Ja na początek wszystkim polecam dietę Montignaca. Jak na mój gust jest to bardziej sposób odżywiania niż dieta. Na niej schudłam nie ćwicząc (tylko spacery do sklepu i takie tam) z 75 do 67kg.Od połowy października do początku stycznia 2009 (ważylam się około 6 stycznia). Zaznaczę, że jakoś strasznie rygorystycznie jej nie przestrzegałam, a że szłam bardzo późno spać to jadłam po nocach (nawet około 1-2 w nocy). Jedyne co przestrzegałam to zero cukru, chleba, ziemniaków i tyle. Ze słodkości zadowalałam sie owocami (jadłam ile chciałam) i czasem gorzką czekoladą, bo jest dozwolona taka co ma powyżej 70% kakao. Częściej niż czekoladę piłam kakao z mlekiem jak miałam napad na coś słodkiego.
W zasadzie żadnej diety nie przestrzegam rygorystycznie, bo na samą myśl, że juz wyczerpałam limit jedzenia po prostu się wk...m. Jedzenie do 18.00 też nie było nigdy dla mnie, musiałabym iść spać o 20.00.
Na razie waga stanęła, więc oderwałam tyłeczek z siedzenia i stwierdziłam, że zamiast czekać aż ruszy warto sobie dopomóc ćwicząc (właściwie to lubię tańczyć, bo to przyjemne a nie tylko wymachiwać nogami).
Zauważyłam też, że sport, zmniejsza ochotę na niezdrowe jedzenie a czasem wogóle na jedzenie. Zwieksza metabolizm i ogólnie jakos odstresowuje. Jestem czesto nerwowa i krew sie we mnie wzbiera, a taki sport wyleczył mnie z nerwicy.Wszystko w jednym. Naprawdę warto.