Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Niebieska29

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Niebieska29

  1. Monitko! Toksyk się nie zmienił on po prostu ściągnął maskę i nie miał siły już dłużej grać, udawać .... to smutne i boli ale dobrze by było żebyś sobie nawet najgorszą prawdę uświadomiła Napisałam do Ciebie maile, jak będziesz miała czas to proszę poczytaj ściskam Cię mocno!
  2. cała miłość Lotty ..... Twoja mama ma rację .... w każdym związku trzeba kochać przede wszystkim siebie :) Pobądź jakiś czas sama ze sobą, poczytaj, na tym forum przewijają się tytuły różnych, na prawdę pomocnych książek a przede wszystkim jest dużo mądrych wypowiedzi i możesz z tego brać ile chcesz :) ..............on wie o tym (świadomie, nieświadomie, nie ma znaczenia jak), że kochasz go najbardziej na świecie i jak widać doskonale to wykorzystuje ................. Trzymaj się mocno! .........i pokochaj siebie dla siebie :) .........jak pomyślisz, poczytasz, pobędziesz sama ............. to znajdziesz dla siebie najlepszą odpowiedź ....
  3. cała miłość Lotty ............. oj! pasuje, pasuje to do wątku tego forum :(
  4. Monitko! ....napisz choć słowo .... martwię się o Ciebie, jak sobie radzisz ....
  5. często czytałam tutaj, że trzeba ...powoli, małymi kroczkami, świadomie ...... i to jest najprawdziwsza prawda ............. do wszystkiego potrzeba czasu, spokoju, cierpliwości i konsekwencji w działaniu ..... myśleć o sobie i nad sobą pracować :) ...........Tekana! i w końcu nawet praca się znajdzie! :) byle tylko się nie poddać i cały czas do przodu ........... a oni ... no cóż .... albo to zrozumieją, siebie zrozumieją (wątpliwe ale się ponoć zdarza) albo "samoistnie odpadną"
  6. ...........dlaczego jest taki dziwny mianownik niektórych (a może wszystkich) toksyków, że życie z nimi polega tylko i wyłącznie na dostosowywaniu się do nich, robiąc tylko to na co oni wyrażają swoją aprobatę ..... wtedy jest święty spokój ..... i wszystko OK ...... i do pewnego momentu tak jest a jak zaczniemy mówić o swoich prawach, o swojej niezależności, o pójściu na urodziny do koleżanki (to powinna być najnormalniejsza rzecz na świecie) to od razu .... bach! trzaskanie drzwiami ... pana i władcy naszego życia ............. bo coś mu się gdzieś chce wymknąć spod kontroli ............... bo kobieta chce mieć prawo za przeproszeniem normalnie oddychać ......................
  7. szkoda_życia brawa za odwagę! ....że napisałaś! takie napisanie to jakby wyrzucenie z siebie swoich żali .... też przynosi ulgę a poza tym dobrze jest też później przeczytać sobie to co się napisało .....
  8. ........tak do tych rozwodów ...... też byłam straszona rozwodem (nawet w obecności dziecka) .... takie straszenie, szantażowanie, manipulacja i całe to dziadostwo razem wzięte .................. ale jak powiedziałam ... koniec! i sama wniosłam pozew to się nagle okazało, że M. mi oświadczył, że nigdy mi tego rozwodu nie da ....i tak sprawa w sądzie na razie \"zawisła\" na rok ..... a w ogóle to kocha, tęskni ............. tyle tylko, że ja nie kocham, nie tęsknie i coraz lepiej mi samej ze sobą .... no i oczywiście z dzieckiem :) tacy to z nich chojracy! pożal się Boże ......
  9. Witam wszystkich! Montia ..... dziękuję, że odpisałaś :) ......jesteś wrażliwą kobietą i traktuj to jako Twoją zaletę, doceń to w sobie (wierzę, że istnieją na tym świecie faceci, którzy umieją to docenić a nie tylko wykorzystać dla własnych celów) ..... ..... z czasem to Twoje analizowanie będzie słabnąć a będzie się pojawiać coraz większa ulga :) Dobrze, że wiesz czego chcesz!!! To ważne!! I tego Kochana się trzymaj! \"...czas leczy rany ... czekam sobie po cichutku....\" - wiem, że nie jest łatwo ale już wiesz, że musisz ....... dlatego będzie tylko coraz lepiej ! Myślę o Tobie i trzymam kciuki
  10. Droga Montia! Jesteś wspaniałym, wartościowym człowiekiem ..... Kobietą, Matką!!! Poradziłaś sobie już tyle razy w życiu, nie poddałaś się choćby wtedy gdy urodziłaś dziecko i jednocześnie skończyłaś studia - dobrze jest sobie przypominać, że już sobie udowodniłaś, że dasz rady!! Potrzebujesz czasu i spokoju ........ .....ta samotność i wyciszenie na pewno Ci pomoże... Odnośnie znajomych, przyjaciół to czasem dobrze jest mieć nawet jednego a prawdziwego... a nie tej całej zgrai pasożytów szukających sensacji - od takich ludzi to lepiej się całkowicie odciąć. Jesteś dzielna bo się z nim nie kontaktujesz! i tu masz ode mnie wielkie pyszne wirtualne ciasteczko i buziaka!!!! :) Doceń w sobie to, że potrafisz! Ja Ciebie za to bardzo doceniam! Bo do tego trzeba siły! Ten człowiek nic dobrego Ci nie dał .... prawda? a nawet jak coś tam dał to pewnie dlatego tylko, że miał w tym jakiś interes. Jeśli komuś się zwierzamy, powierzamy z ufnością nasze sprawy a ten ktoś później wykorzystuje to przeciwko nam to nie jest godny nawet splunięcia w jego stronę ......... po prostu \"wara\" mu od Ciebie! Jesteś cudowna bo wytrzymujesz a ja wierzę w Ciebie i wiem, że dalej wytrzymasz! Bardzo mocno Cię ściskam! p.s. żadna zmiana w naszym życiu nie dzieje się bez bólu, wiem o tym i ufam, że warto ten ból przeżyć dal lepszego i szczęśliwszego jutra!
  11. Montia ........... napisz co u Ciebie, jak się czujesz, jak sobie radzisz uściski!
  12. Witam a\'propos toczącej się dyskusji ..... bardzo mi się podoba stwierdzenie Idalki, pewnie dlatego, że sama wychodzę z tego założenia :) \"....więc po co się denerwować ? tracimy energię, czas i zdrowie ; a przecież to już czas przeszły; nie cofniemy, nie naprawimy; ale zawsze możemy poszukać w tym czegoś dobrego dla siebie; ot i tyle;\"
  13. Kochana Montia! NIE wisi nad Tobą żadna klątwa!!!! "dookoła tyle szczęścia , ale ono mnie omija i to jest straszne i smutne " .........powiedz sama do siebie: zasługuje na szczęście i będę szczęśliwa! omija Cię bo wiążesz je tylko z nim ...... jest to zakorzenione w Twojej głowie ............ ale w końcu "to wyrwiesz" ...........gdy wybieram się gdzieś z synem to choćby tam była tylko jedna pełna rodzina (tzn. rodzice + dzieci) to ja ich na pewno zobaczę i od razu pojawia się żal ....... że tak bardzo chciałam mieć szczęśliwą rodzinę (marzenie dziecka) a tu ............. później się refleksuję nad tym i cieszę się, że spędzam miło czas z własnym dzieckiem i że nam razem jest ze sobą bardzo dobrze i tego się trzymam! .....albo przypominam sobie jak jeszcze wspólnie z m gdzieś pojechaliśmy i też wyglądaliśmy pewnie na szczęśliwą rodzinę choć wcale tak nie było ...... ale m na pokaz wiele potrafił zrobić (a ja w imię mojego marzenia grałam w jego grę) Ściskam
  14. Witam Was! Opowiem Wam coś co mnie wczoraj rozbawiło prawie do łez ...... m zadzwonił wczoraj do mnie wieczorem i zadaje pytanie: wiesz jaki dzisiaj jest dzień? ?????? m: dzisiaj jest dzień mężczyzny, nie złożysz mi życzeń? Odpowiadam: nie m: może mi powiesz coś miłego z tej okazji? Odpowiadam: nie, nie mam czasu, jestem zajęta, cześć .... i wyłączyłam się (jeżeli rozmowa nie dotyczy naszego dziecka staram się .... ze wszystkich sił .... nie dawać mu się wciągnąć w jakieś jego gierki ale różnie to wychodzi ....) Szkoda mi czasu, żeby zastanawiać się co kieruje takimi ludźmi, jak to jest, że mają tak wysokie mniemanie o sobie i żadnych oporów żeby zadawać takie pytania tragedia......zero pokory
  15. ...........a ja byłam wczoraj kolejny raz u psychologa i wróciłam taka jakby lżejsza :) rozmawialiśmy o małej dziewczynce która jest w środku mnie i ciągle dochodzi do głosu bo ............... nie dostała kiedyś od ojca tego co jej się jako dziecku należało .... dziś sama muszę ją \"nakarmić\" tym czego nie dostała ........... i mam wielką nadzieje i wiarę, że mi się to uda ........ a wtedy nie wplątam się już w żaden chory związek w którym będę robić wszystko dla kogoś byle by tylko dostać miłość ........... i będę na tyle silna że ustalonych przeze mnie granic nikomu nie pozwolę przekraczać, łamać .... i mój syn będzie wiedział że ma silną matkę, która potrafi sobie w życiu poradzić :)
  16. iza =z http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=0 poprzednia część
  17. Nad przepaścią mój m wymienił tez zamki w naszym domu i powiedział mi że dostane klucze jak wrócę no i że mam wrócic do końca lutego czyli ...... można to tak rozumieć że mam pewnie do niego zadzwonić, powiedzieć że wracam żeby mi pan łaskawie otworzył drzwi i dał komplet kluczy ..................... nie doczekanie jego!!!! (w ogóle jakie dziwne postępowanie, dla mnie niezrozumiałe .... chce żebym wróciła do domu, mówi że się zmienił, że rozumie i wymienia zamki..... i gdzie tu logika?????) przechodzi różne stadia: od form nacisku, gróźb, szantaży po prośby i płacz .............. ja nawet nie mam siły myśleć o tym co on następnego wymysli ...... i szkoda mi czasu na to choć czasami gdzieś w srodku jeszcze czuje lęk i strach i budze się w nocy i boje się ...........
  18. jizabella odezwę się do Ciebie na gg i chętnie pogadam :) ale uważam, że corobić ma racje..... mnie czytanie wszystkich wypowiedzi różnych osób bardzo dużo daje; czasami jak mam czas to czytam również to co zostało napisane dawniej ..... zanim się o tym forum dowiedziałam
  19. Oneill dziekuje!!! jeszcze nie dawno poleciałabym do niego i trzymała za rękę biedaka; bylebym tylko wytrzymała i naprawde nie poleciała ..... brrr
  20. Ewa ....tak to ja :) takie kobiety jak my w większości bardzo chcą wierzyć w to że oni się zmienią (są też mężczyźni którzy wierzą w to że zmienią się ich kobiety); tak byśmy się chciały nimi zajmować jak małymi dziećmi i prowadzić za rączkę a oni ............. dalej będa żyć jak pasozyty ja juz sobie powiedziałam że nie pozwolę sobie na to że m będzie zmieniał się naszym kosztem (moim i dziecka) jak się chce zmieniać to niech zrobi to przede wszystkim dla siebie, dlaczego nie pokaże że potrafi tylko wmawia mi że to my mu jesteśmy potrzebni i on juz będzie dobrze funkcjonował ........ostatnio mnie rozbroił jak powiedział że idzie na jakis zabieg na przegrodę nosową i będzie ten zabieg miał robiony w narkozie i później aż cały tydzień będzie miał zwolnienie i mówi do mnie: jak on sobie poradzi? ......i błagający wzrok .............. ach! już na końcu języka miałam żeby mu powiedzieć jak ja musiałam sobie radzić w różnych sytuacjach, kiedy byłam po porodzie, kiedy byłam chora, też były różne sytuacje kiedy było mi ciężko, małe dziecko i sama sobie radziłam a on potrafił powiedzieć tylko: wstań i zrób mi kolacje ............. bo on był w pracy a ja w domu ale juz nie ważne że chora i z małym dzieckiem ale odpuściłam sobie ....bo po co? on i tak na to by miał jakies swoje racje, wszystko by zaraz obrócił do góry nogami tak żeby jego było na wierzchu ...... bo tak zawsze było
  21. wiara w to że się zmieni może być bardzo złudna ... przez wiele lat próbowałam się "dostosować", robić wszystko żeby się m nie zdenerwował, wszystko byle by tylko mieć szczęśliwa rodzinę o której marzyłam......... rozmawiałam, mówiłam, próbowałam zmieniać kogoś kto wcale nie chciał się zmienić, tylko mówił że się zmieni ale to tylko słowa........... podporządkowywałam się dla świetego spokoju a on to tylko jeszcze bardziej wykorzystywał, łamał wszystkie moje granice bo sama mu dałam na to przyzwolenie w ogóle nie rozumiałam co się dzieje, o co sie obraża? on się obrażał, ja wcale nie byłam temu winna a sama sobie tą winę wmawiałam i chodziłam za nim i prosiłam o to zeby sie do mnie odezwał, żeby juz sie nie gniewał, że go kocham i nie zniose tej ciszy z jego strony .... Dopiero jak inni ludzie zaczeli mi uświadamiać że nie tak powinien wyglądac zwiazek dwojga ludzi, żebym coś z tym zrobiła to zaczęłąm na to wszystko patrzeć jakby z innej strony, tej prawdziwej strony.... A on wtedy owszem zaczął szukac fachowej pomocy, głównie po to żeby Ci jego fachowcy mi powiedzieli że mam z nim być bo tak musi być i koniec; mówił i mówi że sie zmienia, ze wie co robił źle, co było złe a za chwile mnie próbuje obarczać winą za to że on robił tak a nie inaczej ...... Być może zdarzaja się przypadki że człowiek potrafi się zmienić i nie są to tylko słowa ale i czyny ale mnie się wydaje że najczęściej to jest tak że oni sa w stanie zrobić wszystko żeby tylko osiągnąć swój cel czyli nas z powrotem ale jak juz osiągną ten cel to ........................ powtórka z rozrywki ......
  22. Ewo :) bardzo dziękuje Ci za słowa wsparcia to forum pokazała mi 2 miesiące temu koleżanka i zaczęłam czytać go codziennie (niestety tylko w pracy jak czas mi pozwala bo w domu nie mam możliwości); zaczęłam kupować i czytac książki których tytuły tu były polecane; Całkowite odcięcie od mojego m jest niemożliwe bo mamy dziecko ..... Jak go nie widzę i nie słyszę parę dni to od razu lepiej się czuję i odzyskuje wiarę w siebie ale ........... wystarczy telefon, spotkanie (jak przyjedzie po dziecko) i jakieś pare zdań wypowiedzianych przez niego (takie wkłówanie igiełek w każdą część mojego ciała) i on wali cały mój świat........... bo jestem jeszcze za słaba ............. ale chce i będę pracować nad sobą żeby być silniejsza!!! Nad Przepaścią ...............mój m też ostatnio dał mi termin na powrót... do końca lutego miałam czas żeby zmądrzeć ..... a jak powiedziałam NIE to usłyszałam: \"Oj koleżanko! dłużej się tak nie będziemy bawić, ja zrobię z tym porządek\" .......... Jak to powiedział to oczywiście pierwsza moja reakcja (jak zwykle bywało) to był strach i przerażenie i lęki ..... Dopiero jak się uspokoiłam, pomyślałam to .... uświadomiłam sobie jak bardzo ten człowiek mnie zniszczył psychicznie, jak może człowiek człowieka się bać, jak mozna dawać się tak zastraszać. Nie wróciłam i co? i nic ...... Teraz mówi mi że mnie bardzo prosi żebym wróciła, w imię dobra rodziny, sakramentu itd itp że mnie bardzo kocha i jak tylko wróce to on mi pokaże jak się zmienił ........ Wiecie dziewczyny jakie słowa które wypowiedział mi się spodobały: \"ale się zmieniłaś, nie poznaję cię , kiedyś byłas inna\" ha ha ha ha ha .... i całe szczeście dla mnie że sie zmieniam!!!!!
  23. jizabella mamy troche podobny problem....... Z tym że to ja wyprowadziłam się z dzieckiem od męża ........ szantażysty i manipulanta ...... który teraz mówi mi że będzie walczył bo dla niego najważniejsza jest rodzina i że nigdy nie zgodzi się na rozwód. Nie kocham go, nie tęsknie choć od wyprowadzki minęły 4 miesiące a jednak kiedy prosi o rozmowe, płacze mi w rękaw , mówi że jak tylko wrócimy to będzie dobrze .... itd (stara śpiewka) .... to jednak mięknie wszystko we mnie i mam wrażenie że jeszcze chwila i mu uwierze; że mamy szanse żeby to wszystko jeszcze odbudować na nowo dla dziecka ..... Jak później to analizuje to widze w tym jego grę, jakąś desperacje i zaraz wiem że starał to on się może będzie miesiąc, może parę a potem wszystko wróci do normy albo będzie jeszcze gorzej .............. i co? ja znowu będę się wyprowadzała z dzieckiem i narażała je ciągle na emocjonalną huśtawkę; nie mówiąc o sobie .......... I cały cyrk zacznie się na nowo: będzie straszenie mnie, że się zabije albo jeszcze lepiej .... że zrobi wszystko żeby mnie zniszczyć a za pare dni przyjedzie i będzie płakał i mówił że mnie kocha ................. Zaczynam myśleć że życie jest na to za krótkie żeby aż tyle czasu poświęcać takim ludziom i bawić sie w opieke nad nimi.... A nami kto się zaopiekuje????? Wiem tez że wszystko to jest bardzo łatwo napisać, niby to wszystko wiem a jednak tak trudno być twardą i nieustępliwą w codziennym życiu....
  24. do Niebo błękitne ......bardzo Ci dziękuje za odpowiedź i wsparcie Najgorsze dla mnie jest że mój jeszcze mąż przychodzi w odwiedziny do syna ..... oczywiście wolno mu to robić i nie mogę mu tego zabraniać ... Ostatnio mówi, że bardzo chce za mną rozmawiać, że bardzo żałuje tego co zrobił i że w ten sposób postąpił i że dla dobra naszego syna powinniśmy spróbować na nowo odbudować nasz związek ..że poszedł gdzieś na terapie i wie już jakie popełniał błędy w naszym związku jak również w stosunku do syna.. I tak jak już jestem trochę na prostej to pojawia się on i wali jakiś mój zbudowany świat. Mam takie wrażenie że jest to człowiek który nigdy nie odpuści ..... wiem, że będzie mnie gnębił zarówno wtedy jak z nim będę jak również wtedy gdy do niego nie wrócę .... Czytając Wasze posty o ..... dzieciach, chcianych, nie chcianych, aborcjach itd to uświadomiłam sobie że ja sama nie wiem do końca czy byłam chcianym dzieckiem ....... mama urodziła mnie jak jeszcze była panną, dopiero później moi rodzice wzięli ślub ..... jako dziecko usłyszałam od swojego zdenerwowanego ojca że nie wiadomo czy ja jestem jego dzieckiem ...... bardzo mnie to zabolało ....... Może we mnie jest takie zranione, nieporadne dziecko, które nie umie sobie poradzić z własnym życiem i z samą sobą ......
  25. Witam Was! Czytam już od dłuższego czasu i zamierzam się żeby też napisać tylko nie wiem jak zacząć........ Jestem mężatką od prawie 11 lat, mamy syna. Już od jakiegoś czasu coraz bardziej zaczynałam sobie zdawać sprawę że jestem z człowiekiem który zawsze starał się mieć nade mną władzę, kontrolę ..... że zawsze starałam mu sie ustępować dla tzw. świętego spokoju i dlatego żeby na mnie nie krzyczał...... Zawsze \\\"spowiadać\\\" się ze wszystkiego .... zawsze podejrzana ........... Jak zaczęłam się przeciwstawiać temu to napotkałam na jeszcze większą agresję i nie zrozumienie i w dodatku sięgał coraz częściej po alkohol (raczej było tak że mówił że mnie rozumie ale zaraz potem wracało jego poprzednie JA). Coraz częściej zaczęłam myśleć o tym jak bardzo mnie męczy życie z tym człowiekiem, jak bardzo ja sama się zmieniłam po to żeby się do niego dopasować i żeby to on był zadowolony. Zawsze byłam żoną, która dbała o męża, o dziecko, o dom , o obiadki itd itp (i nawet były lata kiedy więcej zarabiałam) Mimo to i tak zawsze byłam podejrzana ...... jeśli nie miałam ochoty na sex .... znaczy że robie to z kims innym. Dla mojego męża najprościej było wtedy się obrazić i wyprowadzić z łóżka ...... W końcu rok temu poznałam kogoś i po jakimś czasie faktycznie zrobiłam to ...... potem myślałam że i tak jestem o to ciągle podejrzana więc teraz przynajmniej nie będę czuła tak dużej niesprawiedliwości wobec mnie bo w końcu jestem czemuś winna.... To był tylko epizod, trzy spotkania, trochę smsów......... Mój mąż gdy zaczynałam z nim rozmowy, że nie będę tolerować takiego zachowania wobec mnie, że nie pozwolę sobie na to żeby mi ciągle rozkazywał i krzyczał i ciagle kontrolował, żebym nie mogła się nawet z koleżanka spotkać i pogadać bo on np. musi wiedzieć o czym my rozmawiamy...... Powiem tez że nie był i nie jest też dobrym ojcem....w tych relacjach też wszystko próbował rozwiązywać krzykiem, nigdy nie pomagał mi w zajmowaniu się dzieckiem a chciałam powiedzieć że oboje pracowaliśmy. Jeśli nie mógł się dogadać z synem to nie dość że krzyczał po nim to jeszcze po mnie że to moja wina że tak jest. Gdy zaczełam mówić o odejściu zaczeły się cyrki, histrie, straszenie mnie że się zabije itd. Gdy powiedział mi że to ja mam mu cos przynieść i on mnie od siebie uwolni to już miałam serdecznie dosyć.... spakowałam siebie i syna i podczas nieobecności męża wyprowadziłam się. Poszłam do psychologa bo nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić. Złożyłam pozew o rozwód. Najpierw przyjeżdżał i prosił żebym wróciła, mówił jak bardzo nas kocha, zaczął też chodzic na terapie. Później było troche ciszy .... jakby przed burzą ..... myslałam i nie pomyliłam się ...... Włożył bardzo dużo wysiłku i trudu i za pewne dużo pieniędzy i udało mu się jakoś odzyskać smsy które pisałam z człowiekiem z którym ...powiedzmy miałam przygode (nie mam pojęcia w jaki sposób ale powiedział mi że pomogła mu bardzo wysoko postawiona osoba). Przed pierwszym terminem rozprawy najpierw zaczał mnie straszyć że o wszystkim wie ...... Później chciał się spotkac i powiedział że jak wróce i wycofam pozew to nikt się o niczym nie dowie. Gdy powiedziałam mu że nie wycofam pozwu i nie wróce do niego zaczeły się szantaże ...... że mnie zniszczy, że jak będzie rozwód to tylko z mojej winy, że pozbawi mnie praw rodzicielskich, że nasz wspólny majątek będzie tak podzielony jak on będzie chciał (wspólnie wybudowaliśmy dom w którym on teraz zmienił zamki) Nie wycofałam pozwu, na rozprawie adwokatka mojego męża powiedziała że jest za krótki rozpad małżeństwa i trudno stwierdzić że na pewno nastąpił jego trwały rozpad (mieszkamy osobno ponad 3 miesiące) Sąd zawiesił postępowanie na okres do 1 roku. Spotkaliśmy sie pare dni po rozprawie ...... mój mąż zaczał mi mówić że na prawde się zmienił (o czym przekonałam się kiedy mnie szantażował przed rozprawą.....), żebysmy spróbowali jeszcze dla dobra naszego syna ...... Powiedziałam mu że nie pozwole mu sie juz nigdy szantażować, że sama mogę powiedzieć o tym co zrobiłam i na pewno nie zawaham się iść do sądu i gdy już nie będzie można podważyć tego że nie ma jeszcze trwałego rozpadu naszego małżeństwa odwiesze postępowanie i wezmę winę na siebie i uwolnię się od niego (oczywiście jak on przyjdzie na rozprawę...) Praw rodzicielskich mnie nie pozbawi choćby dlatego że nasz syn ma 9 lat i odkąd mieszkamy osobno to nigdy nie powiedział że tęskni za ojcem i nie zawsze ma nawet ochotę na żeby się z nim spotkac (oczywiście wg mojego męża to moja wina, to ja ponoć buntuje syna co nie jest prawdą! Jak nasz syn był jeszcze małym dzieckiem to wiele razy prosiłam męża żeby np. poszedł z nim na spacer ....to mi mówił że chyba jestem głupia jak on będzie z wózkiem chodził po drodze....potrafił mi powiedzieć że wychowanie dziecka należy do matki....) Teraz czuje się tak czasami jakbym zawisła w próżni.... Mieszkam z synem u mojej mamy, syn ma blisko szkołe, ja dobrą pracę. Wszystko jest OK gdy np. nie dzwoni on lub nie przyjeżdża (ma prawo ... mówi że przyjechał do syna) Jest uparty .....mówi że sam nigdy rozwodu mi nie da, mówi mi że to ja mam wziąść całą odpowiedzialność za jego życie i za życie naszego syna który najprawdopodobniej kiedyś zrobi tak samo jak ja i rozbije swoją rodzinę; powiedział mi tez że jeżeli on bedzie musiał sie z kims związać to ja bede winna temu że on będzie żył w grzechu (nadzwyczaj wierzący się ostatnio zrobił; nasz syn idzie w tym roku do I komunii więc jego ojciec poszedł do tego kościoła i powiedział tam księdzu że ja go zostawiłam i odeszłam z dzieckiem itd itp) Troche się wygadałam i mi ulżyło choć to co napisałam jest w wielkim skrócie............ Nie mam zamiaru na razie wracać gdyż nie wierzę w to że się zmienił .... wiem też że obojętnie czy do niego wróce czy nie to i tak będzie mnie gnębił ..... To jest człowiek który nie odpuści dopóki nie będzie tak jak on chce i będzie się starał to osiągnąć bez względu na metody .... pozdrawiam Was wszystkie!!
×