Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Niebieska29

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Niebieska29

  1. Monitko ...codziennie wypatruje jakiegoś słowa co u Ciebie .... Natalu jak sobie radzisz?? ciepło Was pozdrawiam!!
  2. jak zmienisz sposób postępowania to będzie dla niego najpierw szok .... może się obrażać ....tak jak napisała Corobić ... może mieć nawet żal do Ciebie i pretensje, że już mu nie chcesz pomagać (albo raczej żyć za niego)....... ale to minie .... a Ty silna Kobieta jesteś tylko chyba czasami o tym zapominasz!!!! A ja wierzę w Ciebie!!! i w to, że sobie poradzisz!!!
  3. Niebo ja sama nie mam na razie takich kłopotów jako matka ale pamiętam, że mimo wielu zastrzeżeń do moich rodziców to za wiele jestem im wdzięczna...... że pozwalali nam popełniać błędy i naprawiać je samemu; pozwalali dokonywać wyborów..... czasami usłyszałam, że myślą inaczej, że według nich to nie tak no ale Ty wybierasz .......... i jak się potknęłam, pomyliłam, zawaliłam to to było MOJE! .....bo wcześniej sama tak wybrałam............... Ja nawet pamiętam jak zaręczyłam się z M. to mama mi zadała pytanie: czy na pewno chce wyjść za niego za mąż??? no ja oczywiście, że powiedziałam, ze TAK i nawet się oburzyłam w środku, że ona mi takie pytania zadaje ............. nawet gdyby mnie wtedy dłużej męczyła to nic by to nie dało bo ja zapewne tym bardziej zdania bym nie zmieniła.... Chyba najlepszą sytuacją jest taka sytuacja gdy można samemu wybierać, samemu ponosić odpowiedzialność ale "czuć" że za plecami stoi np. matka (najlepiej oboje rodzice ale to już sytuacja wymarzona ....) i daje to oparcie i siłę żeby się nie wywrócić na plecy i nie rozłożyć na łopatki ...... Ja sama bym chciała być taką matką ..... A m. to co daje to robienie fochów???? takim zachowaniem nie daje Ci żadnego wsparcia tylko pogłębia to co się w Tobie dzieje....
  4. Kochane Niebo błękitne!!!! ........... przyjadę Ci odciąć pępowinę bo on nie tylko ciągnie Cię za ręce ......................
  5. Niebo opowiem Ci o mojej bliskiej koleżance która ma syna dwa lata starszego od Twojego ..... odkąd ją znam (a już bardzo długo) to stawała na głowie załatwiając wszystkie problemy syna, oczywiście kierując się nieograniczoną nie całkiem zdrową miłością ............. gdy był w średniej szkole to nawet potrafiła przynieść jego zadanie do pracy i szukała kogoś do pomocy żeby je rozwiązać .... goniła do szkoły i wszystko załatwiała jak się coś wydarzyło; potem mu załatwiła żeby nie poszedł do wojska; jak począł dziecko z dziewczyną to zorganizowała im ślub, wynajęła mieszkanie; ówczesna jego żona po urodzeniu dziecka nadal się uczyła więc ona chcąc im pomóc zabierała im dziecko i na zmianę z mężem i swoją mamą się maleństwem zajmowali; potem młode małżeństwo się rozsypało więc ona biegała po adwokatach i załatwiała rozwód; za wszystko płaciła. Potem też płaciła zasądzone alimenty (zresztą myślę że dalej to robi ...) za syna .... chyba żeby go specjalnie nie obciążać ............. Syn po rozwodzie był w ciężkim stanie psychicznym więc (co rozumiem) jeździła z nim po lekarzach, dawała mu lekarstwa ...... Jak już mu się polepszyło, poznał przez internet jakąś dziewczynę i wyprowadził się z domu ........... mimo że ona go prosiła żeby tak szybko nie pakował się w nowy związek w dodatku z mężatką ..... NIC nie pomagało!!! 3 miesiące temu sama zaczęła mieć problemy zdrowotne, jeździłam do niej do szpitala i płakałam razem z nią; powiedziała: KONIEC!!! Nie odbiera nawet telefonów od niego, powiedziała że koniec z załatwianiem problemów za niego .............. Tak na prawdę teraz dopiero zaczęła sobie uświadamiać co tak na prawdę robiła i do czego to doprowadziło ....... w miłości trzeba zachować zdrowy rozsądek ..... Nie wiem jaki będzie ciąg dalszy .... myślę, że z ciężkim sercem to robi ale po prostu powoli daje synowi i dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za swoje życie ............. zaczynam się bać czegoś innego ...... czy tej swojej miłości która jest w niej nie zaczęła przelewać na wnuka który bywa u nich nawet 2 tygodnie w miesiącu ..............
  6. Goniąc Kormorany ............ też się uśmiecham jak słyszę w eterze słowa tej piosenki :)
  7. dokończenie mojego poprzedniego postu ... na co człowiekowi mówiącemu, ze kocha czy chce wybaczyć czy chce powrotu czy chce naprawy, odbudowy związku ....drążenie wszystkich szczegółów, szczególików ..... po co? w czym ma to pomóc? (za przeproszeniem .... chciałby się może podszkolić???? może wynająć ten sam pokój w hotelu???? i nie wiem co jeszcze ...... może pamiętać jakąś datę jako rocznicę do wspominania ...........) zdrada - fakt .......... obie strony i zdradzony i zdradzający powinni się zastanowić dlaczego do tego doszło ........czy oboje chcą odbudowywać i podnosić się z gruzów ............. a może to świadczy o tym, że ich już dawno nie ma ..................
  8. bywa też tak ...... że pod presją jest się zmuszanym do mówienia tej całej prawdy ze szczegółami w upokorzeniu, czując się już zdeptanym i poniżonym ..... i wcale to nie jest dla tej osoby żadne oczyszczenie ani zrzucenie poczucia winy (zresztą o winie ...... można by dużo pisać ...... ja wiem że jest po obu stronach) a osoba słuchająca liczy na to że teraz to dopiero będzie miała władze ..... i będzie stawiać warunki ...... a w trakcie wypytywania o szczegóły zachowywała się niczym zimny, bezwzględny pasożyt żywiący swoją chorą psyche .....
  9. Niebo ....może potrzebujesz odpoczynku, pobyć sama ze sobą, odciąć się od nich ....może tak \"puścić\" te ręce za które tak ciągną, M. i syn .... ciekawa jestem jak też daleko odlecą ..... ;) przepraszam Cię za tą trochę ironii ale myślę, że oni za bardzo Cie obarczają a Ty za bardzo bierzesz wszystko na swoje ramiona, czasami zapominając o sobie .... bierzesz ich problemy na siebie .....a syn to dorosły człowiek i niech sobie sam poradzi .... może też wtedy bardziej doceni Twoją chęć pomocy ..... Ja tak tylko myślę, chciałabym Cię jakoś wesprzeć żebyś sama siebie nie wpędzała w dołki ............... Twoje kwiaty które masz i nadal kupujesz może niczego wg Ciebie nie symbolizują ale dużo mówią o tym jak bardzo wrażliwą jesteś kobietą dają Ci radość :) dobrze jest zajmować się czymś co daje radość :) .....pomyśleć sobie: dobrze, że kwiaty chociaż pięknie rosną i tak cudnie kwitną ...... a może jak się tak \"wyluzujesz\" to przyjdzie jakiś pomysł ......... na podniesienie opadniętych rąk .... A .... Dzień Matki ........... to też Twój Dzień!!! nie daj sobie zepsuć tego dnia!!
  10. tak, tak ........... na podstawie tego forum powstałaby nie jedna praca .... :) Gdy zaczęłam wracać do marzeń z mojej młodości, do siebie jaka wtedy byłam ............... to zobaczyłam pełną pasji dziewczynę, która wcale nie ulegała żadnym stereotypom, całe liceum zajmowałam się teatrem, uczyłam się na pół gwizdka bo miałam masę zajęć, wymyśliłam sobie nawet, że będę się uczyć grać na pianinie ... i popołudniami zamiast się uczyć ja ćwiczyłam, chodziłam na próby i uczyłam się na pamięć wierszy zamiast np. biologii .......... ale to był mój świat a ze szkołą i tak sobie radziłam i skończyłam i maturę zdałam i studia skończyłam ... do szkoły teatralnej zdawałam, na psychologię i tak mi rok zabrało aż w końcu stwierdziłam, że na rachunkowość pójdę i poszłam i skończyłam i pracuje i jestem zadowolona i lubię swoja pracę :) ..........ale była ze mnie trochę zakręcona "wariatka", jak chciałam czegoś spróbować to próbowałam i mało mnie obchodziło co na to inni powiedzą; choć w tym wszystkim nie do końca ze mną było wszystko w porządku bo byłam trochę zamkniętą osobą z jakimiś nie rozwiązanymi problemami ale myślę że byłam wtedy na dobrej drodze ....aż w końcu zakochałam się w M. z nie do końca wyjaśnionych dla mnie przyczyn (czym ja się wtedy kierowałam......) i powstało marzenie o wspólnej rodzinie, o dzieciach ................. a M. jakby siekierką obcinał wszystko wokół mnie a skrzydła to tuż przy samych łopatkach, powoli odbierał moją pewność siebie, którą sama zaczęłam wcześniej budować ........... a ja z "grzeczności", "wyuczonego w domu posłuszeństwa" i "nic nie rozumienia" nie umiałam się temu przeciwstawić ....
  11. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=0 pierwsza cześć forum
  12. Enia .... jak zaczęłam czytać to forum to oczy mi się robiły wielkie jak zobaczyłam jak dużo jest takich typów jak mój M. i jak często powtarza się taki schemat zachowania ........... M. potrafił wyrwać z kontekstu jedno słowo wypowiedziane przeze mnie i dorobić do tego swoją ideologię tak żeby mnie zapędzić w przysłowiowy kozi róg ...... a ja nie umiałam się bronić bo nie wiedziałam jak a poza tym i tak by nic z tego nie wynikło dobrego... Szkoda, że dopiero teraz świadomie widzę M. w prawdziwym jego świetle .... a tak wiele lat żyłam nie do końca wiedząc co się dzieje .... Gdybym miała w sobie wzór prawidłowo funkcjonującej rodziny to sama nie założyłabym takiej ............ a tak musiałam tyle lat swojego życia, powiedzmy, stracić, żeby się tylu rzeczy dowiedzieć .......... choć tak na prawdę jak widzę jak funkcjonują inne związki to ciesze się że ja już tyle wiem i ciągle się uczę .... Powiem szczerze, że najbardziej zrozumiana to czuje się przez osoby piszące na tym forum i w gabinecie psychologa ........... poza tym to mało kto mnie rozumie albo tylko cząstkowo ..... Mam wrażenie, że niektórzy mi sugerują, że wydziwiam bo przecież może być gorzej a mnie nawet fizycznie nie skrzywdził i co ja w ogóle wymagam, że ktoś ma się zmieniać o 180 stopni bo ja nagle nie akceptuje jego zachowania i postępowania, przecież można się przyzwyczaić i jakoś wytrwać do końca życia ............... I tłumaczenie im na nic się zda o co chodzi bo albo sami tkwią w podobnym schemacie i nic nie rozumieją albo problem nie dotknął ich samych i też nie ma szans by go zrozumieli .... Niebo .......... (nie wiem jak między nami różnica wieku i w jakim wieku są nasze matki ale to nie ma znaczenia) .... nasze matki żyły w czasach kiedy nie było świadomości co do takich zachowań i powielanych chorych wzorców, brak dostępu do fachowych podręczników, wstyd pójść do psychologa lub psychiatry a do tego jeszcze wszyscy udawali że u nich to wszystko w najlepszym porządku i uśmiechali się pięknie na zewnątrz a dzieci wychowywano najczęściej na zasadach "zimnego chowu" Ja wiem co ja czuje i coraz głębiej wiem czego chce i nawet jeśli tylu ludzi mnie nie rozumie to trudno, nic im nie będę tłumaczyć, może sami kiedyś zrozumieją choć nie życzę im żeby tego na własnej skórze doświadczyli co było moim udziałem przez tyle lat ....
  13. Niebo wiesz, ja w takich, powiedzmy, naszych lepszych małżeńskich czasach zaczynałam być bardziej otwarta, spontaniczna, być sobą, próbowałam jakby "latać" w tym naszym związku i byłam w tym szczera, i jak już coraz lepiej się czułam i już myślałam, że w końcu, że coś się zmieniło .... to tu nagle buch mnie po głowie i z powrotem na ziemie (coraz niżej) Za każdym następnym razem pojawienia się "lepszych czasów" ja byłam coraz bardziej powściągliwa .............. tak "zabijałam" samą siebie tak myślę nad Twoim pytaniem postawionym na końcu ...........pytanie od Ciebie do Ciebie .............. Gdy parę miesięcy temu zdawało mi się że już trafiłam na samo dno mojego życia ktoś zapytał mnie czy ja mam jakieś marzenia??? Jakie marzenia? - pomyślałam? Ja miałam tyle marzeń kiedyś i co? Nic nie zostało! Ten ktoś powiedział: to wróć do tego momentu kiedy miałaś tyle marzeń tylko je zrewiduj (wyrzuć to co zniszczyło twoje marzenia) i zacznij na nowo marzyć ...................... :)
  14. ...takie panowanie nad tym co mówię, ważenie słów przy M. było z czasem okropnie męczące ............ Ja z czasem musiałam nawet dobrze słuchać co mówią inni np. na jakiś wspólnych imprezach .... bo zdarzało się, że później M. rozwodził się nad tym co ktoś powiedział i czy to przypadkiem nie było coś złego i przeciwko niemu.... masakra :( dochodziło do zupełnie nie potrzebnych spięć a ja bawiłam się nawet w tłumaczenie innych, ich słów i ich zachowań i że na pewno nikt nie miał nic przeciwko M. ................ takie uprzykrzanie sobie życia i szukanie problemów tam gdzie ich nie ma .... Nie wspominając już o tym, że sama byłam rozliczana z tego co powiedziałam lub zrobiłam .... to dopiero jest katastrofa .... może doprowadzić do obłędu osoby tłumaczącej się a sama nie wie z czego ma się tłumaczyć i o co chodzi. To, że nie ma sensu być szczerą wobec M. i nie mogę wymagać jakiegokolwiek zrozumienia też się przekonałam ........... potrafił wykorzystać to co ja mu powiedziałam czy zwierzyłam się przeciwko mnie przy najbliższej okazji ............. a jeśli coś zrobił dla mnie dobrego to też nie omieszkał mi przypomnieć na zasadzie: ja dla Ciebie to i to a Ty??? Zostawiasz mnie jak psa .... Boże!!! Człowiek nawet nie wie co mówić .... bo i tak nie dotrze Marzy mi się związek oparty na wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu, że można wszystko powiedzieć i wszystko zawierzyć, bez tajemnic i kłamstw bez doszukiwania się nie potrzebnie czegoś czego nie ma, bez kontroli słów i zachowań ..... taki zdrowy związek, normalny Wszystko ma swoje granice i nie uważam że jak bez tajemnic tzn że będzie ktoś opowiadał o jakiś intymnych szczegółach życia z poprzednim partnerem .... chyba że jest to tak boląca część naszego życia i potrzebujemy rozmowy, zrozumienia, pomocy ..... tak myślę .... ale zdrowego związku nie miałam szczęścia doświadczyć więc sobie tylko ..... myślę Ewo! czytam kolejny dzień, wydrukowałam i czytam wieczorami, link, który mi poleciłaś i analizuje ...... nie chce robić jakiegoś studium M. ale dużo mi to daje do myślenia ....
  15. Catherina2401 To Twój pierwszy ważny krok który zrobiłaś dla siebie! :) Z różnych historii, które śledziłam na tym forum można się dowiedzieć jak skomplikowanie potem bywa, że trafiają się dołki i \"upadki\" ..... jeśli zdamy sobie sprawę, na podstawie tych doświadczeń, jak różnie może być, tym lepiej możemy się przygotować na dalszą, naszą, własną drogę. Takim ostatnim przykładem, jak może być, jest wczorajszy wpis No Cóż No Cóż ... (tu przepraszam No Cóż No Cóż, że akurat ją podaje za przykład) Catherina2401! życzę dużo wewnętrznej siły! Mocno Ściskam!
  16. Karmen elektra! oczywiście, że masz szansę na normalne życie, ale to od Ciebie zależy czy sobie tą szansę dasz ...... ale skoro tutaj trafiłaś to znaczy, że zaczęłaś o tym mysleć :) Witaj! jest tu bardzo dużo o DDA więc jak możesz to proszę czytaj forum od początku Ściskam! Zawalcz o normalne i szczęśliwe życie dla siebie i Twojego dziecka!
  17. Poa dziękuje być spokojną przystanią dla syna ...... prawda :) chce :) Gdy zostałam zaatakowana przez M. i jego rodzinę, że to przeze mnie są coraz gorsze kontakty między ojcem a synem i zachowanie syna w stosunku do ojca im się nie podoba itd .... to powiedziałam psychologowi o tym bo poczułam, że obarczają mnie odpowiedzialnością za coś czemu nie jestem winna. Powiedział mi wtedy, że są dwie przyczyny kiedy dziecko odwraca się (w tym przypadku) od ojca i jego rodziny: -albo jest, jak to się potocznie mówi, buntowany przez matkę i ewentualnie jej rodzinę (to nie ma u mnie miejsca) -albo syn czuję się źle u ojca i z jego rodziną ponieważ jest tam ciągle wypytywane, naciskane (mówią że rodzina powinna być razem i mama powinna wrócić do domu), stawiają mnie jako winną wszystkiego co się stało ... itd ... W końcu może dojść nawet do takiej sytuacji, że syn może znienawidzić i ojca i jego rodzinę Tylko, że wtedy dla nich to już na pewno będę główną sprawczynią, odpowiedzialną za wszystko i ważne żeby wtedy samemu nie czuć się sprawcą ani niczemu winną ... Gdy ja składałam pozew o rozwód działałam pod wpływem emocji, wiedziałam że M. się nie zgodzi a jednak złożyłam. Szłam jak burza, chciałam najlepiej uciec jak najdalej (dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że nic by mi to nie dało....bo nie da się uciec od siebie i swoich problemów) I trwam teraz w rocznym zawieszeniu choć może tak miało być... Gdybym dziś się wyprowadzała z domu to najpierw bym złożyła pozew o alimenty, potem o rozdzielność majątkową a z pozwem o rozwód bym spokojnie zaczekała z rok, dwa .......... To akurat w mojej sytuacji i w postępowaniu z moim M. byłoby lepsze cóż ..... dziś nie ma czego żałować, jest jak jest :) Jednak z jednej strony się ciesze, że mam jeszcze tyle czasu do następnej sprawy rozwodowej bo jak bardzo mogę się jeszcze zmienić przez te miesiące żeby na niej pokazać M., ....że ze mną to już żadne numery ..... ;)
  18. Renta Jak zaczęłam czytać to forum kilka miesięcy temu to właśnie wtedy ktoś polecał tą książkę \"Toksyczne słowa\" i to była pierwsza książka którą zamówiłam i przeczytałam a później każdą następną którą tylko ktoś polecił a była związana z moim problemem. Przedtem w ogóle nie radziłam sobie z M. a potem wraz z czytaniem forum i polecanych linków i książek oraz korzystaniem z psychologa (również ustawień Hellingerowskich) powoli zaczęłam budować swoje granice ......... uczyłam się zwykłego mówienia słów: NIE, NIE CHCE .......... ale wciąż jestem w drodze i wciąż się uczę. Wrócę do \"Toksycznych słów\" ..... może często powinnam wracać do tej książki dotąd dopóki będę miała problemy w relacjach z M. Czytając o tym jak Inna ja przeprowadziła rozmowę z mamą, dziadkiem ............ też pozazdrościłam ....Gratuluje Innej Mój ojciec nie żyje, od wielu lat, miał problem z alkoholem ..... z mojego dzieciństwa pamiętam okresy kiedy było wspaniale wtedy gdy nie pił i pamiętam czasy gdy wstydziłam się własnego ojca a nawet życzyłam mu tego żeby już zniknął z naszego życia ..... Gdy nagle odszedł zostałam z wielkim poczuciem winy, które było ze mną przez wiele lat. Trafiłam nie dawno na bardzo dobrego psychologa, który właśnie zaczął od zaspokojenia potrzeby miłości mojego wewnętrznego dziecka ..... miłości od ojca, której potrzebowałam a tak mało dostałam. Przeszłam sesje w których psycholog mówił za mojego ojca a ja za siebie sama lub mówił mi co mam powiedzieć ..... mówił i pytał co ja wtedy czuje .... i tak do skutku ..... tzn. do momentu kiedy poczułam ogromną ulgę, płakałam jak dziecko. Gdy wyszłam czułam się tak lekko i szczęśliwie :) dla mnie to było jedno z piękniejszych oczyszczających przeżyć w moim życiu :) Między mną a mamą rzadko miały miejsce konflikty, starała się nas chronić jak umiała choć nie wychodziło jej to do końca.... Jest osobą która nigdy nie narzucała nam swojej woli, nie napierała, nie wtrącała się. Jednak widzę, jak rozmawiam z nią o przeszłości, że nie jest w stanie powiedzieć złego słowa o ojcu, zawsze próbuje go tłumaczyć. Chociaż pamiętam, że kiedyś potrafiła mu się ostro przeciwstawiać. Dziś jak ją słucham to w sumie nie neguje jej słów, myślę sobie, że skoro jej jest tak wygodniej tak myśleć, nie wiem może jej tak lepiej żyć .... to to jest jej problem i jej wybór ......
  19. Oneil ja się zgadzam z tym co napisałaś, dziecko to nie jest jakiś przedmiot i nie może służyć żadnemu scalaniu .... zwłaszcza związku który już prawie nie istnieje Zawsze chciałam mieć więcej dzieci i szczęśliwą rodzinę ..... ale już po urodzeniu syna zrewidowałam te plany odnoście większej ilości dzieci .... z moim synem zawsze czułam się tak jakbyśmy tylko byli we dwójkę .... samotnie z wszystkimi radościami i smutkami ........... Teraz myślę, że myślenie M. polega na tym że może jakby mnie namówił na dziecko to na nowo udałoby mu się mnie "uwiązać" ..... myślę, że to jest właśnie poziom jego myślenia .... co do tego że znowu byłabym tak na prawdę sama tylko że z dwójką dzieci to nie mam wątpliwości .... A on kolejne dziecko wykorzystywałby do swoich gierek ..... :(
  20. Goniąc Kormorany :) stronę o niegrzecznych dzieciach poczytam na pewno, dzięki! Moje tłumaczenia nic nie dają choćbym nie wiem jak bardzo chciała więc pewnie lepiej przestać to robić.... tym bardziej że czasami mam wrażenie, że M. nie pamięta wczorajszego dnia ....... Mam wrażenie, że czasami zachowuje się jak dziecko ale czasami wydaje mi się że zachowuje się w stosunku do mnie jak rodzic .... a może faktycznie nie rodzic tylko dziecko, które się złości, grozi mi palcem ......... itd itp .............. wymaga abym tylko na nim skupiła swoją uwagę bo uważa się za pępek świata..... i wszystko tylko jemu poświęciła ....... :(
  21. ....ostatnio zaczął do mnie mówić, że owszem szanuje moją decyzję ..... i od razu mówi dalej ........... ale ........ i na końcu się okazuje, że w ogóle moje decyzji nie szanuje bo on ma własne zdanie i tylko się tego trzyma (ale tak to wszystko zagmatwa, zapętli, wyobraca) a ja już mam dość! bo tak na prawdę nie szanuje żadnej mojej decyzji! i stwierdził, że jestem egoistką i samolubem ....... Na co ja już odpowiedziałam: że cieszę się bardzo, że w końcu taka jestem! I tu przynajmniej skończył rozmowę bo już nie miał co powiedzieć .....
  22. ....a największe oczy zrobiłam jak mi powiedział, że dzieci scalają związki i może nasz by też scaliło kolejne dziecko ........... zamurował mnie sposób jego myślenia choć chyba po tym wszystkim co już "pokazał" żaden jego nowy pomysł nie powinien mnie zdziwić .... Nawet odpowiadać się nie chce na tego typu pomysły bo szkoda energii ... Ja nie mogę znieść nawet jego dotyku i ciągle mu mówię, że sobie tego nie życzę żeby nawet... jak się tłumaczy .... przypadkiem mnie nie dotykał a on mówi, że moglibyśmy mieć dziecko .....
  23. Witam! Miałam ciężkie popołudnie w piątek i sobotę i niedzielę ........... dobrze, że emocje moje trochę opadły bo wczoraj to bym tu samymi najgorszymi epitetami pisała chyba (co mi się bardzo rzadko zdarza ale zachowanie m. działało na mnie jak płachta na byka....) Na szczęście skończył się \"biały tydzień\" naszego syna (może to źle się z tego cieszyć ale widzenie i słyszenie codziennie m. to gorzej niż kara). M. przykładnie cały tydzień przyjeżdżał, to dla niego świetna okazja była, zresztą wcześniej wydeptał wszystkie możliwe ścieżki w kościele skarżąc się na mnie, że się wyprowadziłam z dzieckiem, że ja nie chce pojednania rodziny itd .... nie wiem czy wspomniał, ze jest człowiekiem z którym po prostu nie da się wytrzymać, nie da się żyć .... chyba że tylko na jego zasadach. Mi powiedział wtedy: jak ja w ogóle mogę w kościele stać? Na początku czułam wzrok wszystkich na sobie, okropnie się czułam choć nie wiem co inni myśleli ......... z czasem mówiłam sobie, że mnie to nie interesuje ani co im M. opowiadał, co oni wszyscy myślą aż w końcu przestało mnie to zupełnie obchodzić. Chodziłam dla siebie i dla syna bo to on miał pierwszą komunię. Z końcem białego tygodnia chyba do M. zaczęło docierać że nie zmienię swojego zdania i te wszystkie jego naciski w których wykorzystywał komunię syna na nic ...... W trakcie białego tygodnia oznajmiłam mu że ma przyjeżdżać bezpośrednio przed majówką ale już w sobotę przyjechał 3 godziny przed ..... zostawiłam go samego z synem w jednym pokoju a sama byłam obok. Nie mogąc słuchać tego co mówi do syna bo ciągle mu sugerował że go ktoś buntuje przeciw niemu, że ktoś mu każe się tak zachowywać i taka głupia gadka w kółko jakby nie było tematów do rozmowy z synem. W końcu weszłam tam i powiedziałam do syna że może w coś zagramy bo słyszałam, że coraz bardziej nerwowo odpowiada. Zagraliśmy w monopol i trochę się uspokoiło. Potem pojechaliśmy do kościoła. Tam M. interesowało najbardziej co to za kobiety siedzą przed nami. Powiedziałam krótko, że nie wiem ale jak wyszliśmy to on znowu: co to za kobiety, czy one nie są naszymi sąsiadkami, czy mieszkają na tym samym osiedlu. Zdenerwowałam się i powiedziałam że nie znam ich i nie interesuje mnie to gdzie mieszkają a ten do mnie: o co ja się tak denerwuje, żebym się uspokoiła. M. jest z tych którzy wiecznie robią dochodzenia, wszędzie widzą podstęp, chce żeby wszyscy widzieli go w dobrym świetle i wiecznie chwalili. Ta głupia rozmowa o tych kobietach zdenerwowała też naszego syna, który nagle wykrzyczał do ojca, że ciągle musi robić jakieś dochodzenie, że co go to obchodzi kto to był. Wysiadł na parkingu z auta, zostawiając nas i pobiegł do babci, którą zobaczył (wracała na nogach). Powiedziałam M. że może na dziś już starczy i że powinien już pojechać ale on to miał za nic. Poszedł za mną do domu. Tam zaczął, że moglibyśmy gdzieś pójść na pizze. Syn powiedział że nie chce nigdzie iść i powiedział do mnie że moglibyśmy sobie zamówić telefonicznie..... ale M. dalej swoje ..... kilka razy, że on uważa że dobrze by było żebyśmy jednak pojechali (z uporem maniaka). Odpowiedziałam mu że Patryk nie chce i ja też nie chce i żeby już skończył a on dalej swoje ......... zrobiło się tak nerwowo że w końcu Patryk się rozpłakał i powiedział żeby się już nikt nic nie mówił..... Zabrałam Patryka do osobnego pokoju i zamknęłam drzwi (przeraziła mnie ta sytuacja bo jeszcze takiej reakcji syna nie widziałam i samej mi się chciało wyć, że to ja nie panuje nad tym wszystkim). M stał za drzwiami i dalej coś mówił. Wyszłam i powiedziałam mu żeby już sobie poszedł a on nic ............. On ma prawo. W końcu poszedł. Wcześniej umówiliśmy się że w niedziele zabierze syna do swojej mamy bo ma imieniny a później wyjeżdżają i nie wiadomo kiedy przyjadą. Patryk rano nie chciał jechać, powiedział że chce zostać i iść tylko z babcią na działkę. Powiedziałam że jak nie chce to nie musi jechać. M. natomiast od razu wyskoczył że ktoś go buntuje i teraz on nie chce z nim jechać a umawiał się ze mną inaczej ...... W końcu Patryk powiedział że pojedzie ale ma go zawieźć do babci i cioci i o 15 chce wrócić z powrotem. Jak pojechali to czułam się okropnie, nie radzę sobie z tym wszystkim, widzę że Patryk czuje że ja go wystarczająco nie chronię. M. za każdym razem mówi mi że wszystko to jest moja wina bo to ja się wyprowadziłam i on ma utrudniony kontakt z synem (szkoda tylko że zauważył że ma syna dopiero wtedy jak się wyprowadziliśmy z domu), że moją winą jest że syn mu nie jest posłuszny itd Jak mówię do m. normalnie to on nic nie rozumie; jak zaczynam podnosić głos to mówi do mnie spokojnym głosem że po co ja się denerwuje, żebym ja się uspokoiła. Zachowuje się jak taki bezwzględny zimny typ .............. a za chwile ma łzy w oczach i mówi przy nas że za nami tęskni i jest mu bardzo źle samemu. Jak w niedziele odwiózł syna to powiedział że moglibyśmy się spotkać w tygodniu.... powiedziałam, że nie mam ochoty i że mam go dość. Wychodząc i tak powtórzył swoje i dodał jeszcze że zawsze mogę do niego zadzwonić.... i poszedł. Zamurowało mnie....po co ja mam do niego dzwonić? mówię, że nie chce go widzieć a on mówi że przyjedzie; wcześniej oznajmiłam mu że jeśli chce spotkać się z synem to ma wcześniej zadzwonić i umówić się i powiedział że w porządku a teraz mi mówi że wpadnie kiedyś w tygodniu ........... wypisałam się choć w skrócie .... okropnie nerwowy weekend boję się o syna i nie wiem co mam robić.......... W sądzie mamy zawieszenie sprawy rozwodowej aż do stycznia następnego roku. M i tak twierdzi że rozwodu mi nie da i że razem ze swoją rodziną będzie walczył o syna ........... więc jak ja chce \"spokoju\" to mam wracać do domu ............. ale tego się nie doczeka!
  24. pozdrawiam i życzę miłego, spokojnego weekendu Montia ......martwię się czasami o Ciebie ale wierzę że jest dobrze :)
  25. Catherina... Smutna bardzo dziewczyna... http://www.kobieceserca.pl/ksiazki.html te i inne linki znajdziecie też wcześniej czytając forum :)
×