Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość duża mamaa

Czy jest tu ktoś kogo napadli albo przezył wypadek samochodowy?

Polecane posty

Gość duża mamaa

Mam pytanie odnoścnie uczuc w tym kokrentym momencie potrzebne mi to jest do pracy mgr dziękuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lokarno
W samym momencie , czy po fakcie? Bo to dwie zupelnie rózne rzeczy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a taki jeden ...
miałem dachowanie raz jak sam prowadziłem a raz jak znajomy prowadził ...w sumie za pierwszym i za drugim razem skończyło się na siniakach ale .. w tej konkretnej chwili w tamtej sekundzie to taką pewną ekscytację czułem i jakąś taką dziwną pewność że przeżyje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja zostalam okradziona.
czulam smutek, wscieklosc, a swiat wydawala mi sie potwornie niesprawiedliwy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o.O
ja przezyłam wypadek... ale miałam wtedy 3 lata i nic nie pamiętam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lokarno
A ja miałam wątpliwa przyjemność brać udział w 3 wypadkach, raz jako kierowca, dwukrotnie jako pasażer (raz dachowaliśmy, jak prowadził ojciec, raz skończyliśmy w rowie przy gołoledzi, raz nawalony kieroca wymusił mi pierwszeństwo. Sam wypadek trwa ułamki sekund. Nie ma wtedy strachu,w ogóle o tym sie nie myśli, za szybko wszystko sie dzieje. Ja byłam spokojna, do ok.2 godzin po wypadkach. Potem się zaczynało....bóle brzucha, biegunka nerwowa. Raz zostałam napadnięta na wieczornym spacerze z psem. To inna sytuacja, ale wtedy też się nie bałam. Adrenalina zadziałała, pięści mi sie zacisnęły, byłam gotowa stoczyc bezpośrednia walkę. WEiem,że moglabym wtedy zabić. Na szczęście facet był mocno pijany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fdbghj
Ból w klatce piersiowej od pasów,panika nic nie pamiętałam byłam w szoku (jako pasażerka),nogi mi sie uginały same,nie mogłam ustac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a taki jeden ...
tylko mnie kręcił udział w wypadku? byłem jak nakręcony ... nikomu nic się nie stało więc może dlatego taka radość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przeżyłam wypadek samochodowy. Właściwie nie wiem co czułam. Do dzis mam problem z tym,żeby sobie przypomnieć czy akurat zasypiałam czy to był taki szok, ze czułam się jak we śnie. pamiętam na pewno to tak jakby nie działo się to naprawdę. Podobno trwało ulamek sekundy a mi sie wydawało że jak cała jazda na karuzeli. Ponadto podobno był straszny huk przy tym, a ja nie słyszałam nic. Po wypadku przyszły mi do głowy dwie myśli:biednemu zawsze wiatr w oczy, i druga: skąd weźmiemy pieniądze na naprawę auta. Chyba nie myślałam racjonalnie.Po całym zajściu długo odtwarzałam w amięci wszystko po kolei. Nie wiem czemu. Ale to było silniejsze odemnie. Poza tym popadałam w zamyślenie z którego ktoś musiał mnie budzic. To tyle w skrócie. jakby było potrzebne coś jeszcze to pytaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O2
Dostałam pałką po głowie. Czułam lecącą ciurkiem krew. Straciłam torebkę , pieniądze, telefon, ale myslałam tylko o tym, że w portfelu miałam ukochane zdjęcie mojego synka. I że ten s-syn, który mi to zrobił bedzie teraz patrzeć na mijego małego w kąpieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość O2
Dostałam pałką po głowie. Czułam lecącą ciurkiem krew. Straciłam torebkę , pieniądze, telefon, ale myslałam tylko o tym, że w portfelu miałam ukochane zdjęcie mojego synka. I że ten s-syn, który mi to zrobił bedzie teraz patrzeć na mijego małego w kąpieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolinaa_23
Przeżyłam wypadek, mogło skończyć siętragicznie ale na szczęście jedynie auto ucierpiało co czułam? w chwili uderzenie nie mogłam złapać oddechu, byłam wystraszona i z pewnościa zbladłam :/ było to blisko mojego miejsca zamieszkania więc pobiegłam po tatę do domu (prowadził brat) co czuje się po wszystkim? w moim przypadku skończyło się wszystko dobrze, nikt nie cuierpiał, więc czułam ulgę, ale cały czas byłam w szoku :( nikomu nie życzę :( pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja myślę
Brałam udział w wypadku samochodowym - jako pasażer - mało się nie znalazłam na tamtym świecie. Moment wypadku pamiętam przez mgłę, jak i czas (do momentu utraty przytomności) tuż po nim. Moment wypadku - słup syganlizacji świetlnej, moment zaparcia się rękoma o deskę rozdzielczą i podciągnięcie kolan pod brodę, później uderzenie, głupawy śmiech i żarty, następnie krew mnie zalała, przecierałam oczy i w przebłyskach pamiętam, że nagle zrobił się duży ruch na ulicy. Po wypadku pamiętam tylko jak straż pożarna mnie niosła do karetki i jak nie chciałam puścić strażaka...........później już nic nie pamiętam, odzyskałam przytomność na łożku szpitalnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Glinka23
Napadli na mnie w Londynie. opowiem od początku. Przyszli kiedyś po mnie koledzy abym poszła z nimi zobaczyć jakieś mieszkanie, no i pojechaliśmy do dzielnicy Totenham. Oglądneli to mieszkanie i zapytaliśmy się pana jak najszybciej dojść do metra a on, że przez park. Było lato godz. 20.30 na początku parku jacyś chłopcy grali w piłkę i jakieś dziewczynki, przeszliśmy dalej a tam już tylko dróżka i krzaki po bokach. nagle wypadła banda murzynów z kapturami na głowach i jakby się podzielili po dwuch na każdego z moich kolegów i jeden do mnie ( wszyscy w ręce noźe! ).I ten powiedział do mnie: telefon i pieniądze, oczywiście dałam i jedno i drugie, i szłam pszed siebie z spazmatycznym płaczem, ten drugi kolega też wszystko oddał i szedł za mną a tamten zaczął uciekać i dzgneli go tym nożem. Co czułam? w życiu się tak nie bałam, w pewnym momencie pomyślałam że zrobią mi krzywdę lub zgwałcą. Byłam w takim szoku, że pogotowie zabrało mnie do szpitala. Wpadłam po prostu w histerię. Teraz unikam jak ognia takich miejsc i boję się ludzi, nawet w domu jak ktoś z rodziny zajdzie mnie od tyłu to podskakuję! I boję sie być sama w domu. to zdarzenie skrzywiło mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no moja historia
może nie będzie zbyt przerażająca historia ale i tak była bardzo dla mnie przykrym zdarzeniem. Na ulicy raz w nocy wracałam do domu. Kiedy przechodziłam obok jakiegos klubu zaczepiła mnie jakaś patrzaca dziwnym wzrokiem dzieczyna i zapytała czy nie mam papierosów. Odpowiedziałam że nie mam. I już miałam ją minąć i iść dalej kiedy nagle ta szmaciara rzuciła się na mnie! Błyskawicznie i z niebywałą siłą pociągnęła mnie za włosy na ziemie i zaczęła prać! W pierwszym momencie mi przeszło przez głowę, że to nie dzieje się naprawdę, że to nie może być prawda, że tylko mi się to śni. Przez pierwsze sekundy nie docierało to do mnie w ogóle, bo wcześniej nigdy w życiu nic podobnego mi się nie przytrafiło. Dopiero po chwili zaczęłam się bronić ale bardzo słabo. Po prostu nie dawałam jej rady. Dziewczyna była silna. Nagorsze że grupka jej znajomych stała obok tak po prostu i się na to gapiła. Zanim ktoś zareagował minęło chyba z 40 sekund. W końcu jakiś chłopak odciągnął ode mnie tą wariatkę. Do tej pory nie wiem o co jej chodziło. Oddaliłam się jak najszybciej z tamtego miejsca, ale wracając do domu nie byłam sobą. Po raz pierwszy czułam coś co można było nazwać szokiem. Takie ogłupienie. Taki dziwny przeskok tu taka skrajna sytuacja, po której jakoś nie dało się tak po prostu wrócić do domu i wziąść się za zwykłe domowe czynności. Po prostu się nie dało. Siedziałam i rozstrząsałam tą sytuację. Nie zmróżyłam oka przez chyba pół nocy. Potem przez kilka dni bałam się nawet wyjść z domu. Co ciekawe tamta akcja działa się tak szybko, że nie potrafiłam po tym zdarzeniu w ogóle odtworzyć wyglądu tej dziewczyny. Pamiętam tylko czarne włosy do ramion i nic więcej. Dosłownie nic! Gdybym minęła ją na ulicy w biały dzień i spojrzała jej w twarz to nawet nie wiedziałabym że to ona wyrządziła mi zło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie napadl jakis Arabopodobny w Madrycie. Szlam z kolezanka na dyskoteke, obie bylysmy wstawione, obie rzucalysmy sie w oczy jako cudzoziemki. Bylysmy w centrum, gdzie jest mnostwo policji i ludzi, ale zeby skrocic sobie droge skrecilysmy w boczna uliczke. Ja mialam w reku torebke, ktos podlecial z tylu i zaczal ja ciagnac, a poniewaz nie chcialam puscic, to mnie pobil. Co czulam? Nie wiem, wszystko trwalo moment, myslalam tylko o torebce, zeby jej nie stracic (w srodku mialam klucze i telefon kom.), wierzylam, ze jesli wytrzymam to napastnik w koncu bedzie musial uciec. Nie czulam, ze on mnie bije, nawet nie czulam tego, ze ja tez go bilam i kopalam. Niestety raczki w torebce sie urwaly, on popchnal mnie na ziemie (przy okazji rozwalilam sobie glowe o metalowy slupek), blyskawicznie chwycil torebke i uciekl. Nawet nie wiedzialam, ze mialam krwawiaca (rozwalona w 4 miejscach) glowe, rece, posiniaczone cale cialo, chcialam nadal isc na dyskoteke> Kiedy juz zauwazylam krew i widzialam placzaco-mdlejaca kolezanke to sie smialam, bo nie bardzo mnie bolalo. Przyjechaly policja, karetka, oczywiscie torebki nigdy nie odzyskalam, ale mialam satysfakcje, ze o nia walczylam, choc to bylo glupie, bo on moglby miec np noz. Ludzie sa bezwzgledni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze jedno, ta bezwzglednosc ludzka (dla glupiej torebki, ktora nie miala dla niego zadnej wartosci) bardzo mnie zaskoczyla i bylam swiecie oburzona faktem, ze jakis facet mogl tak bez oporow bic piescia po twarzy dziewczyne. (Ja nawet nie pamietam jak on mnie bil, ale kolezanka pamieta). Reakcja kolezanki: byla sparalizowana strachem, bala sie tez dostac i krzyczala, zebym juz mu dala ta torebke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ruda26
Jakieś 8 lat temu szłam wieczorem (było już ciemno, późna jesień) do mojego chłopaka, przechodziłam akurat przez pusty plac, kiedy nagle ktoś mnie złapał z tyłu i głupio powiedział: "dawaj cipke"! Nie wiem skąd wzięła się we mnie jakaś straszna złość, i mimo, że raczej nie przeklinam, pamiętam te słowa do dziś, krzyknęłam: "spiep...hu.."!!! I przywaliłam mu pięścią w mordę!!! To trwało naprawdę sekundy i nie jestem w stanie powiedzieć jak on wyglądał, jaką miał twarz! Nie pamiętam nic, wiem, że uciekł, ale jak ja dotarłam do domu chłopaka nie mam pojęcia. Nawet o niczym mu nie powiedziałam, dopiero po jakiejś godzinie się poryczałam, zaczęło to wszystko do mnie docierać...Nie wiem, jakie ten koleś miał zamiary, może te najgorsze, ale wiem, że musiał być bardzo zaskoczony moją reakcją. I ja też jestem. Właściwie, jestem z siebie dumna, z tego, że nie spanikowałam, ale potrafiłam się obronić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co chcesz dokladnie wiedziec?? w ciagu miesiaca przezylam i wypadek i napad

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość duża mamaa
dzięki za odpowiedzi konkretnie chcę znać Wasze odczucia - złosć bezradnosć czy pojawia się radość z przezycia jak zachowywała się policja jeśli pamiętacie kto udzielił pierwszej pomocy dzięki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzy wypadki samochodowe. 1. Miałam jakieś 11 lat. Wyrwałam się mamie i popędziłam przed siebie niewiadomopojakącholerę... Sprawdzałam czy nic nie jedzie za autobusem stojącym na przystanku. Jechało. Matka darła się wniebogłosy: \"Boże! Moje dziecko!\" a ja koziołkując w powietrzu i zaliczając pobocze z błotem pośniegowym myślałam: \"Ale obciach!:o\". Sama wstałam. Z opowiadań tylko wiem, że kierowca był bardzo roztrzęsiony i poprosił pasażera by ten poprowadził auto. Nie zauważyłam tego. Zawieźli mnie do szpitala wbrew mojej woli. Ja chciałam iść do domu i się przebrać, bo uznałam, że w tym stanie do lekarza nie pójdę. Jakaś kobieta z tłumu wrzeszczała wzburzona, że ona będzie zeznawać w sądzie, że to nie wina kierowcy i proponowała spisanie jakiegoś oświadczenia. Kierowca ją olał. W czasie wypadku spadł mi but. Na izbie przyjęć jakaś \"miła\" pani poinformowała mnie z przerażoną miną, że jesli komuś w czasie wypadku spadnie but, to ta osoba umrze. Mama ją ochrzaniła. Wtedy dopiero poczułam, że to musi być prawda i ukrywają przede mną mój stan zdrowia... Byłam przerażona. Wiedziałam już, że umrę. 2. Byłam licealistką. Jechaliśmy na dyskotekę: ja, kolezanka i jej chłopak, który był kierowcą naszego pięknego pojazdu. To drugi wypadek z udziałem malucha. Tomek właśnie przesiadł się do Fiacika z Hondy Accord tatusia i jakoś myślenie go zawiodło, bo próbował maluchem setką w zakręt wchodzić.:o Zaliczyliśmy dachowanie a jadący z naprzeciwka bus przepchnął nas do rowu. Dach auta wgnieciony, szyby wszystkie wybite, fotele powyrywane i rzucone w jedno miejsce. Gdybym miała zapięte pasy, prawdopodobnie przygniotłyby mnie. W czasie wypadku przerzuciło mnie na drugi koniec siedzenia. Wtedy odruchowo zaparłam się rękoma o sufit. Pamiętam głównie migające światła. Obraz taki jak z turlającej się kamery. Czas odczuwałam jakby biegł w zwolnionym tempie. Po drodze rozjechalismy jakąś kurę. Chyba dostała urwanymi drzwiami. Pierwsza zapytałam czy ze wszystkimi ok. Najpierw nikt nie odpowiedał. Po drugim pytaniu Kaska na mnie zaczęła krzyczeć. Była wściekła. Włosy miała zlepione krwią. Tomek był przerażony. Swój stan okresliłabym jako zupełną dezorientację; zagubienie i strach. Samochód leżał na boku. Wylazłam tylnym oknem w drzwiach. Ci z przodu mieli problem z wyjściem. Udało im się wyjść tym samym oknem co mnie. Zaczęła narastać we mnie złość na kierowcę. Znowu zgubiłam buta. Ktoś mi go wydobył podczas odwracania auta. Byłam też wściekła, że podarłam nowe pończochy. Tłumek gapiów nie ruszył nam na pomoc. Nikt nie zadzwonił po karetkę, ani na policję. Zadzwonilismy po brata Tomka. Przyjechał z kolegami. Odwrócili malucha... zapalili silnik... i ruszyli... To wywołało u nas salwę śmiechu. Kierowca busa też najwyraźniej nie przejawiał ochoty na spotkanie z policją. Pojechaliśmy do domów. Kaśka nie chciała pod żadnym pozorem jechac do szpitala. Nie pojechała. 3. Walnął w nas Żuk. Kierowca Żuka był pijany. Wyjeżdżał z drogi podporządkowanej. Niby nic się nie stalo. Nasze Audi tylko straciło przednią szybę i szybę od strony pasażera (czyli mojej strony). Lekko powgniatane, ale nic powaznego. Nie wiem co się działo, bo straciłam przytomność. Bardzo przeszkadzał mi sygnał wycia karetki, kiedy jechałam do szpitala, ale nie miałam siły wyrwać się z czarności. Pełną przytomność odzyskałam dopiero w szpitalu. Potem jakaś wielka baba grzebała mi w paszczy. Miałam pełno szkła w dziobie. W dziobie, amjtach, staniku, skarpetach... Wszędzie. Pozszywali mnie co nieco. Rzygałam jak kot. Najbardziej martwiłam się skrzywioną górną jedynką, która się ruszała.:o W żadnej z tych sytuacji nie czułam bólu. Zawsze dominującymi uczuciami były zagubienie, izolacja i strach. Tak jakbym oglądała świat będąc przykryta szklanym kloszem. Oniryczność tego co widzę - bardzo męcząca. Przemozna chęć na sen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radości przeżycia nigdy nie odczułam. Wręcz przeciwnie. Zawsze miałam takie wrażenie, że jakbym umarła to miałabym święty spokój. W drugim przypadku ucieszyłam się słysząc zrzędzenie koleżanki - ucieszyłam się, że ona żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra... w czsie wypadku i tuz po to bylam troche zla i zmartwiona, bo mi plany sie zepsuly na wieczor, nie wspominajac o nastepnym dniu... bylam umowiona z kolezanka na PKO, ja mialam kupic bilety i jechalysmy na wazne spotkanie... :O Komorki wtedy nie mialam, nie mialam jak kogos zawiadomic. Policja popowiedziala, ze lepiej zebyOni nie dzwonili, zeby szpital, w Szpitalu powiedzieli, ze Policja zadzwonila, mi nie pozwolili isc do aparatu... bo wstrzasnienie mozgu i takie tam (polamana nie bylam...) no i nie uprzedzilam kolezanki!!! Cala noc sie martwilam :( Nie wspominajac, ze mama mnie caly nastepny dzien szukala po szpitalach./.. Ale hgdyby nie to to byloby smiesznie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za drugim razem to tez byl wypadek - ale nie samochodowy... Nie bardzo moge powiedziec co czulam... bo bylam nieprzytomna... Ale pozniej bylo smiesznie... A radosci przezycia jakos tez nie czulam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czulam sie bezradna, Liczylam jednak na to, ze gdy walka sie przeciagnie to on da sobie spokoj. Nie czulam radosci, ale bylam zadowolona, ze sie bronilam. Ogolnie rozsmieszylo mnie to wydarzenie (smialam sie jak glupia, policjanci mysleli, ze jestem w szoku, albo taka pijana) i wyobrazenie o moim wygladzie. Najbardziej zalowalam straconych rzeczy, nie za bardzo interesowal mnie moj stan, choc krew lala sie ciurkiem. W wiekszym szoku chyba byla moja kolezanka, ja musialam ja pocieszac, ze to tylko tak zle wyglada, ale nie boli szczegolnie. Przez cale wydarzenie ani po nie towarzyszyl mi strach. Policja zawolala karetke, spisala zeznanie i tyle, wszyscy byli dla mnie mili, ale nie zdzialano za wiele, zreszta nie spodziewalam sie, ze odnajda zgube. Ogolnie wydaje mi sie, ze przyjelam to spokojnie, nie mam zadnych urazow po tym wydarzeniu, choc teraz unikam ciemnych uliczek i wole isc dluzej, ale glowna droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona do dziś...
Ja miałam wypadek we wrześniu 2 lata temu.Jechałam samochodem do szkoły.Jeżdziłam,jeżdziłam i jeżdziłam dosyć długo ale pewnego dnia mi nie poszło.Do tej pory nie jestem pewna co było przyczyną wypadku,wjechałam z dużą prędkością do dwu metrowego rowu,wcześniej centralnie najechałam w znak drogowy,aż go wyrwało z ziemi!!!Jak sie wtedy czułam!!!Nie chcę sobie o tym przypominać,całe życie mignęło mi przed oczami:-(moje dzieciątko miało wtedy 8 miesięcy.To było w tym wszystkim najgorsze że mógł stracić mamusię:-(Policja i wszyscy zgromadzeni na miejscu wypadku z byli w szoku ze nic mi sie nie stało.Miałam tylko maleńkie zadrapanie na ręce nic więcej.Gorzej było z psychiką.Do tej pory jak przejeżdzam obok tego miejsca zaczyna mnie boleć brzuch,wpadam w dołek.Wątpię,że mi to przejdzie.Od tamtej pory nie wsiadam do samochodu,chyba że naprawde muszę,jak np.jesteśmy z mężem gdzieś u znajomych i on chce sie troche napić to wtedy pyta czy pojade.Jesli nie chcę to nie nalega.Doskonale sie rozumiemy.Jednak sama od tamtej pory nigdy nie jechałam,a o jeżdzie z dzieckiem w foteliku wogóle nie ma mowy!!!Mam okropne lęki..i nie chodzi tu o mnie że popełnię jakiś błąd w trakcie jazdy ale mam teraz ogromną wyobrażnie.Ja będę jechać prawidłowo a ktoś jadący z naprzeciwka będzie miał pecha i np.wpadnie w poślizg i pieprznie we mnie na czołówkę.Bogu dziękuję,że gdy ja miałam ten wypadek nikt nie nadjeżdżał z naprzeciwka,wtedy mur beton zginęłabym.Rzucało mną od prawej do lewej,po całej jezdni.Nie mogłam nad niczym zapanować.Dlatego boję się,że gdy ja będę jechać komuś może przytrafić się to co mnie! NIGDY JUŻ NIE WSIĄDĘ ZA KIEROWNICĘ,NIGDY!!!! Wolę iść na nogach na drugi koniec miasta,lub wsiąść w autobus niż pojechać sama. Nikomu nie życzę podobnych doświadczeń!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A! Napady! W sumie to ja wiem czy to napadami mozna nazwać. W każdym razie opowiem... Na jakiejś dyskotece podszedł do mnie wielki jak góra facet. Cały wydziargany. Ryj miał jak zawodowy morderca. Złapał mnie za ręce, wyprowadził na zewnątrz a ja jak to ciele wylazłam. Bałam się. Poinformował mnie łaskawie: \"Teraz będziemy się kochać maleńka.\" i zaczął mnie ciągnąć w stronę samochodów. Nie wiem co się działo. Byłam nielekko zanietrzeźwiona i może dlatego nie pamiętam tego fragmentu. Wiem tyko, że czułam do niego wielka pogardę i obrzydzenie. Diabeł we mnie wstapił po tych słowach. Ponoć tak mocno go biłam i kopałam, że gość nie mógł sobie dać ze mną rady mimo tego, że był bardzo silny. Jakaś grupka śmiejących się z sytuacji chłopaków, najwyraźniej jego kolegów, odciągnęła mnie od typa. Hahaha... Bardzo smieszne...:o Ktoś szepnął mi na ucho, zebym szybko zawijała się do domu a oni zagadają tamtego. Zmylismy się ze znajomymi w tempie błyskawicznym. Czułam nienawiść i pogardę do mięśniaka. Knajpa. Podszedł gamoniowaty chłopaczyna. Chciał zatańczyć. Ja nie chciałam. Nalegał, więc chamsko mu odburknęłam. Wyjął pistolet, przyłozył mi do brzucha, przycisnął się do mnie i zatańczylismy. Potem go oplułam i dostałam z otwartej dłoni w twarz. Przewróciłam się i zaczęłam płakać. Barman, który jest moim sąsiadem z bloku odwiózł mnie szybko do domu. Ponoć później w lokalu była awantura i pojawiła się policja. Czułam się bardzo upokorzona, brudna i zgwałcona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, a co chcesz dokładnie wiedzieć? Mogę Ci opowiedzieć, jak walczyłem o odszkodowanie. W końcu co prawda odpuściłem robic to samodzielnie i skorzystalem z uslug drb, ale było warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×