Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kwiatek74

DRUGIE ZONY I MATKI,JAK SOBIE RADZICIE?

Polecane posty

Ja również przeczytałam powyższe wypowiedzi z mieszanymi uczuciami. Nie jestem wprawdzie drugą żoną - może raczej jedną z dwóch kobiet, które na poważnie zaistaniały w życiu mojego męża - ale temat poruszany tutaj tak interesująco dotyczy mnie jak najbardziej. Nie wiem :) - to Twoje \"rozdwojenie jaźni\" minie. Tak jestem tego pewna, bo uważnie czytam Twoje wpisy i nie zauważam w nich ani krztyny wrogich uczuć wobec dziecka Twego męża. Są wszelkie odcienie lęku, obawy, niepokoju - ale nie ma obojętności i nienawiści. Oddzieliłaś uczucia wobec matki od uczuć do dziecka - ja też robię to samo, bo to przeciez dwie odrębne istoty. Aby nam się udawało to nadal :) Mam tylko jedną uwagę - my nie musimy akceptować tych dzieci, my chcemy. To jest dobra wola, jak sama napisałaś - przyjęcie z \"dobrodziejstwem inwentarza\". Prawda, że tak właśnie? Przecież nikt by nas nie zmusił wbrew naszej woli. Zastanawiam się dlaczego mnie coś tam gryzie gdy mój mąż nie widzi się z córką przez trzy dni - dla mnie to już za długo, czuję niepokój i zaczynam go obserwować. Może dlatego, że my mamy już dzieci i wiem jaki był wobec naszych synów, kiedy byli mali. Sama nie wiem. Ostatnio zaczęłam sprzeciwiać sie decyzjom tamtej kobiety, że kontakty dziecka z ojcem mają polegać wyłącznie na jego wizytach w tatmtym domu, natomiast dziecko u nas bywać nie może. Nie jestem zazdrosna, bo przecież ponad 1,5 roku mój mąż zasuwał tam co drugi dzień, aby wykąpać Małą - przez ten czas matka nigdy nie kąpała swej córki. Wtedy dziecko było małe i naturalnym było zajmowanie się nim w tamtym domu. Teraz ma ponad 2 latka, więc nic nie stoi na przeszkodzie by mąz przywoził ją do nas, zwłaszcza, że nasi synowie upominają się o to ciągle i namolnie :). Przeciwstawiam sie decyzjom matki, ale nie współwychowaniu Małej przez mojego męża - bo mi nie chodzi nawet o kontakty, a o jego czynne i w miarę częste bycie przy tym dziecku, bo tego teraz ono potrzebuje. Madźka i Simi - ja mieszkałam z synami sama przez dwa lata - nigdy nie zadzwonili z własnej woli do ojca. Ani ja, ani mój maż nie widzieliśmy w tym nic złego. Dzieciaki są chyba wszystkie takie i nie ma co od nich wymagać. Tak jak napisał Maurycy (gorąco pozdrawiam :) ) to jest ten czas bycia trzpiotem i lekkoduchem :D Mam 13 i 15- latka i tak własnie jest jak u Was! Tata nie jest im już potrzebny w taki sam \"sposób\" jak Małej - do zabaw czy przytulania, ale własnie do wożenia na treningi, dyskutowania i komentowania meczu, kupowania odpowiednich gum czy desek, bo trenują tenis stołowy. Co do zwracania się 15-latka do ojca - nie wyobrazam sobie takich sytuacji, a przecież i nasi synowie przezyli sporo zawirowań i stresu, zaznali rozejścia się rodziców. Według mnie to wyłącznie ojciec jest za to odpowiedzialny. Taki 15-to, a zwłaszcza 11-latek to jedynie może stwierdzić, czy ojciec go kocha. Nawet jeśli dla innych będzie wrednym typem, a swojemu synowi okazywac będzie miłość, to dla niego zawsze będzie najcudowniejszym tatą. Skoro jednak ojciec będzie go zbywał, to chocby inni powtarzali, ze jest wspaniałym i wartościowym człowiekiem, syn i tak nie będzie go szanował. Nikt mnie nie przekona, że jest inaczej, bo sama mam tego \"żywe dowody\" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas jest odwrotnie. dzieciom wmawia się, że ojciec nie jest nic wart. A to on wychowywał dzieci, zarówno wtedy, gdy ona z nimi mieszkała, a tym bardziej jak się wyprowadziła. To on zarabiał, a ona się bawiła, kupował im ciuszki i zabwaki, choć sam miał jedne spodnie i pusty garnek (naprawdę tak było). Walczył, by dzieci zostały z nim, nie chcąc, by patrzyły na związek matki z kochankiem. Gdy on zostawał u miej na noc, jedno z dzieci musiało spać na polówce. A mimo to, to ona jest dobra i wspaniała, a ojciec, bywa fajny.Pomijam już tamtą dwójkę, która nadal jest z matka, ale dlaczego ten starszy, który od matki się wyprowadził, nadal trzyma jej stronę??? Tego nie możemy zrozumieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Madźka - masz rację, że trudno. Ale kiedy juz się z tym czlowiek upora, to nie rzutuje to na stosunek do dziecka. To dwie odrębne płaszczyzny - jedna się stała i jest juz przeszłością, druga się dzieje i będzie się dziać do śmierci ojca. Ja zauważam, że mnie osobiście jakoś łatwiej \"dzielić\" ojca moich dzieci między nich a ich przyrodnią siostrę, niż tym kobietom, które są drugimi żonami i wspólnych dzieci jeszcze nie mają. Dla mnie naprawdę problemem nie jest dziecko ani czas mu poświęcany. Dla mnie i dla moich synów ta dziewczynka ma prawo wchodzić w nasze życie, bo to prawo dał jej ojciec - jest jego córką i siostrą naszych synów. Madźka - napisałaś przedtem, że musisz przygotowac obiad synowi Twojego męża. Ale przecież tak naprawdę to ty chcesz - gdybyś nie chciała to bys tego nie robiła. No chyba, ze naprawdę się zmuszasz, ale wtedy tego nie da sie ukryć przed dzieckiem i może on to dostrzega. Pytasz dlaczego syn trzyma stronę matki - dla mnie problemem nie jest to, że trzyma jej stronę, ale że musi trzymać czyjąkolwiek. Kurcze, matka dla dziecka jest najważniejsza - no to jak Ty to widzisz, że syn od którego oczekuje się, że stanie przeciwko matce podporządkuje sie temu??? Skąd wiecie co on czuje do niej, jakie relacje są między nimi? Skąd wiecie czy nie tęskni skrycie do jakiegoś swojego obrazu matki i w taki sposób stara się ten obraz stworzyć w rzeczywistości? Cholercia, może on jej tak broni przed Waszymi atakami? A może ja tak kryje, bo się wstydzi jej zachowań albo mu jej szkoda? Dlaczego wymagasz od dziecka by trzymał stronę ojca???? Dlaczego wymagacie od niego by stanął przeciwko matce???? Wy jesteście teraz szczęśliwą rodziną - po co więc w tej kobiecie dopatrywać się zła? A może lepiej odpuścić jej i wtedy chłopiec nie będzie musiał jej bronić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem wykończona... Bitwa widzę b regularna. Jestem drugą żoną.Jestem matką,dwukrotną :).Jestem kobietą.Jestem człowiekiem. Po tym jak walczyłam o prawidłową komunikację z eks męża,o pielęgnowanie miłości jego do syna,przyszło mi dziś czytać takie komentarze.Nie walczę o certyfikat,ani o kryształ.Walczę o sprawiedliwość w pojmowaniu pojęć pojmowanych ogólnikowo,stereotypowo,schematycznie. Kocham mojego męża za to jakim jest ojcem i jakie świadectwo na to dał mi,kiedy nie było jeszcze naszego dziecka na świecie.Zaimponował mi odwagą i determinacją.Rozczulał do gorących łez,kiedy duży i zwalisty płakał,schowany w łazience,żebym nie odkryła jego słabości.Przerażał,kiedy wracał znowu bez pocałunku dziecka,bo znowu wzgardziła,zażartowała.Kocham mojego męża za to,że pokazał mi jak ojciec powinien kochać.Mnie też nie kochano tak jak chciałam... Gdy dopadają mnie takie słowa jak te tutaj,robię się wielka i silna. BO CHCĘ KRZYCZEĆ,ŻE MÓJ MĄŻ NIE ZASŁUŻYŁ NA NIC CO GO SPOTYKA PRZEZ NIĄ,A PRZEDE WSZYTSKIM NA OBOJĘTNOŚĆ NA JEGO OJCOSTWO! BO CHCĘ POWIEDZIEĆ,ŻE ONA ZNISZCZYŁA JEGO OBRAZ W OCZACH SYNA,DODAŁA ZŁEGO,ODJĘŁA DOBREGO,PODDAŁA W WĄTPLIWOŚĆ WSZYSTKO CO TATA WSPANIAŁEGO ROBIŁ. BO NIE PŁACIŁ 1700 NA MIESIĄC... BO MIŁOŚĆ MA SOBIE W DUPĘ WSADZIĆ(JEJ SŁOWA) BO TERAZ DZIECKO WIERZY,ŻE TATA JEST ŚMIESZNY Z TYMI GADANIAMI PRZEZ TELEFON,ŻE TATA JEST ŚMIESZNY,ŻE NIE MA PRACY,ŻE JEST ŚMIESZNY,BO MAMA SIĘ SMIEJE,KIEDY O NIM MÓWI. Miał prawo iść dalej w to życie,miał prawo poprosić mnie o rękę i pokochać mnie.Miał prawo cieszyć się jak wariat jakiś,kiedy powiedziałam,że będziemy mieli dziecko.Miał prawo chcieć być ojcem dla mojego starszego synka. Do tego wszystkiego miał prawo.On tylko się rozwiódł z żoną.Ona rozwiodła go z synem. Miał prawo odmówić jej kiedy po raz kolejny zmieniała plany co do ustalonego weekendu z dzieckiem.Bo każdy je ma.Każdy z nas,rodziców,ma prawo do swoich i tylko swoich chwil.Mój syn też był wtedy u babci,co nie do końca lubił.Jeżeli moje dziecko mogło,dlaczego jego dziecko nie mogło?Odbierany był co drugi dzień z przedszkola i przywożony do nas.Nawt nie przyszło mi do głowy negować tego.Ale weekend,to inna bajka.Ja też chciałam odpocząc,pójść na kolację,potańczyć,pokochać się,ale nie z poduszką na twarzy.To przecież nie był tydzień w tydzień,ale było.Nie było mojego synka i męża synka również nie.I dobrze.Mój mąż przez to,że ma dziecko z eks,nie stał się ojcem na pilota.Był zawsze kiedy powinien. Weszłam w ten związek ze swoim dzieckiem,któremu(podobnie jak mąż swojemu),winna jestem spokój i miłość.Liczę się z dzieckiem męża,a mąż liczyć się musiał zawsze z moim.Musiał zachować równowagę.Tym bardziej pózniej,kiedy na świecie pojawiło się nasze dziecko. Mam prawo do zdrowego egoizmu,do koncentrowania się na własnych dzieciach.Nigdy nie stałam na drodze ich miłości.To jego mama zabrała mu ojca.Nie róbcie tego Pierwsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kalika. Powiedziałam, że muszę, bo tak się mówi. \"Muszę coś zjeść, musze iść spać, musze zrobic dziecku obiad\". Nic więcej. Taki to miało wydźwięk.Chyba sama często tak mówisz, prawda? To naturalne. Druga sprawa. Imię matki, czy samo słowo - mama, u nas się nie pojawia. Wymawia je tylko mały, np. dziś nocuję u mamy albo mama głosowała na Tuska albo zostawiłem koszulkę u mamy. Nie ma rozmów, nie ma pytań, nie ma dociekań, nie ma buntu. Nie ma przeszłości. Nie ma jej w naszym życiu za grosz. Ona jest tylko o tyle, że ktoś dziecko urodził. Jest dawcą zycia, ale dla mnie nie jest \"żywą osobą\", w tym znaczeniu, że ja jej nie wiedzę, nie słyszę, ani ja ani mąż. Już to wielokrotnie podkreslałam, że jestem w tej idealnej sytuacji, że mamy z nią zerowy kontakt. Syn też tak nazbyt często do niej nie chodzi. Syn zatem nie musi jej bronić, bo jej nie ma!!On nie ma przed kim jej bronić. Nie wymagamy by trzymał czyjąkolwiek stronę, po prostu chcemy szacunku dla drugiego rodzica, a jest nim ojciec. Jeśli z mężem mamy sobie cokoliwek do powiedzenia na temat jego przeszłości, to robimy to tak, że syn nie słyszy. Temat jego matki nie istnieje w naszym domu. Syn nie jest więc między młotem a kowadłem, bo nie ma żadnego z nich. Kalika, dzięki za to, co napisłaś, ale nie znałaś dobrze sytuacji (nie pisałam o tym), więc Twoje słowa w ogóle mnie nie dotyczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam dziś dokładnie wczorajsze wpisy. Zycie drugiej żony ma polegać głównie,bądz jedynie na pracowaniu i szukaniu coraz lepiej płatnej pracy,aby można było płacić alimenty na światowym poziomie,koncentrowaniu całej swojej uwagi i siły na dobrym samopoczuciu eks męża i ich dzieci/dziecka.Musi pamiętać o tym,że jest drugą i jakaś kara musi być.Zadnego życia towarzyskiego,bo przecież i w ten weekend może zadzwonić eks i oświadczyć,że ona też ma prawo ułożyć sobie życie i znowu próbuje w tą sobotę.Zadnych zakupów dla swoich dzieci bez wyrzutów sumienia,aby ich nie mieć nakeży kupować wszystko o jedną sztukę więcej.Zadnych oczekiwań co do pomyślnej współpracy z eks męża-jestes tylko drugą i widziałaś w co właziłaś.Zadnej dezaprobaty,kiedy dziecko męża zaczyna go traktować przedmiotowo i lekko-zasłużył sobie,w końcu mógł poświęcić całe życie tylko eks i wspólnemu dziecku,a nie jakąś babę se przytargał i dziecko ma z nią....awaria.... A gdy nadejdzie czas i trzeba będzie opuścić ten padół,taka wzorowa druga może umierać spokojnie.A te nieszczęśliwe twarze jej własnych dzieci?Ciiiiii,ale za to dziecko męża szczęśliwe. NO WAY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wreszcie zrozumiałaś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zawsze będziesz tylko tą drugą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zawsze będą tą drugą,będę spijała śmietankę,będę miała dojrzałego mężczyznę,nie przy mnie będzie uczył się odpowiedzialności...UF Mam faceta,który juz wszystko umie. Zajebiście jest być drugą,pomijając postulaty niektórych eks.One za to niewiele się nauczyły ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oj chyba gorzka czasem ta śmie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta śmietanka .....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Coś Ty...Gdyby nie zapasy z eks,mielibyśmy bajkę.Ale Wam trudno w ro uwierzyć,bo jesteście pierwsze,to przy Was uczyli się tego kim są dziś.Gdybyś ułożyła sobie życie przed nim,a on utrudniałby Ci wszystko,co powiedziałby Twój drugi mąż o nim?To co mówię ja..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skąd wiesz kim jestem
Ja to akurat jestem kochanką faceta, co ma już 3 żonke i 3 dzieci, 2 pierwszej żony i 1 drugiej, serio

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skąd wiesz kim jestem
I napisałam o gorzkiej śmietance, bo to, co z tego, co mi czasem facet opowiada, to one wszystkie żrą się miedzy sobą, to znaczy te jego eks i ta "jedyna" najukochańsza aktualna żonka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz,do żarcia tzreba dwojga.Nie uczestniczę w takich żenujących przedstawieniach.I dobrze.Gdyby zobaczyła,że jestem szczęśliwą kobietą,dopiero zaczęłoby się dziać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zawsze będziesz tylko tą drugą
Z tego co pisałaś poprzednio, to chyba z nauki dojrzałości w przypadku twojego męża nic nie wyszło, skoro pierwsza uznała go za przypadek beznadziejny i kopnęła w d...., więc nie ma co się łudzić, że ktoś wychował Ci tego osobnika na dojrzałego mężczyznę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz co, Kwiatek... przeginasz ... To może ja Ci opiszę jak wyglada moje i wspólnego (przecież) dziecka. Posłuchaj. Ta pierwsza : ma wychowywać dziecko, godzac to z pracą zawodową, doskonaleniem zawodowym. Ma nie mieć żadnych roszczeń do tatusia ( weekendy, odwiedziny, partycypacja w kosztach wypoczynku, prezenty z okazji urodzin, imienin) oprócz NISKICH alimentów, bo przecież tatuś ma nową rodzinę ( nową żonę i nowe dziecko) w związku z tym KAZDA kwota alimentów uszczupla ich budżet.Ta pierwsza ma za to obowiązek : dać dziecku wszytko to czego mu brakuje od tatusia, łącznie z osuszaniem łez dziecka ( \" dlaczego mnie tata nie kocha, dlaczego się mna nie interesuje\" ) nie zapominając przy tym, ze NIE wolno jej niczego złego na owego tatusia powiedzieć, bo dziecko nie może słyszeć nic złego. Ta pierwsza nie może sobie ułożyć zycia z nowym partnerem bo najważniejsze jest dobro dziecka. A jeśli już próbuje to powinna zastanowić się, czy partner zaakceptuje dziecko i czy dziecko zaakceptuje partnera. TATUŚ TAKICH DYLEMATÓW NIE MIAŁ. Ta pierwsza, jeśli chce lub musi wyjechać powinna uzgodnić z tatusiem i jego nową partnerka czy przypadkiem podrzucenie dziecka na weekend nie koliduje z ich planami. Bo jeśli koliduje to nalezy zmienić własne plany. Mogłabym tak jeszcze długo ... o wizytach u psychologa, o byciu na kazde zawołanie dziecka ( bo to przecież sąd przyznał opiekę matce). Jak widzisz Kwiatku ... kazdy medal ma dwie strony. Ale dziecko JEST DZIECKIM obydwojga rodziców a nie tylko matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak,tak,nerwy Wam puszczają moje drogie.. Piszesz o dziecku Twoim i męża,a nie Twoim z jego zoną.Ona nie ma tych obowiązków,które masz Ty i ojciec.Ona je ma,ale względem swoich dzieci.Mogliście w porę ratować swój związek,nadal dziecko miałoby ojca,ale jeżeli reprezentujesz,nie daj Boże,kogoś takiego jak nasza eks,wybacz,trudno... Nie musisz przedstawiać mi wizji bycia samotną matką.Też nią byłam 5lat.Od samego urodzenia synka,do prawie5urodzin.Nie dostawałam alimentów,bo nie chciałam,aby ktoś kto tak wzgardził moim dzieckiem wykpiwał się jakimis dukatami.Nie chcę.Nie dzwoniłam,nie prosiłam,nie podrxucałam,bo to nie był dobry ojciec.Dawałam radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 555hhy
maż posdpisuje cyrograf z pierwszą zona,jej sięnajwięcej wszystkiego należy od męża.Cholera wie dlaczego one tak myslą,jak niepełnosprawne,wszedzie sie wpychają i non stop pikiety robią.Drugie,trzecie wg pierwszych,nie maja potrzeb,a ich dzieci to już wogóle.Szczyt egoizmu i brak klasy.Nie,nie jestem drugą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pipciok
jeszcze powinny pożyczać na mały seksik,a potem rachunek wystawiać.Odrobina ambicji kobiety.Po rozwodzie wszystko się zmienia,trzeba było dbać o związek.Teraz doszłynowe obowiązki i płaczecie.Oj,pierwsze,jak któryś was weżmie i zostaniecie drugimi,a tamte będą kłapały dziobami i non stop dzieci drugiego męża u was na łóżku w weekend będą chrapały,to wtedy stanie się cud i zrozumiecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a tobie kwiatku
to niby nie puszczają? Chcesz dowartościować się wyśmiewając innych, ale tylko odsłaniasz swoją bezsilność i nienawiść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\" Zawsze będziesz tylko tą drugą\" Drugą ale za to AKTUALNĄ. A ty się podniecaj faktem, że jesteś aż \"pierwszą\". Ja tylko dodam male uzupełnienie Może i pierwszą ale _BYŁĄ_ :) Zanim na mnie naskoczysz - nie jestem drugą - jestem pierwszą, byłą, ale takie bezpodstawne poczucie wyższości jakie tym jednym zdankiem wątpliwej jakości zaprezentowałaś mnie o mdłości przyprawia i już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drugie, trzecie , dziesiąte też maja potrzeby. Ich dzieci także. Ale ich dzieci nie są lepsze od tych pierwszych. Są i tak na pozycji lepszej niz te pierwsze dzieci - mają na codzień ojca. TO WSZYSTKO. Jestem pewna, ze moja córka wystawi swojemu tatusiowi rachunek. Mimo, że nie nastawiam jej przeciwko : tatusiowi, jego żonie i ich dziecku. Moja córka kocha swoją przyrodnia siostrę a ja zaakceptowałam jej bywanie w naszym domu. Dziecko nie jest niczemu winne a jest siostrą mojego dziecka i dobrze by było aby miały ze sobą kontakt. Lecz ... to tatuś nie dąży do kontaktów z naszym dzieckiem. A co do zarzutu, Kwiatku , że trzeba było ratować małżeństwo a nie biadolić ... to jest śmieszny. Nie będę nawet się do niego odnosić. Ja nie biadolę. Nawet zastanawiałam się, czy nie wysłac czekoladek tej drugiej ( a zarazem przez pewien czas kochance) mojego męza za uwolnienie mnie od niego w porę. Ale rozwiązanie małżeństwa, bez względu na przyczyny rozwodu NIE UWALNIA RODZICÓW od wspónego dbania o dobro dziecka i od dbania o zaspakajanie jego potrzeb - lacznie z emocjonalnymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie,przeraża mnie ile nieszczęśliwych,młodych kobiet jest na tym padole.Do bycia szczęśliwym nie potrzeba faceta,naprawdę..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twój mąż był niedobry,mój był sobą,starał się i nie zdał egzaminu.Zdałby go Brad Pitt..No,może :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kwiatku!Nie zaglądałam tu dwa dni, a trochę się się wydarzyło na tym topiku. Tak naprawdę to przeraża mnie krótkowzroczność i egoizm niektórych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurde dziewczyny,coś nie możemy się spotkać w czasoprzestrzeni.Muszę uciekać.Nie dajcie się! nicość>>proszę,pałeczka,teraz Ty trzymaj straże ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olkaa
A ja uważam, że najlepiej robił Henryk VIII. Zanim znalazł sobie nowa, kazal usmiercic starą. Przynajmniej nie było między nimi przepychanek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ruda! Zgadzam się z tobą co do tego,że każdy z rodziców zobowiązany jest do zaspokajania wszelkich potrzeb swojego dziecka. U Ciebie jest tak, że ojciec dziecka nie chce się z tego wywiązywać, ale pamiętaj, iż jest przecież mnóstwo syytuacji kiedy to pragnienie ze strony ojca jest, ale matka dziecka za wszelka cenę stara mu się to utrudnić. U nas eks mojego męża nie utrudnia mu co prawda kontaktów z małym, ale wciąż negatywnie nastawia dziecko do ojca i niestety nie rozumie, że robi tym wielką krzywdę przede wszystkim dziecku. I jak w takiej sytuacji mieć pretensję do ojca?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TAK TO DZISIAJ CZYTAM WSZYSTKO NA SPOKOJNIE I STWIERDZAM ZE: ODBIEGAMY OD TEMATU TOPIKU ! CIĄGLE KRĄŻYMY WOKÓŁ TEMATU : DLACZEGO TATUSIOWIE SĄ ŻLI ? Jedno nie podlega dyskusji : każdy rodzic powinnien kochać swoje dziecko. Tylko ,że są rózne przejawy tej miłośći - dla jednych bedzie to spędzanie z dzieckiem kazdej wolnej chwili, dla innych zaspokajanie materialnych potrzeb.... itp. Często kobiety porzucone narzekają ,że mężczyzni nie wykazują chęci do zajmowania się dzieckiem - ale ja się pytam / tylko pytam / czy narzekały oone również wtedy ,kiedy siedziały w domkach z dziecmi a tatusiowe wracali wieczorami z pracy i nie mieli kontaktów z dzieckiem bo ono spało ! Czy wtedy taka matka nie myslała zeby umozliwic dziecku kontakt z ojcem ? Pójść do pracy, odciążyc mężczyzne, załatwić opiekunke ? Pozderawiam i przepraszam osoby które taka sytuacja nie dotyczyła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×