

lola84
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez lola84
-
Pomi ja jestem z Bełchatowa i u Nas mówi się \"idę na dwór\", w Łodzi podobnie. A teraz mieszkam w Bielsku i tu się chodzi na pole. Jak mnie kiedyś na samym początku pani w sklepie zapytała \" zimno dzisiaj na polu?\" to nie wiedziałam o co chodzi i znajomi w pracy się śmiali że ja taka hrabianka :P A do tego prowadzę wieczny spór o to kto przynosi prezenty na gwiazdkę. Bo w łódzkim przynosi Św Mikołaj a oni mi tutaj w Bielsku próbują wmówić że to nie Mikołaj tylko Aniołek, a z tego co pamiętam to u Was w Wielkopolsce Gwiazdor przychodzi :D:D:D
-
hej babeczki Ewcia, ja jem lody i z małą wszystko ok, ale na razie głównie śmietankowe albo waniliowe. Wczoraj wieczorem miałam z Maryśką niezłą przeprawę. Pospała godzinę do 21:30 i cyrk się zaczął. Zasnęła dopiero przed północą. Już jej nawet herbatke zrobiłam (pierwszy raz) pomyślałam że może pomoże. Niestety nie pomogła. Moja córka ma obrzydzenie do sylikonowych smoczków. Nie znosi ani smoczka zwykłego ani tego od butelki. Wielce obrażona wydoiła 40 ml herbatki i więcej nie chciała ale cyca owszem. Muszę jej kiedyś zrobić zdjęcie jak daję jej smoczka. Jej spojrzenie pełne oburzenia jest wtedy niesamowite. W każdym razie jak w końcu padła to spała do 4 :D Dzisiaj grzeczna póki co. Doszłam dzisiaj do wniosku, że ostatnio nie wyrabiam się z praniem. Masakra jakaś. Ledwie złożyłam suszarkę już kosz z brudami pełen. Ja was podziwiam że potraficie sobie czas tak genialnie rozłożyć że na wszystko starcza. Mnie mała tak zajmuje, że jak już się od niej uwolnię na godzinkę to nie chce mi się totalnie porządków robić więc z reguły się codziennie zmuszam żeby zrobić cokolwiek. Fajnie macie z tym grillowaniem. Ja muszę czekać co najmniej jeszcze dwa tygodnie, ale i tak raczej sobie w tym roku nie pojem :P
-
To fakt dobry film i poruszający. Ja z godzinę po jeszcze płakałam.
-
Anjado ja mam z moją małą dokładnie tak samo. Przytyła kilogram w trzy tygodnie, je dużo, w zasadzie to mogłaby cały czas przy mnie wisieć jak jesteśmy w domu. I też się pręży, rzadko jej się odbija, chociaż ostatnio zauważyłam że jak ją na chwilę położę i po minucie znów wezmę to wtedy jej się odbije :) potrzebuje czasu. Ja karmię tylko z jednej piersi na jedno karmienie. Nie wiem czy potrafi opróżnić ją do końca bo nawet jak czuję że mam pierś lżejszą, miej napiętą, to nie zdarzyło mi się żebym nacisnęła i żeby coś z niej nie wyleciało, poza tym ten bardziej wartościowy pokarm leci dopiero po 10 minutach. Co do Marysieńki mojej to chyba sprawdziła się teoria mojej koleżanki że jak jest brzydka pogoda to dzieci również bywają marudne bo dzisiaj jest już normalna. Muszę wypróbować ten cukier, i kawę też :D:D:D może pomoże. Uciekam bo zelazko z deską do prasowania mnie wołają ;)
-
ja karmie tylko piersia, bez zadnego dokarmiania i dopajania. ale dzisiaj juz nie wytrzymuje. nie dość że mała cały dzień marudna to woła jesć co pół godziny i płacz straszny jak od razu nie dostanie. Aktualnie wisi przy cycu od 19.40 z dziesięcioma minutami przerwy i oczy cały czas otwarte. Wymiękam. Do tego jeszcze kupy ma wodniste więc się stresuję zeby jej nic nie było. A myślałam że takie maluchy cały czas śpią. Zaczynam sądzić że to moja wina i może nie powinnam jej tak cały czas karmić, ale co mam robić jak on się domaga. Beznadziejna ze mnie mama :(
-
Ale miałam dzisiaj LAMENT!!! masakra. Cała się zrobiła czerwona i aż piszczeć w tym płaczu zaczęła. A wszystko przez głupią fridę. Nie przepada moja córcia za czyszczeniem noska. Ja zachowałam zimna krew, ale do tej pory mam wyrzuty sumienia że ją tak wymęczyłam.
-
Cóż, ponoć dzieci takie malusie większość czasu śpią, natomiast Moja Panna większość przy cycu mamusinym wisi. Dzisiaj po raz kolejny uszykowała mi kilka atrakcji. Przewijałam ją o 6 rano. Już miałam pieluchę zakładać a tu taki strzał prosto w mamę. Oczywiście na podłogę też poleciało. Ledwo sprzątnęłam, powtórka!! Tym razem jedynie przewijak oberwał. No to sprzątnęłam, wyniosłam brudy do łazienki, sama się przebrałam, wracam a Maryśka w kałuży leży. Tak więc poranek uroczy. Popołudniu jak wróciłyśmy do domu powtórka. Ledno jej pupę posmarowałam a tu niespodzianka!! Tym razem taki wystrzał że i w przybornik poleciało i na łóżko nasze ( ok1m odległości od łóżeczka) i pod łóżko. No masakra. Chyba sobię taki foliowy fartuch sprawię do przewijania, bo aż strach do niej podejść ;)
-
Oczywiście pokręciło mi się troszkę i o Mate mi chodziło a nie o Minisię, taka mała pomyłka :P
-
Witam Moje Drogie :) Byłyśmy z Maryśką dzisiaj na pierwszym ważeniu. Mój Skarbuś już kilogram przytył i waży 3800 :D:D:D nieźle jak na trzy tygodnie. Pan doktor kazał zakładać tetrę na pampersa bo widać różnicę w rozstawieniu nóżek. Polecił nam także pieluchy marki Tesco, ponoć lepsze od huggiesów. Teraz moja Myszka spi sobie chociaż przed chwilką była orkiestra :D ale zastosowałam metodę Minisi i po minucie zasnęła :D Trochę zaczęłam się niepokoić. Otóż minęły dzisiaj trzy tygodnie od porodu a ja nadal plamię. Myślałam że po dwóch tygodniach już będzie ok, a tym czasem lipa. Czy któraś z Was plamiła dłużej??? Może to przez to że przed świętami dość sporo musiałam załatwić i czułam że trochę się przeforsowałam. Ja też już chciałabym z moim workiem coś zrobić. Nie mogę na siebie patrzeć normalnie. A tu jeszcze z 10 kg do zrzucenia. Kupiłam na allegro krem Vichy, jutro powinien dotrzeć.Jak będą efekty to dam znać. A tak w ogóle to kiedy można zacząć ćwiczyć??? Chyba poczekam aż mi się te plamienia skończą. Jak któraś ma jakieś dobre ćwiczenia na brzuch, talie i na ramiona to ja poproszę bo tutaj mnie czeka najwięcej pracy :)
-
Maja uważaj z Hippem. Ja kilka dni temu odstawiłam na polecenie położnej. Mała ma lekka wysypkę i do tego takie czerwone kropki jej się na pupie porobiły. Położna kazała odstawić kosmetyki, myć pupę w korze dębu a nie chusteczkami, dodawać kory dębu do kąpieli i ciekłą parafiną smarować zamiast oliwki. Terapia przyniosła efekty. Pupa się już prawie zagoiła, ale podczas kąpieli troszkę mydła w płynie używałam bo dziwnie tak w samej korze dębu dziecko płukać :). W każdym razie mnie zeszło uczulenie z dłoni, nie wiedziałam od czego to było, a teraz myślę że od tej oliwki z hippa właśnie. Co do ciekłej parafiny to gorąco polecam. Moja mała miała bardzo suchą skórę na nóżkach i rączkach, kilka razy dziennie oliwką musiałam smarować. A po tej parafinie elegancko wygląda cały dzień, skórka jej się przestała łuszczyć, a do tego cena opakowania nie przekracza 4 złotych :) Dla mnie bomba :D
-
Dzieki dziewczyny. Muszę się przełamać i też powoli wprowadzać wszystko do jadłospisu. Boję się bo mała ma wysypkę, prawdopodobnie od sernika wielkanocnego, którego zjadłam 3 kawałeczki przez 2 dni. Dzisiaj skończyłam kolejną książkę i gorąco polecam :) \"Opowieści Ivy\" Karen Quinn. Bardzo pozytywna książka o pewnej przedsiębiorczej samotnej mamie. Muszę Wam powiedzieć że gdyby nie książki to bym zwariowała z Moim Krasnalem, normalnie co piętnaście minut do cyca. Jak mi się uda dwa razy dziennie na godzinkę ją uśpić to jest weelki sukces. Wczoraj zaszalała. Jak zasnęła po kąpieli o 20 to dopiero po północy się obudziła :D Ale o 6 oczy jak 5złotych więc mogłam pomarzyć o cieplutkim łóżeczku. Wyżaliłam się więc lecę pod prysznic póki Krasnal śpi :) Miłego weekendu Babeczki.
-
Mam pytanie do mam karmiących piersią, jakie jadacie zupy??? Ja mam straszny problem z żywieniem, w ogóle nie mam pomysłu na coś do jedzenia więc prawie codziennie jem to samo. Przydałyby się jakaś odmiana.
-
Paula, no właśnie My też z czkawką często walczymy :) do tej pory jedyne co skutkuje to ponowne przystawienie do piersi
-
tasieńko ja mam ten sam problem. Moja Mała strasznie się pręży i czerwona robi na buzi, mnie się wydaje że ma wzdęcia, bo jak kupkę robi to wygląda podobnie (chociaż ilość i konsystencja kup są bez zarzutów). W każdym razie była wczoraj położna, powiedziała że wynika to z faktu, że Maluch mój nie odbija po jedzeniu. Ponoć nie wszystkie dzieci karmione piersią odbijają. No i tak właśnie jest u nas. Ja ją noszę czasami nawet 20 min. i nic. Szkoda mi jej bo widzę czasami że jakby jej się porządnie odbiło to na pewno lepiej by jej się zrobiło od razu. We wtorek idziemy do przychodni to jeszcze z lekarzem porozmawiam.
-
Cześć Mamusie. Ja tylko na chwilkę. Chciałam Wam wszystkim Zdrowych i Wesołych Świąt życzyć, grzecznych Maluszków, przespanych nocy no i żeby Was panowie wodą troszkę oblali w Poniedziałek. Do mnie dzisiaj wreszcie rodzice przyjadą więc raczej nie będę miała czasu na komputer. Mamuśka oszalała i wiezie całą wałówkę na chrzciny. Tak to jakoś sprytnie rozplanowałyśmy, że ja sama musiałam tylko zakupy zrobić i ze święconką muszę jechać, a reszta praktycznie gotowa:) Mam to szczęście że mama i siostra chętnie pomogły :)
-
Mojej Małej dzisiaj rano odpadł pępek :), cieszę się bo miałam wrażenie że jak jej pampersa z przodu podwijałam to jej skórę na brzuszku obcierał. Strasznie jej skóra schodzi z buzi, smaruje kremem Hipp, ale chyba muszę coś bardziej skutecznego kupić. Najgorsze jest to że najbardziej się w okolicy oczek łuszczy. Tak w ogóle to wczoraj miałam sprawdzian wytrzymałości. Mała cały dzień przy cycku spędziła. Najdłużej spałą godzinkę. Jak tylko ją kładłam to od razu się budziła i wołała jeść od nowa. Zaczęłam sobie czytać Pilcha przy karmieniu, bo już mi się nudzi takie półgodzinne leżenie i gapienie się w sufit. Stanęłam dzisiaj na wadze. Jak do tej pory straciłam 11kg. Przede mną jeszcze drugie tyle do zrzucenia. Najgorzej się czuję jak patrzę w lustro bo sylwetkę mam strasznie zdeformowaną, a do tego w nic się nie mieszczę. Już nie mogę się doczekać aż się wszystko zagoi i będę mogła trochę poćwiczyć. Zmykam robić obiadek póki Mała śpi. Dzisiaj ryż z jabłkami :)
-
Moja Maryś miała 54 cm :) widzę ze zniknęły
-
Czołem Towarzyszki :D Ponti, ja wczoraj też pierwszy raz próbowałam odciągać pokarm. Namęczyłam się okropnie. W sumie na raty odciągałam bo po 5 minutach już mi się nie chciało, i tak po jakimś czasie udało mi się uzbierać 60 ml. Jedno jest pewne, tylko w ostateczności będę z laktatora korzystała, bo to strasznie niewygodne. Byliśmy z mężem u księdza wczoraj, wszystko załatwione :) tylko spotkanie dla rodziców musimy odbębnić w maju bo to nasze było w poprzednią sobotę, ale ksiądz naprawdę wyrozumiały i z niczym nie robił problemów. A Maluszka pierwszy raz zostawiłam wczoraj z ciocią. Od księdza jeszcze na chwilkę do sklepu tak więc z godzinkę bez Mamy wytrzymała. W piątek kolejne rozstanie bo muszę na zakupy jechać. Ciekawe jak sobie tata poradzi z córką. Mój mąż ma szczęście do przewijania. W niedzielę jak jej pieluchę zmieniał puściła taką salwę, że ledwie zdążył odskoczyć. Cały przewijak i podłoga w kupie :D:D:D myślałam że pęknę ze śmiechu. Dzisiaj rano go obsiusiała :), jeszcze trochę i się chłopina jakiejś traumy nabawi. Domi witaj, czekamy na relację. Coś mi się wydaje że trafiłyśmy na jakiś boom narodzinowy, bo ja musiałam leżeć z dzieciątkiem na 4osobowej sali przedporodowej bo na poporodowej miejsc już nie mieli. W Bielsku 31.03/01.04 odebrali 16 porodów. Jedna laska urodziła w domu, jedna w karetce. Masakra jakaś. Ja miałam szczęście że urodziłam o 13:50 póki jeszcze pierwsza zmiana była, bo w nocy to położne biegały od jednej do drugiej rodzącej.
-
cześć, u mnie dzisiaj duuuża poprawa nastroju :) krzątam się, sprzątam no i za mleczarnię robię. W nocy sukces, Mała spała w łóżeczku :D Koło 5 się odezwała więc ją wzięłam do siebie. Ponti u nas różnie. Czasami possie 5 min i zasypia, ale jak ją kładę to się budzi i od nowa cyca szuka, a czasami posiedzi pół godzinki bez przerwy. Tasieńko Nam też doradczyni laktacyjna w szpitalu mówiła, żeby max 4 godziny bez karmienia. Więc ja wczoraj koło północy ją brałam ze spania żeby nakarmić. Poza tym powiedziała że w nocy pokarm jest bardziej wartościowy i dzidzia szybciej rośnie. Pytanko mam, jak długo się szwy rozpuszczalne rozpuszczają?? Ja wczoraj ledwo chodziłam tak mi dokuczały, ale dzisiaj już znacznie lepiej.
-
Dzięki dziewuszki za wsparcie. U mnie dzień z mężem więc już lepiej. Ale i tak zdążyłam już ze 3 razy płakać :) Próba spania w wózku nie powiodła się. Kładłam ją kilkja razy ale za chwilkę się budziła, więc znów spałą z nami. Za to karmiłam ją tylko 2 razy więc całkiem nieźle się wyspałam :) Mój mąż ma dzisiaj wartę przy pieluchach :D:D, śmiesznie mu idzie ale trening czyni mistrza. Tak w ogóle to staram się nauczyć nie biec na każde jej stęknięcie. Teraz leży w łóżeczku, niby coś tam z siebie wydaje ale nie płacze więc póki co jestem twarda :). Pierwszy raz ją do łóżeczka wsadziłam od kiedy jesteśmy w domu. Cały czas albo leżała w naszym łóżku albo w wózku, ale najwyższa pora się ze swoim oswoić, bo później będę miała problem ( tak mi się wydaje). Kurde mam wrażenie że mam mało pokarmu. Niby mała się najada bo nie płacze i z reguły zasypia przy cycu, ale mimo wszystko się martwię, że może to jednak nie wystarczająco. Poza tym kompletnie nie wiem co jeść więc prawie nic nie jem. Głodna nie jestem więc mi to nie przeszkadza, ale martwie się że może pokarm będzie mało wartościowy. Normalnie zwariuję niedługo. Czekam w tym tygodniu na położną. Jak przyjdzie to ją zasypię pytaniami :) Ok spadam do Maluszka bo marudzi
-
Co do mojej historii porodowej: Tak jak pisałam koło 18 w poniedziałek założyli mi balonik. Bałam się go bardzo ale nie bolało. Faktycznie spowodował skurcze, a dwie godzinki później wypadł. Do 22 miałam spokój ale później zaczęły się znowu skurcze. Poleżałam w łóżku z zegarkiem, były co 5-4 minuty. Przed północą poszłam do położnej. Rozwarcie 2 cm, ale na Ktg nic nie było widać bo wszystko szło w krzyż. Kazały mi spróbować się przespać. Na łóżku nie mogłam wytrzymać. Zresztą non stop chciało mi się siku. Przeprowadziłam się do łazienki. Tam po trzech godzinach stękania i bujania się na boki udało mi się zasnąć na godzinkę na kibelku :) Obudziłam się koło 4, nadal skurcze, ale nadal krzyżowe. Wrociłam do pokoju na łóżko. Tam przedrzemałam jeszcze godzinkę. W końcu tak koło 5:30 znowu kręciłam się po łazience. O 6:30 następne ktg, nic nie pokazało ale kazały mi spakować rzeczy i przejść na porodówkę. Przyjechał mąż, zrobili mi lewatywę no i czekaliśmy na rozwarcie. Niestety godzinami. Myślałam, że oszaleję. Cały czas pod ktg. Spać mi się chciało okropnie. Byłam głodna bo ostatni posiłek jadłam dzień wcześniej o 16, do tego było mi niedobrze i nie mogłam wyleżeć. Przeniosłam się na worek z grochem w środku, tam było trochę lepiej ale niedługo. Później z powrotem łóżko ale tym razem klęczałam. I tak do 13 mniej więcej. Koło 13 zaczęły się skurcze z tym „cudownym” uczuciem parcia. Po pół godzinie było pełne rozwarcie. Położne przygotowały fotel do porodu. Wytłumaczyły że jak przyjdzie skurcz to głęboki wdech, broda do klatki, oczy zamknięte i przeć. Było strasznie, po prostu nie do opisania, ale wiedziałam że jak ich będę słuchała to pójdzie szybciej. Najgorzej wspominam moment nacięcia, bo akurat puściłam powietrze i zabolało niemiłosiernie. Wydarłam się wtedy okropnie. Drugi moment krytyczny to jak wyszła główka a w sumie to cała Maryś wtedy wyskoczyła, też okropnie krzyczałam przy tym parciu. Za to sekundę później ogromna ulga i to niesamowite uczucie kiedy kładą maluszka na brzuch. No i tak to było kilkanaście godzin bólu ale i tak uważam że to najcudowniejszy dzień mojego życia. Zresztą miałam sporo szczęścia. Położne były super, mąż spisał się na medal i bez niego na pewno nie dałabym rady, a do tego samego parcia nie było dużo. Po porodzie dowiedziałam się, że musiały sporo naciąć bo główka szła razem z rączką, ale skończyło się na 4 szwach, które teraz mnie męczą. Szwy rozpuszczalne więc przyjemność zdejmowania mnie ominie Maluch mój boski, spokojna niesamowicie, płacze tylko jak cyc potrzebny no i pierwszej nocy dała trochę popalić, ale od tamtej pory dajemy radę, gdyby jeszcze tata spędzał z nami trochę więcej czasu…
-
Smutasku gratulacje dla was :) Paula niezły horror. Też bym miała stracha, zresztą po własnych przeżyciach na razie dzieci mi wystarczy. U mnie masakra. Taka się czuję zagubiona i w ogóle mi źle. Mąż ciągle w pracy. Dopiero jutro spędzi z nami dzień, a ja siedzę sama. Czasem mnie ktoś odwiedzi, ale mnie brakuje mężusia mojego. Ogólnie nie umiem się pozbierać. Ciągle mi zimno, boję się, że cyce przeziębię. A jak pomyślę o tym co jeszcze przede mną to już katastrofa. Na razie Małutka grzeczna i nie płacze, poza tym zdrowa i śliczna, ale co będzie jak się coś zacznie dziać. ja chyba ie dam rady. Ogólnie lipa, wiem że to pieprzone hormony i chciałabym już się pozbierać i wierzyć że będzie dobrze. Mam do Was pytanko. Czy któraś z Was sypia z maluszkiem w łóżku??? My spaliśmy pierwszą noc, dzisiaj chcę przetestować wózek przy łóżku, bo do łóżeczka nie chce mi się wstawać w nocy, a między mężem a dzidzią się męczę. Poza tym jak się teraz nie przyzwyczaję że ona śpi osobno to już jej później nie puszczę tak coś czuję.
-
Cześć Babeczki Moje Kochane. Wróciłyśmy do domu. jak się trochę otrząsnę z tego wszystkiego to napiszę jak było. Mała jest cudowna. Gapię się na nią godzinami, jak wariatka. Ale cóz bywa... Wywróciła moje życie do góry nogami a to dopiero początek:) Lece bo szwy bolą i siedzieć nie moge :)
-
smutasku musi mi ktoś najpierw na maila przesłać adres i hasło na pocztę :)
-
Tak w ogóle to mogłaby dać mi któraś nr tel. to Wam dam znać ze szpitala jak się Maryś urodzi :)