Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość andrzej

Czasem nie musicie gotować

Polecane posty

Gość za taka cenę
to wole gotować :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
a ja bym wiele dala, zeby byc blizej krakowa i miec czasem okazje na taka uczte dla podniebienia :( a mieszkam na zadupiu, gdzie nawet drogie restauracje pozostawiaja wiele do zyczenia jesli chodzi ojakosc niektorych potraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frajda
cóż postawisz z menu tych restauracji przeciw mojemu pysznemu wcozorajszemu obiadowi?: makaron kokardki z odrobiną sosu śmietanowo serowego z dodatkiem czosnku, różyczki brokułów i filet z indyka saute? Prosto, zdorwo i pysznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do frajda
a mozesz zapodac dokładny przepis??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frajda
jasne, że mogę :) Makaron (gruba forma - jakieś kokardki, świderki, czy rurki) gotuję normalnie w osolonej wodzie. Brokuła wrzucam tylko na 5 minut do posolonej i posłodzonej gotującej się wody. Ugotowany makaron i brokuł (tego dzielę na różyczki, łodygę zostawiam - świetna do sałatki z pomidora i fety) polewam takim sosikiem: na małej ilości oliwy przesmażam rozgnieciony czosnek, dodaję dobrą śmietanę, trochę wegety (wiem, że niezdrowa, ale lubię), pieprz i starty żółty ser, albo trójkącik topionego serka. filet z indyka kroję na cienkie plastry i podsmażam z obu stron. Przyprawiamy solą i pieprzem już na talerzu. Można też bez sosiku, ale wtedy do gorącego makaronu daję troszkę masła, żeby nie był suchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
frajda, twoje danko jest najpewniej bardzo pyszne, ale nie widze powodu, by porownywac je o tamtych menu, bo wypadnie blado i powszednio. potrawa przyprawiona glutamianem sodu nie ma w sobie nic z wykwintnosci. toj sosik smietankowy zyskalby wiele, ba nawet stal sie wykwintny, jakbys zamiast glutamianem sodu przyprawila go swiezymi ziolami (ew. suszonymi) oraz swiezo zmielonym pieprzem i sola morska. do tego nie serek topiony, tylko jakis stary, twardy ser, jak np. parmezan. nie pisze tego jako krytyki twego przepisu, ale komentarza, by porownac go z menu z wykwintej restauracji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do odpowiedam poważnie
a skąd wiesz, że w tych restauracjach nie uzywają glutamianu sodu? Pewna jesteś tego na 100%?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość frajda
oj ludzie :) Tekst o tym, że moje danie jest wspanialsze od dań z menu restauracji, napisałam z przymrużeniem oka. Choć nie wątpię, że mogłoby się znaleźć w takim menu, szczególnie uszlachetnione ziołami i dobrej jakości parmezanem. Dla usprawiedliwienia tej nieszczęsnej wegety dodam, że jak przychodzę wściekle głodna z pracy, jakoś nie myślę o siekaniu ziół...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maxmara35
ha ha naiwnym ten kto myśli ze w restauracjach jada zdrowo :( Wiem coś na temat restauracyjnego żarcia na temat sposobów ,,zmiękczania ,, mięs , odmrażania zupek..etc. Nic nie dorowna domowemu jedzeniu tu przynajmiej masz świadomość co kładziesz na talerz czy,, przepyszna ,,surowka nie leży od rana bo głupcem ten kto myśli ,ze surowki przygotowuje się kazdorazowo przed ich podaniem. Smacznego :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
restauracje restauracjom nie rowne. oewnie, ze w sfinksie np, czy jakis milych acz niedrogich barach odgrzewa sie fabryczne gortowce, uywa niewybrednych przypraw i zmiekczaczy. natomiast w restauracjach "wykwintnych" gdzie chodza ludzie, ktorzy sie znaja na jakosci jedzenia, z reguly sie kitu nie wciska, bo klienci przestali by przychodzic. zreszta jak sie robi dania ze szlachetnych surowco to nie ma otrzeby zmiekczania i dodawania glutamianu sodu, bo wszystko ma swoj wlasny smak. po co np. zmiekczac poledwice wolowa, skoro on juz jest tak miekka, ze mozna ja jesc praktycznie na surow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magda ue
a ja jestem za menu Frajdy.Jak czasami się przyglądam jak gotują kucharze w TV to mi ręce opadają .Bardzo dużo tłuszczu (parmezan jest tłustym serem, mascarpone także, a o maśle nie wspomnę), soli i octu, a ponadto mam dziwne uczucie, że to co robią jest niedogotowane ( i nie mówię wcale o makaronie).NIECH ŻYJĄ DOMOWE OBIADY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
pewnie, ze domowe obiady moga byc fajne, jak sie do nich przylozy serce i robi je z dobrej jakosci skladnikow. niestety jednak ogol domowej kuchni polskiej to brak przypraw (przyprawy zastepowane sa glutamianem sodu ze zrodel typu jarzynka, knorry itp.), rozgotowane warzywa, wszystko w panierunku (nudy!!!!), bulczaste kotlety mielone, miesa pieczyste pozbawione koloru rozowego i aksamitnej tekstury (szare i suchawe). fo tego to wszystko jest takie nudne i pospolite, salatki i surowki zawalone majonezem, wiec wszystko ma taki sam smak... to jest opinia oparta na przepisach i rozmowach o jedzeniu z kafeterii. jesli chodzi o tluste jedzenie, to o dziwo jakos ludy poludniowe, ktorych kuchnia obfituje w boczki, parmezany i inne tlustosci, sa statystycznie najzdrowsze w skali europy. a dlaczego? bo wcinaja bardzo duzo zieleniny (surowej lub niedgotowanej :P ), pija czerwone wino, jedza produkty raz, ze dobrej jakosci, a dwa, ze nie przetworzone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maxmara35
odpowiadam powaznie .... zadam ci pytanie :)) jadłeś kiedys placek po węgiersku ? wiesz jak dlugo trzeba gotoweać wołowinę by zmiękła na tyle ,ze bedzie sie ,,rozpływac ,,w ustach ?hm .... wołowina podczas dlugiego gotowania mieknie i owszem .. tyle tylko ,ze traci swoje soki i staje się okropnie sucha .Wiec dlaczego placek w restauracji jest taki mniammmmmm , bo kochany mój ta wołowinka była poddana krótkiej obróbce ,,zmiękczania,, glutamianem sody!zatem jadajmy w restauracjach i zyjmy zdrowo. A tak swoj ą drogą widać ,ze niewiele wiesz o gotowaniu i zdrowym odżywianiu:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
maxmaro, z tego co widze wiem wiecej niz ty :) do gulaszow itp. uzywamy wolowiny przedniej, ktora faktycznie musi mieknac w sosie ze 2 godziny, a na pieczenie w ogole sie nie nadaje. z wolowiny zadniej natomiast mozna zrobic pyszna pieczen, pod warunkiem, ze spiecze sie ja z wierzchu bardzo krotko i ostro, a potem siedzi w niewysokiej temperaturze z godzinke z okladem. byle nie przedobrzyc i temperatura w srodku musi byc nie wyzsza niz jakies 80*C, po potem wyplywa z miesa woda. ale wolowina srodkowa, stekowa, z poledwica na czele, wymaga doslownie paru minut na patelni i rozplywa sie w ustach :) pisze to na podstawie swojej wlasnej kuchni, nie restauracji. oprocz tego jestem rodzaju zenskiego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maxmara35
odpowiadam poważnie ... mówisz o swoim doswiadczeniu o.k :)) wszystko gra . Tylko proszę nie wmawiaj mi ze jedzenie w restauracjach jest zdrowsze od domowego , bo mam znajomych ktorzy prowadzą lokaliki.. jeden jest solidny nie chce stracić klientów , drugi zaś szkoda gadać . Zmierzam jednak do tego ,ze najlepsze jest to co sama zrobisz , wiedzac z czego i jak. Podejrzewam bowiem ze nie chciałabyś zajadać bigosu z karaluchami , bądż chińszczyzny z paczki :)) Pozdrawiam i kończe ten watek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odpowiadam powaznie
maxmara, ale ja ani tobie ani nikomu nie chcialam wmowic, ze jedzenie w restauracjach jest zdrowsze od domowego, nigdy nic podbnego nie napisalam :( a poza tym w tym topiku byla mowa o restauracjach nader wykwintnych, nie zas takich, co serwuja bigosy i fabryczne odgrzewance. takie cos to ja sobe moge kupic zamrozone w supermarkecie i sama odgrzac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nakrętka
Ja lubię bywać w takich miłych , renomowanych restauracjach i jestem przekonana, że bywać w nich warto. Natomiast jeśli chodzi o to, które jedzenie z założenia jest lepsze, domowe czy restauracyjne - to każde z nich może być bardzo wartościowe, smaczne albo okropne, niejadalne. O tym decyduje zamiłowanie, talent czy co tam jeszcze, wiedza też. Do odpowiadam poważnie. Napisz mi proszę, jaka wołowina ma być na zupę ( kupuję antrykot i pręgę ) a jaka na bitki czy pieczeń , czy można poznać po wyglądzie, która jest przednia czy tylna ? Rozróżniam na oko polędwicę, ale to chyba każdy rozróżnia i mięso na tatara , no jeszcze ligawę ( chyba ona jest najlepsza na surowo ? ). Pozdrawiam. Aha, wczoraj w sklepie widziałam wątróbkę wołową prawie pomarań- czową obok zaś ciemnobordową. Czemu tak się różniły kolorem ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nakretka, nie znam sie na watrobie wolowej :D na oko powygladzie mozesz rozpoznac wolowine przednia: bedzie bardziej poprzerastana tluszczem, nieforemna. natomiast zadnia bedzie wygladac bardziej pnetnie ;), bedzie to jednolity, chudawy kawalek, taki idealny, zeby upiec i kroic w plasterki. taka tez bedzie najlepsza na bitki. tzn. nie wiem dokladnie o co ci chodzi, ale chyba ze to beda takie plasterki podsmazone i dogotowane w garze? na zupe, jesli chodzi o kosci, to nie wiem, bo nie robie za bardzo zup, jakos nie mam w nawyku. szczegolnie nie na kosciach. najlepiej poznac sie na rodzajach miesa z fachowego zrodla, ktore rozrysuje ci calego zwierza, kazdy kawal miecha bedize nazwany i podadza dokladne opisy co z czego najlepiej wychodzi. moja poprzednia wypowiedz na ten temat zabazowalam na ksiazce \"The New Joy of Cooking\". nie wiem, czy jest polska wersja. ta ksiazka jest po prostu biblia dla wszystkich, ktorzy chca sie nauczyc gotowac, od rzeczy najprostrzych po wykwintne. wybacz, nakretko, jesli nie udzielilam ci dosc wyczerpujacej odpowiedzi, ale jak widzisz sama wszystkiego nie wiem ;) zgadzam sie zas z toba co do tych spraw resteuracyjnych :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do nakretki
konczita = odpowiadam powaznie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
konczita, dziękuję za odpowiedź.Co do wątróbki, to już wiem jaśniejsza jest prawie cielęca, młodsza. Pozdrawiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a-ha .... szczerze mowiac, to o ile uwielbiam watrobki drobiowe, o tyle watrobki ssakow jakos napawaja mnie trwoga ..... wiem, bez sensu, ale jednak :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmmmmmmmmmmm
Rany,żeby nigdy nie trzeba było gotować ...nie znoszę tego robić i unikam jak mogę.Tak monotonnego,nudnego,beznadziejnego i czasochłonnego zajęcia nie znam a potem wszystko zjedzone rach ciach i sterta do sprzątania i zmywania.Nie gotuję jak tylko mogę jem na mieście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jednak wolę
obiady domowe i stołowanie się w restauracji to nie dla mnie. Oczywiście raz po raz ide do restauracji, ale codziennie nigdy ... Wole nawet smażone ziemniaki zjeść w domu jak ... :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wlodzimierz
och.... mrozone czy nie powiem szczerze... idzcie do il fresco przy hotelu niebieskim w kraku.... bylem zaskoczony.. mile! rewelacja!!! kucharz tak dostosowal karte do nas ze nie mozliwym byl by fakt zebyscie nie znalezli tam swojego potencjalnego "ulubionego dania"!! a nie jest tam strasznie drogo!! pozdrawiam szefa kuchni z il fresco!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×