Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość elene

Śmieszne , wstydliwe , ale nie tragicznne wpadki na porodówce .

Polecane posty

Gość upupupupupuuuupupup
upupuupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lifestyle 🌻 ani się nie żalę ani się nie chwalę. opisuję po prostu jak to u mnie było. marcz89 🌻 dzięki za obronę :) myślę, że każdego po trochu. byłam po dolarganie, pociapali mnie strasznie tam na dole chwilę wcześniej, że się lekarka przy szyciu za głowę złapała, że kto mnie tak (cytuję) "po chińsku" pociął!! ominęłam w opowieści też komplkacje, które po drodze zaszły, bo nie o tym jest temat. I na to wszystko wparowuje mój mąż, o którego obecności nikt mnie nie raczył poinformować, a który wcześniej 'nogami i ręcyma' się zapierał, że absoltnie nie chce przy tym być i który zwiałby najchętniej zaraz po przywiezieniu mnie do szpitala. Żeby nie było też nie chciałam rodzinnego porodu, bo jakoś mnie nie kręci, żeby wysłuchiwał moich jęków i patrzył jak się muszę męczyć. Uważam to za całkowicie zbędne. Moje wypowiedzi też nie są takie dosłowne, bo co po takim ogłupiaczu można tak naprawdę pamiętać - może powiedziałam to trochę inaczej, sens był taki jak napisałam, a mąż bynajmniej wcale nie ma mi tego za złe. w swoim szoku też nie zwrócił na to uwagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Śmieszne sytuacje zdarzyły się i mnie :D Ja byłam 10 dni po terminie i spokojnie wieczorem położyłam się spać, żeby na drugi dzień jechać na wywołanie porodu. Bóle złapały mnie o 2 w nocy jednak i mówię do męża, są skurcze! On mi na to, to jeszcze 5 skurczów to się chwilę prześpię jeszcze :d mówię okej. No i po tych pięciu mówię że nadal są :) a on wstaje i mówi -- to się zbieramy. Ja już wkoczyłam w ubrania i torby do ręki biorę, a ja patrzę - mój mąż robi sobie śniadanie ! No bo przecież to będzie cieżki dzień i jakby mógł bez śniadania jechać do szpitala ?! hahah :D Na sali przedporodowej, gdzie sobie skakałam na piłce już po podaniu oxytocyny przychodzi do mnie położna i mówi: no to kochanie idziemy rodzić, Twoja kolej :D ja na to odpowiedziałam ze struchlałą miną : ale ja przecież nie rodzę (z max.rozwarciem i skurczami co 3 min.) :D:D:D podczas samego porodu, gdy lekarz do mnie przyszedł mówi do mnie : ooo widać już piękną - blond główeczkę :) na co ja zareagowałam - to nie moje dziecko !! Lekarz spojrzał na mnie jak na wariatkę, po czym zaczął się śmiać na całą porodówkę :) a co ja myślałam? nie mam pojęcia, wiem że chodziło mi o to, że oboje z mężem mamy ciemne włosy więc dziecko o blond włosach to chyba nie może być moje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piszcie piszcie dziewczyny
to pomaga przed urodzeniem dziecka - relaksuje i dobrze przygotowuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, czy śmieszna ta moja historia, czy raczej smutna ;). Będąc w ciąży uparłam się, że chcę poznać płeć dziecka. Jak na złość mój gin się zaparł i twierdził, że z zasady takich informacji nie udziela. Poszłam prywatnie, to się dziecko ułożyło tak, że za chiny ludowe nic nie można było powiedzieć... Noc porodu, ja zaopatrzona w ciuszki uniwersalnie zielone i żółte cieszę się, że w końcu dowiem się prawdy. Sam poród był ciężki, mała się zaparła i mimo skurczów partych i pełnego rozwarcia nie chciała się obniżyć i nie mogłam przeć. Męczyłam się i męczyłam, narzekając, że to samo dziecko się chyba wstydzi swojej płci i że nigdy się nie dowiem, czy jestem matką chłopca czy dziewczynki. W końcu zrobili mi cesarkę, wyciągnęli malucha i pytam, gorączkowo, w emocjach: i co? i co? A lekarz: dziecko! Zabrali mi je, poszyli, zawieźli na salę - a ja nadal nie wiem, jaka płeć! Sama byłam, nie miałam kogo poprosić o zdobycie tej informacji, na której przecież tak mi zależało. W końcu pielęgniarka przywiozła moje dziecko, a ja do niej błagalnie: powie mi pani, czy to chłopak czy dziewczynka, bo jestem po operacji i mogę mieć problem z rozebraniem dzidziusia...? - Jak to, pani NIE WIE?! Dziewczynka. Cały czas tak czułam :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
upppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To teraz ja :D Mój poród odbył się 16 kwietnia 2006r. dokładnie w wielką niedzielę :P ale cofnijmy się troszkę wstecz... w wielki czwartek poszłam do mojej pani ginekolog ( termin miałam na 19.04 dokładnie w moje 18 urodziny). Pani Doktor powiedziała, że w każdej chwili może się zacząć. Na KTG nic tego dnia nie wyszło więc myślałam, że mój lekarz przesadza :P W wielką sobotę zadowolona poszłam z samego rańca z koszyczkiem do kościoła ( na nabożeństwie w w.cz i w.p. nie byłam bo rodzice mi zabronili :P). Wracając z kościoła spotkałam 3 koleżanki. Połaziłyśmy trochę po osiedlu, posiedziałyśmy na ławce, te oczywiscie brzuch mi zmacały w każdą stronę ;P Po obiedzie poszłam z moim obecnym mężem i naszym przyjacielem na spacer. Przeszliśmy 2 razy przez wąwóz ( w lublinie jest taki dosyć spory wąwóz między 2 dzielnicami) potem poszliśmy nad Bystrzyce i tak się uzbierało ok 3km. Oni w tym czasie oczywiście po raz setny planowali jak tu się umówią jak zacznę rodzić co by mi towarzystwa dotrzymać ( miałam skierowanie na cc ale u mnie w szpitalu czeka się aż się zacznie akcja porodowa nie ma planowania terminów). Wróciłam do domu, wzięłam sobie dłuższą kąpiel, siedzę w pokoju, robię sobie pedicure i nagle... uppps... coś pociekło... myślę sobie: Nietrzymanie moczu czy jak? Przecież mi się to nie zdarzało... Potem sobie obczaiłam, że to troszku nie z tej dziurki więc chyba to wody jednak... była gdzieś godz. 21. Powiedziałam mamie co i jak więc zaczęłyśmy się zbierać. Zadzwoniłam do mojego ( wtedy narzeczonego) i mojego przyjaciela. Ci polecieli jeszcze po jednego naszego przyjaciela, który jak zwykle im oznajmił przez domofon: no dooobra ale ja się jeszcze muszę przebrać :D ( ja do prawdy nie wiem co on ma z tym przebieraniem xD). W ok 2 minuty we 3 dobiegli pod moją klatkę a ja sobie z uśmiechem idę z walizą :D Na co oni: kurde to my tu biegniemy, już sobie wyobrażamy Ciebie drącą gębę jak w filmach a Ty nic? Wsiadłam do taksy z moją mamą, która kazała chłopakom polecieć po mojego ojca do kościoła, bo stwierdziła, że banda chłopów mi się w szpitalu nie przyda i pojechaliśmy :D No to ta święta trójca poleciała do tego kościoła ( rozdzielili się w razie gdyby ojciec wracał drugą drogą). Wparowali na czuwanie ( ludzi cała masa, w kościele cisza itd) i teatralnym szeptem na cały kościół: Proszę Pana Kalina RODZI!!! :D W tym czasie z mamą dojechałyśmy na porodówkę. Wchodzę sobie legalnie- jeszcze uśmiechnięta i nagle słyszę przeraźliwy pisk pod windą i: oj jak boli ojjjj ojjjj jak boli. Wtedy mój wyraz twarzy z deczka się zmienił... Weszłam do gabinetu, badanko- okazał się, że wody mi się sączą i lekarz kazał powiedzieć jak poczuję pierwsze skurcze to mnie potną od razu. Wpisali już nawet datę do książeczki zdrowia dziecka 15 kwietnia ( potem poprawiali:P). Otrzymałam również zakaz jedzenia bo miałam mieć narkozę ( krzywy kręgosłup, niedomykalność kręgów, więc mowy nie było o podpajęczynówkowym znieczuleniu). Rozgościłam się w sali z dwiema mamuśkami, które już były po ( "wielkość" noworodów mnie przeraziła :D). Ciężko mi było zasnąć... brzuch mi co chwilę twardniał, kręgosłup bolał jak piorun ( myślałam, że boli po tym spacerze gigantycznym). Co chwila siku... brzuch nadal staje dęba... no cóż bywa sobie myślę. Na drugi dzień śniadania nie dostałam, w końcu w porze obiadowej położna mówi: Pani je, bo pani chyba nie poleci dzisiaj :D No to się objadłam jak głupia :P Po obiadku (ojjj pyszny był :P) na KTG a lekarz do mnie: Pani ma skurcze co 3 minuty! A ja: Aaaaaa to to są te skurcze! Lekarz oczy w słup i pyta od kiedy tak mam a ja na to, że od wczoraj :D Biegiem wezwali anestezjologa. Ponieważ trochę się zeszło zaczęłam czuć już bolące skurcze... rozwarcie w prawdzie było małe bo na jakieś 2 palce ale ja już prawie mdlałam z bólu xD Przyszedł czasna cewnik... ja oczywiście panika!!! Tyle się na forach naczytałam, że to pioruńsko boli itd... i mówię babce, że ja się boję, a ona: Czego? No ja na to, że wsadzania cewnika a ona: ale Pani ma już cewnik :D Przylazł w ten czas po mnie lekarz ( bardzo miły) i mówi: zapraszam na stół. Ja znowu zbladłam z przerażenia... anestezjolog do mnie, że nie mogę mieć narkozy po tym super obiadku i że będziemy kłuć ( zaznaczam, że na widok jakiejkolwiek igły mdleję... straszny tchórz ze mnie :P). Lekarz się napocił przy znieczulaniu bo wbić mi się nie mógł :P próbował z 6 raz :D W końcu po wielu staraniach i okropnym bólu udało się :D Leżę sobie i upieram się oczywiście, że ja nadal czuję... no to Ci mnie kłują igłą ja nic. W końcu dre się: Mówił, że czuję! Pan mnie dotknął! A lekarz: Spokojnie... ja panią przeciąłem, bolało? I tu już myślałam, że wykorkuję :D więc anestezjolog smyra mnie po buzi, położna trzyma za rękę, a lekarz sobie tnie w najlepsze i mi opowiada dowcipy typu przychodzi baba do lekarza :D A ja taka ogłupiała trochę mówię: Panie doktorze! Ale Pan do Ziobry jest podobny! :D W końcu wyjmują dziecko!!! Pytam: dziewczynka? A lekarz żartowniś mówi: A skąd! Chłop jak nic! A ja z takim przerażeniem: To niech pan utnie co trzeba i powiemy, że Pan z pępowina pomylił!!!! Ja nie chce syna!! ( oczywiście i tak bym kochała synka nad życie, ale jakoś tak nastawiona byłam na dziewczynkę). Podają mi moją paskudę a ja na to: Boże! To dziecko jest RUDE! I brzydkie! Lekarz oczywiście wyprowadził mnie z błędu mówiąc, ze to krew ( nie miałam okularów a mam sporą wadę wzroku) a następnie stwierdził, że takiej pacjentki to jeszcze nie miał, której by się dziecko nie podobało :D Po czym poprosił o mniej śmieszne komentarze grożąc szwem w formie zygzaka :D Kiedy było już po wszystkim przyleciała moja siostra a jakieś położne ją na porodówkę chciały wziąć ( moje 2 siostry też były w ciąży a ta jedna taki sam bojuch jak ja) a ta w płacz, że ona jeszcze nie! Ze ona za 3 miesiące ( miała bęben jak bliźniakami xD) I tu zaczęła się prawdziwa komedia :P ja miałam prawie 18 lat a na sali leżałam z 30stkami :P były 2. Ponieważ porodu rodzinnego nie miałam, to nie wiedziały kto jest ojcem dziecka :D a to takie plotkary były :P i zaczęły się odwiedziny :D Ponieważ moja mama miała 1 fartuch ( były obowiązkowe a nie chciało się wszystkim kupować) to ustaliliśmy, ze jak przyjdą moi znajomi to będą włazić na 5 min pojedynczo i już :P No i przylazła ta moja kochana święta trójca ( wyżej opisani) i jeszcze jeden mój dobry kolega ( razem tworzyliśmy bardzo fają paczkę). Pierwszy wszedł mój obecny mąż. W garniaku z różyczką, pocałował mnie w czółko na przywitanie, cześć "kochanie" itd, mała spała... baby już sobie znaki pokazują, że to "TEN" :D Mój kochany ogląda dzidziusia i stwierdza: oj nosek to ma po mnie :) W końcu wyszedł... wchodzi mój przyjaciel. Też garniak, różyczka, całuje mnie w czółko, cześć "kochanie" jak się czujesz itd... i mówi oj oczka to ma po mnie. Baby mało z łóżek nie wypadły :D Potem wchodzi 3 i ta sama sytuacja :D garniak, różyczka, "kochanie" buziak w czółko i tekst: Ooo ale ma zgrabne rączki... pewnie będzie grała na gitarze tak jak ja :D baby zzieleniały :D Aż tu zaraz po wyjściu tego kumpla wpadł 4ty kumpel :D Też oczywiście garniak, róża, buziak i tu swierdził ( dziecko zdążyło się obudzić) że mała jest tak zainteresowana TV, że na bank będzie informatykiem jak on :D Mina Pań z sali bezcenna :D:D:D:D Potem przez cały dzień się na mnie lampiły a ja miałam niezły ubaw... właściwie z ich niezaspokojonej ciekawości :P:P:P Ze szpitala wyszłam w swoją 18 :) THE END

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O Boziu! teraz zobaczyłam jak się rozpisałam xD hahahahahahaha Sorry dziewczyny :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajne to miałaś fajne
bellik, przeczytałam z uśmiechem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
belik super az sie usmiałam z tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
uppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bellik - a może u sióstr
też było zabawnie? Fajna historia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dskcnmvcmf,ve.;e3
jeszcze, jeszcze....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wonderful Life000000
up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
moja przygoda nie jest ani smieszna a ni załosna normalna ehehh ok umnie było tak 29 grudnia 2009 mialam kucie w pachwinie wtrafiłam do szpitala wiec sylwester w szpitalu 1 stycznia wyszłam na własne żadanie w czwartek miałam wizyte u lekarza wiec zdenerowowana poszłam bo miałam problemy z wypisem oki ale ona stwierdziła ze moje cisnienie jest tak wysokie ze musze znowu isc do szpitala i tam zostac do terminu porodu wiec 9 stycznia w wtrafiłam oki zrobili mi badnia poznałam super dziewczyny z którymi do dzis trzymam kontakt z 17 na 18 wzieli mnie na porodówke zeby wywołac poród ale zel nie zadział kroplowki tez nie wiec ja juz miałam dosc lezenia na tej porodówce sama w srode postanowiałam ze wypisze sie na własne zadanie i co i dym z ordynatorem ze on mnie juz nie wypisze i ze znowu zastosuja zel a ja mu mówie ze jak zele nie działaja i kroplówki to ja nie bede dłuzej czekac i ide do domku lub chce cesarke po wielkiej awanturze i kłótni z ordynatorem nawet zaczełam tupac nogami hehe i wkoncu zrobili mi ceserke jak lezałam na stole to gadałam z anestozjolegiem by szybko zleciało a on ze zaraz poczuje szarpniecie i on mówi że dziecko jest na świecie a ja na to a zyje a on sie pyta czy nie słyszłam jak płakał a ja ze nie i tak 20stycznia 2010 o 11:30 waga 3300 i 52 cm zwrostu przyszedł na swiat moj mały skarb jak Ernest a i oczywiscie kazłam do meza zadzwonic jak sie urodzi a maz wtedy był w sklepie jak ja urodziłam potem jak mnie juz przewiezli na sale przyszedł maz widziałam ze tłumi łzy w oczach a potem przyjechała tesciowa i sie rozryczła jak go zobaczyła w sumie ja tez jak usłyszalam ze zyje tez sie popłakałam nasteonego dnia był obchód i on domnie ze czy nadla chce do domku a ja ze teraz to mi obojetne achhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
upppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh to ja tez napisze a co mi tam Pamiętna sobota zaczęła się zupełnie normalnie: rano śniadanko, spacerek z psem. potem pojechałam z tatą oddać do laboratorium mój wymaz na paciorkowca. Nabiegaliśmy się trochę po schodach, bo laboratorium było na trzecim piętrze, a przed tym jeszcze pomyliliśmy budynki. :P i wreszcie na zakupy :) wróciłam do domu strasznie umordowana, nawet nie miałam siły jeść, ale zmusiłam się, bo mężuś zamówił mi placki ziemniaczane z sosem czosnkowym i tak powiedzialam do meza, ze jakbym dzisiaj miala na porodowce wyladowac to zabije oddechem. :P czułam się wykończona, ledwo stałam na nogach, więc poszłam się położyć. Ok. 18:30 (akurat leciały kuchenne rewolucje :P) poszłam się wysiusiać. Wstałam z muszli i jak szybko wstałam, tak szybko usiadłam zalewając przy tym pół łazienki. SZOK! wołam "mały chyba wody mi odeszły" maly przyleciał wyrwany ze snu, stanął jak wryty i tak przez chwile gapiliśmy sie na siebie. A skurczy brak. Szybki telefon do lekarza i jedziemy do szpitala. Dobrze, że torba od miesiąca spakowana. Drogę pokonałam uwieszona na komórce, bo rodzinka wydzwaniała z życzeniami powodzenia. Gdy zbliżaliśmy się do szpitala, w radiu leciała piosenka „niepokonani Perfectu :) i tak mi jakoś to utkwiło w pamięci. Na izbie przyjęć wypełniliśmy jakieś formalności, poskładałam autografy i odesłano mnie na trakt porodowy. Położna nas zbadała, położyła do łóżka, na które musiałam wskakiwać :> i podłączyła do KTG, a męża wysłała do domu. Zaczęło boleć, bardzo, przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Po 3 zadzwoniłam po mojego skarba. Stawił się dzielnie. przenieśli nas do sali do porodu rodzinnego. my tu z mężem gadu, gadu, a skurczy brak :/ nasze dzieciątko się rozmyśliło. o 9:00 dostałam kroplówkę z oksytocyną i ała... najprzyjemniejszą częścią porodu była lewatywa :P potem dostałam zastrzyk znieczulajacy, ae jak dla mnie to wcale nie działał :/ prosiam męża żeby mi położną zawołał, ale nie chciał wredota jedna, to się darłam na pół szpitala "raaaatunku!!!!". heh potem mi było głupio :P i wszystkich przepraszałam. Poród odbierał bardzo sympatyczny lekarz, który wchodząc na salę powiedział: „no w końcu pani, myślałem, że już się nie doczekam. Chyba już miał dosyć moich wrzasków :P Dobrze, że nie trafiłam na dyżur mojego ginekologa, bo wstyd by mi było potem mu się pokazać :P. Położna cały czas motywowała mnie mówiąc „Pięknie pani Izo, ale jakoś mnie to nie przekonywało skoro Zośka wciąż jeszcze była w środku :>. W końcu wyskoczyła o13:50 i było to niesamowite przezycie :) Położyli ja na mnie. Była taka malutka i gorąca. Cudna. Od pasa w gorę kserokopia tatusia, od pasa w dół cała mama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na pytanie polożnej jak sie czuje, powiedziałam; "jak wypluta landrynka bez nadzienia" sie usmiala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
uppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polly*
up up up :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm..ja w oczach położnej zrobiłam z siebie wariatkę.Pomijam fakt,że miałam indukcję,te skurcze i bóle trwały 4 dni,ale do rzeczy-leżę sobie już na łożku,ileś tam godzin podpięta pod ktg,zmęczona skurczami niemiłosiernie.Co skurcz położna każe mi pchać, i mówi ''bardzo dobrze,bardzo dobrze,pchaj'' mąż dopinguje żebym pochała bo widać główkę a ja na to ''ty to ile tej główki już wyszło na wierzch?'' on pokazał na palcach-sam czubek a ja wrzask i pretensje ''kurwa ja myślałam że już conajmniej połowa a ty mi mówisz że dopiero włosy widać i czubek?!'' dobra leżę ,pcham,zaczynam powrzaskiwać..położna znów bardzo dobrze,pchaj,pchaj (po bólu wywnioskowałam że już więcej tej glowy wyszło) i w pewnym momencie coś mnie zablokowało,przestałam przeć i wrzask ''ja nie będe pchać , nie chcę rodzić bo mnie boli,nie urodzę!!!'' przyszła 2 położna,pyta co się dzieje na to pierwsza '' no dziewczyna nie chce pchać'' a ta druga franca złapała mnie za nogę,bez ostrzeżenia wygięła mi ją tak boleśnie,że wypchałam dziecko chyba z tego bólu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
upppp zeby temat nie umarł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
ale cisza tuu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaskalisa
uppppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania23L
Ja opowiem swój nie wiem czy śmieszny ale opowiem. 4 tyg przed terminem przestałam brać leki na podtrzymanie mówie wtedy do tego mojego (choćby nie wiem co ale urodze do 40 tyg bo noe chce wywoływanego ponoć gorzej boli ) termin na 10.12. A tu nic ale wizyte miałam na 11.12 więc na następny dzień dre do gina i do mnie prosze sie kulnąc na łóżko z uśmiechem no i bada mnie i puta sie czy skurce miałam a ja nie nic a on że bym sie ubrała i zasuwała do szpitala bo w każdej chwili moge urodzić (rozwarcie na 3 cm) a ja o niego co pan oszalał ja po torbe do domu musze jechać :D a on patrzy na mnie zdziwiony. O 18 dojechałam do szpitala skierowanko dałam i na pokój mnie dali bo jeszcze wody chcieli zbadać jakiego koloru są no i usg. Ze mna taka jedna jeszcze była poznałyśmy sie w szpitalu no i pierwsza weszłam na wesoły fotel no i lekarz pobiera te wody sa ok oczywiście wiec wychodze i wchodzi po mnie ta gruga a ja czekam z jej mężem na korytarzu bo jeszcze to usg zakichane stoje a tu nagle jak ze mnie zeszło aż było

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania23L
słychać Prask po podłoge:) no to krzycze do tego jej męża weź pan wejdź po lekarza bo mi wody odeszły wiara z pokojów powylatywała co si dzieje :) no to co na porodówke i tak leżałam sobie i leżałam tak do 22 i jak mnie skurcze chwyciły to było słychać ale ból ale boli. Wkońcu z bólu pytam sie położnej pani do 12 (w nocy ) urodze a ona jak ie pani spręży :p a wiedziałam że rano taki lekarz przyjdzie że ze strachu laski boja sie rodzić wiec po 20 mon mówie pani już czuje że już a ona zagląda mi w nią i mówi niech pani prze no to jak sie zaparłam i 2 skurcze parte i synuś na świecie w sumie rodziłam 2.5 godz i urodziłam o 23.30 . A położna patrzy na zegarek i mówi ma pani wyczucie czasu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×