od 9 stycznia nie ma już ze mną mojej mamy...mojej najukochańszej...a do mnie wciąż to nie dociera. Chciałabym żeby już minął rok albo dwa...żeby juz się oswoić z sytuacją, z tą myślą, że umarła...przez 20 lat była moja jedyną podporą, razem wspierałyśmy się gdy ojciec chlał, gdy w domu były problemy...a teraz zostałam z tym sama...mimo, że tłum ludzi wokoło. Noszę jej ulubiony bo jedyny pierścionek, razem go wybierałyśmy prawie 10 lat temu...jeszcze niedawno miała go na palcu...teraz jest jej dobrze, nie cierpi i to troche umniejsza mój ból ale czuje się taka samotna bez niej...moja najwspanialsza mamusia, kocham Cię Skarbie najdługo....