

GreenGo
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez GreenGo
-
Lee, moją wersję maski na włosy nazywam wypasioną oczywiście dla żartu. To po prostu pochodna wszelkich testów na moim skalpie, i jej efekt finalny, najlepiej służący moim włosom. A zmajstrujesz ją tak: 1 łyżeczka nafty 1 łyżeczka oleju rycynowego 1 łyżeczka oliwy z oliwek 1 żółtko odrobina soku z cytryny 3 kapsułki wit.A+E (oczywiście to, co w środku) dowolna odżywka/maska do włosów łyżeczka miodu kilka kropel oleju arganowego (niekoniecznie) Sok z cytryny dodaj na końcu, on Ci wszystko ładnie zwiąże. Maska powinna być gęsta. Jak zrobisz rzadziznę, to już po pół godzinie dostaniesz szału, bo jajeczna berbelucha zacznie Ci spływać po twarzy. Owiń włosy folią spożywczą, ręcznikiem i noś minimum 3 godziny. Ja zwykle siadam wtedy jeszcze z poduszką elektryczną na głowie. Wyglądam pociesznie:) Potem maskę spłucz i umyj włosy dokładnie szamponem. Już wiesz, dlaczego nie zrobisz tego częściej? Bo na to trzeba mieć czas, a to dzisiaj towar deficytowy. Poza tym nadmiar rycyny wysusza włosy, a tego przecież nie chcemy.
-
Ten gość od apelu do Konrada, to ja - Green. Nie logowałam się, żeby linki dobrze wlazły.
-
Skrzypokrzywa to nic innego jak mieszanina skrzypu i pokrzywy. Kupujesz jedno i drugie, mieszasz i trzymasz w słoiku. Parzysz, jak wyżej - łyżka suszu na szkl wrzątku przez 10 minut. A potem patrzysz, jak Ci włoski piknie rosną. Siemię przygotowuje się różnie, fakt. Zależy, jaki cel temu przyświeca. Ja mielę 3 łyżeczki siemienia w młynku do kawy i zalewam gorącą, ale nie wrzącą wodą, do pełnego kubeczka. Eliminuję trujące pochodne cyjanku, a nie niszczę wszystkich wartościowych składników odżywczych. Czekam kilka minut i uzyskuję lekko glutowate coś. W zależności od kaprysu dorzucam żurawinę, goji, pestki i orzechy. I się zajadam. Albo piję bez dodatków. Nie mam na głowie burzy włosów, niestety, ale błyszczą się jak wariaty. Fryzjerki zawsze są w szoku i mówią, że rzadko widzą takie cóś ;) Idę na pocztę.
-
Opiszę Wam moje śniadanko później, będzie Moniuszko o oleju kokosowym :) Do później, moja kochana Elito z piaskownicy (czy jak to tam szło...)! :)
-
Pająk, dlaczego miałabyś się zmuszać do jedzenia ryb, skoro Ci nie wchodzą? Jedz tylko te, które lubisz, a źródeł kwasów Omega-3 poszukaj gdzie indziej. Weźmy takie orzechy włoskie, z ryb to chyba tylko sardynki przewyższają je pod względem zawartości rzeczonych kwasów. Jedz siemię lniane itd. Ok, spadam, bo do wieczora pozostanę z połową make-up`u.
-
Kondziu drogi, ja Ciebie lubię, tylko mnie zawsze wszystko ogarniam jak należy. Bo ja robot wielofunkcyjny jestem. Pisząc z Wami wykonuję kilka rzeczy naraz. Teraz np. szykuję się z paczką na pocztę, płacę za kablówkę i robię make-up. Jeśli coś mi umyka, nie bierzcie tego do siebie. O oleju z grubsza wspomniałam. Nie robię Budwiga. Na śniadanie jem olej kokosowy, na obiad zawsze lniany, do surówek olej z konopii, czarnuszki, orzecha lub oliwa z oliwek. Każdego z nich około 1 łyżki. Co do jogurtownicy, przypomnij proszę, o co pytałeś (posypuję głowę popiołem). Pisz, a ja kończę makijaż, bo mam tylko jedno oko umalowane.
-
Pająk, uważaj na te skorupki. Ja jadłam chyba za długo i nabawiłam się problemów ze stawami. To było zanim odkryłam, że dużo i bez przerwy nie zawsze znaczy dobrze ;)
-
Skrzyp parzymy tak: 1 łyżkę stołową suszu zalewamy 1 szklanką wrzątku. Zostawiamy na 10 minut pod przykryciem. Ja wszystkie zioła parzę w kubku termicznym. Utrzymuję wtedy wyższą temperaturę i każdy napar jest bardziej esencjonalny, więc wydajniejszy. Jeśli chodzi o czas stosowania, nie wiem co piszą mądre głowy. Ja trzymam się zasady: 3 tygodnie i 2 tygodnie przerwy. Zwłaszcza w przypadku siemienia lnianego. Taki "płodozmian" i umiar dotyczą zresztą wszystkiego, także ostropestu.
-
Ja pasty Budwig nie jem, ale olej lniany codziennie obowiązkowo. Zawsze do obiadu, polewam nim swoje warzywa na parze.
-
Rocznego Bratanka sama poiłam sokiem z wyciskarki, ale nie za często.
-
Tych robionych w domu tak bym się nie obawiała, ale wydaje mi się, że i tu należy zachować umiar. Ja zgłębiając zagadnienie soków gdzieś to po prostu wyczytałam. Tyle, że nie drążyłam tematu, bo nie posiadam dzieci. Tak mi się przypomniało, więc poszperaj na wszelki wypadek. I nie znielub mnie za to...
-
Podchwytliwaa (wybacz, że jeszcze się motam z Twoim nickiem), a ile Twoje dziecko ma lat? Wiesz, że soków jednodniowych nie należy podawać dzieciom? Z uwagi na brak pasteryzacji. Mogą powodować bóle brzucha i inne dolegliwości układu pokarmowego. O zatruciach bakterią Yersinia nie wspomnę (było o tym głośno w przypadku soków Marwit). Nie gniewaj się na mnie, nie wątpię w Twoją dbałość o zdrowie dziecka, ale czasem dobrze trzymać rękę na pulsie.
-
Błota ci na Kafe pod dostatkiem. Może już wystarczy. A swoją drogą cóż to za biedny, zgorzkniały człowiek, któremu przeszkadzają żarty i dobry nastrój innych? Serdecznie współczuję. Ło matko! Podczytliwa! Kozieradka na kolorek? Toż będziesz miała żółte lico, jakbyś nigdy w życiu wątroby nie oczyszczała. Burok to co innego ;)
-
Wchodzę Ci ja na wątek po kilku godzinach,a Wy koty drzecie o jakieś pierdy. No ludzie! Srtingi czy barchany, co za różnica? Sznurek w tyłku nie czyni mnie ani lepszym człowiekiem, ani bardziej seksowną kobietą. A jak ktoś lubi (mimo, że to zabójcze dla zdrowia) - szanuję i nie nie potępiam. ...I tak Was uwielbiam za wsparcie i wiedzę, jaką od Was czerpię. Ale ogarnijta się trochę. No, uściski na zgodę.:) Moja pielęgnacja włosów to: zdrowe jedzenie i olejowanie. To podstawa. Reszta, czyli masaże głowy, maski, odżywki stosuję tylko dla relaksu. I piję skrzypokrzywę, bo lubię. Bez dwóch pierwszych elementów reszta jest gonieniem króliczka. Kozieradka naprawdę nadaje włosom żółty odcień, raczej nieporządany. Na szczęście u mnie się wypłukał, ale musiałam całkiem z niej zrezygnować.
-
Ja też mam śnieg niewidziany tutaj (zachodniopomorskie) od wieków :)
-
Zaraz okaże się, że my tu same blondi :) Podchwytliwaa, ja stosowałam kozieradkę blisko miesiąc***przestałam, bo włosy zaczęły przybierać niebezpiecznie żółty odcień. Także uważaj na nią. Na baby hair pomógł mi Jantar i ampułki z placentą. Ja włosomaniaczka, także tematy mam obcykane ;) A, dzień dobry bardzo wszystkim!
-
Zbliża się 22.00. Smacznego dla Podczytliwej od wszystkich? Na zdrowie!!!:)
-
Lee, ja mam Clatronic`a. Jest tańszy od Ariete, ale oba mają porównywalne opinie. A bakterie kupowałam na Allegro, Dobrze trafiłam, bo sprzedawca super je zabezpieczył na czas podróży :)
-
Ode mnie też buziaki i uściski zwłaszcza (choć nie tylko) dla oczyszczających się w dzisiejszą pełnię. To kto tam dzisiaj walczy - Podczytliwa i ktoś jeszcze? Jam już zaszczepiona i czuję się gites.:)
-
Dzięki,Lee:) Tak na marginesie zawsze ze zdumieniem czytam, jak wiara na Kafe narzeka na jakieś "latające reklamy". Jestem tu jakieś trzy lata i nigdy nie widziałam żadnej reklamy, ani latającej, ani żadnej innej. Zaraz mnie namierzą i obejrzę sobie z nawiązką :)
-
Dobrze, Kafeterio! Idę pić Vilcacorę, tak lepiej?
-
Robiłam kiedyś podobny przepis, tyle że bez jogurtu. Wtedy spleśniały nie tylko buraki, ale wszystkie warzywa :). Jak się doleje wody z kiszonek, to jogurt chyba nie będzie już potrzebny? Musiałam wtedy coś nie tak zrobić, jutro próbuję ponownie, jeśli dostanę dobre buraki. Dzięki, Lee. Tak, mam jogurtownicę. Ale nie jest ona niezbędna do uzyskania pysznego zdrowego jogurtu. Wcześniej robiłam bez niej. Idę pić Koc***azur, właśnie się zaparzył.
-
Ile macie w przepisie na zakwas soli w stosunku do wody i buraków? Bo coś mi się tak zdaje, że oprócz warunków zakwaszania istotne są tu również proporcje.
-
Dzięki, Pajączku żeś mnie wyręczyła w kwestii cynamonu. Akurat nie miałam wtedy czasu odpowiedzieć ;) Ja kupuję tylko cynamon cejloński i kardamon bio i tak sobie je dodaję każdego dnia do śniadanka i rzeczonego jogurtu. Buroków dzisiaj nie wstawiłam, bo w sklepie bylo tylko kilka zmaltretowanych, przywiędłych sztuk. A wiadomo, że burak na zakwas musi być świeży, twardy i jędrny.:)
-
Podczytliwa, no niestety, muszę Cię zostawić samą w tym oczyszczaniu. Ja z uwagi na szczepienie nie będę ryzykowała, co najwyżej zawyję sobie do tego pełnego Księżyca. Za to oczyszczam się w następną środę i z całą pewnością w kolejną pełnię, czyli 15.lutego. Jeśli ktoś wówczas dołączy, będzie mi bardzo miło :) Lee - ja też mogłabym odpuścić sobie śniadanie, ale już od dawna jem o ustalonych porach, czy jestem głodna, czy nie. A śniadanie KONIECZNIE ciepłe celem rozgrzania pieca, pozostałe posiłki to już jak się uda. Obiad zwykle z parowaru, ale przed nim świeży sok warzywny. Kolacja to juz surowizna. Ja wcinam jeden jogurt dziennie, własnej produkcji, więc nie martwię się o jego skład. A że trawię dobrze, uważam, że to mi służy.