Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Baja Bongo

Brak sexu w małżeństwie. Problem stary jak świat, jak go

Polecane posty

Gość I love Nick Cave
u mnie to samo :( seks raz na miesiąc, raz na dwa, a jestem dopiero rok po ślubie! najgorsze jest to, że jesteśmy atrakcyjni i z fantazją w łóżku... mi się to jednak znudziło :( podnieca mnie jedynie uwiedzenie nieznajomego, taka filmowa gra, pełna ryzyka, wtedy by mi się chciało seksu, a tak... to bieda w pożyciu małżeńskim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andziaa72
no ja taką zimną rybą nie byłam zawsze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I love Nick Cave
ja też nie!!!!! wulkan na początku, fantazja, bezwstydność, w pokoju z rodzicami to robiliśmy od tyłu na wczasach hehe minęło troche czasu i mi przeszła seksualna euforia :( mi to nawet nie przeszkadza, ale mąż cierpi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Opis: dr Jacek Pulikowski
Autor wielu konfernecji i ksiązek odnośnie: współzycia małżeńskiego, relacji w małżeństwie, róznic miedzy kobietą i mężczyzną, skustki stosowania antykoncepcji, przyczyny zdrady. Kilka mitów związanych ze sferą płciowości 1. Dopasowanie seksualne Rozpad więzi seksualnej niemal zawsze jest elementem towarzyszącym rozwodowi. Wniosek z tego taki: musisz sprawdzić przed ślubem, czy z partnerem pasujecie do siebie we współżyciu, bo lepiej sprawdzić, niż potem całe życie się męczyć. - Mit! Bóg nie pomylił się dając człowiekowi szóste przykazanie. Skoro takie ustanowił, musi być ono dla nas dobre. Na czym polega fałszerstwo? Człowiek ma wymiar cielesny, ale nie jest przecież tylko ciałem - człowiek to także psychika i duchowość; wszystko odbywa się w tych trzech wymiarach. Twórcy tego mitu próbują nas przekonać, że człowiek ma tylko i wyłącznie wymiar cielesny. Dopasowanie cielesne? Pod tym względem każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety. Dopasowanie psychiczne? Żaden mężczyzna nie pasuje do żadnej kobiety. Jest to proces trwający, postępujący całe lata, do śmierci. Dzisiejszy świat mówi, że czystość jest już nieaktualna, nieatrakcyjna? Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż czystość; do tego zostaliśmy stworzeni, powołani. Człowiek wolny, dojrzały może wybrać swoją drogę życia. Niezależnie od tego czy będzie to małżeństwo czy kapłaństwo czystość jest niezmiennie fascynująca. Czysty to znaczy wolny od nałogów. Czystość nie kończy się ze ślubem! Do czystości małżeńskiej należy współżycie, odmawianie go jest grzechem (ale oczywiście współżycie musi odbywać się w dogodnych warunkach). 2. Spontaniczność Rozumne uporządkowanie sfery płciowości jest zagrożeniem dla "interesu". Rozum i wola (właściwie używane) powodują, że człowiek jest mniej podatny na podszepty świata. Obecnie bardzo mocno są szykanowane metody Naturalnego Planowania Rodziny. Bo co to za logika: jak się chce, to nie można, jak się nie chce to trzeba. Najlepsza jest spontaniczność! Kolejny mit! Co człowiek robi spontanicznie? Wigilię szykujemy wtedy, gdy mamy na nią ochotę? Wszystkie ważne rzeczy są starannie przygotowywane. Dlaczego w sferze płciowości ma być inaczej? Właśnie czekanie jest największą zaletą metod NPR. Wszystko co robi się spontanicznie prędzej czy później (a tak naprawdę bardzo szybko) nam powszednieje. Potem następuje degradacja... To właśnie czekanie jest najatrakcyjniejsze, nabiera przez to smaku. 3. Mężczyzna jest ekspertem od seksu Przyjęła się ogólna opinia, że to mężczyzna ma nadawać ton, kobieta ma siedzieć cicho. Największa pomyłka! Mężczyzna jest wzrokowcem, reaguje na bodźce, szybko gotowy jest do działania, tak samo szybko emocje opadają. A dla kobiety szybko to najgorzej jak może być. Mężczyzna nie ma pojęcia o tym, co dotyczy kobiety w sferze seksualnej, a tymczasem uczyniono go ekspertem także od pobudzania (nawet w szkołach uczy się tego młodych chłopców). Kolejnym mitem jest oczekiwanie orgazmu i spisywanie współżycia na straty jeśli go nie ma. A tak naprawdę nie jest on najważniejszy, a już na pewno nie jest jedynym celem. Dla kobiet, które uwierzyły temu fałszerstwu, orgazm jest miarą jakości współżycia, gdy właściwie on o niczym nie świadczy. Bez traktowania współżycia jako całości nie unikniemy nieporozumień i będziemy podatni na manipulację. Współżycie to jedność ciała, ale także (a może przede wszystkim) rozmnażanie, przekazywanie życia! Ci, którzy czerpią korzyści z tego "rozdziału", nigdy nie mówią o fakcie rozmnażania, tak jakby on w ogóle nie istniał. Przyjemność stawiają jako najważniejszą, jedyną wartość współżycia. Trzeba sobie w obliczu tego postawić pytanie: co ważniejsze - przyjemność seksualna czy życie dziecka? Od odpowiedzi na nie zależą losy małżeństwa... Przy skupieniu się tylko na cielesności przyjemność seksualna stale maleje, a jeśli dochodzi do niej duchowość, może ona jednoczyć, zbliżać, przeżycia mogą stawać się coraz piękniejsze. Dlaczego para, która wybiera płodność jako dar i podporządkowuje mu przyjemność ma szansę na rozwój? Kluczem do zrozumienia tego, jest poznanie istoty lęku. Strach całkowicie blokuje przeżycia kategorii wyższych. Nie ma takiej psychicznej siły, która przy strachu może zwrócić uwagę człowieka na coś innego. Jeśli kobieta współżyje w strachu, ona i jej przeżycia są zablokowane. Lęk o życie dziecka porównywalny jest ze strachem o własne życie. Mężczyzna, jak już wiemy, ma zawężone spojrzenie na seksualnosć. Kto ma więc o tym pamiętać? Kobieta, ale ta zazwyczaj "siedzi cicho", boi się powiedzieć o swoich odczuciach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Opis: dr Jacek Pulikowski
Przyjemność seksualna Sama w sobie jest dobra; tylko w momencie, gdy jest jedynym celem przynosi szkodę. Dokonajmy krótkiej charakterystyki mężczyzny i kobiety w tej sferze. Meżczyzny jako pierwszego, bo z nim sprawa jest prosta i naprawdę niewiele trzeba tu powiedzieć... Meżczyzna zawsze gotowy jest na współzycie, bodźce (najczęściej wzrokowe) pobudzają jego wyobraźnię, jeśli możliwe jest działanie, to po kilku minutach następuje rozładowanie ogromnego napięcia, pozostaje uczucie ulgi, radości, odprężenia. I źle jest, jeśli meżczyzna uwierzy, że tylko o to chodzi. Pozostaje w tym wszystkim jeszcze kobieta... Trzeba zadbać o jej osobę a nie tylko o doznania. Meżczyzna nie ponosi żadnych skutków współżycia, dla niego wszystko dzieje się na zewnątrz. Nie ma dla niego żadnych następstw (w sensie biologicznym, cielesnym oczywiście). Z kobietą sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana... Kobieta nie może się oderwać, wyzwolić od myśli o skutkach działania, bo to ona będzie je wszystkie ponosić (ciąża, rodzenie, karmienie; kobieta myśli w tym momencie nawet o przyszłości dziecka). Ktoś zapyta, co w takim razie z prostytutkami? Niestety, mają one zniszczony dostęp do samych siebie, więc nie odczuwają tego w ten sposób; normalne kobiety zawsze kojarza współżycie z możliwością poczęcia dziecka. Dla kobiety warunki aktu seksualnego nie są absolutnie obojętne! Pierwsze przeżycia stają się automatycznie wzorcem do następnych. Jeśli są piekne, to bardzo dobrze; jeśli przeżywane poza małżeństwem, w lęku (przed dzieckiem), paradoksalnie po ślubie też tak zostanie. Kobiety muszą odważyć się o tym mówić, a mężczyźni muszą tego wysłuchać, uwierzyć, nawet, gdy nie rozumieją dlaczego dla niej jest to takie ważne. Czego kobiety mogą się bać? Wszystkiego... Lęk racjonalny i irracjonalny Mogą się bać np.teściowej pod drzwiami; jeśli jest to lęk racjonalny, meżczyzna powinien zająć się tym w odpowiedni sposób jeśli kobieta sobie coś "ubzdurała", mąż także musi zapewnić takie warunki, by kobieta czuła się spokojna... Nie ma dla kobiety różnicy, czy jej lęk jest racjonalny czy nie - strach blokujacy przeżycia jest prawdziwy. A mężczyzna nie może tego zlekceważyć. Lęk psychologiczny Dotyczy stachu przed tym, że dziecko się pocznie i zostanie bez ojca; że ona i dziecko zostaną skrzywdzeni. W małżeństwie mężczyzna nieustannie musi kobietę zapewniać o tym, że bez znaczenia jest to, co ona zrobi (nawet gdyby zwariowała) on jej nie opuści. Lęk o samo życie dziecka Taki lęk przeżywają kobiety nawet w stabilnych związkach, jest to lęk ponadracjonalny; zdjęty może być z kobiety tylko wówczas, gdy rozumem obejmuje się dar płodności, gdy jest się pewnym tego, kiedy dziecko może się począć, a kiedy nie. Jest jeszcze coś, co określa się mianem: wyższej wrażliwości erotycznej. Jest ona możliwa do osiągnięcia tylko w monogamicznej parze. Ten meżczyzna jest wrażliwy tylko na tą jedną kobietę (i na odwrót), gdy nie ma możliwości porównywania. I jeszcze na zakończenie "formalność": Jacek Pulikowski: maż, ojciec trojga dzieci, wykładowca na Politechnice Poznańskiej oraz na Studium Rodziny przy Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu, zaangażowany w Duszpasterstwo Rodzin, autor wielu książek i publikacji, m.in. "Młodzi i miłość", "Krokodyl dla ukochanej", "Ewa czuje inaczej", "Warto żyć zgodnie z naturą".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrozpaczony2011
Do mati76: współczuję ci. Ja mam to samo ale mam technicznie trochę inaczej. Nie mamy dzieci także przy rozwodzie dzieci nie skrzywdzę. To jest kłopot nie warto tkwić w takich związkach. Już z moją żoną zaczynam o tym rozmawiać tak po trochę przygotowują ją że to małżeństwo chyli się ku końcowi! Nie CHCĘ tak ŻYC! KONIEC! Kiedyś było super w łóżku teraz TRAGEDIA, także biorę sprawy w swoje ręce (dosłownie i w przenośni ...heheh). ...ech...marne to życie z "kobitami-lodówkami".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 35latisexmasakra
tak tu sobie czytam te wszystkie historie i nie wiem czy mam sie czuc lepiej czy gorzej. w moim zwiazku cos zgaslo jeszcze przed slubem ale myslalam ze uda nam sie to pokonac i nie bedzie problemu. niestety teraz jest jeszcze gorzej i wyglada to ze wszystko jest z mojej winy a ja wcale tak sie nieczuje. bylismy razem 2 lata, na poczatku sex byl bardzo excytujacy mimo iz wydawalo mi sie ze on jest troszke dla mnie za maly, ale bylo wiele innych stymulantow i bylo fajnie. po jakims czasie on zaczal miec problemy z przedwczesnym wytryskiem i zanikiem erekcji. tzn. mogl kochac sie tylko raz i to krotko. dla mnie to sory, ale jestem niezaspokojona. wciaz nadrabialam to uczuciem i probowalam jak moglam go stymulowac i podniecac az doszlo do przykrego incydentu ze on powiedzial mi ze sie jeszcze bardziej stresuje jak ja sie tak staram i wogole wtedy nie moze. ogolnie to sie poplakalam i zadra mi zostala w sercu. poniewaz pracujemy na zlecenia i sa wyjazdy zaczelismy wykorzystywac te emocje extazy spotkania po dluzszym niewidzeniu i bylo wtedy fajnie.no i zaszlam w ciaze jak bylam bliska odejscia od niego. no i co zrobic, chcielismy byc razem i prubowac bo po za sexem bylismy szczesliwi, nie chcielismy sie pobierac bo nie czulismy sie gotowi no i rodzina zaczela naciskac. pod ich presja pobralismy sie bylo fajnie romantycznie, corka urodzila sie piekna i zdrowa jest super 2 latka, a my? zyjemy obok siebie. zmagamy sie z zyciem codziennym, obowiazkami praca rodzicielstwem, robimy wszystko jak najlepiej oprocz sexu. nie kochamy sie wogole, od 2 lat 3 razy. on juz nawet przestal prubowac a ja czuje sie strasznie. mam 35 lat i zycie mi ucieka. mysle o goracym kochanku ktory by thnal zycie we mnie i zainspirowal. nie wiem czy to wszystko jest moja wina jak twierdzi maz, on mnie po slubie przestal nawet calowac, nie mamy nic intymnosci, 0 masazu, swiec wspolnych kolacji. dziecko, gotowanie, sprzatanie, wieczorem kazdy przed swym kompem praca. ja chce sie kochac ale chyba juz nie znim. nie znioslabym znowu tego rozczarowania i niezaspokojenia. pierwszy raz obcuje z kims kto nie caluje a najgorsze to ze wciazy jak on cos prubowal ze mna uskutecznic w sypialni to dostawalam ataki smiechu sory ale smieszne wydawalo mi sie podskakiwanie z takim wielkim brzuchem. nie wiem co z nami bedzie. dla dobra dziecka chcialabym z nim zyc, bo wiem jak to boli nie miec ojca. moja matka jest po 3 rozwodach. ani ja ani moja siostra nie mamy kontaktu ze swoimi ojcami. zastanawiam sie czy moze powinnam isc do psychologa bo moze mam problemy z dziecinstwa rzutujace na moje rzycie teraz?sa jeszcze inne problemy. strasznie balam sie by nie urodzic corki, bo balam sie ze maz bedzie ja molestowal sexualnie.nie wiem zkad mam te mysli ale ja po usg dowiedzialam sie ze to dziewczynka wpadlam w histerie i placz.moze faktycznie powinnam isc do lekarza....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężko mi...
Ja mam podobny problem ale w drugą stronę, z żoną współżyjemy rzadko, na palcach od jednej ręki mogę policzyć ile razy w roku, za każdym razem boli głowa, zmęczona, śpiąca, a może rano... a rano... nie budź mnie, daj jeszcze pospać... dwoje dzieci, sporo problemów jak to w życiu, zamiast seksu... kłótnie, awantury i złość, każdy się hamuje jak może, uśmiecha się, ale... chyba nic z tego... a szkoda, żona jest ładna, zgrabna itd. ktoś mi podpowiedział, że może kocha innego, może platonicznie, bo fizycznie chyba nie, przy jej możliwościach i ciągłym podstawowym problemie... boję się wszystkiego, tego też... jak z tym dłużej żyć? nie wyobrażam sobie pójścia na lewizną do tzw. burdelu czy na przysłowiowe dziwki bo mnie to zwyczajnie nie bawi i jestem pewien, że będzie to totalna porażka, zważywszy że byłem kiedyś za "ochronę" pewnych ludzi w takim przybytku aby po głowie nie dostali i aż mnie zdrygało na samą myśl o seksie z kimś takim, ale cóż, wszystko dla ludzi, jeden lubi zapach pomarańczy inny skarpetek, ja wolę pomarańcze... co z tego, że ta moja pomarańcza ze mną nie chce? za każdym razem problem, za kazdym wymówka, a dzieci mamy cudem, lekarze też tak twierdzą. Co dalej? marzy mi się gorący seks z moją żoną, dobrał bym się do każdego drobnego elementu jej ciała, ale jak na razie nic z tego, z resztą nie widzę żadnych nadzieji na to. Szkoda że w dzień się uśmiecha, wdzięczy, nawet przytuli się i wdzięczy, jak tylko zbliża się wieczór... błyskawicznie ląduje w łóżku aby jak najszybciej zasnąć... brałem sprawę nie raz w swoje ręce, ale za każdym razem dostaję prztyczka w nos, a ostatnio wyszło na jaw, że zwyczajnie się zmuszała... i tak non stop od dnia ślubu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chcesz o 200% bardziej podniecić jego/ą? Chcesz mieć silniejsze orgazmy z nim/ą? Chcesz zwiększyć swoją atrakcyjność o 20%? Chcesz mieć powodzenie w klubach? Chcesz wzmocnić wasz związek i odnowić fascynację tobą? Chcesz w drugiej połówce wzbudzać większe porządanie? Chcesz, aby potencjalni partnerzy, ludzie w pracy i szef byli mili dla ciebie i bardziej przychylni? Jeśli na te pytania twoja odpowiedź jest tak, to wejdź tutaj i poczytaj: http://www.feromony.pl/pp/bswfbaet :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężko mi...
35latisexmasakra napisałaś zero intymności, masażu itd... ja zaczynam od tego właśnie, masaż, buziaki, pieszczoty i mizianie... w momencie gdy wyczuwam, że moja małżonka jest gotowa, zaczynam śmielej i słyszę... ale miał to być tylko masaż... mówię, że bardzo chciał bym się przytulic do niej wieczorem... słyszę, ale tylko przytulić... o wspólnym prysznicu czy kąpieli nie ma mowy mimo iż wannę mamy całkiem sporą, ciągle jest tylko nie i nie i nie... rozmowy też nic nie pomagają, bo spełzają na niczym, zazwyczaj kończą się w stylu, masz się zmienić na lepsze, mniej denerwować, mniej krzyczeć itd... wystarczy mały sprzeciw, krytyka, wypowiedziane własne zdanie odrębne od jej i już jest nienawiśc w oczach, foch i awantura gotowa, oczywiście moja wina bo ja się zdenerwowałem, a ona potem po czymś takim nie może... a może ja się denerwuję bo ona nie chce? powiedz jaki normalny facet zdrowy na umyśle i fizycznie jest w stanie wytrzymać takie traktowanie w łóżku i wogóle? jak słyszę że ciągle chodzi mi o to jedno to mnie krew zalewa... jak byśmy byli znajomkami w liceum to bym się zgodził, dziewczyna zwyczajnie może się jakoś bać itd, ale po ślubie i to 12 lat?? jak to widzieć dalej? najbardziej mogą na tym ucierpieć oprócz naszej rodzinki ogólnie, dzieci. NIe wyobrażam sobie życia bez nich, ale chodzenia na boki i zdradzania żony w celu jedynie zaspokojenia swoich potrzeb też nie... rozwód??? a co z dziećmi??? okaleczać je na całe życie? mieć na boku kogoś?? ale wypadało by obdarować tą drugą osobę uczuciem, jakim kolwiek najdrobniejszym, ale jak? na dwa fronty chyba było by ciężko, przynajmniej ja sobie tego na razie nie wyobrażam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciężko mi...
mati76 powiem Ci, że jak przeczytałem Twój post, to tak jak bym widział siebie, u nas dokładnie wręcz identycznie... jest taki sam problem wręcz nie różniący się niczym, prócz tego że moja połowa nie powiedziała abym sobie kogoś na boku innego znalazł...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutny kiciuś
ehhhhhhhhhhh, tylko syna mi szkoda, bo dawno bym ...................................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W 2007 roku napisałem tu 2 posty, teraz są na 4 stronie wątku. Nadal jestem w tym małżeństwie. Nadal dla dzieci. W kwestii sexu jest total porażka. Zdarza nam się próba co kilka miesięcy, ostatnia skończyła się przerwaniem "seansu" i wyjściem na spacer w środku nocy. Po prostu nie da rady jak ktoś cię traktuje jak psa podczas zbliżenia. Do rzeczy. Przez te 5 lat zmieniło się tylko na gorsze, jestem 5 lat starszy i o wiele mniej atrakcyjny. Właściwie to już wcale. Roztyłem się, tłumaczę sobie, że jedzenie to jedyna prawdziwa przyjemność. Nie zdradzam. Może dobre jest to, że moi synowie nadal mają pełną rodzinę . Przy czym żona uczy ich głównie jak żyć z człowiekiem konfliktowym pod jednym dachem. Nauczyłem się tak pić, żeby dało radę. Staram się utrzymać jako taką sprawność fizyczną ale też nie wiem po co. Coraz częściej myślę, że żyję z obowiązku. Staram się być dla niej miły i daję odczuć że jest dla mnie atrakcyjna i że ją kocham - zupełnie z resztą szczerze. Szukam satysfakcji w zarabianiu pieniędzy itp. Smutne to okrutnie, jak o tym myślę to chce mi się płakać ale jakoś nie potrafię płakać bez napierdolenia się na maksa. A muszę się pochwalić, że od dawna nie pozwalam sobie na to. Są wybryki ale żadnego dryfowania. Cały czas mam nadzieję, że znajdę jakiś sens w tym wszystkim. Nie chce innej kobiety bo wydaje mi się to płytkie, nie chce też odpłynąć w ulepszacze/uzależnienia. Trwam. Ze zdziwieniem stwierdziłem dziś od jak dawna. Jeśli ktoś potrafi - chyba lepiej szukać innego wyjścia niż trwanie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysle ze czulosc i sexualizm zanika,poniewaz za bardzo jestesmy pod presja perfekcjonalizmu,praca i obowiazki przejely nad nami taka wladze,ze zapomnielismy o smych sobie,nie potrafimy sie wyluzowac ,ciagle trzeba cos zalatwiac,pilnowac,martwic sie o przyszlosc,stres,w pracy w domu,to trzeba zrobic tamto zalatwic,wszystko w biegu pod presja.To wszystko sprawia ze stajemy sie robotami ktore musza funkcjonowac,zaniedbujac nasza sfere potrzeb uczuciowych,a to prowadzi do frustracji,Coraz wiecej ludzi zaglada do kieliszka zeby poczuc sie jak normalny czlowiek ,a nie robot do funkcjonowania. Niestety czasami dopiero po winie,czy wodce potrafimy dotrzec do nas samych,wyluzowac sie,poczuc sie wolnym od kieratu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i nasz problem
Chciałabym odświeżyć temat. Problem z seksem jest w moim małżeństwie już od samego początku. Oczywiście nie mam pojęcia, co jest przyczyną tego, że mąż jest taki bierny. Chciałabym rozwiązać ten problem, może ktoś z podobnymi doświadczeniami, kto ma już to za sobą poradzi jakie kroki warto poczynić. I chciałam dodać, ze naturalnie rozmawiałam z mężem o tym, ale dla niego jest wszystko okej. Domyślam się, ze będzie ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mystic man
...... Smutne ... Czytam ze smutkiem widząc w każdym zdaniu kawałek siebie ..... zastanawiając się jak potoczcyły się losy osób pozostawiających tu kawałki swych tajemnic ...... Jak teraz wygląda teraz ich życie ....... Ja już nie szukam, nie łudzę się ...... nie stworzy się czegoś czego nie ma ....... Pożądania .... Pragnienie ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i nasz problem
Ale jak tu żyć w związku, gdzie jedna ze stron pożąda pragnie, a druga ma to wszystko gdzieś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mystic man
Jak żyć ? ..... Jak żyję .. Od smutku ..... Do smutku .... Przeplatanym dniami, tygodniami, miesiącami pełnych marzeń ...... Ich bezkresem .... Uciekając w ich cudowny świat bezwolnie poddaję się każdemu z nich, ocieram się o ich krańce ..... Wypływając tak daleko, że gdy rozglądam się wookół nie widzę zarysu rzeczywistości ........ Wówczas przychodzi smutek ....... Świadomość że jestem tu sam ..... Że należy wracać do brzegu, że tak daleko wypłynąłem, że brakuje już sił by powrócić ....... Staram się nie patrzeć w przeszłośc ..... Nie oglądać za siebie ..... Nie myśleć ile to już lat ...... Nasz potrzeba krzyku ...... Bezimiennej spowiedzi ...... I smutku Twych oczu ...... Marzenia są cudowne .... są bezkresne ...... Z kieliszkiem wina ...... Ulubioną płytą ......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i nasz problem
Pięknie napisane... Obawiam się, że faktycznie nie pozostaje nam nic innego jak uciec w świat marzeń ... Szkoda tylko, że my naprawdę nie marzymy i nie śnimy o rzeczach nie realnych. Chcielibyśmy tylko odrobinę czułości, pragniemy namiętnego pocałunku, erotycznej konwersacji i poczucia, że tej drugiej stronie choć troszkę jeszcze zależy. Dobrze, że oziębłe macki realnego związku nie są w stanie dosięgnąć ciepłych i pełnych nadziei marzeń. Przyznam się też szczerze, że mimo silnej psychiki i dość bujnej wyobraźni brak realnego kontaktu z drugą osobą niekorzystnie wpływa na moje samopoczucie... Ciężko jest mi sobie poradzić z odrzuceniem i porażką..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maż od 5 lat
No, nareszcie znalazłem miejsce, gdzie mogę też wyżalić się... jak większość z Was też tak mam... ponad 7 lat razem, ok 5 lat po slubie, corcia prawie 3 latka, wszystko pieknie, jest praca, jest pieniadz, jest dom... radość z ukochanej córki... ale coraz większy problem z naszym małżeńskim życiem. ja od zawsze kipiałem, na sex mam ochotę zawsze i wszędzie, ale zawsze też byłem bardzo wierny, każdej kobiecie z którą byłem i tego nie chcę zmieniać. ale jak być wiernym kiedy każdego dnia potrzeba sexu jest tak potężna a możliwości jej realizacji brak... z żoną kochamy się może 3 może 4 razy w miesiącu... jej to wystarcza, a nawet jest zbyt wiele. kiedy kładziemy się spać to mnie strzela nerw, bo znó tylko buzi i spać. a gdzie my? małżeństwo to nie tylko wychowywanie dziecka, spłąta kredytu i gotowanie obiadów... ale Ona tego nie umie zmienić, a ja nie umiem już z tym żyć. mi też nei udaje się tego zmienić... tak bardzo bym chciał żeby znów traktowała mnie jak faceta, specjalnie dla niej zmieniłem się, wziąłem się za siebie, schudłem, ćwieczę na siłowni, wyglądam coraz lepiej... i nic... absolutnie nic. Moją żona jest piękną kobietą, która nie wsytdzi się swojej kobiecości, i jestem zazdrosny o to, że stara się dla świata, a dla mnie wieczorem flanelowa pidżama i buziak na dobranoc... o co tu chodzi? gdzie jest błąd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem wam tak, ja zmagam sie z tym problemem od 2,5 roku... byla depresja, histerie, placze.... dzis sama nie wiem jak to wytrzymalam :( mojemu mezowi nagle sie po prostu odechcialo, jak sie wowczas czulam nie musze wam pisac, bo pewnie znacie to z autopsji... byly rozmowy, seksuolog, klotnie... chyba wszystko, sex byl rzadko... ja kiedys bylam wulkanem sexu - byl on dla mnie niezmiernie istotny.... jak juz dochodzilo z mezem do zblizenia... to bylo tak beznadziejnie, ze szkoda nawet pisac, zero gry wstepnej, szalenstwa.... nic, wszelkie moje proby urozmaicenia naszego zycia erotycznego, konczyly sie niepowodzeniem. Nabawilam sie depresji, w ktorej tkwilam przez 2 lata, xanax, relanium i powiem wam tak: po kolejnym beznadziejnym seksie z moim mezem nagle po prostu przejzalam na oczy i uswiadomilam sobie, ze nagle cos we mnie totalnie peklo, wiem ze to nie jest rozwiazanie, ale chyba poddalam sie calkowicie... sex przestal mnie z nim interesowac, totalnie, wole isc spac... poczytac ksiazke, obejrzec telewizje, znalezc sobie 100 tys innych zajec... i uwierzcie mi... totalnie mi sie odechcialo, nie mam deprechy, nie placze, po prostu totalna obojetnosc.... i w koncu czuje ze ten problem mnie juz nie dotyczy... a najdziwniejsze jest to ze teraz jemu sie zachciewa, a u mnie juz czara goryczy sie wypelnila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maz od 5 lat
szcerze powiem, że miałem nadzieję na kontynuację wątku, ale widzę, że się chyba wyczerpał a szkoda. czy ktoś umie odpowiedzieć na pytanie co powoduje, że jedno z dwojga atrakcyjnych luzdzi zaczyna wygasać? i przestaje widzieć sens w radości sexu? przecież sex jest świetny na stres, zmęczenie, turynę... czemu to wszystko przemija. w***wia mnie to!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mąż od 5 lat
czy ja wiem czy internet załatwi sprawę..? kiedyś było nawet fajnie przy filmikach, ale z czasem to ją zaczęło nudzić i nie ma już tej finezji i polotu przy dzwiękach stękających kobietek. mnie to kręci, ale ją...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mystic man
........ Nie staraj się nawet przez chwilę zapomnieć o swej kobiecości .......gdy rzeczywistość stanie się brutalnie rzeczywista, gdy na chwilę świat marzeć oszroni się chłodem dnia codziennego, nie przestań być kobietą ...... Przechodząc gdzieś rozejrzyj się dookoła i uśmiechnij do jakiegoś mężczyzny ...... Popatrz w jego oczy .....gdy się uśmiechnie a jego spojrzenie smutnie się zaszkli ....... Być może tak jak Ty ..... Być może ......pozwolisz poczuć mu się mężczyzną ..... Starającym zatracić resztki swej męskości ..... Tak, przez chwilę myślałem, że to pomoże, starałem się ...... Ale teraz widząc uśmiechającą się kobietę podnoszę wzrok ..... I wiesz ......czuję się cudownie ..... Unoszę głowę i patrząc w jej oczy, kilka myśli ...... może mój uśmiech pozwala jej wrucić w świat marzeń .......... Może ......... Na chwilę zapomni o rzeczywistych mackach rzeczywistości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blup.....
To i ja dodam cos od siebie. 5 lat po slubie od 1,5 roku nic i to sie na pewno nie zmieni. I teraz powiem wam dlaczego. Bo jestesmy wszyscy w zwiazkach z...... kolezanka badz kolega. Hahaha my moze i kochamy i slinimy sie jak barany do swojego partnera ale on nas nie kocha. Haha rozumiecie dalismy sie wydymac i tyle.zadne swiece rozmowy i inne pierdoly tego noe zmienia. Poprostu oni nie maja w sobie zaru a nie chcieli byc sami. Wiec z pelna premedytacja okrecaja cie wokol palca a potem ciach a ty juz jak pies merdasz ogonem na kazde skinienie. Sorry za brak logiki ale ulalo mi sie troche jadu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mrmrmr
nie czytałem całego tematu bo bym się jeszcze gorzej zdołował. jesteśmy razem już 9 lat. i zdrowy seks był może przez pierwsze pół roku, może rok. potem to był 3x miesiąc, co już mnie drażniło, i zawsze jak wieczorem próbowałem do czegoś doprowadzić (inicjatywa żony to rzadkość) to słyszałem, "nie, dzisiaj, jutro, obiecuję" po co obiecywać skoro jutro ta obietnica nie będzie spełniona? na drugi dzień było to samo zniechęcało mnie to coraz bardziej, aż kiedyś doszło do momentu że na długi czas (pewnie około roku) straciłem popęd i naprawdę rzadko mi się chciało (żona musiała być wniebowzięta że jej mąż dupy nie zawraca), z czasem przeszło, potem urodził się syn o którego się staraliśmy ponad rok (przy takim podejściu żony do życia uczuciowego dziwne że w ogóle udało nam się począć syna) teraz sex jest co 4-6 tygodni, głównie z żony inicjatywy. na szybkiego, żona włazi na mnie jakby się gdzieś spieszyła (albo chciała żeby było po wszystkim). ja za każdym razem jak chcę doprowadzić do intymnej sytuacji czuję się jak debil, jak zboczeniec, i w sumie już się rzadko staram, bo wiem co usłyszę. no i jak się staram to słyszę, jak litanię: kochanie jutro się pobawimy, no i oczywiście to "obiecuję". kocham żonę ale szczerze mam już dość takiego życia (jak bym chciał żyć w celibacie to bym poszedł na księdza i doił stare głupie babki mocherowe z ich rent) i chyba tylko kwestią czasu jest że zacznę sobie szukać czegoś na boku. nie odejdę bo chcę żeby syn się wychowywał w pełnej i szczęśliwej (trzeba stwarzać pozory) rodzinie. poza tym nie wyobrażam sobie życia bez syna żona jak siedzieć czytać książkę albo oglądać tv może i do 12 godziny, ale jak pójdę do niej to automatycznie włącza się tryb "kochanie jestem zmęczona" i znów czuję się jak zbity pies a dla feministek i innych babiszonów które twierdzą że się domem nie zajmuję i że wszystko na biedulinki głowie: zajmuję się na ile czas pozwala. zmywam, gotuję, sprzątam przegrałem życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i nasz problem
Czytając wszystkie wypowiedzi zastanawiam się gdzie był początek tych wszystkich naszych problemów... nuda..monotonia.. hmmm.. często od znajomych słyszałam opinie nie ważna czy zgrabniejsza nie ważne czy ładniejsza liczy się to, że jest obca!! Czyżby to miał być powód to, ze zdecydowaliśmy się być razem? Jak dla mnie to nie mam najmniejszego sensu! Ja widzę to w zupełnie innym świetle, mam zupełnie inne oczekiwania pragnienia. Słowa męża: jesteś ładna, jesteś seksowna !! Czyny męża: całus w czółko i odwrót plecami... Faktem jest, że czuję się kobieco w towarzystwie innych mężczyzn oni zauważają mnie jako dziewczynę, chyba tylko dzięki temu jeszcze nie zatraciłam poczucia własnego "ja". Może to puste, płytkie, ale mąż traktuje mnie tak samo jak swoją mamę, siostrę, szwagierkę czy teściową. TO CHORE. Ale coraz częściej wierze, że to ja jestem tą bakterią psującą krew i wyniszczającą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja i nasz problem
Ciężko stwierdzić. Choć jak się zastanowię to wydaje mi się, że podobają mu się inne dziewczyny, czasem nawet się za nimi ogląda, ale w towarzystwie raczej unika rozmów z kobietami, zdaję sobie sprawę, ze nie chce, żebym była zazdrosna. Nie wiem jak to wygląda gdy jest gdzieś beze mnie (ale to oczywiste). Przyznam się, ze kiedyś przyszedł mi do głowy nawet pomysł, ze on może być homoseksualistą, ale skąd woziłby się ten wspaniały seks na początku naszego związku? Smutne jest, to że ludzie tak komplikują sobie nawzajem życie. Ja gram z nim w otwarte karty, ale nie mam pewności czy on nie chowa jakiegoś asa w rękawie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×