Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zupełnie nieważne

To bardzo boli. Bardzo, bardzo...

Polecane posty

Gość zupełnie nieważne

Z forum Onetu - cytat. opowiem Ci krótka historyjkę... kochałem kiedys kobietę, kochałem ją całym sobą wyjeżdzała na roczne stypendium za granicę obiecywaliśmy sobie, że damy sobie radę, że będziemy razem mimo, że odległość tak wielka będzie między nami. na kilka dni przed jej wyjazdem oświadczyłem sie jej, byłem taki szczęśliwy. wyjechała, "trwoniłem majątek" dzwoniąc do niej pisząc, wysyłając tysiące smsów... niby daleko od siebie a byliśmy tuż obok... a tu nagle dostałem z jej skrzynki maila bedącego odpowiedzią na innego załączonego maila, którego treści nie chciałbym sobie wspominać... maila, który pisany był odpowiedzią na obrzydliwie sprośny tekst, z którego dowiedziałem się między innymi skąd moja "narzeczona" pożyczyła na wyjazd... chwyciłem za telefon i pierwsze co usłyszałem, to oskarżenie: "jakim prawem grzebałem w jej skrzynce"??? a ona przyleciała dziń później i wzięła mnie na płacz... mówiła, że nic się nie stało, a ten mail od jej byłego faceta (20 lat od niej starszego, mającego żone i dwójke dzieci), to jedynie jego sposób wyrażania się i nie ma nic wspólnego z prawdą... uwieżyłem jej... i znów było prawie jak dawniej... prawie robi różnicę spędziliśmy razem Sylwestra wróciła do Brukselii 5 dni po wyjezdzie z Polski pojechała na wycieczkę do Paryża strasznie źle się czułem nie wiedziałem co się dzieje odezwała się po tygodniu... a ja wcześniej dostałem maila wysłanego od niej do koleżanki - przepraszała, że właśnie uwiodła chłopaka, który sie tej jej przyjaciółce bardzo podobał... starałem się wymazać sobie ją z pamięci... znów wróciła na dzień miałem się z nia nie spotykać spotkałem się jej łzy, jej dotyk nie marzyłem o niczym innym, nie byłem już wściekły nie nienawidziłem juz jej i tego co mi robiła... byłem chory z miłości, a ona była całym moim światem obiecaliśmy sobie, że damy sobie jeszcze jedną szansę... wyjechała znów było jak prawie prawie dawniej, prawie prawie robi różnicę później dostałem kolejnego maila w którym opowiadała swoim przyjaciółkom, że chyba zdecyduje się na dzieco z Juanito, czy Jopsepho, czy jakimś tam... chciałem wywalic przez okno wszystkie jej rzeczy. powstrzymali mnie znajomi... (gdyby była wtedy tuz obok - zabiłbym ją i czułbym z tego satysfakcję) kompletnie nie wiedziałem, jak mam sobie poradzić z emocjami, tłamszonymi w sobie przez niemalże rok... (w efekcie rozbolała mnie głowa, tak że chciałem sobie roztrzaskać sobie głowę, a ja trafiłem do szpitala. okazało się że ciśnienie podskoczyło mi do 230/180) następe tygodie byłem jakby nieobecny... jedyne co czułem to przewracająca mieszanka bólu, wciekłości, nienawiści, żalu. zew krwi i nieskończona autoagresja, szał, który trwa w nieskończoności... tak bardzo chciałem wyć, krzyczeć, ale nie byłem w stanie powiedzieć słowa... wróciła... wpadła po swoje rzeczy... koledzy nie ostrzegli mnie że jest w domu... została na dwa mniesiące... nie było juz jak wcześniej, nie było już prawie, ani troche... jej obecność tłumiła ból, tłumiąła szał... ale nie potrafiłem juz zbliżyć sie do niej, mimo iz bylismy razem tak blisko. gdy odchodziła, to nienawidziłem jej, gdy była blisko kochałem i zapominałem o tym wszystkim kiedyś, jak pilismy sobie piwko ze znajomymi, padło głupie pytanie żart: czy to prawda, że kobiety sypiając ze swoimi partnerami wyobrażają sobie, że robią to z kims zupełnie innym. z jej ust padła odpowiedź... tak, za każdym razem, gdy w ciagu ostatniego roku robiłam to marzyłam o tym, że robię to (i tutaj powinno sie znaleść moje imie)... po tym żarcie, przyjaciele zaczęli mnie ratować... na całe szczęście nagle oświadczyłą, że leci do Stanów... przed wylotem ośwaidczyła mi, że zawsze mnie kochała, ale w ramach szczerości musi mi opowiedzieć... bez sensu... jej było z tym łatwiej, za każdym razem jak to zrobiła, że wiedziałem o tym. ona przepraszała i było już po sprawie. a to ja cierpiałem... a ten rodzaj cierpienia jest niewyobrażalny... dlatego uważam, że moe czasami lepiej ugryść się w język i zamilczeć w pewnych kwestiach na wieki, chyba że zależy komuś, na zniszczeniu kogoś, albo jakiegoś uczucia, bo związek po ujawnionej zdradzie juz nigdy nie bedzie taki sam... mówienie partnerowi o swoich historiach w ramach "szczerości" uważam, za jedno z największych barbażyństw i zwyrodnialstw, jakie można wyżądzić kochającemu człowiekowi... który nawet jeżeli wybaczy, to nigdy juz tego nie zapomni, a jeżeli zapmni, to nigdy nie wybaczy... ~salvinorin, 25.05.2006 14:41

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość argossa
Tak mi przykro, tak strasznie mi przykro ze ktos Cie tak zranil... Nie mozna krzywdzic ludzi, nie moza... Domyslam sie co czujesz ja mam troszke inny problem z moim mezem, ale tez bardzo boli. Nie wiem czemu najblizsza osoba moze nas tak zranic... pozdrawiam i bardzo wspolczuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka jedna zagubiona
jeśli już ktoś ma zdradzać to niech robi to inteligentnie. Tak żeby druga strona się o tym nigdy nie dowiedziała i nigdy nie domysliła. Dlaczego więc faceci (kobiety niektóre też) są tak glupi, że nawet zdrady nie potrafią ukryć....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doswiadczylem czegos podobnego. Niby wszyskto, ladniei pieknie, ale cos mi nie gralo. Jak zwykle mialem racje chociaz wolalbym czasami mylic sie. Oświadczyla, ze wraca do bylego, ale to byl pretekst tylko zeby skonczyc wszystko a prawdziwy powod - KASA i SEX - platny sex. Otrzymala propozycje i sie zgodzila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlatego jestem zdania
że po zdradzie należy zakończyć związek... A już przynajmniej zluzować własne zaangażowanie - jeśli to był "wypadek przy pracy" partner będzie bardzo sie starał, żeby naprawć to co popsuł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×