Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dzika_orchidea

Znowu zaczynam tkwić w jakiejś chorej sytuacji i nie potrafię tego zmienić...

Polecane posty

Ostatnio mam za dużo na głowie... Psychicznie nie daję sobie rady ze wszystkim. Jeszcze do tego mój facet... Nigdy nie było jak w bajce, ściemniać nie będę, miał swoje wady, trochę mniej zalet, ale jednak coś mnie w nim pociągało. Ciągle nie wiem, co... I za każdym razem jak mieliśmy się spotkać, to szaleńczo czekałam na to spotkanie, choć wiedziałam, że nie dostanę tego, czego od faceta oczekuję... Żyłam marzeniami, zabijałam nimi rzeczywistość.Sex?? Oczywiście był. W zasadzie to tylko w łóżku miałam wrażenie, że zależało mu na tym, co czuję. Nie doprowadził mnie do orgazmu ani razu, ale za to akurat go nie winię, bo naprawdę się starał. To raczej zależało ode mnie, bo był moim pierwszym, a tego trzeba się nauczyć. Mimo tego, że spotykaliśmy się dość często, nigdy nie było powiedziane, że jesteśmy w związku. Bał się zaangażować, ja chyba nie chciałam. Dla mnie była to sytuacja przejściowa, ciągnęło mnie do niego, ale nie chciałam z nim wiązać przyszłości. Na \\\"czas określony\\\" przyjmowałam go takim, jakim był, ale wiedziałam, że pewnych cech u niego nie zmienię, ani ich nie zaakceptuję. Potem przyszedł czas, kiedy musieliśmy się rozstać na kilka miesięcy. Na początku mnóstwo smsów, szczególnie nocą, niektórych nawet się nie spodziewałam, dlatego łudziłam się, że może coś się zmieni na lepsze, że zaczęło mu naprawdę na mnie zależeć... Telefony?? Nie, na to niestety nie było go stać. Zresztą się nie dziwię, bardzo rzadko miał w zwyczaju dzwonić. A jak już to tylko w jakiejś pilnej sprawie, kiedy nie miał czasu czekać aż odpiszę na smsa, nigdy żeby tak po prostu pogadać. Ale potem kontakt w zasadzie się urwał, przez miesiąc prawie ani jednego smsa. Czasem tylko jakiś sygnał... Już myślałam, że to koniec. Nawet mi to było na rękę, bo mimo tego, że w pewnym sensie chciałam z nim być, to z drugiej strony miałam go dosyć. Ale sama nie potrafiłam zerwać. Dlatego uznałam, że problem rozwiązał się sam. Było mi trochę przykro, ale w gruncie rzeczy czułam ulgę, że w natłoku problemów, jakie ostatnio na mnie spadły, chopciaż ten jeden mam z głowy i nie muszę się zastanawiać, co z tą sytuacją zrobić. Aż ostatnio się odezwał. Spotkaliśmy się. Wszystko wróciło. Ta sama sytuacja z tymi samymi problemami. Kompletne rozbicie wewnętrzne. I chciałabym, i nie chcę. Bo dalej jednak coś mnie do niego ciągnie. I nie potrafię tego skończyć. Nie chcę być znowu sama. Wiem, że cały czas tkwiłam w jakiejś chorej sytuacji. Nie chcę do niej wracać, choć mimo wszystko przeżyliśmy razem kilka fajnych rzeczy. Nie wiem, może cały czas mam jakąś nadzieję, że teraz będzie dobrze, że wszystko się ułoży po mojej myśli. Ale tak naprawdę wiem, że tak się nie stanie. Mimo wszystko nie potrafię podjąć ostatecznej decyzji. Nie umiem mu powiedzieć, że to koniec. Nie wiem, jak to zrobić, skoro to nawet nie był poważny związek... I boję się ostatecznego rozstania... Kiedy myślałam, że wszystko się skończyło, to przyjęłam to. Ale jeżeli sama z tym skończę, będę tęsknić i wyrzucać sobie, że mogłam to ciągnąć i próbować coś zmienić, choć tak naprawdę miałabym świadomość, że to nie możliwe... Wiem, że trochę to zamotane i niezrozumiałe. Tak naprawdę ja sama siebie nie rozumiem. Możecie pomyśleć, że coś ze mną nie tak, że tkwiłam w czymś, w czym tak naprawdę nie chciałam brać udziału. Że spotykałam się z kimś, z kim nie chciałam wiązać przyszłości. Możecie mnie za to potępiać. Nie wymagam, żebyście zrozumieli... Chciałam po prostu wyrzucić to z siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Orchideo, jesli poprzednie \"rozstanie\" przyjelas tak spokojnie to chyba powinnas sie z nim rozstac na dobre. Szkoda Twojego czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie mogę nie mogę
dlaczego ludziom się wydaje, że ich problemy kogokolwiek obchodzą? Przważnie nudzą śmiertelnie, np. mnie.Nic a nic mnie nie obchodzi co ktoś przeżywa, czy z czym się właśnie boryka, weźcie ludzie trochę pomyślcie nad sobą i swoimi problemami sam na sam ze sobą lub z jakąś megacierpliwą koleżanką w realu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu miałam za dużo na głowie, żeby sie tym bardzo przejmować... Nie miałam czasu na zamartwianie się... No i to wyszło samo, niezależnie ode mnie, dlatego też przyjęłam to z względnym spokojem... I wiem, że teraz tez powinnam zerwać, tak mi podpowiada zdrowy rozsądek. Ale nie potrafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skoro nie możesz to dlaczego to czytasz?? Może jest tu ktoś wyrozumiały, który potrafi wczuć się w czyjąś sytuację i coś doradzić, podtrzymać na duchu... Skoro Ty tego nie potrafisz no nie mogę nie mogę, to nie musisz od razu najeżdżać na mnie. Kafeteria jest dla każdego i każdy może tu pisać to, na co ma ochotę, a jeżeli nie masz przyjemności w czytaniu o cudzych problemach, to czytaj inne topiki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata--------
pamietaj nie zadawalaj sie namaistka milosci... lepiej abys trafila na swoj "ideal" ja w moim chlopaku nie widze wrecz zadnej wady bo jestem zakochana:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sarrai
jestes typowym przykładem kobiety. nie wiem czy to dobrze czy zle. i chcesz i nie chcesz czyli w sumie sama nie wiesz czego chcesz. nie umiesz sama podjąc decyzji - byłaszdowolona kiedy sutyacja niby rozwiazała sie sama - ty nic nie musiałas robic. potem jednak zaczęło sie od nowa no i ... w sumie od nowa poddajesz sie tej sytuacji. brak ci konsekwencji, stanowczości, a bez tego...ani rusz. mimo ze widzisz wady faceta, wiesz ze nie jest to typ na reszte zycia to jednak...wolisz marnowac swój czas dla czego , co nie ma chyba wiekszej wartości. niby zdajesz sobie z tego sprawe, ale problem tkwi w tym ze jestes troche jak kukiełka -zależna od tego w która strone pociągnie sie sznurek. najgorsze jest to ze twój facet chyba juz dawno to odkrył - nie musi sie starac..nawet moze cie olewac, ty jednak i tak w koncu nic z tym nie zrobisz. zeby zmienic ta sytuacje ty musisz sie zmienic. ale w sumie po co - widac ze mimo wszystko wygodnie ci w takiej sytuacji..wnioskuje ze po prostu wolisz takiego typa niz nikogo. wnioski wyciagnij sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no nie mogę nie mogę
nie najeżdżam na Ciebie, bo nie obchodzi mnie to , co piszesz, wchodzę na wszystkie tego typu topiki, by uświadomić ludziom bezsens zwierzania się na forum.I nic ponadto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Idz i wyliż mu stopy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KasiaK.
nie umiecie ze soba rozmawiac? to smutne i przykre... wiadac, ze on Cie kompletnie nie rozumie i nie odgaduje Twoich potrzeb, nie robi tego pewnie celowo i z premedytacjia, taki typ, nie chce obrazliwie pisac ograniczony, czy o zawezonych horyzontach, on poprostu chyba nie zna Twoich potrzeb, bo niby skad? godzisz sie na takie traktowanie, bijesz sie ze swoimi myslami, a dalej przyzwalasz, do kogo masz pretensje? Pozwolilas sie tak traktowac to sie nie dziw...nikt nie jest jasnowidzem, a Twoj facet poprostu jest z tych, ktorzy nie za bardzo wiedza jak postepowac z kobieta, moze sam ma jakies trudnosci ze soba samym i tak tkwicie w takim pseudowzwiazku tak naprawde meczac sie...ehhh moze pora dojrzec i sie oterzepac co? Widac, ze zupelnie inaczej wyobrazasz sobie milosc, wiesz, ze inni sa szczesliwsi, inaczej sie do siebie odnosza, wiesz, ze moze byc piekniej, ale dopoki nie zechcesz i nie zdecydujesz sie, ze Ty tez tak chcesz, chcesz byc szczesliwa to jak grochem o sciane...mozesz narzekac dalej, bidolic i tak trwac sobie... moze zmieni sie to jak juz naprawde zmeczysz sie i powiesz dosc, nie znam Cie, ale wierze, ze jesli sobie wszytsko przemyslisz i postawisz na cos to uda Ci sie to... P.S. Tez nie mialam tego szczescia, aby moj jedyny i pierwszy byl tym ostatnim (czego bardzo chcialam)...postawilam wszystko na ostrzu i skonczylo sie, nie bylo latwo, ale nie mam zamiaru meczyc sie z kims, kto mnie unieszcesliwia, jak ja o siebie nie zadbam w pierwszej kolejnosci to nikt tego za mnie nie zrobi...polecam odrobine zdrowego egozimu... Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oswojona orchidea
kochana tkwię w podobnej żeby nie powiedzieć takiej samej chorej sytuacji od ponad 4 lat i powiem ci że jeżeli masz możliwośc to szybciutko kończ ten układ bo na dobre ci on nie wyjdzie.I(m dłużej będziesz to kontynuowała tym gorzej dla ciebie.Ja jestem wykończona i nie mam już siły tego urwać powiedzieć dość,dla mnie jest to związek toksyczny!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Okoń
pierwszy byl tym ostatnim Czyli już nie będziesz mieć nikogo ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z tymi sznurkami to niekoniecznie tak jest. Wygodnie?? W pewnym sensie może to prawda, ale ja nie chcę takiego \"wygodnie\". Ciąży mi już to wszystko, ale nie potrafię ostatecznie tego rozwiązać. A czy wolę takiego typa niż nikogo?? coś w tym jest, ale nie do końca. Fakt, napisałam, że nie chcę być sama. Ale napisałam też kilka razy, że mimo jego wad coś mnie do niego ciągnie. Ja wiem, że to ciężko zrozumieć... Ale to jest tak jak ze zjedzeniem czekolady na diecie. Masz na nią cholerną ochotę. I chociaż wiesz, że będziesz tego żałować, że nie powinnaś jej zjadać, to mimo wszystko decydujesz się na tą chwilę przyjemności. I w sumie już w trakcie jedzenia zdajesz sobie sprawę, że wcale Ci tak nie smakuje, zjadasz całą i jesteś zmulona, w dodatku ze świadomością, że nie powinnaś jej zjadać. No może to nie do końca tak samo, ale coś w tym jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KasiaK.
Okon to do mnie? Jesli tak to odpowiadam... chcialam , aby moj pierwszy mezczyzna byl moim ostatnim, ale czas i zycie zweryfikowalo nasz zwiazek i tak nie jest, co powoduje u mnie lekkie rozzalenie, bo jest cos w tym byciu dla siebie pierwszymi i jedynymi... teraz juz napewno nie bedzie pierwszym i ostatnim, juz nie jest :-) I musze miec to gdzies, a ni roztkliwiac sie bo wyszlo tak ,a nie inaczej, nie mam zamiaru z tego powodu wpedzac sie w jakies zle samopoczucie... dobrze miec dystans...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sarrai
dlatego jestes smutnym przykładem bezwolnej kobiety, nie umiesz nic zrobic. nie ma dla ciebie pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KasiaK.
orchidea poczekaj tylko niech otworzy sie przed Toba mozliwosc skosztowania tej nejlepszej czekolady :-) Raz ugryziesz i zapomnisz o tej podrobie, ktora wydaje Ci sie teraz najlepsza, bo poprostu innej nie znasz :-) (jak juz o czekoladach gadamy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To co piszecie... Większość z tego jest prawdą. I dobrze, że mnie w pewnym sensie objeżdżacie, bo to daje kopa... Ale i tak nie wiem, czy zbiorę w sobie siły. Po prostu mam już dość wszystkiego, całego natłoku obowiązków i spraw do załatwienia... I jeszcze tej chorej sytuacji. Jestem już zmęczona wszystkim, zmęczona życiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie jest też tak, że innej nie znam. Był moim pierwszym w łóżku, wcześniej spotykałam się z innymi. Dlatego poznałam też smak prawdziwej czekolady, ale każda tabliczka kiedyś się kończy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość listek
orchidea, kiedys przychodzi na to czas, byle nie bylo za poźno. w moim wypadku troche po fakcie- jestesmy po slubie, mamy male dziecko. Ale teraz jest lepiej- jestem spokojniejsza, lepiej śpie. Wiem czego chce od zycia, jestem radosniejsza, mam wiecej checi do wszystkiego. Poznaję nowych ludzi, zaczynam wszystko od nowa. I powiem Ci szczerze,że zaluje ze stalo sie to wszystko dopiero teraz. Gdybym zebrala sie wczesniej, gdybym dopuscila do siebie pewne fakty, to pomimo ciazy nie bylabym jego zona. Wszystko inaczej by wygladalo, teraz bym miala spokojniejsze i prostsze zycie. Wiec nie trac szansy, bo mozesz wszystko zmienic i byc szczesliwa tak w pelni. Tylko pamietaj ze czas ucieka i później moze byc za późno. Teraz wszystko przed Tobą, powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KasiaK.
Pomijajac czkolady ... Jestes szczesliwa? NIE! Co mozna zrobic? a) dalej w tym tkwic, bez zmian, bedzie to tak sobie plynelo bezwiednie do nieczego nie prowadzac... b) zatrzymac sie i sprobowac sie dogadac... chyba umiesz mu szczerze powiedziec co Ci nie odpowiada, jak sie czujesz? c) poczytaj komentarze, swoje wypowiedzi, zobacz jaka jestes slaba i bezsilna... czy naprawde tylko w taki sposob potrafisz rozwiazywac problemy? Dostajesz rady, ale nie przyjmujesz ich, wypisujesz kolejne argumenty jak to jest i jak to nie mozna nic z tym zrobic... MOZNA JAK SIE CHCE, TY NIE CHCESZ I KROPKA. Nic juz nie bede pisac, bo to daremne, jak sie sama za to nie wezmiesz to nikt Ci nie pomoze, na cud nie licz za bardzo...trzeba pomoc szczesciu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcieć i móc to dwie różne sprawy. Ja wiem, że się użalam nad sobą, że piszę tylko jak jest... Ale są ludzie silni, dla których taki problem to nie problem. Ale ja do nich nie należę i wcale nie twierdzę, że jest inaczej. Jestem słaba, pewne sprawy mnie osłabiły. I nie mam siły na zmiany. Chcę ich, a jednocześnie nie chce. Zresztą na samym początku już napisałam, że tego nie da się zrozumieć. Oceniacie mnie przez pryzmat własnych przeżyć i opinii. I nie mówię, że to coś złego. Wiedziałam że tak będzie i założyłam ten topik świadomie. Ja wcale się nie bronię. Nie wiem, czy to wszystko co mi tu napiszecie pomoże mi coś zmienić, ale przynajmniej się wygadam, a to też ważne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwiazdka_
U mnie pododna sytuacja trwa od ponad 8 miesiecy. Obecnie jestem na etapie szukania psychologa. Tyle co przeszlam w ciagu tych kilku miesiecy ,szkoda mowic:( Czasami trzeba spac na dno aby sie obudzic. Moj zwiazek byl dla mnie bardzo bolesny. Skonczyl sie w bardzo dziwny sposob. praktycznie moj zwiazek jeszcze trwa bo nie mam sily odejsc i ciagne go na sile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chyba najlepsze rozwiazanie dla Ciebie to poczekac az znajdzie sobie druga bo wtedy sam odejdzie i nie bedziesz miala problemu ze zrywaniem. Bo i tak przeciez przez reszte zycia z nim nie bedziesz. Chyba, ze to taki facet ze zadna go nie bedzie chciala... Wtedy mozesz miec przwdziwy problem. Ale o to sie bedziesz mogla martwic dopiero za kilka lat. Narazie czakaj, moze sobie gdzies pojdzie i nie bedziesz musial o niczym decydowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie sądzę, żeby poszedł do innej... Chyba jest mu po prostu wygodnie tak jak jest... Wiecm, że to co piszę jest dziwne i pełne sprzeczności, ale tak jest... Współczuję Ci, gwaizdka_. Ja jednak jeszcze psychologa nie szukam, ale jak będzie dalej to nie wiem... Oprócz tego przytłacza mnie jeszcze wiele innych porblemów i zaczynam się zastanawiać, czy sama dam sobie z tym wszystkim radę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×