Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Pampusia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Pampusia

  1. Witam smutnie! Widzę że wczoraj do północy trwały rozmowy a my o tej porze podjęliśmy ostatnia próbę powiększenia rodziny ;) i dziś o 6 wywiozłam męża na autobus do Szwajcarii. Znów 6 tygodni. Oj smutno, smutno!!! sylviankaa gratulacje!!! Pewnie świętowałaś wczoraj. Shamanka ja zdążyłam przeczytać twoją wiadomość i z tego powodu tez mi smutno. Ogromnie cię polubiłam i przykro że nie jest tak jak sobie wymarzyłaś. Ale masz przed sobą jeszcze całe życie, a właściwie macie i naprawdę wiele może się zmieni. Tylko nie wiem czy to dobrze że zrezygnowałaś z walki. Rozumiem że jesteś już zmęczona i nie masz sił ale może za jakiś czas znów zechcesz spróbować. Tak jak hanio napisała życie we dwoje wymaga niewyobrażalnej pracy nas sobą i duuuuużo poświęceń. Ale chyba warto, co nie? hanio zawsze marzyłam żeby mieć wszystkie Anie! Przeczytałam raz całą serię, a do niektórych wracałam kilka razy, ale wszystkie te książki w domu też by mi się przydały. Ale ostatnio wydałam masę pieniędzy na książki i to się nie kończy bo się zapisałam na subskrypcję no i musze wytrwać w niej.
  2. Cześć dziewczyny! Nareszcie mogę was czytać bo wczoraj to nie byłam w stanie. Rany! Taka byłam pijana jak nigdy w życiu. Wybraliśmy się z mężem na zakupy i wstąpiliśmy później do jego siostry a tam pół rodzinki siedzi. Mieliśmy być tylko pół godziny ale tak nie mogliśmy wyjść i w końcu szwagier wyciągnął alkohol, bo mówi że w święta się nie spotkaliśmy to teraz po kieliszku wypijemy. Oczywiście z myślą że z moim mężem a nie ze mną i z drugim szwagrem. A my, kobiety mówimy że my dziś pijemy. Mężczyźni niezadowoleni ale mówią: a pijcie sobie, mój mąż mówi że ja to napiję kieliszek specjalnie żeby on nie pił i żebym nie jechała samochodem. To ja mówię że wypiję więcej. No i wypiłam ze cztery albo pięć. Dla każdej innej osoby to mało, ledwo by poczuli a mnie tak pobrało że nie mogłam sie sama ubrać. Gadałam głupoty, buty musieli mi zakładać. Zajechaliśmy do domu i przykleiłam się do sedesu na godzinę albo dłużej. Normalnie nie mogłam wstać. Mąż się dzieckiem zajął a ja jęczałam w łazience. Przychodził po mnie parę razy ale nie moglam wstać. Normalnie tak mi się w głowie kręciło że ledwo sie ruszałam. Nogi mi ścierpły, ręce, wszystko dosłownie. W głowie helikopter. Masakra. W końcu mnie mąż na siłę zabrał do pokoju bo juz tam zmarzłam, położył na łóżku. A tu słyszę że ktoś wchodzi. Teściowa sobie wymyślila żeby nas odwiedzić. Ku..a ale wstyd. I zaczęła mnie kurować. Zrobiła mi miksturę na pobudzenie żołądka i wyczyszczenie. Ochydne to było ale ruszyło od razu. Żygałam jak kot na podłodze na kolanach na oczach teściowej. Nieśmiała się ze mnie na szczęście, tylko mnie żałowała bo wie co to znaczy. Po prostu mi alkohol zaszkodził. Łeb mi pękał, cała się trzęsłam. Ale jak się pozygałam to mi ulzyło i to bardzo. Ale nie mogłam się położyć tylko na siedząco, z głową na stole przysypiałam. Ku..a jak menel jakiś. Do wieczora mnie męczyło ale dzis zdrowa jestem. A później jeszcze się z mężem podarłam i mi powiedział że jeszcze takiej baby rozdartej nie widział. Ale to nie przez alkohol krzyczałam, bo juz głowę miałam czystą tylko mnie wkórzył strasznie. Kurde już nie piję. W takich ilościach, albo zacznę się pwoli zaprawiać żeby mi tak nie szkodziło i dojdę do wprawy hihi żartuję. Być może to był mój ostatni raz przez najbliższe półtora roku. Przynajmniej będzie co wspominać. shamanka w szkole tylko ja zostałam. Mąż jeszcze nie zabrał dokumentów ale już zrezygnował. Po porstu nie ma kiedy jeździć na zjazdy a tam jest obowiązek 50% frekwencji. Chciał bardzo ale wyjazdy mu po prostu nie pozwolą. Nie może zrezygnować z pracy. A z tymi słodyczami to jakbyś o mnie pisała. Ja mam taki rozepchany żołądek że nie wiem. Ciągle muszę ruszać gębą. Już mnie to wkórza. Jak zajdę w ciążę to nie wiem jak to będzie. Chyba ze 30 kilo przytyję. Od wczoraj miałam zacząć się pilnować to na dobry początejk kupiłam soibie w Biedronce orzeszki w chrupiącej panierce. Pycha. adu wyglądasz świetnie. Fajnie ci w tych włoskach.
  3. Wpadłam żeby sie przywitać ale widzę że nie mam z kim. Jeszcze chyba się nie skończył Sylwester u co niektórych? Jakos tak w międzyczasie zapomniałam wam się pochwalić że Julce wyszły górne trójki i najwazniejsze: śpi w nocy. A problem był chyba we mnie. Jak mąż wrócił to zaczęłam ja znów oduczać wstawania w nocy. Mąż był zaskoczony jej wytrwałością, w sensie że tak długo się domaga w nocy wzięcia do łóżka. Ale po kilku ciężkich nocach udało się. Teraz zdarza jej się często budzić ale ja nie wstaję i ona zaraz usypia. Jestem szczęśliwa, bo nareszcie mogę się jako tako wyspać. Zdarzają się noce idealne kiedy nie budzi sie ani razu, albo ja nie słysze i śpimy do rana. Przydałoby się dłużej spać rano bo Julka nie wstaje później niż o 7, ale dobre i to.
  4. hanio, Nadiya wszystkiego dobrego! Niech się spełnią wasze życzenia! Fajną macie datę urodzin. karenina świetnie wygladasz jako wróżka. Ładnie ci w kręconych włosach. A twój mąż wymiata. Super miał pomysł na przebranie. My dzis byliśmy na stoku w sąsiedniej wiosce. Julka niestety nie może się przekonać do sanek. Zjechaliśmy z nią dwa razy ale marudziła bardzo i schowaliśmy do samochodu. Ale do innych dzieci latała i łapała sie za pojazdy. Latała tez za ludźmi z nartami. Strasznie jej się podobało. Wysłałam też na pocztę parę zdjęć z tej wyprawy.
  5. Udało mi sie! Jestem pierwsza w 2010 roku. Kochane oby ten rok był lepszy od poprzedniego. Wszystkiego najlepszego!!! My z mężem ledwo doczekaliśmy i zaraz zmykamy do łóżeczka świętować dalej ;) Julka punkt 24 zaczęła płakać. No biedactwo też jakoś musiała dać znać że Nowy Rok wita. kareninko koniecznie prześlij zdjęcia z imprezy. Strasznie jestem ciekawa jak wyglądaliście w przebraniach. Zwłaszcza twój mąż jako turbodymomen hihi
  6. O Shamanka a u nas sanki są be! Sadzam Julkę za każdym razem jak jesteśmy na dworze w nadziei że sie przyzwyczai ale od razu płacze i zsuwa sie. A jak kupilismy i satały ze dwa tygodnie w domu to było jej ulubione miejsce. Wchodziła na nie z zabawkami, z jedzeniem nawet przysypiała na nich. A na dworze już jej się nie podoba. Ona w ogóle nie lubi teraz być na dworze. Nie chce sama chodzić, najlepiej jest na rękach i jeszcze jakby mogła przekręcać klucze w zamkach albo otwierać bramy ale ilez ja można trzymać na rękach. A ja tak sczekałam na śnieg bo myslałam że będziemy jeździć na sankach i lepić bałwany. Chyba muszę poczekać do przyszłego roku.
  7. Oj kafe zamilkła. Czy w tym roku już nikt sie nie odezwie? Ja wczoraj nie mogłam wysłać posta i próbowałam parę razy ale mi błąd wyskakiwał a wieczorem patrzę a tu dwa razy. A wam teraz też źle chodzi kafe czy wam sie pisać nie chce? Gdzie spędzacie sylwestra? My żadnych planów nie mamy. Pewnie znów siedzimy w domu. Mąż chce robić dyskotekę w nowym domu, ale tam nie ma ogrzewania i w ogóle gołe ściany i podłogi wiec miejsce niezbyt przyjemne. Dawno nie byłam na porządnym Sylwestrze i nie wiem kiedy sie wybiorę znów, ale jakoś mi nie szkoda. Chyba się starzeję hihi Nadiya a ja właśnie miałam cię pytać o teściową, bo tak ją ostatnio polubiłas a pamiętam z rok temu to nie bardzo się cieszyłaś na jej przyjazd. Jeszcze się dogadacie. Z teściowymi tak jest że zawsze coś nie pasuje a nie bardzo można powiedzieć.
  8. Cześć dziewczyny! bunia współuczuję. Moja babcia też się kilka dni przed świętami oparła w szpitalu. Jak ją zawozili to płakała że już pewnie domu nie zobaczy, ale na szczęście wróciła tego samego dnia. Tylko teraz będzie musiała jeździć na badania i też nie wiadomo co z tego wyniknie. Nasze święta minęły nadzwyczaj spokojnie. Jakoś tak wyszło że większość czasu spędziliśmy sami w domu. Umawialiśmy się na gości, ale albo się komuś samochód zepsuł albo inne gości zatrzymały. Mimo przedświątecznej kłótni z mężem było miło i fajnie. Niestety w Boże Narodzenie zaczęła się @. A juz myślałam że mnie test oszukał i będziemy mieli prezent pod choinkę. No nic. Może jeszcze zdążymy. Mąż wyjeżdża 7 stycznia to jeszcze jakaś szansa jest. Wczoraj byliśmy w kinie na Avatarze w 3D. Film taki nawet nawet. Nie zachwycił mnie strasznie ale ładny był. Mąż zakochany w filmie. Tylko ta technika 3D mnie trochę rozczarowała. Ja myślałam ze będziemy skakać na siedzeniach, ręce wyciągać, krzyczeć. Przynajmniej tak mi opowiadały dwie koleżanki. Tylko one były na jakiejś bajce. A tutaj tak nie było. No fajne wrażenia, że jestem tam w środku, ale bez rewelacji. A najgorsze że od tych okularów tak mnie rozbolała głowa jak nigdy w życiu. Dla mnie było też za głośno i gorąco. Siedzieliśmy trzy godziny bez przerwy i jak się skończył to odetchnęłam z ulgą bo myślałam że juz tam zemdleję. A głowa mnie bolała do wieczora. Ale warto było. Kurczę, wszyscy wstawiaja świąteczne zdjęcia a ja nie mam żadnego. Wszędzie brałam aparat ale zapominałam o nim. Ale chionka jeszcze stoi, będzie okazja się ładnie ubrać ;) to jeszcze zrobię. A zdjęcia macie cudowne.
  9. Cześć dziewczyny! bunia współuczuję. Moja babcia też się kilka dni przed świętami oparła w szpitalu. Jak ją zawozili to płakała że już pewnie domu nie zobaczy, ale na szczęście wróciła tego samego dnia. Tylko teraz będzie musiała jeździć na badania i też nie wiadomo co z tego wyniknie. Nasze święta minęły nadzwyczaj spokojnie. Jakoś tak wyszło że większość czasu spędziliśmy sami w domu. Umawialiśmy się na gości, ale albo się komuś samochód zepsuł albo inne gości zatrzymały. Mimo przedświątecznej kłótni z mężem było miło i fajnie. Niestety w Boże Narodzenie zaczęła się @. A juz myślałam że mnie test oszukał i będziemy mieli prezent pod choinkę. No nic. Może jeszcze zdążymy. Mąż wyjeżdża 7 stycznia to jeszcze jakaś szansa jest. Wczoraj byliśmy w kinie na Avatarze w 3D. Film taki nawet nawet. Nie zachwycił mnie strasznie ale ładny był. Mąż zakochany w filmie. Tylko ta technika 3D mnie trochę rozczarowała. Ja myślałam ze będziemy skakać na siedzeniach, ręce wyciągać, krzyczeć. Przynajmniej tak mi opowiadały dwie koleżanki. Tylko one były na jakiejś bajce. A tutaj tak nie było. No fajne wrażenia, że jestem tam w środku, ale bez rewelacji. A najgorsze że od tych okularów tak mnie rozbolała głowa jak nigdy w życiu. Dla mnie było też za głośno i gorąco. Siedzieliśmy trzy godziny bez przerwy i jak się skończył to odetchnęłam z ulgą bo myślałam że juz tam zemdleję. A głowa mnie bolała do wieczora. Ale warto było. Kurczę, wszyscy wstawiaja świąteczne zdjęcia a ja nie mam żadnego. Wszędzie brałam aparat ale zapominałam o nim. Ale chionka jeszcze stoi, będzie okazja się ładnie ubrać ;) to jeszcze zrobię. A zdjęcia macie cudowne.
  10. Cześć dziewczyny! bunia współuczuję. Moja babcia też się kilka dni przed świętami oparła w szpitalu. Jak ją zawozili to płakała że już pewnie domu nie zobaczy, ale na szczęście wróciła tego samego dnia. Tylko teraz będzie musiała jeździć na badania i też nie wiadomo co z tego wyniknie. Nasze święta minęły nadzwyczaj spokojnie. Jakoś tak wyszło że większość czasu spędziliśmy sami w domu. Umawialiśmy się na gości, ale albo się komuś samochód zepsuł albo inne gości zatrzymały. Mimo przedświątecznej kłótni z mężem było miło i fajnie. Niestety w Boże Narodzenie zaczęła się @. A juz myślałam że mnie test oszukał i będziemy mieli prezent pod choinkę. No nic. Może jeszcze zdążymy. Mąż wyjeżdża 7 stycznia to jeszcze jakaś szansa jest. Wczoraj byliśmy w kinie na Avatarze w 3D. Film taki nawet nawet. Nie zachwycił mnie strasznie ale ładny był. Mąż zakochany w filmie. Tylko ta technika 3D mnie trochę rozczarowała. Ja myślałam ze będziemy skakać na siedzeniach, ręce wyciągać, krzyczeć. Przynajmniej tak mi opowiadały dwie koleżanki. Tylko one były na jakiejś bajce. A tutaj tak nie było. No fajne wrażenia, że jestem tam w środku, ale bez rewelacji. A najgorsze że od tych okularów tak mnie rozbolała głowa jak nigdy w życiu. Dla mnie było też za głośno i gorąco. Siedzieliśmy trzy godziny bez przerwy i jak się skończył to odetchnęłam z ulgą bo myślałam że juz tam zemdleję. A głowa mnie bolała do wieczora. Ale warto było. Kurczę, wszyscy wstawiaja świąteczne zdjęcia a ja nie mam żadnego. Wszędzie brałam aparat ale zapominałam o nim. Ale chionka jeszcze stoi, będzie okazja się ładnie ubrać ;) to jeszcze zrobię. A zdjęcia macie cudowne.
  11. Rozdziela mi słowo opłatek a bez tego wchodzi się na stroną główną. Jak ktoś chce się ze mna podzielić to niech skopiuje link i usunie spacje.
  12. Kochane moje! Życzę wam radosnych i rodzinnych świąt i duzo Bożej opieki. A tu coś dla was http://zlotelinki.pl/opłatek/61013.html
  13. hanio mi dziś w ogóle hasło na pocztę nie wchodzi. Na facebooku się zarejestrowałam ale nie mogę cię odnaleźć po nazwisku.
  14. No niestety test negatywny :( Może następnym razem się uda.
  15. Mocno się wczoraj kłóciliśmy z mężem. Poszły w ruch mocne argumenty i wracaliśmy niepotrzebnie do starych spraw, ale potem się wyciszyło i doszliśmy do jako takiego porozumienia. Nie będę was tu zamęczać szczegółami bo po co? A w gruncie rzeczy to przecież i tak się kochamy i w święta będziemy razem. A na koniec jeszcze był cudowny sexik. Mmmm..... Warto się czasem pokłócić ;) A teraz mąż pojechał do apteki po teścik i pewnie od razu będę robić. ustronianko ja właśnie miałam ci napisać to samo żebyś zgłosiła się do specjalisty. Depresja to choroba jak każda inna i trzeba ją leczyć jak najszybciej. Zrób to proszę dla swojego synka ale przede wszystkim dla siebie. Trzymamy za ciebie kciuki.
  16. Dziewczyny dziekuję wam za odzew. Trochę może macie racje, tylko że mojemu mężowi nie chodzi o to żeby stworzyć tylko naszą nową tradycję tylko o to że on nie ma wspólnych tematów z moimi wójkami. Wiem to bo mi powiedział. Z rodzicami dobrze się rozumie, z moim rodzeństwem też, ale na wigilii są zawsze moi dziadkowie i dwie ciocie z mężami. Oni są bardzo bardzo religijni a mój wójek to juest dosłownie fanatykiem, słucha radia Maryja, ma w rodzinię kilku księży i często rozmowy są zdominowane tymi tematami. A mój mąż jest cięty na księży i chociaż jest wierzący to ma bardzo sceptyczny stosunek do kościoła jako instytucji. Drugi temat to choroby, kto kiedy umarł na co itd. Ja też nie lubię tych tematów, ale są też inne ciekawsze. No nie będę się rozpisywać ale generalnie chodzi o to że mąż ma "inne klimaty". Nie wiem jak to inaczej napisać. Ale w takim składzie spotykamy się raz, dwa razy do roku i to są jedyne okazje żeby podtrzymać z nimi jakieś więzy. Ja wychodząc za mąż uznałam rodzinę męża prawie jak swoją i nawet jeśli za kimś nie przepadam to staram się utrzymywać kontakt bo wiem że są to ważne dla niego osoby. I tego samego oczekuję od niego. A właśnie często kłócimy się o to że ja go ciągnę do "swoich" bo np. zapraszają na jakieś imieniny czy coś. I mąż owszem idzie ale jest to takie wywalczone przeze mnie, atmosfera między nami jest wtedy nie do końca taka jak trzeba. Ale jak mąż chce pojechać do kogoś ze swoich to ja nie mam nic przeciwko. Dla przykładu napiszę że w przedostatnią niedzielę rodzice dzwonili do nas czy przyjedziemy bo przygotowali dla nas mięso (było "świniobicie"). Mąż nie chciał bo tłumaczył że on przyjechał po tak dlugim czaasie do domu to chce sobie posiedzieć w spokoju (dodam że prawie codziennie siedzi w domu). No to siedzimy. Za jakąś godzinę słyszę: może byśmy pojechali do Agnieszki? (jego siostry) ?????? No jak ma mi nie być przykro? To tak jakby tylko jego rodzina się liczyła. On temu zaprzecza ale jak mam to rozumieć? I mi tłumaczy że to przecież normalne że woli swoich. No pewnie że normalne. Ja też wolę swoich ale z drugą stroną też jakiś kontakt trzeba trzymać. No już nie chce więcej pisać żeby nie zostać źle zrozumianą. Może nie będzie tak źle.
  17. haniu jestem pełna podziwu dla Rubenka że tak w mig wszystko łapie. Julkę też staram się wysadzać zaraz po przebudzeniu ale ona zawsze wstaje w takim złym humorze że siadanie na nocnik ją rozwściecza. Dopiero jak się zabawi czymś ciekawym albo dostanie mleczko to może siedzieć. Czasami nawet przytrzyma do później. Ale na szczęście lubi swój nocnik bo ciągle na nim siada jak na krzesełku, w ubraniu i czyta książki. Atmosfera małżeńska u nas się polepszyła. Nie będziemy osobno spędzać świąt ;) Ale niestety co roku mamy ten sam problem. Zawsze w wigilię jeździmy do mojej rodziny bo tam robią taką wielką rodzinną. Z męża rodziny raczej nikt nas nie zaprasza. Jego mama wspomina że jak chcemy to możemy wpaść, ale ja ich rozumiem bo mieszkają w takiej ciasnocie, że sami ledwo się mieszczą. No ale mój mąż strasznie chce żebyśmy zostali w domu i sami sobie zrobili wigilię. Ja się nie chcę zgodzić bo to nie będzie ta atmosfera. Z moją rodziną raz lub dwa razy do roku spotykam się w takim pełnymm składzie choć mieszkamy blisko ale nikt nie urządza gości raz w miesiącu. Poza tym nie opłaca się gotować dla dwóch osób tradycyjnych potraw wigilijnych choć oczywiście nie byłoby ich 12. A w tym roku wypada u moich rodziców bo tam jest trzy rodziny i na zmian robią wigilię. Nie chcę żeby mojej mamie było przykro że nie przyjedziemy. Będę walczyć. Poza tym dziś jest moj 30 dzień cyklu i nadal nie mam @. Ostatnio przez parę miesięcy miałam cykle 27-29 dni więc to może coś sugerować. A nawet nie kupiłam sobie testu jak byłam w mieście. Znając swoją cierpliwość to zrobiłabym go od razu a wtedy było chyba za wcześnie. No i nie wiem czy się jeszcze przed świętami wybrać do apteki. Na razie się nie nastawiam za bardzo bo nie chcę się rozczarować. bunia my idziemy na Avatar 3D w poniedziałek.
  18. Witam was kochane! Długo mnie nie było bo miałam problemy z internetem. Jak już udało mi sie wejść to zdążyłam tylko trochę poczytać a odpisać już nie mogłam. Jeszcze ciągle coś mi nie tak wyskakuje ale już sobie powoli porządkuję. Poza tym nie miałam na nic ochoty. Mam troche spięcia z mężęm. Zawiódł mnie. Zawsze chodzi o to samo. Wczoraj byłam w takim dołku że przychodziły mi najbardziej radykalne rozwiązania do głowy. Miałam zamiar wyjechać do rodziców na cały weekend bez słowa. No ale nie pojechałam. Mąż ma imieniny w poniedziałek i w niedzielę będzie miał gości. Chciałam go zostawić z tym wszystkim samego. Niech sobie radzi. Ale i tak mam zjazd jutro i w niedzielę więc tak czy inaczej będzie musiał sam się trochę postarać. A czy wszystko się ułoży? Pewnie w końcu tak, nie da się całe życie do siebie nie odzywać. Ale nie widzę żeby nasza przyszłość rysowała się całkiem na różowo. Jeśli nic się nie zmieni to nie wiem jak to będzie. No juz nie marudzę. Wypłakałam się wczoraj, nawymyślałam mu, rozstałam się z nim, zerwałam wszystkie więzy. Oczywiście wszystko w myślach. Na razie nie potrafimy o tym porozmawiać. hanio naprawdę super Rubenek wypadł. On się tak szybko rozwija. Moja Julka tylko na szczura zawsze mówi fe. Nie wiem czemu ale z całej książeczki to on jej się najbardziej spodobał. Czasem też zdarzy jej sie inne zwierzątko naśadować ale jak sama zechce a nie jak ja ją poproszę.
  19. ale słodko się na topiku zrobiło. Wszyscy wszystkich chwalą. No ale musze przyznać że jest za co. Shamanka brawo dla Tosi. Naprawdę super rysunek. U nas narazie to tylko mazgaje są. Julka rysuje po kalendarzu. Mąz zawsze przywozi ze Szwajcarii takie duże kalendarze. Swojej funkcji nie spełniają przynajmniej dla mnie bo jest wszystko po niemiecku albo nic nie ma, same liczby, ale sa na nich piękne zdjęcia i zawsze je wieszam dla ozdoby. Właśnie niedawno zdjęłam taki ogromny, chociaż grudzień się jeszcze nie skończył, ale powiesiłam nowy a na tym rysuje Julka na odwróconych kartkach. Bardzo to lubi. adu ja też uważam że blond raczej ci nie będzie pasował, ale możesz spróbować zrobić sobie jasne refleksy. ainom no tobie to już słowa nie powiem. Naprawdę ładna z ciebie dziewczyna. Nadiya dla nas zawsze będziesz na pierwszym miejscu w odchudzaniy. Taki sobie rygor narzuciłaś że nikt cię tu nie dogoni. Jeszcze trochę i ty nam tu będziesz zdjęcia w bikini podsyłać. Nie pamiętam czy wszystkim już pogratulowałam. Jeśli kogś nie wymieniłam to chwalę mimo wszystko. Super jesteście kobietki. Wszystkie!
  20. tatonka no właśnie Lindor mam między innymi ale niewiele już zostało. Tylko ja mam takie czekoladki w kształcie prezencików i gwiazdek. A kulek nie jadłam jeszcze. Ale na pewno są pyszne. Poza tym kilka czekolad mam ale boję się otwierać bo jak się dobiorę do nich to wyparują od razu ;)
  21. Nadiya a picie herbaty zamiast wody może być? Ja piję zieloną lub czarną słabą, oczywiście bez cukru. Jakoś nie mogę się przekonać żeby pić wodę choć często miałam takie postanowienia i naprawdę działało, ale ja mam słabą wolę. Teraz w domu pełno słodyczy bo zostały po moich imieninach i mąż ze Szwajcarii przywiózł. Mówię wam szwajcarskie to nie to samo co polskie. Pyszne są, no i nie mogę się oderwać. Ja to właściwie nie biorę się teraz za odchudzanie, co najwyżej za tycie ;) Ale jakbym zaszła w ciążę to tym bardziej powinnam zmienić przyzwyczajenia bo mi to pójdzie wszystko w boczki. Shamanka kupiłam sobie tego wiesiołka i czasem brałam ale najczęściej zapominałam. Ja tak mam z lekami. Muszę mieć ustawione przypomnienie w telefonie bo inaczej nie wezmę. No i brałam go tak w kratkę a teraz już w ogóle bo doczytałam żeby nie brać dłużej niż do owulacji bo może działac poronnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Staramy się z mężem do bólu i to dosłownie. Ja to już wczoraj nie mogłam ;) Tak mnie mój stary męczy że nie wiem. :D Ale będzie jak Pan Bóg zamyśli. Wyjaśni sie za jakieś dwa tygodnie.
  22. ej nie mogę wejść na pocztę. Ktoś zmienił hasło? a macie może Jezyk dwulatka? Może coś by mi dała ta lekturka.
  23. ainom no na szczęście. A nocki u nas podobne. Chyba znów muszę zastosować drastyczną metodę samodzielnego zasypiania. Dziś znów musiałam wziąść ją do siebie i efekt taki że ledwo oczy zmróżyłam. Mąż lubi się rozwalić na łóżku a po podróży to żadna siła go nie obudzi. Julka też wierciła się gdzie tylko się dało i ja musiałam się układać na samym brzeżku lub na takie drewnianej listewce którą mamy dookoła łóżka. U nas też zaczynam podejrzewać zęby bo dziąsła nabrzmiały, ale ile to potrwa? Pewnie jeszcze parę miesięcy zanim wszystkie będą na wierzchu. W dzień też marudzi już drugi dzień strasznie. Najbardziej przed południem, później jest lepiej. Dobrze że zasnęła zanim mąż pojechał do miasta to mogliśmy się jeszcze poprzytulać ;) Ale jestem już obolała od tego przytulania :D
  24. cześć No my już w komplecie. Nareszcie. Julka jak zobaczyła tatę to nie wiedziała jak zareagować. Wpatrzona była w niego, wodziła za nim oczami ale na ręce nie chciała pójść. Ale po paru godzinach już go całowała, ściskała i płakała jak szedł do łazienki. Jak wracaliśmy z dworca Julka usnęła w samochodzie. Mąż się cieszył bo mówi że straszną ma ochotę na mnie. No to ja gazu żeby jak najszybciej do domu dojechać. I co? I drzwi otwiera teściowa. Super! Wiedziałam że ma przyjść bo dzwoniła ale specjalnie powiedziałam że będziemy trochę później żebyśmy mogi pobyć trochę sami. Ale powiedziałam jej gdzie jest klucz w razie gdyby nas jeszcze nie było. No i ona postanowiła przyjść sobie wcześniej. Ale i tak by nic nie było bo Julka też się obudziła. No ale wieczór był nasz ;)
×