Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zulugulk

alkoholizm- jestem nia czy nie

Polecane posty

Witam ponownie. Szanowni czytelnicy, badam przez ponad miesiąc zachowanie organizmu podczas proby odstawienia alkoholu i musze stwierdzić ,że wyniki są pozytywne. Jeżeli ktoś miałby chęć zerwać z nałogiem to stwierdzam z przekonaniem,że jest to możliwe;trzeba sobie uzmyslowić jedną rzecz: do czego dążę? Co chcę osiągnąć? Czy chcę rzucic nałóg? Czy chcę zerwć z tym na stałe? Czy jestem ZDECYDOWANY(A) ? Jeśli tak to do dzieła, odstaw picie, kup sobie mocny sok do picia,jeśli masz odruch drinkowy-to pomaga. Przez trzy tygodnie występowało u mnie :bezseność , rozdrażnienie,nawet można powiedzieć przygnębienie-słowem , czegoś brakowało. NIE PIJĘ, i raczej przy tym zostanę. Dla większości z czytających powstanie jeszcze korzyść w postaci czapki drobnych ,które nie zostana przepite, w moim przypadku poszlo na imprezki w ciągu dwóch lat około 10 tysięcy. Nie wiem czy to dużo czy mało, w każdym razie może zostac na szczytniejsze cele, chopćby tuning autka czy kosmetyka ogrodu. Uwierzcie - można to paskudztwo rzucić i czuć sie dobrze. Kochałem picie ,kochałem alkohol,piłem wina ,piłem piwo ,koniaki,whiski i inne wynalazki,kiedy łapałem ,,cug" to ciężko było sie powstrzymać-to da się zakończyć Trzeba rzucic, miesiąc i po zawodach , ominiecie monopolowy z daleka. Może urazilem degustujących, cóz każdy ma wybór, ja piłem i wydaję mi sie ,że decyzja była własciwa. Pozdrawiam alll-pijak opolskie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rafi26
kolego masz racje- ale latwiej jest chyba wpasc w alkoholizm niz z niego wyjsc! Ja twierdze ze nim jeszcze nie jestem ale.. kiedys popilem w sobote a w niedziele nie moglem spojrzec na piwo czy wodke-teraz napije siie w sobote na imprezie, w niedziele drinkuje i mimo ze nie jestem jakos strasznie pijany ( popijam sobie drinki prawie cala niedziele) to jestem w stanie wypic dobre 0,7 wodki, w poniedzilalek wiem ze trzeba sie opanowac -wypije drinka czy piwko i nie pije az ..do nastepnego wekendu! Znowu cos kusi i znowu siegam po piwko !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stella32
Witam! Ja tez mam problem z alkoholem. Nie pije codziennie, czasami tygodniami moge nic nie pic, ale kiedy jest jakas impreza to sie gubie. Nie potrafie kontrolowac ilosci wypitego alkoholu. Pije na umor, az nie moge chodzic. Dobrze ze mam kochanego meza i on zawsze wyciaga mnie miemal sila z tych przyjec. Robie mu wtedy okropna awanture a nastepnego dnia mam ogromnego kaca i nic nie pamietam. Zdarza sie tez ze w pubie wypijam kilka piw (3-4) i na tym koncze, ale przezaza mnie fakt ze czasami zalewam sie w trupa. Co zrobic zeby sie zawsze kontrolowac. Moze jestem juz alkoholiczka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość można za darmo
mam takiego sasiada lekarza który codziennie pije babke za smietnikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aska212
stella 32 mam ten sam problem co Ty!!! jestem młoda, pracuję i studiuję ,piję kilka razy w miesiącu i zdarza mi się zalać w trupa...po wczorajszym Sylwestrze zaczęłam zastanawiać się czy wszystko jest ok...Najgorszy jest następny dzień, gdzie mam okropne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale wiem, że minie miesiąc i znowu upiję się. nigdy nie tracę przytomności ,tylko najbardziej ubolewam nad tym że nie mogę się opanować jak już piję..Czy myślicie że mam problem czy tylko nie potrafię pić i przejdzie mi z wiekiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znawca tematuuuuuuuu
ponadtto! jesteś dorosłym dzieckiem alkoholika DDA to osoby szcegolnie narazone na alkoholizm, cech DDA jest duzo wiecej zajzyj do nas a pogadamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość K24
Przeczytałam cały topik bo mnie też dotyczy problem-ojciec alkoholik,już nie żyjący,a ja wielbicielka wypicia.Piję kiedy chcę,kiedy mam ochotę,kiedy jest okazją,mogę nie pić. Często zmuszam się do tego-czyli na święta czy rodzinnych spotkaniach staram się nie pić.Ale zdarza się tak że upijam się i na nast.dzień-kac i wyrzuty sumienia.Nie boję się pić,bo wszyscy piją a kieliszek wina czy szampana nie zaszkodzi(mówię o tych dniach kiedy jest okazją-święta,imprezy)-boję się upijać, pić za często ipić w samotności..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Chciałem tylko podzielić się historią mojego mam nadzieję nie zmarnowanego jeszcze życia. Zaczęło się oczywiście niewinnie imprezki sąsiedzkie day by day potem picie w pracy (u siebie) w piwnicy i gdzie tam jeszcze, to było dawno temu...Pracę oczywiście straciłem bo jak inaczej miało być? Kochałem tą moją profesje niestety to już historia. No i wyciągnąłem z tego wnioski - picie w piwnicy, po parkach, i innych ciekawych miejscach, zadawanie się z "kolegami" z pod sklepu (choć przyznać muszę, że wielu z nich to wartościowi ludzie, naprawdę, szkoda tylko, że okoliczności nie te i szkoda patrzeć na ich poniewierkę). Następny etap to chyba 10 wizyt Policji (powybijane szyby w domu, drutowanie przez Policję, itp- sama słodycz) i 3 odsiadki na izbie - oczywiście byłem tak wstawiony -3,1, że zapomniałem zabezpieczyć mienie. Cudem pod podszewką kurtki ostatnim razem zostało mi 10zł - nie wymacali tego. Wyszedłem-delirka i tu o dziwo! czeka na mnie Moja Żona, rozmawiała wcześniej z P.Psycholog i z automatu załatwiła mi Detox - oczywiście w moim ówczesnym stanie i przy posiadaniu całych 10 zł nie w głowie mi to było. Przeto pierwsze kroki skierowałem do sklepu.Żona zrozumiała wtedy, chyba bym tego nie przeżył gdyby nie dwa browary. Stojąc prawie pod izbą i patrząc w smutne oczy Mojej Żony musiałem to wychlać-wtedy tak, tego jednego razu nie żałuję ale tylko tego. I na tym koniec - czując od siebie miły odorek octowy, w poplamionych krwią spodniach (nawet Taxi nie za bardzo chciało nas\mnie wźiąć) ale jednak przy Mojej Żonie wróciłem do domu. Nigdy nie zapomnę jej poświęcenia dla kogoś takiego jak ja, nigdy. Teraz po tym co się stało powiedziałem nigdy. Nie piję już cztery tygodnie - mało? nie! patrząc jak Moja Żona powstaje kawałek po kawałku. Zająłem się nową pracą, i wiem:jako silny facet postawie to wszystko na nogi. Wywód był stosunkowo długi ale może komuś pomoże w ratowaniu życia własnej rodziny (to ok 5% opisanych sytuacji, żeby nie zanudzać) bo nie chodzi tu o mnie tylko o NAS.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AA.......
Moja kumpela(33lata!) zmarla z przepicia .nie zeby tam niewiadomo co.......zmarla i juz .pikawa stanela:((sekcja zwlok )ponoc zdarza sie czesto! meza brat pil kilka dni pod rzad.......mlody glupi ..swieta ,sylwester i co?i pierdolnal mu system nerwowy i ma omamy sluchowe.zwariowac idzie.glosy w glowie:O....!95% szans ze na zawsze! wodka jest glupia ale ciągnie i mami złudnym szczesniem........... trzymajcie sie i wylejcie do zlewu ten syf...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Współczuję za koleżankę i szwagra (w jego wypadku może coś jeszcze do odbudowania jest...może). Trzeba zrozumieć a wierzę, że Nam się uda -nie warto marnować tych najlepszych chwil. Ja osobiście nie potrzebuję żadnego zewnętrznego wsparcia..obym się nie mylił. Trzeba sobie powiedzieć jasno: albo jest się facetem albo alkoholikiem. Pzdr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam z autopsji
mam ten sam problem, tyle,ze nie mam problemu z powiedzeniem wprost, ze jestem alkoholiczka.mam 25 lat.i powiem najbardziej absurdalna rzecz-kocham zycie i jestem szczesliwa,a pije.pewnie zapytacie ile?dla przykladu, caly lipiec pilam codziennie po 4-6 piw na wieczor.potrafie sie tylko wstawic,ale i tak napic,ze nic nie pamietam.pomine kwestie tego jak mnie to szmaci.ojciec raz na pol roku pije jakies 5-7 dni.ja sto razy czesciej.miewalam juz powazne ciagi,np 3dniowe u znajomych w domu.co ciekawe jestem ladna, madra dziewczyna,koncze 2 kierunki studiow.lubie byc trzezwa.nie chodzi o odwage,o dyrdymaly,ze swiat po alko jest piekniejszy.nie.i to jest dla mnie ajwieksza zagadka.kiedys myslalam,ze uzalezniajac sie od niego tak na prawde uzalezniamy sie od stanu umyslu.nie potrafie powiedziec dlaczego pije mimo,ze wole byc trzezwa. alkohol tak zadomowil sie w moim zyciu, ze nie potrafie bez niego zyc.pije kilka razy w tygodniu.co najgorsze, tylko piwo.a kazdy to bagatelizuje,piwko.stoi sobie pieknie na regale w sklepie,kazdy moze wyciagnac reke po nie.i po problemy,ktore wczesniej czy pozniej przyjda.przestancie lekcewazyc alkohol.nigdy w zyciu narkotyki nie powinny byc zalegalizowane, bedzie tyle samo narkomanow ilu alkoholikow.byc moze przez alkohol nie skoncze studiow,bo najzwyczajniej w swiecie alkohol tak rozbil moje zycie,ze hierarchia wartosci sie zmienila, bardzo powoli i podstepnie.zaczelam pic 3lata temu.od roku wiem,ze mam powazny problem.potrafie stanac przed lustrem i powiedziec-jestem alkoholiczka.wiec teorie,ze to jest najtrudniejsze sa do bani.najtrudniejsze jest przestac sie oszukiwac,ze nie ma sie problemu.zdrowe picie to picie okazjonalne.ja prawdziwych okazji juz nie mam,nie sa potrzebne zeby sie napic. pytasz czy masz problem.masz,wystarczy,ze Twoj facet mowi,ze za duzo pijesz.poza tym skoro tu piszesz tzn ze wiesz podswiadomie,ze go masz. mam tylko jedna rade,nie powiem przestan pic,bo wiem o co chodzi.zacznij robic cokolwiek z tym problemem,bo najgorsze jest nic nie robienie.problem wciaz pozostanie, a jego swiadomosc bedzie sie odzywac,wtedy bedzie kolejny powod do picia.3mam za Ciebie kciuki.najwazniejsze,walcz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mariamag
od czasu rozstania się z kimś kto miał być na dobre i na złe (jestem kobietą po 50)stałm się alkoholiczką .Z fazy wstępnej popadłam w fazę chroniczną.Zapijam od paru miesięcy każdy weekend do zamroczenia,to mi pomaga płakaćOd 2 m-cy uczęszczam na terapię dla alkoholikówPomoc od terapeuty żadna,wychodzę z terapii ponizona,bo nie jestem alkoholiczką,która nie odbyła detoxu,nie była w zakładzie na odwyku-co ja tam robię.Ja próbuję ratować siebie przed tą chorobą,ale kpiny, nie zaliczanie prac domowych i traktowanie mojego problemu z alkoholem powoduje że łapie doła,jeszcze bardziej czuje stres.Pytam dlaczego ? TERAUPETA (TRZEŻWY ALKOHOLIK) ignoruje mnie,bo nie jestem rasową alkoholiczką z krawężnika?.Dzisiaj mam napisać-"ALKOHOL W MOIM ŻYCIU -LITRAŻ" i co ?podać rocznie ile wypijalam butelek mocnych trunków- nie rejestrowałam wcześniej ile lampek koniaku wypijalam w towarzystwie.MOGĘ DZISZIAJ DOKŁADNIE POLICZYĆ ILE WYPIŁAM PO ROSTANIU SIĘ Z UKAOCHANYM BĘDĄC W TRAUMIE zrobie to z dokładnością co 200 g.Ale to jest faza krytyczna i chroniczna.Czy terapeta ma prwao wymuszać aby m każy rok swojego zycia gdziee nie byłam alkoholiczką litrażowała?PROSZĘ O POMOC!!! Szukam [pomocy bo wiem i jestem świadoma swojej choroby ,ale wsparcia nie odczuwam szczegolnie od grupowgo terapety .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madam ,,browary,,
Hej, mam 32 lata dzieci cudownego faceta, ucze sie zaocznie i na własne zyczenie rozwalam to wszystko. Kiedys nie znosiłam alkoholu, jak juz cos miałam wypic na imprezach to albo piwo rozcieńczone pół na pół z colą lub drink słaby, to bylo dawno temu. Zaczeło sie od bezsenności- piwko wieczorem jak dzieci spią to nic złego. Pózniej było piwko lub drink w ciągu dnia, -przeciez to nic złego nie upijam sie az tak i pijana nie chodze po ulicy, z czasem bylo juz tak ze niewychodzilam bo bylam wstawiona, zaczelam zaniedbywac dom, a dzieciom zdarzało sie pójjsc do szkoły bez odrobionych lekcji,nie szłam do szkoły bo kac był za wielki, wstydzilam sie kupowac alkohol u nas na osiedlu wiec wyruszalam do dalszych sklepów. moj mąz wyjezdza w delegacje wiec jak wraca juz wszystko w domu bylo ok. oczy otwozyły mi sie kiedy w domu mialam remont, pomagala mi przy dzieciach moja mama, i wtedy w niej zobaczylam odbicie samej siebie. zamiast mi pomagac najpierw odwiedziła monopol i tyle z niej było pomocy. Przestraszyłam sie ze ja własnie taka sie staje, pijana i marudząca. zdalam sobie sprawe ze robie dzieciom krzywde, ze moim zyciem ządzi alkohol i że nim zamkną osiedlak to co by tu do domu dokupic a przy okazji piwko. STRASZNE!!!! od tygodnia wszystko sie zmieniło, nie mam tych mysli co wczesniej, a wczoraj pomagałam sąsiadce przy przemeblowaniu i poczęstowała mnie piwem, i powiem wam ze doszłam do wniosku ze wszystko jest dla ludzi ale rozsądnych, po tym piwie wcale nie poszłam po kolejne. nie czułam takiej potrzeby tylko satysfakcje ze nie musze!!!! Teraz tak patrze i widze ile głupot zrobiłam pod wpływem, a to pokłuciłam sie z kims, albo film mi sie urwał do czego sie nie przyznałam i dowiadywałam sie ze to czy tamto mówiłam. chce zmienic swe zycie i jestem chyba na dobrej drodze. nie odrzucam całkiem alkoholu, ale to nie on jest numerem 1,pilnuje sie i wiem ze na jednym moge przestac bo tak chce Pozdrawiem wszystkich cieplutko i zycze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Chyba właśnie do mnie dotarło, że jestem alkoholiczką...straszne, nie wierzę, że doprowadziłam się do takiego stanu. Zawsze byłam ładną, uśmiechniętą, wartościową dziewczyną, a zrobiłam z siebie śmiecia. Upadłam na samo dno. Wczoraj upiłam się do nieprzytomności drugi raz w tym tygodniu, po każdym piciu czuję sie fatalnie, mówię sobie i obiecuję mojemu chłopakowi, że to ostatni raz, po czym znowu to robię... Nie potrafię nie pić. Jeśli jest jakaś okazja, to poprostu piję, bez opamiętania. Po kilku razach kac moralny i udowadnianie sobie, że mogę wypić tylko jedno0 piwko lub nie pić w ogóle, jak już sobie to udowodnie to chleję znowu. Narobiłam sobie strasznie dużo wstydu pod wpływem, dużo straciłam...Po wczorajszym schlaniu się (miała być lampka wina z koleżanką) mój najkochańszy mężczyzna mnie zostawił. Ma już dosyć ciągłych łamanych obietnic i tego wstydu jaki ma ze mną. Ja już nad tym nie panuję! Dzisiaj w moim mieście jest spotkanie AA, idę tam chociaż jest mi trudno. Mam o tyle trudsniej, że mieszkam w Irlandii i terapia będzie po angielski, ale język w miarę dobrze znam, więc pewnie dam radę. Błagam, 3majcie kciuki, żebym z tego wyszła!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Michu70
Jesteśmy z żoną razem już prawie 10 lat które uważam przeżyliśmy szczęśliwie choć jak pewnie w każdym związku zdarzały się czasem zgrzyty. Żona jest osobą bardzo emocjonalną , żywiołową i kochającą brać życie pełnymi garściami. Ja sam jestem typem raczej domatora i mam zdecydowanie spokojniejsze usposobienie więc można powiedzieć ,że się uzupełniamy. Od początku naszej znajomości wiedziałem doskonale ,że wiąże się z rozrywkową kobietą ale także ceniącą sobie stabilizację i odpowiedzialną. Pierwsze nasze kłótnie brały się zwykle z tego samego powodu czyli ze słabości Jej do alkoholu. Od razu nadmienię ,że pomimo iż miałem ojca alkoholika to staram się mieć zdrowe podejście do picia ale picia związanego z jakąś mniejszą lub większą okazją a nie od tak w środku tygodnia. Dlatego np.na wakacjach nie podobało mi się kiedy żona potrafiła sięgnąć po browar rano będąc na kacu albo kiedy nagle po kilku latach małżeństwa zaczynałem znajdywać mniejsze i większe butelki po alkoholu w różnych dziwnych miejscach w naszym domu. Zauważyłem ,że kiedy już się pokłóciliśmy to zwykle miało to miejsce wtedy kiedy żona była podcięta i siłą rzeczy schodziło na tematy jej popijania a te zawsze działają na Nią jak płachta na byka. Starałem się wyluzować w temacie alkoholu , czasem sam tez lubię się napić ,nie raz razem drinkowaliśmy np. przy Sobocie wieczór, zacząłem od tak kupować alkohol do domu i nigdy jeśli była typowa okazja do wypicia nie robiłem żonie z tego powodu żadnych uwag. Bywały miesiące kiedy jakby problem zanikał w ogóle a potem wracał jak bumerang i doszedłem do wniosku ,że u Niej sięganie bez okazji po alkohol chyba wiąże się z nagromadzeniem stresów dnia codziennego. Kiedy układało Jej się zawodowo to temat picia bez okazji prawie nie istniał kiedy natomiast posypało Jej się w pracy to narastał ze zdwojoną siłą. Akurat od ok 2 lat żona ma niestety pod górkę z pracą co na pewno depresyjnie na Nią wpływa tym bardziej będąc osobą z charakteru gwiazdy która nie potrafi pogodzić się z porażką. Żeby tego było mało to cierpi również przewlekle na stany lękowe i z tego powodu doraźnie przyjmuje tabletki psychotropowe. Leczy się w poradni psychiatrycznej ale niestety nie widzę jakiejś szczególnej poprawy w związku z terapią jaką tam otrzymuje. Wydaje mi się ,że największe problemy ma ostatnio sama ze sobą , ma bardzo zmienne nastroje choć przecież z gruntu jest bardzo pozytywnie nastawiona do życia. Coraz częściej zauważam ,że w zwykłe dni powszednie wieczorem jest na tzw. rauszu i to irytuje mnie niemiłosiernie. Przychodzę np. po pracy wieczorem i juz po Jej głosie jestem pewny ,że coś piła. Jest wtedy jakaś taka nakręcona , nienaturalnie podekscytowana, ma dziwny humor , z jednej strony uśmiechnięta a z drugiej prowokująca i skłonna do natychmiastowej awantury. Do szału mnie doprowadza ,że zamiast normalnie spędzić miło razem wieczór , pogadać , poprzytulać się muszę albo udawać ,że wszystko jest ok i dopasować się sztucznie do jej klimatów albo raczej dojdzie do kłótni kiedy śmie nawet w najdelikatniejszy sposób zwrócić Jej uwagę,że nie podoba mi się to co robi. Ona zwykle kiedy juz dojdzie do awantury odwraca kota ogonem i wmawia mi ,że to ze mną coś nie jest tak,że to ja robię z igły widły bo po doświadczeniach z ojcem alkoholikiem jestem przewrażliwiony na tym punkcie. Twierdzi ,że ma prawo sobie popijać bo lubi bo taka jest bo taką ją wziąłem bo nie upija się przecież itd. a ja mam z tym jakiś niestworzony problem i koło się zamyka. Na nic też zdają się moje argumenty ,że tym bardziej jeśli bierze psychotropy to nie potrzeba szczególnie dużej dawki alkoholu bo w takiej sytuacji może on działać ze zdwojoną siłą i ponadto niszczy sobie organizm. Kocham Ją nad życie i jest mi jej bardzo żal bo według mnie pomału dzień po dniu coraz bardziej się uzależnia i pomimo chwilowego lepszego samopoczucia Jej problemy wracają ze zdwojoną siłą . Czasem brakuje mi już chyba sił bo pomimo rozmów i tłumaczeń sytuacja się nie zmienia a ja pozostaje jako ten który szuka dziury w całym , czepia się i wywołuje nie potrzebne awantury. Co robić ? Jak postępować ? Ignorować i akceptować Jej popijanie i czekać aż sama się ocknie i zrozumie ,że to droga donikąd ? Czy może dawać dalej do zrozumienia ,że nie akceptuję picia bez okazji , namawiać do poddania się terapii ? A może jest tak ,że to Ona ma rację i ,że faktycznie wcale nic złego nie robi a to ja nie potrafię się dostosować się i zaakceptować takiego stylu życia ? Przepraszam ,że aż tak się rozpisałem ale nie umiałem tego problemy krócej nakreślić żeby w pełni oddać sytuację . Z góry serdecznie dziękuję za wszelkie porady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Polecam dobry Ośrodek Terapii Uzależnień SYMPTOM www.uzalezniony.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej mam 30 lat i stracilam juz tyle ze przyznalam sie ze mam problem z alkoholem. Tez pochodze z rodziny alkoholowej i przez wiele lat nie wiedzialam co ze soba robic. Z Moje picie tlumaczylam sobie wlasnie trudnym dziecinstwem i roznymi przykrymi wydarzeniami z mojego zycia. A fakty sa takie ze chcialam pic . Najpierw co miesiac mialam jakby to nazwac taka nieodparta potrzebe picia. Pozniej co tydzien a pozniej juz caly czas. Ocknelam sie niedawno chodze na AA i jakos idzie do przodu. Ale minie jeszcze pewnie sporo czasu zanim wyprostuje swoje zycie i splace dlugi. Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Kasia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam flache 30% alkoholu i łykam kielicha na sen jak niemoge zasnąć i dziala dobre zamiast procha na sen ,pozatym moze stac i mnie nie rusza a pilem 40 lat jak smok wawelski :-P :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×