wyjechalam, bo mnie serducho pociagnelo az za ocean, nie mam tu nikogo oprocz mojego meza i jego malutkiej rodziny ( w porownaniu do mojej rodziny ciagle wpadajacej na siebie w mieszkaniu;-) ciotek, wujkow, znajomych, jego rodzina to jak kropelka w morzu tylko), szok kulturowy, na dodatek koncowka roku to same uroczystosci rodzinne u mnie w domu, na ktorych nie moglam byc, pierwsze kliak mcy do kosza, depresja, pozerajaca tesknota.. a teraz? za tydzien dokladnie minie rok odkad tu jestem i... jestem szczesliwa, nie rozpatruje tego na kraje, w Polsce mialam prace, prywatne lekcje, od niedawna tutaj tez pracuje jako nauczyciel, wiec naprawde nie moge powiedziec, ze w Polsce do niczego nie doszlam i mi bylo cholernie zle.. Nie zaluje swojej decyzji, choc tesknota czasem boli bardzo mocno, choc czlowiek tak strasznie chcialby z mama na zakupy wyskoczyc, a z siostra mala poukladac klocki, nie mam tego juz.. ale mam za to inne rzeczy.. Jak wyjezdzalam, powiedzialam mojej mamie, aby sobie wyobrazila, ze ja pzreprowadzam sie tylko na drugi koniec Polski, do Przemysla;-) i takjuz zostalo, jak dzwonie do niej mama pyta co w Przemyslu slychac;-))
Astra> uwierz, wytrzymasz, potem nie bedziesz chciala do domu wracac. pamietasz moze jak jezdzilas na kolonie? Ja nigdy nie chcialam wsiasc do autobusu, rodzice na sile wpychali hihi a potem na sile musieli odciagac od kolezanek z kolonii;-) i tak chyba juz jest, boimy sie tego, co nieznane, a pzreciez strach ma tylko wielkie oczeta;-)