapomnienia w lekach – Twój ojciec na pewno Ciebie potrzebuje w tym przejściu – tam na druga stronę. Wiem, że to boli, że nie jest łatwo, ale chcąc zapomnieć – już teraz – to tak jak byś chciała uciec, a potem przyjdą wyrzuty i pytania: dlaczego, dlaczego nie było mnie przy nim, dlaczego uciekałam, może chciał na koniec coś mi powiedzieć, może pragnął bym była przy Nim i wiele innych. Bądź silna i daj Mu siebie do końca – tyle ile możesz. A potem... Potem będzie ból i strach i smutek, ale będziesz miała świadomość, że zrobiłaś co mogłaś. A co możesz – możesz być z Nim do końca! Ja i wielu innych nie miało tej możliwości... Trzymaj się i nie poddawaj – Pozdrawiam – Tomasz. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Anielina 1/ - czasem zbyt mocno boli by pisać... Chciałem dziś coś napisać - nie wychodzi, nie potrafię się skupić... Dziś w walentynkowy wieczór. Siedzę sam, przeglądam Walentynki, te które sam Jej dałem w poprzednich latach i te, które dostała od dzieci i przyjaciół - czytam to co w nich napisane i beczę. Byłem dziś 2 razy na cmentarzu, rano i po południu - rozmawiałem z Nią, zaniosłem Jej piękną czerwoną różę - taką jak co roku jej dawałem w Walentynki... Wspomnienia tak mocno bolą!!!!!!! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Moi kochani – dziękuję Wam wszystkim, za te słowa wsparcia, otuchy – daliście mi dużo do myślenia. Najchętniej każdemu z osobna bym odpisał, podziękował, porozmawiał, ale jeszcze brak mi sił na to i mam trochę do zrobienia w domu – cały tydzień zaległości w jeden dzień nie tak łatwo odrobić. Myśli chwilami nie pozwalają się skupić na jednym, ale pomału układam sobie wszystko w głowie. I chyba jednak spróbuję zawalczyć – w końcu jak opcja planowana, przez mojego szefa dojdzie do skutku, to i tak nie będę miał nic do stracenia... A to co robię – ta praca jest jedną z nielicznych rzeczy na których mi jeszcze zależy na tym okrutnym świecie. Może nie dojdzie do tego, abym musiał walczyć, może ten projekt nie przejdzie – może w wydziale go nie zatwierdzą – w końcu obiecali mi, że obronią mnie wobec reperkusji mojego dyrektora – nie wiem, może to były tylko słowa... Czas pokaże, na razie muszę uzbroić się w cierpliwość – to co pisałem to na razie nieoficjalna wiadomość, ja teoretycznie nic nie wiem – wszystko dzieje się poza moimi plecami w ścisłej tajemnicy. Jeszcze raz Wam dziękuję! Ktoś pytał skąd jestem – wspominałem już w którymś poście: z Poznania. Trzymajcie się i tak jak mi radzicie – sami się nie poddawajcie: walczcie o przetrwanie – nie tylko na gruncie zawodowym, walczcie o to by starczyło Wam sił na nauczenie się żyć z naszym bólem, cierpieniami, tęsknotą, samotnością i wszystkimi kłopotami i zmartwieniami, które czasem nas powalają... Jeszcze wiersz dla Was – może nie jest budujący, ale pewnie to samo czujecie: „Znacie to?” Znacie tą pustkę co przytłacza, Co niewidoczna swymi mackami, Paraliżuje i w rozpaczy, Tak obezwładnia wspomnieniami? Znacie uczucie samotności I tą świadomość, która smuci... Bezsens, co został po miłości, Która w tym życiu nigdy nie wróci! Znacie ten ból i te pytania, Ten żal do Boga co w sercu siedzi... Coś nam zostało odebrane... Dlaczego? – Na to pytanie brak odpowiedzi! Znacie ten bezsens i ten żal: Ten smutek po stracie ukochanych! Giniemy pomału wśród łez morza fal, Bo swoich aniołów przy sobie nie mamy! Dziś nawet zebrać nie umiem myśli; Wokoło pustka i dziwny chłód... Chciałbym, by po mnie z zaświatów przyszli, Bo ja już jestem żywy trup! Wyzbyty złudzeń i nadziei, Okaleczony przez stwórcę – Pana... Umieram po cichu by inni nie widzieli, Jak wielka w sercu moim jest dziś rana! (jak wielka jest życia mojego przegrana!) Zaglądnę tu jeszcze dziś, teraz zmykam - mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, pa -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/jurecek 45/ - mało jest facetów na tym forum – gratuluję odwagi i podziwiam Ciebie za to co robiłeś dla Jany. Przykro mi, że tak się skończyło. Ale możesz być pewny że zrobiłeś dla Niej bardzo dużo i Ona – jeśli jest tam po drugiej stronie – jest przy Tobie! Książka, o której wspominasz – na pewno będzie piękna – pisz o tym daj wskazówki samotnym, cierpiącym i pomagaj nam – pozdrawiam. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Płatek/, /beksa lala/, /agun/, /ellyfly/, /kolare/, /sandlaa/ i wszyscy inni na tej stronie. Dziękuję za słowa wsparcia, za to że jesteście... Wspomniałem, że wali mi się wszystko – należy się Wam kilka słów wyjaśnienia – nie chciałem tego wprawdzie pisać, ale w końcu Wy jesteście dla mnie bliscy, choć obcy więc podzielę się z Wami tym. Od 24 lat jestem szefem (zatrudniony na stanowisku mistrza)wspaniałego działu w pewnej Jednostce Budżetowej użyteczności publicznej. Tworzyłem ten dział, przez te wszystkie lata – praca w tym zawodzie i w tym zakładzie to moja pasja. W ubiegłym roku doszło do konfliktu z moim dyrektorem – poszło o pewną inwestycję, której byłem pomysłodawcą. Miałem wspaniały pomysł, piękną wizję przebudowy części wystawienniczej tego działu. Dyrektor jednak przeinaczył cały mój plan, odsunął mnie od projektu, bo nie akceptowałem Jego wizji. Jednym słowem przejął mój pomysł i nie mając pojęcia w tej dziedzinie przeforsował swoją – chorą wizję! Nie poddałem się zgodnie z moimi przekonaniami i wiedzą fachową i odwołałem się do władz miasta. Za późno jednak. Projekt już był zatwierdzony, dokumentacja podpisana i umowa z wykonawcą też. Łudziłem się, że dopóki prace nie zostały rozpoczęte, zdrowy rozsądek jednostki nadrzędnej (urzędników wydziału pod który podlega nasza placówka) weźmie górę i wstrzymają tą inwestycję. Nie udało się pomimo przeprowadzonych kontroli itp. Naraziłem się swojemu pracodawcy. Teraz inwestycja jest w toku. Myślałem, że jakoś się to rozejdzie po kościach i za wszystkie zasługi, za lata nienagannie prowadzonego działu dyrektor da mi spokój – wręcz czułem się dość silny – jako w pewnym sensie zasłużony fachowiec, prowadzący samodzielny dział przez te wszystkie lata. Pomyliłem się. Wczoraj dowiedziałem się, że do Urzędu Miejskiego – do Wydziału pod który podlegamy, dyrektor wysłał dokumenty – zmianę schematu organizacyjnego naszej placówki, w której to likwiduje moje stanowisko zastępując je stanowiskiem kierownika – co za tym idzie nowe wymagania – wykształcenie wyższe. Ja mam tylko średnie i mój etat będzie zlikwidowany, a ja w odstawkę, pozbawiony pracy! Mam 47 lat, nic innego nie potrafię robić, zawód który wykonywałem to raczej pasja niż typowe zajęcie. Całe życie zawodowe spełniałem się w tym co robię i co ode mnie wymagano i robiłem to naprawdę dobrze! A teraz jednym pociągnięciem, jedną decyzją dyrektora, a raczej zemstą – pozbawia się mnie wszystkiego! Nie wiem co dalej będzie – jeszcze jakiś czas będę pełnił swoje obowiązki – procedury zatwierdzenia nowego schematu i wdrożenia trochę potrwają, ale wiem już, że przegrałem. Zostanę bez pracy, bez tego co tworzyłem w tej placówce. Życie jest okrutne i nie liczy się w nim wiedza, fachowość, przydatność dla społeczeństwa, tylko chore i wygórowane ambicje urzędników. Po kolei tracę wszystko co kochałem: żonę, córkę, pracę... Czy nie mam prawa pisać, że stanąłem na krawędzi i grunt obsuwa mi się spod nóg?! Czy nie mam prawa zadawać pytań dlaczego?! Gdzie jest Bóg?! Co ja złego zrobiłem?! Wpis ten może nie jest odpowiedni na tą stronę, ale musiałem to zrzucić z siebie i z kimś się tym podzielić. Rodzinie i znajomym na razie nie chce o tym mówić, wolę ty – z Wami, którzy jesteście mi bliscy w cierpieniach, zmartwieniach i bólu to powiedzieć. Dlaczego nieszczęścia walą się po kolei jak lawina i jak znajdą sobie kogoś to po kolei go dopadają?! Pytam co jeszcze mnie może spotkać w tym okrutnym życiu.... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Płatku – jesteś wspaniała! I wszyscy tu goszczący są wspaniali. Dzieląc się bólem i wspierając najmniejszą nawet radą, czy wpisem takim od serc, nawet, jak piszemy, że nie potrafimy komuś pomóc, ale jesteśmy i to jest wspaniałe! Jesteśmy dla siebie i rozumiemy siebie! Obcy, a jakże bliscy! Osamotnieni w cierpieniach tu szukamy ukojenia i znajdujemy je! Tak jak piszesz Płatku często w słowach innych odnajdujemy drogę, i stwierdzamy to co sami czujemy. Ja jakoś istnieję dzięki tej stronie. Dziś znów życie dało mi powalającego kopa! Nie wiem jak dalej będzie – czas pokaże, ale ziemia zatrzęsła mi się pod nogami! Stoję na krawędzi! Nie wiem czy się utrzymam... Po stracie żony, córki teraz wtrącają mnie w następny dół, w przepaść – nie wiem czy dam radę zachować równowagę stojąc na tej krawędzi... Ale jeszcze stoję, jeszcze się trzymam! Czas pokaże jak to się skończy – nie mogę o tym pisać na razie. Pytam tylko kolejny raz: ile jeszcze na moje barki nałoży złośliwy Pan Wszechmogący?! _ Tak dziś wątpię, ale mam powody – mam powody by znów pytać – gdzie jest Pan Bóg, dlaczego się odwrócił? Dlaczego znów ja – dlaczego na mnie znów się to skupia! Nie mam dziś najlepszego dnia, sorry. Ale dobrze, że jest ta strona, dobrze, że Wy jesteście, dobrze, że mogę tu przelać swoje myśli i posłuchać (poczytać) Wasze... Pozdrawiam Wszystkich. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Płatek/ – nie pisz tak Płatku (To wszystko boli coraz bardziej) – tak nie jest – mała poprawka: to wszystko boli czasem bardziej, czasem mniej, czasem rozkłada nas na barki i żyć nie pozwala, ale musimy wytrzymać, przychodzą potem lepsze dni i jest jak by lżej... I tak powinno być, pomalutku należy się przyzwyczaić do tego. Będzie jeszcze bolało, nie raz jeszcze znienacka powali nas nawałnica wspomnień, ocean łez zaleje nasze serca, ale już nauczyliśmy się pływać w tym oceanie i nie toniemy – tak na to pacz Płatku. I próbuj, tak jak każdy z nas musi próbować żyć dl naszych bliskich – oni są wśród nas i czuwają nad nami! I nie chcą widzieć nas stale zrezygnowanych, zapłakanych i poddających się! Walczmy dla nich – nie po to los (Bóg) zostawił nas na tej ziemi, abyśmy stali zrezygnowani i czekali na śmierć – chyba mamy jeszcze coś do zrobienia... /ellyfly/ - pięknie to napisałaś: „ naszym zadaniem jest być oparciem dla każdego kto obok nas się chwieje ,podnosić kogoś kto upadł bo może następnym razem ktoś podniesie nas i da pomocna dłoń -doda otuchy dobrym słowem.” – Płatku - to też mamy do zrobienia! I ty to robisz doskonale! Pozdrawiam wszystkich – trzymajcie się i piszcie proszę! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/balbina_72/ - każdy z nas różni się od siebie, każdy na swój sposób przeżywa swój ból, stratę swoich bliskich. Każdy cierpi i nie ma dwóch takich samych osób na tej stronie. Łączy nas jedno – to cierpienie, tęsknota, ból i stale powracające pytania. Jesteśmy tu, aby dzielić te smutki z innymi, aby własne uwagi i spostrzeżenia przekazywać. Dopiero wtedy, gdy zsumujemy je wszystkie, gdy poczytamy wypowiedzi innych, gdy zaczerpniemy z niektórych wpisów rad, albo porównamy je ze swoimi myślami – łatwiej jest nam zrozumieć, łatwiej przyjąć do wiadomości własne cierpienie i lżej je znieść wiedząc, że są nam podobni, że nie tylko my płaczemy po kontach, że nie tylko my stawiamy pytania, że nie tylko my mamy lepsze i gorsze dni... Czytając to forum utwierdzamy się w przekonaniu, że te uczucia, które nami targają nie są odosobnionym przypadkiem – nie jesteśmy sami! Są inni – obcy, ale jakże nam bliscy, którzy nas rozumieją lepiej niż najbliżsi przyjaciele i rodzina... Ja mam ostatnio słabsze dni, ciężar zmartwień przytłacza mnie, bezsilność i beznadzieja dopadają często w momencie, gdy wydaje się nam, że już jest lepiej, gdy zaczynamy podnosić głowę do góry, gdy delikatne uczucie ulgi zaczyna wypełniać serce – może nie radością, ale jakimś spokojem – i wtedy właśnie ze zdwojoną siłą przychodzi nawrót tego co było! I znów zastanawiamy się dlaczego?! Ktoś pytał dlaczego nie pomagamy, dlaczego nie piszemy, jak ktoś zwraca się o pomoc – my też tej pomocy potrzebujemy, my też cierpimy, my też upadamy nie mogąc się podnieść i nie zawsze mamy siły aby pomagać, aby podać pomocną dłoń potrzebującym. Sami przewróceni – jak mamy kogoś podnieść? Ale nie o to zawsze chodzi – jest ta strona, są wpisy innych, są starsze wpisy – różne... I takie dające nadzieję i takie powodujące łzy i takie wspierające innych – ze wszystkich należy czerpać siłę, wyciągać wnioski, szukać tego czego nam brakuje, odnajdywać w nich podobieństwa i różnice, szukać w nich siebie i czerpać z nich to co dobre, a jak mamy czas i siły i mamy coś do powiedzenia, to pisać, pisać i pisać... Dając innym do pomyślenia, dając nadzieję, albo po prostu dzieląc się swoim bólem. To też doświadczenia dla innych. Ale jak nie mamy sił – tak jak ja ostatnio, to niekoniecznie musimy odpowiadać na każde wezwanie – tak jak ktoś tu zarzucił nam, że nie pomagamy... To, że jesteśmy to już pomoc. A jeśli ktoś ma żal, to ja przepraszam – ale mam też chwile, gdy podnieść się nie mogę... Pozdrawiam wszystkich i pamiętajcie – jestem zawsze, codziennie z Wami, ale nie zawsze mam siły wystukiwać na klawiaturze... /płatek/ - osobne pozdrowienia dla najaktywniejszej współtwórczyni tej strony! Płatku jesteś wspaniała i tak trzymaj – zawsze jesteś! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Witam – dziś mam kolejny nieciekawy dzień. Rozmyślam i nic oczywiście nowego i budującego nie potrafię wymyślić... Moje życie rozsypane na kawałki, jak rozbity kryształ jest już nie do poskładania, to tak jak zniszczone puzzle, rozsypane i pogubione kawałki. I nawet jak pozbieramy je, i pomalutku zaczniemy składać na nowo, to w końcu stwierdzimy, że one już nie są do złożenia! I choćbyśmy nie wiem jak się starali, to ich nigdy nie poukładamy na nowo z prozaicznej przyczyny: najważniejszych kawałków już nie ma!!! Zaginęły gdzieś bezpowrotnie, pogrzebane zostały w grobach naszych bliskich! A to co zostało – piękne wspomnienie i tak nie pozwoli nam na poskładanie tej układanki na nowo! Pozostanie ból wspomnień, tęsknota, żal i smutek... Nie wiem co dalej, nie umiem jakoś sobie tego poukładać, kolejny dzień jestem jak te rozbite puzzle: rozwalony na kawałki i nie do poskładania! Chodzę z kąta w kąt, nie wiem co z sobą począć, nawet jak zaczynam coś robić, po chwili stwierdzam po co?! Dla kogo? Ja – nic już nie potrzebuję, niczego nie oczekuję... Tylko dojść tą droga, jakoś przetrwać... A jaka ta droga będzie, jaka długa, jaka mecząca? O tym wolę nie myśleć, wolę żyć krocząc ta drogą z dnia na dzień, tak ze spuszczoną głową, bo boję się nią podnieść i spojrzeć w dal, bo może kresu tej drogi bym nie dostrzegł i przerażenie by mi odebrało resztkę sił, sił do trwania, do brnięcia ta drogą życia... Takie mnie różne myśli nachodzą i stale powracające pytana – jakie? Wiecie, te co wszyscy tutaj sobie zadajemy... Może jutro będzie lepszy dzień? – Pozdrawiam wszystkich. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Płatku, clematis, balbina, efcia, joanna i wszyscy inni tu obecni - dziękuję Wam, że jesteście, że czytacie, że pomimo swojego bólu widzicie ból innych i staracie się słowem i wpisami pomóc, nawet po przez samo uczestnictwo na tej stronie. Nawet, jak przyznajecie, że nie umiecie pomóc, że nie wiecie co powiedzieć – to, że jesteście już dodaje sił! To, że słuchacie – czytacie już daje poczucie więzi emocjonalnej. Wiem że czujecie, że sami pogrążeni w smutku szukacie tu wsparcia i wiem, że nawzajem jakoś istniejemy i dźwigamy ten krzyż, to co nam na barki nałożono! Rozmowa i możliwość wypowiedzi też daje poczucie zrzucenia odrobiny tego balastu ze zmęczonych pleców. Dziękuję Wam kochani i ściskam. Trzymajcie się. Upadamy po to by następnego dnia się podnieść! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Jeszcze jedno uzupełnienie do poprzedniego wpisu – o tym, że po wylewie mówiła do mnie w języku rosyjsko ukraińskim – Lekarze po czasie powiedzieli mi, że w przypadku, gdy cześć mózgu jest zaatakowana – sparaliżowana po wylewie, często następuje powrót do korzeni. Babcia mojej żony pochodziła z kresów wschodnich i takim językiem mówiła – wychowywała ją w najmłodszych latach jej dzieciństwa... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Witam. – Mam dziś fatalny dzień! Jeszcze dwa dni temu wydawało misie, że trochę zelżało, ze przywykłem, że przyzwyczaiłem się, że nauczyłem się trochę z tym żyć... Nieprawda! Dziś nie wiem co z sobą zrobić! Nie potrafię się na niczym skupić – tylko myśli! Myśli powracające ze zdwojoną siłą bólu we wspomnieniach tamtego dnia. Postanowiłem to opisać – zrzucić z siebie, podzielić się z Wami... 22 lipca, gdy po roku bezsilności i horroru z naszą córką znaleźliśmy w końcu rozwiązanie (dziś wiem, że to nic nie dało!) i zawieźliśmy ją wbrew jej woli do kliniki psychiatrycznej i wbrew prawu zmieniając trochę fakty, po to, by ją tam przyjęli – w trakcie załatwiania formalności – moja żona nagle dostała torsji. Pobiegliśmy do ubikacji i tam nachylona nad ubikacją nagle za głowę się schwyciła i krzyknęła: Tomasz, mój kark, moja głowa! Wyskoczyłem szybko po pielęgniarkę i lekarza – i za moment była już na wózku – już spokojna ale bardzo osłabiona – nie mogła się e podnieść, tylko za rękę mnie trzymała i patrząc mi w oczy mówiła do mnie. Ale ja nic nie rozumiałem – pojedyncze słowa tylko wyłapywałem! Mówiła w jakimś żargonie rosyjsko ukraińskim! Ja do niej wołałem Jadziu – mów po Polsku, ja Cię nie rozumiem, co się stało! itp. A ona spokojnym głosem i tak ciepło spoglądając na mnie – w moje oczy i trzymając moją rękę, ze zdziwieniem pytała po rosyjsku: Tomasz ty mnie nie rozumiesz? Lekarze ( bo zbiegli się wtedy) za drugą rękę ją trzymali i zadawali pytania: czy pani rozumie, jak się pani nazywa, czy pani kontaktuje itp. Ona odwróciła do nich głowę ze zdziwieniem i pokiwała lekko mówiąc – rozumiem. Na pytanie jak się nazywa powiedział wiem! Oni dalej nich pani powie jak się pani nazywa! A ona że napisze na kartce – podali mi kartkę – taką małą z kalendarzyka – podałem jej. Ona wtedy też w tej gwarze: co ty mi dajesz – daj dużą! Znalazła się duża kartka, podałem jej i długopis. Zaczęła pisać swoje nazwisko – pierwsze litery – takie kulfony jak małe dziecko i długopis wypadł jej z ręki, a ona dalej pisała palcami tka jak by miała długopis w ręku... Przyjechała karetka – parę minut – chyba była z tej kliniki. W między czasie zmierzyli jej puls, ciśnienie itp. i zadzwonili do szpitala MSW, że wiozą pacjenta. Mi powiedzieli, że muszę zostać tu z córką dopełnić formalności. Chciałem jechać z żoną – nie pozwolili mi twierdząc, że wszystko będzie ok. a najważniejsze są teraz te cholerne formalności, że muszę napisać oświadczenie, bo córka nie wyraża zgody na leczenie i takie tam bzdury. I że nie mam się martwić, bo żonę zawożą do dobrego szpitala, że tam mają dobrych lekarzy i dobrą aparaturę i, że wszystko będzie dobrze! Gdy przekładali żonę na nosze powiedziałem do niej: Jadziu, daj mi dokumenty i komórki z torebki, kiwnęła głową i wyciągnęła je i dała mi. Patrzyła takimi dużymi, zdziwionymi oczyma na mnie jak by nie wiedziała co się stało... Lekarze do mnie: zostanie pan, załatwi formalności i spokojnie pojedzie pan do domu, spakuje dwie torby – jedną dla żony, drugą dla córki i zawiezie pan żonie, a potem córce bieliznę, piżamy, szlafroki itp. Powiedziałem do żony: Jadziu – muszę tu zostać, wszystko będzie dobrze, załatwię co trzeba i przyjadę do Ciebie. Pokiwała tylko głową... Ostatni raz Ją pocałowałem... Potem załatwiłem te sprawy i pojechałem tam do szpitala. Tam mnie poinformowali, że pacjentkę przewieźli do szpitala Wojewódzkiego – pojechałem tam. Tam, że nie mają takiej pacjentki. Po awanturze zaczęli sprawdzać i wydzwaniać – okazało się, że była tu, ale odesłali ją do szpitala wojskowego i jest tam na badaniach, ale mają ją wieźć do innego szpitala – do Kliniki neurochirurgicznej – wtedy nogi pode mną się ugięły – dotarło do mnie, że naprawdę jest źle! Do tej pory myślałem, że to stres, załamanie nerwowe, ze nie wytrzymała, szok, coś puściło i w tym stylu! Pojechałem tam... Tam na izbie przyjęć jeszcze nie wiedzieli, ale mówili, że mam poczekać, że zadzwonią na neurochirurgię, bo niektóre pilne przypadki wiozą prosto na oddział, a dopiero potem załatwiają na izbie przyjęć. Gdy dzwonili, przyszła pielęgniarka z neurochirurgii zgłosić przyjęcie mojej żony – podałem jeszcze pesel itp. i poszedłem tam na oddział. Lekarz już na mnie czekał. Powiedział, że stan jest krytyczny, że wprowadzono moją żonę w stan śpiączki farmakologicznej, że miała podwójny wylew i pękniecie tętniaka mózgu i za chwilę będą ją wieźli na naczyniówkę na zabieg i wytłumaczył mi co ma na celu ten zabieg itp. I że mam czekać – wpuścili mnie do żony – leżała popodłączana do aparatury – jak na filmach. Tak ładnie wyglądała, jak by spała, taka spokojna, pomimo rurek podłączonych do ust i nosa uśmiechnięta... Czekałem – nie wiem nawet ile czasu. Przywieźli ją z naczyniówki. Lekarz – ten z naczyniówki, który Ją przywiózł powiedział tylko tyle, że jeśli chodzi o zabieg to w 100% się udał, a resztę powie mi neurochirurg prowadzący. Po jakimś czasie wyszedł do mnie neurochirurg i powiedział, ze stan krytyczny i ma żadnych rokowań! Ja się pytam a jakie szanse?! On na to: na co?! A ja: na życie! Spojrzał na mnie i cichutko powiedział: na życie 20%... Myślę, że wtedy już wiedział, ale nie chciał mi odbierać resztki nadziei. Powiedział też, że jutro będą Ja wybudzać ze śpiączki to farmakologicznej to będzie mógł cos więcej powiedzieć. Wchodziłem jeszcze kilka razy do mojej Jagódki – nikt mnie nie zatrzymywał – to jest oddział zamknięty, tam nie wolno wchodzić – chyba wszyscy i lekarze i pielęgniarki wiedzieli już że nie przebudzą Jej... W następny dzień po wybudzeniu stwierdzili śmierć mózgową...................... Dzisiaj jak to pisze i cały dzień – fragment, po fragmencie przypominam sobie to wszystko! Każdy szczegół, każdy gest Jagody, każde jej słowo, każde spojrzenie w tym ostatnim Naszym Dniu! Nie umiem sobie wybaczyć, że jednak nie pojechałem tą karetką, że nie byłem z nią do końca Jej świadomości! Może chciała mi jeszcze coś powiedzieć, może bała się tam sama w tej karetce?! Może chciała, abym Ją za rękę trzymał i był z nią, może sama pragnęła moją rękę uścisnąć i widzieć moje oczy, czuć moją obecność w tym momencie, gdy odchodziła.... Piszę to i łzy lecą mi z oczu. Nie umiem, nie chcę i nie mogę się z tym pogodzić! Żal, smutek, ból i bezsilność zabijają! Coś we mnie pękło wtedy – w ten dzień i do tej pory nie potrafię się pozbierać. Niby jakoś żyję, jakoś funkcjonuję, staram się, ale w środku – w środku jestem pusty, wypalony – żywy trup! A w myślach wciąż powracające pytania – pytania bez odpowiedzi... I żal, żal do całego świata, do Losu, do Boga i – okrutne może, ale do własnej córki.... Gdyby jeszcze leczenie w klinice psychiatrycznej dało rezultaty – mógłbym powiedzieć – usprawiedliwić wyroki losu, czy Boga i stwierdzić – Oddała życie za córkę! A tak – pytam tylko za co? Za co utraciłem dwie ukochane osoby?! Ktoś może powiedzieć, że jestem egoistą, użalam się nad sobą, nie potrafię zaakceptować wyroków Boga, przecież Ona odeszła do innego – lepszego świata... Nie powiem gdzie to mam – jeśli ktoś tak twierdzi – mogę w jego oczach być egoistą, mogę przyznać, że miłość to egoistyczne uczucie! Ale wiem, że Jagoda nie chciała iść do tego lepszego świata – nawet jak on byłby nieziemsko doskonały! Ona wiedziała, jak bardzo ją – nie tylko ja potrzebują tu – na tym okrutnym i niedoskonałym śiwecie! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/agun/, /Płatek/ - my też zawsze kochaliśmy życie i cały świat! We wspólnych wędrówkach, po górach, czy lesie, wypadach na rowerach nad jeziora, przejażdżki, lub spacery po lesie, latem trochę nad morzem, trochę w górach. Nie było weekendu żebyśmy przesiedzieli w domu jeśli pogoda na to pozwalała. I zawsze razem... A teraz – teraz pustka i smutek! Nic nie planuję, o niczym nie marzę, i nic w zasadzie nie chcę – nic z tego co może mi życie ofiarować... Wspomniałem już, że kazano mi urlopy rozplanować w pracy: - nie mam planów! Moje plany co najwyżej sięgają następnego dnia! I to nie zawsze. Wstaję rano i nawet nie zastanawiam się co dzisiejszy dzień przyniesie... A mam planować urlop? Pomyślałem wtedy i z tych myśli zrodziło się takie coś – pisząc to płakałem i cały dzień nie mogłem jakoś się pozbierać: „Już nigdy!” Już nie zobaczysz Orlej Perci I nie siądziemy już na Granatach: Odeszłaś miła w ramiona śmierci, W dzień gorącego, skwarnego lata... Już nie przytulisz się ze strachem, Gdy burza w górach zaskoczy nas. I nie rzucimy plecaków na trawę, Gdy odpoczynku nadejdzie czas... Nie pójdziesz już na górskie drogi I nie siądziemy na górskiej łące, Aby na chwilę wyciągnąć nogi I twarze wystawić na wiatr i słońce. Nie spojrzysz nigdy już w moje oczy, Kiedy widokiem gór nasycona, Radość w nich będziesz chciała zobaczyć, Gdy mówię cicho: kocham Cię żono... I nie siądziemy już nad potokiem, Co cicho szepcąc gdzieś z gór spływa: I zgrzani w słońcu, oblani potem, Już nie będziemy odpoczywać! Już nigdy razem nie pójdziemy, Na górskie szlaki Karkonoszy, Beskidów, Tatr, Bieszczad i Pienin... Zostałem sam! – W plecaku serca żałobę noszę! Nie zobaczymy już w schronisku Zachodu słońca za szczytami. I nie siądziemy na rumowisku Piarg, gdzieś na górskiej, odległej grani... Już nigdy ust Twych nie ucałuję, Na górskim szczycie, czy polanie... I szczęścia Twojego już nie poczuję: Kiedy z miłością spoglądasz na mnie. Już nigdy nic mi nie przywróci, Radości, którą zawsze miałem: Ciebie najmilsza – aniele złoty... Bo tylko Ciebie kochać umiałem! (Bo sam bez Ciebie tu pozostałem!) -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/balbina_72/ - nie obwiniaj się – wielu z nas obwinia się – nie ma to sensu! Tak miało być i my na to wpływu nie mamy! /Platek/ - też się obwinia, że nie zabrała męża do domu! Płatku, pomyśl co by było, gdybyś jednak zabrała męża do domu – teraz byś się obwiniała, że odebrałaś mu szansę, że zabrałaś jemu i sobie resztkę nadziei – czy nie mam racji? Ja też mógłbym gdybać, też się obwiniać, też mieć żal do córki, do Boga, do życia i losu – należy się z tym pogodzić. Ja chyba się pogodziłem, co nie znaczy, że pytania nie powracają, że ból pozwala żyć – bo nie pozwala: - jakoś wegetuję i może nie dosłownie, ale tak ja latek pisał skreślam kolejne dni z kalendarza! To, tak jak bym szedł długa droga i nie widział celu, końca tej drogi, ale idę! Idę i wiem, że gdzieś w końcu doprowadzi... A tam będzie na mnie czekał ktoś, dla kogo już czas się nie liczy... /sandala/ - wspomniałaś o pracy, o tym że czasem nawalamy przytłoczeni rzeczywistością i nie napotykamy zrozumienia – tak to zrozumiałem. Ja w pracy spotkałem się z dużym zrozumieniem w moim dziale spotkałem się z dużą wyrozumiałością – nie dalej jak wczoraj, pomyślałem o urlopach – muszę rozpisać dla 4 ludzi na ten rok i zdałem sobie spraw ę, że mojego nie mam po co rozpisywać – zero planów, zero zamierzeń – siadłem i napisałem wiersz „ Już nigdy” – a potem cały dzień beczałem po katach i wiesz co – każdy przechodząc koło mnie albo wyrozumiale udawał, że nic się nie stało, albo podchodził i mówił, płacz Tomku, to pomaga, nie przejmuj się... Byłem im wdzięczny, wiem, że szczerze to mówili, że w pewnym sensie, pomimo, że nie stracili najbliższych osób, ale rozumieją mnie... Ten wiersz jutro wstawię na forum. Dziś chcę jeszcze powrócić do /balbiny_72/ - wspomniałaś, że chciałabyś porozmawiać kiedyś z kimś w podobnej sytuacji, ale boisz się, nie masz odwagi i że to boli. Tak, boli to, ale daje ulgę! Można wypłakać się, posłuchać kogoś, porównać, poczuć, że nie jesteśmy sami! Uwierz mi – warto to zrobić – rozmawiać i nie bać się tego – to daje ukojenie, to daje zrozumienie i w końcu poczucie, że są tacy jak my! Teraz wiersz nawiązujący do tego: „Bratnia dusza” Otoczony pustką smutku samotności, Przytłoczony bólem, tęsknotą i żalem, Ktoś do mnie zastukał, na gg zaprosił: Przebudził z letargu, choć tego nie chciałem! Ktoś również cierpiący i z sercem anioła W życiu zagubiony, szukał bratniej duszy I w rozpaczy bólu, w cierpieniu zawołał! Ja krzyk usłyszałem: - on łzami mnie wzruszył! Rękę wyciągnąłem, serce otworzyłem, Porozmawialiśmy: - przecież słuchać umiem! Te same problemy – to samo przeżyłem! Teraz swe cierpienie już lepiej rozumiem... Nie chowajcie smutków, żalu i cierpienia, Przecież każdy mówić, oraz słuchać umie... Rozmowa w cierpieniu daje ukojenie. Więc porozmawiajcie, a ktoś Was zrozumie... Wkoło ludzie cierpią i smutek chowają; Odnajdźcie ich zatem i porozmawiajcie. Oni są zamknięci, lecz jak Wy czekają.... Przełamcie opory – nadzieję im dajcie... (Przełamcie opory – bratnią dusze znajdźcie) i jeszcze jeden: „Telefon od bratniej duszy” Dzwoni telefon, słychać w nim głos, Cichy jak delikatny szept anioła... Z innego świata odezwał się ktoś I w nocnej ciszy szepcąc – woła! Słowami swymi struny porusza, Co naprężone w mym sercu były. Słucham z napięciem – głosu co wzrusza: Wstrzymać łez z oczu nie mam już siły! lub (słucham z napięciem – to bratnia dusza: przejścia okrutne nas połączyły) W słuchawce słyszę scenariusz życia: Jakże podobny jest do mojego!... Te same myśli i te uczucia Zniszczone ręką Wszechmogącego! Chwilami cichnie głos anioła... I słów nie potrzeba by to zrozumieć! Cisza w słuchawce pustką brzmi – woła: Nic więcej nie mów – ja słuchać umiem... Zamykam oczy wsłuchany w tę ciszę: Mówić nic więcej nie potrzebujesz! Ja to rozumiem, Twe myśli słyszę: I duszą moją to samo czuję... Przez los podobnie okaleczeni, W sercach to samo odczuwamy! Bez zbędnych słów się rozumiemy: Tak samo z tęsknoty umieramy... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Ewa010203/ - pięknie napisałaś - nic dodać nic ująć! Nie jesteśmy egoistami! I jest nam źle! Mamy prawo do tego, mamy prawo do bólu i płaczu. A nasi bliscy – tak jak piszesz też chcieliby być z nami – im też prawo do życia odebrano i prawo do tego by byli przy nas, przy naszych dzieciach. Oni też kochali i nikt ich nie pytał czy chcieli by być już w ty, - niby lepszym świecie... Pozdrawiam wszystkich i wierszyk dla Was kochani: „Zamknięte drzwi” Słyszysz krzyk ciszy co cię otacza? I hukiem armatnim w pustce brzmi! Wzrok swój unosisz, w bólu – rozpaczy I wciąż spoglądasz na wejście – drzwi... A może jednak to był sen?! Niedobry, jakiś koszmar nocy... Drzwi się otworzą i wejdziesz w nie: Z uśmiechem staniesz, spojrzysz w me oczy! I tak jak kiedyś za dawnych lat, Na przywitanie przytuleni... Razem spojrzymy na ten świat: Śmiech twój – krzyk ciszy w radość zamieni! Stoję i płaczę – zamknięte drzwi! Wiem doskonale co to znaczy... Wokoło pustka hałasem brzmi: Głuchym dudnieniem krzyku rozpaczy... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/balbina_72/ - nie wiem o jakie błędy Ci chodzi, nie wiem dlaczego się obwiniasz? Nie rozumiem też reakcji Twoich znajomych – niemiłe zaskoczenie?! Nie przejmuj się tym. Gratuluję Ci tego, że zaczynasz się śmiać i wracasz do życia! Tak powinno być. A reakcjami innych nie ma się co przejmować. Dobrym uśmiechem ich obdaruj i pokaż, że potrafiłaś się podnieść, czego my – większość z nas na tym forum jeszcze nie umie. A więc głowa do góry Balbino i uśmiechem, dobrocią i miłością zacznij żyć na nowo. A to co w sercu masz – zostanie tylko Twoje. /Płatek/ - trzymaj się dziewczyno – ja Ciebie doskonale rozumiem. I wiem, że jesteś mimo wszystko silną kobietą – zdążyła Ciebie już chyba poznać na tym forum, więc nie przejmuj się wpisami innych – szukających zaczepki. Każdy ma prawo do przeżywania na swój sposób bólu, tęsknoty, cierpienia. Należy to uszanować, może podpowiedzieć, doradzić wspierać, ale nie krytykować! Jesteśmy tu, aby sobie pomóc nawzajem i po to, to forum jest. Płatku – pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich życzliwych na tym forum. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/grazyna 1965/ - ja też nie jestem szczęśliwy! Też straciłem ukochaną żonę. Była dla mnie wszystkim: radością, zadowoleniem, uśmiechem i miłością. Pisałem już o tym – była aniołem. Straciłem też (chociaż żyje) córkę! I naprawdę nie jest mi łatwo, nie jest mi łatwo pogodzić się z tym wszystkim, nie jest mi łatwo zaakceptować to wszystko, nie jest mi łatwo żyć z tą świadomością... Wątpię często, tracę nadzieję, zastanawiam się, stawiam pytania – pytania bez odpowiedzi, ale trwam – trwam i pomimo tego bólu, żalu, zwątpienia – wiem, że musze być lepszym! Rozgoryczenia, wściekłości, żalu nie można przelewać na innych! Zadaj sobie pytanie: jaka była Twoja Patra? Była wspaniałą córką, wspaniałym człowiekiem, pisałaś, że pomagała Ci przy dzieciach, że kochały Ją! Nie daje ci to do myślenia? Nie zastanawiasz się czego by pragnęła Twoja Patra? Na pewno nie tego, abyś złość i wściekłość dusiła w sobie i żal miała do całego świata! Chciała by, abyś była lepsza, by ta miłość którą do niej miałaś wzmocniła Ciebie, trwała i przelana była na innych. Ja tak sobie tłumaczę to co pisałem, że cierpienie, strata mojej ukochanej i pamięć o niej sprawiają, ze jestem lepszym człowiekiem! Nie znaczy to, że nie boli, że nie tęsknię, nie czuję, nie wątpię i nie zastanawiam się... Oj – boli, strasznie boli, ale dla ludzi mam więcej ciepła, wyrozumiałości, tolerancji... Co mi pozostało? Czekać – każdy dzień zbliża, a wiem, że jeśli jest tam... I czeka... I obserwuje... To widzi to co robię, jakim jestem i jest dumna ze mnie. Grażyno – pomyśl w ten sposób. Teraz wiersz: „Ty pokazałaś jak kochać ludzi” Ty otworzyłaś mi oczy I piękno świata mi pokazałaś... Ty rozświetliłaś mroki nocy: Tak bardzo zawsze mnie kochałaś! Radości życia mnie nauczyłaś I pokazałaś jak kochać ludzi! Swoim istnieniem to uczyniłaś... Dziś śpisz snem wiecznym – nic Cię nie zbudzi... Ty, mroki nocy swoim spojrzeniem We słoneczny dzień zmienić umiałaś! W zmartwieniach byłaś ukojeniem; Innych na duchu podtrzymywałaś! Dobro istnieniem powodowałaś: Swymi czynami, spojrzeniem, słowem... Bo cały ten świat mocno kochałaś! I wszystkim pomóc byłaś gotowa... Aniołem na tej ziemi byłaś I chociaż żal się w sercu budzi... To Ty mnie kochanie nauczyłaś: Jak żyć w dobroci i kochać ludzi! I chociaż w bólu i samotności, Do kresu będę miał długa drogę... To przejdę nią z sercem pełnym miłości, Do świata i ludzi: przez pamięć po Tobie! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Adriann/ - masz racje – sorry poniosło mnie. /eks-.../ - nie myl miłości z narcyzmem, bo miłość - ta prawdziwa to zdolność dawania i poświęcania się, tolerancji i oddania obojętnie w jakim kontekście się ją rozpatruje... Pozdrawiam wszystkich. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/upodlone stworzenie/ - nie chcę być złośliwy, ale sam siebie określiłeś! I nie chodzi mi tutaj o Twoje odczucia i podejście do sprawy śmierci, tęsknoty i miłości, ale o to co sam sobą przedstawiasz. Zgadzam się z tobą w kwestii nazwania siebie tym określeniem. Jeśli to wszystko prawda o czym piszesz, to żal mi Ciebie i zastanawiam się czy ty kiedykolwiek kochałeś?! Tyle w tobie nienawiści do świata! Ktoś, kto kochał – nawet jak utracił swój skarb, to pielęgnuje tą miłość, wspomnienia, uczucia, a ból i tęsknota czynią go lepszym i dobrym, bardziej zbudowanym tym doświadczeniem. Boli i będzie boleć! Będą setki pytań, będą wyrzuty i pretensje, ale w sercu, które kochało nie powinno być miejsca na nienawiść! Pomyśl o tym i jeśli stać Ciebie było na tak piękne uczucie o którym wspomniałeś, to naprawdę czas się nad tym, zastanowić, a nie jak egoista myśleć tylko o sobie i obrażać uczucia innych cierpiących osób! Ja tak to odebrałem: jesteś egocentrykiem i egoistą! Świat nie kręci się wkoło ciebie i twojego bólu! Życie jest okrutne, ale to nie powód by podważać wiarę innych, by siać w nich – w nas zwątpienie! Pisałeś, że byłeś lekarzem – gdzie Twoja etyka?! Jako wykształcony człowiek i do tego lekarz powinieneś wiedzieć, że nadzieja jest bardzo ważna w procesie leczenia, a my tu się leczymy, leczymy nasz ból i wspieramy się! Nie będę więcej wdawał się z Tobą w polemikę – nie taki miałem cel pisania do Ciebie. Chciałem tylko zwrócić Ci uwagę, że niestosowne to było – samo pierwsze zdanie i stwierdzenie: „Jako były lekarz chciałbym was dobić...” już jest ni na miejscu. Nie neguję twojego bólu, ale należy się chyba zastanowić zanim coś takiego się napisze – obrażasz tutaj na tym forum uczucia wszystkich cierpiących... -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Witam. Dziś może nie będzie za wesoło. Nie mam dobrego dnia. Byłem wczoraj u znajomych- taka impreza okolicznościowa, a w zasadzie, to jej jakby ciąg dalszy. Właściwa byłą w niedzielę – miałem tam by ć, ale nie poszedłem – nie czułem się na siłach, by w takim dość dużym towarzystwie się pokazywać. Zadzwonili do mnie, wyzwali mnie i wymusili, abym w następny dzień – tzn. wczoraj już w malutkim gronie pokazał się tam. Zgodziłem się – oni są prawie jak rodzina – moja żona był chrzestną ich syna. Przed wyjściem jeszcze dostałem wiadomość i prośbę, abym tam poszedł i uśmiechał się – z dobrego serca tą wiadomość dostałem i postanowiłem się postarać i uśmiechać. Poszedłem, uśmiechałem się nawet i żartowałem, ale nie było to z serca – takie wymuszone granie – chyba jestem dobrym aktorem... Jakoś to wyszło. W sercu jednak miałem pustkę, ból, żal... Czułem się tam jak bezpański pies: – łagodny może uśmiechnięty (wesoło ogonkiem merdający), taki milutki i ładny, taki do pogłaskania, ale jednak bezpański – samotny! Pies, który utracił swój dom, swojego pana (ukochaną panią! A teraz błąka się po znajomych, którzy go czasem pogłaskają, nakarmią, a [potem wraca do pustego domu i w samotności wyje po nocach i nikomu nie potrzebny, niezdolny na to by zmienić właściciela, poszukać i obdarzyć uczuciem nowego pana! Przypomniała mi się autentyczna historia jednego psa znalezionego na krzyżówce dróg w jednej pod poznańskiej miejscowości w której pracuje w szkole moja koleżanka. Psa tego porzucił właściciel< przywiązał go tam przy drodze do płotu – tam w tej miejscowości na krzyżówce dróg. Po kilku dniach dokarmiany przez idące dzieci do szkoły, ktoś się zlitował i zabrał psa do siebie, ale pies stale uciekał i wracał na to miejsce przy drodze, gdzie zostawił go pan. W końcu ja zbliżała się zima postawili mu tam budę, ocieploną i przez lata ten pies tam był karmiony i doglądany przez ludzi z tej miejscowości, bo nawet jak ktoś próbował go zabrać do siebie to on zawsze uciekał i wracał na to miejsce przy skrzyżowaniu dróg: on czekał, on kochał – taką psią miłością i wiernością. I nikt i nic już mu nie mogło pomóc – zastąpić tego pana, tego co w sercu miał wpisane! Wiecie – kilka lat tam czekał ten pis. Dzieci ze szkoły go karmiły i ludzie z tej miejscowości. Głaskano go i przytulano, a on czekał, czekał, czekał... Do końca swoich dni... Niby ze wszystkimi, niby przytulany, kochany, ale zawsze sam! Ja wczoraj tak samo się czułem u znajomych: karmiony i głaskany... A siedząc tam myślałem o swoim domu, o swojej pani i o tym, że już chyba zawsze będę czekał, czekał i czekał... I jak tylko nadarzyła się okazja, jak odsiedziałem swoje – spuszczony ze smyczy, wróciłem na swoje miejsce z radością w sercu, bo tam cały czas tylko myślałem: co ja tutaj robię! Tam byłem uśmiechałem się, ale się nie śmiałem! Można się uśmiechać, można grać jakąś rolę, ale uśmiech to nie to co radość! Uśmiech może być smutny i bolesny. Uśmiech wbrew pozorom nie musi odzwierciedlać tego co w serduszkach mamy... Dziś pół dnia przepłakałem ukradkiem w pracy – nie mam najlepszego nastroju, ale – jutro może będzie lepiej. Pozdrawiam Was kochani. Uśmiechajcie się, ale spróbujcie robić to z serem! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/grazyna 1965/ - wiem co czujesz i rozumiem Ciebie. Ja i każdy z nas tutaj może mieć jakieś pretensje do świata, do ludzi. Moja żonę – nie pisałem o tym wieźli od szpitala do szpitala w karetce – w trzecim przyjęli na badanie i wysłali do czwartego! Też mogłem mieć żal i pretensje. Pomyśl, czy to coś zmieni, czy pomoże Twojej Petrze? Ja tak pomyślałem... A kierowca tira – jeśli zawinił – wie to i nich sam walczy ze swoimi myślami do kończ życia. Nie my stawiajmy wyroki – uczono nas przebaczenia – pomyśl o Tym... Jesteś osobą wierzącą – zakładam – Papież wybaczył, Eleni wybaczyła i sam Chrystus wybaczył... Żal pozostanie, ból pozostanie, tęsknota zostanie... Syć nimi piękne wspomnienia! A nienawiść, mściwość – zostaw za sobą, zrzuć z serca – wybacz, a zobaczysz, że lżej Ci jest! T ogromny balast żyć zawiścią i karmić takimi uczuciami swoją duszę. Bądź ponad to, wznieś się swoją miłością do córki ponad wszystko i wybacz, odpuść, a poczujesz ulgę. Przecież wyrok sądu nic nie zmieni, nie przywróci Ci córki do życia, nie nakarmi Jej tam w tym lepszym świecie, a wspaniałomyślnością na pewno dasz jej radość i zadowolenie... Pozdrawiam. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
Witam Was. Powrócę dziś do sprawy – propozycji spotkań i rozmowy, wspierania się nawzajem. Rozmyślałem o ty i podziwiam Was za to, że chcecie, że możecie i pragniecie tego. Może to dobre, może łatwiej tak z kimś obcym, ale bliskim w bólu porozmawiać i wysłuchać drugiego. Może łatwiej popłakać gdy wie się, że za chwilę, za jakiś czas rozstaniemy się z tym kimś i wrócimy do swojej rzeczywistości – może wzmocnieni tym, może z ulgą, że zrzuciliśmy z siebie, że ktoś nas wysłuchał i sam z nami się podzielił tym swoim bólem... Nie wiem... Popieram to, bo każdy sposób jest dobry – ten może nawet lepszy od rozmów ze znajomymi i rodziną, dla których jesteśmy monotematyczni i często ze zwykłej lojalności niby nas wysłuchają, pokiwają głowami, powiedzą nie możesz tak żyć, trzymaj się itp., a potem odwrócą i z ulgą, że w końcu mogą odejść i nas zostawić oddalają się. Popieram zatem Wasze propozycje i życzę siły i wytrwałości w tych spotkaniach. Jak dojdzie do takich – napiszcie proszę o rezultatach, o tym czy pomogło – bądźcie wsparciem i zachętą dla innych – tych którzy tego potrzebują. Ja niestety nie odczuwam takiej potrzeby – wolę sam radzić sobie z moimi uczuciami, a właściwie nie tyle sam, bo przecież dzielę się z Wami tym co czuję, swoimi myślami, poglądami i słucham Was czytając codziennie Wasze wypowiedzi. Wolę też pozostać anonimowy. Ja wybrałem to co mi odpowiada i chyba jakoś sobie z tym radzę. Wybrałem samotność – jest mi z tym na razie dobrze i niech tak zostanie. Wiecie, że swoje myśli często wyrażam w tych moich rymowankach – one z serca pisane w takie coś zawsze się składają – wers, za wersem i jakoś coś z tego wychodzi. Czasem lepiej, czasem gorzej... I dziś rozmyślając przelałem na papier te moje myśli: „Spotkanie?” Gdyby szło wyłączyć myśli I wymazać z mózgu pamięć, Wtedy razem byśmy przyszli Uśmiechnięci na spotkanie! Wtedy można porozmawiać, Wtedy radość można czuć: Śmiać się razem i zabawiać I na przyszłość plany snuć... Ale teraz w tych cierpieniach: Żal i smutek potęgować?! Lepiej szukać ukojenia: W samotności ból swój chować. W krzyku ciszy własnych domów, Wsłuchać się w kapanie łez... Ból swój pieścić i nikomu, Nie pokazać jak to jest... Więc zostańmy w naszych domach: Świat nie lubi naszych łez! W swoim domu w ciszy wołam: (Tu bezgłośnie w ciszy wołam) Przyjdź wspomnieniem – jeśli chcesz... Przyjdź tu do mnie na spotkanie; Z tego świata zmarłych dusz. Ja wciąż czekam - tak zostanie: Snem nadzieję we mnie włóż! Pomóż wierzyć, że czekanie, Będzie miało jakiś sens... I, że nasze to rozstanie; To przelotna chwila jest. Krótka chwila – moje życie: To znaczenia nie ma dla mnie! W samotności, w bólu, skrycie: Będę czekał na spotkanie... A więc po co ból z kimś dzielić? Lepiej w swego domu ciszy, Tak by inni nie widzieli; Przetrwać chcąc Twój głos usłyszeć... Nie bieżcie tego jako narzucania jakiegokolwiek zdania – każdy ma własne odczucia i potrzeby – wręcz zachęcam Was do spotkań i pisania o tym – może to jest doskonały i lepszy sposób na ukojenie w bólu, może to kolejny etap tego forum... Pozdrawiam Was kochani i wspierajcie siebie nawzajem – jestem z Wami i też czerpię z tego siły! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/wdowa od dawna/ - zgadzam się z Tobą. Ja wybrałem wprawdzie samotność – może za wcześnie jeszcze, ale wiem, że nie powinno się być – żyć w samotności. Wiesz jak żyła moja żona wielokrotnie rozmawialiśmy o śmierci, o tym kto z nas pierwszy odejdzie, jak będziemy tęsknić, jak nie będziemy mogli żyć bez siebie itp. I zawsze jedno drugiemu mówiło, że nie można być samemu – samotność zabija! A w żartach żona mi mówiła, że ja nie wytrzymam miesiąca bez kobiety, a ja jak mówiłem, że ona nie wytrzyma bez faceta choćby w sprawach typowo męskich – pytałem kot naprawi ci coś tam... To mówiła – dobrze, ale ja to najwyżej takiego z doskoku będę miała ale nigdy na stałe – jak tylko coś nie tak – to pokażę gdzie są drzwi – wiązać się nie będę, bo męża – ciebie już mam i nigdy na innego nie zamienię i mówiła, że będzie na mnie czekać. Co w tym złego? A powiedzenie: szybko się pocieszyła jest tu nie na miejscu. Dobrze, że się odezwałaś – przecież to w niczym nie przeszkadza. Jeszcze jedno – znałem jedno małżeństwo – młode, kochające się, mieli kilkuletnią córeczkę i nagle on zmarł. Kochali się naprawdę – i on i ona byli wspaniałymi ludźmi. Ona przeżywała to strasznie, a teraz jest z innym – dziecko ma nowego ojca i wcale nie zapomnieli o poprzednim – razem widuję ich na cmentarzu. Twierdzę że nie przeszkadza to kochać tych, którzy odeszli! Dla Ciebie i /Płatka/ i innych wdów na tym forum napisałem ten wiersz: „Czas zacząć żyć na nowo” Łzy oczyszczenia z oczu spływają, Dając nam ulgę w naszym cierpieniu, Gdyż w sercu rany przemywają; Pieszcząc tęsknotę w ukojeniu... A kiedy rany już przemyte I płakać już nie mamy sił... Łzy wyschły- idzie dalej życie! A my nie patrzmy ciągle w tył. Czas spojrzeć w przód i odbudować, To co nam zdruzgotało życie. Czas przestać w smutku głowę chować I w samotności płakać skrycie. Czas unieść głowę i na nowo: Uśmiech przywrócić znów na twarz! Życie jest piękne i kolorowe: Spróbujmy zacząć je jeszcze raz... Wzmocnieni bólem i doświadczeniem; Uwierzmy w to, że przyjdzie czas, Na nowe życie! – A wspomnienia: Pięknym obrazem zostaną w nas... Nadzieja przecież nic nie kosztuje, A nasi bliscy poczekają. Wierzmy, że są tam i to czują: Ból nasz i radość też odczuwają! Nie rańmy zatem ich naszym bólem! Może należy już żyć spróbować? Wspomnienia piękne w myślach utulić I troszkę głębiej je w sercu schować... Pozdrawiam wszystkich - to, że nie wpisuję się codziennie, nie znaczy, że nie czytam was kochani! Cieszę się, że tak się zżyliście i pomagacie sobie nawzajem - tak trzymać! -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/balbina/ - ja z synem bez zastanawiania zgodziliśmy się – już jak dowiedziałem się o śmierci mózgowej żony wiedziałem, że padnie to pytanie i tak się stało. Lekarz podziękował, powiedział, że Moja żona może uratować życie kilku osób! Dlaczego miałbym odmawiać im życia, dlaczego ich rodziny skazywać na taki ból jak my wszyscy tu przeżywamy? Pomyśl, czy Ty, gdyby twojemu dziecku, albo mężowi można było uratować życie wszczepiając organy nie chciała byś aby znalazł się dawca? I jeszcze jedno – decydując się na to było mi naprawdę lżej wiedząc, że dzięki nam, dzięki Jej ktoś będzie żył! Odeszła, a zostawiła po sobie dar najcenniejszy – życie! A ja mam świadomość, że Jej cząstka może w kilku osobach, gdzieś chodzi po tym świecie, że ona jest w nich i pomaga im żyć – zawsze wszystkim pomagała w końcu była aniołem! Wiecie – często rozmawialiśmy na te tematy, ilekroć w TV coś się mówiło o tym, były dyskusje w domu, w rodzinie. My – żona, dzieci i ja byliśmy zawsze za! Moi rodzice byli przeciwni, a właściwie moja mama – są dość konserwatywni w tych kwestiach. My między sobą dawno już – przed kilkoma latami ustaliliśmy, że tak należy i dzieci o tym też wiedziały! Było to wręcz życzenie mojej żony, dlaczego miałbym robić coś przeciwnego? Ja też i mój syn jesteśmy zdecydowani i nie ma ty najmniejszego powodu do dyskusji. Rodzicom tego nawet nie powiedzieliśmy – nikt z rodziny nie wie, że zgodziliśmy się – nie wiemy jak by to przyjęli. I tak miałem parę rozbieżnych zdań z mamą co do pochówku, cmentarza itp. – do tej pory nie może mi wybaczyć niektórych decyzji, ale to były nasze decyzje – mojej ukochanej żony i moje i nie podlegały negocjacji! Mój syn też wie co ma w razie czego zrobić i wiem, że to zrobi nie pytając się dziadków. Pozdrawiam wszystkich i dla wątpiących – czekajcie spokojnie, a poczujecie jeszcze obecność naszych aniołów! Oni są wśród nas i szukają kontaktu, mówią do nas znakami, ale my nie zawsze je dostrzegamy. -
Smierc bliskiej osoby...jak sobie z tym poradzic...
samotny47 odpisał famfaramfa na temat w Życie uczuciowe
/Płatek, clematis, kruszynka, sama z moim aniołem, balbina, Ewa, 05022008/ - i wszyscy inni, anonimowi, którzy zaglądają na tą stronę. Wczoraj pisałem, że zapomniałem głos swojej żony – tak było, ale nie wiem skąd – może to przeznaczenie, może los, lub Bóg to sprawił, a może jakiś znak dostałem, albo moja ukochana zrozumiała i przypomnieniem przyszła... Nie wiem, ale podczas rozmowy z kimś i wspomnieniach z mojego życia – nagle poczułem Jej obecność! Dźwięk Jej głosu powrócił pięknym wspomnieniem! I tak jak by była tuż obok – prawie materialnie czułem Jej obecność! I jeszcze jedno – bardzo ważne i dziwne zarazem: po raz pierwszy wspomnienia nie przyniosły bólu! Poczułem taki wewnętrzny spokój, takie otulające mnie ciepło i – nie umiem tego nazwać – coś jak by radość – radość, że słyszę Jej głos, że wiem, czuję i wierzę, że jest gdzieś blisko i pomaga mi! Pomaga i wspiera dając nadzieję i pewność, że to co robię jest jednak dobre. Łezka zakręciła mi się w oku, ale nie łza rozpaczy, nie łza bólu – taka piękna łza - może malutkiej, ale radości...Naprawdę nie potrafię tego wytłumaczyć, ale poczułem ulgę, i jak dotyk anioła Jej ciepło napełniło mnie odrobiną szczęścia... Późno szedłem spać – grubo po północy, zapaliłem jak co wieczór nowy podgrzewasz – świeczkę – by płomień przypominał mi, że Ona jest tu gdzieś, że jej kaganek pomimo, że wygasł dalej płonie w naszym domu, dalej sprawia wrażenie, że jakieś ciepło tego naszego domowego ogniska jeszcze jest, jeszcze gdzieś żar naszej miłości się tli i tym płomieniem go podtrzymuję... Zasypiałem z malutkim uśmiechem na twarzy, z jakimś spokojem – chyba po raz pierwszy od 6 miesięcy... Czy to Jej głos sprawił, czy rozmowa i możliwość przywołania wspomnień – nie wiem... Pozdrawiam Was wszystkich i spokoju życzę – ostatnio mam coraz mniej czasu, rzadziej będę pisał, ale codziennie czytam! Piszcie proszę, a Ty „dobry duszku”, który pojawiłeś się na tych stronach i zachęcasz do pisania do Ciebie – pisz na forum – bądź z nami i wspieraj nas. Pozdrawiam wszystkich, pa