Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

leloof85

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez leloof85

  1. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    nie moze jeszcze nie weszedl bo tyle co wyslalem:) a Dorotka juz pisalem ale napisze jeszcze raz z pracy tylko pisze:)
  2. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    a ja znowu sie poczaskalem na wuadzei zaraz jade chyba na pogotowie heheh:) dwa razy pierwszy nawet nagrany jest http://www.youtube.com/my_videos_edit2?ns=1&video_id=43qWomL9NVU&next=%2Fmy_videos2%3Fpi%3D0%26ps%3D20%26sf%3Dadded%26sa%3D0%26sq%3D%26dm%3D1 drugi kluczowy niestety nie ale mnie ta meda przygnietla i troche szybciej jechalem:) z sil opadlem i pupa hehe
  3. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    a i Kasia tez tak miewalem ze trzymalem i bylem taki szczesliwy mimo ze sie nie palil a teraz koduje sobie w mojej glowce ze to przeciez chore hehehe no:)tyle chyba no najwyzej jak mi sie przypomni to napisze ::D
  4. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    a i ten sliczne pozdrowiaonka dla Moniczki:) bedzie dobrze...:)
  5. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    a jestem jestem leloofek mial kupe spraw do pozalatwiania a i w domu do zrobienia heheh witam i pozdrawiam nowe gebki a i te stare tez heheh idzie mi srednio na jeza ale najwazniejsze ze jeszcze nie peklem to moj piekny juz mysle nawet bilansik(jak na mnie tj naloga cholernego hehehe)Nie palę już 8 dni (+ 01g43m57s). Ilość niewypalonych papierosów: 209. Będę żyć dłużej o 1 dzień (+ 14g28m38s)! Zaoszczędzone pieniądze: 86,04 zł! a iten no co sie bede rozpisywal hehehe do bra noc:D:D:D:D:D:D
  6. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    wystarczy odrobina nadzieji pozytywne myslenie wszystko odmieni:) Nie palę już 6 dni (+ 15g17m00s). Ilość niewypalonych papierosów: 172. Będę żyć dłużej o 1 dzień (+ 07g38m07s)! Zaoszczędzone pieniądze: 70,74 zł!
  7. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    Nie palę już 6 dni (+ 01g11m47s). Ilość niewypalonych papierosów: 157. Będę żyć dłużej o 1 dzień (+ 04g50m15s)! Zaoszczędzone pieniądze: 64,49 zł!
  8. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    oj mariola przestan glupoty gadac;p a ja to musze poprostu robic ze wzgledu na moja nieuleczalna od urodzenia paranoidalno-schizofremiczna depresie hehe....:)
  9. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    noi zeby niebylo ze robie to bezinteresownie:) pomagam zawsze zeby uslyszec takie cos hehee;) taki moj sposob dowartosciowania cy cus heheheh;):D
  10. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    i napisz ten czy szukac dalej jak cos:)
  11. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    mariola no co Ty my tlko udajemy i robimy dobre wrazenie ;):D hehehe
  12. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    tutaj z bledami wyszlo wiec wyslalem Ci pdf-a na maila:) jest mi bardzo przyjemnie ze moglem pomoc:) a i ten wujek google nie gryzie tylko trzeba go odpowiedio zapytac:)
  13. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    tutaj masz w dziesione albo i dwudzeistke trzydziestko heheh tylko niewiem czy nie za madre;) Konrad Chmielewski Religia i kultura jako determinanty stosunków międzynarodowych1 Wprowadzenie W okresie “post-zimnowojennym” coraz więcej zwolenników zdobywa podejście, że konflikty i wojny w coraz mniejszym stopniu determinowane są ideologicznie. Ciągle silne są motywy ekonomiczne, walka o władzę i terytorium, jako cel sam w sobie. Istota konfliktów z coraz większym powodzeniem znajduje jednak oparcie w kulturze i tożsamości. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że stosunkowo łatwo i wygodnie jest opatrzyć spór opisem “etniczny” czy w skali makropolitycznej sklasyfikować go jako kolejne “zderzenie cywilizacji”.2 Dla Samuela Huntingtona cywilizacje są w znaczącym stopniu definiowalne za pomocą religii. “Religia jest główną cechą definiującą cywilizacje, i, jak powiedział Christopher Dawson ‘wielkie religie to fundamenty, na których spoczywają wielkie cywilizacje’ ”.3 Ponadto, jak twierdzi, jednym z trendów zaobserwowanych po “zimnej wojnie” jest widoczne “odradzanie się religii na całym świecie”, co dodatkowo pogłębia różnice kulturowe.4 Od roku 1970 tak nadzieja, jak i strach przed możliwym przemijaniem religii zostały przezwyciężone. Nie było to uwarunkowane przez zwolnienie tempa rozwoju, ale przez skutki uboczne modernizacji, co postrzegano jako “zemstę Boga”.5 W sferze polityki bezpieczeństwa największym zagrożeniem od 11. września 2001 roku jest fundamentalizm. Pierwotne konotacje tego zjawiska z islamskim fundamentalizmem, zdają się być coraz słabsze w świetle walk o Kaszmir, czy zbrojnych interwencji Izraela na terytoriach Autonomii Palestyńskiej. Nawet krytyczni wobec retoryki i studiów nad fundamentalizmem przedstawiciele świata nauki, jak 1 Niniejszy artykuł powstał na podstawie pracy magisterskiej pt. “Czynnik religijny i kulturowy w stosunkach międzynarodowych” napisanej pod kierunkiem dr. Zbigniewa Rudnickiego 2 Huntington S.P., The Clash of Civilizations?, “Foreign Affairs”, nr 72, 1993, str.22-49. 3 Tamże, str.47. 4 Tamże, str.28 i dalej. 5 Kapel G., The Revenge of God: The Resurgence of Islam and Judaism in the Modern World, Pennsylvania State University Press, 1994. Peter L. Berger, podkreślają znaczenie czynnika wyznaniowego – “pomijając czynnik religijny przy analizie współczesnej polityki narażamy się na wielkie niebezpieczeństwo”.6 Zezwalamy wówczas na postrzeganie religii samodzielnie, w oderwaniu od całości materii stosunków międzynarodowych, traktując ją jak atawistyczną anomalię, nie starając się dostrzec jej integralności w większości procesów politycznych. Przystępując do badań zjawiska religii, naturalną napotykaną reakcją jest swego rodzaju onieśmielenie, czy nawet lęk. Mamy świadomość, że stykamy się z czymś wzniosłym i skomplikowanym. Jest to niezwykle trudny i delikatny teren analiz, jednakże ze względu na swoje znaczenie dla kultury i cywilizacji również niezwykle wzniosły. Każda pomyłka czy niedokładność mająca miejsce w sferze teorii, wypacza znacząco obraz rzeczywistości. Kontekst światopoglądowy, filozoficzny czy polityczny nie pozwalają jednak nie podejmować badań nad religią. Towarzyszyła ona zawsze życiu ludzkiemu i zawsze była swego rodzaju tajemnicą. Świadczą o tym historyczne i współczesne teorie, które różnie interpretują źródło istnienia i naturę religii.7 Nigdy jednak kwestia ta nie nabrzmiała do takich rozmiarów jak współcześnie. Nie jest bowiem dzisiaj możliwe zrozumienie zjawisk i przemian targających światem tak w skali makro, jak i każdego, choćby najbardziej zeświecczonego państwa. Kultura i religia gwałtownie zyskują na znaczeniu wśród badaczy dyscypliny międzynarodowych stosunków. Od czasu zamachów na Stany Zjednoczone zainteresowanie tymi oboma elementami gry politycznej wzrosło także znacząco wśród społeczności światowej. Dwubiegunowy układ sceny politycznej był na tyle klarowny, że każdy obserwator, nawet największy laik, nie potrzebował klucza do rozumienia ówczesnego układu sił. Teraz, kiedy arena polityczna ulega ciągłym przeobrażeniom, badanie złożonych procesów, jakie mają na niej miejsce, nie jest możliwe przy równoczesnym bagatelizowaniu czy lekceważeniu roli jaką odgrywa na niej czynnik religijny i kulturowy. Obecnie komentujący wydarzenia mające związek ze stosunkami Zachodu ze Wschodem bardzo chętnie używają czynnika wyznaniowego dla uzasadnienia działań 6 Cyt. za: Berger P., Secularism in Retreat, “The National Interest”, nr 46, 1996/97, str.12. 7 Zdybicka Z.J., Człowiek i Religia. Zarys filozofii religii, T.N. KUL, Lublin 1993, str.11. którejkolwiek ze stron. Niestety rola jaką przypisują oni w ten sposób religii jest bardzo niewdzięczna, rzec można, wręcz podła. Nie jest ona przecież motorem tych działań, a raczej integralną częścią działających. Sytuacja jest dużo bardziej złożona. Jak zauważa Ryszard Kapuściński, po zamachach z 11. września krystalizują się dwa główne stanowiska. Jedni starają się usunąć skutki zamachu drogą policyjnomilitarną, nazywając to “wojną z terroryzmem”, inni starają się dotrzeć do politycznokulturowego kontekstu tego zdarzenia. Dochodzi do tego nieczytelność dzisiejszego świata i trudności z definiowaniem wielu znaczących jego elementów.8 Religia oddziałuje na międzynarodową scenę polityczną na wiele różnych sposobów. Dopiero nominowanie Josepha Liebermana jako kandydata na urząd wiceprezydenta z ramienia Demokratów w 2000 roku zdało się obudzić świadomość tego faktu. Zaowocowało to otwartą dyskusją, która stopniowo przestała dotyczyć tylko Stanów Zjednoczonych i polityki wewnętrznej tego kraju stając się kwestią międzynarodowej wagi. W jakim stopniu czynnik wyznaniowy czy kulturowy determinuje życie polityczne, a co za tym idzie stosunki międzynarodowe? Dlaczego jego obecność jest tak często bagatelizowana? Przecież oczywiste jest, że przywódcy państw o systemie teokratycznym są w bardzo dużym stopniu uzależnieni od panującego wyznania tak samo zresztą każde ich działanie. Często ich polityka zagraniczna, okazjonalnie również wewnętrzna, owocują takimi skutkami i wydarzeniami na arenie międzynarodowej, których nie sposób ignorować. Religijne rebelie czy konflikty na tle etniczno-wyznaniowym, jak choćby w niegdysiejszej Jugosławii, Czeczenii, Kaszmirze czy wreszcie Izraelu mają bardzo znaczące konsekwencje międzynarodowe. Poza tym wykorzystywanie religii jako źródła politycznej legitymacji jest faktem, zwłaszcza w obliczu takich autorytetów moralnych jak papież Jan Paweł II czy Dalai Lama. Świat stosunkowo późno odnalazł w religii pomysł na rozwiązanie dręczących go problemów. Nadal jednak, jeśli kultura czy wyznanie już mają stałe miejsce w dyskusjach, stale postrzegane są w kontekście jakiejś innej kategorii: instytucji, organizacji, społeczeństwa, cywilizacji czy ostatnio również terroryzmu. Jonathan Fox, w swoim eseju na temat roli religii w stosunkach międzynarodowych, fakt, że jest 8 Kapuściński R., Wojna czy dialog?, “Znak”, nr 569, październik 2002. ona często pomijana tłumaczy w ten sposób, że powodem tego jest odrzucenie religii jako takiej.9 Z czasem postępu i rewolucji naukowej coraz częściej szukano racjonalnego wytłumaczenia lub definicji zjawisk, co dotychczas robiła religia.10 Światowa polityka widziana przez pryzmat religii i kultury Kiedy w roku 1996 światło dzienne ujrzała książka Samuela Huntingtona pt. Zderzenie Cywilizacji cały świat był zmuszony ustosunkować się do tez zawartych w niej przez autora. Dzisiaj, kiedy stoimy twarzą w twarz z konfliktem Wschodu i Zachodu11, nie możemy nie przyznać mu racji. Czy sformułowaną przez niego hipotezę dotyczącą końca historii można odnieść do współczesnej cywilizacji Zachodu? Bez wątpienia jej przyszła kondycja i siła, z jaką może wpływać na inne społeczności, zależy w znacznym stopniu od tego jak poradzi sobie sama z obserwowanymi obecnie tendencjami i trendami, które dały podstawy do stwierdzania wyższości przedstawicieli świata Islamu i Azji. Współczesną arenę polityki zagranicznej i przyszłość demokracji determinują dwa zjawiska: globalizacji i trybalizacji (z ang. tribe – plemię). Ścierają się na każdym możliwym polu, są sprzeczne co do wszystkiego, czego tylko mogą dotyczyć. Oprócz jednego: obydwa te zjawiska mogą być wielkim zagrożeniem dla współczesnego świata i jego mechanizmów, głównie dla demokracji.12 OPEC, Bank Światowy, Organizacja Narodów Zjednoczonych, Światowy Czerwony Krzyż, korporacje międzynarodowe – to wszystko są efekty globalizacji. Często jednak są jedynie mało efektywnymi narzędziami reakcji na działania prawdziwych “wielkich graczy” światowej sceny – państw narodowych i ruchów mniejszości etnicznych, 9 Fox J., Religion as an Overlooked Element of International Relations, “International Studies Review”, nr 3(3), jesień 2001, str.53-73. 10 Liftin K.T., Environment, Wealth, and Authority: Global Climate Change and Emerging Modes of Legitimation, “International Studies Review”, nr 2(2), lato 2000, str.119-148. 11 Stwierdzenie to jest może trochę na wyrost, lecz nie można zaprzeczyć, że przeciwko Irakowi, który przez wiele lat był typowym muzułmańskim państwem jakich wiele, występuje blok państw będących kwintesencją tego co zachodnie. 12 Barber B.R., Jihad Vs. McWorld, “The Atlantic Monthly”, nr 3(269), marzec 1992, str.53-65. pozostających w stanie ciągłego buntu przeciwko światowemu uniformizmowi i integracji. Rozmycie pojęciowe wynikające z natury całej dyscypliny naukowej i specyfiki tego zjawiska bynajmniej nie sprzyja dialogowi. Powszechne są dyskusje poruszające kwestie ważne, choć w obliczu obecnej sytuacji, drugorzędne, a argumenty stron brzmią na ogół tak: to kultury, a nie państwa; części, a nie całości; sekty, a nie religie. Paradoksalnie jednak, każdy z tych politycznych odłamów i mniejszości nie walczy z samym zjawiskiem globalizacji, a z wrogiem wspólnym dla wszystkich postępowych ideologów nauk politycznych – państwem narodowym i klasycznie pojmowaną przynależnością narodową. Kurdowie, Baskowie, Portorykańczycy, mieszkańcy Osetii, Wschodniego Timoru, Quebeku, Abchazji, Katolicy z Północnej Irlandii, wyspiarze zamieszkujący japońskie Kuryle, Zulusi z Inkatha, Katalończycy, Tamilowie i wreszcie Palestyńczycy – ludzie bez własnych państw, żyjący na terenach należących do innych nacji, próbujący zbudować własny świat w granicach swojej izolacji.13 To właśnie oni i ich działania są kołem zamachowym trybalizacji. Gdzieś za horyzontem współczesnych nam wydarzeń leżą dwie możliwe wersje przyszłości dla naszego świata, obydwie są ponure i bynajmniej żadna z nich nie jest demokratyczna. Pierwsza wizja to retrybalizacja wielkich połaci naszego globu i całej ludzkości, jako naturalna konsekwencja wojen i rozlewu krwi. B.R. Barber nazywa to Libanizacją (ang. Lebanonization),14 która stanowi poważne zagrożenie dla państw narodowych, w których jedna kultura jest przeżarta przez inną kulturę; jedni ludzie, dyfundowani przez inną grupę ludzi; jedno plemię (jako kategoria etniczna), zmuszone do koegzystencji z innym. Tu rodzi się Dżihad15 prowadzony w imię setek religii i przekonań o jednym wspólnym genos, przeciwko każdego rodzaju współzależności, każdemu przejawowi współpracy różnych społeczności czy jakiejkolwiek formie wspólnoty pomiędzy tymi społecznościami. 13 Stossel S., Bacon K., Flashbacks: Coming to Grips With Jihad, “The Atlantic Monthly”, nr 9 (383), wrzesień 2001. 14 Barber B.R., Jihad Vs. McWorld, “The Atlantic Monthly”, nr 3 (269), marzec 1992, str.53-65. 15 “Dżihad” tłumaczony powszechnie jako “święta wojna”, jest w tym miejscu przełożony przez Barbera jako “prawa (słuszna) walka” (ang. righteous struggle). Druga możliwa wersja naszej historii narodziła się z przyspieszenia sił ekonomii i ekologii dążących za wszelką cenę do integracji. Uniformizują one współczesny świat hipnotyzując nas mieszanką przyspieszonej formy prezentacji kultury, zawrotnie szybkimi komputerami i fast food’em, które to hasło już dawno stało się symbolem nabierania prędkości przez naszą cywilizację. Ten, jak nazywa go Barber, McŚwiat – to połączenie tych wszystkich elementów scalonych za pomocą technologii, ekologii, komunikacji i mechanizmów rynkowych. Zmusza on narody do jednoczenia się w homogenicznej postaci. W tym samym czasie i w efekcie działania tych samych sił obserwujemy jak nasza planeta w przyspieszonym tempie zmierza do samozagłady, przy tym równocześnie niechętnie się integrując. Obie te tendencje czasami można spostrzec jednocześnie w jednym państwie. Jugosławia coraz głośniej pukająca do drzwi Europy rozpadła się na części. Indie starają się bezustannie sprostać posiadanej reputacji największej na świecie zintegrowanej demokracji, podczas gdy grupy zamachowców i potężne partie fundamentalistyczne, jak na przykład reprezentująca interesy Hindusów partia Bharatiya Janata, z coraz większym zdecydowaniem starają się ukierunkować swoje działania na cel zniszczenia z takim trudem uzyskanej jedności. Jedne państwa rozpadają się, inne łączą. Związek Radziecki zdał się zniknąć ze sceny polityki międzynarodowej w ciągu kilku chwil, a kolejne nieudane próby jednoczenia się jego poszczególnych części miały potwierdzać tę tezę, dziś jesteśmy świadkami tego, jak jego niegdysiejsza potęga i siła wpływania na losy świata pobrzmiewają echem na salach i w kuluarach międzynarodowych organizacji. Nie można nie przyznać racji autorowi eseju “Dżihad Kontra McŚwiat” – obydwie wymienione w tytule jego artykułu tendencje działają do dziś, ponad dekadę po jego opublikowaniu. Możliwe, że współcześnie są one jeszcze silniejsze, na pewno są bardziej wyraziste i łatwiejsze do badania. Działają z równą siła, ale w przeciwnych kierunkach. Pierwsza, z pomocą wpajanej zaściankowej nienawiści próbuje działając od wewnątrz odtworzyć dawne etniczne granice pomiędzy nacjami. Druga, używając mechanizmu wspólnego rynku stara się uczynić istniejące granice państwowe porowatymi, by przepuszczały nie tylko towary i inne przedmioty wymiany. Obie te tendencje mają jednak coś wspólnego, bynajmniej nic pocieszającego – obie w równym stopniu zagrażają demokracji. To co czyni jednak trybalizm dużo bardziej niebezpiecznym jest fakt, iż używa on jako broni bardzo groźnego narzędzia – religii, która przy mechanizmach rynkowych jest jak bomba atomowa przy pistolecie na wodę. Siła religii i jej wpływ na międzynarodową politykę Między religią a polityką rozumianą jako służba człowiekowi nie zachodzi sprzeczność ani konkurencja. Trzeba wiedzieć, iż istnieje swoista autonomia dziedziny religii i dziedziny polityki. Inne wymiary oraz inne cele działania przysługują każdej z nich. Nie znaczy to jednak, że nie mogą się one przenikać, czy wykorzystywać wzajemnie – jedna drugą do własnych celów. To co je łączy, to człowiek. W nim się spotykają, o niego się troszczą, jego dotyczą. Religia posiada dużo rozleglejszy horyzont i ujmuje człowieka w wymiarach ostatecznych. Polityka z kolei patrzy na człowieka pod kątem aspektów jego doczesnego życia na świecie w ramach określonego społeczeństwa. Zarówno w religii, jak i polityce, człowiek pozostaje osobą, podmiotem, suwerenem, istotą działającą świadomie, w sposób wolny i niczym nie skrępowany, a jednak odpowiedzialny. Obydwie dyscypliny naszych badań traktują człowieka przede wszystkim jako osobę moralną i na tym się opierają. Prawda o człowieku jako osobie oraz jego dobro wyznaczają reguły działania obowiązujące nie tylko w ramach określonej religii, ale także w polityce. Są to przede wszystkim reguły negatywne, które powinny obowiązywać wszystkich polityków, niezależnie od tego, czy są religijni, czy nie. Wyznaczają granice, poza które nie powinno wyjść żadne ludzkie działanie, włączając w to także działania polityczne: - w działaniach politycznych, w strukturach państwa i władzy nie wolno występować przeciw prawdzie, godzić się na fałsz i kłamstwo; - nie wolno akceptować zła, budować na jego strukturach (np. na walce, nienawiści, łamaniu praw człowieka).16 Zdolność rozpoznawania prawdy oraz rozróżniania dobra i zła jest właściwa tylko człowiekowi i należy do podstawowego wyposażenia osoby ludzkiej. Polityka powinna to respektować, a nie starać się za wszelką cenę próbować zastąpić człowieka w tym istotowo ludzkim zadaniu. Należy mieć świadomość, że użyte powyżej kategorie są bardzo subiektywne i często dopiero religijny czynnik potrafi je obiektywizować. Dla każdego wyznania będą one prawdopodobnie wyglądały inaczej, ale to pole interpretacyjne, jakim jest polityka sprawia, że wartości te w znacznym stopniu się pokrywają. Arystoteles pisze w Polityce, że tylko człowiek ma zdolność odróżniania dobra od zła, sprawiedliwości od niesprawiedliwości.17 Jeżeli pozwalamy sobie odebrać tę zdolność polityce czy władzy, zgadzamy się na własną degradację do poziomu zwierzęcia. Im bardziej totalitarny ustrój, tym większa siła z jaką stara się ludziom odebrać tę możliwość. Dochodzi w ten sposób do swego rodzaju (mniej lub bardziej dobrowolnego) zakwestionowania osobowego charakteru człowieka, jednej z istot jego człowieczeństwa, co stanowi poważne zagrożenie dla samej jednostki i ludzkiej kultury przyznając przy tym polityce charakter ostatecznej instancji w najistotniejszych ludzkich sprawach. Prawdziwości tych tez historia dowiodła już nie raz. Robi to nawet dziś, kiedy Talibowie do niedawna rządzący w Afganistanie wprowadzając radykalnie interpretowany szari’at (muzułmańskie prawo religijne) i nizam islami (muzułmański ustrój polityczny) podjęli otwartą walkę z kulturą, najpierw własną, potem innych religii (zniszczenie posągów Buddy), by wreszcie wyzwać na pojedynek cały Zachód. Musimy uświadomić sobie, że współczesna filozofia polityki nie jest oparta na fundamencie personalistycznej prawdy o człowieku. Jest natomiast kontynuacją linii wyznaczonej przez Hobbesa, który politykę, wolę władcy, uznał za twórcę prawa i źródło obiektywnej miary dobra i zła, oraz Machiavellego, według którego polityka jest osiąganiem celów władzy, nie stanowi domeny moralności, lecz jest rodzajem sztuki skutecznego działania. Zarówno u Hobbesa, jak i Machiavellego nastąpiło oderwanie polityki od ludzkiej moralności, czyniąc z niej narzędzie skutecznego działania, stąd mówimy o “grach politycznych”. Tak rozumiana polityka już ze swej natury jest przeciw religii. Sama staje się czymś na kształt religii, skoro tworzy prawdę o człowieku i ludzkie prawa, łącznie z moralnymi. Stąd płynie wrogość ze strony polityki w takiej jej postaci do realnej 16 Zdybicka Z.J., Człowiek i Religia. Zarys filozofii religii, TN KUL, Lublin 1993, str.435. 17 Arystoteles, Polityka, Księga I, Warszawa 1964, str.11. religii i dążenie do wyeliminowania jej z życia społecznego i politycznego. Zresztą w przyjętej tu wizji człowieka nie ma miejsca na związek z Bogiem. Jest natomiast miejsce na stworzonego przez samego człowieka “Lewiatana”, który nieuchronnie musi prowadzić do panowania nad jednostką i pozbawienia człowieka jego człowieczeństwa. W powyższej perspektywie ujawnia się istotna rola religii. Jej zadaniem jest strzec pełnej prawdy o człowieku i strzec najwyższej wartości człowieka jako osoby. Wypełnia ona to zadanie nieprzerwanie do dziś, na całym świecie. Kościół natomiast jest “znakiem i zabezpieczeniem transcendentnego charakteru osoby ludzkiej”.18 Chroni jej niepowtarzalną wartość, godność i podmiotowość wobec prawa. Stąd winno płynąć uznanie, afirmacja i miłowanie każdego człowieka.19 Uznanie transcendencji i otwarcia na Boga chroni człowieka przed zapanowaniem nad nim oraz przed innymi ograniczeniami stworzonymi przez samych ludzi, w tym także przez politykę. Dowodzi tego Rahner na przykładzie Chrześcijaństwa: “Człowiek jest tylko wtedy sobą i może siebie znieść, gdy wierząc, ufając i miłując wykracza poza siebie ku owej Tajemnicy, którą nazywamy Bogiem. Tej tajemnicy, stanowiącej ponadludzką tajemnicę samego człowieka, służy misja Kościoła. Im lepiej dostrzega on swoją zbawczą misję, bez dodatkowych intencji i zapominając pozornie o człowieku i jego potrzebach, tym bardziej chroni i podtrzymuje człowieka, także w wypełnianiu jego ziemskiego zadania – humanizacji swego własnego świata”.20 Niemniej jednak warunkiem humanizacji świata jest honorowanie zdolności człowieka do poznania prawdy i rozróżniania dobra i zła, do odczytywania zasad moralnych. Tak więc kościoły mają pełne prawo głosić zasady moralne, które stanowią ramowe normy każdej moralnej, więc także i politycznej decyzji, oraz starać się je zalecać i propagować. Za pośrednictwem swych świeckich wyznawców działających w życiu społecznym i politycznym ma on prawo wnosić te zasady moralne również do działań politycznych. W przypadku Chrześcijaństwa, Kościół, jako instytucja mająca całościową wizję człowieka, może pełnić funkcję społeczno-krytyczną, polegającą na stałym 18 Zdybicka Z.J., Człowiek i Religia. Zarys filozofii religii, TN KUL, Lublin 1993, str.436. 19 Jan Paweł II, Encyklika “Centesimus annus”, Watykan 1991, str.107. otwieraniu horyzontu wyprzedzającego konkretną rzeczywistość społeczną. Wewnątrz tego horyzontu rzeczywistość i każdy jej aspekt okazuje się być względny i zmienny. To pozwala nie tylko na rozpoznanie rzeczonej względności i zmienności, ale dostarcza również bodźca i przyzwolenia na faktyczną zmianę rzeczywistości. Przy tym jednak nie daje żadnej konkretnej recepty ani nie wskazuje jednoznacznie na jakąkolwiek ściśle określoną, nową “rzeczywistość społeczną”, jaką należy wznosić i tworzyć siłami dziejowymi.21 Nie chce dostarczyć tej recepty, ale zarazem też nie może tego zrobić. Przy tym pamiętać należy, że żadna religia sama w sobie też nie jest jednoznacznym rozstrzygnięciem politycznym. Jednakże w tej funkcji religia, wyznanie, kościół czy ideologia ruchu są niezastąpione. Żadna inna dziedzina życia ludzkiego nie może jej spełnić – ani nauka, ani polityka, które ze swojej natury dotyczą bardzo ograniczonych sfer i wymiarów ludzkiego życia. Mówiąc wprost – nie mają perspektywy transcendentnej. Nie dziwi fakt, że marksizm obiecujący “nowe zbawienie” i “raj na ziemi”, głoszący “prometejski ateizm” i “humanizm ateistyczny”, w praktyce zdołał jedynie doprowadzić do zniewolenia człowieka i do nieludzkich stosunków oraz warunków życia na ziemi. Budowana na wyeliminowaniu związku człowieka z Bogiem, sprzeciwie wobec religii polityka okazała się być przeciwna człowiekowi, a humanizm, który proponowała – antyhumanizmem. Religia jednak pozostała obecna wówczas przy człowieku, tak by mógł do niej powrócić zawiedziony porażką sztucznie zeświecczonego systemu. Dziś wiadomo, że jeśli jakikolwiek rozdział pomiędzy religią i polityką ma służyć człowiekowi, musi on być naturalny i w żaden sposób nie może być narzucony. Mechanizmy determinowania decyzji politycznych Przejdźmy więc do bardziej namacalnych ogniw łączących wyznanie i politykę. Religia może determinować działania polityczne za pomocą trzech różnych mechanizmów. Po pierwsze, polityka międzynarodowa jest uwarunkowana przez przekonania i wierzenia polityków i ich wyborców. Po drugie, religia jest bardzo silnym źródłem legitymacji dla stron popierających i pozostających w opozycji do 20 Cyt. za: Rahner K., Polityczny wymiar chrześcijaństwa, “Przegląd Powszechny”, nr 3 (859), 1993, str.367. 21 Tamże, str.372. działań rządów i organizacji zarówno w skali lokalnej jak i międzynarodowej. Po trzecie, wiele regionalnych kwestii religijnych, jak na przykład konflikty o podłożu religijnym, rozprzestrzeniają się poza terytoria państw, w których wzięły swój początek lub w jakikolwiek inny sposób stają się sprawami o znaczeniu i wadze międzynarodowej.22 Percepcja polityków i wyborców jako funkcja religii Pogląd, że religia ma wpływ na nasze poglądy i sposób postrzegania świata nie jest nowy. Coraz częściej jednak ostatnimi czasy kadra naukowa, a za nią również i opinia publiczna zdaje się zauważać, że nasze myślenie jest w znacznym stopniu determinowane przez przynależność do określonego kręgu kulturowego, przez wyznawanie określonej religii. Socjologowie na całym świecie od dawna głoszą tę tezę: “Ludzie właściwie na całym świecie posiadają spójny, szeroko ingerujący i precyzyjnie wyartykułowany sposób postrzegania świata (‘Weltanschauung’, ‘world view’, czy po prostu ‘perspective’), układ odniesienia, system wartości czy system znaczeń, który często opiera się na religii.”23 Melford Spiro twierdzi, że “każdy system religijny składa się (...) z systemu kognitywnego”.24 Williams badając ruchy społeczne o fundamentalistycznych przekonaniach opisuje ich system przekonań jako ramy (‘frames’), które stanowią dla nich mechanizm interpretacji (‘schemata of interpretation’) niezbędny, by nadawać znaczenie wydarzeniom, kategoryzować doświadczenia i dostarczać wskazówek co do przyszłych działań.25 22 Fox J., Religion as an Overlooked Element of International Relations, “International Studies Review”, nr 3 (3), jesień 2001, str.59. 23 Cyt. za: Stark R., Bainbridge W., The Future of Religion: Secularization, Revival and Cult Formation, University of California Press, Berkeley 1985, str.366. 24 Cyt. za: Spiro M.E., Religion: Problems of Definition and Explanation, w: Banton M., Anthropological Approaches to the Study of Religion, Tavistock Publications, Londyn 1966, str.94. 25 Williams R.H., Movement Dynamics and Social Change: Transforming Fundamentalist Ideologies and Organizations, w: Marty M.E., Appleby R.S., Accounting for Fundamentalisms: The Dynamic Character of Movements, University of Chicago Press, Chicago 1994, str.790-791. Clifford Geertz twierdzi, że religia nie tylko zawiera system przekonań, ale dla większości ludzi stanowi niezbędne narzędzie do interpretacji otaczającego ich świata, zwłaszcza, gdy doświadczają oni nieprzyjemnych doznań.26 Nawet ci socjologowie, którzy byli pionierami zastępowania religii przez wiedzę racjonalną, zgadzają się, że determinuje ona poglądy. Durkheim definiuje ją jako: “zunifikowany system przekonań i obrzędów odnoszących się do świętości (‘sacrum’), czyli rzeczy wydzielonych i zabronionych – przekonania i obrzędy, które jednoczą wspólnotę etyczną, zwaną Kościołem i wszystkich, którzy do niej przynależą”.27 Wreszcie Max Weber, który wskazywał na wyraźne powiązania pomiędzy religią a przekonaniami28 i Marx, którego znany opis religii jako “opium dla mas”, wyraźnie potwierdza jej wpływ na ludzkie poglądy i zachowania.29 Nie tylko teoretycznie można potwierdzić tę tezę. Liczne badania socjologiczne dowodzą, że przynależność religijna nie pozostaje obojętna wobec politycznych przekonań i zachowań. Wnioski jakie można wyciągnąć ze wspomnianych badań to między innymi: ludzie deklarujący religijną przynależność zazwyczaj są politycznie bardziej konserwatywni, w porównaniu do ludzi nie deklarujących żadnego wyznania; Chrześcijanie i wyznawcy Judaizmu szeregują kwestie polityczne w oparciu o inne kategorie; religijność jest odwrotnie skorelowana z przemocą w rodzinie, choć mężczyźni o bardziej konserwatywnych poglądach na kwestie religijne od swoich partnerek są skłonniejsi do stosowania wobec nich przemocy; natura przekonań religijnych danej jednostki determinuje jej skłonność do konfliktów; religijność jest ściśle związana z autorytaryzmem; fundamentalizm religijny wpływa na uprzedzenia w stosunku do ludności kolorowej, kobiet, homoseksualistów i komunistów; nastroje Amerykanów dotyczące fundamentalistów religijnych określają ich preferencje wyborcze, czyli głosowanie na Demokratów bądź 26 Geertz C., Religion as a Cultural System, w: Banton M., Anthropological Approaches to the Study of Religion, Tavistock Publications, London 1966 oraz The Interpretation of Culture, Basic Books, Nowy Jork 1973. 27 Cyt. za: Durkheim E., The Elementary Forms of Religious Life, George Allen and Unwin, Londyn 1964, str.47. 28 Kalberg S., The Rationalization of Action in Max Weber‘s Sociology of Religion, w: Sociological Theory, nr 1 (8), 1990, str.61. 29 Turner B.S., Religion and Social Theory, Sage, Londyn 1990. Republikanów; w przypadkach, gdy wyznanie determinuje kwestie edukacji i podziału dochodu, może być ono wskaźnikiem nastrojów społecznych.30 Potencjalnie istnieją dwie możliwe drogi, jakimi religia może wpływać na międzynarodową politykę. Pierwsza z nich polega na kształtowaniu perspektywy i zachowania polityków. Światopogląd osoby zainspirowany przez religię i polityka oparta na nim, może zaowocować wprost niewyobrażalnymi działaniami politycznymi, może prowadzić do takich wydarzeń na scenie międzynarodowej jak choćby wojna. Empiryczne przykłady potwierdzają to zjawisko. Deepa Koshla ukazuje w jaki sposób sekty religijne potrafią w stopniu wyższym niż jakiekolwiek inne typy grup etnicznych przykuć uwagę światowej opinii publicznej i skłonić ją do interwencji na międzynarodową skalę.31 Henderson wysuwa nawet ambitniejszą tezę, choć może zdawać się ona oczywista, że różnice religijne są jednymi z przyczyn wojen pomiędzy narodami.32 Innym przykładem na wpływ światopoglądu zdeterminowanego przez religię jest konflikt palestyńsko-izraelski i jego liczne przejawy w ostatnim wieku. Obie strony roszczą sobie prawa do tego samego terenu opierając je przynajmniej częściowo na religii. Spór ten wielokrotnie był przyczyną krwawych starć, ataków terrorystycznych czy powstań. Zaowocował także “procesem pokojowym”, w który zaangażowały się Stany Zjednoczone, Organizacja Narodów Zjednoczonych oraz wiele państw z tego regionu. Jeśli nawet proces pokojowy zakończy się sukcesem i osiągnięciem porozumienia, to z pewnością po obu zwaśnionych stronach pozostanie opozycja, której argumenty będą poparte motywami religijnymi. Pomimo, iż wielu obserwatorów konfliktu dowodzi, że żądania stron można również wyjaśnić z pomocą świeckich ideologii, to jednak nie można całkowicie wyeliminować czynnika religijnego z linii argumentacji zarówno Izraela jak i Palestyny. Co więcej etnolodzy tacy jak choćby Anthony Smith dowodzą, że świeckie ideologie, jak na przykład 30 Fox J., Religion as an Overlooked Element of International Relations, “International Studies Review”, nr 3 (3), jesień 2001, str.61. 31 Koshla D., Third World States as Intervenors in Ethnic Conflict: Implications for Regional and International Security, “Third World Quarterly”, nr 6 (20), 1999, str.1152. 32 Henderson E.A., Culture or Contiguity: Ethnic Conflict, the Similarity of States, and the Onset of War, 1882- 1989, “Journal of Conflict Resolution”, nr 5 (41), 1997. nacjonalizm, mają swoje źródła w religii.33 Wiele mówi tu fakt, iż uwikłani w pokojowe rozmowy ludzie po obu stronach są w większości przedstawicielami obozów religijnych nacjonalistów. Przykład ten pokazuje drugą drogę jaką religia może wykorzystywać, by bezpośrednio kształtować decyzje polityków. Jest to stosowanie nacisków przez społeczności, które ci politycy reprezentują. Nawet w państwach o autokratycznym modelu władzy rządzący nie zdecydowaliby się podjąć decyzje, które wprost przeciwstawiałyby się jakiemuś przekonaniu, wierzeniu, czy wartości powszechnie uznanej przez ich wyborców. To właśnie jeden z powodów, które opóźniają proces pokojowy. Każdy z mediatorów musi bardzo dokładnie przemyśleć, czy ustępstwa na jakie chce pójść zostaną zaakceptowane przez społeczeństwo. Innym przykładem na to niech będzie sytuacja z czasów wojny w Zatoce Perskiej. Gdyby brać pod uwagę czynniki czysto racjonalne, bez wahania można by stwierdzić, że w interesie takich państw jak Arabia Saudyjska i Egipt było włączenie się do walki po stronie Stanów Zjednoczonych. Komplikacji dostarczyły jednak względy religijne. Wśród państw muzułmańskich istnieje przekonanie, że ewentualny sojusz jednego z islamskich krajów z nie-islamskim, byłby zdradą własnej religii i jej współwyznawców. Podobne poglądy dotyczą zezwolenia na samą obecność niemuzułmańskich wojsk na świętym islamskim terytorium. Wiara nie tylko determinuje działania podejmowane przez politycznych decydentów, wpływa również na dobór środków, za pomocą których działania te mogą osiągnąć zamierzony cel. Liczne badania dowodzą, że państwa z populacją wyznającą Islam są nieproporcjonalnie autokratyczne.34 Chociaż studia nad tą dziedziną przyniosły wiele ważnych i cennych (z punktu widzenia nauki) publikacji, to liczba opracowań stosujących metody ilościowe jest bardzo skromna. Nie mniej jednak poruszona tu zależność pomiędzy Islamem i ustrojem autokratycznym zdaje się być dopiero wierzchołkiem góry lodowej. Przypuszczenia tej natury zdradza też 33 Smith A.D., Ethnic Election and National Destiny: Some Religious Origins of Nationalist Ideals, “Nations and Nationalism”, nr 3 (5), 1999; The Sacred Dimension of Nationalism, “Millenium”, nr 3 (29), 2000. 34 Fox J., Is Islam More Conflict Prone than Other Religions? A Cross-Sectional Study of Ethnoreligious Conflict, “Nationalism and Ethnic Politics”, nr 2 (6), 2000, str.1-23; Midlarsky M.I., Democracy and Islam: Implications for Civilizational Conflict and the Democratic Peace, “International Studies Quarterly”, nr 3 (42), 1998; Price D.E., Islamic Political Culture, Democracy, and Human Rights, Praeger, Westport, Connecticut 1999. Huntington, kiedy pisze, że w epoce “pozimnowojennej” konflikty pomiędzy cywilizacjami na skalę międzynarodową będą powstawały głównie na tle religijnym. Przyznaje w ten sposób, że religia łączy się z zagadnieniem tożsamości, innej znaczącej determinanty polityki międzynarodowej.35 Huntington upraszczając określa opisywane przez siebie cywilizacje jako wyznaniowo homogeniczne. Definiuje cywilizację Szintoistyczną/Konfucjańską jako chińskich Konfucjanistów, chińskie diaspory, oraz “pokrewne kultury Wietnamu i Korei”. W skład cywilizacji japońskiej zdają się wchodzić jedynie Japończycy. Z kolei cywilizacje hinduistyczna i islamska zdają się być całkowicie determinowane przez ich własne religie. słowiańsko-prawosławna cywilizacja jawi się jako kombinacja Prawosławnego Chrześcijaństwa i wspólnego dziedzictwa historyczno-kulturowego. Cywilizacja Zachodu to właściwie Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia, Australia i Nowa Zelandia, które w przytłaczającej większości są wyznania Protestanckiego, choć mają nieliczne grupy Katolików. Ameryka Łacińska jest przez Huntingtona określana jako katolicka, lecz z “silnie zasymilowanymi kulturami tubylczymi”. Wreszcie cywilizacja Afryki opiera się na wspólnej tożsamości. Jak widać, taka mapa naszego globu pokrywa się niemal dokładnie z mapą zakresu oddziaływania poszczególnych religii i jej wyznawców. Krytycy teorii Huntingtona mogą negować wiele z tez wysuniętych przez niego w wyliczonych powyżej pracach. Nie są jednak w stanie podważyć argumentu, że tożsamość bardzo mocno i w bardzo wyraźny sposób wpływa na politykę. Znaczenie tego faktu jest o tyle duże, że wielu z nich podaje religię jako najważniejszy czynnik kształtujący tożsamość.36 Poruszona w pierwszym rozdziale kwestia sekularyzacji jest przy okazji tych rozważań jak najbardziej na miejscu. Jeśli bowiem ludzie stają się mniej religijni, znaczyłoby to, że religia traci swoją siłę wpływu na politykę i polityków, gdyż oni również stają się mniej religijni i w mniejszym stopniu kierują się religią. Równocześnie zeświecczona opinia publiczna w mniejszym stopniu naciskałaby na 35 Huntington S.P., The Clash of Civilizations?, “Foreign Affairs”, nr 3 (72), 1993, str.47; The Clash of Civilizations and the Remaking of the World Order, Simon and Schuster, Nowy Jork 1996; The West: Unique, Not Universal, “Foreign Affairs”, nr 6 (75), 1996. 36 Laustsen C.B., Weaver O., In Defence of Religion: Sacred Referent Objects for Securitization, “Millenium”, nr 3 (29), 2000, str.706; Fox J., Religious Causes of International Intervention in Ethnic Conflicts, “International Politics”, nr 4 (38), 2001. polityków, co znowu obniżyłoby poziom wpływu religii na międzynarodowe życie polityczne. Nie tylko spadek religijności wśród ludzi wywołałoby te efekty, podobne skutki przyniosłoby przeniesienie religii i sfery jej oddziaływania ze sfery publicznej do bardziej osobistej. Religia jako źródło legitymacji Argument ten, podobnie jak przedstawiony powyżej, nie jest bynajmniej nowy. Od dawna ludzie używali religii, by nadać swoim działaniom (nie tylko politycznym) charakter prawny, podobnie zresztą działa mechanizm negujący zgodność z prawem, on również wykorzystuje siłę oddziaływania religii. Niektórzy badacze dyscypliny uważają, że legitymacji wprost nie sposób oddzielić od religii.37 Inni kontrargumentują, że religia, tak samo jak i inne czynniki, może legitymizować lub delegitymizować kroki zarówno rządu jak i opozycji, ale tylko w granicach w jakich jest ona (religia) powszechnie akceptowana i w jakich posiada środki niezbędne do dzielenia społeczeństwa na dwie strony w sporze.38 Mechanizmy te bardzo dobrze funkcjonują na wewnątrzpaństwowej scenie politycznej. Nie wymaga to przytaczania przykładów, jako że w wielu demokratycznych krajach jest to codzienna rzeczywistość. W równym stopniu mogą one służyć politykom działającym na międzynarodowej arenie. Jako przykład ekstremalny podać można nawoływania do wojny, nazywając ją “świętą”. Współcześnie niemal automatycznie przypisujemy pojęcie “świętej wojny”, rządom państw islamskich i ruchom terrorystycznym, jest to jednak ogromne uproszczenie i zarazem błąd. Współczesna koncepcja “prawej/sprawiedliwej wojny” (ang. just war, łac. bellum justum) ma swoje korzenie w teologicznym uzasadnianiu interwencji i ataków zbrojnych. Jako inny, mniej skrajny dowód na istnienie takiej zależności podać można uzasadnianie pomocy humanitarnej względami etycznymi. 37 Geertz C., Centers, Kings and Charisma: Reflections on the Symbolics of Power, w: Ben-David J., Nichols Clark C., Culture and Its Creators, Chicago University Press, Chicago 1977, str.267-268; Kokosalakis N., Legitimation, Power and Religion in Modern Society, “Sociological Analysis”, nr 4 (46), 1985, str.371; Turner B.S., Religion and Social Theory, Sage, Londyn 1990, str.178-198. 38 Lipset S.M., Political Man: The Social Bases of Politics, Anchor Books, Nowy Jork 1963; Fox J., The Influence of Religious Legitimacy on Grievance Formation by Ethnoreligious Minorities, “Journal of Peace Research”, nr 3 (36), maj, 1999, str.289-307. Innym wskaźnikiem legitymującej siły religii na skalę międzynarodową niech będzie uwaga, jaką przywódcom religijnym przywiązują politycy i światowe media. Papież Jan Paweł II przepraszając za udział Katolików (ale jednak nie Kościoła Katolickiego) w Holokauście sprawił, iż wśród środowisk żydowskich na całym świecie odżył pogląd, że gdyby jego poprzednik otwarcie sprzeciwił się działaniom Nazistów podczas II Wojny Światowej, zmusiłoby ich to do zaprzestania prześladowań. Fakt, że wielu przywódców prześladowanych mniejszości czy ruchów opozycyjnych jest postaciami o silnych związkach z religią, także popiera tezę oddziaływania jej na skalę globalną, a tacy liderzy jak Mahatma Ghandi w Indiach, Dalai Lama w Tybecie, biskup Desmond Tutu w Południowej Afryce i liczni członkowie katolickiego kleru w Ameryce Łacińskiej tylko potwierdzają tę regułę. Spór pomiędzy rządem Chin i Dalai Lamą, duchowym przywódcą Tybetu, odnośnie wyboru drugiej co do ważności osoby w świecie tybetańskiego Buddyzmu – Panchen Lamy, doskonale ukazuje znaczenie lokalnej i międzynarodowej legitymacji religijnej. Opór Dalai Lamy w stosunku do chińskich władz jest powszechnie znany, jednak ostatni Panchen Lama, który zmarł w roku 1989 popierał rząd okupanta. Jako że wyznawcy Buddyzmu wierzą w reinkarnację, czyli wędrówkę dusz z jednego ciała do drugiego, wierzą również, iż ich duchowi przywódcy, włączając w to Dalai Lamę i Panchen Lamę, odradzają się po swojej śmierci. Wybór nowego wcielenia Panchen Lamy ma wyjątkowe znaczenie dla kontrolowania religijnej legitymacji w Tybecie. Będzie on również odgrywał decydującą rolę przy wybieraniu nowego wcielenia Dalai Lamy. W 1995 roku Dalai Lama zdecydował, że Gehun Choekyi Nyima, wówczas sześcioletni chłopiec, jest nową inkarnacją Panchen Lamy. Chiński rząd sprzeciwił się tej decyzji. Zatrzymano Gehun Choekyi Nyimę i intronizowano innego sześciolatka – Gyaincain Tashi Lhunpo – jako dziesiąte wcielenie Panchen Lamy. W ten sposób można przypuszczać, że wybór przyszłego Dalai Lamy jest pod kontrolą władz w Pekinie. Przy okazji charakteryzowania mechanizmów legitymacyjnych dostępnych dla religii, warto wspomnieć o tak zwanym “Efekcie Clausewitza’a”. Charakterystyczne dla wojny jest, że choć może być definiowana jako “kontynuacja polityki innymi środkami”, to w innym rozumieniu jest względem polityki nadrzędna: Logika wojny (zwycięstwo jako cel – niem. Ziel – wojny) zastępuje logikę polityki (będącą celem – niem. Zweck – wojny). Ponieważ Ziel jest wielkością definiowaną w sposób polarny (zwycięstwo bądź porażka) wytwarza granicznie mocny nacisk, który doprowadza do sytuacji, gdzie jedynym logicznym działaniem jest przyjęcie systemu zasad wojny, jeśli to konieczne kwestionując wszelkie inne zasady i ograniczenia.39 W naszym przypadku niech wojna będzie “kontynuacją religii innymi środkami” i odpowiednio, niech logika religii zastąpi logikę wojny. Juergensmeyer dowiódł, że istnieje wówczas pewien wspólny element działań wielu różnych zbrojnych grup aktywistów. Począwszy od Stanów Zjednoczonych, gdzie ruch antyaborcyjny organizował ataki bombowe na kliniki i szpitale, poprzez Żydowskich, Muzułmańskich i Sikhijskich radykałów, aż po buddyjską sektę Aum Shinrikyo, która zabiła 12 osób raniąc tysiące poprzez wypuszczenie gazu w tokijskim metrze: Oni wszyscy wierzą i są głęboko przekonani, że wojna już trwa i dlatego nie rozumieją strachu przed zagrożeniami, jakie niesie wykorzystywanie wiary i religii do szerzenia zła.40 Przykładowo, sam termin “terrorysta” zależy od naszego spojrzenia na świat: jeśli postrzegamy świat jako pokojowy, to akty przemocy jawią się nam jako terroryzm. Jeśli jednak w naszym rozumieniu świat jest w stanie wojny, to przemoc zbrojna będzie uważana za jak najbardziej usprawiedliwioną i uzasadnioną. Fatwa Osamy bin Ladena z Lutego 1998 roku, na wiele miesięcy przed atakami bombowymi na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii brzmiała: “Świat jest w stanie wojny” (“The world is at war”).41 Coraz więcej naukowców zabiera głos w dyskusji na temat religii jako potencjalnego narzędzia legitymacji rządów i ich działań. Literatura naukowa jednak unika często tej kwestii. Nie mniej jednak trudno znaleźć przeciwnika tezy, że religia stanowi potężne źródło normatywnej władzy. 39 von Clausewitz C., Vom Kriege, Ullstein Materialen, Frankfurt 1980 , Księga I, Rozdział I. 40 Juergensmeyer M., The New Cold War? Religious Nationalism Confronts the Secular State, University of California Press, Berkeley 1994 , str.165. 41 Tamże, str.145. Religia jako kwestia międzynarodowa Prawdopodobnie nigdy nie będzie można stwierdzić, czy religia kiedykolwiek była sprawą czysto wewnętrzną dla państwa. Faktem jest, że współcześnie ma ona niemal nieograniczone pole oddziaływania. Istnieje kilka dróg, którymi religia przekracza granice państw. Można rozpatrywać je osobno, ale trzeba mieć świadomość, że nakładają się one na siebie w bardzo znacznym stopniu. Jedną z możliwości jest osiągnięcie statusu “sprawy wagi międzynarodowej” przez konflikt na tle religijnym bądź etnoreligijnym. Może się to stać na wiele sposobów. W przypadku konfliktu o charakterze etnoreligijnym, dużą role odgrywają diaspory zaangażowanych w sporze populacji. Mogą one popierać walczącą mniejszość, lub same rozpocząć walkę. Szczególnym przypadkiem jest tu powstanie grupy etnicznej Albańczyków w Kosowie przeciwko serbskiemu rządowi. Ognisko przemocy błyskawicznie przeniosło się na pokaźnych rozmiarów mniejszość albańską w sąsiedniej Macedonii. Równie szybko zareagowali Albańczycy w samej Albanii, jak i inne państwa oraz organizacje islamskie. Podobnie w przypadku rebelii Muzułmanów w Kaszmirze, prowincji Indii, zarzewia konfliktu rozprzestrzeniły się na Pakistan. Ten konflikt budzi tym większe niepokoje globalnej opinii publicznej, gdyż zarówno Pakistan i Indie posiadają broń nuklearną. Innym znaczącym przykładem niech będzie wojna domowa w Afganistanie. Nawet gdyby sprowadzić oś konfliktu do walk pomiędzy zbrojnymi muzułmańskimi rebeliantami a rządem popieranym przez sowieckie środki i jednostki, nie można pominąć faktu, że grupki islamskich bojowników napływały do Afganistanu z całego niemal świata, by wesprzeć swoich “braci w wierze” w walce. Wielu z nich powróciło potem do swoich rodzinnych krajów bogatszych w doświadczenia i wiedzę o wojnie partyzanckiej i terroryzmie. Konsekwencje tego procesu już są dużo bardziej niebezpieczne, niż tylko to co stało się 11. września w Nowym Jorku, to może być dopiero początek ich działalności. Ted Gurr charakteryzuje to zjawisko rozprzestrzeniania się konfliktów ponad granicami państw za pomocą demonstracji i efektu zjawiska spillover (ang. przelać się, rozszerzać się) jako “zarażanie” i “dyfuzja” (ang. contagion and diffusion).42 “Zarażanie”, czyli rozprzestrzenianie się i przenikanie konfliktów przez granice, może napotkać na podatny grunt religijny i etniczny, a w ten sposób prowadzić do destabilizacji sytuacji w całym regionie. Niektóre spory o podłożu wyznaniowym bądź etniczno-wyznaniowym, mogą nieść taki potencjał destabilizacyjny, że niezbędna będzie międzynarodowa interwencja, jak miało to miejsce w Kosowie lub/i międzynarodowa opieka nad pokojowymi rokowaniami w następstwach walki, jak stało się we Wschodnim Timorze. Wspomniane już zjawisko dyfuzji pozwala wytłumaczyć, w jaki sposób powstania i rebelie w jednym miejscu, pobudzają do rozpoczęcia podobnych działań wojennych grupy pokrewne etnicznie lub wyznaniowo żyjące w innym miejscu. Badania Gurr’a skupiają się na konfliktach etnicznych, ale jego wnioski można z powodzeniem przenieść na pole konfliktów o podłożu religijnym. Kolejną przyczyną dla której religijne kwestie mogą “przeciekać” przez granice państwowe jest wzrost siły i przez to znaczenia ruchów fundamentalistycznych na świecie.43 Nie można się z nimi nie liczyć, skoro jak dowodzą w swoich pracach Marty i Appleby, fundamentalizmy są obecne w każdej niemal religii i w bez mała każdym regionie świata.44 Najczęściej ich działania ukierunkowane są na przełamanie podziałów pomiędzy religią i państwem tam, gdzie one istnieją oraz na rozprzestrzenianie swojego ruchu. Pomimo, iż starania, aby “ureligijnić” struktury rządowe zdają się być sprawami o lokalnym znaczeniu, to jednak w dłuższej perspektywie, dzięki rozwojowi mediów i samej informacji, przykuwają one uwagę całego świata. W ten sposób starania zmierzające do zmiany 42 Gurr T.R., Minorities at Risk, United States Institute of Peace Press, Waszyngton 1993; Why Minorities Rebel, “International Political Science Review”, nr 2 (14), 1993; Peoples versus States: Minorities at Risk in the New Century, United States Institute of Peace Press, Waszyngton 2000. 43 Szczegółowe omówienie problemu nasilenia się tendencji fundamentalistycznych na świecie, a głównie w Europie można znaleźć w pracach Bassama Tibi’ego: Fundamentalizm religijny, PIW, Warszawa 1997; Der Islam und Deutschland. Muslime in Deutschland, DVA, Niemcy 2000; Fundamentalismus im Islam. Eine Gefahr für den Weltfrieden?, Primus, Niemcy 2000; Islamische Zuwanderung. Die gescheiterte Integration, DVA, Niemcy 2002; Krieg der Zivilisationen: Politik und Religion zwischen Vernunft und Fundamentalismus, Hoffman und Campe, Hamburg 1995. 44 Marty M.E., Appleby R.S., Fundamentalisms and the State: Remaking Politics, Economies and Militance, University of Chicago Press, Chicago 1991; Fundamentalisms and Society: Reclaiming the Sciences, the Family, and Education, University of Chicago Press, Chicago 1993; Accounting for Fundamentalisms: The Dynamic Character of Movements, University of Chicago Press, Chicago 1994. rządów w poszczególnych państwach powodują zmiany w ich polityce zagranicznej, a co za tym idzie w sytuacji na arenie międzynarodowej. Właśnie inspirowana przez przekonania religijne polityka zagraniczna stanowi trzeci mechanizm umożliwiający religijnym zjawiskom przenikanie granic. Drastyczne przykłady to otwarte popieranie przez Iran grup terrorystycznych działających w Libanie i ich licznych komórek na Zachodzie oraz chronienie przez Afgańskich Talibów Osamy Bin Ladena, który już samym zniszczeniem gigantycznych posągów Buddy zwrócił na siebie uwagę całego cywilizowanego świata. Czwartym sposobem który religia wykorzystuje by zdobyć zainteresowanie jest łączenie praw człowieka z prawami dotyczącymi wolności wyznania. Mogą one poruszać dziedziny takie jak: wolność czczenia kultu, wolność gromadzenia się, posiadania miejsc stosownych do tych celów, prawo do zakładania charytatywnych i humanitarnych instytucji, prawo do wytwarzania i/lub nabywania materiałów niezbędnych do odprawiania obrzędów, prawo do pisania, publikowania i szerzenia nauk, prawo do zbierania dobrowolnych datków, prawo do wyboru przywódców, prawo do ustanawiania “dni odpoczynku” i “świętych dni”, prawo do nieograniczonego dostępu do krajowych i międzynarodowych środków przekazu w sprawach religijnych.45 Jest powszechnie wiadome, że prawa te nie są przestrzegane w wielu częściach świata, dlatego też ich łamanie skutecznie zwraca uwagę obserwatorów w wielu krajach, uzasadniając przy tym prawdopodobną interwencję międzynarodową. Jako piąty mechanizm można wyróżnić fakt, że niektóre sprawy o zasięgu międzynarodowym zazębiają się z lokalnymi przekonaniami religijnymi. Odkąd prawa kobiet zyskały światowe znaczenie, coraz częściej zwraca się uwagę na ich status w krajach, gdzie rola kobiety wyznaczona jest przez względy religijne. Innym przykładem niech będzie kontrola światowej populacji, która to kwestia popada w konflikt z restrykcjami dotyczącymi kontroli urodzeń występującymi w niektórych religiach. Kolejną przyczyną ułatwiającą religii wpływanie na sytuację na światowej scenie politycznej jest rosnąca współzależność naszego globu. Bez interakcji 45 Deklaracja Organizacji Narodów Zjednoczonych dotycząca “eliminowania wszelkich form nietolerancji i dyskryminacji na tle przekonań religijnych” z 1981 r. ekonomicznej współczesne państwa nie przetrwałyby zbyt długo. Prawda ta jest tym trudniejsza do zlekceważenia ze względu na postępujący rozwój technologii komunikacyjnych, takich jak Internet i stacje informacyjne (np. CNN), które umożliwiają wszystkim ideom skupienie na sobie globalnej uwagi. Nie wolno zapomnieć, że powyższe wyszczególnienie i podobne kategoryzacje są możliwe jedynie w teorii. Rzeczywistość nie pozwala na odosobnioną analizę każdego z tych zjawisk, ponieważ przenikają się one i zazębiają na wielu współzależnych płaszczyznach. Wiele prac z tej dziedziny zaświadcza, że w większości krajów Trzeciego Świata upadki świeckich rządów – kierujących się świeckimi ideologiami – spowodowały kryzys legitymacyjny, który ułatwił wyrażanie swojego opozycyjnego stanowiska przez ruchy religijne. Możliwe nawet, że przyczynił się do wzmożenia takich nastrojów. Ponadto kryzys ten przyniósł światu wiele nowych, niebezpiecznych ruchów i krwawych konfliktów, jak na przykład ten w Algierii. Pierwszym z kolei sukcesem tych nowopowstałych ugrupowań był sukces odniesiony w Iranie – restauracja państwa teokratycznego, rządzonego przez ludzi z jawnie religijnymi poglądami.46 Przykłady Iranu i Algierii można odebrać jako konsekwencje najgorszego obrotu spraw, nie mniej jednak niełatwo jest je obalić i przyjąć koncepcję całkowicie świeckiego porządku świata. Są to ekstremalne wyjątki, ale zasada od której obowiązują jest powszechnie stwierdzona. Religijnie motywowane ruchy opozycyjne, grupy interesu, które dążą do zmiany polityki rządów, bądź starają się wpłynąć na nią, istnieją na całym świecie. Ted Gurr wylicza 101 aktywnych politycznie mniejszości etnicznych, reprezentujących religie inne niż dominująca w państwie, gdzie zamieszkują, ponadto dodatkowe 32, których religia jest taka sama, lecz wyznawana jest w innym obrządku.47 Wielu polityków to wierzące osoby, co nie jest na pewno bez znaczenia, kiedy podejmują określone decyzje i działania. Niezależnie od tego, czy ich wiara jest szczera czy nie, czasami nawet nieświadomie kierują się 46 Juergensmeyer M., The New Religious State, “Comparative Politics”, nr 4 (27), 1995; Haynes J., Religion in Third World Politics, Lynne Rienner, Boulder, Colorado 1994. 47 Gurr T.R., Peoples versus States: Minorities at Risk in the New Century, United States Institute of Peace Press, Waszyngton 2000. kategoriami opartymi na religii, by uzasadnić swoje postępowanie. Dowodzi to tego, że religia stanowi istotne źródło legitymacji na scenie politycznej. Ponadto, religia często jest bardzo ściśle związana w innymi czynnikami, które w odmienny sposób, ale jednak również determinują politykę. Wystarczy wymienić kilka zjawisk, które były już omówione: nacjonalizm, totalitaryzm, rozwój technologiczny, ustroje polityczne, nastroje i opinie polityczne, etnika, tożsamość, prawa kobiet, pochodzenie nauk społecznych, oraz inne, jak choćby: globalizacja, zarządzanie konfliktami (conflict management), terroryzm, kultura polityczna, ekologia i stosunek do natury, pojmowanie bogactwa i dobrobytu, stosunek do wojny i pokoju. W ten sposób czynnik religijny oddziałuje na politykę w sposób pośredni, siła tego oddziaływania jest niekiedy dużo większa niż kiedy zachodzi bezpośrednia relacja. Zakończenie Modernizacji nie udało się zniszczyć religii, właściwie każdy jej wysiłek tylko ją wzmocnił. Rozszerzyła strefę wpływów tak polityki, jak i czynnika kulturowowyznaniowego, co doprowadziło do nieuchronnej konfrontacji. Ta z kolei dała wiele dowodów na złożoność relacji tych dwóch dziedzin życia społecznego. Poglądy mężów stanu i ich wyborców są często pod bardzo silnym wpływem nacisków ze strony kultury i religii. Wyznanie może decydować o konkretnym wyborze politycznym, sugerować określone działania. Stosunkowo łatwo dostrzec potencjał i siłę jaka drzemie w tej zależności. Dużo trudniej jest ją wykorzystać. Świadomość, że czynnik ten jest w stanie legitymować niemal każdą decyzję i działanie powoduje, że wielu aktorów sceny politycznej ulega pokusie igrania z tym żywiołem. Najczęściej ich niewystarczająca wiedza na temat tego z czym mają do czynienia nie pozwala im w pełni wykorzystać władzy jaką mogą posiąść. Dzieje się tak nierzadko z korzyścią dla świata, który dzięki temu nadal jeszcze może spać spokojnie. Religia i kultura nic sobie nie robią z granic państwowych. Dlatego też każda determinowana przez nie kwestia bardzo szybko zyskuje status międzynarodowy. Im szybciej świat zrozumie, że sekularyzm go zawiódł, tym skuteczniej będzie mógł stawić czoła współczesnym problemom, do których kluczem jest kombinacja kultury, religii i polityki.
  14. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    zukając związków między religią a współczesnymi problemami międzynarodowymi, o. Hehir stwierdził, że nie jesteśmy do tego dobrze przygotowani. Długo nie uważano, by perspektywa religijna była potrzebna do zrozumienia problemów współczesnego świata. Korzenie tego poglądu tkwią w XVII w., gdy powstał współczesny system suwerennych państw. Utworzenie nowego porządku poprzedzał okres długich i okrutnych wojen religijnych, w których prawie 1/3 ludzi w Europie Środkowej została zabita, często w imię religii. Uważano więc, że religia powinna być całkowicie poza sferą polityki międzynarodowej. Postrzegano zagadnienia religijne jako swego rodzaju mieszankę wybuchową, nad którą nigdy nie można w pełni zapanować. Ówczesna sekularyzacja polityki światowej ma długotrwałe konsekwencje, sięgające aż do naszych czasów. Trudno znaleźć znaczącą książkę na temat stosunków międzynarodowych lub polityki światowej, traktującą poważnie rolę religii. W uważanej za najbardziej wyczerpującą 600-stronicowej pracy dotyczącej globalizacji, wszystkim religiom światowym poświęcono... półtorej strony. W teorii więc i w praktyce stosunków międzynarodowych przyjmuje się, że uwzględnienie spraw religii nie jest potrzebne dla zrozumienia świata. Religia nie jest traktowana jako istotny element w polityce światowej. Stanowisko to wiąże się z panującymi opiniami, że religia może mieć poważne znaczenie dla życia osobistego każdego człowieka, natomiast nie ma ona dużego znaczenia dla życia publicznego. Do zrozumienia zachodzących w świecie procesów potrzebna jest, zgodnie z tymi poglądami, znajomość zagadnień politycznych, ekonomii, strategii militarnych, prawa, kultury, bez uwzględniania aspektów religijnych. O. Hehir uważa takie stanowisko za błędne, gdyż w ten sposób nie można w pełni wyjaśnić wydarzeń na świecie z ostatnich 25 lat. Nie można przecież zrozumieć rozwoju sytuacji w Ameryce Łacińskiej bez uwzględnienia roli Kościoła w tym rejonie. Nie można zrozumieć pokojowych przemian w Afryce Południowej, bez uwzględnienia roli biskupa Desmoda Tutu. Jak wreszcie zrozumieć upadek komunizmu bez polskiego Papieża i Solidarności? Jaka jest więc rola religii i jakie powinna zająć miejsce w polityce światowej? Problem ten musi być uwzględniony w procesie globalizacji. Kościół może wnieść duży wkład do dyskusji o roli religii w polityce. Trzeba przekonać zarówno analityków światowej sceny politycznej, jak i decydentów, że można zrozumieć religie w kategoriach analitycznych oraz włączyć wspólnoty religijne do rozwiązywania problemów polityki światowej. Po pierwsze, należy zrozumieć, że w zglobalizowanym, pełnym współzależności świecie, jednym z ważniejszych zjawisk jest ogromna rola podmiotów ponadnarodowych. Są to organizacje nie będące państwami, które jednak zaczynają wywierać na wydarzenia w świecie podobny wpływ, jak w dawniej państwa. Cechy charakterystyczne tych organizacji to: siedziba w jednym miejscu i działanie w skali globalnej, wykwalifikowany personel, jednolita filozofia działania, złożony system komunikacji. Do tego typu podmiotów o. Hehir zalicza m.in. IBM i Jezuitów! Takie podmioty są zdolne do działań w świecie w nie znany w przeszłości sposób. Faktem jest, że wszystkie wielkie religie mają zdolność do działań w skali globalnej i oczywiście tak działają. Zjawisko to muszą wziąć pod uwagę dyplomaci i politycy, czy im się to podoba, czy nie. Dalej o. Hehir analizuje sposób, w jaki grupy religijne wypełniają swoje funkcje i wywierają wpływ na wewnętrzne funkcjonowanie społeczności i stosunki między różnymi społeczeństwami. Jego zdaniem wspólnoty religijne wnoszą trzy ważne elementy, mające znaczenie dla społeczności: idee, instytucje i wspólnotę. To znaczy m.in., że religia pomaga ludziom zrozumieć świat, nadaje ich życiu i cierpieniom sens, rozwija ich dobroć. Jednak religia daje też niestety ludziom pretekst do zabijania i budowania barier. Religijne organizacje pozarządowe stanowią aktualnie ważny element w sieci instytucji pozarządowych, które często są głównymi podmiotami działającymi na rzecz rozwiązywania konfliktów we współczesnym świecie i łagodzenia ich skutków. Tak więc, biorąc pod uwagę trzy elementy wymienione przez o. Hehira, wspólnota ludzi wspiera odpowiednie organizacje (instytucje), czerpiąc siłę z idei religijnych. Kościół Katolicki nie jest nowym podmiotem na scenie światowej i zajmuje na niej istotną pozycję, m.in. dzięki dobremu przygotowaniu do radzenia sobie z różnymi problemami świata. Zdaniem autora Kościół ma także możliwości wpływania na proces globalizacji. Spójrzmy na rezultaty procesów zachodzących w XX wieku i oceńmy, dlaczego i jak ukształtowały one rolę Kościoła w zglobalizowanym świecie. Przede wszystkim w Kościele katolickim wystąpił proces znacznego wzmocnienia i pogłębienia świadomości spraw społecznych oraz struktur społecznych katolicyzmu. Można wyróżnić trzy etapy tego procesu: · dziedzictwo społecznej nauki Kościoła; · wpływ Soboru Watykańskiego II; · pontyfikat Jana Pawła II. Społeczna nauka Kościoła starała się zająć stanowisko wobec trzech różnych zjawisk, które wystąpiły w XX wieku: · rewolucji przemysłowej; · internacjonalizacji świata po II wojnie światowej; · powstania społeczeństwa postindustrialnego (te złożone społeczności reprezentuje dziś Wielka Brytania i USA). Te trzy etapy rozwoju określały trzy główne pytania, które stawiał Kościół: · Jakie są moralne konsekwencje rewolucji przemysłowej? Kto musi podlegać ochronie? Co należy zmienić? · Co oznacza określenie „międzynarodowy” w warunkach przejścia po II wojnie światowej od wizji społeczeństwa opartego na państwie do systemu globalnego? · Jakie specyficzne problemy powstają w społeczeństwach postindustrialnych? One to zapoczątkowały proces globalizacji i z nich wywodzą się idee i instytucje kształtujące globalizację. Starając się odpowiedzieć na wyzwania rewolucji przemysłowej, internacjonalizacji i powstania społeczeństw postindustrialnych, katolicka nauka społeczna wypracowała szereg koncepcji, które mogą być pomocne w debatach na temat globalizacji. Kamieniem węgielnym katolickiej wizji społeczeństwa jest godność osoby ludzkiej. Podkreśla ją stale Jan Paweł II. Każdy system polityczny czy ekonomiczny, narodowy czy międzynarodowy, może być oceniony tylko przez odpowiedź na pytanie, co czyni on dla godności człowieka. Godność osoby jest przy tym ściśle związana z powszechną społecznością ludzi. Jako katolicy widzimy oczywiście państwa narodowe z ich granicami, regiony oraz różne istniejące struktury, ale z moralnego punktu widzenia podstawową rzeczą, którą powinna być w centrum uwagi, jest powszechna społeczność ludzka, ponieważ godność ludzka ma równe znaczenie w każdym zakątku naszego globu. Osoba jest najwyraźniejszym odbiciem obecności Boga pośród nas, obecności, która jest taka sama w każdej kulturze, kraju i w ludzkiej społeczności jako całości. Przestrzeń między pojedynczą osobą a powszechną społecznością ludzi zajmują prawa i obowiązki, zarówno osób jak i państw. Ten układ praw i obowiązków tworzy strukturę stosunków międzynarodowych. Są one postrzegane i oceniane przez pryzmat szeregu koncepcji: dobro wspólne, opcja na rzecz ubogich, solidarność, którą Papież nazwał „cnotą konieczną” dla współzależnego świata. Te koncepcje nie wyczerpują nauki katolickiej, ale pomagają zrozumieć podejście do procesu globalizacji z jej punktu widzenia: · globalizacja ma zasięg globalny; my, katolicy, posiadamy globalną wizję; · jest to potężne zjawisko ekonomiczne; my posiadamy ludzką miarę oceny: co czyni ono dla godności człowieka; · można je szczegółowo analizować w kategoriach ekonomicznych; my możemy je analizować, biorąc pod uwagę prawa i obowiązki różnych podmiotów występujących w świecie
  15. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    tu troche znajdziesz zaraz szukam dalej:) W latach dziewięćdziesiątych istniało silne przekonanie, że nieuchronnie zbliżamy się do jakiejś formy kresu dziejów. Nośnikiem tej idei stała się książka Francisa Fukuyamy „Koniec historii”1. Liberalna demokracja miała, wedle autora, stanowić ostateczny akcent cywilizacji euroatlantyckiej. Na horyzoncie widniało już tylko rozszerzanie na cały świat tego najlepszego z ustrojów. Ku takiemu myśleniu szczególnie skłaniał dokonujący się w Europie demontaż bloku komunistycznego. W wizji Fukuyamy nie znalazło się miejsce dla religii, autor zasadniczo antycypował założenia socjologicznej teorii sekularyzacji, wedle której proces słabnięcia i zaniku religii pogłębia się nieodwołalnie razem z modernizacją. Świat po końcu historii objawił się, jako świat bez religii lub z religią zredukowaną do obszaru prywatności, pozbawioną wpływu na główny nurt dziejów. Liczono, że w krótkim czasie nastąpi wchłonięcie pierwiastków irracjonalnych (tzn. religijnych) przez racjonalne (demokratyczne, naukowo-techniczne). Dzisiaj trudno sobie wyobrazić podobne myślenie, wypadki z 11 września 2001 odmieniły bardzo wiele. Pojawienie się terroryzmu opartego na islamskim fundamentalizmie skierowało refleksję na nowe tory. Rzeczywiście od tamtego czasu mamy jeszcze więcej pytań niż wcześniej, ale dowodzi to, że dyskusja zatoczyła szerokie kręgi i znajduje się w centrum uwagi. Spory o rolę religii w filozofii, sferze publicznej, czy stosunkach międzynarodowych, etyce i nauce rozpalają umysły myślicieli i publicystów ze wszystkich zakątków świata i większości dyscyplin. Teologia przestała być w takim stopniu, jak jeszcze piętnaście lat temu ziemią zakazaną. Teoria sekularyzacji tak pewna i niepodważalna, że brano ją za aksjomat, doznała bolesnego osłabienia. Równocześnie islam i laickość nie schodzą z ust Europejczyków, a przyszłość prezydentury amerykańskiej zależeć będzie być może od przedefiniowania języka, w jakim mówi się Stanach Zjednoczonych o religii. W tym kontekście można też spojrzeć na podjęte przez papieża Benedykta XVI wysiłki o umocnienie katolickiej tożsamości. Jak na tle nowego klimatu dyskusji o religii wygląda sytuacja Polski? Co dzieje się w naszym katolickim kraju, pozornie pozostającym w bezruchu, ale faktycznie nieustannie zmagającym się z nowoczesnością? Jednym z pierwszych myślicieli głównego nurtu, który podjął na nowo temat roli religii we współczesnym świecie, był Jurgen Habermas. W 2001 roku ogłosił on słynny esej Wierzyć i wiedzieć2. Oto jego diagnoza ówczesnej sytuacji: „Jeszcze niedawno linie frontu wyznaczała inna kwestia – czy i do jakiego stopnia powinniśmy przystać na genetyczną autoinstrumentalizację lub zgoła dążyć do autooptymalizacji. Przy pierwszych krokach na tej drodze między rzecznikami zorganizowanej nauki, a rzecznikami Kościołów rozgorzała wojna mocarstw wyznaniowych.(…) Ale 11 września napięcie miedzy świeckim społeczeństwem a religią wybuchło w całkiem inny sposób”3. Cała wypowiedź Habermasa nie budzi dziś większych emocji. W dyskusji wokół religii padło wiele dalej idących stwierdzeń, jednak dzięki Habermasowi pojawiły się istotne pytania, choćby to, jaka jest możliwość rozwiązania napięcia pomiędzy świeckim społeczeństwem, a sferą sakrum. W wypowiedzi Habermasa znajdujemy jeszcze inne elementy, które zmieniły oblicze debaty. Pierwszym z nich było uznanie, że język religii, wcześniej przyduszony, eksplodował do sfery publicznej, drugi, że język polityki po 11 września „nabierał starotestamentowego brzmienia” i „poruszył w głębi świeckiego społeczeństwa jakąś religijną strunę”4, trzeci wskazał też na istnienie przednaukowych elementów samowiedzy człowieka. Choć postoświeceniowy filozof nie mógł tego uznać wprost, tym samym wskazał na istnienie pozytywnej relacji pomiędzy religią, rozumem i prawdą. Potwierdził intuicję, że rozbieżność kultury i społeczeństwa, jaka powstaje przy przyspieszonej modernizacji prowadzi do procesów destrukcyjnych i przemocy na tle religijnym. Wszystko to okazało się zupełnie nowe w świeckim nurcie myślenia, w epoce „po końcu historii”. Inicjatywa intelektualna Habermasa, mimo pewnego rodzaju zachowawczości (była tylko uznaniem faktów i ich sproblematyzowaniem) została skrytykowana z różnych ideowych stron, znalazła jednak sprzymierzeńca w pozornie zupełnie niespodziewanej osobie. Oto w 2004 roku przedstawiciel laickiej lewicy, zdeklarowany ateista, którego refleksja religijna zawiera się w pytaniu o „akt wiary w Boga, o którym wiadomo, że nie istnieje”5, spotyka się w Katolickiej Akademii Bawarii z prefektem Kongregacji Nauki Wiary Kościoła Katolickiego. Spotkanie Jurgena Habermasa i kard. Jozefa Ratzingera oprócz znaczenia intelektualnego miało także wymiar symboliczny. Nastąpiło, choć na niewielkim polu, odnowienie dyskusji pomiędzy skrajnie odmiennymi prądami intelektualnymi współczesnej Europy. Język teologa został dopuszczony do dyskusji na równych prawach, co język filozofa. Habermas podczas wymiany referatów postawił kilka tez, m. in. o problematyczności procesu wypychania religii ze sfery publicznej, wiążącym się z tym wysychaniem źródeł solidarności społecznej i podstawy ustroju prawnego postsekularnego świata, a także o konieczności przekładu języka religijnego na język świecki. Wypowiedź filozofa wskazywała jednak na konieczność całkowitego poddania się wiary rozumowi, by ten ostatni znalazł dla siebie odświeżające źródło6. Nie zaproponował jednak niczego, co naruszałoby dogmatykę współczesnego racjonalizmu, zachowującego wiarę w nieuchronny zanik religii. W jakiejś mierze Habermas zrewidował stanowisko mówiące, że religia już właściwie wypadła ze społecznej gry. Przesunął ten fakt w odleglejszą przyszłość. Dalej w swoim wystąpieniu Josef Ratzinger wskazał, że nauka jako reprezentantka współczesnego racjonalizmu nie jest w stanie wyłonić z siebie etosu. A tego co można określić mianem „świadomości etycznej” nie uzyskamy na poziomie naukowych debat. Zadał również fundamentalne pytania, jak choćby to, czy w obliczu religijnie usprawiedliwionego terroryzmu możemy religię uważać za „siłę sprawczą i ocalającą”, a może przezwyciężenie religii jest koniecznym krokiem na drodze postępu, wolności i uniwersalnej tolerancji. A ale Ratzinger postawił też inne pytanie: „Czy można zaufać rozumowi?” Jego dziełem jest bomba atomowa, hodowla i selekcja ludzi i to być może właśnie rozum potrzebuje kagańca. W świecie współczesnym tym co pozostało w procesie sekularyzacji po prawie moralnym wywiedzionym z religii są prawa człowieka, ale i one są „zrozumiałe są tylko przy założeniu, że człowiek jako człowiek, po prostu z racji przynależności do gatunku jest podmiotem praw,(…) których nie można wymyślić.(…) Dla chrześcijan prawo rozumu wiązałoby się z aktem stworzenia i Stwórcą. W świecie indyjskim odpowiadałoby mu pojęcie ‘dharmy’, wewnętrznej prawidłowości bytu, w tradycji chińskiej – idea porządków Nieba.” Konieczna jest nieustanna współpraca rozumu i wiary. „Bez fałszywego europocentryzmu” można stwierdzić, że to właśnie korelacja chrześcijaństwa i rozumu tworzy z nich głównych partnerów7. Przedstawione powyżej stanowiska określają granice sporu o religijne źródła tożsamości cywilizacji euroamerykańskiej i globalnej. Jeśli Habermas zaproponował redefinicję sytuacji, pozostając w paradygmacie postępującej sekularyzacji, która jednak przyznaje się do własnych słabości, to Josef Ratzinger znalazł propozycję na nowy sposób postsekularną i nowocześniejszą. Znacznie poważniej potraktował on krytykę rozumu i nowożytnego racjonalizmu widząc ich bezradność wobec mocnych stanowisk religijnych fundamentalistów. Debata Habermasa z Ratzingerem, ma dzisiaj charakter historyczny, choć minęło od niej ledwie kilka lat. Pozwoliła ona na zrozumienie, że dyskurs publiczny zwyczajnie potrzebuje głosu religii. Równolegle do pewnych zmian i przewartościowań w refleksji filozoficznej, również socjologia przeniosła swoje akcenty. Taką zmianą jest odchodzenie od teorii sekularyzacji, i poszukiwanie nowych rozwiązań w ramach teorii rynkowej. Znakomitym przykładem stał się Peter L. Berger jeden z najbardziej znanych teoretyków sekularyzacyjnych w socjologii. Porzucił on ten rodzaj refleksji stwierdzając własną pomyłkę w drodze naukowej. Do głosu dochodzą przedstawicie badań nad religią podkreślający nie tyle szczególne przodownictwo Europy w drodze zeświecczenia, ale raczej wyjątkowość tej drogi na tle świata. Sam Berger w jednym z artykułów stwierdził: „Teorię sekularyzacji, jako zjawiska związanego nieuchronnie z modernizacją należy czym prędzej odłożyć do lamusa. Teoria ta nie jest w stanie wyjaśnić tak widocznej dziś różnicy między pozycją religii w Ameryce i Europie. Jeśli z niej zrezygnować, okaże się, że wbrew często wyrażanym opiniom na temat ‘amerykańskiej wyjątkowości’ to raczej ‘euroświeckość’ stanowi wyjątek, który potwierdza regułę, iż nowoczesność nie jest ze swej istoty wroga religii”8. Taką tezę stawiał już w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych David Martin zaznaczając, że europejska specyfika wiąże się ze szczególnym powiązaniem państwa i kościołów, które przestały być postrzegane jako reprezentujące potrzeby religijne wszystkich warstw społecznych. W miejsce religii pojawił się nacjonalizm, socjalizm i inne ideologie wyrosłe z prądów nowożytności, a Europa poszła drogą odrzucenia idei religijnych, z którymi była związana. Pozwolono w ten sposób na doskonale znane szaleństwa rozumu. Kościół katolicki, w znacznej mierze wyparty ze współczesnej europejskiej świadomości, jako spoiwo społeczne, w Stanach Zjednoczonych gdzie „mógł wydawać się amerykańskim protestantom obcy, klerykalny, autorytarny i wrogi, w gruncie rzeczy łatwo dopasował się do amerykanizmu i do amerykańskiej ‘świeckiej religii’”9. To właśnie przypadek amerykański pokazuje, że nowoczesność nie musi iść w parze z wrogością wobec religii. David Martin twierdzi, że to powiązanie jest wręcz historyczną przypadłością, wynikiem określonych okoliczności, które przeminą. „Jeżeli mam w tym zakresie rację, to pogląd Europy na samą siebie, pogląd, który podzielają niemal wszyscy Europejczycy, musi być radykalnie zmieniony. Nie jesteśmy kulturą przewodnią, która wytycza historii ścieżkę, jaką musi podążać z rozmaitymi kłopotami cała reszta świata. Jesteśmy przewodnikami tylko w tym sensie, że rozpoczęcie wielkiej przemiany doprowadziło do zerwania różnorakich, powstałych przez stulecia więzów między religią a społeczeństwem. Instytucje religijne w Europie były zatem tak silnie osadzone na pozycji monopolisty i tak głęboko wplątane w osnowę dawnych struktur społecznych, że stabilna kontynuacja religii stała się niemożliwa. Religia zawsze okazywała się być w niezgodzie ze zmianą społeczną, wstrząsały nią kolejne nowości, aż rozpoczął się upadek, którego jeszcze nie powstrzymała. Europa stała się jedynym prawdziwie świeckim kontynentem na świecie i to nie tylko w przeciwieństwie do Ameryki Północnej”10, gdzie sekularyzacja pchnęła religijność do istniejących poza strukturami państwa wspólnot kościelnych, formujących się na zasadzie dobrowolnych stowarzyszeń. Być może zupełny zanik dawnych struktur upodobni kiedyś Europę do Ameryki. Uwolnienie religii od politycznego usadowienia i ciągle wyraźnego kontekstu historycznego pozwoli jej na swobodne budowanie ducha wspólnoty i kapitału społecznego. Pytanie tylko czy David Martin nie posuwa się zbyt daleko? Raczej nie, dzisiaj nawet areligijni myśliciele europejskiej lewicy nie wpadają w oburzenie wobec tez o trwałości religii nawet jeśli nie chcą się z nimi pogodzić. Co więcej sami próbują oprzeć własne koncepcje na wybranych elementach tradycji religijnych. Dobrym przykładem może być Alain Badiou i jego książka „Święty Paweł. Ustanowienie uniwersalizmu”11. Oczywiście pozbawiona jest ona treści stricte religijnych, jednak odwołanie do uniwersalizmu zawartego w nauczaniu Apostoła pogan wskazuje, że na nowo odkryta siła religii nie jest właściwie kwestionowana. Zdaje się, że ciągle bardziej dostrzegana jest jej mroczna strona. Rewolucyjne mrzonki Badiou o zbudowaniu wspólnotowego etosu lewicy na wypreparowanej religijnej formie muszą prowadzić do nikąd, ponieważ negują „wartość dodaną” jaką niesie, w szerokim sensie, rzeczywistość teologiczna. Sukces św. Pawła nie opierał się tylko na formie działania (uniwersalizm, do którego szczególnie odwołuje się Badiou), ale i treści (dobra nowina o zbawieniu przez Boga, zapoznana przez Badiou). Od lat dziewięćdziesiątych David Martin wzmocnił swoje stanowisko, przekonując że religia stanowi w Europie swego rodzaju ukryty „standard złota” broniący przed relatywistycznym nihilizmem oświecone i świeckie instytucie oraz aktywności. Zaznacza on jednak, że język religijny nie podlega pełnej konwersji na język świecki i trzeba pytać jakie jego postacie mogą pojawiać się w sferze publicznej, a jakie nie12. Zaskakująco obserwacje socjologa okazały się bliskie spostrzeżeniom teologa. Religia istnieje, jest potrzebna, i nie ma sposobu, by całkowicie przełożyć ją na język świecki, więc szukajmy sposobu, jak ma komunikować, jak ma włączyć się w dyskurs. Nie może ona być traktowana tylko, jako pożyteczna „dziczka”, (a jako taką dziczkę traktują ją Habermasa i Badiou), która prędzej czy później zostanie usunięta, ale jako jedna z pełnoprawnych gałęzi krwioobiegu społeczeństwa europejskiego13. Sam laicyzm nie stanowi uniwersalnego samodzielnego pnia, który można by przeciwstawić partykularyzmowi religijnemu. Należy raczej powiedzieć, że istnieją różne uniwersalizmy laickie, np francuski, amerykański, jeszcze niedawno rosyjski. Ich stosunki z religią bardzo się różnią. Ostatecznie jednak „ani Bóg, ani prawda nie mogą być zastąpione przez świeckie miasto”14. Problemowi sekularyzacji, czyli temu jak społeczeństwa aksjomatycznie religijne euroamerykańskiego kręgu kulturowego stały się społeczeństwami, w których wiara religijna jest tylko jedną z opcji, poświęcił swoją najnowszą książkę „A Secular Age” Charles Taylor15. Jednak oprócz analizy samych przemian prezentuje on typologię sekularyzacyjną, która może pozwolić nam zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie, czym jest właściwie świeckość, laickość i jakie dalsze konsekwencje dla nas z tego wynikają. Rozróżnia on trzy znaczenia tych pojęć: 1) jest to znikanie religii ze sfery publicznej, szczególnie jako elementu aksjologicznego i praktycznego instytucji politycznych i państwowych, 2) jest to obumieranie praktyk religijnych, takich jak chodzenie do kościoła itp. 3) dotyczy warunków wyznawania wiary w społeczeństwie „w którym wiara w Boga jest tylko jedną z opcji, często nie najłatwiejszą”16. Definicje Taylora są przydatne ponieważ pozwalają porządkować pewne nieporozumienia. Fakt, że w Stanach Zjednoczonych Ameryki są miejsca, w których odsetek religijnych i praktykujących chrześcijan jest porównywalny z odsetkiem praktykujących muzułmanów w Arabii Saudyjskiej, czy Pakistanie nie może nas prowadzić do fałszywego wniosku, że w obu tych przypadkach sekularyzacja się nie dokonała. Warunki wyznawania wiary w Stanach Zjednoczonych znacznie różnią się od tych, które znajdujemy w Pakistanie, również nieporównywalna jest instytucjonalna rola religii w przypadku krajów muzułmańskich a Stanów Ameryki, gdzie istnieje rozdział państwa i wspólnot religijnych, prawa religijnego i świeckiego. Przykładem na laicki charakter amerykańskiego uniwersalizmu jest przypadek J.F. Kennedy’ego. W związku ze swoimi katolickimi korzeniami był podejrzewany o zbytnią przychylność dla Watykanu i potencjalne zaniedbywanie interesów amerykańskich ze względu na swoje przekonania religijne. Przekonywał on Amerykanów, że przynależność do uniwersalizmu katolickiego nie stoi w sprzeczności z jego amerykańskością, jako kandydata na prezydenta. Amerykańska hierarchia wartości jest w pewnej mierze oczywista, najpierw patriotyzm potem religia. Gdy dziś Mitt Romney, mormon i przedstawiciel republikanów stwierdza: „Nikt nie powinien być wybierany ze względu na wiarę.”17 doskonale wpisuje się w ten amerykański podział na to co świeckie i religijne. Podział ten nakazuje amerykańskim politykom wypowiadać się w sprawie religii i równocześnie podkreślać przynależność do „religii republikańskiej” i kultu ojców założycieli, a wszystko to niezależnie od prywatnego wyznania. „Każdy, kto wierzy w wolność wyznania, każdy, kto w swoim życiu klęknął przed Wszechmogącym, ma we mnie swego przyjaciela i sojusznika”18, zważywszy, że słowa te wypowiadał kandydat Partii Republikańskiej mówiący do religijnej części elektoratu łatwo zauważyć, że mają one czysto sekularny, deistyczny wydźwięk. Gdy równocześnie niezwykle popularny kandydat demokratów Barak Obama nawołuje do większej obecności religii w przestrzeni publicznej to jego poglądy z całą pewnością nie idą dalej niż to co mówili kard. Ratzinger, czy Habermas o sytuacji europejskiej. Jednak retoryka się zmieniła, jeśli kandydaci i prezydenci ostatnich dekad mówili o swoim doświadczeniu religijnym w kategoriach „objawienia”, to Barak Obama mówi o świadomej decyzji. Religia okazuje się także sprawą rozumu, włączoną na nowo w uniwersum ludzkiego życia, a w amerykańskim kontekście także dobrze rozumianego pragmatyzmu. Podczas, gdy Romney zmuszony niechęcią wielu Amerykanów do mormonów, tkwi w jakiejś mierze w archaicznej już dziś postawie Kennedy’ego, Obama daje dostęp do religii tym, którzy nie odnajdują się w języku „nowonarodzonych”, w języku „objawień”. Oczywiście potrzeba przywrócenia religii, jako języka wartości, którymi można by nasycić instytucje publiczne jest znacznie większa w Europie niż Ameryce. Typologia Charlesa Taylora pokazuje, że zarówno Obama, Habermas, jak i Ratzinger mimo zróżnicowania poglądów poruszają się wspólnie w obszarze kultury chrześcijańskiej. Taylor nie zauważa jednak, że kultura ta zawsze pozostawiała większy lub mniejszy margines świeckości, gdy pisze: „Co mamy na myśli, mówiąc, że żyjemy w świeckiej epoce? Prawie każdy by się zgodził, że w jakimś sensie tak jest, przy czym >my< oznacza tutaj mieszkańców Zachodu, Zachodu Północnego czy świata północnoatlantyckiego. (…) Od takiej oceny trudno uciec, kiedy porównamy te społeczeństwa z innymi społeczeństwami w dziejach ludzkości, czyli z prawie wszystkimi społeczeństwami współczesnymi (np. kraje islamskie, Indie, Afryka) i wszystkimi społeczeństwami wcześniejszymi, także z tymi z obszaru atlantyckiego”. Dlaczego nie można do końca zgodzić się z tym opisem? Chrześcijaństwo od samego początku miało w sobie ów element świeckości, który należy oceniać jak najlepiej, i który jedynie zmieniał swój praktyczny zasięg. Można wyróżnić dwa jego źródła 1) Zawarty w Nowym Testamencie rozdział na to co boskie i to co cesarskie, przy czym rozdział ten nie powinien być rozumiany jako całkowita separacja 2) docenienie przez chrześcijan wartości rozumu i filozofii, a przez to poznawczych zdolności człowieka. Ta teoretyczna specyfika chrześcijaństwa znajduje swój praktyczny oddźwięk w europejskiej debacie na temat integracji mniejszości muzułmańskiej we Francji. Dużą popularność wśród intelektualistów zajmujących się islamem zdobył w ostatnim czasie młody teolog islamski Tariq Ramadan. Jego zdaniem muzułmanie w Europie mają dwa cele: „pozostać wiernym tradycyjnym zasadom i jednocześnie zaakceptować fakt, iż nowe idee przychodzą z Zachodu”19. Takie stanowisko wydaje się być akceptowalne, ale z drugiej strony jego przekonanie, „że w Koranie można znaleźć odpowiedź na każde pytanie, jakie stawia młody muzułmanin w Europie”20 budzi już podejrzenia. Takie wątpliwości wyraża nawet Guy Sorman będący gorącym zwolennikiem promowania umiarkowanych przedstawicieli islamu europejskiego. „Czy ta dosłowna, fundamentalistyczna interpretacja islamu może sprawić, że muzułmanie zintegrują się z kulturą europejską?”21. Dosadnie tendencję tkwiącą w teologii islamskiej skłaniającą tę religię ku fundamentalizmowi przedstawił papież Benedykt XVI podczas wykładu w Ratyzbonie: „(…) cytuję tu pracę znanego islamoznawcy francuskiego R. Arnaldeza, który zwraca uwagę (…), że Bóg nie jest ograniczony przez swoje Słowo i nic nie zmusi Go do objawienia nam prawdy. Jeśli taka będzie jego wola, człowiek będzie musiał nawet czcić bożki.”22 A w innym miejscu pada istotne podsumowanie powyższego wywodu: „Jego wola nie jest związana z żadną z naszych kategorii, również nie z rozsądkiem”23. To przekonania całkowicie sprzeczne z kulturą europejską tak świecką, jak i chrześcijańską. Gdy Ramadan zapewnia, że jest zwolennikiem moratorium na kamienowanie kobiet, które nakazuje Koran w określonych przypadkach to trzeba zapytać, nie zarzucając jemu samemu złych intencji, o wartość takiego moratorium, skoro to w Koranie, a nie w ustach interpretatora znajdują się „odpowiedzi na wszystkie pytania”. Czy Allah kieruje się rozumem, zasadą prawdy i spójności? Ramadan próbuje przekonywać, że europejski problem z muzułmanami nie ma charakteru religijnego, a jedynie społeczny i opiera się na rasistowskich zachowaniach Europejczyków. Europa zdaniem Tariqa Ramadana to pojęcie odnoszące się do czysto proceduralnych struktur, mówi on wprost, że nie chce „definiowania obywateli poprzez religię”24. Oburzenie Ramadana wobec stanowiska Nicolasa Sarkozy’ego w sprawie rozszerzenia Unii Europejskiej o Turcję potwierdza tylko fakt, że islamski teolog ignoruje chrześcijański „standard złota” fundujący Europę. Francuski prezydent przyjmując w Watykanie pod koniec 2007 roku honorowy tytuł kanonika laterańskiego potwierdził przywiązanie swojego kraju do korzeni chrześcijańskich, jako fundamentu etycznego, podkreślając przy tym znaczenie tradycji świeckiej. „Standard złota” to wiara i rozum powiązane ze sobą, a nie odseparowane, jak w teologii i filozofii islamskiej (nie wyłączając nawet wielkich teoretyków arystotelizmu średniowiecznego). To z powyższych powodów wielu w Europie ma, jak twierdzi Ramadan „zupełnie błędną koncepcję tego kontynentu, wykluczającą wszystko, co nie odpowiada logice bardzo zawężonego myślenia”25. Znawca filozofii islamskiej Remi Brague zachęca, by raczej zwrócić się w stronę tych muzułmanów, którzy podejmują trud interpretacyjny Koranu i nie traktują wszystkich jego zapisów literalnie, ale dostrzegają aspekt historyczny. Jeśli Koran nakazuje kobietom zakrywać głowy chustami to czyni to prawdopodobnie z podobnych powodów, dla których zachęca do tego św. Paweł, on po prostu naucza: „idąc do kościoła nie ubierajcie się jak nierządnice”26. Chrześcijaństwo stoi dziś przed wyborem, czy iść ramię w ramię z islamem, jako sojusznikiem wobec roszczeń uniwersalizmu laickiego, czy raczej współdziałać z laicyzmem na obszarze rozumu przeciwko irracjonalności wielu nurtów religii Mahometa. Analogiczne dylematy czekają współczesne państwa cywilizacji zachodniej. Właściwa droga biegnie prawdopodobnie jednak pomiędzy skrajnymi stanowiskami, dlatego debata religijna w Europie długo jeszcze nie utraci swojej temperatury. Jaka na tym tle jest sytuacja Polski? Ostatnia kampania wyborcza pokazała, że Kościół Katolicki nie zamierza mieszać się bezpośrednio do spraw politycznych. Można było odnieść wrażenie, że biskupi we wszystkich kwestiach uznali istnienie konsensusu światopoglądowego. Jednak wrażenie o istnieniu zgody w sprawach funkcjonowania religii w Polsce jest iluzją. Nowy układ sił po wyborach pokazał, jak wiele istnieje kontrowersji dotyczących sposobu istnienia religii w przestrzeni publicznej, a także kwestii kanonu zasad Kościoła, który „nie podlega żadnym negocjacjom” i, o którego prawne umocowanie Kościół zamierza zabiegać. Reprezentanci Kościoła w Polsce, czyli biskupi, raczej zaznaczają w sferze publicznej swoje stanowisko w określonych sprawach niż angażują się w walkę polityczną. Jeśli jednak tego rodzaju spory można uznać za normalny przejaw życia publicznego, gdzie ujawniają się poglądy i interesy poszczególnych grup i polityków to nie należy nie zauważać istniejących skrajności. Z jednej strony możemy mówić o nieprawidłowej ingerencji religii w sferę publiczną jeśli duchowny stara się mobilizować elektorat polityczny wokół związanych z sobą ludzi i przekracza granicę tego co można by nazwać wpływem światopoglądowym wkraczając na obszar interesu i wpływu stricte politycznego. Możemy mieć wtedy do czynienia z quasi-partyjnymi strukturami, działającymi nieformalnie, a podpierającymi się autorytetem Kościoła. Zupełnie bezprawnie. Dotyczyło to w ostatnim czasie posłów związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem. Drugą skrajnością polskiej sfery publicznej są postulaty całkowitego odseparowania religii od spraw publicznych. W takich przypadkach, jako nieuprawnione działanie polityczne traktuje się wypowiedzi Episkopatu w sprawach moralności i jej prawnego umocowania, a nawet wypowiedzi wyznających wiarę i zasady katolicyzmu polityków i publicystów. Takie reakcje spotykają również wypowiedzi osób, które pozostając w obrębie racjonalnej argumentacji, są krytykowane ze względu na swoją deklaracje religijności. To co w Polsce powinno być istotne to z jednej strony pamięć, że religia nie może wyręczać „świeckiego miasta”, a z drugiej fakt, że to katolicyzm jest źródłem przekonań moralnych w naszym kraju, a także etosu postaw prospołecznych. Kościół w Polsce stoi na stanowisku łagodzenia sporów i raczej odpowiada na pojawiające się kwestie niż sam je wywołuje, należy się jednak spodziewać, że w przyszłości staniemy się świadkami sporów kulturowych, które na nowo zdefiniują rolę religii w naszej przestrzeni publicznej. Kościół w Polsce zdaje się zbyt jednoznacznie wiązać, przynajmniej na poziomie deklaracji różnych środowisk katolickich, z ideami liberalnymi w przestrzeni gospodarczej, nie dostrzegając społecznego wymiaru katolickiej nauki społecznej. Niejednokrotnie zamyka to drzwi do zrozumienia istoty roli religii ludziom, którzy nie identyfikują się z gospodarczą prawicą, a nie podzielają tęsknot radykalnej lewicy za rewolucją kulturalną. * * * Czasy się zmieniają. Nowoczesność zamiast zapominać o religii potrzebuje religię od nowa poznawać. Istnieje potrzeba przybliżania jej niuansów tak w aspektach doktrynalnych, jak i społecznych, ponieważ oba te aspekty w dalszym ciągu kształtują postawy, instytucje, a nawet paradygmaty naukowe pozostając ważnym elementem samowiedzy człowieka. Nie inaczej jest w Polsce. Czasem religia wpychała się bezpardonowo do polityki, a czasem wypychano ją zbyt daleko węsząc w każdej zdecydowanej postawie fundamentalizm. Być może nastały czasy, w których na wszystko możemy spojrzeć z nowej perspektywy „po końcu świata” i odnaleźć sprawom religijnym właściwsze miejsce i właściwszą miarę.
  16. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    w preferencjach jabluszko:)
  17. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    ale jestem taki ze jak mi cos lezy to nie potrafie sie powsrrzymac jedni mnie a to kochaja drudzy nienadwidza(a ja?? sam niewiem) jak mam swoje zdanie to je mowie tylko ze teraz nie potrafie mowic raczej wrzeszcze trzydziecha cos wiecej o temacie powiedz i do czego to
  18. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    ja nie moge rac raczej bralem relanium na sen i zle sie to konczylo na dluzsza mete to mnie wykancza mam paranoje i wogole dziala na odwrot;/
  19. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    tak ktos tez ma??:( bo mnie to wykonczy:(
  20. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    doskonale to ujelas:) boze jaki ja nerwowy jestem chyba taki to jeszcze nie bylem niewiem co sie zemna dzieje ale czesto reaguje zloscia agresja etc etc cechy kturych raczej nie mialem a juz napewno bez powodu kurde ja tak nie chce:(
  21. leloof85

    Rzucilam palenie! Pomocy!!!

    ale nie przecen tylko swoich mozliwosci ja tez bylem zawziety pamietam i taki dumny i poeglem po alkocholu wlasnie alkochol na poczatek to zly pomysl chyba ze naprawde masz baaaardzo silna wole??
×