Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Anam

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Anam

  1. Anam

    DESSA

    Dodi dobrze, że Metaxa wchodzi łatwo...:D tak sobie mysle, przyjemnie by było Metaxa w kieleckich stronach... :D ale ta zima nie popuszcza i musze pilnować ognia w jaskini... bo straszna zawierucha i gasi co rusz...
  2. Anam

    DESSA

    przesyłam w całości, bo znów link się nie otwiera :( Polskie dzieci maharadży Zastanawialiście się kiedyś co się stało z dziećmi, które w 1940 roku zostały wywiezione razem ze swoimi rodzicami z terenów wschodniej Polski do Związku Radzieckiego? Część z nich nie przeżyła nawet transportu - kilkutygodniowej gehenny w bydlęcych wagonach w drodze do Kazachstanu, czy na Syberię. Te, które przeżyły transport zostały zdziesiątkowane przez głód i liczne choroby. Inne zmarły w sowieckich sierocińcach, które swoim podopiecznym oferowały warunki niewiele lepsze od łagrowych baraków. Niewielka garstka zdołała jednak przeżyć. Co się z nimi stało? Otóż te dzieci trafiły do raju. Nie, nie tego w niebie. Do jak najbardziej realnego raju, świata jakby żywcem wziętego z bajek Szeherezady. Ale zacznijmy od początku... Siedemnastego września 1939 roku armia sowiecka wkracza na wschodnie tereny Rzeczypospolitej. W roku następnym rozpoczynają się masowe deportacje ludności wgłąb Związku Radzieckiego. Kilkadziesiąt tysięcy polskich rodzin trafia do Kazachstanu, na Syberię i jeszcze dalej. Dorośli idą do łagrów i kołchozów, a dzieci do koszmarnych sowieckich dietskich domów. W lipcu 1941 roku generał Sikorski podpisuje w Londynie z sowieckim ambasadorem Iwanem Majskim układ przywracający polsko-radzieckie stosunki dyplomatyczne i zapowiadający utworzenie polskiej armii w ZSRR. Polskich zesłańców obejmuje amnestia i masowo zaczynają zgłaszać się do punktów werbunkowych armii Andersa. Potem świeżo sformowana armia opuszcza nieludzką ziemię. Dopiero niemal pół roku później, 24 grudnia 1941 roku Stalin wydał zgodę, by ze Związku Sowieckiego wyjechały także osierocone polskie dzieci. Do sierocińców ruszyli polscy ochotnicy w poszukiwaniu małych rodaków. W Aszchabadzie tuż przy granicy z Iranem zorganizowano polski sierociniec, do którego trafiały dzieci z całego Związku Radzieckiego. Olbrzymią rolę w jego utworzeniu odegrała słynna przedwojenna piosenkarka Hanka Ordonówna i jej mąż hrabia Michał Tyszkiewicz. Ordonka z poświęceniem przemierzała Związek Radziecki wyciągając z dietskich domów polskie sieroty i wysyłając je do Aszchabadu. O gehennie polskich dzieci dowiedział się maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji, dziedzic księstwa Navanagar (Dobra Ziemia) w zachodnich Indiach. Był to człowiek wykształcony w Europie, przewodniczący Rady Książąt Indyjskich oraz jeden z dwóch hinduskich delegatów w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii, gdzie poznał generała Sikorskiego. Jego związki z Polską zaczęły się jednak znacznie wcześniej. W latach 20-tych mieszkał ze swoim ojcem w Szwajcarii, gdzie obydwaj bardzo zaprzyjaźnili się ze swoim sąsiadem - Ignacym Paderewskim. Maharadża postanowił udzielić schronienia polskim sierotom i w pobliżu swojej letniej rezydencji w Balachadi (obecnie stan Gujarat) wybudował Polish Children Camp. Kiedy po długiej podróży w ciężarówkach, przez Iran i Pakistan polskie dzieci (a właściwie obleczone w skórę szkielety ledwo powłóczące nogami) stanęły na ziemi indyjskiej przywitał je widok sześćdziesięciu nowych domków krytych czerwoną dachówką i masztu, na którym powiewała biało-czerwona flaga. W ich nowym domu powitał ich sam maharadża. „Głęboko wzruszony, przejęty cierpieniami polskiego narodu, a szczególnie losem tych, których dzieciństwo i młodość upływa w tragicznych warunkach najokropniejszej z wojen, pragnąłem w jakiś sposób przyczynić się do polepszenia ich losu. Zaofiarowałem im więc gościnę na ziemiach położonych z dala od zawieruchy wojennej. Może tam w pięknych górach położonych nad brzegami morza dzieci te będą mogły powrócić do zdrowia, może tam uda im się zapomnieć o wszystkim co przeszły i nabrać sił do przyszłej pracy jako obywatele wolnego kraju (...) Jestem niezmiernie rad, że mam możliwość choć w części przyczynić się do ulżenia doli polskich dzieci...” - mówił w 1942 roku. Następnie poprosił dzieci, by zwracały się do niego per "Babu", co znaczy "Ojciec". tu brakuje zdjęcia.... Maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji 1895-1966 Po piekle sowieckich dietskich domów dzieci znalazły się więc w bajkowej rzeczywistości - w doskonałym klimacie, wśród palm, słoni, fakirów i pawi. Gdzie nie brakowało jedzenia i gdzie opiekował się nimi najprawdziwszy maharadża. Komendantem obozu został ksiądz Franciszek Pluta. Zorganizował go na wzór harcerski - poranna gimnastyka, potem apel w szeregach zwróconych w stronę Polski. Dla starszych dzieci zorganizowano szkołę. W role nauczycielek wcieliło się kilka cudem ocalonych z sowieckich łagrów kobiet, które wraz z dziećmi przybyły do Indii. Była wśród nich także Hanka Ordonówna. Nagrodą za dobre wyniki w nauce były wycieczki do pałacu maharadży, skąd dzieci wracały obładowane słodyczami. Sam maharadża także często odwiedzał swoich gości, chodził uliczkami osiedla, zagadując dzieci i wysłuchując ich problemów i radości. Zapamiętały go jako bardzo dużego człowieka z olbrzymią, wiecznie uśmiechniętą twarzą. Byli mieszkańcy obozu wspominają, że często czytał "Chłopów" Reymonta w angielskim tłumaczeniu. Bardzo lubił tę powieść, tak samo jak polskie ludowe tańce. Był na wszystkich przedstawieniach zorganizowanych przez polskie dzieci. Szczególnie podobały mu się jasełka, podczas których na scenie oprócz tradycyjnych postaci wystepowali Hitler, Stalin i zniewolona Polska. Po spektaklach zapraszał aktorów na podwieczorek i częstował słodyczami. "Zawsze będę sympatyzował z przyszłością Waszego kraju. Jestem pewny, że Polska będzie wolna, że Wy powrócicie do waszych szczęśliwych domów, do kraju wolnego od ucisku…” – mówił w czasie uroczystego poświęcenia sztandaru hufca harcerskiego w obozie. Na piąte urodziny syna maharadży mieszkańcy polskiego osiedla sprezentowali mu strój krakowski z indyjskim - jak zauważył zachwycony ojciec solenizanta - motywem pawiego pióra. Za przykładem Jama Saheba poszli inni maharadżowie i ogółem wojenną zawieruchę przetrwało w Indiach około pięciu tysięcy polskich dzieci. Pod koniec wojny w Polish Children Camp zostało około dwustu najmłodszych mieszkańców. Wkrótce potem komuniści zażądali ich powrotu do Polski. Aby je od tego uchronić dzieci zostały hurtowo adoptowane przez maharadżę, brytyjskiego oficera łącznikowego Jeffreya Clarka oraz księdza Franciszka Plutę (który był potem ścigany przez komunistów listem gończym jako "international kidnapper"). Polski obóz został zlikwidowany w 1946 roku, a jego mieszkańcy przeniesieni do Valivade - polskiego miasteczka w Indiach. Zanim to jednak nastąpiło, na dworcu kolejowym rozegrała się wzruszająca scena. Maharadża żegnał się osobiście ze wszystkimi dorosłymi i dziećmi. Ze starszymi rozmawiał, młodsze głaskał lub przytulał do swego potężnego torsu. Widać było, że rozstanie sprawiało mu wielką przykrość. Bardzo wzruszony, co chwila wycierał zwilgotniałe oczy. Taki był ten polsko-indyjski maharadża... W Valivade uchodźcy musieli zdecydować co dalej. Niektóre dzieci za pośrednictwem Czerwonego Krzyża odnalazły jedno lub oboje rodziców. Ojcowie wielu z nich walczyli w armii Andersa i teraz będąc w Wielkiej Brytanii rozpaczliwie szukali swoich żon i dzieci. Inni, osiągnąwszy w Indiach pełnoletność decydowali się na wyjazd do Kanady, Stanów Zjednoczonych, czy Australii. Niewielu zdecydowało się na powrót do Polski rządzonej przez komunistów. Maharadża Jam Saheb Digvijay Sinhji rządził w Navanagar do 15 lutego 1948 roku. Po uzyskaniu przez Indie niepodległości pełnił różne funkcje publiczne. Był m.in. przedstawicielem Indii w ONZ. Zmarł w 1966 roku. Do dzisiaj żyje około stu "dzieci maharadży" (albo "polskich Indian" jak sami siebie żartobliwie nazywają), z czego około dwudziestu w Polsce. Pod koniec lat osiemdziesiątych delegacja "dzieci maharadży" pojechała jeszcze raz do Indii. Spotkali się z synem swojego wybawiciela (tym, który dostał od nich na urodziny strój krakowski) i odsłonili tablicę pamiątkową na miejscu Polskiego Obozu. Imię maharadży Jama Saheba Digvijay Sinhji nosi Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących "Bednarska" w Warszawie. To jedna z najlepszych i najbardziej obleganych szkół w stolicy. Stara się ona spłacić dług, jaki Polska zaciągnęła wobec jej patrona fundując stypendia najzdolniejszym dzieciom uchodźców szukających schronienia w Polsce.
  3. Anam

    DESSA

    http://blogbiszopa.blog.onet.pl/Polskie-dzieci-maharadzy,2,ID398867681,n wzruszająca historia z lat wojny raczej mało znana
  4. Anam

    DESSA

    herbatka z imbirem dla odśnieżających i zasypanych temperatura około zera czasem słoneczko da się żyć ŚNIEG PRÓSZY W ALPACH Zbigniew Jerzyna Dzisiaj rano usłyszałem przez radio, że śnieg prószy w Alpach. Nigdy nie byłem w Alpach I serce mnie zabolało Mój Boże: śnieg prószy w Alpach
  5. Anam

    DESSA

    Pić czy nie pić - oto jest pytanie Jaka jest różnica między wielbłądem a człowiekiem według Juliana Tuwima? Wielbłąd może pracować nie pijąc przez cały tydzień; człowiek może przez tydzień pić nie pracując... :D
  6. Anam

    DESSA

    w arkę... a może latający młyn... pamiętacie bajkę 'Czarodziejski młyn'
  7. Anam

    DESSA

    oglądałam wstrząsający reportaż z podtopień ludzi na lubelszczyźnie, zwierzęta i dobytek 1,5m pod wodą zamarzającą tragedia Epopeja a Ty tak blisko wody...
  8. Anam

    DESSA

    Belka ... a kiedy do wód... i gdzie... w góry? u nas pługi tez zasypują zajad z asfaltówki, no i czasem to rajd by wyjechać, szczególnie, że to pod górkę Epopeja teraz trochę inne czasy i trzeba wymagać... ja oczywiście kiedyś nie wiedziałam o obowiązkach gminy i pewnie o wielu się nie dowiem, bo mało się tym interesuję... ale Ladnych parę lat temu, to było... siedziałam w chacie zasypana, bo nigdzie się nie wybierałam... jak sołtys przez sniegu po kolana musiał do mnie dojść to od razu pług się znalazł :P i on powiedział, że się nalezy pług nam... a tak to ok 300m z sąsiadami sprzataliśmy, gdy była potrzeba wyjechać... :D Isolda ... mam wino porzeczkowe od sąsiada, od kaczek ozdobnych nawet niezłe, trochę słodkie ale co mi tam, w przymusowej sytuacji ;)
  9. Anam

    DESSA

    nie chce mi się nic nie widzę nic nie wychodzę nigdzie nie będę się tym białym przejmować i tak kiedyś zniknie jak wszystko wtedy będą kije bez absztyfikantów Epopeja pomarudz w gminie albo i zamów u nas odśniezają z gminy pod samą brame a jest nas 3 zagrody raptem przy tej drodze prywatnej zreszta w koncu płacisz podatki to się nalezy czasem mogą przejechać u mnie już byli teraz tez też się przydadzą... bo sypie równo do chaty ok 30 m to już moja działka... ale jak wyżej nie chce mi się nic.... :P nie widze....:P no chyba ze grappa... :D
  10. Anam

    DESSA

    Joanko pięknie... jak w krainie królowej śniegu... 2 miesiące... no to nie mam słow...:( to może trzeba zbudować igloo to się jeszcze da zrobić... ale polowanie na foki i z harpunem raczej już nie... gwiazdek wycinać mi się chce obraziłam się na wszystko co przypomina słowo na z... :P
  11. Anam

    DESSA

    Isolda doceniam te kostki lodu zamiast do drinka... ;)
  12. Anam

    DESSA

    zima trwa w najlepsze czy wiosna w ogóle jeszcze możliwa jak ostawiacie... ja trwam w hibernacji może kiedyś ożyję... jak zorganizować syberyjskie życie... nie mam pojęcia ani chęci pomyśleć pomimo jakiegoś słońca co już chyba nie grzeje wcale :P
  13. Anam

    DESSA

    wiem Dodi... wiem pamietam ale było nieco cieplej ;) a teraz musisz usunąć linka :P
  14. Anam

    DESSA

    Maroko to moje marzenie tylko te ceny ... coraz wyższe i wyższe... ale jak Kappa coś zorganizuje to ja się pisze :D masz tam metę ??????
  15. Anam

    DESSA

    nie wiem czy opisywać koszmarki wczorajszej nocy ;) no ale takie mam, jakie mam :P pracowałam do późna jak w końcu zbierałam się spać, to kotka zaczęła chodzić po kątach i miauczeć... wiadomo o co chodzi, a kuwet w domu nie używają, no bo tak mają ;) na dwór wyrzucić się nie dała, i tez nie miałam sumienia wygonić jej na ten mróz, zreszta i tak siedziałaby pod drzwiami i piszczała... w końcu (a czas nieubłaganie leci) zwabiłam ją do łazienki i zamknełam... rano mm miał zajęcie :P a teraz kot... przyglądał się nam spokojnie ... potem przysiadł na mojej kanapce potem poszedł sobie gdzies otwieram oczy w kolejnej drzemce a kot śpi na środku blatu kuchennego... właściwie na kuchni... odpuściłam... usnęłam na dobre... miłego dnia .... dziewczyny http://demotywatory.pl/822128/Ja-Godzilla
  16. Anam

    DESSA

    Rozana brawo :D Dodi pod bokiem gwarantuje postępy
  17. Anam

    DESSA

    "...i jedna za drugą spadały na ziemię..." mogłabym się nad tym zadumać, i tak właśnie... dumam i dumam i nic...:P dziś mam tak zimno... że nie myślę, tylko hipnotyzuję termometr bowiem znów jestem w moim zimnym domku tak więc Alicjo ... do następnego razu :D aktualnie -14 na zewnątrz i +14 w domu, powoli rośnie, może do nocy przybędzie w domu ciepła jak wyjdę z hibernacji i ożyję to się odezwę :)
  18. Anam

    DESSA

    pieczemy Bułeczki rosną, kiedy ty śpisz http://kuchareczka.blox.pl/2008/07/Buleczki-rosna-kiedy-ty-spisz.html zapraszam rano na śniadanko :D
  19. Anam

    DESSA

    Epopeja... brawa dla TM za całokształt :D chivas zasłużony jak najbardziej :D Isolda wygrzewaj się za nas w ciepłym słońcu nasze słońce zimne i blade Zafira my tarczycowe jesteśmy skazane na bezowocne odchudzanie :( no może te żabie... to ostania szansa ;) jak miło siedzieć w ciepłym mieszkanku w bloku i tu jest teraz wyższość nade wsią moją... tam teraz zimno i tylko koty świecą oczyma kocimi ale w lecie to sobie odbiję ... będą do mnie tęsknić, wszyscy ;) białe winko podano... czerwone też :D
  20. Anam

    DESSA

    złapałam wirusa i... podaję dalej Kawowy to tak chyba 'z kości do prześwitu' zmierzasz ;) pozdrawiam z mroźnej Wawy dalej ode mnie i mroźniej ma już tylko Melissa no może, Rozana śmiga po północnych krajobrazach... cały ten tydzień mam wrażenie,że jest dzien do przodu... czyli że dziś niedziela :P za to jutro będę miała drugą ... trzymajcie się cieplutko pomimo widoków za oknem własnie obserwowałam bawiące się na śniegu sroki kaczki pływające na kanale, woda o dziwo nie zamarznieta... a do kawy i nalewki czekolada z wiśniami :D
  21. Anam

    DESSA

    http://www.garnek.pl/anciene zima nie odpuszcza, co widać... wszędzie wokół słychać... cisza jak makiem i czuć... zimno pełznie od podłogi gorąca herbatka podana z imbirem wczoraj strzelił nam czajnik elektryczny psyt... i nowy wydatek :P
  22. Anam

    DESSA

    DZIEŃ BABCI serdeczne życzenia dla naszych szczęśliwych Babć niech nam się wnuczki mnożą, są wspaniałym skarbem
  23. Anam

    DESSA

    Joanka na Avatara to może kiedyś później bo bajki ja lubię ogromnie :D ale córka już widziała, no to wybrałyśmy się na film "Sherlock Holmes", ja jako stara fanka onego gentlemana:) a ponieważ główną rolę gra Robert Downey jr. no to mu już daruję, że nie jest angielskim gentlemanem... ;) w zasadzie zgadam się z poniższą recenzją, "... Guy Ritchie dla ukazania losów Sherlocka Holmesa wybrał historię z pogranicza metafizyki, z czarną magią, złymi mocami itd. Od razu powiem, że do pójścia do kina szczerze zachęcam. Sądzę jednak, że wybierając się na ten film należy nastawić się na rozrywkę, na 2h przyjemnie spędzonego czasu i zapomnieć o 'sztywnym' widzeniu Sherlocka, czyli brytyjskiego gentlemana, z fajką i w eleganckim płaszczu. W tej wersji jest on niezbyt elegancki, niezbyt cysty i niezbyt uczesany, lubi się bić, lubi pić, nie lubi ludzi itp. Ale jest inteligentny, bystry, niesamowicie dowcipny, szalony. Inny jest tez Watson to już nie wierny sługa, grzecznie drepczący za Holmesem, a do tego 'średnio' atrakcyjny. Tutaj ma on twarz Jude'a Law, ma charakter, jest szanowanym lekarzem, weteranem wojennym i ma narzeczoną. Nie 'sluży" Sherlockowi ale mu pomaga- jest to relacja obustronna i żaden nie może obejść się bez drugiego. czemu polecam film? Bo Robert Downey jr. (Holmes) jest rewelacyjny- szalony, bystry, zabwny Bo duet Downey-Law jest jednym z lepszych duetów jakie ostatnio w kinie widziałam Bo dowcip,którego w filmie pełno jest inteligentny, dzięki sprawnie napisanym dialogom Bo akcja jest wartka- z wybuchami, walkami, pościgami ( co w wyobrażeniu o historii Sherlocka Holmesa nietypowe), ale nie przytłaczają one ogromem sztuczności, i ilością efektów specjalnych. Są dodatkiem a nie celem filmu. A do tego dobra muzyka (H. Zimmera), sceneria ówczesnego Londynu, Mark Strong jako czarny charakter no i oczywiście...Guy Ritchie za kamerą. ... " czysta rozrywka, dobra filmowa robota, i w wersji cyfrowej, więc jakość obrazu doskonała :D świetna muzyka, chwilami jakbym słuchała Moricone
  24. Anam

    DESSA

    brrr... wszystkie w płocie zasypane ja na pewno i jeszcze sobie powoli sypie pa du pa du pa du.... śnieg pada często jestem monotematyczna taaaak jakby mnie zamknęli w białym domu bez klamek... :P spróbuje przedrzeć się do kina jakaś rozrywka w ciepłej sali kinowej chyba będzie dość bezmyślnie....
  25. Anam

    DESSA

    http://www.garnek.pl/anciene/a trochę mojej zimy... dla ciepłych krajów... ;) pierwsze mieszanie w garnku... reszta jutro dobranoc
×