Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ciekawski - docent

Night poetry

Polecane posty

Zaszumiało, zawrzało, a to właśnie z dąbrowy Wbiegł na chóry kościelne krzepki upiór dębowy I poburzył organy rąk swych zmorą nie zmorą, Jakby naraz go było wespół z gędźbą kilkoro. Rozwiewała się, trzeszcząc gałęzista czupryna, I szerzyła się w oczach niewiadoma kraina, A on piersi wszem dudom nastawił po rycersku, A w organy od ściany uderzał po siekiersku! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Bił prawicą na lewo, a lewicą za prawo, Pokrzyżował ryk z jękiem, a lamenty ze wrzawą, Aż z tej dudy - marudy dobył dłonią sękatą Pieśń od wnętrza zieloną, a po brzegach kwiaciatą. Wyszli święci z obrazów, bo już mają we zwyku, Że się garną śmierciami do śpiewnego okrzyku. I Bóg przybył skądinąd, niebywały w tej porze, Niebywały, lecz cały zasłuchany! O, Boże! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Grał ci drzewne obłędy, sen umarłej zieleni, Rozpacz liści, porwanych wirem zimnych strumieni, I grał marsze żałobne muchomorów, co kroczą Jedną nogą donikąd, kiedy zgon swój zaoczą. I grał o tym, jak mszary jeno milczą, Jak śmierć leśna śpi na wznak pod jagodą, pod wilczą, I jak rosa beż oczu swymi łzami się nęka, I jak drzewo pod ziemią w nagły żal się rozklęka! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! A gdy śpiew mu uderzył durem leśnym do głowy, Grał wszystkimi jarami wszystkie naraz parowy! Aż ten ołtarz zlękniony, gdzie wyzłota się święci, Chciał już runąć na ziemię, lecz potłumił swe chęci. A on wpodłuż organy, stare miażdżąc im koście, Porozpędzał swe dłonie, jak te nogi po moście, I rozwiawszy tłum dźwięków po pieśniowym rozłogu, Wygrzmiał z miechów to wszystko, co las myśli o Bogu! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Między Bogiem a grajem znikła inszość i przedział, Skoro Bóg się o sobie snów dębowych dowiedział. "Odkąd żyje na świecie, a wszak jestem wieczysty, Nigdym dotąd nie słyszał takiego organisty!" Grajek znawstwu bożemu na pamiątkę i chwałę Porozbujał pieśń górą w dwa ruczaje niestałe, Rozmurawił ją dołem, aż się kościół zielenił, A cienistym przyśpiewem twarz słuchacza ocienił! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! I Bóg słuchał wzruszony, słuchał duszą bezkreśną, A w tej duszy mu było ruczajno i leśno, I coś jeszcze miarkował i coś dumał na stronie I biegł żywcem do grajka i wyciągał swe dłonie! Święci, wiedząc, co czynią, w nagłej cudom podzięce Poklękali radośnie wziąwszy siebie z ręce, Bo od kiedy świat światem, a śmierć jego obrębem, Po raz pierwszy Bóg płacząc obejmował się z dębem! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miała w sadzie strój bogaty, Malowany w różne światy, Że gdy w nim się zapodziała, Nie wędrując - wędrowała. Strój koloru murawego, A odcienia złocistego - Murawego - dla murawy, Złocistego - dla zabawy. Zbiegło się na te dziwy aż stu płanetników, Otoczyli ją kołem, nie szczędząc okrzyków. Podawali ją sobie z rąk do rąk, jak czarę: \"Pójmy duszę tym miodem, co ma oczy kare!\" Podawali ją sobie z ust do ust na zmiany: \"Słodko wargą potłoczyć taki krzew różany!\" Porywali ją naraz w stu pieszczot zawieję: \"Dziej się w tobie to samo, co i w nas się dzieje!\" Dwojgiem piersi ust głodnych karmiła secinę: \"Nikt tak słodko nie ginął, jak ja teraz ginę!\" Szła pieszczota koleją, dreszcz z dreszczem się mijał, Nim jeden wypił do dna - już drugi nadpijał. Kto oddawał - dech chwytał, a kto brał - dech tracił, A kto czekał za długo - rozumem przypłacił! Sad oszalał i stał się nie znany nikomu, Gdy ona, jeszcze mdlejąc, wróciła do domu. Miała w oczach ich zamęt, w piersi - ich oddechy, I płonęła na twarzy od cudzej uciechy! \"Jakiż wicher warkocze w świat ci rozwieruszył?\" \"Ach, to strzelec - postrzelec w polu mnie ogłuszył!\" \"Co za dreszcz twoim ciałem tak żarliwie miota?\" \"Śniła mi się w śródleciu burza i pieszczota!\" Mać ją, płacząc, wyklęła - ojciec precz wyrzucił, Siostra łokciem skarciła, a brat się odwrócił. A kochanek za progiem z pierścieni ograbił, I nie było nikogo, kto by jej nie zabił. I nie było nikogo, kto by nie był dumny, Że ją przeżył, gdy poszła wraz z hańbą do trumny. Tylko Bóg jej nie zdradził i ślepo w nią wierzył I przez łzy się uśmiechał, że ją w niebie przeżył. \"Ty musisz dla mnie polec na śmierci wezgłowiu, A ja muszę dla ciebie trwać na pogotowiu! Ty pójdziesz tą doliną, gdzie ustaje łkanie, A ja pójdę tą górą na twoje spotkanie. Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie, I będziem odtąd w siebie wierzyli bezmiernie!\" Miała w trumnie strój bogaty, Malowany w różne światy, Że gdy w nim się zapodziała, Nie wędrując - wędrowała. Strój koloru murawego, A odcienia złocistego - Murawego - dla murawy, Złocistego - dla zabawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już szumią kasztany i pachnie już wiosna Pamiętaj kochany by jakąś radosną By jakąś radosną na wiosnę mieć minę I wiosnę przywitać jak ładną dziewczynę Za wszystko, co było głupie i złe Za wszystko, co było przepraszam Cię Nie gniewaj się za wszystkie moje żale Zapomnij o tym, czego nie było wcale Zapomnij o głupich uwagach przy stole Już nie myśl o żartach zupełnie nie w porę Przepraszam za słońce przepraszam za deszcz Za wszystko, za co tylko chcesz Już szumią kasztany, kasztany i bzy Pamiętaj kochany pamiętaj, że ty Że w związku z tą wiosną, co może przyjść jutro Uśmiechnij się trochę i nie patrz tak smutno O wszystkim, co było głupie i złe Zapomnij, zapomnij przepraszam cię Nie gniewaj się za wszystkie moje żale Zapomnij o tym, czego nie było wcale Zapomnij o głupich uwagach przy stole Już nie myśl o żartach zupełnie nie w porę Przepraszam za słońce przepraszam za deszcz Za wszystko, za co tylko chcesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwunastu braci, wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony, A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony. I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie, I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie... Mówili o niej: \"Łka, więc jest!\" - I nic innego nie mówili, I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem! I nie wiedziała ślepa noc, kto jest czlowiekiem, a kto młotem? \"O prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!\" - Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze. Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił! Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił! Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną... I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedna! Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni! I tylko inny płynie czas - i tylko młot inaczej dzwoni... I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem! I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem? \"O prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!\" - Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze, Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera! I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera... I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!... i znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona! Lecz dzielne młoty - Boże mój! - mdłej nie poddały się żałobie! I same przez się biły mur, huczały spiżem same w sobie! Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem! I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem? \"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!\" - Tak, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze. I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny! Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny! Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu! Bo to byl głos i tylko - głos, i nic nie bylo, oprócz głosu! Nic - tylko płacz i żal i mrok i nieświadomość i zatrata! Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata? Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów, Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów. I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie! A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bracie-cześć-później, wiesz, niż obiecywałem piszę list, ale się trochę zapomniałem. U mnie jest wielki fest- Ty to samo miałeś wciąż dokucza trwały zez duszy z ciałem. Szlajam się, nucę pieśń, nic się nie zmieniło Z nieba pada pierwszy snieg moja pierwsza miłość. Dzisiaj nów, jestem zdrów, piję tylko wino, było źle, ale znów dobrze, jak to zimą. Pełny luz, szczypie mróz, grzeją jak popadnie, jedzie niebem Wielki Wóz, jedzie wcale ładnie. Pytasz mnie jak mi mknie. Mówiąc między nami, jedno co zmienia się, to bród za paznokciami. Słowa dwa: szafa gra, ściąłem się na jeża, wczoraj czułem tan sam strach- nikt mi nie dowierza. Jakoś bez śmiesznych łez jestem bardziej mądry. Pachnie noc, szczeka pies, dojrzewają wągry. Miałem sen, wstaje dzień, sen kobiety pierwszej, byłem w niej, wstaje dzień nieporadnym wierszem. Miałem sen, wstaje dzień, czuję się zmęczony, wstaje dzień, ten sam lęk, kończę, pa, ukłony. Bracie-cześć-później, wiesz, niż obiecywałem piszę wiersz, ale się trochę zapomniałem. U mnie jest wielki fest- Ty to samo miałeś wciąż dokucza trwały zez duszy z ciałem. Szlajam się, nucę pieśń, wszystko się zmieniło. Z nieba pada pierwszy śnieg, moja pierwsza miłość... moja pierwsza... moja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spotkali się w święto o piątej przed kinem Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem. Tutejsza idiotko! - rzekł kretyn miejscowy - Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy? Miejscowa kretynka odrzekła - Z ochotą, Albowiem cię kocham, tutejszy idioto. Więc kretyn miejscowy uśmiechnął się słodko I poszedł do kina z tutejsza idiotką. Na miłym macaniu spłynęła godzinka I była szczęśliwa miejscowa kretynka. Aż wreszcie szepnęła: - kretynie tutejszy! Ten film, mam wrażenie, jest coraz nudniejszy. Więc poszli na sznycel, na melbe, na winko, Miejscowy idiota z tutejszą kretynką. Następnie się zwarli w uścisku zmysłowym Tutejsza idiotka z kretynem miejscowym. W ten sposób dorobią się córki lub syna: Idioty, idiotki, kretynki, kretyna. By znowu się mogli spotykać przed kinem Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allessssssssss
klarrrrrrrrrrrrr śpij kochanie słodko Kasa 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
podniesiemy:) Kiedy Cię spotkam, co Ci powiem że byłaś światłem moim Bogiem że szmat już drogi przemierzyłem I byłaś wszędzie tam gdzie byłem odległą gwiazdą w sztolni nocy zachodem słońca, snem proroczym przestrzenią serca, której strzegłem jak oka w głowie, dla tej jednej, mądrej i pięknej ludzkim prawem ave. Kiedy Cię spotkam, czy ukryję wszystkie kobiety, których byłem pacjentem, uczniem, profesorem żal nie na miejscu i nie w porę jak mogło być a jak nie było, że wszystko na nic - tylko miłość na wieki wieków i że żaden człowiek nie był mi tak potrzebny ave. Kiedy Cię spotkam, jak mam spojrzeć żebyś nie mogła w oczach dojrzeć starego głodu, którym hojnie obdarowałem tyle spojrzeń blasku księżyca, który każe od ścian odbijać się, od marzeń do zjawy Twej wyciągać ręce w śniegu pościeli pisać wiersze szkłem ryte skrycie tatuaże ave.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×