witam Wszystkich... tak sobie poczytuję od czasu do czasu Wasz topic (a właściwie to dosyć często) i jestem pełna podziwu jak wzajemnie potraficie się wspierać...wesprzecie też mnie????
otóż jestem palaczką od jakiś 13 lat :( Początkowo paliłam baaardzo mało (paczka wystarczała mi na cały tydzień) i nigdy nie myślałam że będę paliła więcej. Ba, ja wręcz byłam pewna że nie będę paliła wogóle (tylko nigdy się nie zastanawiałam kiedy to nastąpi). Potem coraz częściej i częściej sięgałam po petka i tak doszłam do jakiś 20 w porywach do 30 dziennie. Już od dłuższego czasu próbuję się uporać ze śmierdzielem. Jak narazie to udało mi się ograniczyć do 10, 12. Kiedyś nie paliłam 9 miesięcy i 21 dni (dawno temu, jakieś 10 lat będzie). Wkurzyłam się i koleżanka wyciągnęła mnie na fajka mówiąc że od jednego nie zacznę palić...no i stało się...po tym jednym, następnego dnia spaliłam już całą paczkę (jaka ja byłam durna :( Teraz rzucam ze wsparciem moim Kochanym (Luby mój), które tak naprawdę wsparciem nie bardzo jest. Rzucamy razem już od stycznia. 2, 3 dni nie palenia i mój Miły pęka. Leci kupuje i pali...a ja durna razem z nim. Jak nie ma fajek to ja nawet specjalnie o nich nie myślę...a potem jak się pojawiają to nie wytrzymuję. Dziś siedzę w pracy i od rana zapaliłam jednego...Wrócimy do domu i przypuszcam że znowu będzie to samo...Ja już naprawdę chcę być niepaląca i pachnąca...ale to jest jakiś obłęd...jak M mój pali, to lecę do śmierdziela jak zahipnotyzowana...naraz po całym dniu niemyślenia o nim i tej radości że nie palę, wszystko bierze w łeb...
fajnie że pojawił się już sprawny link do licznika...to może w domciu zamiast fajeczki ściągnę sobie i uruchomię licznik...będzie mnie motywował...ja to wiem...trzymajcie za mnie kciuki... Proszę...