nie kocham go ale wiem ze sam sobie nie poradzi

i to jest wlasnie ten absurd bo to mam mu za zle...

zostaw go to sama się przekonasz że da sobie rade

pewnie ten, ktorego juz nie kocham podpisalby sie pod Twoim mottem;

a może to ja :)

nie chyba moj jest bardzo zamkniety, nie pisalby na forum. chyba ze go nie znam

ale byloby smiesznie, mozna byloby nareszcie szczerze porozmawiac

dziwne, to ,ze łatwiej mężczyznom rozmawiać z obcymi kobietami na kafe, niż ratować swoje zwiąki. Ciekawe, czy przynajmniej korzystaja z rad , których tu pełno....

chodzilam i chodzilam z nim prawie przez cale liceum, ciagle bylam smutna,niby sie rzadko klocilismy ale nie mielismy nigdy tego samego zdania (nie chodzi tu o przyciagajace sie przeciwienstwa ;) ) jedno bylo zawsze pewne - zrywamy to on konczy ze szkola,a tego nie chcialam, jednak pare dni po maturze runelo wszystko i teraz mam innego chlopaka - zreszta tez z licealnej klasy - i teraz wiem co to milosc i nie zaluje ze sie pozmienialo w sumie to zrywalam z nim kilkanascie razy (pierwszy raz na poczatku zwiazku) ale on ciagle walczyl a ja ulegalam az w koncu udalo sie a moj byly w ciagu miesiaca mial inna dziewczyne - a wszyscy tak sie litowali nad nim ze najwieksza milosc utracil

Przepraszam, bedzie dość ostro. A dlaczego jesteś tak strasznie zadufana w sobie ? Kto dał Ci prawo do osądzania innych ? I podejmowania za nich decyzji ? Bo to własnie robisz . Nie szanujesz w dodatku swojego chłopaka bo uważasz, ze nic nie jest wart. A przejawia sie to własnie w takim stwierdzeniu - on sobie beze mnie nie poradzi. Daj mu szansę na to aby go ktos pokochał i nie pretenduj do roli Pana Boga w ocenach.

nie krytykuj jej tak, ja to znam z wlasnego doswiadczenia i ona sobie sama nie wymyslila, przypuszczam (choc nie moge byc pewna) ze on sam tak mowi, u mnie tak bylo

Poradzi sobie, poradzi... Oni sobie zawsze radzą. Lepiej niż my. :P

moze zabrzmialo jakbym byla w sobie zadufana, choc taka nie jestem. sprawy z tym, ktorego juz nie kocham (TKJNK) od pol roku nie wygladaja za dobrze. to moja wina, ja sie zmienilam, a on nie walczy tylko zamyka sie w sobie i wpada w depresje. jestem jego pierwsza wielka miloscia mimo ze przekroczyl cwiercwiecze dawno temu. ja zawsze bylam tylko dla niego i dzieki mnie (tak sie mi wydaje) doszlismy tu gdzie jestesmy (w zyciu); zmeczylam sie ciagneciem tego wozka i czuje ze jak puszcze linke on "zginie".

Nawet nie zauważysz kiedy on sobie znajdzie bratnią duszę. Ułozy sobie życie szybciej niż myślisz. Tylko daj mu szansę. Zostaw go teraz, nie bądź z nim z litości, bo takie cos nie przetrwa długo. Będziesz się sama męczyć, a kiedy wszystko wyjdzie na jaw, on Cię znienawidzi.

gorzej ze wzielismy slub i to nie tak dawno temu,jeszcze wtedy kiedy myslalam ze lubie byc w roli prowadzacego.

colour blind A mam do Ciebie pytanie. Czy Ty przypadkiem nie jesteś najstarsza z rodzeństwa, a Twój wybranek najmłodszy ze swojego rodzeństwa?

tak mi tez mowili, ale wtedy mi to nie przeszkadzalo