Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

samotny47

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez samotny47

  1. Dziękuję Wam wszystkim, dziękuję, że czytacie moje wiersze, że chcecie je czytać, że piszecie, że ból przeżywacie i że dzielicie się z tym. Łatwiej jest tak, gdy rozmawia się z ludźmi, którzy nas rozumieją, którzy chcą nas słuchać, którzy sami mówią o sobie i swoich odczuciach... A znaki? – Są! Na pewno są tylko nie zawsze (nie każdy) je odbieramy. Musicie wierzyć w to, że nasi bliscy są tam gdzieś – może po „drugiej stronie tęczy” (zacytowałem tu kogoś, kto- ech... – nie ważne), a może całkiem blisko nas, tylko niedostrzegalni, nienamacalni. Może my ich nie odbieramy, albo Oni (nie wszyscy) nie potrafią do nas dotrzeć. Ważne jest, abyśmy wiedzieli, że oni są i mają nas w swojej opiece. Dlatego musicie się trzymać, walczyć ze smutkiem, z przygnębieniem – nie poddawać się! Życie toczy się dalej i my musimy dalej podążać, nawet jak to boli. A ci, którzy odeszli na pewno woleli by nas widzieć szczęśliwymi, uśmiechniętymi i pełnymi optymizmu. Pomyślcie czy wy na ich miejscu chcielibyście spoglądać na tych co pozostali i nie mają z wami kontaktu i patrzeć jak cierpią?! Jeśli ich kochaliście – to dla nich musicie żyć i nie zamykać się w skorupie smutku i rozgoryczenia. Może to dziwne wam się wyda, ale ja zanim jeszcze ktokolwiek mógłby pomyśleć, że coś takiego mnie spotka rozmawiałem dużo na te tematy z moją żoną. Śmialiśmy się wtedy, ale na poważnie stwierdzaliśmy i nawzajem się przekonywaliśmy, że gdyby cokolwiek się stało temu drugiemu, to ten kto zostanie ma dalej żyć i szukać szczęścia, a nie samotności! O ironio losu – i kto to pisze?! Cóż – dziś trochę optymizmu we mnie wstąpiło i chcę Was tym zarazić, choć wiem, że za chwilę, jak zgaszę swiatło, zapalę taki mały wkład do lampionu i położę się do pustego łóżka – znów zmoczę łzami poduszkę, a ręka podświadomie będzie błądzić po tym miejscu, w którym Ona powinna leżeć... Kończę – jeszcze dwa wiersze wybiorę na dzisiaj z mojej smutoteki – ostatnio przestałem pisać – zaangażowałem się w rozmowy z Wami – może to i lepiej. Przy pisaniu zawsze rozklejałem się. Ale jeszcze na parę dni mam zapas więc nie martwicie się, a potem – może Wy coś napiszecie? Pozdrawiam, pa. „Ostatni dzwonek” Cmentarny pył na butach noszę... Ścieżka do grobu wydeptana... Ścieżka po której swój smutek noszę: Odeszłaś – moja ukochana!... Przedwcześnie samego mnie zostawiłaś I tyle spraw niedokończonych... W domu i w szkole dobro czyniłaś! Dziś zabrzmiał w smutku ostatni dzwonek! Już urnę do grobu w ciszy złożyli... Ja zrozumiałem, że to koniec... Gdy tłumy ludzi łzy ronili... Tam na cmentarzu: ostatni zabrzmiał dzwonek! „Miejsce w krainie cieni...” Odeszłaś w najpiękniejszą lata porę. Słońce tak mocno wtedy grzało. Pamiętam, że był wtedy wtorek; Wakacje, które tak kochałaś... I nagle przyszedł straszny ból głowy, Za rękę mocno mnie trzymałaś! I świat już przestał być kolorowy; Gdy w pustkę sama odleciałaś...(dlaczego z sobą mnie nie zabrałaś) Wiem: mam parę spraw do załatwienia. Bo zadbać muszę o nasze dzieci... A gdy to zrobię – w krainę cienia: Do Ciebie pragnę miła odlecieć! Ty mi tam miejsce uszykujesz, Które przy Tobie zawsze miałem! Wiem, że tam czekasz, i że czujesz: Jak bardzo zawsze Ciebie kochałem... Więc kiedy przyjdzie na mnie czas, Wyjdź po mnie śmiało na spotkanie. W krainie cieni połączy nas To nasze piękne miłowanie... I pamiętajcie - tam czas się nie liczy i kiedyś tam sotkamy się z naszymi bliskimi, ale żeby to się stało - trzeba żyć! Uśmiechnijcie się dziś, a jutro bedzie lepsze! Dobranoc.
  2. /aga292 / - dziękuję. Oj, boli, boli... Była wspaniałą osobą - najwspanialszą, nie tylko dla m nie. Była aniołem - dużo ludzi z naszego otoczenia tak uważa. Jej odejście nie tylko dla mnie było i jest ogromną stratą. Tej pustki co pozostała nie potrafię wypełnić. Tak trudno pogodzić się z tym. A miłość? - nie wiem czy kiedyś będę mógł jeszcze tak kochać, czy będę potrafił... Jeszcze raz dziękuję, wieczorem będa następne - teraz lecę na cmentarz. Pozdrawiam wzystkich na tej stronie.
  3. /joannaws1 /- Cofnęłem się do starszych postów. Wiem, że masz drugiego syna Daniela. Chyba czas pomyśleć o nim i o sobie: nie zawsze \"na dobre i na złe\" oraz \"i że Cię nie opuszczę\" jest słuszne. Tylko Ty to możesz wiedzieć najlepiej...
  4. Żebyście nie pomyśleli, że to już koniec... Jeszcze jest trochę tych moich rymowanek. Nie zanudzam Was? Dziś trochę lepiej było, ale tak ogólnie to nie jest najlepiej – jakoś się trzymam. Poczytajcie na dobranoc jak macie ochotę, będzie mi bardzo miło: dobrze jest wiedzieć, że ktoś – tam po drugiej stronie, gdzieś – nawet obcy, ale w cierpieniu tak bliski jak Wy to czyta... Pozdrawiam – dziś tak z bezgłośnym krzykiem rozpaczy: „Krzyczę – czy słyszysz?” Odeszłaś i wszystko się skończyło! Dziś nic już dla mnie nie ma znaczenia. To co ma być, albo już było?... Dziś bolą nawet piękne wspomnienia! Poukładane nasze życie, Dziś rozsypało się w marny pył! Umarłaś – jesteś gdzieś w niebycie, A ja do życia nie mam już sił... Dziś przygnębienie mi towarzyszy, A w zdrowym ciele umysł wypalony! Mówię do Ciebie – czy Ty mnie słyszysz?! Krzyczę w rozpaczy: do ukochanej mojej żony... „Krzyk” Przemknęłaś jak wiatr jesienny... Gdzie pocałunek na przywitanie? Gdzie dotyk ust zbawienny... I ciepło ciała: - moje kochanie... Przemknęłaś wiatru podmuchem, Tak na spotkanie mych myśli. Szeptem rzuciłaś nad uchem: Kocham – w szeleście liści... Dotykiem gałęzi drzewa, Moje włosy poruszyłaś... I głosem ptaka co śpiewa, Znów mą tęsknotę zbudziłaś! Dotykiem promieni słońca, Moje policzki rozgrzałaś. Widokiem kwiatów pachnących, O sobie znów przypomniałaś! Jesieni kolorów weselem, Deszczu łez smutkiem powodzi: Na każdym kroku – aniele Wspomnieniem do mnie przychodzisz. Każdym natury gestem, Każdym przyrody zdarzeniem... Odeszłaś, lecz mówisz: Jestem! Ja krzycząc tego nie zmienię... Do gwiazd na nocnym niebie, Do mroku nocnej ciszy, Ja krzyczę: kocham Ciebie! Czy Ty mój głos usłyszysz? Stoję nad Twoim grobem, Łza po policzku się toczy... Jesteś? – Proszę: odpowiedz! Bezgłośny mój krzyk rozpaczy... Do jutra - dobranoc.
  5. /joannaws1/ - Joanno, trzymaj się i pomyśl tak na spokojnie, nie pod wpływem emocji, rozważ wszystko po kolei: dlaczego pije? Jak często to robi? O co są te awantury? Może on też cierpi z powodu utraty syna? Może to jego ucieczka w zapomnienie? Nie chcę go bronić, nie ma wytłumaczenia na takie zachowanie, ale może powinnaś z nim na spokojnie porozmawiać – gdy nie jest pod wpływem alkoholu. Może on potrzebuje twojej pomocy, może po prostu Ciebie potrzebuje – Ciebie uśmiechniętej, kochającej, czekającej na niego. Może widzi jak ty się odsunęłaś od niego po stracie syna, może ty sama go odepchnęłaś od siebie i szuka zapomnienia w ten sposób? Porozmawiaj z nim, spróbuj go przytulić, powiedz, że kochasz. W bólu łatwiej jest razem! Może nie mam racji, może on już taki był przed – nie wiem. Sama musisz podjąć decyzję co z tym dalej zrobić. Na pewno nie pozwól sobą poniewierać, a awantury do niczego nie prowadzą. Cóż więcej mogę Ci poradzić – sama musisz rozważyć wszystko, porozmawiaj z rodziną, z przyjaciółmi... Trzymaj się i nie poddawaj się. Pomyśl przede wszystkim o Was, a jak się nie da, to o sobie! Pozdrawiam.
  6. /balbina_72/ Oglądałem wczoraj film – melodramat „Kapitan Corelli” – syn mnie namówił i rozwaliło mnie! Unikam oglądania takich filmów: tam, gdzie miłość, tam ja beczę jak małe dziecko. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają kogo kochać, którzy są kochani i tęsknię! Cholernie tęsknię, wspomnienia powracają, łzy płyną, bezsilność i samotność obezwładnia i świadomość, że nie ma i nigdy już nie będzie Jej. Zazdrościsz, że taką piękną miłość przeżyłem – ja chwilami to przeklinam – przez to żyć się nie chce – ktoś dziś pisał coś o zdradzie i bólu – odpisałem na to i powiem szczerze: wolałbym aby odeszła do innego faceta niż do innego świata! Czy istnieje ten świat, czy spotkam ją tam kiedyś? Stale powraca to pytanie – staram się wierzyć i to ma sens... Gdyby nie wiara w to, to cóż by nam pozostało... A jutro? – wcale nie będzie lepiej – może na chwilę zapomnimy, może w wirze pracy przestaniemy rozmyślać, ale przyjdzie popołudnie, wieczór i znów siądę tutaj by być z Wami, by wyżalić się, albo w przypływie lepszego nastroju kogoś z Was podtrzymywać na duchu. Wiem, wierzę w to, że kiedyś będzie lepiej, ale jeszcze nie jutro... Dzięki za dobre słowa. Co mogę Ci powiedzieć: dołki są po to by z nich wychodzić – wiesz, chyba jutro naprawdę będzie troszkę lepiej. Pozdrawiam. Jeszcze jedno - Ty też straciłaś męża, jesteś w dołku, przeżywasz to i cierpisz - też kochałaś! Wiesz co to miłość więc dlaczego mi zazdrościsz - tego bólu?! Ja zazdroszczę tym, którzy mają siebie i się kochają i życzę im tego by razem doczekali kresu swej drogi i późnej starości. Ja w połowie drogi (26 lat małżeństwa - moja prababcia doczekała 65 rocznicy ślubu) utraciłem tą szansę i jestem sam!
  7. Zdrada, odejście kogoś – jest to wynik wyboru, świadomego wyboru! Widocznie coś nie tak wam się układało. Jest to też na pewno strata i ból, ale nieporównywalna strata ze śmiercią bliskiej osoby. Ze zdradą można łatwiej się pogodzić, można znienawidzić i przejść do porządku dziennego - wiem, że to boli – często urażone ambicje, często zawód, gdy całym sercem się kochało, a ta druga osoba taki numer wywija... Nie będę wgłębiał się w przyczyny, wiem, że skutki też mogą być nieciekawe – zwłaszcza dla dzieci, ale nie jest porównywalne ze stratą – śmiercią ukochanej osoby! Śmierci nikt nie wybiera, a my cierpimy. Nawet porozmawiać, naprawić czegoś się nie da – jak jest to zawsze możliwe w przypadku zdrady. Współczuję, ale nie porównuj tego bólu do bólu po śmierci bliskiej osoby. To tyle w tym temacie. Długi weekend się kończy, ciężko mi było – nie będę ukrywał. Zaglądałem tu kilka razy – myślałem: napiszecie coś, odezwiecie się – mało Was było... I to chyba dobrze, znaczy: mieliście zajęcie, może wyjazdy, może odwiedziny – mniej rozmyślaliście, nie było na to czasu – i tak powinno być! Mniej czasu na rozczulanie się nad sobą – jak ja to robiłem przez te dni. Dla zaglądających na tą stronę następne wierze – jeszcze je czytacie? Pozdrawiam. „Nie byłem idealny” Nie byłem idealny... Ale zawsze Ciebie kochałem! Odeszłaś w letni dzień upalny, A ja sam pozostałem! Wszystkie me wiersze – głupie marzenia, Tobie kochana dedykuję. Teraz, gdy poszłaś w krainę cienia, Potrzebę taką w sercu czuję. Mówię Ci: nigdy Cię nie zdradziłem! Czasami żyłem marzeniami I w swych marzeniach wiersze tworzyłem: Lecz to nie zmienia nic między nami! Byłaś i jesteś światłem mego życia! Pamięć o Tobie zawsze we mnie będzie. Dzisiaj umieram z bólu w ukryciu: Kochałem Ciebie zawsze i wszędzie! A teraz czekam na dzień zbawienia I wszystko dzisiaj już rozumiem: Chcę Cię odnaleźć w krainie cienia, Bo żyć bez Ciebie już nie umiem... Dokończyć muszę parę rzeczy, Lecz to już dla mnie nie ma znaczenia. Kocham Cię! – serce moje krzyczy: Chcę iść do Ciebie w krainę cienia... „Nic nie ma znaczenia...” Wiesz? – Ja już śmierci się nie boję... Ty już odeszłaś: – zostałem sam! Życie ma sens tylko we dwoje. Nie wiem co zrobić z sobą mam? Mieliśmy plany i marzenia... Umarło wszystko z Twoją śmiercią! Teraz już nie ma nic znaczenia: Nawet te słowa pisane w wierszach! Został mi tylko ból i tęsknota! I – może jeszcze piękne wspomnienia... Lecz dziś na życie przeszła ochota: Bez Ciebie nie ma nic znaczenia! -te może nie są najlepsze, ale tak po kolei wypadło. Zajrzę jeszcze tu dzisiaj, pa.
  8. Dziś nie specjalnie umiem pocieszyć - sam tego potrzebuję. Jakoś ostatnio trzymałem się, a dziś pod wieczór rozwaliło mnie totalnie – siedzę i ryczę jak małe dziecko – dobrze, że nikt tego nie widzi, aż wstyd. Ale trochę mi ulżyło, więc siadłem do komputera i piszę. Wiecie – chciało by się zapomnieć całe życie i zacząć tak wszystko od nowa z pustym umysłem, uczyć się wszystkiego, poznawać i nie mieć wspomnień, nie czuć bólu! Gdyby tak szło pamięć wymazać... Sam już nie wiem co lepsze by było: piękne wspomnienia, tęsknota, ból, i ta pustka której nie wiem jak wypełnić – czy nieświadomość wszystkiego, wymazane wspomnienia i spokój... A może tam – po drugiej stronie nic nie ma? – może tam jest właśnie ta nieświadomość... Chyba pójdę jednak spać – głupich myśli dostaję. Do jutra – piszcie proszę. Pozdrawiam, pa
  9. /Balbina_72/ - masz rację,musimy być - zawsze ktoś jest, kto nas otrzebuje, kto martwi się o nas. Nie zastąpi to smutku, który w nas jest, ale pomyślcie, że nasz smutek rani innych - musimy zatem trwać i pomału przystosowywać się do tego - często trudnego i szarego życia... To pierwsze wiersze, które napisałem po śmierci mojej ukochanej żony: „Czyniłaś świat pięknym i dobrym...” Czyniłaś świat pięknym i dobrym... Uśmiechem ciemności rozjaśniałaś... Dziś idę za Tobą w orszaku żałobnym: Dlaczego mnie z sobą tam nie zabrałaś?! Tam, gdzie jest cisza i zapomnienie, Tam gdzie odeszłaś świetlistą drogą... Tam, gdzie nieważne już są wspomnienia... Dlaczego nie zabrałaś mnie tam z sobą?! Czyniłaś świat pięknym i dobrym... Uśmiechem rozjaśniałaś ciemności! Dziś idę za Tobą w orszaku żałobnym... Odeszłaś! – A ja umieram z miłości... „Czyniłaś świat pięknym i dobrym II” Pięknym i dobry świat czyniłaś... Odeszłaś zostawiając mnie samego! Ze strachem i bólem mnie zostawiłaś... Płacząc wciąż pytam: Boże dlaczego?! Cmentarny pył na butach noszę, Chodząc na grób Twój w każdy dzień. Modląc się - Boga o jedno proszę: By sprawił, że to tylko sen! *** Wyrwana kartka z kalendarza... Na niej zdań kilka napisanych, Uczuciem silnym co wciąż powtarza: Setki chwil pięknych – niezapomnianych. Motto: Czyniłaś świat pięknym i dobrym, Uśmiechem ciemności rozjaśniałaś... Dzisiaj odziana w kir żałobny: Pięknym wspomnieniem w nas zostałaś... - I pamiętajcie: wspomnienia zawsze zostaną i niech czynią nas dobrymi, lepszymi i sił nam dodawają... Dobrze, że jest ta strona - czuję się rozumiany i Was rozumiem... Dziękuję...
  10. /05022008 / - bedziesz jeszcze szczęśliwa, jesteś zbyt młoda, aby do kończ życia dźwigać ten smutek. Zobaczysz, czas wprawdzie ran nie goi, ale przyzwyczaja do bólu, a potem - kiedyś, gdzieś spotkasz swoje przeznaczenie i świat nabierze barw, co nie znaczy, że zampomnisz - wspomnienia zawsze pozostaną i ważne, że są piękne. Wiem, że to narazie do Ciebie nie dociera (do mnie zresztą też), ale minie ileś czasu i napewno będzie lżej. Łatwo komuś to pisać i radzić, wspierać - gorzej samemu to przyjąć do wiadomości. Będzie dobrze (kiedy? - czas pokarze), wierz w to, a na razie spokojnie pielęgnuj smutek, ból i te piękne wspomnienia - tak jak każdy z nas to robi na tym blogu. Jesteśmy w pewnym sensie jedną rodziną połączoną przez nasze przeżycia i to też daje nadzieję, wsparcie: świadomość, że nie jesteśmy sami na tym świecie... Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających.
  11. /bodzena/ - piszesz, że życie straciło dla Ciebie sens, a jednocześnie wspominasz, że jest (twój tato) przy tobie, że w snach przychodzi, że opiekuje się tobą i że nie wiesz jak byś bez Niego sobie poradziła. Masz też mamę, która potrzebuje twojej pomocy, córkę i to nienarodzone jeszcze dziecko oraz męża, który jest z tobą i martwi się o ciebie – nie wystarczy tego? Masz zbyt wiele powodów by żyć i pielęgnując wspomnienia leczyć ból spowodowany stratą ojca. Nie chcę się licytować sytuacją jaka mnie spotkała. Utraciłem źródło mojego życia, osobę, którą kochałem i kocham! Zostałem okaleczony na całe życie, ale nie poddaję się. Mam wprawdzie dwoje dzieci: córka 26 lat – nie jest przy mnie w bólu – nawet na cmentarz nie chodzi, na pogrzebie nie była – po Nowym roku wyjedzie kończyć pracę dyplomową na „zachód” i może nigdy jej nie zobaczę – ma żal do mnie i do żony i powiedziała ostatnio, że do końca życia nam nie wybaczy! Mam też syna – 25 lat niedługo kończy, ma dziewczynę i swoje życie – on jest ze mną, pomaga mi, ciężko przeżył śmierć mamy – dobrze, że dziewczyna była przy nim. Ale wiem, że jego miejsce nie przy mnie – on swoim życiem musi żyć i swoją drogą iść. Mam też duże grono przyjaciół – są przy mnie – tak są przy mnie, ale nie ze mną: uświadomiłem sobie to niedawno – to, że każdy w bólu i tęsknocie pozostaje jednak sam, każdy kto stracił ukochanego partnera życia, drugą połówkę pomarańczy – pozostaje na trwałe okaleczony i nawet jak ma rodzinę, przyjaciół – to oni są obok, a nie z nami. A tak naprawdę jesteśmy sami!!! Szukamy wtedy znaków, potwierdzenia, snów i dopatrujemy się w każdym zdarzeniu obecności tej ukochanej osoby, która odeszła i znajdujemy je! Tak ja ty znalazłaś, tak i ja je znalazłem – to dodaje sił. W dwa tygodnie po śmierci mojej żony, gdy wracałem samochodem z pracy podwożąc koleżankę do domu, zatrzymaliśmy się przed jej domem i opowiadałem jej o żonie (był to mój pierwszy dzień w pracy), płakałem. I w słoneczny, gorący dzień, gdy słońce niemiłosiernie świeciło do samochodu wleciała ćma – olbrzymia ćma – nocny motyl w pełnym słońcu! – pomyślałem: przyleciałaś do mnie kochana... Drugi przypadek: kilka dni po tym – wieczorem siedziałem na balkonie, płakałem, w niebo spoglądając i nagle ujrzałem spadającą gwiazdę – meteoryt – pierwszy raz w życiu widziałem tak wyraźnie jak rozbłyskiem spada na tle nocnego nieba – pomyślałem: moja kochana... Innym razem będąc w lesie, usiadłem na pniu, myślałem, myślałem o tym jak niedawno w tym miejscu całowałem moją żonę, łzy same płynęły z oczu i motyl – taki mały. Brązowy (nie widziałem jeszcze takiego) nagle podfrunął do mnie i z szybkością przelatującego pocisku otarł mi się o jeden, a następnie o drugi policzek – pomyślałem: to Ty kochanie przyleciałaś mnie pocałować! A ż dreszcz przebiegł mi po karku! A w snach – do tej pory 3 razy do mnie przyszła – zawsze uśmiechnięta, zadowolona i zawsze mówi mi, że będzie dobrze, że nie mam się martwić... Wiersz o tym: „Znaki” W samo południe ćma – nocny motyl, Jak duch Twój piękny do mnie wleciała, Do samochodu, przez okna wloty, Twoim wspomnieniem mnie przywitała... W nocy snem przyszłaś zadowolona, Za rękę mocno mnie chwyciłaś, Potem uśmiechem rozpromieniona: Nie martw się – mówiąc – mnie pocieszyłaś. W zielonej bluzce i białych spodniach, Ze mną przez cmentarz spacerowałaś. Z uśmiechem na twarzy, taka pogodna Patrząc mi w oczy to powiedziałaś: Nie martw się miły mój kochany, Cokolwiek zrobisz – dobrze będzie, Ważne jest jedno, że się kochamy I że ja będę na ciebie czekać – zawsze i wszędzie! Potem siedziałem na balkonie; W wieczornej ciszy – księżyc na niebie... Modląc się w smutku złożyłem dłonie: Łzy popłynęły, bo brak mi Ciebie! Nagle przez niebo granatowe Smugą rozbłysku gwiazda spadała! Poczułem w sercu uczucie nowe: Tak jakbyś znak mi z nieba dała! Wszystkie te znaki i wspomnienia, Dla nas w mym sercu kochana mamy. Śmierć Twa przedwczesna tego nie zmienia, Bo wierzę najmilsza, że się spotkamy! (wierzę, że w niebie znów się spotkamy)
  12. /sama* z moim aniołem / - ja też pragnę być z moim aniołem - pragnę, modlę się, proszę Boga... Napisano: proście, a będzie wam dane... Co będę Ci tłumaczył - sama wiesz jak jest. Nie wiemy tylko jaki scenariusz nam życie napisze, jakimi ścieżkami nas opatrzność poprowadzi... Pozostaje tylko wiera, że kiedyś dołączymy do tej ukochanej osoby, tam gdzie czas się nie liczy...
  13. /nika 82/ - nasza świeczka jeszcze się pali... Ale kaganek ukachanego życia juź zgasł... „Kaganek Twego życia” Kaganek Twego życia zgasł... Mój jeszcze chyba się nie dopalił... Przedwczesny był to końca czas: Zabrał Cię Bóg, a mnie ocalił! Takie to bardzo niesprawiedliwe! Odeszłaś! – Ja zostałem sam... Okrutne życie i złośliwe... Nie wiem co robić teraz mam? Bo utraciłem sens wszystkiego! Świat istnieć dla mnie przestał już! Przyjdź do mnie we śnie – powiedz dlaczego? Nadzieję w serce moje włóż! Daj mi choć jeden znak we śnie, Że tam jest dobrze i czekać będziesz. Tak bardzo, bardzo kocham Cię! I będę kochał: zawsze i wszędzie!
  14. /bodzena / - płacz, łzy pomagają, ale nie poddawaj się! Masz córkę, za chwilę pojawi się drugie dziecko - masz dla kogo żyć. Pielegnuj wspomnienia, rozmawiaj z dziećmi o dziadku, z mamą o tacie - on jest wsród was - czujesz jego obecność? - Wiem jak wspomnienia bolą, ale tego co się stało nie cofniesz - trudno z tym się pogodzić, trudno tą pustkę wypełnić... Masz rodzinę - wspierajcie się i nauczcie się z tym żyć - wiem, łatwo komuś radzić, a samemu pogodzić się nie sposób. Ja cały czas się nie mogę pogodzić z tym co się stało. Gdy odchodzi ktoś z kim było się 26 lat, gdy samemu ma się 47 lat - świat przestaje cieszyć, życie traci na znaczeniu... Ale co zrobić? Należy żyć dalej - może kiedyś będzie lżej... /efcia 2978/ - masz rację czas tych ran nie leczy: Czas leczy rany? Czas leczy rany – mówili... Dzisiaj już w to nie wierzę! Czas mija – nie było chwili: Bez bólu! – Powiem szczerze... Oj, boli, boli tak mocno! - A tęsknota i ta pustka co umysł zniewala... „Światło życia” Pali się świeca jasnym płomieniem, Tak jak Twe życie się paliło... Wiatr świecę zgasił, pogrążył w cieniu... I twoje życie się skończyło! Świecę ponownie można zapalić, Lecz życia Tobie nic nie przywróci! Ty już odeszłaś, znikłaś gdzieś w dali... Świat mój zawalił się i zasmucił... Boję się strasznie chodzić w ciemności: Ty byłaś światłem życia mojego! Zgasłaś... Odeszłaś – stąd do wieczności. Ja sam zostałem! – Pytam: dlaczego?! Jak upalony knot od świecy, Bez żaru ognia – nic nie znaczy! Bez ukochanej mojej kobiety: Gasnę – umieram w spazmach rozpaczy... „Ból samotności” Po stracie kogoś bliskiego W bólu jesteśmy sami! Nikt nie zrozumie tego: Z rozpaczy umieramy! Wszystko co nas otacza, Sens tracić zaczyna. W łzach utopieni rozpaczy, Chęci do życia tracimy. Bo czym jest życie bez Ciebie?! Samotność: – nie chcę tak żyć! Odeszłaś – jesteś w niebie... Pragnę tam z Tobą być! „Cmentarna droga” Bramą cmentarną koło kaplicy, Dalej aleją akacjową; Krzyż chrystusowy z Panem co milczy, Mijam w połowie drogi. I dalej prosto główną aleją, Koło śmietnika przechodzę: Wody nabrałem, kwiaty podleję, Kamień graniczny mijam po drodze. Przy tym kamieniu w lewo skręcam, Koło ściętego, grubego drzewa. Konewka ciąży: ścierpła mi ręka... W ciszy cmentarnej jakiś ptak śpiewa. Kilka poprzecznych alei mijam, Już niebieskiego widzę anioła! Nad ścieżką gałąź – głowę pochylam: Cześć ukochana – już w myślach wołam! Anioła mijam po prawej stronie, Dwa rzędy za nim też w prawo skręcam. I to cmentarnej drogi mej koniec: Tutaj mogiła Twoja przepiękna... Wśród wrzosów i jesiennych traw Biało-zielone róże stoją... Żegnam się, w dłoniach chowam twarz: Łzy z oczu płyną – wspomnienia tak bolą! Cmentarną drogą codziennie rano I późnym popołudniem chodzę. Rozmawiam z Tobą moja kochana I wciąż pogodzić się nie mogę... Bo przecież zawsze zmierzaliśmy Wspólnie obraną - jedną drogą! Marzenia, plany wspólne mieliśmy... Dziś one spełnić już się nie mogą! Dzisiaj do grobu cmentarna droga: Dalej zamknięte dla mnie bramy! Codziennie modląc się proszę Boga: Wpuść mnie do mojej ukochanej! Odeszłaś: - nagle mnie opuściłaś! Drzwi zamykając za sobą... Na drodze cmentarnej mnie zostawiłaś... Jak mam podążyć dalej za Tobą?! Cmentarna droga na Twej mogile Bramą do nieba jest zastawiona! Uchyl jej wrota chociaż na chwilę: Weź mnie do siebie w swoje ramiona! Cmentarną drogą do Ciebie chodzę, Tam grobu drzwiami droga się kończy! A ja otworzyć tych drzwi nie mogę! I z Tobą kochana się połączyć... Dziś w myślach jeden pozostał plan: Plan tej cmentarnej drogi! I jedno w myślach marzenie mam: Dotrzeć do Ciebie! – lecz jak to zrobić?...
  15. Zajrzałem tu na chwilę - miło mi się zrobiło: radość daje to, że można się podzielić z kimś kto choć trochę zrozumie tym co w secu siedzi i żyć nie pozwala... Następne wiersze - miłego czytania (naprawdę cieszę się, że was zainteresowały): „Kochałaś życie...” Kochałaś życie i cały świat, Radością wszystkich zarażałaś; I mnie kochałaś przez tyle lat: Mój smutek w radość zamieniałaś! Dla Ciebie nie było nic niemożliwe! Zawsze z nadzieją w przyszłość patrzyłaś I optymizmem z serca – prawdziwym, Wątpiącym w życie sił dodawałaś. Szczęścia mojego byłaś przyczyną: Wspaniałym, dobrym – moim aniołem! Odeszłaś... – Raj mój nagle zaginął I w piekle życia sam pozostałem! Samotność, smutek i żal boli... Ty przeszłaś do innego świata, A ja umieram tutaj powoli; Wspominam z Tobą przeżyte lata. I w myślach błądzę po wspomnieniach, Łzy z moich oczu ciurkiem płyną... I dawne szczęście w smutek zamieniam: Bo z Twoją śmiercią szczęścia czas minął! „Do załatwienia parę rzeczy...” Z Tobą odeszły wszystkie marzenia I wszystkie plany się skończyły! Zostały tylko piękne wspomnienia I ból co odbiera do życia siły... A nasze wspólne zamierzenia, Dziś sens swój całkiem utraciły... W mogile – ciemna skryła je ziemia... A ja już na nic nie mam siły! Mam parę rzeczy do załatwienia; Muszę to wszystko jakoś dokończyć... By potem pójść w krainę cienia I z Tobą miła się połączyć! Dużo mi tego nie zostało: Zadbać o przyszłość naszych dzieci. Potem za Tobą pójdę śmiało: Nic więcej dla mnie się nie liczy! A gdy to wszystko w końcu zrobię, To przyjdzie szczęścia naszego czas. I na świetlistą wstąpię drogę: Odejdę – miłość połączy nas... „Samotny łabędź” Byliśmy zawsze jak dwa łabędzie, Które przez życie jedną drogą, Zmierzają razem zawsze i wszędzie; I żyć bez siebie osobno nie mogą! Teraz zostałem sam na ziemi: Droga przepaścią zakończona... Ja – ze skrzydłami odrąbanymi W otchłań jej patrząc pomału konam. Już w górę wzlecieć przecież nie mogę! Jak łabędź smutny, opuszczony, Stoję samotnie na pustej drodze: Na drodze do Ciebie – mojej żony... Samotny łabędź zagubiony, Co zdolność utracił do radości: Bólem spętany po śmierci żony, Miotam się w pustce bezsilności... Nie dla mnie już przestworza życia! By wzlecieć przeszła mi ochota. Jak łabędź samotny płaczę w ukryciu, Przeszyty bólem i tęsknotą... Osamotniony łabędź na ziemi, Przez życie tak mocno poraniony: Ja – ze skrzydłami odrąbanymi Odlecieć pragnę do ukochanej żony... na dzisiaj wystarczy - zanudziłbym was tymmi wierszami - ziemniki kipia - muszę skręcić gaz - pazdrawiam.
  16. (do 05022008 ) - jeszcze raz tu zajrzałem...Ja też boję się życia, też mam takie jak ty myśli, ale - należy żyć! Widziałaś film \"Między piekłem a niebem\" - polecam - i zastanów się kto po ciebie wtedy przyjdzie? Żyj - On by tego chciał! Naucz się bólu, naucz się z Nim rozmawiać, a jak jesteś sama płacz - to pomaga. Ja tego wszystkiego się uczę. Nie jest łatwo... Są chwile... Ech - nie będę pisał tego - to jest złe...
  17. (do efcia2978 i Niki 82 - do innych też) - Nie można nie płakać, nie można nie kochać, ale też nie można pogodzić się z tym - ja nie umiem. Prawie 3,5 miesiąca minęło... Ból? - można się przyzwyczaić, ale tęsknota, bezsilność, strach - tak strach nie przed śmiercią - tego akurat przestałem się bać, raczej strach przed życiem, przed samotnością, przed rozgoryczeniem... Była aniołem, pełna życia, uśmiechu, pomysłów. Kochali ją wszyscy, szanowali, podziwiali... I Ona kochała ludzi, dzieci i cały świat. - I w jeden dzień skończyło się wszystko - tętniak mózgu pękł, wylew i śmierć mózgowa... Kochajcie ludzi, tk szybko odchodzą... - pisali ci którzy ją znali na forach naszej klasy. A ja czytałem to i płakałem. Śmierć, bół po śmierci - dopiro wtedy to czujemy, wiemy jak to boli, gdy spotka to nas samych - wy to rozumiecie - inaczej nie byli byście na tym forum... A znajomi, przyjaciele, bliscy - mówią trzymaj się, dasz sobie radę, musisz żyć, ktoś ciebie potrzebuje, jesteś silny, znajdziesz kogoś i zobaczysz, że będzie dobrze, jesteśmy z tobą i takie różne rzeczy. Nie wiedzą jak to jest naprawdę! Jaki smutek przepełnia każdy kawałek twojego ciała, każdą myśl, każdą czynność, którą jak automat bezwiednie wykonujesz - gra pozorów, wymuszone uśmiechy... Dopiero jak jesteś sam, pozwalasz sobie na ulgę, na łzy, które nie da się ukryć dawają ulgę! I te chwile na cmentarzu, gdy w myślach rozmawiasz z ukochaną żoną, gdy prosisz ją o miejsce przy sobie, potem w kościele, gdy modlisz się do Boga o śmierć... A w domu w myślach wiersze układasz, a w nich to tak jak byś z Nią rozmawiał - to też daje ulgę. Kończę na dziś - córka na weekend przyjechała... Do poniedziałku moje nieznajome smutasy - mogę was tak nazywać? Chcecie moje wiersze poczytać? A może swoimi się podzielicie? Pozdrawiam, pa
  18. Piszecie, że należy wierzyć... Staram się wierzyć, chcę wierzyć i przyznam się to dodaje trochę sił i nadziei. Modlę się często o śmierć, a nad grobem żony codziennie proszę Ją, by uszykowała mi miejsce - tam gdzieś w tym innym świecie - tam, gdzie czas nie ma znaczenia... To dla Niej: „Żywy trup...” Żalu nie umiem pohamować, Bólu nie umiem ułagodzić, Tęsknoty w sercu nie umiem schować; I z Twym odejściem się pogodzić! W każdy dzień dźwigam krzyż rozstania, Ciężar przytłacza mnie do ziemi! Odeszłaś – moja ukochana: Do świata zmarłych – krainy cieni... Ja – żywy trup: sam pozostałem I nie potrafię żyć bez Ciebie. Bo utraciłem to co kochałem... Pragnę jednego: być z Tobą w niebie! (proszę uszykuj mi miejsce w niebie.) i to też: „Zasnąć na zawsze” Na Twoim grobie morze kwiatów, A Ty w mogile pogrzebana... Chciałbym wykrzyczeć całemu światu: Ból, który czuję moja kochana... Wracam do domu pustego cienia, Układam w szafie Twoje rzeczy... Co mi zostało? – Tylko wspomnienia I ból po Tobie co w sercu krzyczy! A gdy wieczorny przychodzi zmrok; Na ławie białą świecę zapalam... I w jej płomieniu topię swój wzrok: Wszystkie wspomnienia w sercu utrwalam... Świeca się pali – mrok jest wokoło... Spoglądam – może wyjdziesz z cienia? Może przybędziesz do mnie z tej dali... Łzy z oczu płyną: - Ciebie już nie ma! Jak wiatr podmuchem gasi świecę: Tak Twoje życie przedwcześnie zgasło! Ja sam zostałem na tym świecie I pragnę z Tobą na zawsze zasnąć!
  19. Przeczytajcie - nie ku pokrzepieniu wprawdzie to napisałem... „Krzyk nad grobem” Bezgłośnie krzyczę nad Twoim grobem, W domu rozmawiam do pustych ścian. Sens życia miałem tylko przy Tobie! Teraz zostałem na świecie sam... Żywię się bólem i wspomnieniami, Przeszłością, która szczęściem była: Wszystkim, co kiedyś między nami Tak bardzo mocno nas połączyło... Teraz straciłem cząstkę siebie: Jedność we dwoje – na pół przerąbana! Bóg mi Cię zabrał: - jesteś już w niebie! Ja sam zostałem moja kochana... Bezgłośnym krzykiem proszę Boga, Nad Twoim grobem – w samotności: Pokaż mi Panie którędy droga; Zabierz mnie proszę do mej miłości! (By dotrzeć do Ciebie – tam, gdzieś w wieczności...)
  20. Wiem coś o bólu, o stracie, o samotności. 3,5 miesiąca temu straciłem ukochaną osobę. 26 lat razem w jeden dzień straciło sens. Boli... Tłukę się po pustym zimnym mieszkaniu, codziennie 2-3 razy chodzę na grób, potem do kościoła i stale zadaję pytanie: Dlaczego?!!! Życie utraciło dla mnie sens, nic nie cieszy. CHodzę jak automat: cmentarz, praca, cmentarz, dom, cmentarz, kościół, dom. Mówią: czas leczy rany... Nieprawda, gdzieś czytałem: czas przyzwyczaja do bólu. Chciało by się zapomnieć, albo przejść na tą drugą stronę życia - tylko czy tam będziesz? Znajomi mówili mi: masz piękne wspomnienia i tego ci nikt nie odbierze! Ale wiecie jak bolą te wspomnienia?! Ktoś, kto nie kochał, komu nie układało się w życiu i stracił żonę, męża - taki ktoś łatwiej to przechodzi. Ja nie potrafię się pozbierać. Ile czasu, ile łez, ile bólu ile bezgłośnego łkania, by zapomnieć? Czy da się zapomnieć? Albo może raczej, by pogodzić się z tym? Boli - i ten ból, te łzy chwilami sprawiają przyjemność - wiem, że kocham, pragnę i tęsknię - chcę dołączyć do Ciebie! Ale nie wiem czy jest to miejsce, to drugie życie?...
×