Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Niebo błękitne

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Niebo błękitne

  1. Ale mnie Kochane zainspirowałyście do przemyśleń. A ile odpowiedzi... Ile poruszonych delikatnych strun moich... Wczoraj taka cisza, a dzisiaj jak na coś popchnęło...to aż się klawiatura grzała. Dziękuję Wam za tą dyskusję. Chyba najwyższy czas powyrzucać z siebie, te zalegające po kątach zmory, które siedzą i zatruwają nam radość życia, które nie pozwalają sobie wybaczyć, które wpędzają w poczucie winy, które skrzywiają nam prawdziwy obraz świata. A przecież świat jest kolorowy, ludzie uśmiechnięci i mili, a my piękne i młode.... :D I tej wersji się będę trzymała
  2. mmak...ile w tym Twoim opisie znalazłam siebie. Też bym na pierwszy rzyt powiedziała, nie byłam bita, a jednak. Dyscypilna w kuch wisiała. Taki na kijku przybity gwoździem kawałek paska rozciety na cieńsze pasma. Głównie dostawał mój młodszy brat, bo ja zawsze byłam grzeczna i dobrze się uczyłam. Nauczyłam się czgoś...przetrwania. Kłamałam ciagle i wciąż. Na zewnątrz, że w domu ok, że tatuś nie jest alkoholikiem, tylko...lubi wypić, Kłamałam, żeby siebie uchronic przed tą wisząca dyscypiliną. Podrabiałam podpisy rodziców pod usprawiedliwieniami, robiłam wszytsko, żeby tylko było dobrze, żeby był spokój. Oczywiście nigdy go nie było, bo ojciec był alkoholikiem i pił odkąd pamiętam. Pił i kiedy wracał do domu bylo piekło, kłótnie, awantury, wyzwiska...krzyki, płacz matki i my dzeci skulone w pokoiku, które udawały, że ich nie ma. Mama skupiała się na porządkach domowych, na obiadach i na ukrywaniu choroby ojca i na... uciszaniu go...BO CO LUDZIE POWIEDZĄ. Tak ma do dzisiaj. jako nastolatka, kiedy zaczał się bunt już nie byłam taka pokorna. Zaczęłam jenoosobową walkę z nałogiem ojca. Wylewałam mu alkohol, co było strasznym przewinieniem, musiałam wtedy uciekac z domu i przeczekać u sąsiadów aż ojciec uśnie. Potrafiłam wyjść na klatkę i stłuc o ziemię flaszkę. Pyskowałam i się NIE BAŁAM, co moją matkkę doprowadzało do rozstroju nerowego, bo bała się, że ojciec mi zrobi krzywdę. Z tym kłamaniem to mi zostało do dzisiaj. Potrafie kłamać tak poprostu bez przyczyny. M. mnie pyta co jadłaś na lunch, aja jemu, że pomidorową....a jadłam np. zurek. Podaję przykład, bo nigdy się nie mogłam zrozumieć...dlaczego ja to robię? Mój m. jak się okazywało, że kłamię, to chociażby to była sytuacja jak w powyższym przykładzie, robiła mi karczemną awanturę...Wyzwyał od OSZUSTEK, KŁAMCÓW...a dla mnie to było niezrozumiałe. Nie rozumiałam siebie dlaczego to robię, a ni m. dlaczego się mnie czepia. On nawet za takie kłamstewko potrafił się z domu wyprowadzić!!! I jeszcze jedno. Psycholog mi uzmysłowiła, że ja całe życie byłam zdradzana. Że zdrada to nie tylko taka damsko-męska... co zrobił mój były mąż, dawno temu, z którym się rozwiodłam. Ale....zdradził mnie bardzo mocno mój brat, z którym nie mam już lata kontaktu, że zdradziła mnie moja bacia, która najpierw mi coś dała, a potem to zabrała i sprzedała. Że ja zbyt łagodnie traktuje te krzywdy, które mi inni wyrządzili i jestem dla innych za dobra, za wyrozumiała. I to fakt. Ja swój dom prowadzę zupełnie inaczej niż moja matka... Inaczej też traktuję siebie, dbam o wygląd, dbam o samopoczucie i cieszę się życiem jak umiem. Niczego nie zostawiam na później. Dużo wyjeżdżam, nauczyłam się jeżdzić na nartach. Czego moja mam znieśc nie mogła....że takie głupoty mi głowie chodzą na stare lata. Nie mam też wyrzutów sumienia jak moja mama płacze. Ona płakała i płacze wciąz i z każdego powodu. Tylko jak jej podsuwałam informacje, ksiązki, żeby może coś ze sobą zrobiła...to stwierdziła, że ten internet to ze mnie wariatkę zrobił, że jej jest dobrze jak jest.
  3. Gotka...tak przykro to czytać. Dziewczyno masz dopiero 25 lat.... Mama ma rację. Dlaczego nie pójdziesz do pracy? Dlaczego nie zajmiesz się sobą i dzieckiem? Dlaczego pozwalasz na to wszytsko co Cię spotyka? Nie wiem gdzie mieszkasz, ale... tutaj jest dużo dziewczyn, które nie mieszkają w Polsce. walczą ze swoimi partnerami, walczą o lepsze zycie dla siebie i swoich dzieci i...wygrywają. Przychodź tutaj i pisz... może uda Ci się nie wracając do Polski usamodzielnić tam gdzie jesteś i zacząć życie na włąsny rachunek. Odwagi. Trzymam kciuki. Pozdrawiam ciepło...
  4. Mmak... nie mysl o tym co się stało, nie katuj się winą za to, że Twój syn tak miał w domku jak miał. Pomysl sobie, że to juz minęło, że dziś nie masz wpływu co się wydarzy kiedyś, to już jest poza Tobą. Teraz więcej widzisz i od teraz będzie tylko lepiej. Masz więcej wiedzy i ją wykorzystaszw swoich relacjach i wszytsko będzie szło ku dobremu. I tego sie trzymaj :) Ja kiedyś miałam taki wewnętrzyny żal do siebie, że mój synek poszedł do łżobka jak miał 2 latka i strasznie to we mnie siedziało, że tak w tym żłobku taki malutki. A ja wtedy nie miałm wyjścia, musiałam pracować i nie miałm z kim go zostawic. I teraz mój dorosły syn jak z nim o tym rozmawiałam...usmiał się z tych moich wewnętrznych żali....powiedział, że w żłobku było fajnie i on super wspomina i w ogóle ON nie ma ztym problemu, więc czemu ja sobie robię problem... To mi bardzo pomogło. Czasami taka rozmowa i wyjasnienie sobie...nawet jak to dotyczy bardzo starej sprawy jak widzisz duzo daje . Consekfencjo....Kochana, miałas rację co do mojego stanu, który jak się okazuje był ściśle związany z moim dniem cyklu. Dzisiaj jak ręką odjął. Już mi jest dobrze, słońce świeci i dzisiaj wiem, że mi się wszytsko uda i jest i będzie pięknie. Poza tym udalo mi sie zrzucić 2 kilo na początek, zdrowo się odżywiam i chcę być dla siebie jak najlepsza :) Ula, ja1972, Poa....
  5. Hej hej.... Ja jestem...ja 1972, już się odzywam. Byłam dzisiaj na spotkaniu, było fantastycznie, cieszę się, że tamposzłam. Będę chodziła. Dzisiaj było ćwiczenie, dokończyć zdanie.... Byłabym szczęśliwsza gdyby... I ja powiedziałam...gdyby m. była taki jaki ja chciałabym, żeby był. Uzależniłam swoje szczęście od niego :O, fatalnie. jak ja mogłam sobie to zrobić? Ale trudno powiedziałam, a potem pomyślałam.... Chcę być szczęśliwa od czegoś na co nie mam wpływu, od kogoś kto jest jaki jest i inny nie będzie. Ciągle to samo. Ale wierzę, że uda mi się w końcu. Marzę o tym, żeby być zdrowa, marzę, żeby skończyć mój salon kąpielowy, żeby móc leżeć sobie w wannie...:) marzę, żeby mieć szczęśliwą rodzinę...do niedawna marzyłam o córeczce :O ale już nieaktualne ....
  6. consekfencjo...dzięki za miłe słowa jestem w samym środku okresu, może faktycznie to moja fizjologia płata mi figle. Coś w tym jest, bo bo niemal cały miesiąc trzymałam się i była, czułam się silna, a dwa ostatnie dni beksa...i wszytsko przeciwko mnie i biedna i taka sama i taka nieszczęśliwa. Dzisiaj w kościele na mszy prosiłam Boga i modliłam się o wskazanie mi drogi, o otwarcie drzwi, którymi mogę pójść dalej. Prosiłam o rozum i siłę w walce z moim nałogiem. Wychodząc niemal siłą zmusiłam się, żeby choć nie podjechać w jego okolice... tak mnie ciągnęło. Głupota, bo co innego.... Poszłam do kina, sama, film polski "zero" ... dziwny, daje do myślenia, ale wyszłam wzmocniona. Ludzie mają takie porąbane życia... moje to pikuś. W sumie mój problem to ja sama, mogę to wszystko załatwić silną wolą, samozaparciem i wytrwaniem w mocnym postanowieniu, prawda? Wierna dziękuję za lekturę, tego jeszcze nie czytałam. A ostatnio jestem żarta na literaturę tego typu.... Miłego wieczoru wszytskim
  7. 4 Umowy...zdrówka Rodzince życzę. Kurujcie się Kochani. Dzieki, że się odezwałaś. Wierna... miesiąc było nawet w miarę, a teraz jakiś spadek formy. Nic nie działa, nic nie pomaga. Czuję pustkę...ogromną w sobie. Staram sie ją zapełnić, ale nie wiem czym, kim... bo wszystko co robię na nic. Wiem, że to chwilowe, ale ta wiedza nie pomaga.... i to czekanie nie wiadomo na co. Czekam na ozdrowienie, na niego, na normalność? Ale jak to jest normalnie, bo ja nie wiem. Nigdy nie miałam normalnie, więc skąd mam wiedzieć co jest normalne, a co nie? Moja normalność dotychczasowa była skrzywiona, była chora, była anormalna, ale była....moja, znana. To jak kwiat wyhodowany w szklarni w nienaturalnych warunkach, wspomagany pestycydami, nawozami... opryskiwany, ale wyrasta i przeniesiony do ogrodu, gdzie jego miejsce, gdzie normalnośc....musi się zahartować, musi odchorować, żeby się przyjąć, żeby móc rozkwitać... Youlka...witaj Ja1972, Ulla....
  8. yezz.... ja zakończyłam, ale generalnie terapeuta już 2 miesiące wcześniej powiedziała, że generalnie temat z m. mamy zakończony i, że sobie radzę i poradzę... a jest jak jest. Nie wiem, może w grupie jest lepiej, może nie trafiłam na odpowiednią panią... W każdym razie, nie robię nic głupiego... staram się to przeżyć, jakoś przetrwać, poukładać...
  9. wyszłam...wróciłam... i to samo siedzę i ryczę a już niemal miesiąc trzymałam się dzielnie w lutym miną 2 lata jak jestem tu obecna przesiedzę życie w necie, szukając odpowiedzi, starając się pomóc sobie i może choc trochę dając wsparcie innym rok pracy z psychologiem idę na terapię grupową.... muszę wiem, że tylko ja sobie jestem w stanie pomóc, chcę sobie pomóc tylko...gdyby stanął w drzwiach nie wiem czy miałabym siłę go wykopać, dzisiaj nie wiem ale może jutro, może jeszcze trochę i dam radę ophrys, ulla, ja1972, siódemka 4Umowy...odezwij się proszę
  10. Ulla.... może to marne pocieszenie, ale...wiele z tego co napisałaś i ja czuję. A jeśli robię coś...jak chociażby dzisiejsze wyjście, to zmuszam się. Daję sobie słowo na różne rzeczy, żeby siebie zmobilizować i staram się samej siebie nie zawieść... i danego słowa dotrzymać. A najlepsze określenia na mój stan to: marazm zawieszenie nicość pustka dół beznadzieja I czytam, dużo czytam, żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, żeby zrozumieć samą siebie i to co ze mną się dzieje.
  11. Ulla...każdy dzień jest walką, ale to może być nawet przyjemne. Zgodnie z moim postanowieniem, że nie będę siedziała w domu...właśnie się robię na bóstwo i wybywam...do ludzi. Koniec piżamy i rozpamiętywania, a jeśli nawet...to nie sama w domu. Muszę nauczyć się żyć wg MOICH zasad, chceń, pragnień i radości i... odbudować relacje samej z sobą, a raczej zbudować, bo nigdy ich nie miałam. Yezz...Kochana, a widzisz mnie rzucenie fajek przyszło bardzo łatwo, zrobiłam to z godziny na godzinę, bez trudu i wyrzeczeń, faceta jak okazał się nie w porządku, też potrafiłam kiedyś kopnąć w tyłek bez żalu... A teraz....przechodzę męki, dlaczego tym razem tak mi ciężko i mam problemy z poradzeniem sobie z tą sytuacją. Przecież mam wszystko co jest mi potrzebne do zycia...
  12. renta...własnie przeczytałam, skończyłam. Świetna książka. Idę tam w poniedziałek....muszę i chcę. Dziękuję. Yezz wiem, ale boję się, ciągle mam w sobie obezwładniający strach.
  13. Anno...dziękuję Kochana. Są takie grupy, nawet w moim mieście, Ophrys już nie raz mnie namawiała, wiem, że to może pomóc, muszę się ruszyć... Chodziłam już do grupy wsparcia Al Alone, ale jakoś nie znalazłam tam ukojenia, nie znalazłam wspólnoty z grupą... chodziłam przez pół roku i zrezygnowałam. Chociaż nie był to oczywiście czas zmarnowany, wiele stamtąd wyniosłam dla siebie, wiele chyba też zostawiłam, bo często zabierałam głos. Do dzisiaj o nich myślę. Chyba chodziłam w niezbyt dobrym czasie, bo ja udawałam, że chcę rozstać się z m. a tak naprawdę ciagle na niego czekałam...:O niestety. Zawsze tak robiłam...czekałam, że wróci, ukorzy się, że się ZMIENI dla mnie. Jaka ja naiwna byłam. Że zrozumie, że już będzie jak ja chcę, żeby było.... No i był jaki chciałam miesiąc, dwa tygodnie....a potem i tak było jak przedtem, czyli źle. yezz, siódemeczko....czytałam, wszystko dociera do mnie, wszystko jasne...tylko jak to przekuć w sukces? Złotym środkiem jest dla mnie przynajmniej planowanie każdego dnia, a w zasadzie popołudnia po pracy.... muszę ustalić grafik, a już w szczególności weekendy. Zero siedzenia w domu, a jesli...to nie sama. 4Umowy.... gdzie jesteś Kochana... cofka? I tak Cię kocham jesli nawet :D Ulla , ja1972...
  14. Siódemeczko.... ja też chcę takiego Joe, nie oglądałam filmu, ale nadrobię to skoro tak polecasz. mam znizkę formy, straszną. Kolejny weekend przesiedzę w domu, nie mamm siły. Udaję, że żyję. Są chwile kiedy myslę...o jak fajnie, spokój, cisza, nie czekam na niego, nie chcę wiedzieć gdzie jest i co robi. Jestem wolna i spokojna, już nie myslę, już się uwalniam. A dzisiaj w nocy obudziałm się z takim strachem, że on już nie nalezy do mnie, że może źle zrobiłam, że nigdzie nie jest super dobrze, że znowu przyjdą święta i sylwester i znowu będę sama. Bo zeszły sylwester i święta też byłm bez niego...I niby jesteśmy /byliśmy razem, a i tak ciagle najważniejsze momenty w życiu okazało się, że spędzamy oddzielnie, bo włąsnie on się wyprowadził, on mnie porzucił....tym razem to ja podjęłam decyzję, ale jaką miałam podjąć???? Ile mozna tak zyć? W zeszlym roku przyjechał po mnie w II dzień świąt, nie widzieliśmy się, bo bylismy rozstani... tak się cieszyłam, czekałam na niego, chciałam, żeby magia świat zadziałała....a on... zaczał mnie w aucie przepytywać co robiłm, gdzie chodziłm, gdzie byłam. I zapytał czy gdzieś wyjeżdżałałam.... aja powiedziałam, że tak, że raz na szkolenie i co???? Jak psa mnie wyrzucił spowrotem pod domem. I taką miałam magię. A jednak... Życie mi przelatuje przez palce... czy byłam z nim, czy teraz kiedy jestem sama. Nie umiem się sobą zająć, zadbać, nie umiem...
  15. ja 1972.... bardzo Ci Kochanie dziękuję za moją....wiwizesekcję. Tzn Twoją dla mnie. czasami coś jest dla mnie jasne i wiem, że tak powinnam postąpić, ale ciagle gdzieś poza sobą szukam potwierdzenia, czy aby na pewno. Ale zaczynam rozumiec pomalutku na prostych przykładach. Taka głupia rzecz, jeżdżę do pracy autem, zabieram po drodze koleżankę i tak codziennie do pracy i z pracy. W sumie to nic takiego, bo nie zbaczam z trasy, ale...ostatnio u koleżanki zamieszkał narzeczony, który blisko naszej pracy pracuje i.... teraz oni obydwoje jeżdżą ze mną w tą i sporotem. Trwa to juz bardzo dlugo, z nią jeżdzę juz ponad dwa lata, z nim od miesięcy... i wzbiera we mnie wkurzenie. I co wsiadają to ja się denerwuję i czuję się wykorzystywana. Nigdy nawet do paliwa się nie dorzucili, nic. Po co mi takie coś, poczucie, że jestem matołkiem. W koncu to mój samochód, moja benzyna i moja dobra wola. Tak jak napisałaś ja1972....ja nie oznaczam granic, nie mówię czegos jasno, a potem sama sobie robie problemy i się denerwuję. Jaka to głupota. Pozstanowiłam więcej na to zwracać większą uwagę i niwelować takie sytuacje. Co do obcych idzie mi nie najgorzej, ale co do bliskich juz trudniej. Niemniej chcę załatwić sprawę z synem, bo to ani dla niego ani dla mnie nie jest dobre. Lora.... u mnie mija miesiąc od zycia bez kontaktu z m. Ale ja też ciagle mam w głowie takie dylematy i rozdzielam włos na czworo... wszyscy źle zyją, a niektórzy o wiele gorzej niż my zyliśmy ja też takim aniołem chyba nie jestm, czasami krzyczałam i byłam apodyktyczna on nie taki zły do konca, przeciez nigdy na mnie ręki nie podniósł i tak mogę wyliczać i wyliczać Tylko czytam sobie od czasu do czasu jego maile w dniach kiedy był potworem, kiedy mnie kontrolował, przypominam sobie jak wył mi do słuchawki, że za włosy mnie wyciagnie z konferencji słuzbowej na której byłam i którą oragnizowałam, jak mną manipulował, przeszukiwał torebkę, sprawdzał telefon i miał CIAGLE PRETENSJE O WSZYSTKO to.... Dobrze mi samej w spokoju świętym...choć czasami smutno i źle.
  16. renta... powodzenia Kochana, miło się czyta, że wiesz co robisz i konsekwentnie zmierzasz do celu. Ale też masz kogoś kto chce współpracowac i widzi w tym sens. Sama nic byś nie zdziałała, a tak... rozwijacie siebie i swój związek. Pięknie. Ja niestety nie umiem rozwiązac sprawy z synem. Tzn. zmienił kierunek, rozpoczął nowe studia (na tamtych poprzednich stracił dwa lata). Sam sobie opłacał i tamte studia i teraz obecne, ale.... wkurza mnie bardzo, że nie dorzuca się do tzw życia, wszytsko opłacam sama, ale... mam jeszcze na niego marne to marne, ale jakieś tam alimenty. I tak trochę go tłumaczę... Ale jest we mnie taka trochę złośc i niepokój, że on- dorosły już mężczyzna, a zupełnie nieodpowiedzialny i pozbawiony skrupułów jesli chodzi o korzystanie z życia na mój koszt... no bramie auta i nie partycypowanie chociażby w paliwie. Nie uemim byc konsekwentna i jakos tej sprawy załatwić. Myślę też, że w ten sposób go krzywdzę, że nie uczę tej odpowiedzialności chociażby za samego siebie. Trochę mam taką wewnętrzną walkę w sobie, bo... w sumie płaci za studia, za swój tel... może jestem niesprawiedliwa. Vacancy...co u Ciebie Kochana, dawno się nie odzywałaś Kasia3000....a Ty Kochanie, jak żyjesz? Pozdrowienia dla Wszystkich
  17. mmak.... Ile takich smsów i maili dostałam nie zliczę. A mój M ma wyjatkową wenę, potrafi cudnie, przecudnie mamić, obiecywać, prosić, przysięgać... Potrafi jak nikt. Zna mnie, uderza w najczulsze struny i gra sobie na nich jak wirtuoz. Jest Mistrzem. Ale...teraz ja stałam się jeszcze większym mistrzem, bo już nie daję się nabierać, już przestałam czekać....na poprawy, które NIGDY nie następują. Potragił trzęsącymi rękami gładzić moją dłoń, łzy mu ciurkiem leciały po twarzy, potrafiła przysyłac mi filmy o nas z naszymi wspólnymi zdjęciami i piosenkami które obydwoje kochamy.... Teraz kiedy ja już się nie dałam setny raz ugiąć, kiedy powiedziałam mu, że na milion procent nie chcę tego związku, że mam go dosyć, kłamstw, obietnic bez pokrycia i przez to braku stabilizacji, braku poczucia bezpieczeństwa....On wciagnął mojego syna w swój interes, jest dla mojego syna cudny, miły, jak najlepszy przyjaciel, pozwala mojemu synowi korzystać ze swojego auta, kiedy mnie zawsze tego zabraniał i robił o to awantury... Metamorfoza. Ale tym razem ja już wiem, że te wszystkie działania są wymierzone we mnie.... wie już, że niczym się nie dam skusić, to łapie sie ostatniej deski ratunku....
  18. Aagaa :D hehe Święte słowa.... ale mam nadzieję, że ja już od jakiegoś czasu z taką machą chodzę ...
  19. mmak...stwórz priorytety. Ty musisz być dla siebie najważniejsza, to jest zdrowy egozim potrzebny każdemu człowiekowi. MUSISZ TY...wiedzieć czego TY chcesz dla siebie. Ty na piewrszym miejscu. Nie uszczęśliwisz nikogo, będąc sama nieszczęsliwa. A jesli myslisz o dzieciach... W samolocie przy awarii kiedy wypadają maski tlenowe, ratujące życie...Ty jako matka masz obowiązek najpierw ją założyć sobie, a potem dziecku...
  20. mmak...może nie jesteś jeszcze gotowa? Wiesz ile ja takich maili jak Twój napisałam? I nie wiem czy jeszcze nie napiszę, choć....teraz ze mną nie jest źle. Natomiast już siebie nie oskarżam, nie lituję się nad sobą, ani nie jestem dla siebie katem... jestem dla siebie dobra.... jak matka dla dziecka, które kocha. Trudno czasami z czymś nie daję rady, czasami coś chcę i nie wychodzi...trudno, nastepnym razem się uda :) Przytulam Cię
  21. Eutenia, dzięki Ci za tą dawkę mądrości. Chyba dzisiaj tego potrzebowałam. Miają 3 tygodnie... zero kontaktu. Dobrze się czuję, ani razu nie płakałam... jestem spokojna, nie denerwuję się. Jestem bardziej szczęśliwa bez niego niż z nim. Nawet nie tęsknię za namiętnością... a to się dzieje po raz pierwszy. Małymi kroczkami... może tym razem się uda...uwolnić na zawsze. Pauulla...Twojej przyjaciółce nikt nie pomoże, jesli ona sama tego nie będzie chciała. Nic nie zrobisz za nią. Jedyne co możesz to rozmawiać... może kiedyś ona postanowi cos zrobić, a wtedy... przyprowadź ją tutaj. Pozdrawiam ciepło wszystkie Dziewczyny
  22. Cztery Umowy...Kochana. Przytulam Cię mocno, mocno....jak pięknie o tym wszystkim napisałaś, z jaką miłością.... Babcia odeszła w najlepszy sposób, we snie, po cichutku, lekko... Bóg ją kocha i to szczególnie skoro taką śmierć dla niej przeznaczył, bez bólu i w spokoju... Popłacz sobie, to żałoba... ale pomyśl, że jej jest tam gdzie jest...niebiańsko.
  23. Dziewczynki, jutro mamy małe babskie spotkanko topikowe u mnie. Jak któraś dziewczynka chętna to zapraszam na maila... Pozdrawiam piątkwo weekendowo :D
  24. Ulla... i miło słyszeć, że Ci lepiej zrozumieć samą siebie i sobie....wybaczać, i mieć dla siebie samej dużo ciepła, i być dla siebie wyrozumiałą... Przytulam Cię mocno i bardzo lubię Ciebie czytać.. pisz. Cieszę się, bo już niedługo... :D A ja trzymam się. Nie mam kontaktu, planuję sobie sama dla siebie różne rzeczy i powiem, że nawet czuję się całkiem fajnie. Jak narazie nie mam...puk puk...cofek, nie mysle co on robi i gdzie jest, poprostu... żyję swoim życiem. Nie czekam.... jak dotychczas. Dzisiaj zaszalałam i kupiłam sobie fajowe buty ;) A kiedyś...to było nie do pomyślenia, on czułby się zdradzony gdybym poszła bez niego na zakupy, hehe Cięzko mi tylko poza wychodzeniem do pracy....wyjśc jakoś do ludzi... Sama trochę czuję się taka.... hmmm gorsza, bo jak mamusia powiedziała.... I jak Ty teraz bez faceta dasz sobie samam radę? Wg niej jak z ojcem było...nie wazne jaki, byleby był.... Buziak Kochane...
  25. Ewo....dziękuję za długiego posta do mnie. Wiesz, że sympatia jest wzajemna i podziwiam Cię za Twoją walkę o syna. Czy wiesz, że jesteś chyba jedyną osobą, nie tylko tutaj, ale w moim życiu realnym, która zauwazyła i wyciagnęła na światło dzienne...to, że zmieniłam mieszkanie i poszłam do niewykończonego domu, żeby ratowac syna i odciagnąc od towarzystwa, które zaczęło mieć na niego zły wpływ. Nawet moi rodzice tego nie widzieli. Nikt tego co zrobiłam nie docenił. Miało to miejsce 7 lat temu i rozmawiałam o tym z moim synem i teraz potwierdził mi, że to co zrobiłam było dla niego bardzo dobre. Mmak... mój m. tez robił dużo dla mnie...jak robił... ale tez jak u Ciebie ciagle i wciąż potem o tym móił i ciagle wymagał podziękowań. Bardzo to zawsze wkurzało mojego syna i denerwował się, że on nie robi tego on czyli m. żeby zrobic przyjemnośc....tylko żeby mu dziękować. Teraz kiedy m. widzi, że ja naprawdę zrobiłm się nioeugięta to... zaproponował mojemu synowi pracę w nowo tworzonym interesie. Jak mieszkać ze mną i synem to nie chciał, bo mu mój syn przeszkadzał... a teraz.....cudowne ocieplenie stosunków. I powiem Wam, że mój syn jest zadowolony i się układa. Jak m. czasami wyjeżdżał i zostawiał mi swoje auto to 5 razy podkreślał, że absolutnie nie może nim jeździć mój syn, powiedział, że będzie sprawdzał i jak się tak zdarzy to NIGDY mi więcej nie udostepni. A teraz.... mój syn jeździ autem po całym mieście załatwia rózne sprawy dla m. i jest w porządku. Manipulant z niego, że hej... tfu.
×