Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Galarretka

Pragnę spokoju, miało być inaczej

Polecane posty

Juz nie mam sily. Od pół roku jestem mężatką, oboje marzyliśmy o szczęśliwym związku, domu ktory byłby naszą oazą. Nasz związek miał być udany. Mieliśmy dużo rozmawiać ze sobą, dbać o siebie i szanować się. Widziałam że nie ma idealnych par, ale cholera nie wiedziałam ze będziemy się kłócic, miec do siebie pretensje, gorycz i niechęć. Jak to się stało?? Jesteśmy tylko pol roku po slubie, pobralism sie z miłości i jesteśmy dojrzałymi i doświadczonymi ludźmi. Czy są tu udane pary??? Może ktoś ma receptę?????????????!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 3333333333
prosze cie nie strasz mnie :( tego sie wlasnie obawiam mimo ze teraz jest cudownie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nam też było cudownie i bardzo to pilęgnowaliśmy. Wspolne zainteresowania, poczucie humoru, zufanie...... A teraz czuję się jakbym wpadła do dziury on też jest załamany. Detale(a moze nie detale) doprowadzają nas do konfliktu. Nie potrafimy się dogadać. Co dalej???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
a czy przed ślubem mieszkaliście razem? bo po zamieszknaiu wspólnym zawsze musi być akcja "docieranie się" i wcale nie musi oznaczać się żo popełniłaś błąd wychodząc za tego człowieka, napisz więcej informacji np. ile byliści razem przed ślubem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 lata przed ślubem \"chodzenia\" i nie mieszkania razem. Czy to docieranie?? Jesteśmy już stare konie i znamy życie, powinno nam łatwo pójsc a tu kompletna klapa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się w 100
z gościówą! my już 5 lat jestesmy razem z tego 1,5 roku mieszkamy na swoim. i mnie więcej po pół roku a potem po półtora roku były takie depresje w związku, że juz mieliśmy to rzucić w cholerę-ale udało nam się. a wizje już były najczarniejsze-tak po prostu być musi na początku każdego udanego związku - bo co was nie zabije to was wzmocni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moze to ze nie mieszkaliscie ze soba przed slubem? i pewne wasze zachowania was nawzajem denerwują? nie mogliscie sie poznac w codziennosci jak mieszkanie ze soba przebywanie bite 24 h na dobę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jestem z moim juz 5 lat, znamy sie od 11, jeszcze nie mieszkamy razem..ale z kazdym dniem dowiaduje sie czegos nowego o nim..i nie chodzi tu o przeszłośc(bo ja znam doskonale-mieszkamy od 300m od siebie)...a pod koniec roku zamieszkamy ze soba..i wiem ze beda spiecia..bo co innego spotykac sie , a co innego mieszkac razem... Niemartw sie...powoli, powoli..to musi potrwac....wszystko sie ulozy...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedobra
Tak chyba zawsze jest, ze dopiero jak sie zamieszka razem to zauwaza sie pewne swoje wady (on Twoje, a Ty jego). To chyba normalne, musicie po prostu sie dotrzec, tak jak juz to "gosciowa" napisala. A skoro klocicie sie o detale, to to chbya wlasnie o ow docieranie chodzi :) Bedzie dobrze, tylko troche cierpliwosci.. Nie mowie tego z doswiadczenia, bo nie jestem mezatka, ale tak mi sei wydaje po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się w 100
no tym bardziej jak dopiero po slubie zamieszkaliście razem - to jest właśnie docieranie się. dlatego właśnie ludzie najpierw powinni zyc razem i mieszkać a potem się chajtać-tak ja uważam. zmuś go do rozmowy - sama mówiłaś że on tez jest przynity - pogadajcie-wylejcie z siebie wszystkie żale, co macie do siebie-wszystko, bez krzyku, bez przerywania sobie w pół zdania, pomyslcie razem co możecie usprawnić w związku do jakich kompromisów jesteście w stanie dojść, na ile każde z was może się poświęcić...i przede wszystkim czy się jeszcze kochacie....to będa tygodnie nieprzespanych nocy i rozmów-ale nam pomogły, teraz jesteśmy na prawdę szczęśliwi a co najważniejsze już nam pierdoły nie rosną do rangi mega problemu-łatwiej je rozwiązujemy i przede wszystkim łatwiej nam rozmawiać ze sobą o tym co nas złości drażni przeszkadza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
no właśnie tak jest, że nawet pomimo wieku człowiek dopiero z czasem dostosowuje się do nowych warunków, każdy człowiek co innego wynosi z domu, do czego innego jest przyzwyczajony, jednemu zajmuje mało a drugiemu więcej "dopasowanie" w każdym calu, dajcie sobie więcej czasu, może trochę więcej kompromisów,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam niezły dołek, on jest tez rozczarowany, zwykle dzwonimy do siebie w ciągu dnia a tu ani on nie zadzwonił ani ja i nie bardzo mi się chce gadać z nim. Najgorsze jest to że nasze pretensje narastają, ech szkoda gadać. Ja się też może trochę czepiam ale to w naszym interesie. Czy jestem jakąś heterą :-(( z jednej strony naginam się do niego ale z drugiej nie lubie sprzeciwu on tez. Wyszły cechy naszego charakteru ktorych nie znalismy sami. ech szkoda gadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kótnie nie wykluczają
wzajemnego szacunku, czasem wręcz pomagają oczyścić atmosferę. Tylko trzeba mieć potem chęci żeby się pogodzić. No i nie kłócić w stylu "ty to zawsze" tylko o konkret. Poza tym jak mówi powiedzonko w kazdym małżeństwie trwającym dłużej niż tydzień jest powód do rozwodu (może niedokładnie zacytowalam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam się w 100
najważniejsze, że zdajesz sobie z tego sprawę. mówię ci zmuś jego i siebie do rozmowy. nie wypłakuj się tutaj nam tylko jemu powiedz co cię boli-on tez niech ci powie. najlepiej kup flaszeczkę winka-nie spijecie się a będzie wam łatwioej mówić....dacie radę, nie łam się tylko porozmawiajcie-obiecaj to nam tutaj że pogadacie jeszcze dziś i bez wymówek, że ktoś zmęczony czy coś!!!!!!! dla dobra związku można nocke zawalić!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadal się kochamy, dlatego sie męczymy, bo gdyby nie było uczucia to rozstalibysmy sie na spokojnie. kurcze do tej pory rozstawałam się z facetami z samych błahych powodów i to ja zrywałam. Może to ja jestem ta zła???? Dlaczego wszyscy naokoło trąbią mi żebym była dla niego dobra??? Nie wiem o co chodzi. Staram się być dobra. On też cierpi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a nie było szans poznac pewnych cech przed slubem? jestem ze swoim chłoapkiem krótko oboje mamy trudne charakterki i wiem ze jak kiedys zamieszkamy ze sobą i bedziemy chcieli załozyc rodzine to moze byc trudno ale staramy sie siebie nawzajem akceptowac duzo rozmawiac o tym co na boli niepokoi nie jest na nic za pózno usiadzcie przy stole porozmawiajcie dlaczego sie nie układa? z czego obije mozecie zrezygnować by poprawic miedzy wami sytuację jak chcecie by wygladał wasz zwiazek i darzcie do tego tak ja my:-) jak tylko pojawi sie choc mały problem od razu rozmawiajcie a nie tlumcie tego w sobie i nie kłócie się jak maz cie zdenerwuje to lepiej wyjdz z domu sie przejdz ochłon i dopiero wtedy z nim rozmawiaj juz na spokojnie oszczedzicie sobie przykrych słów i negatywnych emocji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
ktoś musi pierwszy wyciągnąć rękę i dlaczego nie miałabyś to być ty , jak to mówią, a przed ślubem jak rozwiązywaliście swoje problemy, kto pierwszy wyciągał rękę, kto pierwszy wychodził do rozmowy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
On zwykle pierwszy wyciągał rękę, ale też nie było takich napięć. Rozmowa nic nie daje bo skaczemy sobie do oczu i oboje jesteśmy przewrażliwieni i doszukujemy się aluzji w wypowiedzi rozmowcy. Oczywiście przerywamy sobie - głównie ja jemu a potem podnosimy głos - też głownie ja ale on tez. Ale klęska :-((( Wiem ze rokowania są fatalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
na razie dajcie sobie spokój z rozmowami, może potrzeba wam troszkę odsapnąć, po prostu pomilczcie razem, oboje macie charakterki i teraz wyszło szydło... o co są najczęściej te kłótnie, tylko o pierdoły, czy jakieś poważniejsze sprawy, tak dużo was łączyło i papierek nie mógł tego zmienić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aleczka5
a ja mam to samo i 2 lata po slubie po pół roku juz było zle a teraz jestem bo jestem...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
bez przesady po pół roku do psychologa, to co będzie za 15 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dwa lata temu byłam na slubie mojej kolezanki...wygladali razem przeslicznie...byli szczesliwi, przynajmniej tak to wygladało....widac bylo ze sie kochają, widac bylo ze on dla niej zrobi wszystko...no cóz...dziś są juz po rozwodzie...i dla wszystkich to bylo wielkie zdziwienie....krazy wiele opowiesci o tym jak to sie stalo...mieli doslownie wszystko...moze mieli za duzo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
do aleczka 5: kurczę kobietki po co wychodzić za mąż, żeby się męczyć z osobą którą się wcześniej przez parę lat kochało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościówa
ja nie mam męża ale mieszkam ze swoim facetem i przez pierwsze parę miesięcy było super a później było parę zgrzytów, i trochę potrwało zanim się dogadaliśmy wam też się uda, przecież skoro wzieliście ślub to na dobre i na złe a te złe prędzej czy póniej przychodzi, życzę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Długo nie wiązałam się z nikim na stałe. Szukalam prawdziwego uczucia, znalazlam tego własciwego czlowieka i uczucie obustronne. Zawsze bałam się tego momentu gdy dwoje kochajacych sie ludzi skacze sobie do oczu i nienawidzi się tak jak my teraz. Nie wierzyłam że to mnie spotka. Mysle o rozwodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niunikaaa_
nie rozumiem was. przeciez bycie mezatka to wasz glowny cel zycowy byl. a teraz co? ofiara usidlona i nudy? irytuja mnie takie topicki. znam takie jak wy. szalu dostajecie zeby facet sie oswiadczyl, a po slubie narzekacie jak to wam zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Galaretko... 1szy rok mojegom mieszkania z moja obecna zona, to bylo dokladnie to samo, co ty przezywasz obecnie... Docieralismy sie. Teraz jest O.K., ale wczesniej... Ona ze za duzo siedze przed kompem. ja ze chce mnie zaglaskac... Byle powod wystarczyl dla niej do wybuchu placzu dasow i fochow, a ze nie lubie takiego rozgrywania sprawy mnie trafial szlag... Nie bądźcie ze soba na siłę... Jak sie rozzłościcie siedźcie osobno zajmując się swoja robotą póki OBOJE nie będziecie mieli ochoty na swoje towarzystwo... Zróbcie wtedy coś miłego, co obojgu sprawia radość popieprzcie się i dopiero wtedy rozmawiajcie. Wyznaczcie sobie gest ktorym jesli poczujecie ze rozmowa schodzi na zle strony, ktorakolwiek strona poprosi o czas. Wtedy oboje sie rozchodzicie i nie rozmawiacie poki glowy wam nie ochłoną. Nigdy (a zwlaszcza w nerwowym okresie) nie uzywajcie komunikatów \"bo TY\". Zamaist \"Wqrwiasz mnie padalcu tym ze nie potrafisz zrozumiec co do ciebie mowie\" - \"Moja kochana beznoga jaszczurko, to ze czasem zwracasz zbyt malo uwagi na to co dociebie mowienie sprawia ze jestem zdenerwowana\". Co chwila powtarzajcie sobie \" To ze wlasnie klocimy sie nie oznacza ze cie nie kocham... Dalej jestes najwspanialsza/ym kobieta/mezczyzna w moim zyciu\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×