Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nestelka

Widząc szczęśliwe pary, ślub it. zbiera mi sie na płacz.. Też tak macie ??

Polecane posty

Gość nestelka
ONA .... Piszesz: ".......Jestem tez stasznie wrażliwa jak rozmawiam z nim żeby sobie coś wyjaśnic płacze strumienami ze aż mnie w gardle ściska.... /JA TO SAMO :( / ......Dlatego odpuszczam sobie rozmowy. Po kłótni staje sie obojętna. wiaadomo ze nie na długo. Ale co mam zrobić, jak dac mu do zrozumienia żeby postepywał inaczej...." NO WŁAŚNIE. MY JESTEŚMY PO TAKIEJ KŁOTNI - 3 DNI CISZA .... odezwal się pierwszy. Ja mu mówiłam co mnie boli, że czuje sie ostatnio nie ważna, nie kochana, że wszyscy inni ważniejsi :( on siedział cicho i słuchał. Ryczeć mi się chciało i ryczałam .. ryczałam z bezsilności, że mnie nawet nei przytulił, nie pocieszył. Prosiłam, zeby coś powiedział, żeby sie odezwał.... nic :( Wczoraj mu powiedziałam, ze jak się nie nauczy rozmawiać, to nie ma sensu na całe życie tak... zatkało go. powiedział że naprawdę nie potrafi. I CO WY NA TO??? JAK JA MAM Z NIM ROZMAWIAĆ. TO JEST ROZMOWA JEDNOSTRONNA :( MOGŁABYM RÓWNIE DOBRZE GADAĆ DO ŚCIANY !!!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszne jestescie...
Hm, tak mysle wlasnie czy jest na to jakis przepis i odpowiem krotko: nie wiem. Ja mam taki charakter. Mam bardzo silna osobowosc i wiem o tym. Wiem natomiast, ze musisz sprobowac po prostu przestac sie tak przejmowac i przestac sie bac np. ze facet od ciebie odejdzie. Napisalam np., bo jest to jedna z kilku rzeczy o jakich mysli dziewczyna bojac sie w sumie troche, moze nie tyle postawi,c co wyrazic dokladnie swoje zdanie i nie akceptowac wszystkiego co robi jej parter. Nie wiem jak jest u ciebie, bo cie nie znam, ale mam kilka kolezanek, ktore wlasnie dlatego akceptuja wszystko (no prawie wszystko) co robi i jak zachowuje sie ich facet. Po prostu boja sie, ze on je zostawi. Straszne to jest uzalenac sie tak emocjonalnie (nie mowiac materialnie) od faceta, ale tak niestety czasem jest. Wiem, ze latwo sie mowi, trudniej robi, ale sprobuj. Mysle teze wynika to troche wiary we wlasne sily i pewnosci siebie (nie mylic z arogancja). Po prostu aby moc wyrazic swoje zdanie i czasem upierac sie przy nim musisz znac swoja wartosc i wierzyc w siebie. Nie wiem czy tak jest naprawde, ja tak uwazam. I jeszcze jedno: nie chodzi o to, ze jestem jakos extremalnie wyemancypowana i wyszlam za maz z wyrachowania. Kocham mojego meza nad zycie. Jest cudownym wspanialym czlowiekiem, ale znam tez swoja wartosc i dlatego wlasnie nie pozwolam sobie i nie pozwole na niektore zachowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwierz mi mój chłopak jest gadatliwy, jednak nie jeśli chodzi o uczucia, tylko jak się kłócimy to ma wiele do powiedzenia na mój temat. Już się przyzwyczaiłam do tego, że nie będzie codziennie prawił mi komplementów i sypał miłosnych wyznań - kiedyś bolało. teraz wiem, że taki jest i nic tego nie zmieni. On nie potrafi tak jak bym chciała okazywać uczuć i mimo, że tyle razy mówiłam mu, że mi tego brakuje, nie przyniosło to żadnego rezultatu. Nie wiem czy można kogoś przekonac do rozmowy...mój chłopak zawsze się wkurza, że ja mam zawsze 100 pytań do......jestem ciekawska i upierdliwa. Ja jednak czuję , że to podstawa związku - ROZMOWA. Niestety on lubi rozmawiać wtedy jak mnie nie ma przy sobie...np. przez telefon...a jak mnie już widzi to jakoś nie jest skory do rozmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację...też chciałabym być slina...a przede wszystkim chciałabym dbać o siebie, o swoją godnośc....jednak to, że jestem taka to nie tylko efekt związku..., ale mojej sytuacji rodzinnej, w której zawsze byłam mało ważna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość missmarta
Justine: ja mam zupełnie odwrotną sytuację ze swoim facetem: jeśli chodzi o wyznania miłosne, komplementy i ogólne werbalne uwielbienie - jest w tym mistrzem. kiedyś, gdy byłam młodsza, na poczatku naszego związku (trwa 4 lata) byłam tym zachwycona! ale niedawno stwierdziłam, że wolałabym, żeby mniej mówił, a raczej działał, tj. częściej brał pod uwage moją obecność i moje samopoczucie w ustalaniu swoich planów - bo zdarzyło mu się parę głupot, które sprawiły mi sporą przykrość i za które on ładnie przeprosił, bo "to sie więcej nie powtórzy", po czym ten sam błąd popełnił raz jeszcze. gdzie tu logika? wytworzyła się sytuacja kryzysowa, było troche kłótni, podczas których ja głównie mówiłam, bo on nie miał nic do powiedzenia... potem sie uspokoiło, ale tendencja do nieprzemysliwania swojego postępowania pozostała. ale a siłę go nie zmienię, poczekam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszne jestescie...
Wiesz co, skoro nie jestes szczesliwa warto to ciagnac? Jesli on tak naprawde ci nie odpowiada, znajdujesz w nim tyle wad i wierze, ze jest ci ciezko, nie lepiej zerwac ten zwiazek? Sama wczesniej mialam 2 powazniejsze zwiazki (oba trwaly po 2 lata) i jednak je zakonczylam, bo tamci mezczyzni po prostu nie spelniali moich oczekiwan i wiedzialam, ze nie sa to ludzie, z ktorymi chce spedzic reszte zycia. Czy ty chcesz z tym czlowiekiem spedzic reszte zycia? Caly czas sie zadreczac, stresowac, zyc w masochistycznej "milosci"?? Nie po to sa zwiazki aby czlowiek zyl w nerwach i zlosci, ale po to aby razem cieszyc sie soba, kazdym dniem i wsponym zyciem. Pomysl nad tym. Rozmowa to podstawa zwiazku i kropka. Bez rozmowy naprawde nie mozna zbudowac zwiazku. Wierz mi, jesli czujesz, ze twoj chlopak tak bardzo rozni sie od tego jaki chcialabys zeby byl zostaw go. Gdzies jest facet, ktory na ciebie czeka, bedzie cie kochal do szalenstwa, rozmawial z toba i z ktorym bedziesz szczesliwa. I chyba to nie ten, z ktorym jestes teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszne jestescie...
A wczesniej napisalas cos o sytuacji rodzinnej. Sprobuj zyc wlasnym zyciem i nie myslec co bylo kiedys. Sprobuj naprawde. Zycze ci aby to ci sie udalo. Prosze, nie uzalezniaj sie od faceta. To jest naprawde okropne jak niektorzy z nich to potrafia wykorzystac i manipulowac kobieca psychika. Wez inicjatywe w swoje rece. Nie boj sie. Pamietaj, ze jestes jedyna i niepowtarzalna na tym swiecie, ze nie istnieje druga ty NIGDZIE wiec uwierz w siebie i znaj swoja NIEPOWTARZALNA wartosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Twoje słowa są takie mądre...pełne logiki i cudnych wniosków...naprawę!!. Jednak mimo, że zgadzam się z Tobą w 100 % wiedz o tym , że bardzo ciężko skończyć związek który trwa ponad 7 lat ( dokładnie 7, 7 miesięcy) a w dodatku racjonalne myślenie o skończeniu tej znajomości przychodzą tylko czasami - kiedy dochodzi myślenie rozsądne i zapominam, że kocham... Zrobię wszystko by jakoś się uporać z tym wszystkim...dziękuje Ci bardzo za mądre słowa i pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nestelka
Wiecie co. Ja wczoraj leżałam z moim facetem. Czasm wkurzają mnie jego gesty, zachowania ale jak tylko pomyślałam sobie - gdyb go mialo nei bć, gdybym miala go zostawić .... poczulam smutek i napływające łzy, wieeelką chęć przytuleie się - czym prędzej wtuliłam sie a on mnie objął ciepłymi dłońmi. Serce mi sie kroiło... co o tym sądziecie, o takiej reakcji? Możecie wierzyć lub nie, zjechać mnie tu zaraz ale ja nie potrafię określić swoich uczuć. Kocham go to wiem na pewno ale jest jakieś ALE :( może to że boje sie ślubu....??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie jesteś sama, ja też tam mam , mam ciągle Ale..Zastanawiam się czy również nie jest to spowodowane obawą ślubu...wiem jedno nie chciałabym wyjść za niego...z obawy...ze starchu przed tym co będzie....i również wkurza mnie jego zachowanie, niektóre słowa, czyny, gesty...jednak Go kocham...i mimo, że wątpliwości mam wiele nie wyobrażam sobie bez Niego życia, podobnie jak TY. Pozdrawiam Cię;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nestelka
Justine wiesz co? Cieszę sie, że też tak czujesz. Może to hamskie z mojej strony :o ale przynajmniej wiem, że nie jestem sama :) że ktoś też czuje podobnie. My jesteśmy prawie 4 lata razem... ehh jak to leci.. Wczoraj oglądałam "Madę M" jak ja im zazdroszczę tej miłości. Wiem, wiem to tylko film ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie zdajesz sobie sprawy , że wczoraj ryczałam na tym filmie jak bóbr....marzę o wielkim uczuciu..jednak czasami czuję, że chce za dużo i nie potrafię cieszyć się tym co mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość missmarta
oj, dziewczyny... Rozumiem, że marzycie o wielkiej, porywającej miłości, takiej, że cały świat wiruje, nie je się, ani nie śpi, żyje powietrzem i pieszczotami... O niej traktują wszelkie filmy, powieści itp., a zaczytujące się i oglądające kobiety się wzruszają i wymagają potem od swoich obecnych bądź potencjalnych facetów tego, żeby ich związek był jak z filmu czy książki. A to nie tędy droga. Każdy związek ma swoją historię, powstaje i rozwija się z zupełnie indywidualny sposób, dlatego porównywanie swojej sytuacji do wymysłu pisarza czy scenarzysty to prosty sposób na frustrację i wywołanie w sobie poczucia niespełnienia. Bo dlaczego u nas nie jest tak słodko? Dlaczego nie ma tej pasji, namiętności? Dlaczego on nie traktuje mnie tak, jak bohater X/Y/Z? I wychodzi na to, że wszystko nie tak, więc to nie jest dobra miłość. A może jednak jest dobra, tylko inna? Zatem nie rozgladajcie się wokół siebie w poszukiwaniu idealnych związków, tylko raczej przyrzyjcie się z bliska, wpatrzcie się w Wasze relacje z partnerami, zastanówcie się, czy to jest właśnie to, czego oczekujecie - bo też macie prawo oczekiwać! nie tylko biernie poddawać się i przyjmować to, co dają! pod warunkiem oczywiście, że są to oczekiwania rozsądne i przemyślane, a nie wzięte z kosmosu, tj. często filmu lub lektury. I rozmawiajcie! O tym, co was łączy i dzieli, o wspólnych przeżyciach i planach na przyszłość, nie tylko tych wspólnych, ale także zupełnie osobistych, o Waszym stosunku do ślubu. Ślub to nie jest przymus, nie weźmiecie go dopóki same nie będziecie tego chciały, dopóki nie poczujecie się gotowe - przyjmowanie oświadczyn i poważne planowanie małżeństwa w sytuacji, gdy same nie macie jeszcze pewności, że to "ten moment" nie ma sensu, toteż lepiej powiedzieć o tym partnerowi, niż potem zostać zaskoczoną pytaniem "czy wyjdziesz za mnie?" i w jeszcze będąc w jeszcze większym oszołomieniu usłyszeć własne "tak" - w poczuciu, że w tak romantycznej chwili nie wypada odmawiać i ze strachu, że gdy teraz powiem "nie" cały sen o miłości pryśnie i zniknie, bo odtrącony kochanek odejdzie na zawsze. Dlatego: rozmowa, rozmowa, rozmowa! Czytałam kiedyś wywiad z jakimś panem profesorem, wszystko jedno kim, w każdym razie facecie, który był ze swoją żoną od dobrych 20 lat. Dziennikarka wspomniała, że ta jego żona coś jej powiedziała, zdaje się o filmie, który widziała dzień wcześniej. A facet mówi (nie dokładnie to, rzecz jasna, ale taki był sens jego wypowiedzi): "Wiem, żona mi mówiła. Bo my ze sobą bez przerwy rozmawiamy. Dlatego jesteśmy ze sobą aż tyle czasu i nadal jesteśmy sobie bardzo bliscy i zakochani". Zaś jeśli chodzi o kobiece poczucie wolności, o odwagę do zmiany swojego życia, do porzucenia tego, co nas tłamsi i odbiera poczucie własnej wartości - gorąco polecam film "Thelma i Louise". Fantastyczny:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny... nie da sie być wiecznie zakochanym :/ Po postach widzę, że wam się marzy, żeby cąły czas było tak różowo jak na początku. Szybkie bicie serca, marzenia, emocje towarzyszące swojemu spotkaniu.... Ale tak się nie da :P Po pierwsze ludzki organizm nie jest w stanie tak długo żyć w stanie "zakochania" i te różowe okularki które zakładały wam olbrzymie wlewy serotoniny i adrenaliny, muszą z czasem spaść. To czysto fizjologiczna reakcja i nie da się jej ominąć. Po prostu powykańczalibyśmy sie fizycznie żyjąć za długo na miłosnym haju. Trzeba się nastawić na to, że miłość nie zawsze będzie "porywająca", że okaże się, że on ma wady, że mało mówi, że zapomina, itd. Nie chce tu mówić, ze należy trwać w toksycznym związku. Ale szukając tej szaleńczej miłości, któej towarzyszą cały czas emocje charakterystyczne dla pierwszej fazy zakochania, będziecie zawsze po mniej więcej roku odczuwać rozczarowanie :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko co piszecie dziewczynki to prawda.....jednak co innego tęsknota za emocjami, doznaniami jak na początku, falami uniesień ..a co innego prawdziwa obawa czy to to? Ja wiem, że mój charakter pozostawia wiele do zyczenia, że mam wiele wad i jestem czasmi niezwykle uparta i uperdliwa, jednak nie mogę pogodzić się z faktem przemijania, z faktem zmian... Nie mogę zaakcepotwać pewnych zachowań partnera...nie z tego powodu, że nie jestem tolerancyjna..., ale z tego, że dla mnie facet który kocha po prostu nie zachowuje się w sposób który rani kochającą osobę.. Wiem, że związek ewoluje, że przechodzi szereg zmian, ale jak mam pogodzić się z tym uczuciem zazdrości, kiedy patrzę na inne znajome małżeństwa i widzę To o co mi chodzi... Mój facet wiecznie mówi mi, że widze tylko obrazek, zdjęcie...a jaka jest prawda i jak te osoby zachowują się w domowym zaciszu - tego nie wiem..... Może jestem idealistką..może pragnę za dużo..., ale bardzo chciałabym aby każdy dzień naszego życia, był traktowany jak ostatni. Z odpowiednim szacunkiem i miłością. Czasami myśle, że to ja wszystko niszczę....nie robiąc nic złego..ale nie doceniając tego co mam. Mimo, że piszę tu o sprawach które widzę, że powinnam zmienić - spojrzeć na niego nie jak na wroga, rywala, ale jak na przyjaciela....Niestety nie potrafię wdrożyć w życie tych wszystkich maksym ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość missmarta
Justine: z tego, co piszesz, widzę, że problem leży niestety w Tobie... wyobraziłaś sobie pewien ideał związku i niby do niego dążysz, ale właściwie nic nie robisz... Nie umiesz zaakceptować swojego faceta takim, jakim on jest, razem z jego sposobem bycia, nastawieniem do życia partnerskiego, zaletami i wadami; chciałabyś go ulepić po swojemu, tak, żeby był kopią innych znanych Ci idealnych kochanków. I z jednej strony jesteś świadoma, że to Ci nie wyjdzie, że Twój facet jest tylko sobą, a nie tym, kim chciałabyś go widzieć, a z drugiej - nie masz siły zmienić tego, co Ci nie odpowiada, nie umiesz odejść i poszukać tego ideału. Wolisz tak trwać w nieustannej rozterce, frustrować siebie i faceta, wmawiać jemu i sobie, że Cię unieszczęśliwia, że oczekujesz od życia czegoś wiecej, jakichś ochów i achów, obezwładniającego uczucia i pewności, że to po grób - a on Ci tego nie może dać. W ten sposób zatruwasz i siebie, i jego, i Wasze wzajemne relacje. Daleko tak nie zabrniecie. Wydaje mi się, że on nie rani Cię z premedytacją, ale byc może w ten sposób próbuje odreagować to, że przestałaś widzieć w nim faceta, w jakim się zakochałaś 7 lat temu, że chcesz go na siłę zmienić, bo już go nie akceptujesz, że zbyt często wyrzucasz mu, że nie chce wejść w ten obrazek, jaki sobie w głowie wytworzyłaś. A Ty, zamiast zastanowić się, czy przypadkeim nie jesteś dla niego niesprawiedliwa, zachowujesz się w sposób wielce egzaltowany, płaczesz i rozpaczasz i wyobrażasz sobie, że kto inny dałby Ci ta czułość i ten szacunek, jakiego on Ci odmawia - syndrom Emilii Korczyńskiej z "Nad Niemnem". Zgadzam się w pełni z Fuu: związek zaczyna się od gwałtownych emocji, szaleństwa - ale jeżeli na tym się kończy i z biegiem czasu nie tworzy się między dwojgiem ludzi atmosfera takiej spokojnej bliskości, intymności, kiedy to kocha się partnera nie tylko za te żarliwe wyznania miłości, gorące noce, ale również za jego wady i niedociągnięcia, oznacza to, że związek jest płytki, ma bardzo niepewne podstawy i gdy ogień namiętności zacznie płonąć wprawdzie słabiej, ale za to stale - związek się skończy. Justine, zamiast rozglądać się i wyszukiwać, kto tu jest szczęśliwszy od Ciebie, przyjrzyj się sobie i własnemu stosunkowi do swojego faceta i Waszych relacji. To Twoje życie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak zyc bez niego
Hej! Ja tez mam taki problem jak WY, niestety. Kocham go bardzo, bardzo mocno, jestesmy ze soba 3 lata a ja nie moge powiedziec ze jestem szczesliwa. Chcialabym go zmienic ale sie nie da i to mnie wlasnie boli. Chce z nim byc ale jednak zawsze jest jakies ale. On tez nie potrafi rozmawiac w trudnych sytuacjach, nic od siebie nie powie, ja nawijam a on milczy, szlak mnie wtedy trafia, chce mi sie ryczec i wogole. I niby wiem ze on taki jest ale trudno jest mi sie do tego przyzywczaic. Nie wiadomo co robic???? A te ciagle zasatnawianie sie czy bede z nim szczesliwa jest okropne, wiec wiem ze musze to zaakceptowac albo skonczyc, ale jakie to jest trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak zyc bez niego
Wiecie a ja myslalam ze tylko moj chlopak jest taki milczacy. Czasami tego nie rozumiem. On tylko przy jakies ostrej klotni powie cos wiecej od siebie. Niby mowi ze on nie potrafi i wogole ale ja nie potrafie tego zrozumiec jak to nie potrafI rozmawiac??? To skad ja moge wiedziec co on tak napradwe mysli!!! Jak do niemogo dotrzec?? Znacie moze jakis sposob? Co zrobic zeby potrafil rozmawiac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Milla aa
No ja juz nie becze. Dzisiaj sie okazalo jaki moj facet był - bo go olalam!! - beznadziejny. Jak sobie pomysle ze moglam za niego wyjsc to mi sie niedobrze robi. Za takie poglady jakie on mial wypada zabic. Nie nadaje sie na zmanipulowana kure domowa.NEVER!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×