Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dżem z robaków

małżeństwo na odległość?

Polecane posty

Gość dżem z robaków

Nie wiem, gdzie to powinno być, ale tutaj wydało mi się najsensowniejsze umieszczenie tego topiku. Moja sytacja jest następująca: żona pracuje za granicą, ja w kraju. Nie wygląda na to, żeby się zmieniło to w przeciągu najbliższych kilku lat. Widujemy się przez kilka dni co kilka miesięcy i jak nietrudno sobie wyobrazić, czas spędzany jest na sprzeczkach i ponownym przyzwyczajaniu się do drugiej osoby. Stan taki trwa już parę lat. Czy ktoś z Was był w takiej sytuacji? Jak sobie z nią poradził?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piq
Taki topik już był.Poszukaj dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samaki
Witam, byłem w takiej sytuacji, tyle że odwrotnej ( ja zagranicą, żona w Polsce ) przez jakieś 7 lat. Nauka jaką z tego wyciągnąłem jest nastepująca - w pewnym momencie ( lepiej wcześniej niż później ) należy powiedzieć STOP. Oboje przyzwyczajacie się do rozłąki, adoptujecie do nowej sytuacji i po paru latach jesteście już tak "zaadoptowani", że małżonek przeszkadza w tej harmonii. A dzieci są ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To wszystko
zalezy od tych 2-ch osób, od siły ich uczucia ... ale na dłuższą metę, dobrze nie wróżę takiemu związkowi. Wiadomo różne są sytuacje w życiu ... :D Krew nie woda :-D Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamtarammm
Moi rodzice sa w takiej sytuacji, tzn tata pracuje za granica. Widuja sie raz na kilka lat. Niestety widze, jak ich malzenstwo sie rozpada, nie maja wspolnych tematow do rozmowy:( Ja bym NIGDY tak nie postapila, pieniadze nie sa najwazniejsze....:I

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dżem z robaków
Tylko, że czasami nie można porozumieć się w tej kwestii. Co, jeśli praca jest spełnieniem marzeń partnerki? Przecież nie można chcieć, aby zrezygnowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
A ja ci poważnie mówie rozwiedź się, albo jedź do niej. Juź Ci nawet nie będę mówił, że rogi pewnie masz jak stąd na księżyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wspolczuje
wspolczuje to niewypali! Takie malzestwo spisane jest na straty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość WLOKEI
A ty nei mozesz tam jechac i razem mieszkac. To chore byc małzenstwem i nie byc ze soba. Ja pierdole czego to ludzie dla kasy nei zrobia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcale nie jest zle. Widujemy się co 2 tygdnie, wtedy jestesmy zgodni, zakochani i mamy duzo tematow. Gdy nie jestesmy razem, zostaja nam wytesknione sms-y i telefony. Ale gdy znowu sie spotykamy to jest czadowo. Zle strony to tęsknota i ryzyko spoktania kogoś innego, a zalety to brak obowiązków domowych (pranie, gotowanie, zakupy). Przesadzacie pisząc że tak się nie da. Otóż tak się da i jest super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jaaaa
wierze, ze takie malzenstwo moze przetrwac. Oczywiscie jezeli istnieja widoki na zmiane sytuacji. Ja bylam w podobnym zwiazku przez 10 lat. Maz ciagle nieobecny, pomieszkiwalismy ze soba lacznie kilkanascie dni w roku. Dom spalenial funkcje hotelu i pralni. Dodatkowo dwojka malych a nawet malutkich dzieci, ktore rosly w sumie bez ojca (w zapamietalych \"dyskusjach\" zwracaly sie do meza \"wujku\"). wszystko to prawda, ze byly spiecia jak wracal , takie szukanie swojej przestrzeni, przyzwyczajanie sie do siebie. Pozniej kolejny dlugi wyjazd i wszystko wracalo do normy. Jednak po 10 latach zagoscil na stale w domu. Pewnie, bylo ciezko ale sie udalo. Okazalo sie, ze jestesmy dla siebie atrakcyjni tzn. poznajemy sie na nowo, co jest ciekawe i zakakujace momentami. Niedawno obchodzilismy 16 rocznice slubu. Nie denerwuje nas wzajemna obecnosc, stalo sie odwrotnie. Zaczelismy na nowo tesknic za soba., uśmiechamy sie do siebie i co nawazniejsze mamy o czym ze soba rozmawiac (pomijam male spiecia wynikajace z roznicy zdan :)). Wiec malzenstwa na odleglosc maja szanse na sukces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wolę na odległość niż małżeńską nudę i znużenie. A w konsekwencji skakanie sobie do oczu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rubka 68
ja myślęże po kilku latach będziecie się na wzajem zdradzac jak bedzie wam tak dobrze to już wasza sprawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JA TEŻ SAMA
Powiem tak. NAsza rozłaka z męzem zaczela sie praiwe 4 lata temu. Powód cięzka szytuacja.To był o jedyne rozwiązanie naszej sytuacji finansowej. Oboje zacisneliśmy zęby, to była konieczność. Obydwoje nawet nie zauwazylismy jak z upływem kolejnych lmiesięcy i lat zmieniamy sie i oddalamy od siebie. Tesknota przerodziła sie w codzienność a codziennośc przyzwyczaiła nas do radzenia sobie samemu z problemami. Zawsze wydawało mi sie ze przetrwamy wszystko, że nasza miłość , nie gasnace pożądanie, przywiązanie wystarczą zeby i ten cios od losu jakoś przetrwać i pokonać. Ale mam już tego dość, juz dlużej tego nie zniose. Właśnie wszystko zaczyna sie rozpadać . Stworzyliśmy dwa światy , on zaczał sobie radzić tam i ciężko mu to wszystko teraz zostawić ja juz nie mam siły zyć sama tu. On przestaje chcieć , przestaje mu zależeć. Miłość trzeba pielęgnować a na odległość sie nie da. Jestem przerażona mysla ze to juz chyba poczatek konca, ze bede sama , że ten dla ktorego żyje , na którego czekam , ktory byl tylko moj a ja jego jest juz daleko zbyt daleko zeby bylo jak dawniej. Jesli jestescie na poczatku takiej rozłąki zróbcie wszystko i jeszcze więcej zeby byc razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JA TEŻ SAMA
i jeszcze do Dżemu ...Rzuc wszystko i jedź do niej, poki nie jest jeszcze za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość farciara30
Ja tak mam od dwóch lat a najgorsze że zaczeło mi to pasować tak się przyzwyczaiłam,mąż zjerzdża coraz rzadziej,chociaz jest nie daleko bo w Belgi.Kiedyś był co trzy tygodnie ,teraz niama go już siedem tygodni i zadzwonił dzisiaj(co bardzo rzadko robi zresztą),że nie wie czy w przyszłym tygodniu się zjawi.Wcześniej nie układało się miedzy nami za dobrze,teraz buduje się przepaść przed nami.Przeraża mnie to że już przyzwyczaiłam się że go nie ma,a gdy przyjedzie dezorganizuje mi życie.Kocham swojego męża,jest ojcem mojego dziecka,nie pije i stara się żebyśmy żyli lepiej,ale nasze relacje (które były nie najlepsze zanim wyjechał),teraz już tylko się nawet nie pogarszają ale zanikają.Jak przyjedzie to jedyny nasz temat jest o kasie(ja też tu pracuje i mam swoje przedsięwzięcie),nie ma czułości,namiętności tylko plany-bisnes.Kurczę zaczynam się poważnie zastanawiać co dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JA TEŻ SAMA
Ech farciara... ja juz przechodziłam ten etap, było jak było on tam ja tu, też mi to zaczeło pasowac , kiedy odbilismy sie od dna , ja też odżyłam , towarzysko, zawodowo, ogólnie wiedziałam ze tak musi być przynajmniej na razie , wiedziałam ze gdzies tam jest , stara sie i kocha, moze dzieki temu przetrwałam te wcześniejsze lata. Nigdy nie dopuszczałam myśli o zdradzie, ani z jego ani z mojej strony, wylączyłam takie myśli, niedopuszczałam ich do siebie i już. Do czasu...dopiero niedawno zauwazyłam jak bardzo sie zmienił, zdrada? a może po prostu cos zgasło i wypali o sie w nim ?, coraz więcej niedomówień, coraz więcej pretensji, coraz mniej jego . Jest jakaś blokada , której oboje nie możemy przełamać, a raczej ja sie staram ,on juz nie....Jestem przerazona i zdezorientowana.Rada dla Ciebie: Porozmawiajcie wreszcie o uczuciach , już najwyzszyna to czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×