Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

klarkson

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez klarkson

  1. corina ja mam kocura i nic nie wali:) jest wykastrowany i co by tutaj niejeden sądził, uważam, że jeśli ktoś się decyduję na kota w domu powinien go wysterylizować lub wykastrować, mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, ale ktoś kto twierdzi, że ludzie bez serca kastrują to uważam na odwrót, i mówi to ktoś kto nie widział jak zwierze się męczy, płacze i cierpi bo tak go wzywa natura...sama byłam przeciwko ale jak futerko mało nie zdechło gdzieś w ciemnym kącie bo tak go natura przypiliła to sama pojechałam do weterynarza i się popłakałam po.... to teraz znacie moje zdanie:)
  2. Klempa a ja wierzę w teorię o Twojej babci, może jest to wynikiem, że nie mam do końca równo pod sufitem, ale wierzę w znaki, że jest coś na rzeczy, mój mąż jak czasami z czymś takim wyskoczę mówi, że powinnam się leczyć, ale ja wiem swoje i mam dowody:) gdy zginął mój ojciec, spałam u znajomych i w nocy wstałam, bo ktoś stukał w parapet a to było mieszkanie na 3 piętrze, kolega powiedział, że to jego ojciec czasami przychodzi bo zginął miesiąc wcześniej a ja nie wiedziałam, że mój nie żyje, gdy potem dowiedziałam się, że mój ojciec zginął to kolega powiedział, że to był mój ojciec, potem jeszcze kilka razy do mnie przychodził i w nocy wstawałam otwierałam i okno i z nim rozmawiałam, może to wydać się chore ale ostatnie słowa jakie powiedziałam ojcu to było że mnie wkurza, więc musiałam to potem z nim wyjaśnić... więc Klempa akurat ja głęboko wierzę w różne takie.... corina z kotem naprawdę jest łatwiej niż z psem, a miałam i jedno i drugie, na pewno kot jest większym terrorystą:) z tego co mi wiadomo to do adopcji trzeba spełnić dwa warunki: mieć pracę i nie być karalnym, no i trzeci mieć warunki... jeśli spełniacie te warunki to nie powinno stanowić to problemu... niestety w Polsce jest chore prawo i większość dzieci nie można adoptować gdyż biologicznie rodzice się nie zrzekli praw do nich, a nie zrzekli się po to, żeby to dziecko na starość ich utrzymywało... takie dziecko bardzo ciężko zaadaptować, wiążę się to z batalią w sądzie... Dom Dziecka, z którym się przyjaźnimy ma 20 dzieci a zaadoptować można 2 bezproblemowo, to o czymś świadczy... dlatego też idealnym rozwiązaniem są rodzinne domy dziecka...
  3. lulu dzięki wielkie:) no to wiem wszystko:) i najważniejsze, fajnie, że dzieciątko prawidłowo się rozwija, niesamowite, że tak wcześnie już wszystko wiadomo... będziesz chciała wcześniej znać płeć?? salana moja teściowa nie wie, że byłam w szpitalu, chcieliśmy uniknąć sytuacji, że podejrzewa mnie o wycięcie macicy.... zresztą jest zbyt dużą plociarą i przetwarza informacje, więc sama rozumiesz... powiedziałam, że mam zakwasy bo myłam drzwi i dlatego dziwnie chodzę...
  4. kurde wiem, że o tej porze nikogo nie ma, ale wiem jak was to interesuje to zrelacjonuję wam pobyt moich teściów... dla niewtajemniczonych powiem, że mamy remont i zrobione są całkowicie tylko łazienki, mąż stracił prace więc i remont stanął... no więc wpadają oglądają i komentarz do pierwszej łazienki: no ładnie ale ja bym tak nigdy nie zrobiła tej ściany, ale jak wam się podoba... druga łazienka: aha reszta: mina zdegustowana typowa rozmowa: teściowa: - ojej ale Ty strasznie wyglądasz (do mojego męża, który był na tyle głupi, żeby się przyznać, że wczoraj wpadł przyjaciel z angli i wiadomym jest, że po roku niewidzenia wypili piwo) - cały czas gapiąc się demonstracyjnie na mój brzuch opuchnięty jeszcze po operacji... - mam tak zawsze - mój mąż - nie prawda kiedyś tak nie miałeś (czytaj kiedy nie byłeś z tą wywłoką) ...... reszty nawet nie przytaczam, na szczęście pojechali nocować do rodziny, u nas za mało godnie na tak hrabiowskie pochodzenie prosto z obory... każdy przetrawia po swojemu w osobnym pomieszczeniu 15 minut pobytu ukochanych rodziców... każdy pije piwo z zaciśniętymi zębami... najbardziej w tym wszystkich żal mi mojego męża....
  5. corina wiem, ze to nie pomoże ale odpowiem Ci jak kiedyś ktoś tu napisał: wystarczy mieć macicę i zaciążenie się uda, jest jeszcze dużo sposobów, słyszałam o przypadkach gdzie facet w ogóle nie miał plemników i wygrzebywali mu operacyjnie z jąder i babka zaciążyła... i tego bynajmniej ja się trzymam, chociaż mój na naturalne nie ma szansy to mamy jeszcze szanse na inseminację i in vitro... tak sobie właśnie pomyślałam (bardzo głupio) przynajmniej moje dzieci nie będą miały rodzeństwa z innymi mamusiami... corina marudź ile wlezie, niech Ci ulży.... Marigold piszesz ile zrobiłaś badań, nie doczytałam się jakie są wyniki męża??? wbrew temu co się powszechnie uważa, przyczyna tkwi po dwóch stronach, jeśli Twój mąż do tej pory nie zrobił żadnych badań, a Ty jesteś już na takim etapie to ja proponuję zmienić lekarza. Jeśli masz wątpliwości, że powinnyście już dawno temu zaciążyć, że wielokrotnie była okazja a od 9 miesięcy to się po prostu staracie na maksa i nic to ja proponuję: idź do specjalisty czyli do kliniki leczenia niepłodności... sama żałuję że dużo czasu straciłam na te głupie gadki, że trzeba czekać rok a w sumie po dwóch latach się denerwować potem jeszcze szukanie odpowiedniego lekarza, który ma odpowiednie zaplecze... dopiero w klinice mój mąż dostał skierowanie na badanie i wyszło, że ma słaby materiał, a to ja się leczyłam długi czas....
  6. Mdaisy no moja teściowa akurat tego nie robi złośliwie, że cały czas porównuje do swoich dzieci ona po prostu kocha tylko swoje dzieci, wszystko widzi przez ten pryzmat.... ehhh no ciężki typ.... pocieszam się, że inni mają gorsze i jeszcze z nimi mieszkają:) i co do słodkopierdzenia, to właśnie moja teściowa to taka osoba słodkopierdząca, nawet jak mówi: ojej ale mi się te twoje mieszkanie nie podoba, to ma cały czas niewinny uśmiech na twarzy i potrafi jeszcze w tym czasie przytulić, ze świecą drugiej takiej szukać... wiecie co, kiedyś kiedy wracaliśmy od teściów zawsze byłam chora, ja ogólnie jestem urazowa od dziecka, ale wyjątkowo częściej się to zdarzało po pobycie u teściów.. i tak sobie siedzę u lekarza z zapaleniem żył, i ten mój lekarz robi wywiad gdzie byłam i co robiłam, i to on stwierdził, że mój organizm się tak buntuje i okazuje stres, bo albo wcześniej mi wyskoczył dysk, albo nie mogłam szyją ruszać, zawsze coś... i mówi, że powinnam do tego podejść tak: teście mieszkają daleko i rzadko ich pani widuje, kiedyś pani urodzi dziecko, dziecko często choruje itp, w dodatku jesteście zabiegani bo macie dziecko, wszystko zwalacie na dziecko, jeździcie rzadko oni nie mają pretensji bo do dziecka nie mogą, potem dziecko jest duże przyjeżdża samo bo wy musicie odpocząć od dziecka i tak to się kręci... i tego się trzymam:) dlatego rozumiecie, że muszę mieć szybko dziecko:)
  7. lucy nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale jak weszłam na stronkę którą poleciła, to tam jest, że to jest jej córka adoptowana, i ogólnie same och, ach ale jest cudownie bo mam adoptowaną córkę... nie wiem, może źle to zrozumiałam, ale jak pisałam odebrałam to jako mało udaną reklamę adopcji... i też forma wypowiedzi, że marzyła o brzuchu, przykro mi jeśli poroniła, bo jest to przeogromna strata, ale sprowadzanie posiadania dziecka do chęci posiadania brzucha, bo przecież jeśli chcesz mieć dziecko to możesz przecież adoptować.... jakoś jak dla mnie za grubymi nićmi szyte.... i nie dziwi mnie, że jej wypowiedź Cię obruszyła, mnie jak widać też... ale też jestem przed @, za kilka godzin za chwil parę wparują teście więc sama rozumiesz, kupa szczęścia ze mnie z przewagą kupy... dokładnie corina, zrób sobie dzisiaj dzień lenia i jeśli to pomoże to jeszcze wieczór pijaka i obiboka.... wysyłam moje pozdrowionka:) MDaisy Ty psuju:) a że się zapytam, a co na to sąsiedzi:) ja bym się trochę bała czy czasami na chatę mi policja nie wpadnie i męża nie wyprowadzi:) bo przecież kto by wpadł że to kobieta napierdziela szklankami:) mało tego tak sobie pomyślałam, że masz na swego haka, jakbyście mieli mieć kryzys (tfu tfu nie życzę) to zawsze możesz powiedzieć że rzucał w Ciebie zastawą, sąsiedzi potwierdzą:) Klempa aż mi Cię żal przez tego kota, a napisałaś o nagrodzie??? lepiej stracić stówę i mieć kota, a naprawdę pieniążek potrafi zdziałać cuda... no nic trzymam kciuki ciągle:)
  8. corina nawet nie wiem co napisać, przykro mi, że u was tyle problemów, niektórych droga usłana cierniami... co do parametrów, to mój ma takie słabe, że u nas w grę wchodzi tylko inseminacja, i ostatnio rozważam in vitro i oswajam się z myślą o adopcji... lulu co do tego wpisu o brzuchu, poronieniu itp. zajrzałam na tą stronkę i mi to osobiście wygląda na reklamę adopcji, i tak jak jestem za adopcją to ta forma przekonania działa mi na nerwy... osobiście stronka jest taka naciągana, przepraszam jeśli to jest prawda, widocznie ze mnie jest niedowiarek... trzymam kciuki za badanie, daj znać co tam widać:) lucy ale Ci dobrze z tym urlopem, ale masz fajnie:) Mdaisy ciekawy sposób z tą szklanką czy talerzem:) ja słyszałam jeszcze o takim sposobie coby staną gdzieś pod wiaduktem i jak przejeżdża pociąg to zacząć się wydzierać.... nie próbowałam ale chyba kiedyś się skuszę bo przyznam się zbierać szkło po chacie średnio mi się chce...
  9. zresztą dziewczyny nie bez powodu w firmach zakazuje się mówić kto ile zarabia, jest to działanie mające na celu utrzymanie pracownika w przeświadczeniu, że zarabia najwięcej:) w firmach których pracowałam nikt nigdy nie dał podwyżki pracownikowi jeśli ten sam o nią nie poprosił, a że polak wstydliwy to szef miał więcej w kieszeni, z koleżanką wyczaiłyśmy system i jak już racja stawała się głodowa uderzałyśmy wspierane jedna przez drugą i wcześniej naładowane przez męża w domu:) dodam, że od kiedy jestem pracodawcą i nie jest to tylko moje zdanie, cenię bardziej ludzi, którzy przychodzą i mówią mi że chcą podwyżkę bo odbieram ich jako bardziej kreatywnych i odważnych przy podejmowaniu decyzji, i wiem ile to kogoś kosztuje:) (zresztą wyuczenie kogoś nowego więcej kosztuje niż danie komuś podwyżki) ....koleżanka opowiadała kiedyś, że jedna z jej pracownic nagle z dnia na dzień zaczęła chodzić naburmuszona i nie wiedzieli o co jej chodzi, a chodziło, że zrobiła nadgodziny i oni jej przez nieuwagę nie zapłacili i dopiero jak wydukała po miesiącu psucia atmosfery w biurze o co jej chodzi to mówi, że po pierwsze czuła wstyd za własne gapiostwo po drugie złość na nią, że od razu nie powiedziała....
  10. MDaisy Katarina ma rację:) powiedz, że chcesz podwyżkę, do rozmowy się przygotuj i jeśli się zapytają o dziecko powiedz, że nie planujesz, w mojej formie to był standardowy ruch:) jak któraś zaciążyła to szła w 3 miesiącu i oświadczała że nie wie jak to się stało bo myślała że jest bezpłodna:) on nie ma prawa pytać o dziecko więc Ty nie nie musisz być szczera:)
  11. Klempa co do zapaszków spod paszki to jak mam @ to nie mogę jeździć miejską komunikacją bo wydaje mi się że ode mnie czuć, jakbym miała kartkę na plecach : ta pani ma dzisiaj okres.... i nie chodzi mi o samą @ ale też pot i w ogóle, mam obsesję na tym punkcie....
  12. lulu nie wiem jak tam u Ciebie jest ale może powinnaś poprosić o podwyżkę??? łyknąć wcześniej valium i na całkowitym luziku zapytać się czy mogłabyś dostać podwyżkę bo bardzo w ostatnim czasie się starałaś i liczyłaś, że dostaniesz... czasami takie proste rozwiązania są najlepsze:) moja kuzynka opowiadała (tyle że ona księgowa a nie nauczycielka), że ich dyrek to był taki straszny w obejściu, że jak jakaś wzywał to kobiety najpierw do toalety szły a dopiero do niego i po wizycie znowu do toalety się wypłakać... tak je stresował i jak szedł na emeryturę to sprzedał im, że widział jak na nie działa ale dzięki temu żadna nie chciała podwyżki i zostawały po godzinach... może ten twój też celowo taki dupek???
  13. dobra jak mówi mój mąż nie ma co się nakręcać, bo jak przyjedzie to ją uduszę:) corina moja też wie wszystko lepiej a najlepiej wiedza jej dzieci, oprócz mego M bo on już stracony dla świata:) uwielbiam jak czasami coś mówi o moim M to w tym tonie: no kiedyś był inny (znaczy się kiedyś był lepszy ale od kiedy jest ze mną....)
  14. oprócz tego nastawiona na kicanie dookoła niej, po naszym ślubie powiedziała: no wiesz, w ogóle się mną nie zajmowałaś....
  15. MDaisy moja teściowa to jeszcze inny typ: a moja córcia (siostra mego męża nie chodzi o mnie) to robi to czy tamto.... np. jest obiad na stole załóżmy ziemniaki z kotletem - a moja córcia to jak robi kotleta to robi inaczej bo ona lubi (i wtedy mijają dwie godziny opowieści)... jet sushi na stole- no moja córcia też robi sushi ale jak robi to używa czego innego (dwie godziny opowieści).... w międzyczasie opowieści jaki jej drugi syn jest piękny i mądry, jeśli coś się robi przy niej wystarczy się odwrócić a już coś poprawi, zmieni garnek, doprawi itp.... co do córki to jest to największa egoistka jaką znam, w wieku 30 lat nie ma nikogo bo nikt jej do pięt nie dorasta a brat kolejny raz na pierwszym roku studiów, gdzie my w jego wieku kończyliśmy te studia.... no więc na każdym kroku udowadnia, że jej dzieci są the best... do tego dochodzi jej niezadowolenie: o jej ale ta sztukateria brzydka, ale te kafelki brzydkie, wam się to podoba??? pewnie to ona (czyli ja) tak zadecydowała, takie mieszkania to u nas za darmo nikt ich nie chce, nie na prawdę nie rozumiem dlaczego sie nie wybudowaliście za te pieniądze tylko taką ruinę kupiliście, a jakiś tam synek kogoś tam to ma dom (zapomina dodać, że rodzice im kupili) itd itd, na zakończenie dodam, że poprzednio mieliśmy mieszkanie dwupokojowe, które kupiła nam moja matka (wprawdzie w czasach gdy mieszkanie kosztowało 80 tys. ale i tak było to okupione kilkuletnim odmawianiem sobie różnych przyjemności typu wakacje czy ciuchy) i ona przyjeżdża z wizytą i pierwsze co to; ale to mieszkanie małe, no szkoda, że takie małe i tylko dwa pokoje... nie muszę mówić, że nic nie pomaga a wszystkie pieniądze ładuje w pozostałe dzieci bo ja jestem jedynaczka i moja matka łaski nie robi, żeby nam pomóc....
  16. hej salana mi też się nie chce pracować, i wolę że ta pogoda się zepsuła bo ile można się pocić:) salana widzę, że cierpisz na nadmiar włosów, ja też:) tylko, że moje wyglądają jakby były po trwałej, jak za krótkie to są we wszystkie strony a jak za długie to za ciężkie:) co z nimi robisz??? lulu tak się składa, że 200 m ode mnie jest akupunktura i urolog, chyba zajrzę tam:) MDaisy i jak tu się przy was odchudzać??? albo frytki albo chipsy albo piwo:) dziewczyny tragedia, jutro przyjeżdża moja teściowa:( zadzwonili wczoraj, że przyjeżdżają, potem dziesięć telefonów że jak nam przeszkadzają to nie przyjadą, w sumie wyszło, że jeszcze ich trzeba było prosić o przyjazd, jak mnie takie coś wkurza.... mąż powiedział, że zrobi wszystko co chcę, więc wczoraj umył okna w salonie, a u mnie jest co myć bo okna są podwójne i mają wysokość 2,5m:) więc z dwóch okien robi się 8 drzwi balkonowych, które myje się na drabinie:) dzisiaj myje drzwi w domu:) te które nie zdążyliśmy opalić:) do jutra muszę go powykorzystywać...
  17. lulu a mogłabyś zapytać chińczyka czy poleca kogoś w Szczecinie?
  18. Corina i Katarina to nie jest tak, że na wszystko mam czas, ceramiki nie robiłam od dwóch lat a sztaluga od roku woła z pokoju:) ja po prostu zrobię jedną rzecz i mi się nudzi i muszę inną:) i tak to się kręci, czasami jest że trzy miesiące nigdzie będę i nic nie zrobię bo prostu nie ten nastrój, brak chęci i czasu:) jeśli chodzi o klasyczne robótki ręczne to w dzieciństwie przyjaźniłam się z dziewczyną, która miała te wszystkie prace w genach, z pokolenia na pokolenie to przełazi u niej i ja tak przy niej się nauczyłam, a moja matka od jej matki:) a teraz obracam się w towarzystwie ludzi gdzie to jest normalne, że każdy coś robi i ja tak sobie skacze raz tu raz tam:) jeden robi zdjęcia i się wystawia inny podróżuje i wystawia zdjęcia z podróży, inny wydaje album, część ekipy zajmuje się wolontariatem w weekendy, mój mąż twierdzi, że najbardziej czego się boi to mojej pomysłowości, chyba coś w tym jest:) w tym zawodzie to normalne, że ludzie mają adehade:) i to często nie chodzi o czas, bo kiedyś zamykaliśmy projekt i w domu byłam o 22 i szłam do kuchni i robiłam paprykę do pierwszej w nocy a potem na 8.00 do pracy... po prostu musiałam, to jest gdzieś tam w środku... dzięki taki czynnościom uwalniam umysł od nadmiaru pomysłów i problemów bo jak zauważyłyście ja widzę problem wszędzie, więc żeby nie zwariować i nie biegać z reklamówkami żarcia dla kotów w różowych podkolanówkach muszę coś robić....:)
  19. zapomniałam dodać, że oprócz gotowania i majsterkowania lubię szyć, zimą mnie bierze na wyszywanie obrusów, i robię na drutach, i szydełku...aczkolwiek jak ktoś mówi: ale masz fajnie potrafisz to czy tamto i np zrób mi ponczo to tracę zapał i już mi się nie chce, i jeszcze lubię rzeźbić, wypalać ceramikę i malować obrazy, i jak się zdecydujemy na dom na wsi to na pierwszym miejscy kupię piec do wypalania ceramiki i zostanę ludowym artystą.... chciałabym nauczyć się dmuchać szkło:) teraz jestem na etapie czyszczenia sztukaterii i opalania drzwi... mogłabym jeszcze nauczyć się wyplatać dywany...
  20. co do strojenia to na spotkania z klientami jestem tak wypacykowana, że aż się sama nie poznaję, bo wyznaję zasadę jak Katarina, jak się pomalujesz i ubierzesz to Cię poważniej traktują i dodam od siebie, że jestem bardziej wiarygodna i ludzie śpią spokojnie, że trafili do doświadczonej osoby.... zresztą mój kumpel architekt na pierwsze spotkanie ubiera nawet górę od gajera i koszulę:) co do paznokci, mam obrzydliwie obdrapany lakier u nóg i nie mogę go zmazać bo się jeszcze tak nie schylam, i chyba pójdę do kosmetyczki, żeby to zmieniła.... i mi tez w kuchni nieźle idzie, lubię gotować i lubię eksperymentować, nauczyłam męża jeść szpinak więc naprawdę musi mi to wychodzić:) i uwielbiam robić przetwory i nie wyobrażam sobie, że kończy się lato a ja nie zrobiłam żadnego słoika :) Katarina już tam nie mieszkamy, sąsiadka była wyjątkowo upierdliwa mojego prowadzącego mój dyplom pana profesora nazwała podejrzanym typem jak kiedyś do nas przyszedł... na koniec miałam plan nasrać jej na wycieraczkę ale akurat mi się nie chciało...
  21. Klempa i w tej piwnicy byliśmy codziennie a dopiero po tygodniu wylazł i się raczył ujawnić książę... pretensja, że go zostawiliśmy pozostała mu dzisiaj...
  22. corina ja też uwielbiam wszystkie męskie rzeczy, czasami głupio to wygląda jakbym męża pasożyta miała, ale ja lubię tynkować, malować, wiercić itp:) lulu plan jest taki, że mąż nas potem wyżywi, ale wiadomo różnie w życiu bywa... po prostu zamiast siedzieć z założonym rekami wolę działać, jak praca do mnie nie przychodzi to muszę sama do niej wyjść, kończą się nam środki na życie, w moim zawodzie to jest normalne, że jednego miesiąca jest a drugiego nie ma forsy ale to czwarty miesiąc leci u mnie, że jestem na minusie, a to co zarobię w tym miesiącu to za mało... od następnego miesiąca tez zniknie wypłata mojego M, myśleliśmy, że da radę rozbujać się do września, ale okazało się, że realny jest termin grudzień a może nawet styczeń... nie chcę na niego naciskać bo jak ja się rozkręcałam, to on nas utrzymywał, chciałabym, żeby też miał możliwość samorealizacji.... Klempa co do kotka, jak napisała Katrina, koty są strachliwe bestie, szukaj blisko po piwnicach i tego typu zakamarkach, nasz był trzy klatki od bloku w którym mieszkaliśmy, w brudnym kącie piwniczym... a szukaliśmy tydzień, i szukaliśmy wieczorem, bo wtedy dostaje odwagi kocisko i jest szansa, że wylezie, i trzeba cicho nawoływać... i mimo iż u nas się nie sprawdziło to czasami naprawdę warto porozwieszać kartki ze zdjęciem i może zrobić nagrodę 100 zł to dzieciaki się zaangażują w szukanie.... wiem co czujesz, ja miałam przez tydzień dół i wyłam co chwilę, bo prawda jest taka, że nic zwierzaka nie nauczyłam, i wiadomo co się z nim stanie bez panci... nie trać nadziei i szukaj... Katrina powiem Ci jeszcze, że jak wywiesiliśmy plakaty to nasz własna sąsiadka po godzinie je pozrywała... bez komentarza...
  23. Klempa współczuję, nasz jak miał pół roku wybrał wolność przez balkon, III p na dole beton, zrobił to na moich oczach a jak wyjrzałam to go nie było, zdarzyło się to o22 z minutami, szukaliśmy gnoja prawie do rana bez skutku i potem cały tydzień, porozwieszaliśmy plakaty ze zdjęciem, znaleźliśmy go dokładnie tydzień później na tym samym osiedlu w piwnicy, odwodnionego i głodnego, najbardziej wkurzyło mnie, że kwiczał jak zarzynane zwierzę jak się wchodziło do klatki a na drzwiach było jego zdjęcie i nikt nie zadzwonił.... łaź codziennie pod wieczór i szukaj, życzę znalezienia zguby... nasz zginął w lipcu, chyba to taka kocia pora, wakacje... lulu wielkie gratulacje, nasz mądraliska:) wiecie co postanowiłam zawiesić działalność, mąż jeszcze potrzebuje czasu ok 3miesięcy, żeby rozkręcić firmę a ja ze swojej działalności nie jestem w stanie nas utrzymać.... kolejny projekt mam zawieszony bo ludzie nie dostali kredytu, praca na marne i zero forsy.... marzenie wspominała coś o wyjeździe do Turcji albo jakoś tak, ale czy się żegnała? mówiła kiedy jedzie?
  24. 4mala konfitura brzoskwiniowo-bananowa brzoskwinie (kupione na hurcie po 2 zł za kg), do 3kg dodałam ok.1,5kg bananów (bo tylko tyle miałam) ale można od 1,5 do 3kg i chyba jak więcej to lepsze...cukier do smaku (ja dałam sporo bo były kwaśne jak cholera), sok z cytryny do smaku ale min. z połowy bo będzie mdła.... brzoskwinie sparzyć i się lekko obierają, w kawałkach do garka na mały ogień i najlepiej tłuczkiem do ziemniaków je potraktować, ja robię to byle jak i wrzucam kawałki banana, które wyglądają jak kawałki słoniny w czymś pomarańczowym:) resztę brzoskwiń robię tylko z cukrem i cytryną... tak to sobie radośnie na ogniu gotujesz aż się zrobi w miarę gęste... bulgoczące wrzucasz do wyparzonych słoików, zakręcasz i odstawiasz do góry nogami, powinny zaskoczyć, dla pewności możesz słoiki ugotować:) a potem w środku zimy wciągasz z naleśnikami - niebo w gębie:) z takich mniej spotykanych konfitur mam jeszcze patent na dynie z imbirem i goździkiem, łatwe, bardzo aromatyczne i pyszne i wyglądają jak żółta galaretka z muchą:) 4mala czym Ty karmisz tego psa:) do jakiej wagi on dojdzie? niedługo dwa obiady będziesz gotować, jeden dla was a jeden dla futrzaka:) i tak na myśl przyszedł mi smalec... naprawdę trzeba nie mieć sumienia... salana akurat przy przetworach jest bajkowo prosta sprawa, bo poświęcasz jakieś 15min, aby to przygotować a potem siedząc przed kompem czasami doglądasz i zamiąchasz, i jeszcze przy okazji jest argument, że cały dzień robiłaś konfitury:) no właśnie zgadzam się z MDaisy, że lulu i Klempa powinny sobie odpuścić z pracą.... kurcze dostaliśmy dzisiaj mandat oczywiście w Niemczech bo mąż zapomniał dokumentów.... zawsze jak jeździmy do mojej mamy to jedziemy przez sąsiadów bo szybciej, krócej, ładniejsze widoki i lepsza droga:) i zawsze zastanawia mnie fakt, że jak wjeżdżamy do nich to pola są zaorane i wszystko zrobione a u nas wszystko odłogiem... o co chodzi, że tam rolnikowi się opłaca??? u nich to nawet słońce jakoś ładniej zachodzi:) MDaisy z Cie te fajna babka:) i żeby nie było uważam, że jesteśmy zajebiste:) Nugatek wracaj do zdrowia:) ja niby nie mam przeziębionego pęcherza ale coś jest nie tak... w nocy muszę wstać na siku bo mi pęcherz rozrywa... przed operacją nie miałam takiego czegoś, normalnie zastanawiam się czy to normalne.... zazdroszczę wsi:) KORZYSTAJĄC Z OKAZJI CHCIAŁAM POZDROWIĆ RODZINĘ I PODAC KOMUNIKAT: KTOKOLWIEK WIDZIAŁ KTOKOLWIEK SŁYSZAŁ gdzie jest trzecia zaciążona???Marzenie apeluje do Twojego sumienia, odezwij się kobieto:) martwimy się...
  25. ale możemy porozmawiać o przetworach:) właśnie robię konfitury brzoskwiniowo-bananowe:) pychotne:)
×