Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Noelia

Rozstanie - każdy dzień jest coraz gorszy

Polecane posty

Gość Noelia

Dobry wieczór...Pewnie zaczne jak wiekszosc, ale naprawde nie wiem co ze soba poczac:( Tydzien temu rozstalam sie z moim chlopakiem:(... Nasza milosc nigdy nie byla porsta, ale dzieki temu docenialismy to co mamy jeszcze bardziej...Poznalam Go prawie 4 lata temu i nigdy nie mialam watpliwosci, ze to wlasnie ten - oboje \"przekonalismy sie\" o tym praktycznie w chwili poznania - to bylo jak magia, niesamowite i takie cieple i prawdziwe...jednak los chcial ze zaczelismy byc ze soba dopiero 2,5 roku temu, po ciezkich chwilach (nie chce tutaj o tym mowic)...to byly pikene dni miesiace, to byla milosc pelna ciepla, bezpieczenstwa, ale i pasji i namietnosci...planowalismy pobrac sie w przyszlym roku, juz mielismy mieszkanie, poza tym lacza nas wspolne pasje i tym samym wspolne projekty(praca) Ale to wszytsko bylo:( bo gdzies zgubilismy siebie, i zaczely sie potworne klotnie;nie pomagaly przeprosiny, blagania, obietnice ze to ostatni raz, a nawet puszczanie w niepamiec sprawy, ani anwet przerwa, ktora dla nas byla okropna meczarnia, myslelismy tylko kiedy sie zobaczymy...Teraz jestesmy osobno, w zasadzie wyszlo to z Jego inicjatywy, ale przystalam na to, bo nie chce Go pewnego dnia znienawidziec, a nasze zachowanie niewatpliwie do tego wlasnie mogloby doprowadzic...On mowi ze to definitywny koniec:(ja chyba ciagle mam nadzieje, mowie chyba bo jestem w takiej rozterce, ze sama nie wiem co sie ze mna dzieje:za ten tydzien schudlam juz 2 kilo, biore proszki uspokajajace zeby funkcjonowac choc troche, mam koszmary a kazdego dnia wyszukuje tylko jakie zajecia aby nie myslec(dzisiaj lazilam z przyjaciolka po osiedlowych chodnikach do 22 - zupelnie jak wtedy gdy mialysmy po -nascie lat), pragne obecnosci ludzi i rozmowy bo tylko ona daje mi choc chwile wytchnienia, no i jeszcze dluugie kapiele, praktycznie moglabym siedziec w wannie godzinami:(...Dzisiaj zawedrowalam tez do Mojego Przyjaciela, ktorego nawiasem mowiac poznalam z Moim Chlopakiem i bardzo sie polubili, ale jakie bylo moje zaskoczenie kiedy dowiedzialam sie ze wlasnie razem byli na wyjezdzie plenerowym.To glupie ale Moj Kolega tak dziwnie na mnie patrzyl i nic nie mowil, czulam ze nie bardzo cieszy sie z moich odwiedzin...wyszlam:(Chcialabym sie odezwac do Niego ale zrobilam to juz dwa razy, On owszem odpowiedzial, ale z wlasnej inicjatywy nie powie ani slowa:(wmawia mi ze Go nie Kocham:(..inna sprawa ze mam podly charakter, ale staram sie opanowywac temperament, a kiedy zawinie przepraszam i zaluje:(...Do tego jeszcze w czasie gdy sie miedzy nami psulo poznalam kogos, ale przynam ze nie wiazalam z ta druga osoba zadnych wiekszych planow poza zwykla kolezenska znajomosc, mimo ze zaiskrzylo...przeciez mialam Moja Milosc, a ona najwazniejsza...ale teraz kiedy jestem sama i rozmawiam czasem z Ta osoba pojawia sie usmiech na mojej twarzy, bo doskonale sie rozumiemy i naprawde sympatycznie nam ten czas rozmow mija...ale mam wyrzuty sumienia... Moi bliscy mowia zebym nie rezygnowala z tej znajomosci, bo moze jest ona celowa...Mowia zebym przebolala strate, ze bol minie, a to jak sie traktowalismy nawzjaem z Moim Chlopakiem bylo okropne(nawet oni to widzieli)...tylko ze ja nie potrafie wyobrazic sobie zycia bez Niego..kazdy kolejny dzien to meczarnia juz nie mam sily:(Mowia tez ze jesli bedziemy sobie przeznaczeni to wrocimy do siebie.....w koncu.... co robic?zeby nie stracic zmyslow?Pomozcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nocny marek 30
Współczuję Ci, ale chyba nie wiem jak Ci pomóc.... Przykro mi chyba trzeba to po prostu przeczekać. Wiem czekasz na kolejny dzień z nadzieją, że będzie lepszy, że coś się wyjaśni - rozjaśni, ale tak nie jest. Na pewno nadejdzie ten dzień kiedy będziesz znowy szcześliwa. A teraz trzymaj się i nie daj się. Wierz mi ludzie gorsze rzeczy przechodzili i wychodzili z tego. Pozdrowienia. Będzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Choć dzisiaj i teraz może Ci się to wydawać absolutnie nieprawdopodobne - to jednak z czasem ten ból zmaleje, a może nawet kiedyś zniknie całkiem. To jest jak żałoba - trzeba i należy przez to przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Nie mowie, ze nie ma gorszych rzeczy...moze...dla mnie w tej chwili ta jest najgorsza z mozliwych chyba:(...Jestem tak beznadziejna romantyczka i marzycielka ze dalam mu wszytsko..i doslownie i odczytajcie to jak chcecie:(nikogo nigdy nie Kochalam:(...tylko Jego..i zawsze chcialam byc tylko z jedna osoba, blisko sercem dusza i cialem..teraz czuje sie rozdarta:(oszukana...nie wiem czy bardziej przez Niego czy przez sama siebie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MichaUeQ
a napisz jedno. z czyjej to winy te klutnie mialy poczatki? i jeszcze jedno.Czy jestes zazdrosna i czy marudzisz mu czesto ze sie np.patrzy na jakas dziewczyne albo czy cie nie zdradza itp,wiesz,teksty zazdrosnicy :) i jeszcze jedno,czy to czasem nie chodzi o to ze poznalas kogos nowego i on o tym sie dowiedzial?zdradzilas go? np czy sie calowalas z tym nowo poznanym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przezywalam dokladnie to samo pol roku temu, tez byly proszki uspokajajace i to uczucie, co ze soba zrobic, wynajdywanie zajec. mama moja byla biedna, gdyz ciagle marudzilam jej zeby ze mna gdzies wyszla, bo gdy mialam sama isc, to wpadalam w panike, wiele razy wycieczki pod jego dom (3, 4x dziennie). Teraz jest nieco lepiej... Coz moge poradzic... chyba tylko to, co wszyscy: czas leczy rany...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja myślę żebyś darowała
sobie roztkliwianie się nad sobą, wzięła solidnie za pracę i przestała myśleć o tym czego nie ma. fantazja może bowiem przejść w obsesję, a tę należy leczyć bo może się stać niebezpieczna :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdzies byl tu moj topic, ale nie moge go znalezc, zatem wkleje Ci go, mam gdzies na dysku, moze w jakims stopniu Ci to pomoze.... 20.04] 20:33 grey Mieszkam sama, dzis potrzebuje sie wygadac, a ze chwilowo nie mam do kogo, to pozwolicie, ze \"wykorzystam\" Was. Nie wiem na co licze... Na slowa otuchy chyba... Na powiedzenie, ze wszystko sie jakos ulozy, no bo na pewno tak bedzie, ale czy po mojej mysli? No, ale od poczatku. Jestem ze swoim chlopakiem ponad dwa lata. Juz od poczatku naszego zwiazku byly zgrzyty, czesto, bardzo czesto sie klocilismy. T. ciagle po takich klotniach odchodzil (zrywal) lub chcial to robic. Pierwszy raz sie spotkalam z takim zachowaniem, bo te klotnie to w sumie byly o bzdury. Normalnie czlowiek sie obraza, sa dni ciszy itp. ale potem wszystko wraca do normy. W sumie u nas tez wszystko wracalo do normy. Wtedy nie wiedzialam jeszcze, ze u T. te wszystkie klotnie, problemy i problemiki narastaly, narastaly i narastaly to takiego jednego WIELKIEGO PROBLEMU. Nadszedl ciezki okres, bo wyjezdzalam na studia, do miasta oddalonego o 300 km. Postanowilismy ratowac zwiazek i zamieszkalismy razem. Jednak po pol roku zostalam sama w mieszkanku, bo T. mimo ciaglych prob i staran nie mogl znalezc pracy i niestety musial wyjechac. Jednak czesto przyjezdzal. Nadeszly wakacje. Postanowilam, ze wakacje te calkowicie poswiece T. gdyz bardzo mocno go kocham i chce byc z nim do konca zycia, a ze nie dane nam na razie bylo sie spotykac codziennie itp...Mialy byc spacery, wyjazdy, trzymanie sie za rece (a to bardzo T. brakowalo) itp. itd. Jednak mialam pecha, bo przez pelne 3 miesiace chorowalam. Mialam duze problemy z zatokami, grypa, ciagle bylam nie do zycia. Czasami tak glowa mnie bolala, ze nie mialam nawet sily umyc glowy. T. jednak to rozumial, ale ja bylam wsciekla, ze nie moge pokazac mu swojej zmiany, ze tak naprawde jestem inna (kiedys zwyczajnie nie chcialo mi sie chodzic z nim na spacery, nie bylam swiadoma, ze tak to go moze ranic). I T. pewnego dnia oznajmil mnie, ze mnie nie kocha, ze od 3 dni spotyka sie z dziewczyna (nie zdradzil mnie), ze nie chce mnie dalej oszukiwac i ze to koniec. Zalamalam sie kompletnie. Jestem bardzo nerwowa, czego nie znosze... Przez tydzien prawie nic nie jadlam. Schudlam. Przez pierwszy tydzien bralam silne krople nasenne i uspokajajace.Ciagle plakalam i marzylam, zeby juz wyjechac na studia, zeby zajac sie czyms, zeby nie myslec... Wyjechalam. Minely 3 miesiace, podczas ktorych nieco sie uspokoilam. Myslalam o T. codziennie. Z mysla o nim zasypialam i z mysla o nim budzilam sie. Gdy myslalam, ze jest z inna dziewczyna bylo mi niedobrze. Snil mi sie prawie kazdej nocy. Pewnego ranka dostalam smsa od T. ze bedac w autobusie poczul moj zapach i wspomnienia powrocily. Odpowiedzialam mu, zeby nie pisal mi tego typu smsow. Pozniej byly nastepne z propozycja spotkania. Zgodzilalm sie... Nie wiedzialam w zasadzie na czym stoje. Czy kocha te dziewczyne i mimo to chce sie ze mna spotkac tylko i wylacznie na gruncie kolezenskim.... Po spotkaniu wszystko wrocilo....T. wrocil do mnie... Powiedzial, ze codziennie myslal o mnie, ze nie kocha tamtej, ze tesknil za moim usmiechem... Dlugo w tamta noc rozmawialismy. Ja powiedzialam, ze mialam zal do niego, ze zanim ze mna zerwal nie mial szansy poznac jak sie zmienilam (tzn. pokazac mu jaka jestem, ze go kocham i umiem to pokazac itp. itd.) i ze mam zal, ze nie dal mi szansy pokazania tej zmiany. Dodam, ze T. ma 28 lat, ja 24 wiec jestesmy juz w tym wieku, kiedy mysli sie o zalozeniu rodziny, zeby byc z kims, kto jest oparciem.... Postanowilismy sprobowac raz jeszcze. Jednak przerwa swiateczna sszybko sie skonczyla i znowu wyjechalam na studia. Codziennie jednak byly rozmowy na Skype, na gg, maile, smsy. Wiem, ze to w malym stopniu zastepuje kontakt \"oko w oko\" jednak to wszystko dawalo nam bardzo duzo. Ale nadszedl dzien, ktorego sie strasznie obawialam. Ni z gruszki ni z pietruszki T. oznajmil mi, ze nie wierzy w moja zmiane, ze czlowiek nie zmienia sie z dnia na dzien, ze mnie kocha, ale widzi, ze chce za bardzo mnie zmienic i ze nie mozemy byc razem. Spedzilismy na Skype 3 godziny rozmawiajac, placzac... W koncu powiedzialam mu, ze nie patrze na nic, tylko juz zaraz pakuje sie i jutro z samego rana wyjezdzam. Ze chce ratowac to, co jeszcze zostalo, ze za bardzo go kocham, zeby tak to zostawic. Spedzilismy razem 2 tygodnie u niego w domu. Bylo wspaniale, spacery, rozmowy, filmy...Wlasnie wszystko tak bylo jak byc powinno. Jednak po tygodniu spedzonym z T. znowu u niego pojawily sie watpliwosci. Musze tu podac przyklad konkretnej syt. bo chce zostac dobrze przez Was zrozumiana. T. zaczal martwic sie co to bedzie, gdy po studiach wroce do rodzinnego miasta, oboje zaczniemy pracowac, ja zamieszkam razem z nim, jego mama i babcia, bedziemy skladac na kupno mieszkania, i ze np. bedzie wracac z pracy i bedzie slyszal, ze mam \"problemy\" z jego mama, ze nie potrafimy sie dogadac, ze ja mu to wszystko bede mowic, bo bede sie bala mowic to jego matce, a on bedzie sie przez to ze mna klocic. Musze napisac, ze lubie jego mame, a ona lubi mnie. Wiec nawet nie ma obaw, zeby cos bylo nie tak. W koncu poprosilam jego mame, zeby przysluchala sie tej naszej rzomowie.. Widzialam, ze sama byla zdziwiona tym co m owi T. powiedziala, ze mi daje calkowicie wolna reke do prowadzenia domu, gotowania itp. Ustalilysmy, ze jak bede miala jakies watpliwosci czy jakis problem, to pojde do niej i bedziemy probowaly to jakos rozwilkac. T. jakos to przekonalo. Znowu.. Ale ile nerwow nas to wszystko kosztowalo. Za kazdym razem podniesione cisnienie, lzy, rozpacz....Nastepny tydzien byl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Klotnie mialy poczatki rozne...przyznaje najczesciej z mojej winy, ale zawsze potrafialm sie przyznac przeprosic..zawsze wybaczal wtedy...ale kiedy byly z Jego winy nie potrafil sie przyznac, a przynajmniej bardzo rzadko...ale ja wybaczalam mu to i bralam wine na siebie chcialam aby bylo dobrze, ale ostatnio przestalam sie na to godzic...Zazdrosna nigdy nie bylam, a jesli juz to w miare rozsadku czyli zdrowo zazdrosna...i ta zazdrosc przybierala forme zartu bardziej..On o tym wiedzial, na dziewczyny ogladalismy sie razem...On jest Fotografem wiec esteta przy tym, a ja tez lubie popatrzec na piekne kobiety(chyba jak kazda dziewczyna).Poznalam kogos ale mowilam...to juz wtedy jak bylo miedzy nami zle...a i nawet wtedy nie zdradzilam Go...ani pocalunkiem anwet, nie mowiac o bardziej zaawansowanych sprawach..jedyna zdrada byla rozmowa z tym czlowiekiem o czym mu powiedzialam...wiadomo ze nie byl zadowolony, ale po tym bylismy jeszcze razem..nie potrafilabym ukryc niczego przed Nim...i nie chcialam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to pojde do niej i bedziemy probowaly to jakos rozwilkac. T. jakos to przekonalo. Znowu.. Ale ile nerwow nas to wszystko kosztowalo. Za kazdym razem podniesione cisnienie, lzy, rozpacz....Nastepny tydzien byl jeszcze cudowniejszy.. Jednak zblizyl sie do konca. T. odprowadzil mnie na dworzec. Juz jak siedzialam w autobusie wyslal mi smsa (stojac na peronie), ze juz teskni, ze bardzo mnie kocha, ze 2 tyg. minal szybko (znowu mialam przyjechac) i bedzie cudownie. Ja juz uspokojona, szczesliwa.... Wyjechalam. Gdy przyjechalam na miejsce strasznie zle czulam sie bez T. jak nigdy. Zadzwonilam do niego, poplakalam mu w sluchawke jak to baba, ze tesknie, ze brakuje itp. itd. T. mnie pocieszal, mowil, ze to juz niedlugo. Na moje pytania jak tam jego duchy przeszlosci (tak T. okresla te wszystkie swoje watpliwosci)mowil, ze odeszly calkowicie.... I znowu!!! Od tej rozmowy minely 2 dni. 2 go dnia jak zwykle wysylalismy do siebie mnostwo smsow, ze tesknimy, ze kochamy... Po takim jednym smssie, po ok. 2 godzinach dostalam smsa, ze on nie wierzy mi, w to co pisze, mowie, robie.. Znowu mowil, ze ludzie sie nie zmieniaja z dnia na dzien, a ja sie tak zmienilam. Ja go tak bardzo kocham... Powiedzial, ze potrzebuje miesiaca, zeby sie przekonac, czy zacznie znowu za mna tesknic, bo w tej chwili on tego nie czuje. Nie wie do konca czy mnie kocha. Gdy byl z tamta dziewczyna ciagle tesknil za mna i dlatego teraz potrzebuje pewnego okresu czasu, zeby sie przekonac co bedzie czul..Zgodzilam sie....Moze jestem niemadra, jednak tonacy brzytwy sie chwyta...Jednak i tak musze przyjechac do domu , w dodatku T. musi mi oddac pewne moje rzeczy i zapytalam czy w takim razie mozemy sie spotkac za te poltora tygodnia? Powiedzial, ze tak, ze przeciez musi oddac mi moje rzeczy i dac pigulki (pigulki anty zeby nie bylo watpliwosci), na te slowa zdebialam i pytam po co w tej sytuacji pigulki???? No sami pomyslcie.... Powiedzial, ze w razie czego, ale ze niczego mi nie obiecuje. Jesli nie chce, to moze mi nie kupowac pigulek... Ale ja powiedzialam, zeby kupil, ze to taka moja nadzieja na to, ze moze jednak wroci(tak myslalam po cichu)... No powiedzcie czy takie zachowanie jest normalne? Pisze, ze kocha, ze bardzo teskni, a za chwile...... Ja juz nie moge. Wczoraj byla ta rozmowa, znowu krople nasenne byly w ruchu, znowu nie moge jesc. I co bedzie po miesiacu??? Jesli znowu bedzie chcial byc ze mna, to jaka mam pewnosc, ze znowu sytuacja sie nie powtorzy???Ja juz trace sily, jednak nie na tyle, zeby powiedziec ostateczne:STOP, NIE CHCE Z NIM BYC. W sumie teraz juz nic nie moge zrobic. Plakac nawet juz nie mam sily.... Wiem, ze dlugi post, ale krocej sie nie dalo tego wszystkiego opisac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Grey...coz moge powiedziec...wiem ze nie jestem jedyna, ale wiem ze dla akzdego taki problem, taka sytuacja jest straszna...wspolczuje cieplo pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutaskaaa
Wiem jak sie czujesz.Wlasnie przechodze przez to samo co ty.Nic nie jem,rozmyslam,mam wszystkiego dosyc.Nie przyjmuje pomocy innych osob,ktore chca mi pomoc.A on,wczoraj wzial mnie,zebym cos zjadla,bo spowodowalam przez niego poczucie winy.Glupio sie z tym czuje i wydaje mi sie,ze on ma mnie juz dosyc.stara sie byc dobry,bo obwiniam go za to jak sie czuje.On sobie radzi.Dlatego postanowilam,ze od dzis bedzie lepiej.Ktos mi powiedzial,ze trzeba puscic ta druga osobe i rozpoczac nowy rozdzial,bo czeka na nas cos piekniejszego i prawdziwego,a jezeli maacie byc razem,to on wroci.Tylko nie nalezy zyc ta nadzieja.Samo przyjdzie.Wiem,ze to trudne,ale skup sie na swoim zyciu.Brak checi na cokolwiek staraj sie obrocic w prace i zainwestuj sie w cos.Teraz masz wiecej czasu na to. Pamietaj,ja juz zaczynam rozumiec:do milosci nikogo nie mozemy zmusic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Smutaskaaa...dziekuje za Twoje slowa, ale ja nie chce nikogo do Niczego zmuszac...jesli wiedzialabym, jesli powiedzialby mi ze mnie nie kocha wiadomo ze nie cierpialabym mniej ale staralabym sie zapomniec...On mowi ze mnie Kocha, ale ze ja Jego nie Kocham , ze sie przyzwyczailam...:( moze to glupio zabrzmi, ale ja nie wyobrazam sobie w jaki sposob moglabym jeszcze pokazac, powiedziec ze Go Kocham...choc moze rzeczyiwscie to co robie to za malo...ale naprawde Go Kocham, tylko On w to nie wierzy..(nie wiem czy naprawde, czy moze sam woli zrzucic wine na mnie, zeby poczuc sie lepiej - nie wiem)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doswiadczonanieznajoma
Wg mnie mezczyzna powinien traktowac kobiete caly czas!! jak piekny kwiat! Nieustannie troszczyc sie o nia i dbac!Wtedy jet to prawdziwa milosc!!! JEzeli taki nie jest to trzeba z nim zerwac i juz. Sama tego doswiadczylam. I uwierz mi, napewno znajdziesz kogos, kto naprawde kocha "kwiaty" ... Jak cos miedzy wami wygaslo, to watpie ze da sie to uratowac. Ja kiedys bylam w podobnej sytuacji. I ten drugi okazal sie cudownym facetem, nie zaluje ze zosatwilam tamtego... 3maj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Dosiwadczona nieznajoma..tu byly takie skrajnosci mimo ze czulam sie naprawde bardzo doceniana i kochana, to jednoczesnie czulam tez smutek i zal, ze jestem nierozumiana...ja mysle ze bylam dla Niego tym kwiatem....ale pewnie masz racje juz nie jestem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Noelia
Do tego wyszlam dzisiaj na miasto, zeby nie myslec o Nim i akurat Go spotkalam:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to masz pecha
wez dziewczyno znajdz sobie kogos bardziej wartosciowego. napewno znasz kogos takiego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość enamorada
Kochanie, bardzo Ci wspolczuje, bo dobrze znam ten bol. To dopiero tydzien, teraz jest najgorszy czas... Ja przez pol roku przezywalam rozstanie z moim bylym... Jedyne co mozesz zrobic to przeczekac ten bolesny czas, kiedy rano nie chce sie wstawac z lozka. Przebywaj duzo w towarzystwie przyjacol, to da ci choc chwilowe zapomnienie. pomagaj sobie jak umiesz i czekaj... Kryzysowe chwile wciaz beda Cie nachodzic, ale juz rzadziej. Nie rezygnuj z tej nowej znajomosci, o ktorej piszesz, prawdopodobnie jest za wczesnie na nowa milosc, ale jezeli to ci przynosi chwilowa ulge to spotykaj sie z tym chlopakiem. Powiem Ci tylko, ze nawet jesli teraz to dla Ciebie abstrakcja to: ZAPOMNISZ, ZAKOCHASZ SIE ZNOWU!!! nie chcialam zyc po rozstaniu z moim chlopakiem (2 lata temu), a teraz... wspominam o nim bez zadnego zalu ani emocji. Lepiej dla was zebyscie nie tkwili w toksycznym zwiazku. Tylko ze... emocje sa tak silne, a rozum tak cichy w takiej sytuacji... Zycze sily i zyczliwych dusz wokolo :):):) I zebys juz wkrotce zaczela sie smiac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Enamorada dziekuje za slowa otuchy...najgorsze ze ja chyba nie chce sie pogodzic z tym co sie stalo...ciagle ta nadzieja...i jakos brak wyobrazni w kwestii darzenia uczuciem kogos innego...hmmm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xxx2005
Rozstałam się z moim exs poł roku temu...ale tak naprawde uwolniłam się od niego dopiero 2 miesiace temu,och bolało bardzo bolało,też zyła nadzieją....ale to nie ma sensu, a wiem co mówię.... Z jedną małą roznicą,ja mieszkalam z nim,zamknął mnie w złotej klatce,odseparował od znajomych,rodziny....i wiesz co...dla mnie to było o tyle ciężkie,bo musiałam swój świat zbudować od nowa,pomogli mi przyjażni ludzie....bezinteresownie,dziś jak myśle o nim to zastanawiam się co ja w nim widziałam,jakieś tam u czucie zostało we mnie....był moment gdy mój eks wpakował się w wielkie kłopoty,oczywiście nie odwróciłam się od niego....pomogłam mu:) I słowa dziekuje nie usłyszałam...to był taki zimny prysznic dla mnie...schudłam 9 kilo....wiem że łatwo sie radzi ale postaraj się przebywać wsrod ludzi to ci pomoże....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
xxx2005..wszytsko to robie...sama buduje swoje zwiazki przyjacielskie albo zwykle tylko kolezenskie od nowa..Bo tak to bylo, ze zawsze wolalam zostac z Nim w domu niz isc gdzies z kims innym:( Czasami jak juz nawet wyszlam mialam wyrzuty sumienia...teraz tego troche zaluje, bo grono przyjaciol strasznie sie wyszczuplilo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łeeeeeeeee
nie przesadzaj FAcet zawsze jak kocha to jest w stanie sie otworzyć przed kobietą powiedzieć jest wszystko!a wy i tak to olewacie!a kiedy same{co sie czasem zdarza}pokochacie faceta i będziecie z nim szczere to potem uważacie że stałó sie największe nieszczęście!trzeba patrzyć na swoje postępki a nie mieć prestensje do niego!ciekawe jak było z twoim poprzednim facetem! pewnie mógby powiedzieć coś podobnego do twojej opowieści...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziwne ze facet zawsze jest w stanie a my?My kobiety nie Kochamy tak? ja nie segregowalabym zachowan ludzkich wedlug plci...dla Twojej wiadomosci dodam (bo tego chyba nie przeczytales) ze On jest Moim Jedynym, pod kazdym wzgledem, nikomu nie mowilam kocham nikogo nie traktowalam naprawde powaznie..podczac gdy ja Ta Jedyna nie bylam...i ja jak napisalam umiem przyznac sie do winy, On nie...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 tygodnie temu rozstalam sie z facetem po 3 latach zwiazku. Ciezko bylo, ale juz jest ok, bo uswiadomilam sobie ze jesli do tej pory nie bylo dobrze (mielismy sporo nieporozumien) to nigdy nie byloby dobrze, sama milosc nie wystarczy.... Zlota zasada \"kochasz to pozwol mu odejsc\", cholernie niesprawiedliwe i trudne, ale najlepsze rozwiazanie. I jeszcze cos, szanujcie siebie, bo jesli same siebie nie bedziemy szanowac to inni tez nie beda... a na pewno nie facet. Nie proscie, placzcie jesli macie ochote ale nie proscie o nastepne szanse. Jesli wroci i jeszcze go bedziecie chcialy to swietnie, jesli nie, to znajdzie sie taki ktory zanic w swiecie nie bedzie chcial was zostawiac, nawet na chwile. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
TO PRWADA KAŻDY DZIEN JEST GORSZY KAZDY DZIEN TO HISTERIA I WEWNETRZNY NIEPOKÓK, zostawil mnie po 2,5 r bylo cudownie chodz mieszkalismy 100 km od siebie miłośc jakiej w książkach nie można spotkac,ale miesiac temu po malej kłótni powiedzial ze mnie nie kocha nic do mnie nie czuje,świat sie zawalił bo bardzo go kochałam i nadal kocham.było juz mieszkanie załtwione i wogóle plani i nadzieje ale chłopak nie dorósł do odpowiedzialności dla niego wazna jest zabawa koledzy i imprezki,ma juz inna do tego małolate którą sobie wychowa i niczego mu nie zabroni ja miałam charkter i pazurki, pogodziłam sie z tym ze juz nei chce byc ze mna nie zmusze go do miłosci nic nei poradze chodz bardzo tesknie i cierpię wiem ze nie chce juz takiego człowieka ze był dulicowy ze jest inny ze to nie ta osoba którą pokochałam :( w piatek nasze urodzinki jestesmy z tej samej daty 11.11 ja spedze je sama a on z soja nowa dziewczyna :( trezba zyc daleje człowiek uczy sie na błędach cale życie!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cooleczka I Targa...naprawde wam wspolczuje, cos akurat o tym wiem:(..kazde rozstanie jest trudne a ja chyba wolalabym uslyszec ze milosc wygasla niz, ze On wciaz Kocha...jesli Kocha czemu sie nie odezwie?nie rozumiem...i czemu wmawia mi ze to ja przestalam Kochac?:( Hmm...trudno byc razem, a osobno jeszcze gorzej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To znowu ja:(...w niedziele widzialam sie z Moim Bylym..(nie wiem jak go teraz nazywac), i wczoraj tez.Przyszedl oddac mi moje rzeczy: dlugo rozmawialismy a raczej On mowil, ja nie moglam wyksztusic slowa:( tylko czasem cos powiedzialam bo myslalam ze sie rozplacze na dobre. Przyniosl mi rowniez nasza kronike ktora razem robilismy z wazniejszych i tych mniej waznych wydarzen w naszym zyciu..powiedzial zebym ja przegladnela, jesli bede miala czas(ale ja nie moge):(na biurku polozyl obraczke i powiedzial ze moze kiedys zdecyduje sie ja przyniesc mu...:( Jestem rozbita a sadzilam ze zaczynam sobie dawac rade juz z tym...minelo dwa tygodnie a ja ciagle , a moze bardziej sie zalamuje:( do tego wczoraj dostalam zaproszenie na Sylwestra od znajomego, ktory nie ukrywam wzbudza we mnie bardzo cieple emocje...albo raczejw zbudzal...dzisiaj bowiem nic mnie juz nie cieszy:(Nie wiem co robic:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bedzie dobrze
Noelia, widac, ze jest duzo dziewczyn, ktore przezywaja rozstania w podobny sposob. Ja przeszlam przez rozne fazy . T. rozstajac sie zemna twierdzil, ze wciaz nie przestal mnie kochac, ale ze nasz zwiazek nie ma przyszlosci. Chyba tak bylo rzeczywiscie. Przez kilka miesiecy nie spotykal nikogo, wyjechal sam na wakacje, zgryzal sie z tematem. Ja wtedy postepowalam blednie - slalam sygnaly, ze mozemy sprobowac jeszcze raz byc razem, pojsc na kompromis. Nie wyobrazalam sobie, ze ktoskogo kocham, i kto podkresla, ze chwile ze mnabyly najszczesliwsze w jego zyciu pod wplywem zyciowego pragmatyzmu rezygnuje z wszystkiego. Przyjaciol i rodzine dopytywalam, czy podobnie jak ja uwazaja , ze jeszcze bedziemy razem, ze T. zrozumie i powroci. Namowil mnie do wspolnych wakacji z przyjaciolmi. Podczas tych wakacji w grupie poznal kogos. Nie ukrywal fascynacji. Przestala sie liczyc przyjazn ze mna i przyjacielka umowa, ze oboje przygotujemy sie przez rozmowe do tego, ze ktos inny sie pojawil. Zachowywal sie tak jakby mnie nie bylo, unikal mnie, a jesli juz bylismy gdzies grupa razem- byl sztywny i nienaturalny. Nagle poczulam sie winna - ze oto ja, jego eks go blokuje, kontroluje, podczas gdy on zaczyna juz nowe zycie. Bolalo i boli. Teraz od wakacji minely 3 miesiace. Dowiedzialam sie , ze spotyka sie z ta dziewczyna. I chyba tego bylo mi potrzeba- w miejsce iluzji i wyobrazania sobie, ze ktoregos dnia obudze sie i bedzie tak jakdawniej, mam brutalna prawde. On poszedl juz do przodu, ja stalam w miejscu i gryzlam sie z moimi myslami. Przez kilka dni po tej informacji czulam fizyczny bol, bezsilnosc ( doslownie odczuwalam, jabky moje miesnie zanikaly) , nie jadlam , a w nocy nie zmruzylam oka przez chwile. Teraz zaczynam czuc przesilenie- doszlam do granicy bolu, osiagnelam tez granice prawdy. Nie moge juz szukac wymowiek - ze on z pewnoscia tez cierpi, ze chce wrocic , ale nie wie jak, ze teskni. Nie teskni i moze nawet o mnie nie mysli. Jest zakochany- ale juz nie we mnie. I musze sie z tym pogodzic. Mam na to sposob- we wspomnieniach szukam wszytskich momentow,gdy nie bylo wcela tak sietnie miedzy nami. Przypominam sobie cechy, ktore mnie w nim zaskakiwaly, zachowania, ktore dziwily, momenty gdy mialam watpliwosci. Moze nie bylo ich duzo, ale sa jakas baza , do uleczenia sie z tego uczucia. Byl etapem zycia - dzis juz zamknietym. Nie bedzie okolicznosci ani potrzeby, by ponownie otworzyc te drzwi. A w moim zyciu spotkam pewnie kogos , przy kim moje uczucia rozkwitna na nowo, mocniej,bo jestem juz madrzejsza o bledy z przeszlosci! Liczymy sie my! Nie pograzajmy sie, Noelia- zle dni sa po to by w pelni docenic teprzeszle lub przyszle dobre! A te przyszle z pewnoscia nadejda! PS oczywiscie wiele rzeczy, ktore napisalam opisuje raczej to jak chcialabym myslec, a nie jak mysle juz teraz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Bedzie Dobrze... Wszyscy pisza, mowia, ze czas uleczy rany, ze poznam kogos itd... Byc moze macie racje, ale ja w tej chwili nie potrafie nawet tak myslec:( Moj swiat byl dosyc uporzadkowany: wspolne plany na przyszlosc, mielismy juz mieszkanie(co prawda nie mieszkalismy razem i teraz mysle ze anwet chyba lepiej ze sie tak stalo), wstepna data slubu, plany odnosnie dzieci, wszytsko przezywalismy razem, pracowalismy i tworzylismy razem(tyle projektow po prostu nie dokonczymy:()... boje sie ze to tak szybko sie nie skonczy(sama nie wiem czy chce aby sie skonczylo):( Bo tutaj ranilismy siebie nawzajem i nie bardzo wiadomo o co chodzi, a to jeszcze gorsze niz jakis konkretny powod..Kiedys z podobnego stanu wychodzilam ponad dwa lata... a i teraz czasem echa tego mnie nawiedzaja... Tylko kiedys tamta osoba nie byla dla mnie az tak bardzo wazna jak ta osoba, z ktora wlasnie sie rozeszlam....wwiec az sie boje jak to bedzie wygladac dalej:( skoro wtedy tak dlugo sobie\"radzilam\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×