Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ginka

Kryzys w zwiazku... Co robic gdy ktores z nas watpi czy wciaz kocha?

Polecane posty

Gość Ginka

Zastanawiam sie nad tym, dlaczego wszelkie publikacje na temat problemow w zwiazkach damsko - meskich mowia o pierwszych kryzysach pojawiajach sie najczesciej po 5 - 6 latch trwania zwiazku. Oczywiscie o ile ludzie przetrwali okres wzajemnej fascynacji i pokochali sie prawdziwie. To wtedy bardzo czesto dochodzi do rozstan i rozwdow. Przyczyna, jaka podaja tacy partnerzy, jest czesto przekonanie, iz "uczucie sie wypalilo". Niejednokrotnie po pewnym okresie rozstania probuja ponownie i tym razem statystyki daja im juz duzo wieksze szanse na dluga i szczesliwa "milosc". Z czego to wynika? Tylko, ze ludzie, zyjacy w kilkudziesiecioletnich zwiazkach, tez sa w stanie bardzo dobrze wskazac, kiedy przychodzi czas na malzenski kryzys i najwieksze zwatpienie: Po wspolnym zamieszkaniu, przed ceremonia slubna, gdy dochodzi do narodzin pierwszego dziecka... wyfruniecie dzieci z domowego gniazda... Czy tzw "kryzys wieku sredniego"... Bardzo czesto mowia o burzliwym okresie po 5 latach znajomosci. I, jak wiele z tych kryzysow ma swoje proste uzasadnienie, tak "kryzys wieku sredniego" i ten, o ktorym teraz pisze sa dla mnie dosc zagadkowe. I dlaczego, gdy zwiazek go przetrwa jest juz podobno z gorki? Oczywiscie, az do nastepnego kryzysu, ktory nieublaganie nadejdzie? Z czego wynika to zwatpienie skoro to przeciez byla taka wielka i szalona milosc? A moze nie byla tylko jest nadal? Tylko dlaczego oni dochodza do wniosku, ze juz jej nie ma? Czy to tesknota za wirem podniecenia i dreszczykiem emocji gdy jest sie znowu zakochanym? Chec przekonania sie czy moze moge poznac kogos z kim zyje sie latwiej? Znudzenie? Czy poprostu dzieciece pragnienie tego by "bylo jak w bajce"... choc przeciez nigdy nie jest i nie bedzie. A moze Ci, ktorzy tej proby nie przetrwaja nie wiedza, ze o milosc sie walczy... ze kocha sie rowniez i ... "na zle" ... A moze wiedza tylko latwiej jest zaczac cos nowego? Nie mam pojecia jaka jest odpoweidz... Gdzie lezy prawda i czy ktos ja wogole zna... A co na to psychologowie? Nie wiem. Dlaczego ludzkie emocje i pragnienia kloca sie z realiami swiata? Dlaczego jednym sie udaje a innym nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezdradnie wątpiąca
No właśńie co robić???? wątpie....od dawna....po 2 latach zwiążku... Kochalam, nie wyobrazalam sobie zycia bez niego a teraz???sama nie wiem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ginka
Tak tylko, ze w moim zwiazku przyszedl czas na jego zwatpienie a moj lek o przyszlosc... Jak to przetrwac zeby wytrwac? Nie powiem, ze ja nigdy nie mialam watpliwosci... Ba mialam, ale teraz przyszedl jego czas... A ja moge tylko czekac do jakich wnioskow dojdzie. Nie przychodzi mi to latwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja jestem po takim kryzysie...
jego efektem jest jego zdrada.nadal jestesmy razem,ale to juz nie to.robilam wszystko co sie da zeby tego uniknac.pytalam co sie dzieje,starałam sie byc bardziej miła,ale..........moje problemy,jego problemy,brak porozumienia i pomocy wzajemnej i sie stalo.......jestem juz ``po tym``.jest coraz lepiej,ale chyba znowu pojawia sie kryzys i nie ma pojecia co robic.zycze WAM powodzenia.nie badzcie obojetne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 lat- to jakaś okropna liczba dla związków...u mnie tez był kryzys, rozstanie, pogodzenie- które teraz przechodzimy. nie było zdrady ale różnice priorytetów w życiu...ustąpiłam bo nie mogłam zyc bez niego...ale i zyskałam bo zaczął znowu sie starac i zabiegać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiesz.........
niusia,ja nie chce krakac.moj tez sie starał bo ustapiłam,2 miesiace...........a teraz jest zle.....nie przegap tego....powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem... ale gdy przyjechał i przepraszał - bo on tylko mnie kocha... uległam- bo u nas rozchodzło sie o założenie rodziny...mam jeszcze czas na dzieci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ginka
Do: "jestem po takim kryzysie" U nas efektem naszego kryzysu tez byla jego zdrada. Zdecydowalismy sie na zwiazek na odleglosc po 6 latach zycia ze soba "jak papuszki nierozlaczki". Duza odleglosc - USA. To nie byla jednorazowa sprawa - on sie zduzyl a mi opowiadal jaki to byl ze mna nieszczesliwy. Od poczatku byl ze mna bardzo szczery... czego wielokrotnie potem zalowalam bo wielu szczegolow wolalabym chyba nie znac. W koncu cos peklo i sami nie wiemy co. Wyprowadzil sie od niej i zaprosil mnie do siebie. Nad rzucaniem wszystkiego w Polsce dlugo sie zastanawialam. Zrobilam to a on jak to sam mowi "probuje sie odnalezc i znow mnie pokochac". Ja wiem, ze to juz nie bedzie to samo i to co sie stalo sie juz nie odstanie. Ale oboje jestesmy winni tej sytuacji. Nie przewidzielismy skutkow. Do tego dosc czesto dochodzi miedzy nami do sprzeczek, ktore mecza nas oboje. No ale dziewczyny kto sie nie kloci? Nie wierze, ze istnieja takie pary, ktore sie nigdy nie kloca. Dzis jest znacznie lepiej i klotnie nam lepiej wychodza... Tylko, ze ja musze wracac do Polski konczyc studia. A moze nie musze? Sama nie wiem. On uwaza ,ze nie kocha mnie jeszcze na tyle by teraz przerwac rozpoczety tu doktorat. No i jestesmy w kropce bo gdyby nie to ja jestem pewna, ze by sie nam udalo razem przez to przejsc. Bo nie jeden kryzys mamy juz za soba i zawsze bylismy bardzo silni... Do: "nusia1" Ja sie wlasnie zastanawiam co z ta liczba... Dlaczego wlasnie w tym okresie prawie nieuchronnie dochodzi do kryzysu. Dlaczego nagle zaczynamy watpic w to czy kochamy? Czy watpi sie w milosc do wlasnych dzieci... rodziny itp. ? Jak nie jestesmy w patologicznej rodzinie to nasza milosc do jej czlonkow jest wrecz bezgraniczna. Skoro kochamy naszego partnera i zakladamy z nim wlasna rodzine... albo szczerze to planujemy to skad to zwatpienie? Tylko dlatego, ze mame ma sie tylko jedna a partnera mozna sobie wymienic? Ja czegos tu nie rozumiem... bo w takim razie czym jest taka milosc np do mamy? Jak mozemy wogole watpic... i to najgorsze - bardzo czesto bez uchwytnej przyczyny... Bo nie mowie o tym gdy nasz zwiazek jest w jakis sposob krzywdzacy od poczatku. Skoro jest "Wielka milosc", wspolne plany i marzenia to co sie nagle dzieje? A naszym najwiekszym tematem tabu... po ktorym ja zwykle placze a on sie wscieka tez niestety sa dzieci. I musze miec jeszcze na nie czas choc uwazam, ze jestem juz na to gotowa. On zawsze uwazal, ze nie chce pomocy finansowej od nikogo i chce byc samodzielny ... Rozumiem i popieram... ale kiedy on juz dojdzie do wniosku, ze jest samodzielny i stac go na dzieci? Gorzej bo dla mnie najpierw moze sie okazac, ze mnie juz nie kocha... I bede czekac na jego powrot... az nie wroci albo az przestane wierzyc, ze wroci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ginka
No chyba ze rzeczywiscie "milosc przetrwa wszystko" i wroci... Jestem jeszcze dobrej mysli. Jeszcze tu troche posiedze... moze cos to zmieni. Moze nam sie uda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hm- widac po 5 latach -kobieta jest juz gotowa a facet nie- jak w naszych przypadkach...bo u mnie tez to była główna kość niezgody...on chce sie najpierw wielce dorobić, mysli o sobie i firmie, a MY- jestesmy jakby odstawieni na dalszy plan.. no i co zrobić??? staram sie zyc swoim życiem no ale boli mnie to ze moze nie dosc bardzo on chce nas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autoreczko...
nie mozna porownac milosci do partnera z miloscia do dzieci...najpierw odpowiedz sobie na pytanie co to jest milosc, pozniej, jakie sa Twoje oczekiwania, jakie sa oczekiwania Twojej polowki... Wy nazywacie to kryzysem w malzenstwie po 5-6 lat, a ja przejsciem z fazy zauroczenia do rzeczywistosci. Wiele par otwiera oczy i zaczyna widziec partnera jako czlowieka, wiec takze z wadami. Przychodza obowiazki, wiele osob nie doroslo jeszcze do nich...w fazie zakochania sama mysl o wspolnym dziecku to wielka radosc, w rzeczywistosci jest inaczej...obowiazek, obowiazek! Nad miloscia trzeba pracowac, na poczatku wszystko przychodzi samo, pozniej wchodzi sie w faze pracy...samo zycie, bajki dziewczyny odlozcie na polki a gwarantuje ze bedzie Wam latwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ginka
To nie jest tak... Mysle, ze my okres zakochania i zauwazanie swoich wad mamy juz dawno za soba. Znamy swoje wady. Ja wszystkie jego zaakceptowalam. On moje niby tez ale jak przyszlo co do czego to okazuje sie, ze nie bardzo i moze w tym problem. Poza tym nie mowie tu o dzieciach bo to jest tylko temat sprzeczek. Problem jest zupelnie inny. Zwatpil - czy kocha. Ale nie musimy tu omawiac mojego zwiazku. Ja zastanawiam sie tak ogolnie. Nie sadze, ze 5 lat to akurat ten czas gdy dostrzegamy wady partnera. Wydaje mi sie, ze dzieje sie to znacznie wczesniej. Zastanawiam sie dlaczego akurat teraz. Czy dzieje sie w tym czasie w naszych zyciach cos takiego co nieuchronnie prowadzi do kryzysu? Wiem, ze to nie jest tylko nasz problem... Moze jest jednak troche w tym racji... Tzn moze rzeczywiscie w wadach partnera dostrzegamy zawiedzione dzieciece marzenia o tym "ukochanym na rumaku". Ale dlaczego dopiero wtedy? Do wad doklada sie codzienna rutyna... zapominamy o sobie nacodzien. To napewno tez. Dlaczego sa takie okresy ze zwatpienie przychodzi czesciej, choc teoretycznie obiektywnie sytuacja sie niby nie zmienia. Czy mozna uniknac takiego kryzysu? No a to dobre pytanie: "Co to jest milosc?" Kupa wierszy i slicznych sentencji powstala na jej temat... Czerwone serducha na Walentynki... Piekna sprawa. Ale to nie to jest milosc czyz sie nie myle? Czym jest milosc pisana proza zycia? Zostalam o to zapytana calkiem niedawno i wciaz szukam odpowiedzi. Jakie sa moje oczekiwania - wiem. Jakie jego - pewnie nie znam jeszcze wszystkich. Ale oczekiwania to tez nie milosc - to raczej szukanie wspolnych celow - partnerstwo. Ich odnalezienie nie jest odpowiedzia na pytanie czym jest milosc? Dlaczego mimo, ze tak sie kochamy z czasem watpimy? Dlaczego wlasnie teraz? Ja nie jestem wielka romantyczka. Nie uwazam, ze on przestal przynosic kwiaty i nie caluje mnie juz tak czesto to chyba nic z nas juz nie bedzie dobrego. Zakochanie, euforie i lzy szczescia juz dawno mamy za soba. A przez ten caly czas bedac z nim bylam szczesliwa. I nagle cos sie sypie i on watpi. Mi sie tez juz raz zdarzylo ( i to wlasnie tak jak mowisz... gdy zakochanie minelo i dostrzeglam wady)... Nie szukam winnych tylko rady jak unkiac kryzysow. A moze sie nie da? Moze przyjda tak czy siak tylko trzeba nauczyc sie je przezwyciezac razem, konstuktywnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szczesliwa mezatka
My przetrwalismy... Po 6 latach powiedzial, ze mnie poprostu przestal kochac. Bylam zdruzgotana. Nie wiedzialam co robic. Wyprowadzil sie. Okazalo sie, ze poznal jakas dziewczyne. Ona szybko wskoczyla mu do lozka. Wtedy jeszcze nie bylismy malzenstwem. Pewnego dnia poprostu zapukal do moich drzwi. Bez kwiatow ani czekoladek. Powiedzial, ze nie potrafi beze mnie zyc i ze chcialby bym dala mu szanse mnie pokochac ponownie jesli tylko jeszcze chce. Stalo sie. Od 7 lat jestesmy szczesliwym malzenstwem. Moze jak puscisz go wolno i dasz mu wolny wybor a on wroci to juz zawsze bedziecie razem? A jak nie to znaczy ze dobrze ze stalo sie to wczesniej niz pozniej. Moze poprostu po pewnym czasie okazuje sie, ze ktores z nas nie do konca myslalo o zwiazku powaznie? Mysle, ze im trzeba pokazywac, ze sie ich bardzo kocha... a reszta zalezy od niego. Nie wiem co robic by takich kryzysow uniknac? Moze rzeczywiscie sie nie da i przyjsc musza tylko trzeba sie nauczyc z nimi radzic wspolnie? Trudna to byla nauka. A nasz zwiazek nie jest taki jaki byl. Nie jest gorszy ani lepszy... Poprostu inny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja122
Ja nie wiem. Tez to przechodze. Czasami mam jego poprostu dosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do: \"Szczesliwa mezatka\" To co napisalas o dawaniu wonego wyboru i puszczaniu go wolno... A jak wroci bedzie juz \"moj na zawsze\" ;) Przypomina mi to sentencje pewnego filmu: \" Niemoralna propzycja\"... Widzialas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co jak kobieta tak bardzo dba o zwiazek, ze sama sie w tym zatraca i przestaje myslec o sobie? Glinka, ja Ci polecam Krystyny Kofty \"Jak zdobyc, utrzymac i porzucic mezczyne\" mysle, ze znajdziesz tam odpowiedz na swoje niektore pytania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Autoreczko... \"...Nad miloscia trzeba pracowac, na poczatku wszystko przychodzi samo, pozniej wchodzi sie w faze pracy...\" Popieram to powyzej, tylko to musza pracowac obie strony, w rzeczywistosci robia to same kobiety, a pod koniec zycia dziwia sie ze nie maja nic... nawet szacunku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki... i napewno siegne po Kofte jak tylko dorwe... Z tym staraniem sie to jest chyba tak, ze my kobiety nie potrafimy wyznaczyc sobie granicy, po przekroczeniu, ktorej bedziemy sie czuly wykorzystywane. A plec przeciwna chyba czesto boi sie dawac. Boi sie, ze nie da rady sprostac naszym oczekiwaniom. A my im chyba w tym nie pomagamy zakrzykujac ich ile to my dajemy z siebie a jak malo dostajemy. No a ja mam jeszcze taki problem, ze jak cos od kogos dostaje to czuje sie tak jak bym na to nie zasluzyla... I wrecz odstraszam od tego by mi cokolwiek dawac. No i oczywiscie zrzedze jak mi zle. Choc teraz... Na przekor okolicznosciom wielokrotnie czuje sie znacznie lepiej niz kiedys. Dziwne... Mysle ze my nie potrafimy sie z facetami wielokrotnie poprostu dogadac... No a oni z nami rowniez ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"...Nad miloscia trzeba pracowac, na poczatku wszystko przychodzi samo, pozniej wchodzi sie w faze pracy...\" Popieram to powyzej, tylko to musza pracowac obie strony, w rzeczywistosci robia to same kobiety, a pod koniec zycia dziwia sie ze nie maja nic... nawet szacunku. to bardzo mądre! ale powiedzcie jak wyczuć ze to staranie nie przeradza sie w latanie za facetem??? bo ja mam taką drobną sprawe- chciałam zrobić facetowi niespodzianke- i pojechałam do niego bez zapowiedzi(normalnie tego nie robie) i wyszło w żartach ze ja za im szaleje bo nawet do niego autobusem przyjechałam...hm- niby to był zart- ale jakos poczułam sie jak idiotka:( i więcej nie pojade.. gdzie jest ta granica? normalnie facet przyjeżdża do mnie prawie codziennie, zaprasza na obiadki, robi prezenty, widze ze zabiega...nie wiem ile moge z siebie dać...zeby nadal być zdobywaną a nie aby wyszło ze zdobywam...a po 5 latach to naprawde trudne zeby ciągle być królewną i nie rzucić sie na szyje swoijemu miśkowi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kryzys w zwiazku
Tak czytam i czytam i dochodze do jednego wniosku.Milosc przetrwa wszystko jesli walcza o to oboje bo do wszystkiego trzeba dwoch,niestety.A jak walczy i stara sie tylko jedna ze stron a druga nie robi kompletnie nic to chocby nie wiem jak gleboka bylaby milosc to sie wypala.Powoli ale poprostu umiera smiercia naturalna.Ja jestem ze 17-to letnim stazem i poprostu milosci nie ma juz z mojej strony.Gdzies po drodze,przez wszystkie przezycia,ktore niszcza zwiazek moja milosc byla w agonii bardzo dlugo(chyba ze wzgledu na dzieci).Niestety nie udalo sie jej uratowac :( Teraz jestesmy jeszcze razem ale to juz tylko formalnie.Z kazdym dniem czuje,ze to co kiedys czulam,jak bardzo kiedys kochalam jest poza mna.Jeszcze kilka lat wsecz bym nawet nie przypuszczalam,ze tak sie stanie.Kochalam jak moglam najbardziej,walczylam ze wszystkich sil o rodzine ale moja polowka uznala,ze moze robic wszystko na co tylko ma ochote bo i tak bedziemy razem.Zniszczyl wszystko na co pracowalismy tyle lat.No coz,powtorze jeszcze raz,ze do wszystkiego trzeba dwoch.W przeciwnym razie to jest walka z wiatrakami.Niby sie kreci ale jakby coraz wolniej az z czasem przestaje....Zycie jest pelne niespodzianek.Szkoda tylko,ze przewazaja te przykre.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz Nusia... Mnie sie wydaje, ze mezczyzni nie potrzebuja caly czas sie czuc zdobywcami. Czasem potrzebuja czuc sie zdobywani. Gorzej tylko bo jedni czesciej a drudzy rzadziej i tu zaczyna sie problem. Jak to jest z naszym partnerem... no i skad my to niby mamy wiedziec jak oni bardzo czesta nie puszczaja nawet pary z ust. Mysle, ze zamiast zaprzec sie i nie jechac do niego to nie jest dobry pomysl. Potem tylko wychodza z tego coraz to wieksze nieporozumienia. Byc moze on sie czul poprostu zawstydzony. Wiesz mi oni chocby nie wiem jak potezni i muskularni czasem sie wstydza. A zeby sie do tego przyznali to dopiero jest wyczyn. Mysle ze poprostu trzeba pogadac. Zapytac. To chyba bardziej konstruktywne - to tak z wlasnego doswiadczenia. A z ta praca nad zwiazkiem we dwoje to macie swiata racje. I jak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę, że wszystkie związki przechodzą kryzys, kazdy związek ma swoje wzloty i upadki, ale liczy się sila uczucia ... bo czlowiek, ktory dobrze lokuje swoje uczucie to czlowiek szczęśliwy :-D Nie zgadzam się z tobą w kwestii, że ...\" on przestal przynosic kwiaty i nie caluje mnie juz tak czesto to chyba nic z nas juz nie bedzie dobrego. Zakochanie, euforie i lzy szczescia juz dawno mamy za soba. \" Wg mnie nie ma znaczenia ile lat jest się razem, dwa, pięć, dziesięc, czy dwadzieścia ..., przeciez o to chodzi, żeby to zakochanie trwało, żeby szczęście towarzyszyło nam zawsze, do konca naszych dni ... przeciez wiemy, że nic nie przychodzi samo i nie trwa wiecznie, w udane życie trzeba włożyć dużo, dużo pracy :-D Kto mysli, że jest inaczej jest przegranym. Nie na daremno mówi się, że o miłość trzeba dbać, jak o kwiat, ciągle pielęgnować ..., musza to robić dwie osoby, tak było jest i będzie :-D, to oczywiście wymaga wysiłku, ale myślę, że on sie opłaci, powodzenia :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do \"bebe_\" : Masz duzo racji... Ja z tym zakochaniem to mowilam o chemii jaka jest w naszych glowach na poczatku fascynacji drugim czlowiekiem. To mija i tego sie nie utrzyma za zadne skarby. Ale \"gdy dobrze ulokuje sie swoje uczucia\" to przeradza sie w najprawdziwsza milosc... i ten sam facet jest wciaz tak samo fascynujacy ... jak nie jeszcze bardziej ;) Bo odkrywa sie wciaz tyle nowego... Ja tez przekanuje sie ze kryzysy sa i zawsze beda. Zwatpienia sa i kiedys zapewne pojawia sie znowu - jestesmy ludzmi... Ale grunt to dac sobie rade z nimi we dwoje. Wtedy dopiero zyje sie z tym samym facetem przez dziesiatki lat i jest sie szczesliwym. Do \"Kryzys w zwiazku\": Ja mam wrazenie ze tak jak ta \"Twoja druga polowka\" nie zauwazalam, ze ktos o mnie walczy i zawsze bylam przekonana ze nie robi nic. albo prwie nic. Poczulam to dopiero gdy sie poddal. Czy moge jeszcze od niego wymagac by probowal jeszcze raz? Chyba nie... Ale jak zrozumialam swoj blad... Czy nie moge dalej wierzyc w nasz wspolna milosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ginka, moze twoj facet wraz z nowym miejscem odkrywa nowe mozliwosci( w jego pojeciu), Ty jestes ta osoba , ktora zna na wylot( tak pewnie mysli sobie) a tu sie okazuje, ze swiat jest taki wielki i roznorodny. Byc moze czuje, ze wiazac sie z Toba straci mozliwosci poznawania. Boi sie, ze cos mu ucieknie i czegos nie doswiadczy. Moze chodzi o to, ze jest zauroczony wszystkim co nowe, nieznane chce zdobywac a Ty jestes juz jak dobrze poznany lad. Moze sprobuj mu wytłumaczyc, ze razem tez mozecie odjrywac nowe lady dosłownie i w przenosni. I zycze co duuzo cierpliwosci, dla jego zauroczen. Chyba napisałam to jakos chaotycznie, mam nadzieje, ze wiesz o co mi chodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje za pozdrowienia. I rowniez pozdrawiam :) Wiesz ja tez tak czasem sie zastanawiam. Odbieram czasami wrazenie, ze chcialby byc tu czasem odbierany jak ktos zupelnie inny. Bardziej pewny siebie, bardziej meski. W Polsce zostal zaszufladkowany a tu go nikt nie zna. A ja go znam od polowy szkoly sredniej wiec dzis jestem jakby pomostem miedzy tym co stare a tym co nowe. Tylko ze czasem czuje sie tak jakby on wszystko co bylo negowal. Jakby wszysko bylo zle. Naszczescie wielokrtonie przekonuje sie ze to ten sam - moj dobry i kochany poczciwy misiek. Czasem zachowuje sie tak jakby gral siebie w teatrze a nowi znajomi byli widownia. Ale wtedy sie zastanawiam czy to przypadkiem nie jest tak ze to ja bylam do tej pory slepa i on poprostu taki jest. Choc nie chce mi sie w to wierzyc. On natomiast bardzo czesto mowi, ze to jest on tylko w nowym otoczeniu i ze on sam siebie nie znal wczesniej. I zrozum tu faceta. Wlasnie dlatego, ze tak wszystko neguje obawiam sie ze zaneguje i mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ile lat ci tych studiów zostało?? i co on na to wszystko? rozumiem, ze czekasz na jego odp, ale mysle, ze masz prawo oczekiwac od niego, ze w tym wszystkim pomysli tez o Tobie. Przejechałas poł swiata dla niego, wspierasz go w jego marzeniach, ale nie zapominaj o sobie. Mam nadzieje, ze twoj wybranek to doceni. Taka kobieta to skarb :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co robic
ja jestem z chlopakiem moim 6 lat,od 1,5 roku mieszkamy,razem,nie zyjemy w polsce,zdecydowalismy sie na wyjazd,abmitne plany,wspolne marzenia,pracujemy i chodzimy do szkoly,brak czasu dla siebie,irytacja kazdym jego zachowaniem...ciezko to opisac wzbudza watpliwosci,ale...pojawil sie ktos inny,razem dorastalismy,pozniej 5 letnia przerwa,i dwa lata temu pojawil sie kiedy wrocilam na swieta do domu,rozmowy ,teksty smsy,ale sie urwalo,bo chcial odemnie za duzo,nie moglam tego mu dac,bylam znowu w polsce sama,pare mieseicy temu odezwal sie on do mnie,wiec napisalam mu ze bede w domu i mozemy sie zobaczyc,zwariowalam,mase godzin spedzonych razem(zadnych zblizen nie bylo)ale bylo cudwonie,teraz,dzwonimy do siebie,non stop smsy,on ma plany wobec mnie,chce zebym byla tylko jego,aj jestem mlotem a kowadlem,wiem ze nie zostawie teraz mojego chlopaka dla niego,bo przeciez to ze sie rozumiemy nie znaczy ze w zyciu bedzie nam latwo,ale juz padly slowa kocham...planuje wyjazd za rok ,sama,mam nadzieje ze wtedy zrozumiem czego ja tak naprawde chce,bo dwoch nie moge ich miec:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie sie wydaje, ze powinnas sie bardzo nad soba zastanowic by nie popelnic bledu, ktorego bys potem juz zawsze zalowala. Jezeli przeszkadza Ci monotonia w twoim zwiazku to najlepsza rada: Porozmawiaj ze swoim parterem, ze macie powazny problem. Poza tym problem jest o tyle powazniejszy, ze ktos sie Toba zainteresowal i masz metlik w glowie. Nie wiem czy tak od razu trzeba tym dolowac swojego partnera ale jezeli Twoje wtpliwosci sa bardzo powazne to nie ma to jak powazna rozmowa. O tym czego Ci z Twoim zwiazku brakuje. Z czego jestes niezadowolona... ale tez napewno jest wiele rzeczy z jakich niezadowolany jest twoj partner. Wiec przyjdzie Ci rowniez wysluchac wiele przykrych rzeczy. Powazna rozmowa o tym, ze jak nic z tym nie zrobicie to Twoje watpliwosci tylko narosna i moze sie to dla was nie skonczyc pomyslnie. Ja mysle, ze Twoje rozterki wynikaja z tego, ze nie jestes zadowolona ze zwiazku jaki teraz tworzycie a to, ze pojawil sie na Twojej drodze ktos inny tylko Ci to uzmyslowilo. Jezeli jednak zalezy Ci na tym co bylo to moim zdaniem powinnas z nim o tym wszystkim poprostu porozmawiac tlumaczac jednoczesnie, ze robisz to z troski o wasz zwiazek. To, ze ktos inny zasypuje Cie smsami i wyznaniami milosci niczego tu nie zmienia. To jakby dwie osobne sprawy. No chyba, ze nie chcesz ratowac tego co miedzy wami bylo i co jeszcze byc moze. O zwiazek trzeba dbac - jak to tu pewnie wiele razy przeczytalas i nie obudz sie z ta madroscia za pozno (tak jak ja). A ja zycze Ci powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×