Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zenek oportunista

duża częśc nauczycieli to totalne gamoki.....

Polecane posty

Gość pfffr
Owszem, nauczyciele są różni, ale zrzucanie tylko na nich winy za tępote uczniów to jakieś nieporozumienie. Jak ktoś się chce nauczyć, to nauczy się w obojętnie jakiej szkole, i z obojętnie jakim nauczycielem. I nie jestem nawiedzonym nauczycielem który poczuł się urażony, tylko uczennicą liceum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Popieram to gamoki nie ztej
ziemii! Hejka ludzie!! Dobrze rze buda się konczy, bo szkola to da nas, ruwnych lasek wyloncznie NUDA i KOSZMAR (jak zwykle;-)) Taki jeden nauczyciel od Anglika naczoł się wydzierać i miał pretęsje do mojej koleżanki bo zapomniała jak się mówi (fish!) no to wezwał ją do tablicy :(ona nie wiedziła i zaczoł się wydzierać!! A i napisał jej UWAGE!! a w uwadze było że ona jest wulgarna!!itd. a ona wcale niepowiedziała nic takiego do niegO!!! no powjedziala tylko zeby sam se qrfa poplywal... no trudno mam nadzieje że za pare dni go WYWALĄ!!!!narQ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez chciałabym być taka
fajna laska jak ty, a o tego fisza to sie nie martwcie !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Na studiach też gamoków jest
od ch...ja i ciut ciut! Dla przykładu podam wam Kafeterianki spis afer i przekrętów na Akademii Bydgoskiej (zbiór jedynie z ostatniego semestru): 1. Prorektor AB własnoręcznie podrabiał sobie recenzje swoich prac i fałszował podpisy osób jakoby je wystawiających, m.in. prof. Blejwasa z USA. Profesor Blejwas pytany o recenzję powiedział: "Nawet nie słyszałem o Bydgoszczy ani o AB!" 2. Trzynaście osób dostało się na anglistykę, bo rektor AB obniżył próg wymagań przyjęcia na studia w trakcie trwania egzaminów. Pozbawiono kandydatów równych szans. Mimo to rektor AB bronił zmian regulaminu egzaminów w trakcie ich trwania. Sprawę bada MEN. 3. Wielu profesorów odchodzi z AB. We wrześniu 2004 w aurze głośnego skandalu odszedł kolejny profesor, Witold Stankowski. Stwierdził, że nie widzi już miejsca dla siebie na AB, zarzucając nieudolność, donosicielstwo, kumoterstwo układów, kretynizm kadry, debilizm studentów oraz brak odpowiedniej atmosfery do pracy naukowej. 4. 24 września 2004 Wyborcza doniosła o korupcji na AB. Studenci AB byli zmuszani płacić i kupować egzaminy. Przed sądem stanął skorumpowany Kazimierz W, wykładowca na pedagogice. Studenci wkładać mieli banknoty do indeksów. Brak banknotu oznaczał oblanie egzaminu, a często również bęcki od straży akademickiej. 5. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, otrzymując niekompletne dokumenty od AB, praktycznie jednogłośnie odrzuciła wniosek o przekształcenie w uniwersytet. Mimo, że AB nie wypełniła prawidłowo wniosku, oskarżono Radę Główną Szkolnictwa Wyższego, że to ona nie zwróciła AB uwagi na te błędy. 6. Akademia Bydgoska przekształciła się z Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Jako Akademia egzystuje parę lat. Już teraz chce być jednak uniwersytetem i to w wymiarze pełnoprofilowym. Rada Główna Szkolnictwa Wyższego opiniowała wniosek AB o przekształcenie w uniwersytet. Decyzja była praktycznie jednogłośna - wszystkie 22 wyższe polskie uczelnie były temu przeciwne, jedna osoba się wstrzymała. Również przeciwne przekształceniu stanowisko zajęło Ministerstwo Edukacji Narodowej. Władze AB nazwały to zdradą i egoizmem czołowych polskich uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gamokowaci psorzy nie dają
dzieciom spokoju nawet w wakacje. Jeżdżą na kolonie jako wychowawcy i tam zamieniaja życie młodzieży w piekło! Nie pozwalają wyskoczyć do kiosku po prezesy ani do apteki po pigułki po, a za skrobanki to kto ma zapłacić. Sami chlają a młodzieży nie dają! Dla mnie nie ma żadnej różnicy między 16 a 19 latkiem. Więc dlaczego jednego wolno łoić gołdę a drugiemu nie? Bo takie mamy prawo - odpowiecie! A gó**no! Każden człowiek łamie absurdalne przepisy, w miastach jest ograniczenie prędkości do 50 km/h i nikt o zdrowych zmyslach go nie przestrzega. Podatki tez płaca tylko frajerzy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przykład kretyznizmu psorek
Pijana w 3 d*py nauczycielka zwalnia nas z lekcji, a pare dni póżniej wychowawczyni obniża nam zachowanie bo nauczycielka-chlejuska wszystkiego sie wyparła :( i powiedziała, że klasa uciekła 😡

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie darowałbym tego jako
ojciec! zażądałbym nadzwyczajnego zebrania rodziców klasy z wychowawcą i dyrektorem szkoły. Jakby to nie pomogło o wszystkim poinformowałbym kuratorium. Efekt murowany! Należy walczyć o prawdę i normalność w szkole!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A mojemu synkowi to psorka
powiedziała, że jak tak lubi przyrodę to lepiej niech się ptaszkiem pobawi, a nie zdaje na medycynę 😠 Co za wredny babon!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uważam że pozorowana
głupota jest mądrością w zawodzie nauczyciela,kunsztem i mistrzostwem, bo zapewnia skuteczność w działaniu i ułatwia nauczycielom sprawne funkcjonowanie. W końcu po kilkunastu latach pracy w szkole jestem tak naszpikowany edukacyjnymi idiotyzmami, że aż mi się one uszami wylewają. W pracy nikt na to nie zwraca uwagi, ponieważ każdy nauczyciel w mniejszym lub większym stopniu 'świruję' :P Niestety, pomysły szybko się wyczerpują, więc to, co było dobre w poprzednich latach, teraz może nie zadziałać. Spacer 26-kilometrowy wokół jeziora już był (oficjalnie mieliśmy się przejść mały kawałek, ale wyszło trochę dalej) - młodzież uznała mnie za kompletnego czubka, ale pić nie miała kiedy. Wróciliśmy w środku nocy, kiedy sklepy już były zamknięte. Najbardziej lubiłem jeździć na wycieczki z moim metroseksualnym kolega-polonistą, która w nocy wrzeszczał, że dzisiaj on myje chłopców, więc wszyscy mężczyźni ze strachu chowali się pod kołdrą i marzyli, aby szybko nastał dzień. Lepiej od niego nikt nie potrafił posługiwać się głupstwem jako metodą wychowywania :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Co do wyjazdów klasowych to
nauczyciele coraz bardziej boją się z nami jeździć :(. Im jestem starsza, tym mniej kilkudniowych wycieczek organizuje się w mojej klasie :(. Nie mówiąc już o wyjazdach do stołecznych teatrów (polonistka boi się, że wieś urządzimy i się nie będzie mogła nigdzie pokazać, poniekąd słusznie, bo ostatnio Kleku i Karton naćpali się przed 'Halką', wdarli się na scenę i sami zaczęli wyśpiewywać arie 😠). Jednym z lepszych praktykowanych na moich wycieczkach pomysłem były pompki na balkonie dla biednych trzeciorocznych chłopców, którym zachciało się obmacywać koleżanki i czestowac je 'ognistą wodą' akurat wtedy, kiedy nauczycielka wpadła z wizytą… No i niezawodne metody wychowawcze historyka (nie tego, tamten był jeszcze podstawówkowy), który chodził z niegrzecznymi kolegami za rączkę i razem z nimi pozował do zdjęć. Tych do kroniki szkolnej oczywiście. Wycieczki z rodzicami też mogą być ciekawe, ale niewielu jest takich, którzy by się do tego nadawali. Za niski poziom odporności na młodzieńczą głupotę. No, chyba że są to nauczyciele z innych szkół, wtedy i wychowawca ma z kim pogadać, i uczniowie mają co robić :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zasmucona belferka
Trudno się dziwić, że nauczyciele nie chcą jeździć na wycieczki. Kiedy pracowałam drugi rok (pełna chęci, werwy i pomysłów) zabrałam klasę na wycieczkę rowerową, a dokładniej na spacer rowerowy. Jeden z uczniów (14-letni chłopak) ignorował moje uwagi, szpanował przed dziewczynami, przewrócił się i zdarł sobie skórę w kilku miejscach. Mamusia zrobiła mi dziką awanturę (łącznie z biciem po twarzy, pluciem w oczy, wyrywaniem włosów i grożeniem sądem), że odechciało mi się jeździć na wycieczki. Nie zapominajmy też, że jeżeli na wycieczce uczennica zajdzie w ciążę, nauczyciel jest zobowiązany płacić alimenty 😡. Biorąc obecny pęd młodych ludzi do alkoholu, sterydów i narkotyków oraz ich niefrasobliwość, a z drugiej strony nawiedzonych rodziców, wycieczki przestały być dobrym pomysłem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość To nie nauczyciele są gamokami
tylko wy: uczniowie i wasi rodzice! Możecie mnie zlinczować czy zabanowac za to co napiszę, ale taka jest prawda! Jesteście debilami i tyle!!! Spróbujcie nauczyć matematyki, języka polskiego, geografii, historii i innych przedmiotów, jakichkolwiek, w I klasie technikum, w której 95% uczniów nie jest w stanie rozwiązać zadań typu: "Jurek odciął 1/3 deski, pozostało mu 40 cm. Ile cm miała deska?" albo "Ola miała trzy ołówki. Dokupiła trzy razy więcej ołówków niż miała. Ile ołówków ma teraz Ola?". Tacy uczniowie nie powinni przystępować do matury. Obserwuję wśród większości uczniów brak jakichkolwiek nawyków uczenia się, a do matury przystępują bezkrytycznie - "może się uda". Treści programowe z matematyki na poziomie podstawowym (w liceum i technikum) są obecnie na poziomie szkoły podstawowej przed reformą, a uczniowie i tak nie są w stanie się tego nauczyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Coś w tym jest niestety
Niektórzy twierdzą, zecoroczna porażka na maturach, to nie wina szkół. Bzdura! Czym wytłumaczyć to, że kiedy moja klasa w L.O. przerabiała końcówkę XX-lecia, tzw. liceum profilowane zaczynało barok ( w klasie maturalnej!!!) Zresztą, to właśnie tego rodzaju Szkoły zaniżają poziom ? do jednego z nich chodzi mój znajomy, który ledwo potrafi czytać i nie zna tabliczki mnożenia, a poziom rozszerzony przedmiotów jest dziesięć razy niższy od naszego podstawowego. Moim zdaniem (maturzystka 2007) tego egzaminu nie da się nie zdać, to fizycznie niemożliwe jest. Problem polega na tym, że takie osoby powinny siedzieć w zawodówkach, a nie być przepychane z klasy do klasy na siłę i dla zawyżenia wyniku szkoły. A tak - amnestia, na prywatne studia i hulaj dusza, jeśli masz plecy koleżanko…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzisiaj miarą wartości szkoły
i nauczycielki jest procent uczniów zdających egzamin dojrzałości. W Dwa Jeden, gdzie pracuję, zdają wszyscy lub prawie wszyscy. Zdarza mi się czasem "oblać" kogoś na ustnym, najwyżej jedną osobę na prawie 200 zdających, jakiegoś wyjątkowego drecha czy naziola. Ale i tak jest potem taka afera, że wolę przepuszczać wszystkich. Co mi tam :P. Jestem człowiekiem i chcę mieć święty spokój. Jeśli uczeń powie na egzaminie kilka słów, nawet bez sensu, zda. Jeśli nie powie nic, ale będzie w miarę grzeczny, też zda. Dopiero jak zacznie mnie wyzywać i rzucać doniczkami, to może nie zdać. Zasada jest prosta: róbta, co chceta :P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wszystko pomerdało się po
reformie. Od chwili, gdy została przeprowadzona reforma szkolnictwa, poziom oświaty w Polsce stale się obniża. Jest to proces powolny, ale już wyraźnie zauważalny. W tym kontekście dotycząca matur propozycja Ministra Szkolnictwa jest zgodna z trwającą już od kilku lat tendencją. W klasach 1-3, w których dzieci zdobywają podstawy wiedzy, korzystają one z ogromnej ilości podręczników, zeszytów ćwiczeń, kart pracy itd. Tak wielkiej, że dziecko gubi się w nich, nie mówiąc już o tym, że ma problemy z udźwignięciem tornistra. Weźmy do ręki podręcznik i program do języka polskiego. Odnosi się wrażenie, że umieszczone tam treści zostały wprowadzone wg zasady „na kogo wypadnie, na tego bęc”. Przedmiot „historia i społeczeństwo” to prawdziwy fenomen. Twórcy programu wyszli z założenia, że teraz musimy uczyć inaczej, a więc nie mając żadnej wiedzy faktograficznej uczymy dziecko na podstawie uogólnień, a potem w bardzo krótkim czasie przedstawiamy mu całą historyczną faktografię. Wprowadzane są treści, w których brak jest podstaw, brak elementarnych wiadomości, serce rośnie, a w głowach dzieci powstaje wielki chaos, mieszają im się pojęcia, mieszają się epoki...Jeszcze ciekawszy jest przedmiot stworzony przez „reformatorów”, a mianowicie „przyroda”, czyli zlepek fizyki, chemii, biologii, geografii i astronomii. Wiem, że kierowano się tu wzorem krajów zachodnich, ale te wzory, jak już wielokrotnie zdążyliśmy się przekonać, nie zawsze są dobre. To, który z elementów „przyrody” będzie szerzej i dokładniej omawiany, zależy od specjalizacji nauczyciela i doboru podręczników. Oczywiście „uczyć” tego przedmiotu można tylko po uzyskaniu kwalifikacji na podyplomowych studiach z „przyrody”. Ukończyłam takie studia i nie będę się wypowiadać na temat poziomu większości zajęć, ale poziom studiów podyplomowych i wszelkich kursów dokształcających to problem odrębny. Kończąc ten trzyletni cykl „przyrody”, uczeń nie ma pojęcia ani o geografii, ani o biologii, ani o fizyce, ani o chemii, ani o astronomii – czyli ma w głowie coś, co nazywamy „grochem z kapustą”.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Głupków nikt nie sieje
sami się rodzą :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kretyznizmów ciag dalszy
Aby zakończyć proces edukacyjny w szkole podstawowej, dzieci piszą test "kompetencyjny". Komu jest on potrzebny, dokładnie nie wiadomo :D, bo gimnazjum jest obowiązkowe. Mogliby wyniki testów wykorzystywać nauczyciele gimnazjalni, aby zapoznać się z możliwościami swoich wychowanków – ale nie wykorzystują. Dlaczego? Po prostu ministerstwo takiej opcji nie przewidziało :P. Natomiast nauczyciele szkół podstawowych bardzo szczegółowo i pod każdym możliwym kątem analizują testy. W jakim celu? Dokładnie nie wiadomo, bo przecież dzieci piszące test już przeszły do gimnazjum. Oczywiście nauczyciel szkoły podstawowej może na podstawie testów wyciągnąć wnioski odnośnie do swojej pracy, ale tylko ogólnikowe, gdyż kolejne zespoły klasowe są inne i z reguły mają zupełnie odmienne problemy. Po napisaniu tego stresującego testu, który jest poprawiany przez specjalnie przeszkoloną komisję (ministerstwo zakłada, że nauczyciele są oszustami i fałszowaliby wyniki testów swoich wychowanków, czemu mnie to nie dziwi?), dzieci przechodzą do gimnazjum. Warto przeczytać corocznie wydawane kilkunastostronicowe instrukcje przeprowadzania testów. Raz nauczyciele muszą siedzieć jeden z tyłu, a inni z przodu, kolejnym razem wszyscy z przodu, a jeszcze innym mogą chodzić :D :D :D; testy należy włożyć do koperty tak, by wystawał dolny prawy róg itp. Raz pełniłam rolę eksperta w małej wiejskiej szkole i serce mi się kroiło, gdy patrzyłam na grobowe miny komisji i na te biedne, zestresowane dzieci. Do szkoły tej uczęszczali uczniowie z bardzo ubogich rodzin, takich, gdzie problemem jest porządne ich nakarmienie. Panie Ministrze, nie szkoda pieniędzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zbulwersowana matka ucznia
Niedawno widziałam nagrania szkolnych wideo z kilku studniówek i jestem zdruzgotana. Panie -profesorki wystrojona jak tirówki z powypychanymi monstrualnie biustami,w okularach jak denka od butelek, hopsały przed młodzieżą jak ździry z klubu go-go (tylko im rur brakowało!) robiąc z siebie żenujące pośmiewisko! Drugim przykładem jest opowieść mojej koleżanki-nauczycielki, zilustrowana zdjęciami.Szkolne przedstawienie,w rolach głównych-nauczyciele.I totaln zgroza, nauczyciel, mężczyzna,ubrany w damskie rajstopy i spódniczkę, śpiewa falsetem, stoi na drabinie i wygasza jakieś wiersze o kaczkach, co za idiotyzmy! komu to potrzebne?! co to ma wspólnego z nauką?! Czy w takiej sytuacji można od młodzieży wymagać szacunku dla nauczycieli?Przecież sami się z jakiejkolwiek godności odzierają. Sztab głupców program nauczania układa,inni głupcy wymagają tego w szkole,więc w konsekwencji kolejni głupcy z dzieci wyrastają.Im mniej takiej szkoły w życiu naszych pociech-tym lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pracownik
Nienawidzę szkoły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moje wspomniania o gamokach
W podstawówce bardzo lubiłam matematykę. Fajna była, zrozumiała, dobra nauka.W liceum - a poszłam do klasy matematycznej - trafiłam na wychowawcę matematyka. Spojrzeliśmy sobie w oczy i chyba od razu zapałaliśmy do siebie obustronną antypatią. Od razu podejrzewałam, że pod bujnymi wąsami i brodą kryją się jakieś lęki przed dentystą i marna autokreacja. W naszej szkole trzeba było nosić mundurki. Chłopcy nosili marynarki, dziewczęta fartuchy. Naturalnie im bardziej kuse, tym lepsze. Wróciłam po pierwszym dniu do domu i kazałam sobie załatwić największy i najmniej kształtny fartuch, jaki stworzyła sztuka krawiecka. Mama przyniosła mi z pracy granatowy, flanelowy fartuch prawie do pięt odkupiony od sprzątaczki. Skryłam sie w nim skutecznie przed wzrokiem wychowawcy, który rok wcześniej ożenił się ze swoja maturzystką, a teraz wychowywał niemowlątko i najwyraźniej wypatrywał swieżej krwi. Kiedy nie miałam na sobie tego fartucha nosiłam sweter z resztek, który babcia udziergała dziadkowi, a on nie zgodził się na noszenie okropnego wyrobu. W rozliczeniu wychowawca zrewanżował mi sie biegiem redukujac moje możliwosci intelektualne niemal do zera. Jego moc nie obejmowała języków obcych, biologii i polskiego, ale w dziedzinie nauk ścisłych odniósł pełen sukces. W kilka tygodni zrobiłam się tak durna, że nawet milicja na to nie pozwalała. Nauczycielka chemii i fizyk podzielali nie bez przyczyny złą o mnie opinię. A ponieważ ten stan rzeczy był i dla mnie nie do wytrzymania, zaczęłam chodzić do kina zamiast do szkoły. To oczywiście nie pomagało w uzdrowieniu sytuacji. Wprawdzie spędzając ranki w Iluzjonie poznałam sztukę filmową od podszewki, ale przez pierwszą klasę ledwie przebrnęłam. W drugiej było tak samo źle, miłe w szkole były tylko spędzane w szatni lub w parku przerwy. Groził mi zupełny upadek umysłowy i naradziwszy się z mondrymi ludźmi postanowiłam przerwać błędne koło. Zdumiewające, że wychowawca zgodził się na moje propozycje. On mnie nie promuje do następnej klasy, a ja zmienię profil na humanistyczny - zwany przez wszystkich tumanistycznym. Dyrektorka także wyraziła na to zgodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moje wspomniania o gamokach
Z dnia na dzień zaczęło się dla mnie inne życie. To co w mat-fiz uchodziło za debilizm, w klasie humanistycznej oznaczało błyskotliwośc w dziedzinie nauk ścisłych. Łacinę i grekę nadrobiłam bardzo prędko, a dzięki innemu - poza tym cholernym matematykiem i uroczą polonistką - kompletowi pedagogów mogłam sie jakos zebrać w sobie, znów odżyłam umysłowo i rozkwitłam seksualnie. Rok później i matematyka zmieniła miła spokojna pani i całkowicie odzyskałam spokój ducha w tej dziedzinie. Potem w humanistycznej klasie nastał fizyk, u którego ponosiłam dawniej sromotne porażki. I stał się cud! Wymagania miał takie same jak poprzednio, ale tym razem jakoś nie stanowiło to problemu. Po kilku miesiącach rozwiązywałam zadania hurtowo dla calej klasy. Odwdzięczył mi się i dał na maturze piątkę. Tak, szkoła średnia to stanowczo najgorsze lata mojego życia, mimo, ze dała mi dokładnie to co obiecywała. Dobrze zdaną maturę, miejsce na studiach no i mojego Tomka. Poznaliśmy się bądź co bądź paląc w szatni papierosy na dużej przerwie. A co się stało z moim pierwszym wychowawcą? Byłam chyba w trzeciej klasie, gdy w ciemni fotograficznej zapragnął udzielić pilnych korepetycji pewnej młodej, ładnej osobie. Młoda osoba poskarżyła się swojej bardzo młodej, ale niezbyt ładnej i jeszcze mneij kumatej wychowawczyni, która nie wiedziała, że ten pan jest członkiem POP i nie można go ruszyć. W trzy dni zrobił sie skandal, jakiego szkoła nie zaznała nigdy wcześniej. Sprawa oparła się o Komitet Centralny PZPR. Przeniesiono psora-erotomana do jakiegoś technikum pełnego silnych byków i gdy zaserwował tam silnym bykom stary numer z klasówką, z której wszyscy dostali dwójki, znalazł swojego małego fiata bez kół, za to na dachu śmietnika. Potem parę razy wsadzono ma kosz na głowę albo podtapiano go w szkolnym sraczyku (Tak, tak, moi drodzy! Za komuny tez były takie akcje tylko sie o nich głośno nie mówiło...). To doświadczenie nareszcie oduczyło go molestowania uczennic i gnojenia uczniów, przywróciło mu zdolności metodyczne i dydaktyczne. Podczas skandalu wyszlo również na jaw, że pan profesor nie ma niestety magisterium, to znaczy mial ale kupione na Bazarze Różyckiego, bo z kursów w Moskwie go wywalili. Wioząc kiedyś Misię w wózeczku do teściów nr.1 spotkałam drania na spacerze z rodziną. Zimno się pozdrowiliśmy. Facet dalej jest pedagogiem. Na stanowisku. Znanym i cenionym organizatorem róznych akcji proekologicznych i protestów przeciw religii w szkołach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porozmawiajmy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość klaudynaa
Tez jakoby jestem zwiazana z tematem ... ahh duzo by gadac... test osobowosci wg dalay lamy - wyniki sa niezwykle (z trzech tylko pytan) tu ---> http://is.gd/Vin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×