Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość misio76

Ona proponuje przyjazn! - co robic?Gubie sie!

Polecane posty

Gość misio76

Witam wszystkich, Aby nie przynudzac postaram sie po krotce opisac moja historie i to jakie mam do was pytanie.Przez przeszlo cztery lata bylem w zwiazku z kobieta.Nie byl to moj pierwszy zwiazek dlatego po jakims czasie zdalem sobie sprawe ze jest to kobieta mojego zycia,prawie ideal.Jednak po trzech latach cos sie zaczelo ze mna dziac,moze zbyt bardzo zaczelo mi zaleze i swoim postepowaniem zniszczylem to.Zachorowalem jak ja to teraz nazywam,mialem klapki na oczach...ona nie wytrzymala tego ciezaru i zerwala ten zwiazek.Miala tego dosc. Naspailo to trzy tygodnie temu.Na krotko przed tym zaczalem chodzic do psychologa i zaczalem zdawac sobie sprawe z tego co robilem...nawet w lustro nie moglem spojrzec bo wstydzilem sie przed samym soba.Zdalem sobie sprawe z tego jak bardzo ja ranilem swoim nieswiadomym do konca,durnym zachowaniem! Zerwala nasz zwiazek,probowalem to ratowac.Nie dawala znaku zycia,nie odzywala sie,nie odpisywal na smsy.Bardzo to przezylem i zaczalem niedawno stawac na nogi,zaakceptowalem to ze juz nie bedziemy razem. Niedawno rozmawialismy na GG,a wczesniej jeszcze przez telefon.Wiem ze jest rozdarta i nie bardzo wie co chce dalej robic,ma kociol w glowie.Powiedziala mi w poniedzialek,ze nie wyobraza sobie tego,ze nie ma mnie w jej zyciu,ze teski za mna,ze chce abysmy pozostali przyjaciolmi...ze chciala by sie spotkac i spokojnie porozmawiac jak przyjade teraz z urlopu. Nie wiem jak mam odebrac to wszystko?Chcialem dalej walczyc,ale dawala mi wczesniej sygnaly ze jej juz to nie obchodzi,ze skonczyla z nami definitywnie.Pogodzilem sie juz z tym wszystkim...a teraz mowi mi i pisze takie rzeczy.Wiem,ze jest za wczesnie na cos takiego,na spotkanie i ze sama nie wie czego chce...Nie wiem co robic czy probowac dalej zabiegac,udowadniac jej ze wiele w moim rozumowaniu sie zmienilo,ze jest inaczej...ze wszystko mozna jeszcze naprawic.Chcialbym jej udowodnic wiele rzeczy,ze jestem tym ksieciem z bajki ktory ja porwie...o ktorym tak marzyla i myslala,ze nim jestem,a ja wszystko zepsulem...paradoksalnie przez to ze tak bardzo ja kochalem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
Sstary zabieraj sie jesli wiesz ze to to to walcz do upadlemgo ja marze o takiej chwili kiedy moja dziewczyna sie odezwie ja jestem na etapie ze juz sie z tym pogodzilem ze nei ebdziemy razem mi sie nei uda razcej na 100% a ty Walcz walcz..ja oddalbym wszytko zeby byc z moja walczylbym jak pies..niestety nei mam jak..obys znalazl sie wsrod tych co im sie udalo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
moje zachowanie bylo identyczne wiem ze to zjebalem niestety....ehhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
wszyscy tak mowia keidy maja takiego faceta to tego nie doceniaja..a faceci tacy to skarb niestety nei ma to znaczenia...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
napewno ci sie kiedys trafi-ja chyba wolałbym być inny:(( ratując już raz związek ledwie przeżylem żeby tylko pokazać co do niej czuje i jak potrafię walczyć..wtedy zrozumiała..ale rok póżniej odeszła....czy warto takim być chyba nie:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
ja jej nic kopletnie :(( moze czasami za leniwy bylem nie wiem sam nic przed wyjazdem bylo wsyztko oki pojechala 1,5 miecha i pozegnała sie ze mna, byłem chyba za dobry tak mi mówią wszyscy którzy nas znali:((nie warto chyba takim byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
nie chodzi o to czy sie zraziłem tylko jak zaufać komus jesli zostało sie tak zranionym jak ja..ciężko żyć trzeba pogodziłem sie z Tym że nie bedziemy razem...serce zranione zawsze krwawi i nie zabliżni sie nigdy :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo mi pzykro z tego powodu, na pewno jesteś wartościowym facetem tylko musisz w siebie uwierzyć a miłość sama przyjdzie, ona chyba nie wie co zrobiła że cie porzucila

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
Przez pierwsze przeszlo trzy lata bylo cudownie,wspaniale...Jednak wiem,ze przez ostatnie pare miesiecy bardzo ja krzywdzilem,nieswiadomie ale krzywdzilem...zaraz postaram sie opisac jak to dokladanie wygladalo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
Ok,no wiec opisze jeszcze jak to do tego doszlo choc to pewnie troche zajmie. Generalnie przez pierwsze trzy lata nasz zwiazek byl piekny.Wielka milosc,szacunek,wyrozumialosc,szczescie...po prostu idealnie.Ja czulem,ze poznalem kobiete swojego zycia...ona tez chciala mi dac wszystko.Jednak po trzech latach dostala prace,wyjechala na prawie roczne szkolenie.Jendak charakter tej pracy,nie jest normalny...generalnie praca dla mezczyzn,praca ktora bardzo negatywnie dziala na psychike i powoduje mase komplikacji w zwiazku.Przynajmniej taka wiziej sobie stworzylem na podstawie roznych rozmow i tego co sie dowiedzialem...zachorowalem,teraz to tak nazywam,bo ta wizja przykryla wszystko co dobre w naszym zwiazku i rozpoczela fale problemow.Ja robilem problemy,bo bardzo nie chcialem aby tam pracowala,czulem sie z tym zle...choc nigdy jej jednak nie powiedzialem tego wprost aby rzucila ta prace...wiele przeszla przez mnie,choc ja zaslepiony i niespokojny nie zdawalem sobie z tego sprawy ze ja tak ranie.Jakis czas temu zaczalem chodzic do psychologa i zaczelo do mnie docierac co ja takiego robie!Zaczalem przegladac na oczy,jak patrzylem w lustro sie nie poznawalem,ze ja moglem tak 'histeryzowac'.Zdalem sobie sprawe...jednak za pozno.Ona skonczyla ten zwiazek.Powiedziala,ze jest tym juz zmeczona,ze ma dosc tych hustawek,ze juz sie w niej cos wypalilo...Rozmawialismy potem przez telefon dwa razy.Bylo jak dawniej.Rozmawialismy dlugo,plakalismy.To ona pierwsza zadzwonila,po tym jak wsyslalem jej kwiaty i list z podziekowaniem za piekny zwiazek...z przeprosinami.Plakalismy,ale powiedziala,ze musi sobie wszystko poukladac,ze dalej w nas wierzy...choc nie wie czy ma to jeszcze sens,bo zbyt duzo niedobrych rzeczy sie wydarzylo.Mielismy nawet zaplanowany slub do ktorego nie doszlo.Dramat!Teraz wiem,jak powazny mialem problem z psychika wtedy...pierwszy raz cos takiego mi sie przytrafilo i zie potrfilem sobie z tym poradzic.Potem pisalem do niej.Nie odpowiadala.Nie spalem,nie jadlem...zaczalem powoli akceptowac to ze nas juz nie ma.W poniedzialek znowu sie odezwala i dlugo rozmawialismy na GG.Z jej strony wyszlo,ze nie wyobraza sobie tego ze zupelnie mnie nie ma w jej zyciu,chciala abysmy zostali przyjaciolmi...abysmy mogli normalnie usiasc kiedys i poroamawiac jak kumple.Potem napisala mi,ze bardzo jej ta rozmowa pomogla...ze teskni...ze chcialaby sie ze mna spotkac i spokojnie porozmawiac,jak wroce z urlopu (jutro wyjezdzam)....Teraz kiedy ja powoli zaczalem sobie to wszystko ukladac w glowie,godzic sie z tym,ze nas juz nie ma.Nie wiem co mam o tym myslec.Nie wiem czy podjac dalej walke...nie wiem czy faktycznie ma na mysli przyjazn...choc moim zdaniem troszke za wczesnie na takie spotkania,bo rany sie nie zagoily dobrze.Po prostu z jednej strony chcialym zapomniec,a zdrugiej strony wiedze,ze ona dalej cos czuje...a moze sama nie wie co czuje i tez sie z tym na razie 'miota'...nie wiem sam.Mam swoje lata,a to byl piekny zwiazek.Schrzanilem i wiem,ze naprawienie tego proste nie bedzie o ile w ogole jest to mozliwe...powiedziala mi wczesniej,ze jeszcze w nas wierzy ale potrzebuje wewnetrznego spokoju i cala nadzieje przelewa na mnie...pisze ze nie przestala mnie kochac,ale musiala to skonczyc bo dalej nie mogla tak zyc,zbyt duzo sie wydarzylo w ciagu ostatnich miesiecy...nie wiem co robic...Chcialem podjac walkie,dalej dawac jej znac ze wiele sie zmienilo i ze bardzo ja kocham...ze to co robilem bylo zle,ze bylem slepy i mialem powazny problem...Pisalem,nie odpowiadala.Zrobilem plyte z 'naszymi' piosenkami ktore sam spiewam:)...jednak jej nie wyslalem.Nie chcialem byc nachalny bo wiedzialem ze chce spokoju.A teraz po naszej ostatniej rozmowie i wymianie smsow sam juz niew wiem...bo znowu powrocila nadzieja...moze wy cos doradzicie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
Ja Ci powiem walcz staraj sie dopoki nie bedziesz wiedzial ze to nie to walcz,jesli ona pisze tak jak mowisz to poprostu moze tez potrzebuje czasu zeby to poukladac.Walcz.Ja jakbym otrzymał takie sygnały znow bym byl gotow poswiecic nawet siebie pozdrawiam i trzymam kciuki .. i do napisania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sama nie wiem co o tym myśleć. ciężka sprawa, jezeli bedziecie mieli do siebie wrocic to wrocicie, moza ona bedzie wyrozumiala i da Ci jeszcze jedną szanse

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja uważam że nie wszystko jest stracone, ona po prostu potrzebuje więcej czasu tym bardziej, że chce się kontaktować, głowa do góry bedzie dobrze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
Tez tak mysle bedzie oki,u mnie sytuacja inna milczy i milczy niestety ale U ciebie jak najbardziej bedzie oki dasz rade

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla Ciebie gzresiu tez mam rade, zapomnij o niej szybko bo nie warto skoro ona porzucila takiego wartościowego człowieka, na pewno znajdziesz kogos kto doceni jakim jesteś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
chcialbym szybko a ona z czasem doceni tylko bedzie juz za pozno:((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
Wiem,ze potrzebuje spokoju.Wiem,ze musi to wszystko sobie w glowie poukladac.Musi poczuc jak jest beze mnie i co tak na prawde czuje do mnie...W ostatnim smsie jaki dostalem,gdy napisalem,ze wiele bym zrobil aby znowu moc wszystko zaczac od nowa napisala,ze nic nie jest przekreslone,ze mnoze jeszcze kiedys tak bedzie,trzeba miec nadzieje... Problem polega na tym,ze tez nie chce zyc nadzieja...bo nie chce stracic kolejnych paru miesiecy zycia,mozliwe ze tylko dlatego bo ona tak pisze nie dlatego,ze ma nadzieje tylko dlatego aby mnie pociseszy,aby plynnie to wszystko sie rozwiazalo...nie wiem jak dojsc do tego co ona czuje...Nawet nie mielismy mozeliwosci spotkania po rozswtaniu.Bardzo brzydko to zalatwila,co bardzo mnie zabolalo.Czulem sie jak kupka spuszczona do klozetu... ...z drugiej strony dobrze ja rozumiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
gzresiu,widzisz twoja pani juz nie pisze,pewnie tez nie teskni.To tez zalezy ile to juz trwa u Ciebie,ze straciles nadzieje... Ja podobnie boje sie tego ze wszystko sie u mnie zatrze bo wiekszosc rozumow i smsow jednak ja inicjuje.On sama z siebie zaledwie raz zainicjowala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
wiem co masz na mysli wiem co czules , ja tez jak zabaweczka zostalem odstawiony i tez nie chce zyc nadzieja bo zmarnuje swoj czas cenny..ale Ty masz szanse wiec jej to powiedz ze nei chcesz tak zyc , ze nei chcesz nadzieji ze poprostu chcesz z nia byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
gzresiu - slodkamalinka ma sporo racji,pewnie zycie szybko zweryfikuje to co zrobila,ze Cie opuscila...A ile byliscie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
To juz jej napisalem,bo tak jak powiedzialem nie bylo niestety spotkania od tej pory:(...Teraz wiem,ze ona potrzebuje wyciszenia,poukladania sobie wszystkiego.Nie moge moge byc nachalny,na nic liczyc...po prostu na czas ktory pokaze.Je przyjaciolka,dobra moja znajoma powiedziala mi,ze nie moge tym zyc i nie moge na to liczyc ze cos z tego bedzie z tego co ona sie orientuje...Wiec rozumiecie,skad moje zwatpienia...Tutaj pisze cos takiego,a zdrugiej strony boje sie ze tylko gra sobie ze mna,bo wszystko jest jej juz obojetne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misio76
Ja tez wierze,ze u mnie tak bedzie,ze ona zrozumie to kiedys co stracila.Z tego co pisala i mi zawsze pisala (nawet dwa tygodnie przed rozstaniem) bylem jej swiatem i wiele szczescia jej dawalem,ze nie potrafi zyc beze mnie,a tutaj cos takiego...nagle z dnia na dzien...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gzresiu
kobiety juz takie sa-przyjdzie czas zrozumie ponad 3 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×