Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jak myslicie co

jak myslicie, co powoduje ze ktos jest sam? bez partnera / partnerki

Polecane posty

Gość jak myslicie co

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siemsiem
Niesmialosc:O:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość też
przypadek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kar kary
to wszystko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wanna z mokrą wodą
myślę , że bardzo różnie to bywa czasem ktoś chce być sam , chce żyć sam dla siebie , przynajmniej przez jakis czas czasem ktoś jest nieśmiały czasem ktoś tak bardzo by chciał mieć kogoś , że do każdego osobnika przeciwnej płci (albo tej samej , jak tak woli) od razu dopisuje historię , bierze zbyt poważnie i blokuje się czasem ktoś ma obawy - czy nie zostanie opuszczony , wyśmiany , zraniony i woli wcale nie zaczynać czasem przez stronę fizyczną - osoba , która się garbi , ma skwaszoną i wystraszoną minę , spięte mięśnie twarzy , nie chce strojem podkreślić swojej urody - nie wyglada zbyt atrakcyjnie , a pierwsze wrażenie to jednak to wzrokowe można by tak mnożyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata-------
brak jakiejkolwiek inicjatywy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muszzszka
najczęściej ktoś nie ma partnera bo jest: - brzydki - nieinteligentny (chociaż jeśli przy tym atrakcyjny, to będzie mu łatwiej) - ma trudny charakter i rozpieprza wszystko czego tknie - a czasami to po prostu pech i trafia się na samych ćwoków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Osoby POwyzej - Wszystkowiedzacej. Pierwsze pytanie: Ile ty masz lat? Nie jestem brzydka, podobam sie, do nieinteligentnych nie naleze, nie mam trudnego charakteru. Co do ostatniego...mchmm.. . tu by sie cos znalazlo...na razie nie szukam ale na pewno nie chce trafic na cwoka. Jestem sama na zyczenie, wyszlam z toksycznego zwiazku i jest mi z tym dobrze. Chce pobyc sama aby nie bylo jak w przyslowiu: z deszczu pod rynnem. Upajam sie odzyskana wolnoscia i spokojem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość HEHHHHHHHHHHHEHEHE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy moge zabrac glos
ja znam duzo osob ktorzy sa sami. ale znam tez itakich, ktorzy juz dawno powinni miec dom, rodzine itd. jeden:jest ...brzydki z twarzy,tzn moglby to nadrobic moze i charakterem [jak to robie ja:P] ale on jes dodatkowo: -nieumyty[tzn myje sie nie tak czesto jak poiwnien] -nie zmienia skarpet -nie myje zebow[ma taki osad ] -chodzi w tym co mu mamusia karze[czyli spodnie z lat 60 tyh]ewentualnie dzinsy pogiete. aha kiedys na dyskotece jak bylam z nim, to takie dziewczyny bez powodu zaczely mnie bic to .. on patrzyl sie i nic nie robiL!!!!!! -jest we WSZYYYSTKIM NAJMADRZEJSZY -a jego zdaniem o porzadne laske to dzis ciezko bo same k...sa:/ i moze przez ta swoja nieasmialosc probouje to nadrobic przez to, ze wszystko wie. aha- ma 29 lat drugi-sweitnie mi sie z nim rozmawia , jest wyksztalcony , zna jezyki ,jest symaptyczny, nie ma duzej urody, ale chyba przez doswiadczenia zyciowe [prawdop,jego dziewczyna usunela ciaze ale czy z jego prosby to nie wiem ] i teraz cierpi bardzo... przez to nabawil sie nerwicy zoladka. itd.. itez ma 29 lat. w sumie to nie wiadomo , co jest przyczyna-suma wszystkich zdarzen ?czy przypadki? a moze ,,pokuta''?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość muszzszka
Radosnka >>>>>> temat raczej dotyczy osób które żyją cały czas bez partnera, które nigdy nie miały kogoś lub nie miały od b. dawno chociaż CHCĄ (ja tak zrozumiałam ten topik). Więc Ty się nie łapiesz do tego opisu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość umbryjka
wedlug mnie decyduje glownie przypadek, ze akurat nie przebywamy w danym miejscu gdzie mozna kogos poznac, lub ze urodzilismy sie i obracamy sie w srodowisku zamknietym. Oczywiscie jesli osoba jest w miare otwarta i przebojowa to moze probowac to zmienic, czesciej wychodzic, probowac zmienic srodowisko, probowac modyfokowac swoj los ja swojego meza poznalam mozna powiedziec przypadkowo i czasem sie zastanawiam co by bylo gdybym tego wieczoru nie weszla do tego pubu gdzie poznalam mojego malzonka: poznalabym go w innych okolicznosciach, poznalabym innego, czy po prostu nie poznalabym nikogo? mysle ze ogolnie to przypadek kieruje naszym zyciem ( z odrobina naszej inicjatywy) i to on sprawia ze dzieje sie to co dzieje a my potem to nazywamy przeznaczeniem pozdrawiam aga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w moim
przypadku nieśmiałość, fobia społeczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość apppppppp
:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macowa
Kompleksy, pech, zle doswiadczenia... mozna by mnozyc. Wyglad tak naprawde nie ma nic do rzeczy. 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fiśka
macowa - wygląd ma baaaaaardzo dużo do rzeczy, stety albo niestety :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trtryy
upupupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macowa
fiska, to skad tyle pieknych, samotnych dziewczyn i tych zwyczajnych z chlopakami u boku? Gdyby wyglad byl wazny, to tylko Ci piekni byliby w zwiazkach, a wcale tak nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macowa - masz rację! Bardzo dużo osób w związkach to \"przeciętne\" osoby. Mnie sie wydaje że ci \"piękni\" mają za duże wymagania i szukają w ludziach czegoś wyjątkowego, chcieliby aby prezentowali oni sane superlatywy, a niestety nie ma idealnych ludzi Także myślę że właśnie o to chodzi - o wymagania!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A może dlatego, iż jeszcze nie nadszedł odpowiedni czas dla nas?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wklejka z innego topicu
Nie powtarzajmy starych błędów Po kilku latach kłótni - rozstań i powrotów - zrywamy z kompletnie nieodpowiedzialnym facetem z wyraźną skłonnością do alkoholu. Cierpimy jakiś czas, po czym zakochujemy się na nowo, żeby po kilku miesiącach stwierdzić, że tym razem ukochany jest kobieciarzem. Poświęcamy kolejne lata na uświadomienie najmilszemu, że powinien się zmienić dla swojego i naszego dobra, aby wreszcie zniechęcone i obolałe znowu odejść. I zakochać się w nałogowo porzucającym pracę poecie... Czy naprawdę mamy pecha i to zły los nie pozwala nam spotkać odpowiedzialnego człowieka? Czy ci wszyscy mężczyźni oszukują nas i mamią w najgorszy sposób, a dopiero, gdy zauważą, że przepadłyśmy z kretesem - pokazują swoje prawdziwe oblicze? Czy rozumiemy, dlaczego po raz 18. wracamy do zdradzającego nas partnera, choć już po wcześniejszych zdradach plułyśmy sobie w brodę, że byłyśmy tak głupie? A może jest tak, że z tych "nieracjonalnych zachowań" wynikają dla nas jakieś mniej lub bardziej ukryte korzyści? Może wiążąc się z kolejnym, nie do końca odpowiadającym naszym wymaganiom i potrzebom mężczyzną, znowu mamy cała masę roboty nad jego zmianą, tzn. wyrwaniem go z nałogu, destrukcyjnych przyzwyczajeń, itp. Przy okazji wykonywania tej "naprawczej pracy" czujemy się dużo lepsze, bardziej wartościowe i rozwinięte duchowo czy moralnie. No i jesteśmy tak zajęte pomaganiem jemu albo narzekaniem i zamartwianiem się jego zachowaniem, że nie starcza nam już ani czasu, ani energii, ani nawet pomysłów na zajęcie się sobą, swoim życiem, na realizowanie swoich potrzeb, na pielęgnowanie swojego rozwoju. Dzięki temu tak naprawdę nie musimy wziąć się do prawdziwej roboty. Do pracy nad własnym życiem. Czy w końcu nie jest tak, że sytuacja, jakże mało konstruktywna i zmuszająca nas do kręcenia się w kółko, wydaje się nam jednak znajoma i w sumie nie czujemy się w niej źle, a może wręcz - bezpiecznie? Przecież w sercu, wiemy jak to się skończy. Na emocjonalnej huśtawce Jak to zwykle bywa, ogromna rolę w kształtowaniu takiej postawy grają nasze wzorce z dzieciństwa. Jeśli mama lub tata nie wystarczająco o nas dbali, traktowali brutalnie lub upokarzali w inny sposób, w dorosłym życiu nikt, kto traktuje nas dobrze, nie jest w stanie wywołać w nas uczuć "zakochania, oddania, podziwu i miłości". Czemu? Bo normalnie zachowująca się wobec nas osoba nie uwikła nas w niekończącą się misję udowadniania, przekonywania i naprawiania związku. Za to z pewnością zrobi to osoba podobnie nieczuła, okrutna, wściekle krytykującą lub niedostępna jak kiedyś któreś z naszych rodziców. "Normalny" partner nie wywoła, zatem emocji, do których przeżywania się przyzwyczailiśmy. W naszych związkach z kimś odpowiedzialnymi nie będzie tego znajomego "dreszczyku". Czasem, gdy spotkamy osobę, która nie pasuje do schematu i rzeczywiście moglibyśmy zbudować z nią inny, może lepszy związek, to pochodzące z relacji rodzicami uczucie braku wiary w naszą atrakcyjność jest tak silne, że swoim zachowaniem doprowadzamy takiego partnera do porzucenia nas i - utrwalamy swój schemat. Przyzwyczajeni do jednego, zapewne optymalnego w dzieciństwie, gdy byliśmy słabi i zależni, sposobu funkcjonowania nie zauważamy, że dorośliśmy, że sytuacja diametralnie się zmieniła i teraz sami ponosimy odpowiedzialność za nasze decyzje i ich konsekwencje. Nie jest już tak, że aby przeżyć jesteśmy uzależnieni od "miłości"- jakkolwiek jest ona okazywana - mamusi i tatusia. Dalej jednak nie wierzymy, że teraz możemy wedle własnego uznania planować swój świat tak, żeby nam było w nim jak najlepiej. Niestety łatwo powiedzieć a dużo, dużo trudniej wykonać. Wyuczone w dzieciństwie zachowania i sposoby odbierania świata są niezwykle głęboko wtłoczone w nasze życie. Nawet, jeśli bolesne są zarazem bardzo trudne do zmiany. W nagrodę - poczucie bezpieczeństwa Gdybyśmy zdecydowali się jednak zmienić nasz sposób myślenia, a więc i zachowania, nieuniknione byłoby przeżycie ogromnego poczucia straty, związanego z pogodzeniem się z rzeczywistością, która boli i której z takim uporem unikamy. Musielibyśmy przecież dostrzec, że to, czego kiedyś nie otrzymaliśmy od rodziców nie zdołamy już otrzymać i to jest właśnie ta strata. Czeka nas też utrata iluzji, że ktoś inny niż rodzice może nam ofiarować, to czego nie dali nam oni: bezwarunkową miłość i akceptację. Faktem jest, że rodzice już się nie zmienią, często nawet nie mają zamiaru za nic nas przepraszać. Jednak my, aby zacząć w bardziej satysfakcjonujący sposób układać swoje życie, musimy korzystać nie z tych dziecinnych, niezwykle nieskutecznych metod działania i reagowania, ale z tych, którymi posługują się dojrzali ludzie. A to wymaga - szczególnie na początku - pewnej samodyscypliny i wytrzymania dozy niepewności, co nas czeka. Skutkuje jednak poczuciem szacunku do samego siebie, godności, a w końcu nowym, już nie naciąganym, ale własnym i pewnym poczuciem bezpieczeństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szpica operacji inwazyjnej
Oczywiście, że Macowa się myli. Wygląd zwykle ma decydujące znaczenie przy doborze towarzysza/towarzyszki. To, że brzydcy ludzie także mają żony i mężów, znaczy tylko, że właśnie i oni żenią się z podobnie nieefektownymi osobniczkami. Nie mają zresztą większego wyboru, bowiem wymogi matrymonialnego szczurzego wyścigu są bezwzględne. Żadna urokliwa panna nie odda się kawalerowi o nieciekawej fizjonomii - no chyba, że jest on zamożny. Sytuacja brzydkich panienek jest jednak tutaj gorsza, bo ich majątek wcale raczej nie przyciągnie zbyt wielu samców, bowiem ci wolą mieć przewagę nad płcią przeciwną w tym temacie finansowym. Natomiast gdy ktoś nieciekawy wizualnie wyczuje, że ma szansę ( jakimś wyjątkowym zrządzeniem losu) omotać osóbkę o obliczu cudnym, to wówczas zwykle kończy się wierność wobec poprzedniczki wykazującej się przeciętną urodą lub jej brakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panni dommu
Moj chlopak jest duzo...hmmm...mniej atrakcyjny ode mnie, ale jest tak wesola, dobra, silna osoba, ze to wlasnie jego pokochalam, i nie wciskajcie mi kitow, ze patrzy sie tylko na wyglad, jak kochasz, to ci sie ten ktos podoba. Wyglad jest kwestia gustu, a dziewczyny moga zawsze sie "zrobic" na atrakcyjne. Jakos nie ma znaczenia dla mnie to, ze facet jest super atrakcyjny jesli jest ponurakiem, zgrzeda lub zapatrzonym w siebie wgoista, no ale macie racje, niektorzy patrza na wyglad, tylko czy takie zwiazki maja szanse przetrwac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość panni dommu
Poza tym milosc to nie wyscig ani konkurencja w zlapaniu faceta (konkurs na tego kto lepszy, ladniejszy, bardziej intrygujacy...itditp) :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj roznie bywa. Nie mozna generalizowac. Dla jednych bardziej liczy sie wyglad, dla innych osobowosc. Moj chlopak modelem nie jest, a dla mnie jest najcudowniejsza isota pod sloncem. Wczesniej bylam z facetem ktory wzbudzal ogromne zainteresowanie plci przeciwnej, a dla mnie bardziej liczylo sie jego wnetrze. Po moim ex przez 1,5 roku bylam sama. Po ok pol roku od rozstania bylam gotowa na nowy zwiazek, tyle ze nie moglam znalezc nikogo kto by mnie zainteresowal na dluzej. Mialam tez sporo sytuacji gdy moja atrakcyjnosc odstaszala raczej niz przyciagala (flirty ze mna ok ale na dluzsza mete chyba sie obawiali ze mnie ktos inny poderwie). hehe. nie mialam nigdy problemow z facetami. Zawsze kreci sie ich duzo wokol mnie i sa zainteresowani tyle ze po kilku wyjsciach wiekszosc z nich robi sie zazdrosna. To nie jest wina atrakcyjnych dziewczyn lub chlopakow ze maja adoratorow i ze ktos probuje sie z nimi umowic. Wazne jest by znalezc osobe ktora zna swoja wartosc i wie ze ta druga osoba mimo wszystko nie umawia sie z innymi. Moj facet ufa mi i chociaz zdaje sobie sprawe ze wielu facetow probuje mnie poderwac wie ze kocham jego i to z nim chce byc. Czasami wiec to nie nieatrakcyjny wyglad jest problemem ale wrecz przeciwnie. Moj byly byl koszmarnie zazdrosny o kazde meskie spojrzenie. I o to sie klocilismy. Nie potrafil zrozumiec ze to nie ma znaczenia. Ze to jego wybralam. A spotkalam sie tez z tym ze niektorym sie wydawalo ze ladna buzia oznacza ze w glowce pustka i nie traktowali mnie powaznie. :O Coz... Czasami po prostu lepiej pobyc samemu niz trafic na dupka. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Powonienia
mi się wydaje, że zależy od wieku. W młodości to głownie nieśmiałość lub nieatrakcyjność, po 20 nieumiejętność radzenia sobie ze sobą samym, nieumiejętność akceptacjo siebie i swej drogi, po 40 rozbieżność utrwalonych charakterów. bo powiedzenie każda potwora znajdzie swego amatora, jest tylko wtedy zgodne, jeśli siebie akceptujemy jakimi jesteśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mińka
W moim przypadku to kompletne wycieńczenie życiem, no jak się wiele przeszło....i co? ciągnę do takich typów! Zranionych, egocentrycznych, trudnych. Nie chcę z takim być, bo 2 popaprańców życiowych to żaden związek. Z kimś "normalnym" nie potrafię być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szpica operacjiinwazyjnej
"panni dommu" napisała, że jej oblubieniec jest "silną osobą", a że nie jest "atrakcyjny" (fizycznie) to z tego powodu ma upadać moja teoria. Jednak wyraźnie napisałem, że niewiasty koncentrują się obok wyglądu zewnętrznego, także na zdolnościach gospodarczych danego samca. Podtrzymuję, że znaczenie wyglądu przy doborze towarzysza jest równie wielkie, zmniejsza się tylko w wieku zaawansowanym. Oczywiście to, że samce interesują się niewiastami w zasadzie wyłącznie z powodu ich wyglądu zewnętrznego nie jest chyba dla nikogo wątpliwe? Nie jest prawdą, co napisała owa "panni dommu", że dziewczyny zawsze mogą i tak się zrobić "na atrakcyjnie". Faktem jest, że mogą się przyozdobić toną pudru lub pokazać półnago, lecz nie czyni ich to piękniejszymi. Co najwyżej mobilizuje różnych niewyżytków samczych do działania. I to nie zawsze, bo jak się uatrakcyjnić ma dziewczę posiadające notoryczną nadwagę, której nie daje się zrzucić? Tego typu osoba będzie skazana na jakiegoś równie drugorzędnego (w sensie wartości na rynku matrymonialnym) osobnika. "panni dommu" pyta się, czy relacje oparte na wyglądzie zewnętrznym mają szanse przetrwać. Naturalnie, że tak - bez wzajemnego pożądania nie ma na to perspektyw. Błędne jest także założenie "panni dommu", że miłość to nie wyścig ani konkurencja. Otóż miłość to rezultat takiego wyścigu. Rozstrzygnięcie konkursu odbywa się zaś nieświadomie, choć niektórzy ludzie bywają szczególnie cyniczni i wyrachowani. Jeśli niewiasta zauważy, że dany samiec jest dość operatywny i/lub efektowny wizualnie, to jest w stanie się zakochać. Poczucie humoru natomiast jest tylko pewnym dowodem na spore uspołecznienie kandydata na męża, niezbędne do osiągania sukcesów gospodarczych, na podstawie których samice kwalifikują swoich "rycerzy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×