Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość głupia oj głupia ty

na hustawce emocjonalnej

Polecane posty

Gość głupia oj głupia ty

rozstalam się z facetem, jestem model "uczuciowy", wiec ciężko to zniosłam, choc inicjatywa była moja. Postanowiłam zająć się sobą, pozłam na psychoterapie. Pomaga ;-) sama jednak zachodzę w głowę dlaczego gdy pojawia sie nowy facet włacząja mi się stare filmy? jestem tym , co w zyciu przeszłam, to jestem ja. Chce być dobra dla siebie, samowystarczalna emocjonalnie, niby wiem czego chce. Jednak gdy na horyzoncie pojawia się facet , wcale nie idealny, moje myśli zaczynają krążyć wokół niego i jestem skłonna pójść ze sobą na daleko posunięty kompromis. Robię nadal swoje rzeczy ( praca, przyjaciele, pasje, ćwiczenia) a w głowie mam tylko jego. A on się az tak bardzo nie stara. Chcę dobrego zwiazku, a zoo w mojej głowie robi mi chyba na złość. no cholera by to....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a moze boisz sie byc sama, dlatego dajesz z siebie tak duzo?? zeby on wiedzial, ze Ci zalezy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
szczerze współczuję. teżjestem tym uczuciowy a dodatkowo analizatorski. gratuluję odwagi i asertywności w kwestii psych. z własnego doświadczenia wiem że można sobie myslenie zmienić, afirmacje tez działają, sama jednak dalej w drodze i bez specjalisty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
i z przykrością stwierdzę /co cię nie pocieszy/ ze cieżko trzeba pracować nad tym. żeby wyhamowywać w pewnych chwilach, ugruntowywać sobie własne poczucie wartości i być choć w 50% egoistką. jak w związku ktoś jest całym światem to taki związek jest po prostu do kosza. najbardziej toksyczna sprawa na świecie. niestety. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
a niestety najstarszym sposobem żeby się gość starać zaczął jest go troszkę odsunąć i troszkę olać. wydać się taką właśnie samowystarczalną /ale bez przegięcia/ i żeby się czuł potrzebny ... dać mu szansę. coś tam było kiedyś.... przeczytaj faceci są z marsa kobiety z wenus. ja też mam ten problem co ty. a w dodatku teraz sama jestem i niestety każdy co się pojawi niemal wielbiony przeze mnie jest! co mi ne służy ... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
też znam ten chlebek popróbuj afirmacji. też ciekawe że jedni się z tym rodząa inni mają ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
zgadzam się. i że się psują też się zgadzam. ale nestety napomknę o złotej równowadze. przysmęcę też że czas dawania jest i brania. najprościej jest powiedzieć sobie, że nie będzie się postępowało by aimponować. kochaj i daj się kochać, dawaj i bierz itd... itp... naprawdę to się da wypracowac - słyszałam gdzieś ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez czytalam \"dlaczego mężczyźni kochają zołzy\" dobra ksiazka, ale jakos dla mnie ciezka do zrealizowania ;]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
a ja nie czytałam tego. ale niestety mamy za dobre serca skarbie. zdecydowanie. a to ei do końca jest tak ze co dasz to do ciebie wróci... przynajmniej nei od razu. a facet doceni jak bedzie odpoweidni. problem w tym raczej ze miliony kobitek tkwia w zwiazkach z nadzieją ze doceni.... a tu jestem przeciw !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
bo on nie docenia. i ona mają żal że nie docenia a powinien. ale juz się przyzwyczaiły i rozgorycznie i żal rośnie. to ja już wolę być samą. cieszę się że ty jużw takim związku nie jesteś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
o! to całkiem jest... cytuję : Przetrwają tylko zołzy Izabela Marczak28-03-2005, ostatnia aktualizacja 28-03-2005 18:55 Kochasz go i robisz dla niego wszystko. Porzucasz dawnych przyjaciół i własne przyjemności, każdy grosz wkładasz w budowanie wspólnego domu, w końcu... zostajesz na lodzie. Bo byłaś zbyt miła Na początku była... miłość. 24-letnia Agnieszka, studentka nauk politycznych, poznała cudownego 31-letniego administratora floty samochodowej. Misiaczek był kochany, milusiński i czuły. Tak przynajmniej wydawało się Agnieszce, bo jej znajomi byli odmiennego zdania. - Z kim ty się związałaś, kochana? - mówili przy każdym spotkaniu. - To cwaniaczek, gbur i prostak! - Twoi znajomi to ludzie kompletnie nie na poziomie. Kompletna żenada takie towarzystwo, jak chcesz, to spotykaj się z nimi sama, dla mnie to obciach - mówił jej misiaczek.. Agnieszka przestała spotykać się ze swoimi przyjaciółmi. W życiu pary zakochanych zagościli wyłącznie znajomi "pana czułego". - Jak kochasz, to płyniesz - opowiada dziś Agnieszka. - Zatracasz się w uczuciu, ufasz. Już wtedy intuicja podpowiadała mi, rzuć go, nie brnij dalej w ten związek, ale lekceważyłam ją, tłumacząc, że to zwykłe wątpliwości, które muszą się pojawić, gdy drugiemu człowiekowi oddajesz wszystko. A Agnieszka oddała wiele. Dla Mr Czułego poświęciła studia doktoranckie, by odciążyć go finansowo, i wzięła dodatkową pracę, by mogli wziąć kredyt na wspólne mieszkanie. - Mieszkaliśmy razem na 20 m kw. - mówi. - Postanowiliśmy kupić coś większego. Wzięliśmy 130 tys. kredytu, resztę 50 tys. po połowie dopłacili nasi rodzice. W komisie kupiła używany samochód, ale misiaczek przekonał Agnieszkę, że bryka jest kiepska, a on, pracując w firmie samochodowej, może jej załatwi coś lepszego. - Sprzedał mój samochód za 20 tys. i załatwił lepszy za 40 tys. - opowiada. - Tyle że samochód zarejestrował na siebie. Samochód kupiony, mieszkanie kupione i urządzone. Najwyższy czas, by się wprowadzić i wieść szczęśliwe życie. - Tymczasem słyszę od niego: "Czuję się osaczony. Nie jestem gotowy na wspólne życie. Potrzebuję czasu" - wspomina Agnieszka. "Jak ty to sobie wyobrażasz?" - zapytałam go, "Mam się wyprowadzić?". "Owszem, zabieraj się stąd" - usłyszałam. Z dnia na dzień Agnieszka została bez ukochanego, bez środków na życie i bez przyjaciół. - Nie miałam, gdzie mieszkać, za co wynająć mieszkania i tonęłam w długach - mówi. - Nasi (jego i moi) znajomi raptem przestali mnie poznawać na ulicy. Wstyd mi było prosić o pomoc rodziców. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Pomogli jej starzy znajomi. Za półdarmo wynajęli jej mieszkanie, wspierali psychicznie. Ale ona i tak prawie pół roku co wieczór po zajęciach fitness, które prowadziła, przychodziła do domu i płakała. - Aż wreszcie zdarzył się wypadek, który przywrócił mi świadomość - opowiada. - Na zajęciach mój ulubiony ćwiczący 50-letni żywiołowy pan Marek miał zawał. Umarł na moich rękach. Siedziałam przy nim przez kilka godzin, czekając na przyjazd jego rodziny, i nagle pomyślałam: "Życie jest takie krótkie, a ja się bujam z takim kutafonem, przejmuję się takim żałosnym farfoclem". Agnieszka stanęła na nogi. Wynajęła adwokata, wniosła do sądu sprawę przeciw "misiaczkowi" i ją wygrała. Dziś 28-letnia Agnieszka po dwóch latach nieudanego związku i dwóch walki w sądzie mówi: - W związku i w życiu trzeba być twardą suką. Inaczej faceci cię zeżrą. Dziś nie jestem już w stanie nikomu zaufać w stu procentach. Sama o sobie decyduję, sama sobie radzę i nie rezygnuję z własnych potrzeb dla nikogo. No chyba, że dla mojego psa - dodaje ze śmiechem. Co by było, gdyby... ...Agnieszka od początku była zołzą? (Według Sherry Argrov, autorki książki "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?") Zołza, nawet gdyby się w tym "misiaczku" zakochała, ich związek nie przetrwałby dłużej niż dwa tygodnie, więc nie doszłoby nawet do problemów finansowych. Wyrafinowany cwaniaczek nie przebrnąłby przez wymagania zołzy. Ta bowiem kategorycznie broniłaby swojej niezależności, nie poświęciłaby spotkań ze swoimi znajomymi na rzecz jego koleżków czy chociażby na to, żeby spędzać więcej czasu z nim. Nie robiłaby cielęcych oczu za każdym razem, kiedy on wraca z pracy, nie dałaby mu poznać, że świata poza nim nie widzi, a co już w ogóle w grę nie wchodzi, wykluczone, żeby pokazała mu, że w jakikolwiek sposób jest od niego zależna, nawet gdyby była. Bo prawdziwa zołza potrafi tak rozegrać sytuację, że facet uważa, że siła i decyzyjność leżą po jej stronie. Nie jest jędzą ani wrednym babsztylm, jakiego gra Joan Colins w "Dynastii", lecz przeciwieństwem "zbyt miłej" kobiety. Takiej, która daje wszystko mężczyźnie, którego ledwie zna, niewiele od niego wymagając. "Miłe dziewczyny powinny wiedzieć to, co świetnie rozumie zołza, że nadgorliwość w zadowalaniu mężczyzny pozbawia nas jego szacunku i bywa powodem rozpadu związku". "Zołza potrafi dawkować czas, który poświęca mężczyźnie. Raz jest do dyspozycji, innym razem nie. Ale jest miła - tłumaczy autorka. - Miła na tyle, żeby brać pod uwagę, kiedy on miałby ochotę ją widzieć, i czasami się dostosować. Efekt? Żadnej przewagi". Gdyby więc Agnieszka była zołzą, to on zapewne nigdy nie chciałby powiedzieć jej "wypier...", bo zbyt by go intrygowała jej siła, niezależność i niedostępność. Może nawet byłoby jeszcze inaczej - "Mr Misiaczek" bałby się, że może zostać przez nią wyrzucony za drzwi w samych gaciach i bez grosza w kieszeni. "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" Sherry Argrov, wyd. G+J, Warszawa 2005. Cena 29,90 zł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
prawda jest chyba taka, ze trzeba faceta nauczyc dawac i doceniac to co dostaje. bez tego ani rusz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alehar26
jeszcze kawałeczek.... Gdyby więc Agnieszka była zołzą, to on zapewne nigdy nie chciałby powiedzieć jej "wypier...", bo zbyt by go intrygowała jej siła, niezależność i niedostępność. Może nawet byłoby jeszcze inaczej - "Mr Misiaczek" bałby się, że może zostać przez nią wyrzucony za drzwi w samych gaciach i bez grosza w kieszeni. "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" Sherry Argrov, wyd. G+J, Warszawa 2005. Cena 29,90 zł ej głupia ty ... to ja od topika damą być. tak właściwie raczej powinnam spytać jak być zołzą... bo o to mi chodzilo ale nie umiałam tego sprecyzować jak i całego życia swego haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość imat
wiecie co, jak jedno kocha a drugie nie to wlasnie tak jest. Jedno cos robi a drugie nie kocha to i odchodzi a to co kocha ma zal.. ale jak on i ona kochaja i jendo i drugie cos robia npo ja ide tu, on tam, ja rezygnuje, on itp ale sie oboje kochamy, tworzymy zwiazek i trwa:) i tu jets roznica musza kochac oboje:) a nie ze zołza trzeba byc to wtedy itp. Zwiazek to my, nie ja, to agape nie, ego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×