Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Niebo błękitne

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Niebo błękitne

  1. Niebieska, yezz ... no widzicie Kochane i nie odrobilam lekcji i cignie się ta pempowina i ciagną się błędy wychowawcze....jeszcze i moich rodziców :O Ale wiecie, M patrzy z boku i on mówi to co Wy, tylko ja jego słowa odbieram jako "interes w sprawie", że może to nie jest takie czyste....hmmmm Zamotane to moje życie, a raczej ja sobie sama je miotam....fatalnie. Ewo...Kochana przyjmuje pokutę.... strasznie ja brzmię w tamtych postach i...boję się je czytać, az mnie mrozi... :( Myślę, że Ty myslisz, że ja nie poszłam dobrą drogą... :o
  2. yeez tak po krótce kochana, bo trochę się nawarstwiło. I to teraz w przeciagu ostatnich dwóch tygodni. Zwolnili go 2 tyg temu z pracy, którą mu załawtiłam, zrobił coś czym się goopio podłozył...jego czy nie jego wina, ale nie ma pracy, a studiuje zaocznie. No wlasnie...dwa tygodnie temu postanowił, że jednak nie chce studiowac tego co studiuje, a zajęło mu to dwa lata. Pierwszy rok nie zaliczył 1 semstru, nie mógł iśc na drugi...przesiedział do października w domu. Poszedł od nowa na ten sam I semestr i znowu zabrakło mu jednego egzaminu, żeby iśc na drugi. Skreslili go po raz drugi z listy studentów. Był przybity i zdruzgotany...pomogłam mu, żeby jednak go wpisali, urchomiłam kogo mogłam...a teraz wlasnie mi oznajmil, ze w ogole nie ma zamiaru podejsc do sesji, bo to sa nie studia dla niego...on od pazdzierniak idzie na kolejne. Nie daje mi pieniędzy \"na zycie\" ani nie dawał. Uważałam, że ok, ja miałam do doopy to niech on ma lewpiej w zyiu, ale chyba.... poszło za daleko. Teraz ja bedę musiała świecić oczami wobec moich przyjaciół których uruchomiłam, żeby jemu pomogli... a on nawet nie podszedł do egzaminów, nawet nie spróbował. A jeszcze pod koniec lutego tak chciał tam kontynuować naukę... I teraz jest tak, że jak mnie nie ma to mieszka, spi sobie ze swoją dziewczyną, wszytsko ma w tylku, zero obowiązków. Mało tego jak powiedziałam, żeby poszukał sobie sam jakijś pracy, to powiedział, że na razie nie ma zamiaru. :O Małe dzieci mały kłopt.... A ogólnie jest fajnym facetem, a raczej chłopkaiem, pisałam Wam kiedyś.... tylko co z tego, jak przegina pałę uważam. Na dodatek mój M w tym wszytskim też z powodu syna wali fochy i ma rację niestety. Tylko, że ja stoje po strodku tego wszytskiego i już mi się ulewa. Tyle, albo aż.
  3. Niebieska Optym ... az mi sie łezka zakręciła...jesteście takie Kochane Dziewczyny i wszytskie...medalion ...dziękuję za Wasze słowa. corobić bardzo się tego boję, ale Twoje mysli sa i moimi.... niestety. Nikt mnie bardziej nie zrozumie niż Wy :O dziękuję, że jesteście.
  4. Kormoranie ŁAdnie opisujesz jak zawsze swoją walkę i obecne relacje z synem/synami. Widzę te Twoje kwiatki na balkonie jako symbol. Moje kwiatki niczego nie symbolują, poza tym, że je bardzo lubię i mam w dużych ilościach, nawet wczoraj kolejne przytargałam i powiem, że sprawia mi to bardzo wiele radości... U mnie niby ok, ale nie ok. Syn mi zrobił straszny afront... i czuję się bezsilna, taki stan kiedy przysłowiowo ręce opadają i nie wiadomo jak z tego wyjść, jak wybrnąć. I nie dość, że syn to jeszcze jak zawsze przy takich sytuacjach M cos chce ugrać dla siebie :O Znowu czuję się jakby obydwaj mnie ciagnęli za ręce, ale teraz to widzę i jesli chodzi o M to wiem jak postępować, ale jesli chodzi o syna...to już gorzej. Jakoś tak się skumulowało kilka spraw na raz, że czuję się nimi przytłoczona. Na dodatek we wtorek jest Dzień Matki i ja juz podświadomie czy nie ale mam stresa, że będę musiałą do niej jechać... I tak jakoś....mam chyba znizkę formy :O Pozdrawiam was Kochane... Kormoran Niebieska enia1co robić no cóż no cóż yeez inna ja Vacancy Medalion renta Poa Optym 15 ja1972 Montia Miaa777 consekfencja Kasia3000 free-wolna
  5. Medalion Ja o tej magistrce z tego topiku to pisałam już na I częsci, ale pewnie ani ja nie byłam pierwsza, ani Ty druga. hehe Wiesz pisanie to jedno, a bycie tutaj, czucie, a przede wszytskim DIALOG to drugie i bardzo wazne. Powstało już parę ksiązek m.in. autorka Pia Melody, która też chociaz terapeuta była uwikłana w chory związek, nie umiała sobie poradzić, a przecież tak wspaniale radziła innym. Czyli loiteratura owszem, ale NIC ani NIKT (myslę o terapii) nie zastapi tego co tutaj mamy i dajemy :D
  6. I ciągle się przewija to nasze wyobrażeni jak ma wyglądać prawdziwy, zdrowy związek...nasze marzenia, nie ich. To co często jest powtarzane...czy ty aby nie widzisz jego takim jakim chciałabyś, żeby był..ułuda i senne marzenia nic więcej. A potem trzeba mieć twardy tyłek aby zmierzyć się z rzeczywistością, że On nie jest takim człowiekiem jakim go widzisz tylkomkimś zupełnie innym, smutne. Ale rozczarownia bolą. Nasze matki powinny nam dawać przykłady swoim życiem, jak powinna wyglądac fajna i zdrowa rodzina, albo chociaż dawać nam odpowiednie ksiązki do przeczytania....tylko jaką one miały świadomośc? Taka jak ja jeszcze parę lat temu, ba nawet rok temu, zanim tutaj trafiłam, byłam totalnie zielona :o
  7. Niebieska...to co opisałaś...to jota w jotę mój M. Tłumaczenie, że nie jestem wielbłądem, mało tego, że inni ludzie też wielbładami nie są. Koszmar, nerwy i lzy... Niby teraz jest trochę lepiej, bo ja się okopałam, ale ciagle jest z mojej strony ta uzasadniona powściągliwośc, niestety. Tez mi się marzy taki związek, bardzo bym chciała tego doświadczyć, najbardziej z moim M, ale...czy to jest w ogóle z nim mozliwe ? :O:O:O
  8. enia....zgadzam się z renta Może niektórym by ulzyło gdyby tak otworzyli serce i opowiedzieli, próbowali ze swoją osobą przeanalizowac temat, ale... już widzę reakcję mojego M :D Całe zycie by zapewne wracał do takiego tematu, jesli w ogóle byłby nasz wspólny ciag dalszy. Chociaz enia z drugiej strony... niefajne jest takie zycie, kiedy musisz filtrować słowa wypowiadane do swojego M. Ja niestety tak mam i to jest straszne...:O ja mówiąc coś musze wiedzieć jak odbierze wypowiadane słowa mój M. Niestety pomimo cięzkiej pracy jaką obydowje zrobiliśmy...tak rzecz jest nie do przebycia. Nie mogę być tak do końca i na 100% otwrata wobec M. I nie chodzi tutaj absolutnie o jakiekolwiek sprawy damsko-męskie...nie nie, chodzi mi o pierdołki, rzeczy nad którymi ja bym się nie zatrzymała, ale....nie mój M. I to jest dla mnie bardzo trudne, więc na wszelki wypadek nie mówię za dużo...tak dla zasady, bo jeszcze on z prostego zdania wyłuska sobie coś do czego się przyczepi. A ja....ja nie mam nic sobie do zarzucenia, jestem i zyję tak, że mój M mógłby być 24/24 przy mnie...jestem kryształowa. Martwi mnie to... bo to ciagle przeszkadza na przyszłość.
  9. Nie pisalam, bo miałam zajęty weekend, ale czytam wszytsko... Jak zawsze biorę od Was bez pytania wszytsko co pozwala mi ciągle otwierać oczy i szukać odpowiedzi na na moje pytania :) A jest ich sporo. Inna ja kiedy czytałam o tym w jaki sposób rozwiązywałas problemy z mamą, dziadkiem...az pozazdrościłam, ale jednocześnie poczułam w sobie jakby bunt, cos takiego co mnie zatykało. Nie umiem tego opisac, ale ... w gardle by mi głos się zatrzymał gdybym miała powiedzieć mojej matce, że ją kocham...straszne. Ona nigdy mi tego nie powiedziała i wiem bardzo dobrze, że pomimo, że to ojciec był alkoholikiem i nam urzadził ostra jazdę bez trzymanki w domu, to ja jemu wybaczyłam. On jest teraz niepełnosprawny, nie mówi, chodzi o kuli i tak jakos w sobie to poczułam, że to jest jego pokuta za wyrządzone nam winy i ja już go nie winię za nic i nie mam żalu w ogóle. Natomiast mama... Boże nie umiem z nią zamienic jendgo zdania, nikt inny na świecie nie wyprowadza mnie tak z równowagi jak ona. Zazwyczaj każda rozmowa przeistacza się w kłótnie i rzucanie słuchawką...i musze się BARZDO mocno zmuszac, żeby rozmowa telefoniczna nie kończyła się w taki sposób. Koszmar. Zero porozumienia. Nieznoszę jak przyjeżdża do mojego domu....jak już wiem, że ma przyjechać czuję niepokój. Kiedy jest u mnie panoszy się, rządzi...a ja we włąsnym domu czuję się jak intruz, dlatego zminimalizowałam ilośc wizyt. Ona zachowuje sie jakby jej się wszytsko należało (ode mnie) od szacunku do własnego pokoju w moim domu... i jest taka tylko w stosunku do mnie, brat ją totalnie spacyfikowala i u niego nie odzywa się słowem i chodzi \"na paluszkach\". To ja gdzieś cos złego zrobiłam, jakis błąd, że tak jest.... I nie wiem dlaczego po takich agresywnych zachowaniach do matki i jej do mnie, zawsze mam poczucie winy i się z tym źle czuję. Kwadratura koła... :O Z M oki, chociaż każdy ciagle u siebie...więc nie wiem czy to jest ok. Mnie i jemu z taką sytuacja nie jest fajnie, ale jakos nie umiemy znaleźć rozwiązania. Kormoranie to Ty chyba napisałaś, że do kompromisu mozna dochodzić miesiąc, rok, 10 lat...tylko jaki to ma sens i czy to wtedy jest kompromis....eh. Nie umiem rozwiazać tego problemu, pozostawiam to czasowi. Mgła, deszczowo...odbija się to i na moimhumorze. Buziole
  10. renta nie dla poklasku to czynię jeno ze szczerego serca i dla duszyczki, która wsparcia potrzebuje.... ale miło bardzo jest słowa takie usłyszeć, dziękuję Buziak... historyczny film oglądam ;)
  11. inna_ja.... masz już dużo wiedzy. Myślę, że odezwałaś się tutaj, ujawniłaś w momencie kiedy sama ze sobą ustaliłaś "Chcę żyć normalnie i jestem gotowa na walkę ze swoim nałogiem". Poczyniłaś już sama dużo kroków, które o tym świadczą.... Teraz Kochana już tylko wytrwałość, cierpliwość i dużo silnej woli. Ten topik jest najlepsza terapią, trafiłam tutaj ponad rok tyemu i ani psychiatra, ani psycholog, z którym spotykam się do dzisiaj nie dał mi tyle co to miejsce... Witaj w Klubie :)
  12. Coż z humorem. Kobieta potafi :D:D:D:D Pewna kobieta, krótko po rozwodzie, spędziła pierwszy dzień smutna, pakując swoje rzeczy do pudeł i walizek, a meble do wielkich skrzyń. Drugiego dnia przyszli i zabrali jej rzeczy i meble. Trzeciego dnia usiadła na podłodze pustej jadalni, włączyła spokojną muzykę, zapaliła dwie świece, postawiła półmisek z dwoma kilogramami krewetek, talerz kawioru i butelkę zimnego białego wina i przystąpiła do konsumpcji, aż już więcej nie mogła. Gdy skończyła jeść, w każdym pokoju rozmontowała pręty karniszy, pozdejmowała z końców zatyczki i do środka włożyła połowę krewetek i sporą porcję kawioru, po czym ponownie umieściła zatyczki na końcach karniszy. Potem zrezygnowana cicho wyszła i pojechała do swojego nowego lokum. Gdy mąż wrócił do domu, wprowadził się z nowymi meblami i z nową dziewczyną. Przez pierwsze dni wszystko było idealne. Jednak z czasem dom zaczął śmierdzieć. Próbowali wszystkiego! Wyczyścili, wyszorowali i przewietrzyli cały dom. Sprawdzili, czy w wentylacji nie ma martwych myszy i wyprali dywany. W każdym kącie powiesili odświeżacze powietrza. Zużyli setki puszek sprayów odświeżających. Nawet wykosztowali się i wymienili wszystkie drogie dywany. Nic nie działało. Nikt nie przychodził do nich w odwiedziny, robotnicy nie chcieli pracować w domu, nawet służąca się zwolniła. W końcu były mąż kobiety i jego dziewczyna zdesperowani musieli się wyprowadzić. Po miesiącu nadal nie mogli znaleźć nikogo, kto zechciałby kupić cuchnący dom. Sprzedawcy nie chcieli nawet odbierać ich telefonów. Zdecydowali się wydać ogromną sumę pieniędzy i kupić nowy dom. Eks-małżonka zadzwoniła do mężczyzny w sprawach rozwodu i zapytała go, co słychać. Odpowiedział, że dobrze, że sprzedaje dom, ale nie wyjaśniając jej prawdziwej przyczyny. Wysłuchała go ze spokojem i powiedziała, że bardzo tęskni za domem, i że porozmawia z prawnikami, aby uporządkować sprawy w papierach w taki sposób, by odzyskać dom. Mężczyzna, sądząc, że jego eks nie ma najmniejszego pojęcia o smrodzie, zgodził się odstąpić jej dom za jedną dziesiątą rzeczywistej ceny, o ile ona podpisze umowę tego samego dnia. Przystała na to i w ciągu godziny dostała od niego papiery do podpisania. Tydzień później mężczyzna i jego dziewczyna stali w drzwiach starego domu, patrząc z uśmiechem, jak pakowano ich meble i wsadzano na ciężarówkę, by zabrać je do nowego domu... łącznie z karniszami.............
  13. smutna bardzo dziewczyna pisze .......... Nie popełniaj błędu, nie pozwalaj sobą manipulowac, a tym bardziej wpędzać w poczucie winy. Jego zły nastrój jest TYLKO jego problemem, ale skoro to odbija się na Tobie tzn że coś jest nie ok. Dlaczego czujesz się odpowiedzialna za jego fochy i humory? Dalczego czujesz, że musisz mu w jakiś spoób "wynagrodzić" złe samopoczucie...pocieszjąc, wspierając... A on wtedy tym bardziej staje się niemiły. No cóż z czasem następuje eskalacja problemu, bo.... Ty nie oznaczając jasno granic stajesz się w tym związku coraz bardziej maleńka, coraz bardziej cichsza, zaczynasz chodzić na paluszkach...no bo on ma humory. Tak jak napisała niebieska zaczynasz odgadywac jego potrzeby, schodzić z drogi aby tylko było miło i spokojnie. Musze Cię rozczarować...NIE BĘDZIE. Bo w tym wszytskim tylko TY się źle czujesz...szukasz pomocy, przyszłaś tutaj. Jemu jest z tym dobrze, on nie widzi problemu usiebie, on jest super gośc, a Ty jesteś czepialska...czyż nie tak??? Otwórz dziewczyno oczy. On się nie zmieni, będzie tylko z czasem coraz więcej humorów i fochów.... Jedyno to jemu samemu bedzie źle z sobą takim humorzastym, i sam będzie chciał coś ze sobą zrobić, ale....nie licz na to, takich jest promil... to tylko wyjatki które potwierdzają regułę. Przychodź tutaj, pisz... może otworzysz oczy. Przytulam
  14. inna ja Myślę, że renta Ci napisała wszytsko co mozna było napisać, bardzo ładnie odpowiedziała. Rzeczowo i jasno. Cóż mogę doadać ze swej strony... Jesteś świadmą wszystkiego co się dzieje i mądrą kobietą. Wszystko co sama napisałaś jest już odpowiedzią na zadawne pytania. Zdajesz sobie sprawę z uzaleznienia i z hustawki emocjonalnej, którą sobie przez ponad pół zycia zafundowałaś. Jasną sprawą jest i Ty tez to wiesz - współuzaleznienie i wynikające z tego ułomności w które nas nasz dom rodzinny wyposazył. Piszę nas, bo mnie również, a i wiele dziewczyn stąd też. Bawicie się w berka. On odchodzi, wraca, Ty odchodzisz, wracasz i tak trwa ten hoholi taniec w nieskonczonośc. Uzalezniłas się od niego, od emocji jakich Ci dostarcza, jesteś jak narkomanka, która potrzebuje ciągle i od nowa swojej dawki... inna ja... nie ma cudownej recepty na ozdrowienie. To jest bardzo ciężka parca, jak wychodzenie z każdego nałogu. I jedyną osobą na świecie, która może Ci pomóc jesteś Ty sama. Myślę, że wiesz o tym, bo przecież już zasięgałaś rady specjalisty. Jesli człowiek chce się wyzwolić ze szponów nałogu to.... musi go odstawić na 100%. Nie ma smsów- zmień telefon. Nie ma telefonów. Nie ma maili. Jest zero kontaktu. ZERO. I tak jak renta napisała z pewnością to miesjce Ci pomoże...da wsparcie, a przede wszytskim codzienny zastrzyk wiary i podtrzymania na duchu, jesli zajdzie potrzeba. A do tego psycholog, a może i leki od psychiatry. Silne postanowienie, wiara, że będzie dobrze i to co napisałam wyżej dają Ci ogromną szansę na wyleczenie, na wolnośc, na piękne życie. A Twój mąż jawi mi się jak Andy Garcia z filmu \"Kiedy mężczyzna kocha kobietę...\" Nic dodać nic ująć, masz farta :D Przytulam i zyczę dużo siły...
  15. Vacancy...ale ćwiń ze mnie straszliwy :P Przytulam Cię i pozdrwiam. Ostatnio chyba u Ciebie względny spokój, albo juz sie uodporniłaś... W każdym razie brzmisz pozytywnie. To miło. consekfencjo brakuja nam Ciebie zaglądaj Kochana. Jak tam interesy? Kręcą się w dobrym kierunku? Trzymam mocno kciuki i pozdrawiam. I wybaczam wszystkim.... ;) hehe
  16. Kochane...jak miło, że napisałe, te dawno niewidziane free-wolna myślę o Tobie często, taka pozytywna energia od Ciebie bije, szczególne to było na naszym spotkaniu...spokój i ciepło. Bardzo się cieszę, że zyjesz jak zyjesz, że tyle pozytywów w tym widzisz i wcale nie masz zamiaru wracać z raz obranej drogi. My tutaj w większości mamy coś z Samarytanki...biec, pomagać, wspierać, dopieszczać... Więc nie miej sobie za złe, że tak czujesz... z czasem to minie, a kiedy minie uwolnisz się już nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Bardzo miło słyszeć, że wbrew pozorom to pozytywnie odbija się na dziecku, są lepsze relacje i przede wszytskim spokój, kt ory w rodzinie jest bezcenny. I niech to posłuży tym, które dla \"dobra\" rodziny trwają, niech takie wypowiedzi jak Twoja będą drogowskazami dla innych, które jeszcze się wahają. Ściskam Cię mocno i...przychodż Kasiu No wywołałam Cię... ale tak myslłam, że tak jest. Niestety to dosyc symptomatyczne, że jak nastaje cisza, to znaczy, że miodowy miesiąc nadszedł i jest dobrze. Z jednej strony to dobrze, bo wiadomo, że jest miła atmosfera i dobrze się dzieje, choć... często cd jest znany. Kasiu możesz i powinnam wracać tutaj zawsze..bez wzgledu czy jest dobrze czy gorzej. Widocznie nie nadszedł Twój czas... Przytulam Medalion Bardzo Cię rozumiem. Moja mama jest taka sama...dołująco-roszczeniowa. Ale staram się nie dopuszczać do siebie tego co mówi...to jej problem jak ona uważa, ja mam inne zdanie i moje zdanie jest najwazniejsze dla mnie. Zwariowałabym gdybym brała sobie do serca co moja mam mówi. Staram się ją traktować jak kogoś chorego, kto tak ma, że gada i wszystko co mówi jest pesymistyczne i juz tak jej zostanie, bo ona nie widzi w sobie żadnego problemu. Przy czym moja mam tez uważa, że wszystkie moje koleżanki, bądż córki jej znajomych są sliczne, mądre, zaradne i SZANUJĄ swoje mamusie, a ja jestem taka podła. A matce szacunek się NALEŻY. No ja jestem innego zdania, ale... juz nie dyskutuję z mamą. Czasami mi się zdarzy nie zapanować nad sobą... i awantura gotowa ;) zona31... bardzo szybko zadziałałaś :D Widocznie już byłas mocno zdeterminowana. Sprawa rozwodowa to jak strach, który ma wielkie oczy, a tak naprawde jest maleńkim straszkiem...tak maleńkim, że aż smiesznym. Wiem, że adrenalina skacze (dobrze przed wypić meliskę albo jakiś persenik). Nie macie chyba dzieci więc są zapenw nie będzie stał na stanowisku, że związek powinien trwac i trzeba dawać sobie szanse itd. Musi ustać więź emocjonalna, fizyczna i ekonomiczna i to od minimum 6 miesięcy. Jesli tak jest u Was to nie powinno być problemów... Oczywiście pod warunkiem, że będzie bez orzekania o winie. W każdym razie uspokajam Cię, że to naprawdę nic strasznego i z perspektywy czasu powiesz to samo... tylko ta perspektywa co....;) Będzie dobrze. Przytulam maraguta kolejna dzielna i silna, która walczy o swoje szczęście. Przychodź, rozmawiaj z nami. Duzo już zrobiłaś, teraz trzeba wytrwać w postanowieniu. Dobrze, że masz wsparcie w rodzinie... to budujące i dające siłę. Pozdrawiam ciepło. Kormoranie Niebieska siódemko yezz 4U oneill Wierna Optym15 Poa ophrys enia ja1972
  17. Niebieska hehe ...kiedys byłas inna... tak tak, taka jaką on chciał, taka jaką on sobie (soory) ulepił, uformował. Taką jaką inni by chieli żebyś Ty/ja była. Była dla wszystkich nie dla siebie. I dobrze, że tutaj jestesmy. I wcale nie pojmuję tego jako chorego feminizmu, ale skoro faceci chcą partnerek mądrych, świadomych, wykształconych, świetnych organizatorek (pogodzić pracę i wychowywanoie dzieci) to ze WSZYSTKIMI konsekwencjami. Czyli jesteśmy dla siebie pełnoprawnymi partnerami...we wszystkim. Ja Ciebie szanuję ty mnie też, ja zajmuje się dziećmi i domem (to cięzka paraca), Ty pracujesz poza domem, nie ma ważnych i wazniejszych są równi.
  18. Maraguta Miło, że nas informujesz. To miód na moje serce takie wiadomości. Cieszę się, że kolejna mądra kobieta walczy o swoje lepsze, a przede wszytkim spokojne życie. Pozdrawim ciepło.
  19. A wiecie... dzisiaj mi M powiedział, że jestem dla niego niedobra, że bardzo się zminiłam, że kiedyś byłam lepsza...dla niego. Hmmm...daje do myslenia. ALe mówię Kochanie kiedy jestem niedobra? Czy krzywdzę Cię w jakis sposób? Usłyszałam, że jestem niedobra bo myślę tylko o sobie. A ja jemu na to...jak chcę awansować i lepiej zarabiać, żebysmy mieli w budżecie więcej to jestem niedobra dla niegO? Czy jak chcę coś robić w domu, remontować, polepszać, upiększać, to jestm niedobra dla niego bo to nie jego dom (na papierze)? Ale przecież chcę, żeby zamieszkał ze mna i chcę tym wszytskim się z nim dzielić? To jestem niedobra? Czy jak chcę schudnąć i chodze na siłownię to jestem niedobra bo myslę tylko o sobie? Przecież myslę tez o nim, żeby był dumny ze mnie, że mając tyle lat nie jestem jakimś zapyziałym troglodytą tylko kobietą z która lubi się pokazywać. I jak dbam o zdrowie to mysle tylko o sobie? Przecież on chce miec przy sobie kobietę, która będzie go wspierała, pracowała na równi i była podpora i opoką w trudnych chwilach. No kurde.... Czy ja źle myślę? Bo mój M mówi, że ja myslę tylko o sobie... A błagam go od 5 lat, żeby rzucił palenie i co? Doopa. Dla siebie? Chyba nie. Proszę, żeby zamieszkał ze mną, i co? Doopa. Staram się o jak najlepsze realcje z jego synkiem z powodzeniem. Dla siebie? A pewnie :D ale przede wszytskim dla M. Tak mówi, bo ja już nie tańczę jak on zagra. Już nie nadskakuję. Nie wyprzedm jego potrzeb. Szanuję siebie, swój czas, to kim jestem... Przeciez kocham Go i jestem z nim. Dla niego to za mało... bo wczesniej byłam oodana, poddana i w ogóle bez własnego ja. Dzisiaj pisła, że źle się ze mną taką czuje, odpowiedziałam, że ja robię wszytsko jak najlepiej a jak jemu z tym źle...to jego problem. Zołza chyba jestem :P hehe ALe zołzy mają lepiej w życiu... podobno!
  20. ids123 Mam Kochana dla Ciebie dwie wiadomości dobra i złą. Dobra jest taka, że w każdym momencie z takiego chorego uzależnienia, bo to nie miłośc, a często tak niektórzy to pojmują mozna się wyleczyć i jest to absolutnie i 100% wyleczalne. Zła to taka, że TYLKO ta osoba, która jest uzalezniona może podjąc walkę. Jak z każdym nałogiem, musi chcieć. Nikt jej nie zmusi do niczego. Musia sama chcieć przerwać ten chory związek. Niestety...osoby trzecie mogą być bardzo pomocne, ale wtedy jak już taka sobą będzie chciała sama się wyzwolić. Pozdrawiam ciepło
  21. Niebieska... Ja jestem takim dzieckiem z pełnej rodziny. Mój brat naduzywa jak tatuś i ma zrypaną psychę, że się tak wyrażę. No ja tez musiałam i muszę pracowac nad sobą i ciagle coś w temacie odkrywam, bo tyle jest tego, że trudno tak za jednym razem ocenić co było, co się stało i gdzie lezy problem. Potem takie odkopywanie siebie trwa latami, dlatego naprawdę lepiej jest zyć w niepłenej rodzinie, ale w spokoju, miłości i szacunku. Tylko jest jeden podstawowy aspekt sprawy... trzeba to wiedzieć trzeba zdać sobie sprawę trzeba wyciagnąc rękę i szukać wsparcia trzeba umieć z tej wiedzy skorzystać. Nawet przez ten rok kiedy ja tutaj zawitałam. Ile było dziewczyn, które przyszly i zniknęły. Chciałabym wierzyć, że zasięgneły porady i coś z tym swoim zyciem zrobiły, ale nie czarujmy się odeszły, by znowu ciepieć... mam nadzieję, że jeśli nawet tak się stało to wrócą. Myślę, że to co my tutaj przezywamy, nasze problemy to jest ogromny problem społeczny OGROMNY, a my jesteśmy tylko promilem tych, które chciały coś z tym zrobić i robią...
  22. Lubiłam tego Profesorka... ale teraz Go uwielbiam. Super gościu, świetnie pisze. Bardzo mi się podoba jego tok myslenia i zgadzam się z nim....
  23. ojej miało być........ Nawet był czas ŻE MIAŁAM ŻAL DO SIEBIE, że dla mojego fajowego synka takiego drania wybrałam na ojca... Cos mi zjadło taki wazny tekst. sorrki
  24. Niebieska.... A ja doskonale pamiętam, jak mój 3 letni synek trzymał mnie za rękę jak lecielismy samolotem i ja się bałam i pocieszał mnie. To było słodkie, a ja panicznie boję się latać...i tak ma do dzisiaj. sama nie wiem co dobre.... a jak by miał wzorzec takiej silnej matki, która wszystko może, pomoże, załatwi to może myslałby juz od dziecka, że kobieta to MUSI twardo stać na ziemi i MUSI być dzielna i wszytsko znieśc...a tak to wie, że sa różne sytuacje w życiu i najwazniejsze to umieć z tych sytuacji wyjśc zwycięsko. A skoro Twój synek jest taki asetywny i ani ojciec, ani obietnice go nie przekabacą to....masz zucha syna :D Dobrze to wróży.... Mój Boże przypomniała mi się komunia mojego....dawno to było. Wysłałam zaproszenie i do jego ojca... nie przyszedł, zero kontaktu...i tak już od niemal 20 lat. Przykre. Nawet był czas, że dla mojego fajowego synka takiego drania wybrałam na ojca...:O ale może wtedy mój syn nie byłby taki jaki jest, a jest superancki koleś i takiego go kocham najbardziej na świecie...
×