Marziaa

Jeszcze niedawno chcialam odebrac sobie zycie przez niego,pisalam nawet tutaj,ale zostalam wysmiana.A ja..kochalam,kochalam ponad wszystko tego durnia,dalam z siebie max,a on sie bawil mna.Na szczescie w ktoryms momencie ocknelam sie,zaczelam wychodzic poznawac nowych interesujacych ludzi,nie,nie zakochalam sie w innym,ale o nim zaczelam zapominac i wtedy to go zabolalo.Teraz karty sie odwrocily,on jest pieskiem a ja pania. Przeszlam pieklo przez ta milosc,zaufalam bardzo,wierzylam ze to ten i tylko ten,ale on w to nie wierzyl,olewal to,pomimo,ze mnie zapewnial,ze kochal,ale tylko slowami,fakty mowily co innego.Teraz napewno kocha,teraz demonstruje mi to codziennie,teraz przewraca swiat bysmy wrocili razem,ale ja juz nie chce,wypalilam sie. Zniszczyl wszystko. Jestem w stanie zrozumiec kazda bardzo zakochana osobe,ktos pomysli,ze skoro przeszlo mi po niedlugim czasie 6 mi-cach to pewnie nie byla to az tak wielka milosc,zapewniam,ze byla,dla niego zrobilabym wszystko.Pewnie,ze jeszcze cos zostalo,w przeciwnym razie nie pisalabym tu o swojej satysfakcji,bylabym obojetna,ale to co zostalo juz prawie nie ma znaczenia.Czuje sie wolna!,zaczynam wszystko od nowa. Pozdrawiam serdecznie.